Skocz do zawartości

Alimenciara - kobieta, która żyje za Twoje


Rekomendowane odpowiedzi

Witam bracia.

 

Dzisiaj przeglądając neta natrafiłem na ciekawy artykuł o kobietach utrzymujących się za pieniądze facetów. Wydawać by się mogło, że alimenty są przeznaczane wyłącznie na dziecko... Nic bardziej mylnego. Kobieta często pozostając sama z dzieckiem oraz bez pracy zastanawia się jak pozyskać środki na życie, często obmyślając kompletne bzdury w tabelach pokazujących wydatki na dziecko. Zastanawiacie się co tam się znajduje? A no np. potrzebny cholernie dziecku kurs języka suahili czy perfumy dla trzyletniej dziewczynki... Poczytajcie sami.

 

Cytuj

Na temat alimentów w Polsce w każdym kontekście pisze się źle, bo i wszystkie strony medalu ukazują jakiś problem społeczny. To, że ojcowie z premedytacją odmawiają płacenia określonych kwot miesięcznych na własne dziecko i traktują to jako powód do dumy, jest paskudne. Trzeba to otwarcie piętnować i zwalczać. Tak samo ma się sprawa z zasądzaniem przez sąd śmiesznie niskich kwot alimentów, na przykład 300 zł na dziecko, które w praktyce nie wystarczają nawet na opłacenie przedszkola i wyżywienia. Jest i sprawa Funduszu Alimentacyjnego, który przysługuje tylko kobietom, u których dochód na głowę nie przekracza 725 zł. Jeśli samodzielna mama nie "łapie się" na fundusz, prawdopodobnie nie przysługuje jej też zasiłek i 500 plus (chyba że ma więcej niż jedno dziecko). W efekcie musi pracować na więcej niż jeden etat, więc... nie przysługują jej wyżej wymienione udogodnienia.

 

 

No i są jeszcze alimenciary. Kobiety, które powinno się piętnować tak samo, jak mężczyzn uchylających się od płacenia na złość eks lub dlatego, że po prostu nie zależy im na własnych dzieciach. Alimenciary w dużej mierze przyczyniają się do tego, że polscy mężczyźni nie chcą łożyć na dziecko. Bo część z nich naprawdę nie ma takich pieniędzy, a reszta, choć ma, uczy się od nich, że płacić nie trzeba. I koło się zamyka.

 

Kim jest typowa alimenciara? To kobieta, która ma jedno lub więcej dzieci i nie pracuje. Niektóre z nich nigdy nie próbowały same na siebie zarabiać – wcześniej utrzymywał je partner, a one zajmowały się domem i dziećmi lub po prostu "leżały i pachniały". Teraz, gdy doszło już do rozstania z żywicielem rodziny, postanowiły, że to nie zmieni im status quo. Nadal nie chcą szukać pracy, doszkalać się, inwestować we własny rozwój. Wolą siedzieć w domu, spędzając czas na oglądaniu seriali, wylewaniu jadu na eksów w internetowych dyskusjach i wychowywaniu dzieci (ale zwykle dopiero po ich powrocie z przedszkola, bo mało która opiekuje się nimi przez cały dzień). Skąd alimenciary mają środki na to, by żyć w taki sposób? To sprytne, przetestowane już przez wiele poprzedniczek połączenie różnych źródeł dochodu. Alimenciara otrzymuje zasiłek dla samotnych matek, 500 plus oraz alimenty. I to nie byle jakie! 600 – 800 zł, czyli średnia kwota świadczenia na jedno dziecko to dla nich śmiech na sali. Nie, alimenciary otrzymują 1000, 1500, 2000 zł. Nawet jeśli ojciec dziecka zarabia niewiele więcej. Liczą się tu jego możliwości zarobkowe, czyli to, ile by dostawał, gdyby znalazł pracę na miarę swoich umiejętności. Oczywiście w większości przypadków o osiągnięciu takich magicznych dochodów nie ma mowy, mimo chęci. Sformułowanie dotyczące możliwości zarobkowych wywodzi się jeszcze z czasów PRL-u, kiedy praca była obywatelom gwarantowana. Teraz, jak wiemy, nie zawsze jest z tym tak różowo. A alimenciary wymieniają się formularzami, tabelami kosztów utrzymania i sposobami na to, jak wycisnąć z "dawcy" (tak zwykle określają ojca dziecka) jak najwięcej.

