Skocz do zawartości

Paul Julius Möbius - O fizjologicznym niedorozwoju umysłowym kobiety


Beno

Rekomendowane odpowiedzi

Paul Julius Möbius - O fizjologicznym niedorozwoju umysłowym kobiety

 

Motto 
 

Jane Austen (1775-1817), autorka powieści „Duma i uprzedzenie” i „Rozważna i 
romantyczna”: 
 
"Kobieta, zwłaszcza jeśli ma nieszczęście wiedzieć cokolwiek, powinna się z tym jak najstaranniej kryć".

 

Freya Stark (1893-1993), podróżniczka i pisarka: 
 
"Wielką i chyba jedyną korzyścią bycia kobietą jest to, że zawsze może udać głupszą, niż jest i nikogo to nie zaskoczy".

 

Wstęp 
 
Prezentujemy Państwu wydany w 1900 roku antyfeministyczny i antykobiecy klasyk. Książka bardzo  niepoprawna  politycznie! Autorzy uważają, że kobiety są wyraźnie głupsze,  mniej twórcze  i  bardziej  wredne  od  mężczyzn, że  ich  podstawową  rolą  jest  rodzenie i wychowywanie  dzieci,  a  podstawowym  zainteresowaniem upiększanie  się  i  plotkowanie. Wszystko  to  miałoby  wynikać  z  faktu,  że  mózgi  kobiet  są  mniejsze  niż  mózgi  mężczyzn. Tekst jest arcyciekawym dokumentem epoki – uświadamia nam, jak bardzo na lepsze, zmienił się nasz świat w ciągu zaledwie kilku pokoleń.  
 
Nasz e-book składa się z trzech części. Pierwsza, to tekst „O fizjologicznym niedorozwoju umysłowym kobiety” autorstwa niemieckiego lekarza – psychiatry Dr Paula Juliusa Möbiusa. Druga, to tekst tego samego autora będący komentarzem do reakcji jakie wywołało pierwsze wydanie  jego  dzieła.  Część  trzecią,  zatytułowaną  „O  moralnym niedorozwoju  kobiety” napisała Katinka von Rosen, która „rozwija” myśli zawarte w książce Dr Möbiusa.   
 
Tekst  Katinki  von  Rosen  (ukazał  się  jako  osobna  publikacja  w  1903  roku)  jest  jednak najprawdopodobniej  parodią  „dzieła”  Möbiusa  –  autorka  zapewne szczerze  ubawiła  się tezami Möbiusa i ironicznie mu potakuje doprowadzając jego rozumowanie do absurdu. Nie każdy się w tym jednak połapał – w wydaniu polskim, które było podstawą do opracowania tego  e-booka  (szczegóły  poniżej),  wydawca  i  tłumacz  z  całą  powagą  informują,  że  tezy Möbiusa  są  tak  nieodparcie  słuszne, że  nawet  Katinka  von  Rosen  (kobieta  przecież)  je popierają. 
 
Choć  od  opublikowania  tej  książki  minęło  już  ponad  sto  lat,  to  wciąż  wzbudza  ona  żywe emocje.  Zapewne  dlatego,  że  choć  kobiety  uzyskały  już  wiele,  to walka  o  ich  pełne równouprawnienie, albo  wręcz o przejęcie przez nie całej władzy i pieniędzy (co postulują najbardziej radykalne feministki), wciąż trwa.  
 
W  Niemczech  książka  jest  stale  dostępna  od  momentu  pierwszego  wydania  –  co  kilka  lat ukazują  się  tam  jej  kolejne  wznowienia  (ostatnie  już  w  XXI  wieku). Czasem  opatrzone współczesnym komentarzem. Nierzadko w formie reprintów wydań z początku XX wieku. W kraju tym dziełko dr Juliusa Möbiusa jest więc najwyraźniej antyfeministycznym klasykiem.

 

Książka  była  męską  odpowiedzią  na  ruchy  feministyczne,  które  na  przełomie  XIX  i  XX wieku  zaczynały  odgrywać  w  Europie  coraz  większą  rolę.  Jej  autor chciał  się  sprzeciwić narastającej emancypacji kobiet – ich chęci do kształcenia się na wyższych uczelniach, ich chęci do, generalnie rzecz biorąc, równouprawnienia z mężczyznami. 
 
Dr Möbius w wielu miejscach swego tekstu uparcie postuluje (a wtóruje mu, choć, jak wiemy, nieszczerze Katinka von Rosen), że kobiety nie powinny pracować ale „siedzieć w domu” i wychowywać dzieci, a o utrzymanie rodziny powinien zadbać małżonek. A przecież wiemy, że na przełomie XIX i XX wieku (moment publikacji książki) większość kobiet pracowała na równi  z  mężczyznami  –  czy  to  w  powstających  masowo  fabrykach,  czy  to  na  wsi  –  przy uprawie roli. Autor oczywiście o tym wiedział – ich tekst odnosił się więc w istocie do klasy średniej,  będącej  wtedy  w  zdecydowanej  mniejszości,  podczas  gdy  większość  stanowili robotnicy i chłopi. Pamiętajmy jednak, że w owych czasach robotników i chłopów traktowano jak pod-ludzi – nie mieli oni pełni praw – byli rodzajem niewolników na łasce fabrykanta czy 
(czasem)  feudalnego  pana.  Dopiero  w  wieku  XX-tym  klasy  te  (stanowiące  zdecydowaną większość) wywalczyły sobie lepsze traktowanie. Podobnie było z kobietami a także z innymi dyskryminowanymi i źle traktowanymi grupami: murzynami, inwalidami, dziećmi wreszcie. 
 
Podstawą  przy  opracowywaniu  naszego  e-booka,  była  zeskanowana  wersja  książki  „O umysłowym  i  moralnym  niedorozwoju  kobiety”  dostępna  w  zbiorach  e-biblioteki Uniwersytetu  Warszawskiego.  Autorzy:  Dr  P.  J.  Möbius  i  Katinka  von  Rosen,  wydawca: Gebethner i Wolff, miejsce i rok wydania: Kraków 1937, drukarnia: Powściągliwość i Praca, przekład: Adam Drowicz.  
 
Tekst dr Möbiusa nieco skróciliśmy – wyrzuciliśmy z niego nudne lub nieistotne fragmenty. Pominęliśmy też niektóre „dodatki” jak przedmowę tłumacza, hagiograficzny życiorys autora czy  posłowia    lub  wstępy  do  kolejnych  wydań.  Tekst  autorstwa  Katinki  von  Rosen  nie wymagał naszym zdaniem redakcji – opublikowaliśmy go praktycznie bez zmian. Zabawne i znaczące,  że  tekst  ten  jest  napisany  zdecydowanie  lepiej  niż  tekst  dr  Möbiusa,  który  pisze czasem dość mętnie i rozwlekle (stąd potrzeba skrótów), choć przecież oboje się „zgadzają”, że kobiecy umysł jest słabszy niż męski. 

 

Zachowaliśmy  oryginalną  pisownię  –  dość  mocno  różniącą  się  od  dzisiejszej.  To  dla podkreślenia archaiczności tego tekstu – jego „zabytkowej” natury. 
 
Jednak dr Möbius nie do końca się mylił, bo nie jest przecież tak, że psychika kobiet jest taka sama jak psychika mężczyzn. Aby się o tym przekonać wystarczy przeczytać książki „Płeć mózgu” (autorzy: Anne Moir, David Jessel) oraz „Mężczyźni są z Marsa a kobiety z Wenus” (autor: John Gray) a także obejrzeć film Marka Koterskiego „Baby są jakieś inne”.  
 
Można  też  uznać  dr  Möbiusa  za  osobę,  która  przewidziała  gnębiący  obecnie  Europę  niż demograficzny  –  bo  w  swej  książce  ostrzega,  że  emancypacja  (w  tym kształcenie)  kobiet spowoduje spadek ich rozrodczości. Trudno jednak rozstrzygnąć, czy emancypacja kobiet jest tu  głównym  sprawcą  czy  też  raczej  dostępność  środków  antykoncepcyjnych  i  oświata seksualna. 
 
Postawa dr Möbiusa może też być wzorem dla tych naukowców, którzy boją się publikować a czasem nawet w ogóle podejmować badań dotyczących tematów drażliwych, których wyniki mogłyby być w sprzeczności z tak zwaną poprawnością polityczną. Po opublikowaniu swej książki  dr  Möbius  był  bardzo  ostro  krytykowany  ale  przecież  nie  odwołał  swych  tez  (inna sprawa czy były one słuszne). 
 
Mamy  nadzieję,  że  lektura  tej  książki  dostarczy  Ci  nie  tylko  rozrywki  ale  też  zachęci  do zainteresowania  się  tematem  różnic  mentalnych  pomiędzy  płciami  – skłoni  do  poszukiwań wyników badań na ten temat, pobudzi do refleksji, zachęci do dyskusji. 
 
O autorach 
 
Dr  Paul  Julius  Möbius  (1853  –  1907)  –  niemiecki  neurolog,  psychiatra  i  psycholog  –  był praktykującym  lekarzem  w  tych  dziedzinach  a  także  naukowcem  o znaczącym  dorobku  –  jego publikacje wywarły duży wpływ na XX-wieczną psychiatrię i psychologię. Zajmował się między  innymi  elektroterapią  (elektrowstrząsy). Twórca  psychoanalizy,  Sigmundt  Freud (1856  –  1939)  uznawał  Möbiusa  za  jednego  ze  swoich  mistrzów.  Tytuł  doktora  uzyskał  w 1873  roku  a  habilitację  w 1877  roku.  Prywatnie  P.  J.  Möbius  był  wnukiem  Augusta Ferdynanda Möbiusa – znanego (głównie dzięki wstędze jego imienia) matematyka. Obecnie najbardziej znany  jest  jego  prowokujący  pamflet  „O  fizjologicznym  niedorozwoju umysłowym  kobiety”,  w  którym  przedstawia  kobiety  jako  głupsze  od  mężczyzn  i 
argumentuje,  że  jest  to  uwarunkowane  ewolucyjnie,  konieczne  dla  przetrwania  ludzkości zjawisko. 
 
