Skocz do zawartości

Meczyc sie dalej?


Rekomendowane odpowiedzi

Czesc

ponizej moj okrojony zyciorys bo z natury nie lubie prac wlasnych brudow poza domem ale jak desperacja to desperacja...

 

36 lat. Mieszkam za granica 13 lat. Od 12 w dlugim zwiazku (nie malzenstwo). 1 dziecko (8 lat). W tej chwili mieszkam w separacji w innym mieszkaniu. Mam normalna prace wsrod tubylcow na niezlym poziomie.

 

Z tego co mi sie wydaje:

Jako dzieciak wychowany w "dobrym " domu. Niby wszystko normalnie ale ojciec charakter despotyczny i na pewno to w srodku gdzies nosze. Wychowany zawsze bylem na "dobrego chlopca" i inni zawsze chwalili rodzicow za wychowanie. Jak sie tak zastanowie to raczej kojarze strach czesto, i ze wszystko musialo byc w domu jak ojciec chcial i kropka. Dzieci i ryby glosu nie maja.

 

Od liceum/studia mialem chyba 3 lub 4 jakies tam zwiazki ale tak do roku. W sumie nie chcialem sie wiazac za mocno bo nie wiedzialem kogo szukam i lubilem swoja wolnosc. Ale zawsze mialem zasade (do dzisiaj) ze nie zdradzam i tylko 1 babka w danym momencie. Na pewno jestem/bylem mocnym bialym rycerzem i romantykiem i kobiety uwazalem za istoty ktore sa slabe i trzeba je chronic blablabla. Generalnie wiedze na temat zwiazkow damsko meskich a zwlaszcza psychiki kobiet mialem slaba. Konczylem z nimi zwiazki honorowo (chyba ?) i mowilem ze ich juz nie kocham. Z natury jestem osoba ktora lubi rownowage (znak zodiaku waga) i spokoj emocjonalny i zadnych rollercoasterow emocjonalnych. Zawsze tez nie szukam winy u drugiej osoby tylko staram sie spojrzec na sprawe z perspektywy obu stron - ale to chyba moja slabosc czasami - mietkie serce...twarda dupa.

 

Z moja ostatnia babka poznalismy sie 12 lat temu, mialem 25 lat. Z perspektywy czasu widze: zupelnie inne a nawet przeciwne charaktery. Byla zupelnie inna od moich poprzednich dziewczyn. Miala cechy charaktery ktore myslalam ze "a w sumie takie slodkie, przyzwyczaje sie albo jej minie". Bylem zakochany po uszy. Poza tym dla mnie byla  bardzo bardzo atrakcyjna wiec bylem zahipnotyzowany. Ze chce 5 dzieci bo jej zegar biologiczny tyka  powiedziala mi prosto z mostu na 1 spotkaniu. Powiedzialem jej ze ja musze rozkrecic sie w pracy a pozniej zobaczymy. Na prawde czasami tworzylismy fajny duet, podobny wiek, podobny swiatopoglad, chec zycia, podrozowania itp. Ale zawsze ja bylem osoba ktora byla bardziej gotowa do negocjacji a ona do klotni i stawiania warunkow. Ona jest z rozwiedzionej rodziny wec nie wiem dokladnie jakie tam byly akcje. U mnie w domu zawsze byly "narady" rodzinne i obgadywanie kazdej pierdoly wiec zupelnie inny biegun. Poza tym jest onna na pewno ksiezniczka i kiedys mi nawet powiedziala ze ja trzeba krotko trzymac. Ale ja nie wiedzialem co z tym zrobic i jak sie za to wziac i po co :). Przyjechala tu do mnie po paru miesiacach znajomosci. Na poczatku sie uczyla jezyka, pozniej jakies dorywcze prace, opiekunka do dzieci itp ale do tej pory zadnej "normalnej" pracy nie znalazla wiec oczywiscie ja place za wszystko prawie. Temat wczesniej negowalem ale teraz juz jestem okrutnie wkurwiony i zmeczony a zwlaszcza tym ze cala odpowiedzialnosc na mojej glowie. Zawsze jak byla rozmowa (a raczej klotnia) to zawsze bylo: za slabo znam jezyk, nie czuje sie pewna, nie stresuj mnie tym blablabla. Zawsze z nia byly jakies sceny i fochy jak tak sobie przypomne i wybuchy jej zlosci. Znajomosci z Polski mi sie przez to poluzowaly ale mialem mocne rozowe okulary na oczach. Jak jej cos nie pasowalo to wyjezdzala do Polski na dluzszy czas "zeby ode mnie odpoczac".Moze balem sie ze nie znajde znowu tak atrakcyjnej dziewczyny na dluzszy zwiazek? W tym "zakochaniu" kupilismy w PL mieszkanie 50/50 i dzialke (chociaz na umowie notarialnej jest tylko ona bo tak jej ufalem). Co prawda na te rzeczy skladalismy sie niby wspolnie lub z pomoca rodziny ale mysle ze tak okolo 70-60% wkladu jest mojego.

