Skocz do zawartości

Czy alkoholik i tyran ponosi wyłączną winę? Nie.


Rekomendowane odpowiedzi

Z przyłożenia wzorca kobiecej natury do realiów sprawy o rozwód wniesionej przez kobietę wyszło mi jak poniżej.

 

Rozpatrzmy my typową sytuację męża alkoholika i tyrana i kobiety wnoszącej o rozwód po kilkunastu albo i lepiej latach małżeństwa. Sąd sprawdziwszy, że faktycznie ma do czynienia z alkoholikiem, uwzględniając niebieskie karty, które kobieta mu pozakładała, świadków, których namówiła do zeznań, dowody, jakie mniej czy bardziej podstępnie zdobyła, orzeka o winie męża (co ma dla niego dotkliwe konsekwencje zarówno finansowe, jak i odnośnie kontaktów z dziećmi).

 

Sąd miał rację? Śmiem twierdzić, że nie. Dlaczego? Przeanalizuję sytuację.

 

Mężczyzna jest uzależniony od alkoholu. Używa substancji chemicznej do sprawienia sobie przyjemności i nie potrafi odmówić sobie jej przyjmowania. Według medycyny jest to choroba, w klasyfikacji ICD-10 ma numer F10.2DSM-IV303,90. Jest to choroba niezawiniona, przewlekła, nieuleczalna (można zatrzymać, nie można cofnąć) i śmiertelna. Dlaczego niezawiniona? Bo to, czy ktoś zostanie alkoholikiem, czy nie, zależy od osobniczych predyspozycji. Znane są przypadki uzależnienia od pierwszego spożycia.

 

Kobieta w sądzie na sprawie rozwodowej przedstawia siebie jako ofiarę. Jeśli spytać, dlaczego w takim razie tkwiła w takim związku, odpowie, że "miała nadzieję że on się zmieni", że "z miłości", "bo przysięgała przed ołtarzem", "dla dobra dzieci" itp. A jak jest naprawdę?

 

Żeby to wyjaśnić, trzeba cofnąć się w czasie do okresu, gdy mieliśmy 18-21 lat. To wówczas odkrywaliśmy świat relacji damsko-męskich i zdziwieni stwierdzaliśmy, że kobiety wolą łobuzów, drani, "bezmózgich osiłków", a "porządnych chłopaków" ignorują. Dlaczego tak się dzieje? Czy kobiety faktycznie pociąga chamstwo, bicie innych, przemoc? Nie. Kobiety pociągają silni mężczyźni, nawet jesli są chamscy, nawet, jeśli piją i biją, nawet, jeśli są kryminalistami. I ponownie: dlaczego?

 

To zrobiła natura - tzw. "gadzi mózg" u kobiety pożąda silnego samca, bo silny samiec przyniesie dużego mamuta i da dobre geny, więc jest szansa, że przezyję poród i dziecko też. Oczywiście współczesne kobiety nie myśla o mamutach, ale mechanizm pozostał. Silny samiec budzi pożądanie, drażni, ale i budzi seksualnośc, wyzwala emocje, daje emocjonalny rollercoaster. To dla tej chemii kobieta tkwi w chorym układzie.

 

I teraz pomyślcie: ona robi dokładnie to, co ten alkoholik: używa substancji chemicznej (endorfiny?) do sprawienia sobie przyjemności i nie potrafi odmówić sobie jej przyjmowania, bez względu na konsekwencje. Kosztem wszystkich dookoła. Dlaczego zatem sąd nie widzi tu winy kobiety? Powinna była próbować namówić męża na leczenie, a jeśli to by nic nie dało - odejść. Jeśli pozostała, jest współwinna. Ale sądy są ślepe.