Katinka von Rosen - Niewiele o niej wiadomo. Przez pewien czas była wice przewodniczącą Stowarzyszenia  Pisarek  i  Artystek  „Ariadna”  z  siedzibą  w  Wiedniu (oryginalna  nazwa: Verein der Schriftstellerinnen und Künstlerinnen „Ariadne”; stowarzyszenie to istnieje zresztą do  dzisiaj).  Jest  autorką  tekstu  „O  moralnym niedorozwoju  kobiety”  będącego prawdopodobnie  ironiczną  parodią  dzieła  „O  fizjologicznym  niedorozwoju  umysłowym kobiety” autorstwa P. J. Möbiusa.  

 

Można być pewnym, że umysłowe zdolności mężczyzny i kobiety różnią się znacznie między sobą. Ale czy jest tak, że kobiety są uzdolnione więcej pod jednym względem, mężczyźni zaś pod innym? Czy  też  że  kobiety  pod  każdym  względem  są  umysłowo  niedorozwinięte  w  porównaniu  z mężczyznami?  Przysłowie  przechyla  się  do tego  ostatniego  twierdzenia,  gdy  mówi:  długie  włosy, krótki rozum, współczesna mądrość jednak nie chce nic o tem wiedzieć, według niej kobiecy umysł stoi  co najmniej  narówni  z  męskim.  Na  ten  temat  spisano  już  morze  atramentu,  a  przecież  trudno mówić o jakimś uzgodnieniu i wyjaśnieniu przedmiotu.  
 
Abstrahując od cech płciowych jest kobieta pod względem budowy ciała tworem pośrednim między dzieckiem  a  mężczyzną,  a  i  duchowo  jest  nim  również przynajmniej pod  wieloma  względami. W szczegółach są pewne różnice. U dziecka jest głowa relatywnie mniejsza niż u mężczyzny, u kobiety głowa  jest  nietylko  absolutnie, ale  także i  relatywnie  mniejsza.  Mała  głowa  obejmuje  naturalnie również i mały mózg, ale tutaj można zrobić zarzut, że mały mózg może również być tyle wart co i 
duży, gdyż może posiadać równie dobrze rozwinięte te partje, które są ważne dla duchowego życia. Dlatego  ważniejsze,  a  przynajmniej  bardziej  przekonywujące  są badania  porównawcze poszczególnych części mózgu. Tutaj powinny być uwzględnione zwłaszcza wyniki badań Rüdingera, który wykazał, że u donoszonego noworodka cała grupa zwojów, która otacza bruzdę Sylwiusza jest u dziewcząt  bardziej  pojedyncza  niż  u  chłopców  i  jest  uboższą  w  zakręty,  że  wyspa  Reila  jest  u 
chłopców przeciętnie we wszystkich wymiarach nieco większa, wypuklejsza i silniej pobruzdowana niż u dziewcząt. Wykazał on również u dorosłych, że kobiecy gyrus frontalis tertius jest prostszy i mniejszy  od  męskiego,  zwłaszcza  ten  jego  odcinek,  który  bezpośrednio  graniczy  z  gyrus  centralis. Oglądanie tablic, przekonuje, że różnice są bardzo znaczne. Rüdinger wykazał dalej, że „całe medjalne pasmo zwojów płatu ciemieniowego i wewnętrzny górny zwój przejściowy są w kobiecych mózgach 
w swoim rozwoju zahamowane”. U mężczyzn umysłowo nisko stojących (np. u murzyna) znalazł on stosunki  płatu  ciemieniowego  podobne  do  kobiecych,  podczas  gdy u  duchowo  wysoko  stojących mężczyzn potężny rozwój piata ciemieniowego dawał całkiem inny obraz. Najbardziej proste stosunki znalazł  Rüdinger  u  pewnej bawarskiej  kobiety,  mówi  on  poprostu  o  „typie  zbliżonym  do zwierzęcego”.  
 
Jest  więc  wobec  tego  dowiedzionem,  że  te  części  mózgu,  które  są  szczególnie  ważne  dla  życia umysłowego,  jak  zwoje  płatu  czołowego  i  ciemieniowego  są  u kobiety  gorzej  wykształcone  niż  u mężczyzn i że różnica ta istnieje już przy urodzeniu. 

 

Co  do  zmysłów,  to  zdaje się  obie  płci  posiadają je mniej  więcej  w  stopniu  równym.  Lombroso  na podstawie  swoich  badań  przypuszcza,  że  skóra,  kobiety jest mniej  wrażliwa na  ból.  Przypuściwszy nawet,  że  jego  spostrzeżenia  znalazłyby  ogólne  potwierdzenie,  to  jednak  chodzi  tu  przecież  nie  o mniejszą  czułość zmysłów,  lecz  o  zmniejszoną  reakcję  duchową  na  silne  bodźce.  Okoliczność,  że mężczyźni nadają się lepiej do subtelnego różnicowania np. przy próbach herbaty, sortowaniu wełny, również w ten sposób należy rozumieć, że są oni w stanie lepiej ocenić drobne różnice w czuciu. Z drugiej strony radość, jaką kobietom sprawiają kolory nie należy uważać za dowód lepszego zmysłu barw, lecz trzeba tłumaczyć duchowemi skłonnościami. Inaczej ma się sprawa z motoryczną stroną, gdyż co do siły i zręczności stoi kobieta niżej od mężczyzny. Spowodu swej słabości jest ona skazana wyłącznie na prace, które wymagają pewnej, zręczności i stąd pochodzi wiara w zręczność kobiecych palców. Skoro jednak mężczyzna weźmie się do pracy kobiecej jako krawiec, tkacz, kucharz itp. to lepiej  wykonywa  pracę  niż  kobieta.  Przecież  w gruncie  rzeczy  zręczność  jest  czynnością  kory mózgowej, podobnie jak zdolność oceniania wrażeń zmysłowych i my jeszcze raz wskażemy na to, że różnic obu płci należy szukać w swoistych właściwościach umysłowych. 
 
Jedną  z  najistotniejszych  różnic  jest  ta,  że  instynkt  większą  gra  rolę  u  kobiety  niż  u  mężczyzny. Można, w myśli utworzyć szereg, na którego jednym końcu stoją istoty, które kierują się wyłącznie instynktem, na drugim zaś takie, których każda czynność polega na refleksji. Jest ogólną zasadą dla rozwoju  duchowego,  że  instynkt do coraz  mniejszego,  rozwaga  do  coraz  większego  dochodzi znaczenia, że z gatunkowości wyłania się coraz więcej indywidualność. Wtedy mówimy o instynkcie, gdy człowiek  wykonujący  jakąś  czynność  celową  nie  zdaje  sobie  sprawy  dlaczego  to  czyni;  skoro tylko pewne warunki znowu zaistnieją, pracuje w nas jakby pewien mechanizm, a my spełniamy daną czynność jakby pod nakazem obcego rozumu. Lecz mówimy również o instynktownem pojmowaniu, gdy dochodzimy do wniosku, nie wiedząc jak. W istocie niema czynności czy procesów poznawania wolnych  od  wpływu  instynktu,  gdyż  zawsze  pewna  część  tego  procesu  tkwi  w nieświadomem, zależnie  od  stopnia  nasilenia.  Im  poczucie  indywidualności  większy  ma  udział  w  poznawaniu  i postępowaniu danej jednostki, tem ona zajmuje wyższy stopień rozwoju, tem jest samodzielniejsza.  
 
Stan pośredni pomiędzy czysto instynktownem a czysto świadomem nazywamy uczuciem. Kierować się  w  postępowaniu  uczuciem,  uważać  coś  za  prawdę  tylko  z punktu  widzenia  uczucia  znaczy  to działać  na  pół  instynktownie.  Instynkt  daje  duże  korzyści,  jest  niezawodny  i  nie  sprawia  kłopotu; uczucie  korzysta  z  tych zalet  w  dużej  mierze.  Instynkt  czyni  więc  kobietę  podobną  do  zwierzęcia, niesamodzielną, pewną siebie i beztroską. W nim leży jej specyficzna siła, on czyni ją podziwu godną i pociągającą.

 

Bardzo  wiele  kobiecych  właściwości  ma  swój  związek  z  tem  podobieństwem  do  zwierzęcia.  Więc przedewszystkiem  brak  własnego  sądu.  Co  uchodzi  za prawdziwe  i  dobre,  to  dla  kobiet  jest prawdziwem  i  dobrem.  Są  one  surowemi  konserwatystkami  i  nienawidzą  nowości,  za  wyjątkiem naturalnie  tych przypadków,  w  których  nowość  przynosi  im  osobistą  korzyść  lub  daje  szanse  w miłości. Podobnie jak zwierzęta, które od niepamiętnych czasów czynią wciąż to samo, tak też i rodzaj ludzki pozostałby w pierwotnym stanie, gdyby składał się tylko z  kobiet. Cały postęp pochodzi od mężczyzn. Dlatego kobieta ciąży mu niejednokrotnie wagą ołowiu; zapobiega ona niekiedy rozruchom i niepotrzebnym nowościom, ale równocześnie hamuje szlachetnego, gdyż nie umie odróżnić dobrego 
od złego i uzależnia poprostu wszystko od zwyczaju i od tego „co ludzie powiedzą”.  
 