 

Pojawilo sie dziecko. Porod z duzymi komplikacjami, przezyla to traumatycznie. Twierdzi, ze prawie stracila zycie a ja to olewalem i nie sluchalem ze cos jest nie tak i ze to nie bylo normalne. Dopiero jak sytuacja byla podbramkowa zabralem ja do szpitala gdzie jeszcze musiala przejsc 2 zabiegi. Po porodzie depresja poporodowa do roku. Do dnia dzisiejszego slysze ze "ja olalem i prawie stracila zycie przeze mnie". Nie wiem, bycmoze powinienem inaczej wtedy myslec ale bylo jak bylo. Od tego czasu wszystko coraz gorzej. Przy wychowaniu dziecka staralem sie uczestniczyc ale pare rzeczy tez dalem ciala i to oczywiscie moja wina. I tak od tego czasu wszystko moja wina. Ona wiecznie niezadowolona (i jeszcze z natury perfekcjonistka co wkurwia mnie niewspolmiernie). Ona wszystko wiedziala, "ja gowno wiem a zwlaszcza o dzieciach". I tak kurwa przez lata mnie dobijala powoli psychicznie i wspominala porod, ze ja zostawilem i jak dalem pare tych plam przy wychowaniu dziecka. Przekonalem sie ze dziecko jet nr 1 a to co my mielismy to juz nieistotne. Zarlismy sie coraz bardziej i przy dziecku. Ja do umarlego nie chcialem zeby dziecko bylo z rozwiedzionego domu ale chyba nie zrozumialem ze na sile zrobie mu wiekszej krzywdy. Pewnego dnia ona mnie spakowala (tak, z mojego mieszkania za ktore place) i kazala poszukac czegos innego. Mieszkamy osobno od roku. Z dzieckiem sie widuje i nie ma z tym wiekszego problemu. Akcje z nia sa (bardzo rozne) i nadal mnie to emocjonalnie rozpierdala ale przynajmniej nie sa juz przy dziecku. Dziecko juz jakos tez sie w miare przyzwyczailo i ma lepszy humor chociaz wolaloby zebysmy byli razem. Rok mialem depresje ale zaczalem szperac w internecie i trafilem na srodowisko Pick Up Artists i mialem zimny prysznic odnosnie kobiet. Jakbym w morde dostal. zaczalem troche wracac do ludzi, starych znajomych w PL, wychodzic do klubow i jakos sie podnosic. I tak trafilem na Radio Samiec. Kupilem kobietopedie, slucham nagran Marka itp. 

