Skocz do zawartości

Spalanie karmy albo praca z własnymi emocjami, a choroby ciała.


Rekomendowane odpowiedzi

Pracując nad sobą i swoimi emocjami polepszyłem swój standard życia o całe 180 stopni od kiedy w ogóle do tego się zabrałem. Zmiany mogę wyliczać i wyliczać. Co prawda w niektórych obszarach życia zmiany nie są duże, ale zachodzą one stopniowe.

 

Co ciekawe zaobserwowałem, że nie tylko wewnętrzne emocje zaczynam przerabiać, albo spalać karmę jak zwał tak zwał. Pojawiają się problemy ze zdrowiem. Jednak te wszystkie rzeczy są w jednym ciągu takie same jak choroby członków rodziny w linii prostej.

 

Nie miałem jeszcze okazji czytać książki Swami Ramy o której nie raz wspominał @Stulejman Wspaniały w swoich audycjach. W kilku z nich był umówiony przykład tego jak jego uczniowie spalali swoją własną karmę. Jeśli się mylę to proszę mnie poprawić. Jeden z uczniów Swami Ramy miał umrzeć w płomieniach, ale uderzony przez swojego mistrza płonącą gałązką w twarz został oczyszczony, albo też inny jego uczeń miał spaść z urwiska i się zabić, ale tylko się potłukł i nabawił kilku siniaków.

 

Chciałbym bardzo nawiązać rzeczową dyskusję na ten temat :) Bo też dostaję te "siniaki" i wydaje mi się, że jednocześnie moje emocje, które miały mnie kierować podświadomie w stronę jakiegoś dziadostwa zostają przerobione. 

 

Jeśli nie ten dział to proszę o przeniesienie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę że to są tematy, gdzie błądzimy po omacku. Tak naprawdę karma może być jakimś mechanizmem który kiedyś wyjaśnią, może my to tak nazywamy - ale wierzę że istnieje coś w ten deseń. Ale wiara a fakty często się mijają. 

 

Każdy z guru co innego mówi - i nie wiadomo komu ufać.

 

Myślę więc że to ścieżka, gdzie musisz sam wszystko obserwować, analizować, nie mieszać się w żadną ideologię ani wiarę bo to zamyka nas na rzetelne wnioski z doświadczeń. Wątpię też by ktoś Ci jasno opisał co się dzieje w Twoim życiu - raczej nie znajdziesz pewnej, jasnej ścieżki, tylko musisz sam nad tym pracować, analizować. No i dużo czytać, by mieć materiał do porównań ze swoimi przeżyciami.

 

To jest samotna droga - wejdziesz w tłum (religia, sekta, wierzenia itd.) to koniec własnych odkryć i duchowości. Ja tak to widzę.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Osobiście rozważając karmę dochodzę do wniosku, że działa tylko wtedy jeżeli "chce"Nas czegoś nauczyć. Np. złodziej prowadził bandyckie życie ciesząc się swawolą i rozkoszami ale nie zdawał sobie sprawy, że okradając innych krzywdził ich. Kiedyś musi ponieść karmę aby zrozumieć po prostu wyrządzone krzywdy. Stąd to wraca ale nie po to aby karać tylko po to aby nauczyć, doświadczyć z czego musi wyjść nauka. Nic tak nie uczy jak doświadczenie.

 

Stąd jeżeli już wchodzimy na ezoteryczny poziom i zaczynamy prace nad swoją podświadomością (jakkolwiek) oraz dystansujemy się do rzeczywistości szukając czegoś głębiej karma staje się jakby bardziej przyjazna i nie należy się je obawiać. Współdziała z Nami, chce zrozumienia tak jak my. Czasami coś zaboli ale tylko po to aby powstał owoc. W sumie wyjdzie Nam na plus.

 

W każdym razie nie istnieje coś takiego jak jej nieuchronność ale tylko dla ludzi na wyższym "levelu". Ci na niższym i tak nie rozumieją pochłonięci "realnym" światem. Kręcą się jakby ciągle w tym samym wirze nie szukający wyjścia tylko w pętli imaginacji oskarżeń.

 

Karma jest uparta ale przyjazna i nie mściwa.

 

To tylko moja teoria o moje dywagacje na ten temat.

Edytowane przez SennaRot
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawym faktem jest to, że według Łazariewa nasza karma jest ściśle powiązana z naszą rodziną. To tak jak my byśmy byli tymi, którzy mają spłacić karmę, a nasze wszystkie niedomagania biorą się właśnie z czynów rodziców, a dopiero ich zmiana pozwoli na to, że się od tej karmy automatycznie uwolnimy. Często pisze o tym, że rodzic może doprowadzić do śmierci własnego dziecka robiąc to najczęściej nieświadomie.

 

Mnie zastanawia raczej to, że skoro ktoś jest uparty jak beton i żadna rozmowa nie jest w stanie nic zdziałać to czemu mam cierpieć i ponosić konsekwencje za kogoś?

 

Co prawda mam już rzadki kontakt ze swoją rodziną, ale zawsze po nim czuję się wewnętrznie " poharatany " i rozbity emocjonalnie. Może ich podświadoma agresja i zazdrość ukierunkowana na mnie w jakiś sposób wpływa na moją duszę.

 

Edytowane przez Samiec Alfa
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.