Brak krytycyzmu przejawia się również w suggestywności. Instynkt nie przejawia się jak u zwierząt wyłącznie prawie sam, lecz idzie w parze z indywidualnem myśleniem, które ze swej strony nie jest dość silne, aby mogło być samodzielne, dlatego musi się oprzeć na obcem myśleniu, uważają przy tem uprzedzenie, miłość, próżność za rzeczy wartościowe. Tem tłumaczy się ta pozorna sprzeczność, że choć kobiety przestrzegają dawnych obyczajów, jednak hołdują każdej modzie, są konserwatystkami, a  jednak przyjmują  każdą  absurdalność,  jeżeli  tylko  jest  zręcznie  zasuggerowaną.  W  miarę przeobrażania  się  pierwotnego  instynktu  na  własne  Ja  i  w  miarę  rozwijania się  indywidualnego myślenia zjawia się najpierw egoizm, albo raczej ze swą naturą egoistyczna jednostka, która jak długo jeszcze  słucha  własnego  popędu,  może działać  nieświadomie  z  korzyścią  również  dla  innych,  ale skoro zacznie myśleć, wówczas działać będzie wbrew socjalnym skłonnościom.  
 
Dopiero wysoki rozwój ducha daje to zrozumienie, że popierając dobro ogółu, popiera się również własne dobro. Przeważna ilość kobiet pozostaje w stadjum pośredniem: Moralność ich jest nawskrośl moralnością uczucia lub nieświadomą prawością, moralność pojęciowa jest dla nich niedostępną, pod wpływem  zaś  refleksji  stają  się jeszcze gorsze;  ta  jednostronność,  do  której  dochodzi  ich  ciasny sposób myślenia, jest wywołana ich naturalnem położeniem. Dzieci i mąż są celem ich życia, poza rodziną  nie  interesują  się niczem.  Sprawiedliwość  w  abstrakcyjnem  znaczeniu  jest  dla  nich  pustem pojęciem. Uważanie kobiet za niemoralne jest zgoła rzeczą niesłuszną, są one jednak pod względem moralnym jednostronne i upośledzone. W granicach własnej miłości i o ile widok cierpienia wzbudzi w  nich  litość,  są  one  często  zdolne  do  każdej  ofiary  i  potrafią  zawstydzić  nierzadko  zimniejszego mężczyznę. Ale z natury swej są one niesprawiedliwe, śmieją się w duchu z prawa i przekraczają go, skoro  tylko  nie  krępują  się  obawą  lub  zewnętrznym  nakazem.  Do  tego  dołącza  się  gwałtowność afektów  i niezdolność  panowania  nad  sobą. Zazdrość  i  obrażona  lub  niezaspokojona  próżność wywołują burze, którym nie jest w stanie sprostać żaden moralny skrupuł.  
 
Gdyby  nie  to,  że  kobieta jest fizycznie  i  duchowo  słabą,  gdyby  nie  to,  że  okoliczności  czynią ją  z reguły  nieszkodliwą,  byłaby  ona  wielce  niebezpieczną.  W czasach  politycznej  niepewności przekonano się ze zgrozą o niesprawiedliwości i okrucieństwie kobiet, co zauważono również u tych, które  na  nieszczęście  doszły  do władzy.  W  życiu  codziennem  obie  te  właściwości  objawiają  się przeważnie jako czynność języka i pióra; obelgi, obmowy, anonimowe listy. Język jest bronią kobiet, a ponieważ spowodu fizycznej słabości nie mogą używać dowodów  pięści, zaś z innych dowodów muszą zrezygnować spowodu słabości umysłu, przeto pozostaje im tylko obfitość słów. Kłótliwość i gadatliwość  były  każdego  czasu  zaliczane  słusznie  do  rysów  kobiecego  charakteru.  Obracanie językiem  daje  kobiecie  wiele  zadowolenia, jest  właściwym  kobiecym  sportem.  Da  się  może  to zrozumieć, obserwując zabawy zwierząt. Kotka goni za piłką i ćwiczy się w ten sposób w łowieniu myszy, kobieta ćwiczy swój język przez całe życie, aby być uzbrojoną w razie kłótni. 
 
Po tej ogólnej charakterystyce należałoby wziąć pod uwagę t. zw. intellektualne właściwości. Trzeba będzie rozróżnić przyjmowanie i przechowywanie wyobrażeń, a więc z jednej strony zrozumienie i zapamiętanie,  z  drugiej  strony  samowolne  wiązanie  wyobrażeń  i  tworzenie  nowych  sądów.  Co  do zrozumienia i zapamiętywania, to te nie są u wielu kobiet bynajmniej złe, jeśli nie chodzi o specjalne talenta. Pojmują one, jeśli chcą, wcale dobrze i pamiętają to czego się nauczyły równie dobrze jak mężczyźni. A ponieważ przytem są uległe i cierpliwe, więc mogą rzeczywiście stanowić materjał na wzorowych  uczniów.  Wszędzie  tam,  gdzie  kobiety  uwzięły  się, by  uczęszczać na  wyższe  uczelnie, panuje ogólne zdanie, że są one doskonałemi uczniami, a im więcej nauczyciel jest ograniczony, tem zdaje się być bardziej zadowolony z gorliwego uczenia się uczennic, które przeważnie jest uczeniem się na pamięć. Jeżeli mimo tego duża masa kobiet nadzwyczajnie mało się uczy a rzeczy nauczone niezwykle szybko zapomina, to zależy to nie od ich mogę, lecz od chcę. Przeciętna kobieta ma swoje wyłącznie osobiste zainteresowania, a jeżeli nauka nie przedstawia w bliskiej perspektywie osobistej korzyści,  to  wydaje  się  dla  niej  bardzo  przykrą.  Zainteresowanie  się  przedmiotem  rzadko  tylko zachodzi. Ten względnie pomyślny sąd o pojętności kobiety traci jednak na znaczeniu wobec faktu bezpłodności duchowej kobiety. Szczytem jest, jeżeli kobieta okaże się natyle dobrym uczniem, że w myśl instrukcji nauczyciela potrafi kierować się jego metodą.  
 
Natomiast  właściwa  „robota”,  to  jest  wynajdywanie  i  tworzenie  nowych  metod  jest  kobiecie niedostępną.  Nie  może  ona  poprostu  być  mistrzem,  gdyż  mistrzem jest  ten,  który  coś  wymyśli. Twierdzenie, że kobietom brakuje tylko wprawy, że one są, jak ci afrykańscy czarni, przerobione na niewolnice  przez  obdarzonych  silnymi mięśniami  mężczyzn  i  że  niewola  wypaczyła  im  ducha, jest tylko  ulubionym  frazesem  tych  mężczyzn,  którzy  w  kobietach  podniecają  ich  emancypacyjne zachcianki i wtórujących im naśladowczyń. Z temi twierdzeniami łączy się darwinowskie fantazje, że nabyty  w  ten  sposób  zanik  mózgu  może  się  dziedziczyć,  i  że  wobec  tego  należy  oczekiwać,  iż wnuczki dzisiejszych kobiet ćwiczących swój mózg będą przychodziły na świat z dużym mózgiem, fantazje, które najwyżej, wtenczas mogłyby mieć sens, gdyby chodziło o partenogenezę. Śmielej jak to czynią  „feminiści”  nie  można  prawdy  uderzyć  w  twarz.  Wystarczy  wskazać  na  te działy,  które dla kobiet stały zawsze otworem i którym mogły się według upodobania oddawać.  
 
Muzyka np. nigdy nie była męską domeną, przeciwnie więcej uczą muzyki dziewcząt niż chłopców. I cóż z tego wynikło? Kobiety śpiewają i grają po części całkiem dobrze, ale na tem koniec. Gdzie jest kobiecy kompozytor, któryby oznaczał jaki postęp? W malarstwie nie ma takiej różnicy jak w muzyce pomiędzy artystą tworzącym a ćwiczącym: wszyscy malują, a czy przytem który z nich tworzy, to nie zawsze  łatwo  powiedzieć!  W  każdym  razie  można  bez  trudu  zaobserwować,  że  wielka  liczba kobiecych malarzy  pozbawiona  jest  zupełnie  twórczej  fantazji  i  nie  wychodzi  ponad  przeciętną technikę:  kwiaty,  życie  zacisza,  portrety.  Bardzo  rzadko  znajduje  się rzeczywisty  talent,  a  wtedy można wykazać i inne cechy duchowego hermafrodytyzmu. Brak umiejętności kombinowania, czyli tego co w sztuce nazywa się brak fantazji czyni kobiecy artyzm wogóle bezwartościowym. Podobnie rzecz  przedstawia  się  i  na  innych  polach.  Przypominam  o  akuszerji,  którą  to  sztukę  kobiety  raczej 
wstrzymały,  niż  posunęły  w  rozwoju.  Również  powieściopisarki,  które  po  części  wcale  wdzięcznie piszą,  jak  również  rzadkie  naogół,  poetki,  poruszają  się  po utorowanych  ścieżkach  i  uprawiają lichwiarstwo  monetą,  którą  mężczyźni  wybili.  Nawet  sztuka  kucharska  i  sztuka  ubierania  były rozwijane  przez  mężczyzn,  oni znajdywali  nowe  przepisy  i  nowe  metody.  Wszystko,  co  widzimy dokoła  siebie,  każdy  sprzęt  domowy,  każdy  przedmiot  codziennego  użytku,  wszystko  to wynaleźli mężczyźni.  
 
Zrozumiałą  jest  rzeczą,  że  wiedza  w  ścisłym  znaczeniu  nie  została  przez  kobiety  w  niczym wzbogaconą, ani nie może się tego spodziewać. Ta skromna liczba kobiet uczonych, których nazwiska wymienia  historja  ostatnich  dwóch  tysiącleci,  była  tylko  skromnemi  uczniami,  niczem  więcej.  To samo  można wprawdzie powiedzieć również o większej części męskich uczonych, ale podczas gdy tamte są tylko wierzchołkami, oni tworzą dolne podkłady, z których dopiero wznoszą się prawdziwe kolosy wiedzy. Również w potocznym życiu spotyka się niespodziewanie często ten brak zdolności kobiecego umysłu do tworzenia i samodzielnego myślenia, co tworzy nieraz rażące przeciwieństwo do tej łatwości przyswajania.  
 