 

Jakies 2 miesiace temu z nia rozmawialem i nie wiem czemu ale pierwszy raz od tylu lat tak jakby ona chciala zmienic do mnie stosunek (mowie jej od 4 lat !). Zaczela rozmawiac z psychologiem raz w tygodniu. Bardzo mnie to zdziwilo ale pomyslalem (penie naiwnie jak zwykle) ze jest jakies swiatelko w tunelu. Powiedziala ze moze pojedziemy razem na jakas wyczieczke we 2 bo tyle lat nie bylismy. Kupilem. Pojechala z dzieckiem do PL na swieta, wrocila i kurwa znow jakies wrzaski i krzyki od razu na lotnisku i w nastepny dzien ostra jazda. Oczywiscie zapalnik jakis bzdurny, powody glebiej.  Wydarlem sie jak zwykle (nie, nie mam juz cierpliwosci po tyru latach) i tak sie skonczylo. Uzbrojony w wiedze z radiosamiec i forum pomyslalem ze moze tym razem jej nie popuszcze. Zadzwonilem i spytalem sie czy nadal chce robic sceny i tak chce cos zmienic. Cos tam zaczela sie tlumaczyc ale spytalem czy mam odwolac wycieczke skoro sie zremy i ze to nie ma sensu jechac. W sluchawce cisza a pozniej powiedziala zebym zrobil jak chce. To powiedzialem ze odwoluje i zakonczylem rozmowe. Od tego czasu kontakt tylko sms (z mojej woli bo nie chce zeby mnie wkurwiala swoim glosem). Chciala rozmawiac nie odbieralem tylko odpisywalem. Napisalem ze wycieczka odwolana (pic na wode). Dzwonila pare dni ale nie chcialem gadac. w koncu po dwoch dniach (!!) napisala ze chce przeprosic i ze dziecko teskni. Powiedzialem zeby przestala mna manipulowac i dziecko wykorzystywac. I zeby na korytarz wystawila reszte moich ciuchow i paszport. Zrobila o (oprocz paszportu). Musialem wejsc i go wziac bez slowa. Po godzinie wyslalem jej smsa ze za 2 dni wyjezdzam z tego kraju, ze chce sie rozstac polubownie, miec dostep do dziecka przez skype, zeby sobie znalazla innego faceta w 6 miesiecy a w 12 miesiecy chce sprzedac nieruchomosc w PL.  12 nieodebranych polaczen z mojej strony, nie chciala pisac na smsy, napisala ze nie moze oddychac. Zlitowalem sie (nie moge byc az tak okrutny bo moje dziecko tam jest, a nuz by zaslabla). Gadalismy, placz, wycie, przepraszala obiecala ze bedzie starala sie zmienic, ze chodzi do psychologa (nie wiedzialem wczesniej) i zebym ja tez sie zmienil. Powiedzialem ok. Ale ze bilet i tak mam kupiony i sie zastanowie. W nastepny dzien sie spotkalismy, placz, blaganie, proszenie. Ja spokojny, nawrzucalem jej troche starych spraw ktore tyle lat we mnie siedzialy. Powiedzialem ok i ze bilet moge przelozyc . Poprosila ze do sierpnia. Zgodzilem sie (pis na wode, biletu nie bylo nigdy). Ona nagle z godziny na godziny odzyskala humor. Nie wiem jak to mozliwe, ja bylbym rozjebany emocjonalnie. W nastepny dzien mi pisala zebym jej wyslal bilet bo nie wierzy ze mam . Powiedzialem ze wysle z pracy i wyslalem (sciagniety z google i obrobiony w paint:) )

 

Jesli jeszcze nie zasneliscie..

Ciekaw jestem waszej perspektywy na moja historie , mysle ze sie czegos dowiem madrego.

 

TheFlorator

 

 

 

 

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Laska się nie zmieni w dwa dni w dwa tygodnie. Trzeba mocno tego chcieć i pracować. Żadna obietnica nic nie da, bo wzorce emocjonalne są silniejsze. Można mieć dobre chęci ale to na nic. 

 

Dobre to co piszesz, że ona kilka godzin i nic, a Ty byś był kilka dni rozjebany emocjonalnie. No, takie są kobiety. 

 

Dziecko chłopiec czy dziewczynka?