 

Kto pada ofiarą alimenciary? Zwykle mężczyzna, który od obowiązku alimentacyjnego wcale nie chce się uchylać, do tego nie kręci też nosem na kontakty z dzieckiem. Czyli całkowite zaprzeczenie "alimendy" – typowego dłużnika alimentacyjnego. Po tej drugiej stronie barykady jest na przykład Tomasz, serwisant rowerowy. Całe życie zarabiał 2500 zł i taką też sumę zarabiał w chwili, gdy będąc w związku z byłą partnerką, utrzymywali się z jego pensji we trójkę. Już po rozwodzie sąd orzekł, że mimo iż zarobki Tomasza się nie zmieniły, to alimenty powinny wynieść 1800 zł, bo "ma możliwości" - jest mechanikiem, choć nigdy tego zawodu nie wykonywał.

 

Mało drastyczny przykład? No to jest jeszcze Adam, początkujący lekarz. Zarabiający obecnie 3800 zł brutto. Jego była partnerka wykazała, że dziecko kosztuje... 11 tysięcy złotych, w związku, z czym sąd zasądził mu 5500 alimentów (tak jak przypadk Tomasza, Adam też "ma możliwości"). Jakby tego było mało, sąd kazał mu też sprzedać mieszkanie na kredyt, by zabezpieczyć byt dziecka.

 

I jeszcze jeden przykład - Krzysztof. Ma zasądzone alimenty na dwoje dzieci na poziomie 8800 zł (wyliczone na podstawie dochodów z czasu, gdy razem z byłą partnerką mieli firmę). W najbliższym czasie ma się odbyć licytacja jego domu, bo dług urósł do 200 000, a mężczyzna stracił firmę i nie ma z czego płacić.

W Polsce przyjmuje się, że dziecko powinno żyć na takim samym poziomie, jak bogatszy z rodziców. Ma to oczywiście sens, ale w praktyce często oznacza, że na tym samym poziomie chce się znaleźć także były partner. A więc jeśli alimenty ma płacić bogatszy mężczyzna lub kobieta (bo pamiętajmy, że alimenciarami mogą być też panowie!), to osoba, pod której opieką znajduje się dziecko, często zawyża koszty utrzymania, by podnieść swoją jakość życia. Średnie i nikogo nierażące polskie alimenty to około 720 zł na dziecko. Według wyliczeń koszt utrzymania małoletniego waha się od 620 do 825 zł. W praktyce jest to wyższa kwota, bo obejmuje też czynsz, rachunki, szkołę, dojazdy, wyżywienie, zajęcia dodatkowe, wizyty lekarskie, farmaceutyki, ubrania, ale do pokrywania tych wydatków zobowiązany jest zarówno ojciec, jak i matka. Oznacza to, że przy alimentach na kwotę 700 zł drugi rodzic powinien wyłożyć kolejne 700. 1400 zł to już kwota, za którą bez większych problemów można utrzymać w Polsce dziecko, które nie cierpi na przewlekłe choroby, nie wymaga stałej specjalistycznej opieki i nie przyjmuje leków. Alimenciary nie poprzestają jednak na czymś takim. W tabelach, które zanoszą do sądu, zawierają takie wydatki, jak zajęcia dodatkowe z języka suahili, perfumy dla trzyletniej dziewczynki, lody na kwotę 5 zł każdego dnia. Koszty nie muszą być udokumentowane, a tylko "uprawdopodobnione". W ten sposób kwota alimentów może poszybować w górę i postawić ojca pod ścianą. A jego byłą partnerkę "ustawić" na najbliższe naście lat, kiedy będzie mogła po prostu leżeć i pachnieć. Bo kto bogatemu zabroni?

 

Do samych alimentów nic nie mam, na mnie również były płacone alimenty i choć małe to należą się one dziecku, cytując przysłowie "jak psu buda". DZIECKU.