Z  drugiej  strony  właściwy  kobiecie  realizm  przynosi  jej  właśnie  praktyczne  korzyści,  ponieważ obliczając  tylko  korzyści  lub  szkody  i  dążąc  bezwzględnie  do celu  nie  jest  on  hamowany  przez rzeczowe  rozważania  i  w  rezultacie  sprawia,  że  w  chwili  nadarzającej  się  sposobności  odnosi  ona zwycięstwo  nad  bardziej powolnym  i  rzecz  ze  wszystkich  stron  raczej  nieosobowo  rozważającym mężczyzną. Tylko że ta przebiegłość kobieca nie stanowi wcale dowodu wyższych walorów ducha, a kobieta gra tu rolę w stosunku do mężczyzny, jak sprytny kupiec w stosunku do artysty lub uczonego. Zresztą kobieca przebiegłość zwija żagle, gdy spotka się przypadkowo z męską przebiegłością, która nie jest hamowana przez popęd płciowy. Przebiegłość bywa wspierana przez sztukę udawania. Do tej zaś  zmusza  kobietę  jej rola,  jaką  odgrywa  ona  w  popędzie  płciowym  i  w  jakiej  instynktownie  się ćwiczy,  a  udoskonalenie  tej  sztuki  stanowi  istotną  część  kobiecego  wykształcenia. Zadanie  na  tem polega,  aby  okazać  się  godną  pożądania,  dlatego  musi  własne  pożądanie  skłonić  do  milczenia  i zręcznie ukryć to wszystko, co w oczach drugich mogłoby obniżać jej wartość. W sztuce mówi się, niech  między  nami  panuje  prawda,  a  w  życiu  wygląda  to,  niech  między  nami  panuje  fałsz.  Tak widocznie  być musi  i  nie  ma  nic  głupszego,  jak  zabraniać  kobiecie  kłamstwa.  Udawanie  t.  zn. kłamanie jest naturalną i niezbędną bronią kobiety, z której wcale nie może zrezygnować. Jakkolwiek broń powinna służyć tylko do obrony, to jednak łatwo pojąć, że nie obejdzie się bez tego, aby ktoś, nawet  bez  potrzeby  nie  zastosował  takiego środka,  który  stanowi  ważny  czynnik  w  jego  życiu. Kobiece  kłamstwo,  jako  takie,  jest  uzasadnione  tylko  w  zakresie  stosunków  życia  płciowego, a sprawiedliwość wymaga osądzać go o wiele łagodniej niż kłamstwo męskie. 
 
Podobnie jak sztukę udawania i inne dotychczas omawiane właściwości, tak też i całą istotę kobiety najlepiej  można  pojąć  ideologicznie.  Jak  więc  ta  istota  musi  być utworzoną,  aby  mogła  najlepiej wypełniać  swoje  zadania?  Kobieta  ma  nie  tylko  rodzić  dzieci,  lecz  je  także  pielęgnować,  gdyż potrzebują one w przeciwieństwie do młodych zwierząt, przez tyle a tyle lat opieki. Ta niezaradność dzieci sprawia, u ludzi konieczność większego zróżnicowania się płci, niż u zwierząt. Dostarczanie pożywienia, obrona, wogóle cały departament spraw zewnętrznych należy wyłącznie do mężczyzny, gdyż  kobieta  w  pierwszym  rzędzie  musi  być  matką. Również  pod  względem  umysłowym  należy kobiecie  dostarczyć  wszystkiego  tego,  co  ułatwia  powołanie  matki,  a  usunąć  wszystko  to,  co  je utrudnia. Macierzyńskiej miłości i wierności żąda natura od kobiety. Dlatego już mała dziewczynka bawi się lalkami i z całą czułością opiekuje się niemi. Dlatego jest kobieta podobną do dziecka, żywa, cierpliwa i nieskomplikowanego umysłu. Odwaga potrzebna jest kobiecie do obrony dzieci, w innych okolicznościach  przeszkadzałaby  tylko  i  dlatego kobieta  jej  nie  posiada.  Tak  samo  ma  się  rzecz  z innymi  męskiemi  właściwościami;  siła,  pęd  w  dal,  fantazja  i  żądza  poznania  napawałyby kobietę niespokojem i przeszkadzały w jej zawodzie jako matki, dlatego natura obdarzyła ją niemi tylko w skąpych granicach. Podobnie jak rozumny mężczyzna, celem powierzenia opieki nad swemi małemi dziećmi  nie  będzie  się  kierował  uczonością  kobiet,  tak  też  przedwieczna  mądrość  ustanowiła  obok mężczyzny nie jeszcze jednego mężczyznę z macicą, ale kobietę i obdarzyła ją we wszystko, co jest potrzebne do tego szlachetnego zawodu, ale równocześnie odmówiła jej siły męskiego umysłu.  
 
Wobec tego niedorozwój umysłowy kobiet nie tylko istnieje, ale również jest konieczny, jest on nie tylko  fizjologicznym  faktem,  lecz  zarazem  fizjologicznym  postulatem. Jeżeli  chcemy  mieć  kobietę, któraby w zupełności sprostała swemu powołaniu matki, to nie może ona posiadać męskiego mózgu. Gdyby  dało  się to  uskutecznić,  aby kobiece  właściwości rozwijały  się  tuż  obok  męskich,  wówczas zmarniałyby  organa  matki  i  mielibyśmy  przed  sobą  jakąś  wstrętną,  nie  przynoszącą  pożytku istotę 
dwuplciową. Ktoś  powiedział,  że  od  kobiety  nie  powinno  się  więcej  wymagać, jak  tylko,  aby  była „zdrowa  i  głupia”.  Jest  to  trywialnie  powiedziane,  ale  w  tym paradoksie  leży  prawda.  Nadmierna czynność mózgu nie tylko kobietę przeinacza, lecz również czyni ją chorą. Widzimy to niestety dzień w  dzień  na  własne  oczy. Jeżeli  kobieta  ma  pozostać  tem,  do  czego  natura  ją  przeznaczyła,  to  nie powinna ubiegać się o palmę pierwszeństwa z mężczyznami. Dzisiejsze ogłupiałe modnisie są złemi rodzicielkami i złemi matkami.  
 
Równocześnie ze wzrostem „cywilizacji” obniża się płodność, im lepsze stają się szkoły, tem gorsze połogi,  tem  skąpsze  wydzielanie  pokarmu,  jednym  słowem,  tem niezdatniejsza  staje  się  kobieta. Lombroso,  który  chętnie  powołuje  się  na  świat  zwierzęcy,  podkreśla,  że  w  całem  państwie zwierzęcym  inteligencja  stoi  w stosunku  odwrotnym  do  płodności,  że  samice  mrówek  i  pszczół osiągają wyższą inteligencję tylko kosztem płciowości, podczas gdy królowa pszczół, wyłącznie tylko 
zdolna  do  płodności  jest  całkowicie  głupiem  stworzeniem.  Mimo  tego  mówi  on  dalej:  „zapewne wybitniejszy  współudział  kobiety  w  życiu  socjalnem  podniesie zwolna  jej  inteligencję,  czego pocieszające wyniki dają się już w rzeczywistości zauważyć u niektórych wyżej rozwiniętych ras”. To „pocieszające” wygląda albo na gorzką ironję, albo na okropną niekonsekwencję. Bo prawdę mówiąc z tego, co rasę gubi i oznacza początek końca może cieszyć się tylko djabeł lub jakiś głupiec, wierzący 
we wspólnotę dusz i podobne niedorzeczności.  
 
Lekarze już wielokrotnie żywo dyskutowali nad kwestją dopuszczenia kobiet na medycynę. Zapewne sprawa  nie  jest  tak  ważna.  Z  jednej  strony  nie  można zaprzeczyć, iż  kobiece  zdolności  umysłowe wystarczą do wyuczenia się medycyny i że tu i ówdzie kobiety lekarki mogą okazać się pod należytem kierownictwem i nadzorem pożyteczne, (n. p. u ludności mahometańskiej), z drugiej strony, nie wiele tylko  dziewcząt  będzie  poświęcać  się  temu  studjum,  tem  mniej,  im  bardziej  rzecz  będzie tracić  na „aktualności”, temi nielicznemi zaś będą takie, które do kobiecych zadań i tak nie są odpowiednie. Skoro więc ani medycyna, ani kobiety same nie będą mieć wiele korzyści z kobiecych studjów, to niema o czem więcej mówić. 
 
Natomiast  wydaje  mi  się  o  wiele  ważniejszą  rzeczą,  że  lekarze  wyrobili  sobie  jasne  pojęcie  o kobiecym  mózgu  jak  i  o  stanie  kobiecego  umysłu,  że  rozumieją znaczenie  i  wartość  niedorozwoju umysłowego kobiet i że czynią wszystko co tylko leży w ich mocy, aby w interesie rodzaju ludzkiego zwalczać te przeciwne naturze dążenia „feministek”. Chodzi tu o zdrowie narodu, które przez „modne kobiety'' bywa narażane na szkodę. Natura jest srogą panią i za przekroczenia swych przepisów grozi surowemi karami. Chciała ona, aby kobieta była matką i do tego celu skierowała wszystkie swoje siły. Nie chce kobieta oddawać swych usług na rzecz gatunku, a chce się „wyżywać” jako indywiduum, to zostanie ukarana charłactwem. Niestety przy tem zostaje ukarany również mężczyzna i potomstwo. Naszym obowiązkiem, jako lekarzy jest radzić tutaj i ostrzegać. Kiedyś w przyszłości musimy z tego zdać  sprawę.  Czy  mamy  tylko  biadać  nad  kobiecą  wątrobą,  zniekształconą  wskutek  nadmiernego 
sznurowania, a patrzeć spokojnie na wykoszlawianie kobiecego mózgu? 
 