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minutes ago, KurtStudent said:

Laska się nie zmieni w dwa dni w dwa tygodnie. Trzeba mocno tego chcieć i pracować. Żadna obietnica nic nie da, bo wzorce emocjonalne są silniejsze. Można mieć dobre chęci ale to na nic. 

 

Dobre to co piszesz, że ona kilka godzin i nic, a Ty byś był kilka dni rozjebany emocjonalnie. No, takie są kobiety. 

 

Dziecko chłopiec czy dziewczynka?

 

 

Chlopak, w sumie moje spelnione marzenie wiec podwojnie mnie to wszystko boli.

To jak sadzisz, pierdolnac to czy nadal czekac lub wspolnie pracoac nad tym?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurde. 

Jeżeli to chłopak i ma osiem lat to priorytetem powinno być sprawienie, przy przebywał z Tobą. W tym wieku, wiele społeczeństw odbierało synów matkom, tak że np. matka nie mogła się już nigdy odezwać nawet do dziecka. Tym bardziej, że w opisanej historii jest to jednak Matka Cierpiąca (chociażby z powodu trudnego porodu). Skojarzyło mi się  od razu : 

 

"Pewna historia nadawania imienia przez ojca jest dla mnie szcze- gólnie interesująca. Dotyczy Beniamina, ostatniego syna Jakuba. Rachela rodzi chłopca, ale po porodzie umiera. Z ostatnim tchnieniem nazywa go Benoni, to znaczy „syn mojej boleści". Jednak Jakub interweniuje i nazywa go Beniamin — „syn prawicy" (Rdz 35,18). Dzięki temu decydującemu posunięciu chłopiec nie otrzymuje tożsamości od matki, a dostaje ją od ojca. Zauważcie, wymagało to aktywnej interwencji mężczyzny; zawsze wymaga.  "

 

To z ksiązki Dzikie Serce - zdecydowanie przeczytaj jeżeli jeszcze nie . Tu jest nawet całość jeżeli nie lubisz papieru :D

 

Nieważne co zrobiłeś z wychowaniem - to był i tak czas Matki. Teraz mały ma 8 lat, ma przy sobie cierpiącą kobietę. Sam sobie nie dałeś z nią rady więc on tym bardziej ! Ma to fundamentalne znaczenie dla jego rozwoju, całego przyszłego życia. O. Tak bym widział priorytety.

 

Jeżeli ona chce pracować nad sobą, to wiele można zrobić. Każda sytuacja jest indywidualna. Z tego co napisałeś, wiele was łączy, całkiem dużo powiedziałbym. 

Możliwe, że jej się np uaktywniły jakieś wzorce z rozwodu jej rodziców. Wiesz jaka tam była historia? Może zobaczysz podobieństwa? To by była wskazówka.

 

Wtedy cała sprawa rozgrywa się na ZZZUUUPEEŁNIE innym poziomie. Totalnia. Wtedy ona dąży do rozpadu tak jak łososie w miejsce tarła. Jak zahipnotyzowana. 

 

Najchętniej zaleciłbym terapie psychodeliczne/hipnodeliczne. Chyba w takich przypadkach są najlepsze. Jedna sesja potrafi zastąpić 10 lat psychoterapii. To różnica jak między kopaniem saperką a koparką. 

 

http://www.maps.org

 

http://www.newyorker.com/magazine/2015/02/09/trip-treatment

 

wklejam dwa linki, też dla tych którzy tu kiedyś trafią.  Do poczytania.