 

Źródło: http://kobieta.onet.pl/dziecko/male-dziecko/alimenciara-kobieta-ktora-zyje-z-alimentow-i-500-plus/xlyl03p

 

Edytowane przez Qaikwow
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tutaj komentarz, który mnie zwalił z nóg...

 

"Moja była żona wniosła do związku tylko urodę. Prowadziłem odziedziczoną po ojcu i dziadku firmę. Dziadek za PRL-u był złotnikiem, ojciec w latach dziewięćdziesiątych dołożył do tego salon sukni ślubnych a pod koniec życia wspólnie ze mną także jeden z bardziej wziętych w mieście lokali. Obłożenie wesel i tym podobnych imprez mam na dwa lata do przodu. W między czasie moja była ex, poszła na studia(kosmetyczne), wpadła tam w młode wesołe towarzystwo i urodziła nie moje dziecko. Co udało mi się udowodnić po blisko pięciu latach. W tym czasie zdołaliśmy się rozwieść bo wiedziałem że mnie zdradza, pomimo intercyzy sąd zasądził na jej korzyść spore pieniądze, no i alimenty w wysokości 6,5 tys złotych miesięcznie. Płacilibyście wiedząc że dziecko nie jest wasze? Ja musiałem, bo wiedziałem że i tak komornik wejdzie mi na firmę i zabierze z kosztami i odsetkami. Po niemal pięciu latach kruczków prawnych, postanowień sądu i uników mojej ex udało się przeprowadzić badania genetyczne i potwierdzić że dziecko nie jest moje. W tym czasie moja ex otrzymała ode mnie w sumie 312 tys zł tytułem alimentów i 270tys na zakup mieszkania tytułem wyroku sądowego przy rozwodzie. Nie mam żadnych prawnych możliwości odzyskania tych pieniędzy bo są kieruje się dobrem dziecka. Cóż, wychodzi na to że prostytutki są tańsze i uczciwsze."

  • Like 4
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W kwestii "potencjału zarobkowego dawcy", pozostaje tylko się cieszyć, że sędziny nie są na tyle rozgarnięte, żeby wyprowadzić proste wnioskowanie - nie ma pan wyższego wykształcenia, chodzi boso, zawodu też żadnego a w dodatku dłubie coś tam w garażu dziadka. Krótko - prezentuje pan potencjał zarobkowy Steve'a Jobsa.

 

Ale niestety, cały system zachęca i co więcej - wspiera pasożytnictwo kobiet na pracy mężczyzn. Niezrozumiałe jest ignorowanie tak jawnej niesprawiedliwości i nierówności przez działaczki na rzecz równouprawnienia. Ale rozumiem - najpierw tematy najważniejsze dla tych pań, czyli coś o randze ściągania symboli religijnych przez błyskotliwych działaczy partii filozofa z Biłgoraja, co miało rozwiązać wszelkie problemy społeczne i walczyć chyba z biedą. Członków i działaczy :D

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Qaikwow napisał:

Nie mam żadnych prawnych możliwości odzyskania tych pieniędzy bo sąd kieruje się dobrem dziecka

 

Ale to nie jest jego dziecko. Kobieta go oszukała i dostaje nagrodę 582 tysięcy zł. Jak się nagradza za złe uczynki, to jaki jest tego efekt społeczny?

Za 582 tysiące złotych otrzymał od kobiety:

- zdrady

- nieswoje dziecko

- zszargane nerwy

 

świetny interes !!!

Jego wnioski są słuszne, bo za takie pieniądze miałby 2910 godzinnych wizyt u profesjonalistki za 200 zł :D .

Chylę czoła dla sprytu tej kobiety, ale nie pochwalam. Jednakże każdy orze jak może :)

Edytowane przez PewnySiebie
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

50 minut temu, PewnySiebie napisał:

Jego wnioski są słuszne, bo za takie pieniądze miałby 2910 godzinnych wizyt u profesjonalistki za 200 zł

 

Mógłby w ten sposób zaliczyć około 3k różnych kobiet, ilość zgromadzonego doświadczenia bezcenna.