 

Oczywiście to tylko jedna z opcji - inne to tkwienie z powodów ekonomicznych albo mieszkaniowych. Niemniej, osoboście miałem do czynienia z co najmniej dwoma przypadkami, co do których jestem przekonany że opisałem je powyżej, a sąd uznał wyłączną winę mężczyzny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napadnie cię banda naspidowanych dresów, obiją ci gębę i ogólnie ledwo ujdziesz z życiem. Ale do końca życia będziesz jeździł na wózku.

 

Czy to ich wina? Nie. To wina substancji chemicznych które mieli w organiźmie które wyłączyły ich odpowiedzialność. A tak w sumie to trochę twoja wina, bo po ch. wieczorem łaziłeś między blokami na osiedlu.

 

Miłego dnia i życia.

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wkleję dobry cytat:

 

Cytuj

Mam 83 lata i jestem zmęczony.

Pracowałem ciężko od 17 roku życia. Poza czasem, gdy służyłem w armii, pracowałem po 50 godzin tygodniowo, nie idąc na żadne zwolnienie przez prawie 40 lat. Zarabiałem rozsądne pieniądze, mimo że nie odziedziczyłem biznesu czy majątku. Pracowałem na to, gdzie dziś jestem. Patrząc na ekonomię, nie wybrałem emerytury. I jestem zmęczony, bardzo zmęczony.

Jestem zmęczony mówieniem mi, że mam „dzielić się” tym, co posiadam z ludźmi, którzy nie dzielą ze mną mojej etyki pracy.

Jestem zmęczony mówieniem mi, że rząd weźmie pieniądze, które zarobiłem, jeśli będzie konieczne to siłą, i odda ludziom zbyt leniwym, aby je zarobić samemu.

Jestem zmęczony, przekonywaniem mnie, że islam to religia pokoju, kiedy każdego dnia czytam historie muzułmanów, którzy zabijają swe córki i siostry dla ich rodzinnego „honoru”. O muzułmanach, którzy krwawo odpłacają za zniewagi; muzułmanach, którzy zabijają chrześcijan i żydów, ponieważ wierzą inaczej; muzułmanach podpalających szkoły dla dziewcząt; muzułmanach kamieniujących na śmierć ofiary gwałtów za „cudzołóstwo”; muzułmanach dokonujących wycinania części narządów rodnych młodych dziewczynek; wszystko w imię Allaha, Koranu i szariatu.

Jestem zmęczony przekonywaniem mnie, że ze względu na „tolerancję dla innych kultur” mamy pozwalać Arabii Saudyjskiej i innym krajom muzułmańskim fundować za pieniądze z naszego paliwa meczety i szkoły koraniczne głoszące nienawiść w Australii, Nowej Zelandii, Wielkiej Brytanii, Ameryce i Kanadzie, podczas gdy żadne z tych krajów nie pozwala na zbudowanie kościoła, synagogi czy religijnej szkoły w własnych krajach.

Jestem zmęczony nakazywaniem mi obniżania mojego standardu życia, by walczyć z globalnym ociepleniem, o istnieniu którego nikomu dyskutować nie wolno.

Jestem zmęczony pouczaniem mnie, że narkomani są chorzy, a ja muszę im pomóc z tej choroby wyjść płacąc za ich leczenie i szkody, jakie poczynili. Czyżby jakiś wielki narkotyk napadł na nich w ciemnej uliczce, zmusił do wciągnięcia białego proszku nosem, lub przyłożył im nóż do gardła zmuszając, by go zażyli?

Jestem zmęczony słuchaniem słynnych sportowców, gwiazd filmu czy muzyki i polityków wszelkich partii, dowodzących, że ich problemy z prawem były niewinnymi błędami, błędami młodości bądź głupimi błędami, podczas gdy wszyscy wiedzą, że uważają za swój jedyny błąd to, iż dali się przyłapać. Jestem zmęczony ludźmi, którzy domagają się dla siebie szczególnych praw, innych niż dla zwykłych ludzi.