Niestety,  nawet  gdyby  wszystko  zostało  zrobione,  co  można  zrobić,  zło  jednak  pozostanie  nawet prawdopodobnie będzie wzrastać. Przyczyną tego, jak się zdaje, jest cywilizacja. Podobnie jak ludność miejska pracująca przeważnie mózgiem powoli staje się niepłodna i wymarłaby, gdyby nie dopływ ze wsi, tak też i cywilizacja zdaje się zakopywać źródła życia, a skutkiem tego cywilizowania wreszcie jest to, że naród traci swoje żywotne siły, które tylko przez krew barbarzyńców mogą być odświeżone. 
Widocznem  jest,  że  między  czynnością  mózgu  a  rozrództwem  istnieje  sprzeczność  jako  zjawisko pradawne.  Obie  funkcje  są  w  ścisłym  ze  sobą  związku,  lecz im  większa  jest  przewaga  jednej, tem bardziej druga na tem cierpi. Ludzie pracujący mózgiem są nerwowi, a tem bardziej staje się nerwowe ich potomstwo. Najwidoczniejszą odznaką tej formy zwyrodnienia jest zatarcie różnicy charakterów płciowych: zniewieściali mężczyźni i umężczyźnione kobiety. Im bardziej nerwową staje się ludność, tem  częstszem  zjawiskiem  są  dziewczęta  obdarzone  talentami  i  typowo  męskiemi  właściwościami umysłu.  Musi  się  również  uwzględnić  dziedziczenie skrzyżowane;  córka  podaje  się  na  ojca,  a  im więcej będzie mężczyzn o tęgich mózgach, tem częściej będą przenosić swe cechy na córki. Mimo tych wszystkich prób, wyjaśnień, nie zmieni to rzeczy na lepsze, gdyż zawsze umężczyźnienie kobiety pozostanie nieszczęściem bez względu na to, czy da się wytłumaczyć, czy nie, czy jest koniecznością lub też nie.  
 
Również prawo powinno mieć wzgląd na fizjologiczny niedorozwój umysłowy kobiety. Nasze ustawy są w całości pisane dla mężczyzn; zatroszczono się o niepełnoletnich, ale dorosła kobieta jest wprawie karnym (żeby tylko je wymienić) traktowaną na równi z dorosłym mężczyzną i wogóle nigdzie nie stosuje się okoliczności łagodzących wobec rodzaju żeńskiego. To jest niesłuszne.  
 
Do  rozważań  dotychczasowych  trzeba  dodać,  jeszcze  to,  że  znaczną  część  życia  kobiety  należy uważać jako stan anormalny. Wobec lekarzy nie potrzebuję mówić o znaczeniu miesiączki i ciąży dla życia duchowego i wskazywać na to, że oba te stany nie zaliczane do właściwych chorób sprowadzają zaburzenia duchowej równowagi i ścieśniają w znaczeniu prawa wolność woli. Jeżeli się przypomni poprzednio omówione właściwości kobiecego umysłu, zwłaszcza niemożność panowania nad stanami afektów, brak poczucia sprawiedliwości, to musi się dostrzec, że jest wielką niesprawiedliwością obie płci  mierzyć  tą  samą  miarą.  I  tylko  mniejsza przestępczość  kobiety,  dająca  się  łatwo  wytłumaczyć przez warunki kobiecego życia, nie daje jej sposobności do odczucia surowości naszego prawa. Im bardziej jednak kobieta wydostaje się spod opieki domu, tem łatwiej może wejść w konflikt z prawem i wówczas często surowiej zostaje ukarana, niż na to zasługuje. Tak dla przykładu, czy jest słusznem, aby zwyczajną obrazę, zwłaszcza obrazę urzędników równo osądzać u obojga płci? Czy tego samego nie można powiedzieć o wielu bagatelnych kradzieżach, które w gruncie rzeczy należy traktować jako błahostki?  Zwłaszcza  jedno  jeszcze  należy  zauważyć.  Wiele  kobiet  nie  potrafi  zupełnie  w  swych zeznaniach co do wypadków przeszłych odróżnić tego, co rzeczywiście przeżyły, od tego, co im się zdaje, że przeżyły. Podobne zafałszowanie wspomnień zdarza się też i u mężczyzn, jednak u kobiet zachodzi  ono  częściej  i  powoduje  fałszywe  zeznania  tam,  gdzie  nie  ma  wcale  winy.  Z  tego  też przeważnie powodu w starożytnych czasach powoływano się na  świadectwo kobiet bardzo mało, albo też  wcale  nie.  Starożytni  przeholowali  w  jednym  kierunku,  my  czynimy  to  w  innym.  Przeceniamy kobietę jako świadka, traktujemy ją zbyt surowo jako oskarżoną.  
 
Jeżeli uznaliśmy za konieczne ocenić normalną kobietę jako niedorozwiniętą umysłowo w porównaniu z mężczyzną, to przecież przez to nie powiedzieliśmy nic ujemnego o kobiecie. Jej zalety leżą w czem innem, niż zalety mężczyzny i to zróżnicowanie płci wydaje się nam jako celowe urządzenie natury, na którem tak mężczyzna jak i kobieta źle nie wychodzą. Gdy się jednak dokładniej obserwuje życie kobiety,  to  możnaby  myśleć,  że  natura  obeszła  się  z  nią  surowo.  Kobieta  mianowicie  jest  nietylko 
skąpiej  obdarzona  w  przymioty  umysłu  niż  mężczyzna,  ale  również  traci  je  o  wiele  szybciej spowrotem.  I  to  jest  drugie  znaczenie,  w  jakiem  można  mówić  o fizjologicznem  niedorozwoju umysłowym  kobiety;  tutaj    przedwcześnie  zestarzała  kobieta  porównywana  bywa  ze  świeżą  lub normalną kobietą. Mam wrażenie, jakoby dotychczas częstość i przedwczesność umysłowego cofania się  kobiety  nie  była  dostatecznie  obserwowana.  Również  i  tutaj  najlepiej  będzie  ująć  rzecz  ze 
stanowiska teleologicznego. Kobieta ma być matką; aby jednak mogła nią zostać, musi wprzód mieć takiego  mężczyznę,  któryby  wziął  na  siebie  troskę  o  nią  i  o dzieci.  Muszą  zatem  istnieć  takie urządzenia, aby mężczyznę skłonić do tego. Schopenhauer mówi: „Z dziewczętami postąpiła natura w sposób,  który  w  znaczeniu dramatycznem  nazywa  się  teatralnością,  obdarzając  je  na  niewiele  lat nadmiarem piękna, powabu, i pełnią kształtów, kosztem ich całego pozostałego życia, a to w tym celu, aby  w  owych  latach  mogły  do  tego  stopnia  zawładnąć  wyobraźnia  mężczyzny,  iżby  ten  czul  się zniewolony podjąć się w swej poczciwości troski o nie na cale życie pod jakąkolwiek formą”.  
 
Należy zaznaczyć, że to wyposażenie dziewcząt dotyczy nie tylko cielesnych przymiotów i że zanik, któremu kobiety stosunkowo wcześnie podlegają, nie tylko się na nie rozciąga. O wiele częściej, niż się przypuszczać zwykło stan zewnętrzny odpowiada wewnętrznemu stanowi. Odpowiednio do tego rozkwitu i przekwitu  kobiecej  piękności przebiegają  w  podobny  sposób  duchowe  zmiany.  Umysł dziewicy jest żywy, zapalny, bystry. Wskutek tego z jednej strony jej siła, która działa przyciągająco, bywa spotęgowana, z drugiej strony ona sama może stać się aktywną w doborze płciowym i okazać się godną przeciwniczką w grze i walce miłosnej. Całe znaczenie życia kobiety na tem się zasadza, aby  jako  dziewczyna  otrzymała  odpowiedniego  dla  siebie  męża,  na  ten  moment,  jako  punkt kulminacyjny  w  życiu  są  skierowane  wszystkie siły  i  w  tym  celu  koncentrują  się  wszystkie właściwości duchowe. Intellekt jest jak wiadomo na usługach woli, t. zn. nasz rozsądek służy naszym skłonnościom i my wtenczas dopiero stajemy się bystrymi, gdy kierujemy się naszemi zamiłowaniami, zainteresowanie czyni mądrym. Jeden ma ten talent, drugi inny, każdy jest sprawny w zawodzie, który kocha,  w  innych  zawodach  już  nie.  Talent  kobiecy  jest  więc  poprostu  skłonnością  do  przygód miłosnych,  w  tym  kierunku  wola  popędza intellekt,  zaostrza  i  wytęża  go.  Wszystkie  inne  sprawy nabierają właściwie dopiero wtedy na znaczeniu, gdy mogą być wciągnięte w związek z tą kwestją zasadniczą. Jeżeli dziewica spotka młodego mężczyznę, czuje się w roli wodza ciągnącego na wojsko nieprzyjacielskie. Teraz już od kilku chwil może wszystko dalsze zależeć. Lecz i poza potyczką (żeby się wyrazić po wojskowemu) można dziewicę przyrównać do zmobilizowanego wojska. Nosi na sobie kostjum  wojenny,  jest  zawsze  na  posterunku  i pod  bronią.  Innemi  słowy:  duchowe  podniecenie przebija  się  w  każdym  czynie.    Dziewczę  zapala  się  do  rzeczy,  które  ją  zgoła  nic  nie  obchodzą, objawia zainteresowanie, częściowo zapewne dla pozoru, częściowo jednak poważnie do wszystkich możliwych  rzeczy,  krytykuje,  spiera  się,  krótko  mówiąc  wydaje  się  być  w rozkwicie  umysłu,  a  w sercowych sprawach często nawet genjalna. Teraz wychodzi zamąż i po krótkim czasie staje się inną. Z żywego, często wspaniałego dziewczęcia przeobraża się w prostą, zwyczajną kobiecinę. Naturalnie sprawa nie zawsze w ten sposób przebiega, ale przecież stosunkowo często. Lud zauważył od dawna tę  zmianę in pejus  i  na  swój  sposób  objaśniał.  Wyobrażano  sobie,  że  razem  z  dziewictwem  bywa przełamany  jakiś  urok,  że  tajemnicze  siły  zanikają.  W  pieśni  o Nibelungach  dziewica  Brunhilda zwyciężyła każdego mężczyznę; skoro została przez Siegfrieda pokonaną, stała się taką kobietą jak inne. Podobne historje znajduje się często w podaniach. Obecnie mówi się raczej: to więcej nie jest jej potrzebne, przez co chce się powiedzieć, że ta żywość ciała i duszy miała na celu jedynie zwabienie 
męża.  W  każdym  razie  chodzi  tutaj  nie  tylko  o  sam  świadomy  akt  woli.  Kobieta  traci  istotne właściwości, które przedtem posiadała i obecnie nawet przy najlepszej woli nie mogłaby zdziałać tego, co poprzednio zdziałała. Wątpliwem wydać się może tylko to, czy ten minus dotyczący wydatności duchowych da się istotnie wytłumaczyć samym tylko wypadnięciem owego czynnika pobudzającego intellekt. 
 