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę z tym prawem mam do czynienia i powiem wprost, że aż w takie bzdury to nie wierzę. Systemowi daleko od ideału, ale średnio rozgarnięty facet z pełnomocnikiem powinien w miarę sobie poradzić, a na pewno nie dać się tak wydymać. No chyba, że jak to w internecie, jest to historia nieprawdziwa i jednostronna (tak jak ta z przed kilku dni co to jakiejś Pani ZUS zabrał świadczenia bo miała niby za dużą pensję, Pani popłakała się w internecie, a potem okazało się, że kłamie).

 

To trochę jak z opieką nad dziećmi. Wszyscy płaczą jak to jest źle, bo kobiety dostają a oni nie mogą i jakie to są statystyki. Pomyślałem chwilę i policzyłem ile znam osobiście ojców którzy mają zasądzone płacenie alimentów i ilu z nich nie płaci. Wyszło mi że 7-8 na 10 których znam nie płaci. Nie znaczy że z nimi się koleguję, bo uważam że nie płacenie alimentów na własne dziecko to jedno z największych s.urwysyństw jakie można robić i dlatego się z takimi osobami nie koleguję, są to natomiast sytuacje które znam na tyle żeby powiedzieć jak jest. A potem wychodzą statystyki, że 90% opieki nad dziećmi dostają kobiety. Tylko że 80% facetów po rozstaniu wcale nie ma ochoty zajmować się swoimi dziećmi. Powaga. Popatrzcie po ludziach dookoła siebie których znacie.

 

Edytowane przez rewter2
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@rewter2

 

Rozumiem do czego zmierzasz, ale znowu jest to poparte najbliższym towarzystwem, a nie kwestią jakiś danych. Więc możemy mówić co najwyżej o tendencji, a nie zasadzie.

 

Ja dodam ciekawostkę, że ojciec byłego kumpla, który jest specem w swojej branży na całą Europę (obecnie robi w St Petersburgu) miał sprzątaczkę u siebie i niestety ją pukał. Sprzątaczka szybko zaciążyła a ojciec w ramach programu rodzinnego "zamknij japę i nie mów nic żonie" płaci 4 tyś miesięcznie na dziecko (nie jest to nawet 20% jego przychodów). Bez sądów, bez umów. I ona jakoś wie, że jakby poszło "oficjalnie" to dostanie max. 1k w sądzie. Cieszy się, że nie musi pracować od 14 lat bo ma na swoje utrzymanie i dziecka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma co daleko szukać - przykład kabareciarza Wójcika - sąd zasądził mu płacenie na rzecz byłej żony 5k PLN alimentów miesięcznie. Nie nie, nie na dziecko, bo akurat z nią dzieci nie ma, tylko właśnie "na waciki" dla modliszki.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Rnext napisał:

Nie ma co daleko szukać - przykład kabareciarza Wójcika - sąd zasądził mu płacenie na rzecz byłej żony 5k PLN alimentów miesięcznie. Nie nie, nie na dziecko, bo akurat z nią dzieci nie ma, tylko właśnie "na waciki" dla modliszki.

Gdzieś czytałem uzasadnienie wyroku według - drastycznie spadnie jakość życia - to jest żart, a rączki karynie zabrali, pracować się nie chce i tyle.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minutes ago, Mordimer said:

Gdzieś czytałem uzasadnienie wyroku według - drastycznie spadnie jakość życia - to jest żart, a rączki karynie zabrali, pracować się nie chce i tyle.

 

Takie są realia i prawo. A skoro tak jest, to albo trzeba się nie żenić żeby nie mieć takich problemów, albo nie pakować w problemy które skutkują takimi orzeczeniami.

 

I znowu, czyja to wina, sądu który stosuje prawo, Karyny która działa zgodnie z nim czy kabareciarza Wójcika który zachowuje się idiotycznie i ponosi konsekwencje swoich zachowań?

Edytowane przez rewter2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Według prawa małżonek wyłącznie winny rozpadowi małżeństwa może zostać zobowiązany do płacenia alimentów na drugiego małżonka jeśli stopa życiowa tego drugiego się obniżyła. Do pięciu lat bodajże po rozwodzie (mówię z pamięci, to nie moja działka, ale mniej więcej tak).