Naprawdę jestem zmęczony ludźmi, którzy nie biorą odpowiedzialności za swoje życie. Jestem zmęczony słuchaniem ich, gdy winią rząd, dyskryminację, czy cokolwiek innego za własne problemy. Jestem również zmęczony obserwowaniem młodych chłopców i dziewcząt, tatuujących się i kolczykujących bez opamiętania, przez co nikt ich później nie chce zatrudnić, a oni sami domagają się zasiłków od państwa.

Tak, jestem cholernie zmęczony. Ale cieszę się również, że mam 83 lata. I nie będę musiał obserwować, jak tym ludziom idzie tworzenie świata. Zał mi tylko moich dzieci i wnuków. Dzięki Bogu, wychodzę stąd, a nie przychodzę.

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@rewter2 to nie jest dobra analogia. Dobra byłaby taka: napadła cię banda naspeedowanych dresów na ulicy Karolakja. Wiesz, że stoją tam codziennie i napadają. Następnego dnia idziesz tam znowu. I kolejnego. I jeszcze następnego. I tak przez piętnaście lat, choć mógłbyś iść inną drogą, powiadomić policję, wziąć 10 przypakowanych kolegów. Nie, idzisz sam, bo chcesz poczuć adrenalinę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie twierdzę, że alkoholik i tyran jest niewinny. Choroba nie wyłącza odpowiedzialności. Ale konstrukt prawny jest taki, że aby stwierdzić wyłączną winę jednej strony, druga strona musi być całkowicie bez winy. Jeśli to w 99% wina jednej strony, a w 1% wina drugiej, to sąd nie powinien orzekac winy wyłącznej. A jeśli kobieta miała możliwość zapobieżenia ciągowi zdarzeń, a nie zrobiła tego, z motywacji takiej, jaką opisałem, to jest współwinna. No inaczej nie wyjdzie. Czym się różnią te zachowania? Tylko rodzajem przyjmowanej substancji. Powinni OBYDWOJE się leczyć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sprawcą pobicia jest ten co bije, sprawcą narażenia na niebezpieczeństwo jest matka Jasia. Bijący powinien ponieść surowszą karę, matka Jasia lżejszą. Ale nie powinna być bezkarna i nie można uznać jej za niewinną. Z winą za rozpad małżeństwa jest analogicznie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli ktoś staje się alkoholikiem - to tylko i wyłącznie za własną sprawą. Oczywiście są różne czynniki, które mogą do tego pchnąć, ale ostateczna decyzja, czy się napijesz czy nie - zależy od Ciebie.

Kwestia silnej woli i własnych zasad.

 

Gdyby niczego nie odpierdolił, to by nie dał kobiecie żadnych kart, którymi później mogłaby przeciwko niemu grać - pomijam tu pomówienia. 
Dlaczego wszyscy dzisiaj chcą dzielić odpowiedzialność za swoje czyny i życie na wszystkich i wszystko?

Wiek wchodzenia w dorosłość coraz bardziej się opóźnia, i czy te osoby które mają coraz więcej czasu na "dojrzewanie" stają się bardziej dojrzalsze? Owszem, są ludzie którzy wykorzystują to w świetny sposób, ale większość staje się nieporadnymi dzieciakami, które nie wiedzą np jak zrobić przelew na poczcie zrobić (ostatni przypadek  z forum). I nie mówię, czy to jest potrzebne, czy nie - technologia dzisiaj pozwala nam uniknąć zabawy w te wszystkie papierki - tylko, że ludzie stają się mniej samodzielni. Niektórym technologia nie pomaga w życiu, tylko ich wyręcza.

Żeby nie było, nie jestem przeciwnikiem milenialsów - sam nim jestem. 

Ja niczego nie zabraniam.

Ja tylko wymagam paru rzeczy.

 

 

3 godziny temu, GluX napisał:

 Jestem również zmęczony obserwowaniem młodych chłopców i dziewcząt, tatuujących się i kolczykujących bez opamiętania, przez co nikt ich później nie chce zatrudnić, a oni sami domagają się zasiłków od państwa.