Również  u  tych,  które  w  pierwszych  latach  małżeństwa  dobrze  się  trzymały,  zaczyna  się  upadek często po kilku połogach. Równolegle do zaniku piękności i sił fizycznych idzie w parze cofanie się sił umysłowych, i kobiety, jak popularnie się mówi, „kończą się”. Często tego się nie zauważa lub przynajmniej to nie razi, ponieważ tak zwane przymioty umysłu pozostają niezmienione, a codzienne życie nie stawia kobietom wymagań pod względem umysłowym. Uważny obserwator nie da się łudzić jednak i fakt takiego kończenia się bywa niejednokrotnie zauważony. Damy z pod znaku emancypacji często  o  tem  wspominały,  wskazując  naturalnie  w  zajadliwości  swej poniżające  zamknięcie  się  w obrębie  pokoju  dziecinnego  i  kuchni  jako  powód  tego  umysłowego  zaniku.  To  zamknięcie  się  nie nastąpiłoby  jednak,  gdyby istniały  istotne  potrzeby  umysłowe.  U  względnie  wielu  kobiet,  których mózg jest trwale czynny nie występuje ono rzeczywiście lub gdy okoliczności w istocie wymagają tego koniecznie, wówczas mimo dzieci i kuchni pozostaje zachowana świeżość umysłu. Bez wątpienia nie  wszystkie  podlegają  zjawisku  kończenia  się,  co widocznie  ma  swoje  uwarunkowanie  we wrodzonych właściwościach, chociaż nie zawsze udaje się wykazać bliższy związek. Abstrahując od tych  źle  uposażonych, których  życie  umysłowe  jest  minimalne  i  u  których  nawet  w  okresie  pełni rozwoju  nie  można  zauważyć  jakiegoś  rozkwitu  życia  umysłowego,  można  kobiety przyrównać  do grupy wojska, które ucierpiało od wielokrotnych ataków nieprzyjaciela, tj. czasu. Niektóre padają już w pierwszej, potyczce lub stają się po kilku latach małżeństwa słabowite, inne trzymają się dłużej, ulegają jednak zwolna, stając się czy to całkiem prostemi kobietami, czy też zasychając na dziwaczne stare  panny.  Ale również  i  pozostałe  mają  jeszcze  do  wytrzymania  główny  atak  swego  wroga, klimakterjum.  
 
Im wyżej stoi, jakaś istota, tem później  dojrzewa. Już przez to samo, że natura kazała mężczyźnie później  dojrzewać  od  kobiety,  wyróżniła  go  przez  to  i  pokazała,  że chce  go  wyżej  postawić.  To wyszczególnienie  mężczyzny  jest  jeszcze  większe  przez  to,  że  może  on  raz  nabytą  umiejętność zatrzymać prawie do końca życia. Wcześnie dojrzewająca kobieta ma natomiast przeciętnie tylko 30 lat,  w  czasie  których  jest  kompletna.  Klimakterjum  oznacza  przede  wszystkiem  tylko  ustanie 
czynności płciowych, w organizmie zaś jako w odrębnej jednostce stoją rozmaite funkcje ze sobą w związku. Szczególnie istnieje ścisła łączność między czynnością płciową a czynnością mózgu. Budzi się do życia pierwsza, to druga ulega zmianie, a gdy pierwsza zanika, to również i druga przeobraża się. Jeżeli pierwsze przeobrażenie jest znacznym plusem, to drugie oznacza minus. Po klimakterjum zatem,  wskutek  którego  kobieta  staje  się  „starą  babą”  możemy  spodziewać  się  osłabienia  sił 
umysłowych.  Doświadczenie  też  nie  zawodzi  oczekiwania.  Zastrzegam  się  jednak  tutaj,  że  istnieją wyjątki  i  niektóre  stare  kobiety  aż  do  późnego  wieku  cieszą się  zadziwiającą  świeżością.  Są  one jednak  tylko  starą  gwardją,  która  się  nie  poddaje  i  odpiera  przynajmniej  w  zasadzie  główny  atak nieprzyjaciela.  Gros  armji ulega.  Trzeba  raz  jeszcze  to  przypomnieć,  że  zewnętrzne  jest odzwierciedleniem  wewnętrznego.  Wyśmiewamy  się  wprawdzie  nieraz  z  fizjognomji,  a  w 
rzeczywistości zwykle nie jesteśmy w stanie uzasadnić rozumowo naszego sądu co do fizjognomji i raczej opieramy się na instynktownem poznaniu, mimo to można jednak polegać na wyrazie oblicza. Wystarczy,  jeżeli  będziemy  obserwować  nieuprzedzonem  okiem  gros  starych  kobiet  i  potem zastanowimy się nad mimowoli cisnącym się sądem. Znana jest obfitość żartów i nieżyczliwych uwag wylanych  od  niepamiętnych  czasów  na  biedne  stare  kobiety  w  wierszach,  przysłowiach  i  innych 
powiedzeniach. Czy było to bez powodu? Możnaby mniemać, że jest to wyrazem jakiegoś wrogiego sposobu  myślenia,  lecz  skąd  taki  może  pochodzić?  Przecież mężczyzna  nie  nienawidzi  rodzaju żeńskiego,  nawet  w  wypadku,  gdy  zmuszony  jest  z  nim  walczyć.  A  do  płciowo  nieczynnych  już kobiet, pomijając pewne specjalne przypadki, musi odczuwać obojętność względnie uprzejmość nawet z pewną  dozą  współczucia,  one  są  już  dla  niego  niczem,  a  wspomnienie  własnej  matki każdego napełnia  tkliwością.  Jeżeli  mimo  tego  opinja  ludu  nie  ma  o  nich  nic  dobrego  do  powiedzenia,  a przysłowie nie pozostawia na nich suchej nitki, to winę tego muszą ponosić własne jej przymioty.  

 

Zarzuca się im zabobonność, egoizm, drobiazgowość, w ogóle kłótliwość, gadatliwość, plotkarstwo, same  właściwości,  które  wskazują  na  niski  stopień władz umysłowych  i  stanowią  właśnie  o  tym niedorozwoju  umysłowym  kobiety.  Słuszność  każe  jednak  przyznać,  że  ten  ogólny  sąd  wypadłby łagodniej, gdyby stare kobiety nie były tak szpetne. Szpetny to tyle, co godny nienawiści i lud istotnie nienawidzi rzeczy szpetnych, jak n. p. niektórych obrzydliwych zwierząt. Tak więc ten uszczypliwy sąd nie mija się z celem, gdy mówi o złośliwych starych babach, o złych starych czarownicach itp. Złośliwe stare kobiety i przedtem nie przydawały się na nic, nie podkreślano tylko ich złośliwości jak długo posiadały cielesne powaby. Bezwątpienia jednak wskutek niedorozwoju umysłowego występuje ta  złośliwość jawniej  na światło  dzienne i  przybiera  śmieszne  formy,  nie  bywa  jednak  przez  niego wywołaną.  Zwyczajny  niedorozwój  umysłowy,  jaki  powstaje  wskutek  lat,  na  szczęście pozostawia właściwe zalety kobiece niezmienione, matczyny sposób myślenia pozostaje i mimo całego prostactwa może stara kobieta ukrywać w sobie skarb tkliwości. 
 