 

Tak, to jest prawo. Powszechnie obowiązuje, także ciebie, czy ci się to podoba czy nie. Możesz się z nim zapoznać w kodeksie Rodzinnym i Opiekuńczym.

 

Czy słuszne czy nie, tego nie wiem, tak jest od kilkudziesięciu lat. Udawanie że kogoś to nie dotyczy może skończyć się rozczarowaniem, bo dotyczy. Można pójść też do swojego posła (to dla tych co głosowali) i zapytać kiedy to prawo zmienią.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, rewter2 napisał:

Według prawa małżonek wyłącznie winny rozpadowi małżeństwa może zostać zobowiązany do płacenia alimentów na drugiego małżonka jeśli stopa życiowa tego drugiego się obniżyła. Do pięciu lat bodajże po rozwodzie (mówię z pamięci, to nie moja działka, ale mniej więcej tak).

Niestety nie tylko małżonek wyłącznie winny może płacić alimenty na drugiego małżonka.

 

"Kodeks rodzinny i opiekuńczy przewiduje obowiązek alimentacyjny w sytuacji, gdy jeden z byłych małżonków:
- nie został uznany za wyłącznie winnego rozkładu pożycia,
- został uznany za niewinnego rozkładu pożycia,
- został uznany za wyłącznie winnego rozkładu pożycia.

W sytuacji, gdy wyrok rozwodowy zapadł bez orzekania o winie, bądź sąd ustalił winę obojga małżonków, były współmałżonek, który znajduje się w niedostatku, może żądać od drugiego rozwiedzionego małżonka środków utrzymania w zakresie odpowiadającym usprawiedliwionym potrzebom uprawnionego oraz możliwościom zarobkowym i majątkowym zobowiązanego."

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@rewter2 tu właśnie zasadza się problem - jeśli np. ustawodawca, ustanowi prawo, że po przekroczeniu 25 roku życia oddajesz jako obywatel nerkę do banku mrożonych nerek, to ich przymusowe wycinanie będzie zgodne z prawem, czyli legalne. Kiedyś legalna była branka na 25 lat do carskiej armii czy "prawo pierwszej nocy". I co? Wystarczy zatkać komuś usta tym, że takie jest/było prawo?

 

Nie polemizujemy przecież tutaj z zapisami kodeksu, bo ten jak widzisz można kształtować dość swobodnie i wbrew wolności jednostki, niczym interpretację Koranu przez szyickich imamów. Wskazujemy ledwie, na czyją korzyść działają jego zapisy i kto tak naprawdę jest w kleszczach "opresyjnego patriarchatu". 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minutes ago, Rnext said:

I co? Wystarczy zatkać komuś usta tym, że takie jest/było prawo?

Tu wchodzimy już w obszary filozofii prawa, Gustava Radbrucha i tego czy prawo pozytywne jest wyższe od prawa naturalnego. Podobno czasem nie jest, ja niestety jestem jednak proceduralistą więc mi bliższa jest perspektywa, że złe prawo należy uchylać, a nie się do niego niestosować.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, rewter2 napisał:

Tu wchodzimy już w obszary filozofii prawa, Gustava Radbrucha

Nie znam wprawdzie nazwiska, jednak rzeczywistość pokazuje, że nie ma komu uchylać skopanego prawa, bo ci, którzy je stanowią, sami niekoniecznie zamierzają mu podlegać (vide: władza demoralizuje).

Zresztą często w tego typu rozmowach, natychmiast przychodzi mi do głowy porównanie prawa do płotu - "wąż się prześliźnie, tygrys przeskoczy ale bydło zostaje w zagrodzie". 

 

W kwestii: zero formalizacji związków, całkowicie się z Tobą zgadzam i sam propaguję. Dla faceta ślub to de facto pogrzeb, tylko w innej oprawie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie znam takich co nie płacą alimentów. Może po prostu przebywam w takim towarzystwie.

 

Co do wykorzystania moich, przepraszam mojego dziecka pieniędzy - kino, zabawki, lody, jakiś wyjazd to moje dziecko słyszy "niech ci tata kupi". OK, kupię ale wkurza mnie to, że nie mam kontroli nad pieniędzmi które przekazuje dziecku. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.