Ale tatuaże to ty szanuj. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 To krążenie po bardzo grząskim terenie filozofii moralnej i relacji winy a odpowiedzialności za swoje czyny, a kłopot polega na tym że są to konstrukty czysto subiektywne.

Dla przykłady jeżeli jeżeli idąc ciemną uliczką zostanę pobity jedna osoba powie ze to moja wina bo nie powinienem chodzić po ciemnych, uliczkach inna powie ze to moja wina bo nie powinienem nigdzie się zapuszczać bez gazu pieprzowego, jeszcze inna powie ze to moja wina bo nie powinienem chodzić sam i wszystkie te opinie opierają się na jakimś procentowym ryzyku pobicia, tylko ze problem polega na tym ze gdzie ustawimy granice. Jeżeli ryzyko pobicia w jakiś warunkach wynosi 40% i zostanę pobity to jest to moja wina czy jeszcze nie. 

 

 Tak samo z gwałtem czy kobieta która skąpo się ubiera i chodzi sama po klubach jest sama sobie winna (nie zwalniam teraz sprawcy od odpowiedzialności on jest winny w 100%) raczej nikt nie powie ofierze gwałtu ze jest sama sobie winna bo zaryzykowała pomimo np. 34% szans na gwałt. Ja raczej powiedziałbym ze każdy czyn niesie z sobą konsekwencje lecz ustawienie obiektywnej granicy pomiędzy winą a odpowiedzialnością jest niemożliwe. Po prostu ktoś podjął jakąś decyzje i była ona niekorzystna i tyle wstrzymałbym się od oceniania. Ja stosuje pojęcie winy funkcjonalnej czyli tylko dla celów resocjalizacyjnych i korygujących zachowania.

 

 Tak wiec tak jak pisze jest to domena relatywizmu moralnego i subiektywnej granicy pomiędzy winą a odpowiedzialnością ile poglądów moralno etycznych tyle przesunięć tej granicy.

 

Godzinę temu, rewter2 napisał:

Nie ma czegoś takiego jak wina przez zaniechanie

Nieudzielenie pierwszej pomocy  :wacko:

 

15 minut temu, Wrażliwy Egoista napisał:

Oczywiście są różne czynniki, które mogą do tego pchnąć, ale ostateczna decyzja, czy się napijesz czy nie - zależy od Ciebie.

Kwestia silnej woli i własnych zasad.

Determinizm :wacko:  I problem polegający na tym ze większość decyzji podejmuje podświadomość. Co nie oznacza ze ktoś nie powinien zostać poddany osądowi tylko dla tego ze ma jakieś predyspozycje do określonego czynu, ja jestem przeciwnikiem wchodzenia neurobiologi na wokandy sądowe. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minutes ago, Ethereal said:

Nieudzielenie pierwszej pomocy  :wacko:

Owszem, to jest wina w prawie karnym, wynikająca z obowiązków nałożonych ustawą.

 

A my filozofujemy tutaj o prawie cywilnym/rodzinnym i winie za rozpad związku małżeńskiego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

38 minutes ago, Wrażliwy Egoista said:

Jeżeli ktoś staje się alkoholikiem - to tylko i wyłącznie za własną sprawą. Oczywiście są różne czynniki, które mogą do tego pchnąć, ale ostateczna decyzja, czy się napijesz czy nie - zależy od Ciebie.

Kwestia silnej woli i własnych zasad.