Po  tym  ogólnym  przeglądzie  byłoby  wskazanem  jeszcze  nieco  dokładniej  pokazać,  w  jaki  sposób objawia się ten cały fizjologiczny niedorozwój umysłowy kobiety. Zwróciło to już uwagę ludzi, że zdolność  przyswajania,  która  u  kobiety  najsilniej  jest  rozwinięta,  ta  właśnie  stosunkowo  wcześnie ustaje.  Niestety  trudno  jest  coś bliżej  o  tem  powiedzieć.  Bardzo  uderzającym  rysem  jest  powolne zwiększanie  się  duchowej  miopii.  Tylko  to,  co  najbliższe  bywa  dostrzegane  i  dlatego przeceniane. Charakterystyczna  jest  oszczędność  na  niewlaściwem  miejscu;  robi  się  z  konieczności  wielkie wydatki, ponieważ nie można zdecydować się na małe i, aby uratować fenigi traci się marki. Bliskie temu  jest  przecenianie  nieznacznych  naogół  zdarzeń;  bieżące  banalne  rzeczy  każą  zapominać  o przeszłości i przyszłości i absorbują całą uwagę; tem samem zainteresowaniem obdarzone są zarówno sprawy wielkie jak małe, a rzeczy naprawdę ważne są uważane za błahe i dlatego lekceważone. Złe doświadczenia nie są w stanie zmienić tego stanu rzeczy, a próby przekonywania uzyskują wprawdzie przyznanie racji, ale tylko w zasadzie i nie prowadzą do poprawy. „Taka już jestem”. Osłabienie siły rozsądku  dlatego  szczególniej  występuje,  ponieważ  z  latami  instynkt  słabnie.  Bywa  ono  często maskowane przez opieranie się na obcym sądzie; skoro jednak raz braknie tej podpory, to zatrważają nas  niewiarygodne  błędy,  popełniane  przy  lada  okazji.  Podatność  na  suggestję  zmniejsza  się coraz bardziej, panują przeważnie jednostajne autosuggestje, powodujące upór, przeciw któremu wszystko jest bezsilne. Ponieważ umysł jest sztywny, więc to co obecne, ma zawsze więcej racji, w ten sposób powstaje  misoneizm,  a  wszelka  reakcja  odbywa  się  mechanicznie.  Jakkolwiek  podobne  rzeczy  są naogół  charakterystyczne dla tego  wieku,  jednak  u  kobiety  obserwuje  się  je  wybitnie  wcześniej,  a przytem otrzymują one swoiste zabarwienie przez związek z kobiecą wymową. Kto nie miał szczęścia być świadkiem rozmów starszych pań, ten nie może wyrobić sobie pojęcia co do długości i jałowości tematu. Najprostsze historje bywają obrabiane w niezliczonych warjacjach i   zmieniają się w szybkim tempie.  Dla  obrazowego  przedstawienia  tego  potoku  słów  mogą  być  najrozmaitsze  porównania: pluskanie  kropel  z  okapu, szemranie  fal  itd.,  najlepsze  zapewne  jest  porównanie  z  pusto  idącym młynem. 

 

 

Paul Julius Möbius - O fizjologicznym niedorozwoju umysłowym kobiety – odpowiedź na zarzuty

 

Moja praca spotkała się naturalnie z rozmaitą oceną. Wielu przyznało mi rację bądź to ustnie, bądź pisemnie; nikt jednak, o ile wiem, nie znalazł na tyle odwagi, aby to uczynić publicznie. Ku mojej radości otrzymałem pochwalę również ze strony kobiecej. Jedna pani mówiła mi, że czuje się jakby uwolnioną od ciężaru, ponieważ przez całe swoje życie nie mogła ona pogodzić w swoim przekonaniu twierdzenia,  że  kobieta  może  to  samo  uczynić,  co  mężczyzna.  O  wiele  częstszą  od  pochwały  była 
nagana,  niezadowolenie  przybierało  różne  stopnie,  od  uprzejmego  potakiwania  głową,  aż  do namiętnego  oburzenia.  Kilku  moich  krytyków  mniemało,  że  moja praca  jest  pewnego  stopnia polemiką przeciw rodzajowi kobiecemu i, że ja jestem wrogiem kobiet. Naprawdę, jakie to głupie. W rzeczywistości  bowiem  bronię  sprawy kobiecej  przed  jej  szkodnikami  i  walczę  z  bezkrwistym intellektualizmem,  że  źle  zrozumianym  liberalizmem,  który  zmierza  ku pustemu partactwu równouprawnienia.  Właściwymi  wrogami  kobiet  są  feministki,  które  chciałyby  znieść  różnice pomiędzy  płcią.  Nawet  wtedy,  kiedy  z  niemi  walczę,  nie występuję  przeciwko  kobietom,  gdyż  te łatwo  dadzą  się  zwodzić  .pozorom  i  marzą  o  „nowej    kobiecie”,  ponieważ  brakuje  im  właśnie roztropności i rozsądku, aby mogły wiedzieć co czynią; nie zdobyłyby się one też na nic, gdyby nie miały za sobą mężczyzn, którzy im takie myśli podsuwają. 
 
Nacisk kładę nie na twierdzenie, że kobiecy mózg jest mniej wydolny, niż męski, gdyż to już nieraz powiedziano i dla nieuprzedzonego rzecz ta jest zupełnie jasna, ale na to, że ta niższość kobiecego mózgu jest pożyteczna i konieczna. Niektórzy dobitniej niż ja podkreślają słabe strony intellektualne i moralne  płci  żeńskiej,  lecz  sądzili przytem,  że  zależą  one  od  stosunków  obyczajowych  i  dadzą  się zmienić przez wychowanie. Jest to zdaje się cechą reformatorów, że przeceniają oni znaczenie własnej woli. Polityczni i religijni nowatorzy nie rozumieją tego, że ludzkość jest cząstką natury i że wszelkie ludzkie urządzenia wynikają z konieczności istoty człowieka. Wierzą oni, że wystarczy mieć zdrowy rozsądek  i  dobrą  wolę,  a wówczas  świat  się  zmieni.  Nie  widzą  żywego  człowieka,  który  w  istocie kieruje  się  swym instynktem,  lecz  mają  przed  oczyma jakby  woskową  lalkę,  której  kształty  można dowolnie  zmieniać  i  chcieliby  przepisami  tryumfować  nad  naturą.  Feministki myślą  przetworzyć kobietę za pomocą prawa i wychowania. Wprost dzieciństwem jest uważać właściwości kobiety, jakie posiadała ona we wszystkich czasach i u wszystkich ludów za wynik własnej woli. Obyczaj jest rzeczą wtórną  nie  on  wyznaczył  kobiecie  jej  miejsce,  tylko  natura  podporządkowała  ją  mężczyźnie,  stąd pochodzi obyczaj. Skoro więc wszystkie usiłowania zmierzające do usunięcia   zasadniczych różnic płci, do których zalicza się także mała głowa kobiety, muszą spełznąć na niczem, to można by się z nich  wyśmiać,  gdyby  nie  to,  że  wyrządzają  tyle  biedy.  Kobieta  jest  powołana,  aby  była  matką,  a wszystko, co jej w tem przeszkadza jest przewrotne i złe.  
Najgorszem  złem  jest  bieda  życiowa,  która  odwleka  termin  zawarcia  małżeństwa,  albo  go uniemożliwia,  która  zmusza  kobietę  do  zdobywania  sobie  samej pożywienia.  Pragnienie  niesienia pomocy  dziewczętom  i  kobietom  przez  los  życiowy  udręczonych,  zaopatrzenia  je  w  możliwości  i środki  potrzebne  do przyzwoitego  sposobu  życia  jest  naturalnie  uzasadnione  i  żaden  rozumny człowiek nie będzie zwalczał tego rodzaju „emancypacji”.  

Całkiem  inaczej,  niż  z  nędzą  ma  się  sprawa  ze  samowolnem  wypaczaniem  kobiecego  powołania. Odepchnięcie  kobiety  od  stanowiska  matki  może  być mianowicie  przeprowadzane  dwojakiego rodzaju  sposobami,  tak,  że  można  mówić  z  jednej  strony  o  metodzie  francuskiej,  a  z  drugiej  o angielsko-amerykańskiej. Pod metodą pierwszą rozumiem buduar dam, pod drugą forsowanie pracy mózgu. Francuskim nazwę ten kult dam dlatego, ponieważ doszedł on do najwyższego rozkwitu w czasie  ostatniego  stulecia  pod  ancien  regime  we  Francji    i  tam  najwyraźniej  pokazał  swoją szkodliwość.  Taka  prawdziwa  dama  istnieje  dla  przyjemności;  dla przyjemności  innych  i  dla przyjemności własnej. Wszystko co ciężkie, nieczyste, mozolne, dla niej nie istnieje, ona unosi się jak ta grecka bogini, otoczona blaskiem słonecznego piękna ponad ziemskimi oparami. Ona chce kochać, panować i mówić, a mężczyźni są od tego, aby w niej się kochali, jej służyli i z nią dysputowali. Jej 
tron  stoi  „w  salonie”.  Słowo  salon  oznacza  jak  wiadomo  społeczeństwo  z  czasów  przed  wielką Rewolucją i śmiało można twierdzić, że ta ostatnia nie byłaby możliwa bez salonu. Społeczeństwo bowiem  z  czasów  przedrewolucyjnych  zginęło  nie  wskutek  swego  zepsucia,  lecz  wskutek  swojej słabości.  Przyczyną  zaś  słabości  był przedewszystkiem  salon,  w  którym,  w  tej  atmosferze  dam przyjemność uchodziła za jedyny cel życia, a w którym wszystko stawało się delikatne i zniewieściałe. 
Tam wszystko służyło zabawie, a wszystko co poważne było wyszydzane. Miłość była zabawką, o, ile możności bez następstw; były jednakże następstwa, to nie powinny przeszkadzać przyjemności dłużej, niż  to  bezwarunkowo  było  konieczne.  Sztuka  i  wiedza  były  zabawą,  ich  właściwym  sensem  było dostarczanie tematu do rozmowy, a uchodziły za doskonałe, gdy przypadały do smaku damom. Takie sromotne życie nie ograniczało się naturalnie tylko do jednego kraju, albo do jednego wieku, było ono prawdopodobnie przed Rewolucją najsilniej rozwinięte, ale panoszyło się do pewnego stopnia i u nas, i wszędzie tam, gdzie przy braku poważnych celów istniał dostatek. Gnuśniejące społeczeństwo gnije, a jedną z najważniejszych oznak zgnilizny jest to, że na miejscu matki występuje dama. 

 

Więcej godną szacunku, jakkolwiek również zgubną jest metoda angiełsko-amerykańska, dlatego tak zwana,  ponieważ  prądy  dążące  do  obdarzenia  głów  kobiecych mózgami  męskimi  znalazły  swoje rozprzestrzenienie najwcześniej u narodów mówiących po angielsku. Gdyby szlachetny zamiar był w stanie  złą  rzecz  uczynić  dobrą,  to  mogłoby  to  stać  się  w  tym  wypadku,  gdyż  przedstawiciele angielskiej  metody  pracując  z  reguły  bezinteresownie  dążą  do  swego  celu  w  tem  podniosłem 
przekonaniu,  że  spełniają  dobry  czyn.  Jest  doprawdy  coś  wzruszającego,  gdy  się  widzi  jak  młode dziewczęta  rezygnują  z  różnego  rodzaju  przyjemności  i marnują  swoje  zdrowie  dla  chimery wykształcenia. Ponieważ feministki są szczerze przekonane, że ich szkodliwa działalność jest bardzo użyteczną, rzucają się przeto na każdego oponującego z dużą zawziętością i w podobnych do mnie widzą wstrętnych obskurantów, których nieuctwo jest jeszcze najmniejszym błędem.  
 
Przypuśćmy  nawet,  że  feministkom  udałoby  się  osiągnąć  ich  cel  i  kobiety  zdobyłyby  dla  siebie wszystkie  gałęzie  męskich  zawodów  i  praw,  to  w  najlepszym wypadku  wynik  ten  nie  przyniósłby korzyści.  Kobiety  bowiem  robiłyby  co  najwyżej  jeszcze  raz  to  samo,  z  czem  mężczyźni  już poprzednio dawali sobie radę. Lecz w ten sposób liczba pracowników uległaby podwojeniu, a wartość pracy  zmniejszeniu.  To  byłoby  już  złem,  ale  stosunkowo  małem  złem  wobec dalszych skutków. Albowiem  spadłaby  przedewszystkiem  znacznie  liczba  urodzin,  ponieważ  zawieranie  małżeństw stałoby  się  rzadsze,    a  w  małżeństwie  rodziłoby się  mało  dzieci.  Obecnie  garnie  się  duża  ilość dziewcząt  do  małżeństwa,  idąc  za  głosem  instynktu  i  szukając  swego  zabezpieczenia.  Jeżeli  będą nakłaniane do zastanowienia się  i jeżeli będą mogły utrzymywać się bez pomocy mężczyzny, to ich dotychczas naiwny egoizm stanie się egoizmem wyrafinowanym i właśnie najmądrzejsze z nich będą stroniły  od  małżeństwa.  Również  umężczyźniona  kobieta  będzie  mniej  pociągała  mężczyznę,  niż naturalna.  Ponieważ  nowa  kobieta  nie jest  w  stanie  rodzić  dużo  dzieci  i  dziecka  nie  chce,  więc rozumie się samo przez się, że małżeństwa będą mieć mało dzieci. Będą to małżeństwa bezdzietne, 
mające  jedno  dziecko,  najwyżej  dwa.  Jeżeli  czasem    przyjdzie  do  większej  ilości  dzieci,  czy  to wskutek życzenia mężczyzny, czy też w inny sposób, to wówczas muszą cierpieć nędzę albo dzieci, albo kobieta, gdyż kobieta będzie zmuszona poświęcić albo dobro dzieci dla zawodu, albo zawód dla dzieci. Pozatem również i jakość dzieci będzie pozostawiać dużo do życzenia, ponieważ potomstwo kobiet pracujących mózgiem nie oznacza się siłą, matki zaś cierpią na brak pokarmu. Krótko mówiąc 
zaludnienie  będzie  szybko  zmniejszać  się  liczebnie  i  zmieniać  charakter,  a  naród  wejdzie  w  okres starości. Ponieważ na pewno nie cala ludzkość będzie brać udział w tem przeobrażeniu się kobiety, wskutek  tego  naród  feministów  musi  ulec  swoim  sąsiadom,  a  jego  szczątki  wejdą  w  skład  innych zdrowych  narodów.  Jeżeli  w narodzie  pewne  tylko  warstwy  przeprowadzą  eksperyment  męskiej kobiety, to skazują się na wymarcie. W każdym razie w takim wypadku można mówić o samobójstwie społeczeństwa, a jeśli kto woli o zdradzie kraju lub stanu. Na szczęście nie potrzeba się obawiać, aby te  posępne  przepowiednie  miały  się  spełnić, ponieważ  rozsądek  objawiający  się  nieświadomie  w popędzie  nie  dopuści  do  zrealizowania  tych  feministycznych  planów,  dopóki  tylko  naród  zachowa 
swoje  siły  żywotne.  Jeżeli  „intelektualiści”  chcą  utrzymać  swój  ród  i  żyć  w  swoim  potomstwie,  to muszą przede wszystkiem baczną zwrócić uwagę na to, aby żony ich były zdrowemi kobietami, a nie damami o typie mózgowym. 

 

Cóż  zatem należy czynić? Najpierw poniechać tego wszystkiego, co  kobiecie przynosi szkodę jako matce.  A  więc  przede wszystkiem  wychowanie  dziewcząt.  Myślano, że budując  wyższe  szkoły żeńskie, w których dziewczęta mają pobierać ogólne wykształcenie, zrobiono coś dobrego. Ostatnio otwarto  nawet  gimnazja  żeńskie,  o  których proboszcz  Hans  Jakób  mówi,  że  są  one  jak  wole: nieużyteczne. Najlepiej byłoby zburzyć wszystkie „wyższe szkoły”. Ich rezultat jest i tak nikły, zło leży jednak w tem, że w nich stają się dziewczęta nerwowe i słabowite. Uczą się tego, co nie jest im potrzebne, a przytem dostają bólów głowy, natomiast nie uczą się rzeczy potrzebnych. Zgroza ogarnia, gdy się słyszy, jak ładuje się do głów daty historyczne, nazwy geograficzne, chemiczne formułki itd., jak przez opracowania absurdalnych tematów ułatwia się rozwój kłamliwości i frazeologji. Publiczne urządzenia muszą być obliczone na skalę przeciętności. Nieprzeciętnie uzdolnione dziewczęta trafiały się zawsze, jest ich jednak niewiele. Tym nie powinno się stawiać przeszkód na drodze, przeciwnie trzeba im. ułatwiać i wszystkie drzwi zostawiać otworem. Dla każdego talentu otwarta droga, ale nie bezużyteczna masowa tresura.  
 
Jeśli  duża  ilość  chłopców  nie  ma  dosyć  wystarczających  kwalifikacyj  do  wykształcenia „humanistycznego”,  to  tem  bardziej  dziewczęta,  które  natura  przeznaczyła do  przedmiotów praktyczno-pożytecznych.  Jeżeli  ograniczy  się  do  tego,  aby  po  skończeniu  szkoły  powszechnej dziewczęta uczyły się tego, co im może w życiu być pożyteczne, jak robót ręcznych, gospodarstwa domowego,  pielęgnacji  dziecka,  wiadomości  z  zakresu  urządzeń  publicznych  państwa,  gminy, kościoła, znajomości pożytecznych, technicznych urządzeń codziennego życia, obrotu pieniężnego i co  tam  jeszcze  może  wchodzić  w  rachubę,  to  będą  one  uczyć  się  tego  z  łatwością  i wiadomości zapamiętywać.  Języków  muszą  się  uczyć,  ale  tak  jak  dziecko  uczy  się  mówić,  nie  systemem „naukowym”.  Nauka  literatury  może  zaspokoić odpowiedni  dobór  lektury.  Niedawno  temu  zrobiła pewna pani dobrą propozycję zaprowadzenia dla dziewcząt jednorocznej służby, t. zn. oddania ich pod 
kierownictwo  na  pewien  czas  do  jakiejś  użytecznej  instytucji.  O  ile  sobie  dobrze  przypominam chodziło tam głównie o pielęgnację chorych. Jednak nie można kłaść na to zbytniego nacisku, gdyż wymaga to specjalnych właściwości, a nie byłoby wskazane, aby zapach szpitalny przesiąkał na całe życie. Główną rzeczą pozostanie jednak zawsze pielęgnacja dziecka. Właściwie każda dziewczyna w 20, a najpóźniej w 25 roku życia powinna mieć w sposób godny własne dziecko. Obecnie niektóre młode matki mają za dużo dzieci, podczas gdy wiele niezamężnych kobiet nie posiada wcale dzieci. Tutaj  powinny  bezdzietne  przyjść  z  pomocą  posiadającym  dzieci  i  ulżyć biednym  matkom,  które często są obarczone ponad siły. Niestety nie mogę tutaj rozwodzić się nad tem, jakby to można było zrobić  i  tak  dawno  przyganiają  mi,  abym patrzył  swego  kopyta.  Dlatego  przerywam  i  powtarzam tylko: strzeżcie kobietę przed intellektualizmem.  

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo dobry tekst ! jak najbardziej aktualny, do tego można dołączyć Orwella i mamy gotowy NOWY WSPANIAŁY ŚWIAT ! Na potwierdzenie dodam zajmuje się od kilku miesięcy starymi fotami poznaje tez historie  tych ludzi, więc tak  rodziny kowali,ślusarzy  w czasach przed WWII i po wojnie matka rodziła 8-12 dzieci   bieda i ubiór jak z filmu Romana Polańskiego "Oliver Twist" z tego np. 6 przeżyło/przetrwało do wieku dorosłego-rozrodczego . W komunie 3-7 dzieci, czasy współczesne 1-2 ze wskazaniem na 1.  

 

 

Wykształcenie tych osób ,które "badałem" to albo kilka klas szkoły podstawowej dla kobiet i faceci podstawówka + "terminy"  w cechach kowali,ślusarzy czy innych fachowców .   Tu dzieci było najwięcej. 

Edytowane przez Voqlsky
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.