No właśnie nie. Są udokumentowane przypadki uzaleznienia od pierwszego kontaktu z alkoholem - kwestia (chyba) genetyczna. Sa ludzie, którzy będa pili co weekend, a potem bez problemu odstawią, są tacy, którzy się uzaleznią bardzo szybko. Sięgając po pierwszy kieliszek, czy pierwsze piwo, człowiek nie jest w stanie przewidzieć, czy się uzależni, czy nie. Zakłada, że nie - bo na picie umiarkowane jest przyzwolenie społeczne. Ale może nie mieć racji. Nie, nie jest to kwestia woli - zaburzenie wyłącza właśnie wolę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Wrażliwy Egoista

 

Ja nie szanuje dokonywania wyborów, które mają głupie konsekwencje w przyszłości (patrz tatuaże na czole). Zawsze w takim momencie mam obraz takiej laski na kasie w lidlu w wieku 30 paru lat z tatuażem na nadgarstku "forever young", i myślę sobie "no k*rwa, bardzo życiowe, głębokie i mądre".

 

I nie mów mi co mam szanować :>

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytuj

Są udokumentowane przypadki uzaleznienia od pierwszego kontaktu z alkoholem - kwestia (chyba) genetyczna.

Tak, zdaję sobie sprawę, że istnieją takie przypadki - ale nie mam zamiaru na podstawie tych przypadków budować sobie zdania nt wszystkich alkoholików. Większość z nich nie uzależniła się od "jednego, niewinnego piweczka" wypitego raz w życiu. Z reguły zaczynają pić regularnie, nawet "co piątek" jak sam piszesz. Ale gdzie jest krytyczne myślenie? Wyłącza nagle wszystkim świadomość? Ktoś nie wie przykładowo, że pije w każdy weekend? Żarty sobie robisz?  Jeżeli ktoś jest na tyle rozgarnięty, to załączy mu się czerwona lampka - ale wiesz co?

Nie załączy się. A dlaczego? 

No bo MNIE to przecież nie spotka! Ja to jestem JA, nie byle kto! A tam pierdoły! Jak to zabawa bez alkoholu??? No trzeba się napić - człowiek mu-si-się-na-pić nie? 

Organizm wysyła wcześniej sygnały iż np. czuje się lekką chęć picia w dzień powszedni (zwykle małą) albo myśli się o piątkowym wieczorze w ciągu tygodnia w sposób "ja to bym się już napił, hehe".

Tylko sprawa wygląda tak, iż większa część społeczeństwa nie jest inteligentna.

Powtórzę Ci to jeszcze raz:

Nie jest inteligentna  - a na pewno nie do tego stopnia do jakiego wszyscy aspirują. Daje sobie manipulować, czy to za pomocą wiary, czy polityki i słów bez pokrycia. Nie wyciąga też wniosków - dlatego wybory wyglądają jak wyglądają i jedni zaraz zapominają o tym co było wcześniej, bo znów lud dostaje nową kiełbasę wyborcza. Większość ludzi jest pozbawiona krytycznego myślenia, posłuszna autorytetom. I tak działa biologia, tak działa społeczeństwo. Tylko czy ja mam się tym teraz przejąć i mam zacząć zbawiać wszystkie owce?

A po co mi to?

 

Zresztą wystarczy wejść na pierwszy lepszy mainstrowy kanał informacyjny, lub facebook'a i poczytać komentarze większości ludzi pod jakimiś trendami, zdjęciami polityków czy wydarzeniami - Ci ludzie nie potrafią stworzyć merytorycznie poprawnej wypowiedzi. Nie wspomnę o dawaniu się wykorzystywać w różnorakich "inicjatywach społecznych" w postaci marszów czy innych protestów, na których nawet nie wiedzą, co znaczą skandowane przez nich hasła.

Nie, i jeszcze raz nie. 

 

@GluX Miałem na myśli bardziej wysublimowane tatuaże, niż te, o których piszesz.

Przykładowo, czerwona róża z elementami darkness, na udzie mojej blond koleżanki o niezłej figurze. Dobrze się komponuje z całością. 

 

Edytowane przez Wrażliwy Egoista
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem co prawda żadnym autorytetem, ale podczytywałem partnerce książki, kiedy studiowała, i nauka jest zgodna: krytycyzm jest wyłączany chemicznie. Powstaje coś, co nazywa się systemem iluzji i zaprzeczeń, racjonalizacjami, plus jeszcze kilka podobnych. Alkohol zmienia myślenie i osobowość oraz wyłącza wolną wolę. To dlatego nie zapali się lampka. Taki człowiek chce ("ma wolę") wypić jeden kieliszek wieczorem, a wypija 10 litrów. Pijąc dwa tygodnie. To samo zresztą z każdym, chemicznym uzależnieniem. I tutaj rola partnera jest ogromna. Jeśli będzie utwierdzać alkoholika w jego postępowaniu, jeśli nie odejdzie, przynajmniej do czasu przejścia jakiejś podstawowej terapii, to ucierpią wszyscy, a zwłaszcza dzieci. Świadomość społeczna w tym zakresie jest niestety bardzo mała. Ludzie myślą, że nie picie to kwestia woli (nieprawda), że to wina alkoholika (ćwierćprawda), nie wiedzą, że najlepsze co można zrobić po nieudanej próbie nakłonienia do leczenia to pozwolić osiągnąć dno, zostawić. Albo się odbije (10%), albo prędzej lub później zapije na śmierć. Tkwienie przy takim człowieku kilkanaście lat to najgorsze co można zrobić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

26 minut temu, Wrażliwy Egoista napisał:

@GluX Miałem na myśli bardziej wysublimowane tatuaże, niż te, o których piszesz. Przykładowo, czerwona róża z elementami darkness, na udzie mojej blond koleżanki o niezłej figurze. Dobrze się komponuje z całością. 

 

 

Potwierdzam, dobrze wygląda :>

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

38 minut temu, Kelner Panic napisał:

Alkohol zmienia myślenie i osobowość oraz wyłącza wolną wolę. To dlatego nie zapali się lampka. Taki człowiek chce ("ma wolę") wypić jeden kieliszek wieczorem, a wypija 10 litrów. Pijąc dwa tygodnie. To samo zresztą z każdym, chemicznym uzależnieniem. 

 

Widzę, że nie do końca dotarło, więc posłuchaj:

Nie przeczę, że już w czasie wystąpienia alkoholizmu człowiek działa świadomie i jest sobą - studiowałem książki dot. psychologii i chemii i parę rzeczy wiem.

Ja mówię tylko i wyłącznie o tym, co się działo przed - co ty z premedytacją pomijasz, bo tak jest Ci po prostu wygodnie, albo burzy to twoje przekonania, więc się nie chcesz zgodzić z tym co piszę. 

Bo zanim alkoholizm rozwinie się na dobre, to organizm daje pewne sygnały wcześniej, które łatwo zinterpretować - jak na przykład sztampowy już przykład myślenia o tym, żeby się napić w ciągu tygodnia. 

I ludzie to świadomie ignorują. Bo jak zapytam kogoś w ankiecie co ile pije, to jeden powie, że co weekend, drugi, że codziennie, a trzeci, że w sumie to raz w miesiącu.  Każdy powinien wiedzieć ile i kiedy pije - i dobrze to wie. Ale wszyscy wolą się bawić niż pomyśleć wcześniej - tak jak te owce w stadzie. 

Kiedy byłem na pewnych pracach za granicą, gdzie alkohol leje się strumieniami, to po 2 tygodniach codziennego picia po 2-3 piwa (takie wakacjo-prace) pomyślałem, że w sumie, to nie jest najlepszy pomysł i robię sobie odwyk na miesiąc. Nie ruszyłem alkoholu w ogóle, choć nie mówię, że nie chciałem się iść napić na imprezę z kumplami do klubu. Po prostu pomyślałem wcześniej, że tak rodzi się alkoholizm, i jak nie potrzebuję, to nie będę pił. Tyle. Proste.

Większość owiec tak nie pomyśli, a potem skupia się jedynie na tym, jak to ciężko, jak to źle, i że w ogóle, alkohol to oni... oni nie wiedzą... bo przecież nigdy nie pili... 

Nigdy to chyba nie myśleli. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.