 

Bo zmagacie się z kilkoma problemami. Np. ona po porodzie, całkiem możliwe, że cierpi na PTSD. Jej dziwne zachowanie może wynikać z zaburzeń które kwalifikują się do leczenia. Może mieć to, co goście którzy wracają z pola bitwy (więcej ich ginie po powrocie z własnej ręki niż na polu bitwy!).  Wtedy tego nie przegadasz. Żadnymi gierkami, groźbami ani obietnicami tego się nie zaleczy. Chyba zresztą sam to wiesz :D

 

 

 

Edytowane przez KurtStudent
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

TheFlorator

 

Przypomniała mi się akcja z moją ex. Musiała iść do szpitala(guzki w piczy)zawiozłem ją na oddział,codziennie odwiedzałem,kupowałem soki,owoce,jedzenie,wycierałem wymiociny po operacji,odebrałem ze szpitala.Generalnie się nią opiekowałem,pomimo tego,że nasz "związek" już wtedy wisiał na włosku. Wiesz co na koniec usłyszałem???"Jak byłam w szpitalu,to ty o mnie nie dbałeś i nic cię nie interesowało!!" Przyznam zabolało mnie to...

Także tym jej głupim pierdoleniem się nie przejmuj,to celowa manipulacja i wzbudzanie poczucia winy.

 

Widzisz problem jest taki,że większość kobiet,powiedzmy 80-90%(jeśli nie więcej) nie chce i nigdy nie będzie pracować nad sobą,nad swoim zachowaniem,nad swoimi ułomnościami. Po prostu wychodzą z założenia,że to facet ma się starać,one nie muszą.Facet jest bardziej logiczny i refleksyjny,potrafi wyciągać wnioski. Nikt Ci nie powie pierdolnij to,albo nie. Sam musisz zrozumieć,że to jest walka z wiatrakami,bo gruntowne,wewnętrzne zmiany trwają latami i wymagają chęci i poświęcenia.Jak myślisz,czy Twoja baba jest skłonna poświęcić się dla Ciebie i syna?Czy łatwiej będzie zrzucić winę na Ciebie i odejść do innego?

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ta wypowiedź z pewnością nie będzie chronologiczna, jeżeli chodzi o momenty twojej historii do których będę się odwoływał.

 

Cytuj

W nastepny dzien mi pisala zebym jej wyslal bilet bo nie wierzy ze mam . Powiedzialem ze wysle z pracy i wyslalem (sciagniety z google i obrobiony w paint:) )

Nie rób więcej takich rzeczy - serio. Nie obchodzi mnie czy obrobiłeś ten bilet w paincie czy nie - ale interesuje mnie sam fakt, że postanowiłeś wysłać jej zdjęcie tego biletu. Na wiadomość z jej strony, iż ona "nie wierzy" mogłeś ją po prostu zbyć - wysyłanie biletu jest niejako oznaką tego, że Ci w pewnym sensie zależy, tudzież starasz się coś udowodnić. Błąd według mnie.


 

Cytuj

 

 Mieszkamy osobno od roku. Z dzieckiem sie widuje i nie ma z tym wiekszego problemu. Akcje z nia sa (bardzo rozne) i nadal mnie to emocjonalnie rozpierdala [...] Jakies 2 miesiace temu z nia rozmawialem i nie wiem czemu ale pierwszy raz od tylu lat tak jakby ona chciala zmienic do mnie stosunek (mowie jej od 4 lat !). Zaczela rozmawiac z psychologiem raz w tygodniu. Bardzo mnie to zdziwilo ale pomyslalem (penie naiwnie jak zwykle) ze jest jakies swiatelko w tunelu. Powiedziala ze moze pojedziemy razem na jakas wyczieczke we 2 bo tyle lat nie bylismy. Kupilem.

 

 

 

Uznałbym iż kobieta sobie ewidentnie nie radzi sama ze sobą (zważywszy na jej teraźniejszy stan emocjonalny, oraz to co przeszła) - oraz to, że potrzebuje pewnego rodzaju twardego wsparcia, kogoś kto utrzymał by ją w ryzach. Może dlatego też zmieniła do Ciebie stosunek - może... 

Jednak skoro sama wyszła z propozycją wycieczki - a ty tą wycieczkę kupiłeś (tak to rozumuję czytając ten tekst) - to polecam wzięcie Kobietopedii do ręki, i przypierdolenie sobie nią w głowę - czynność powtarzać aż do skutku.  Ja rozumiem, że chcesz ratować ten związek - nawet w niego inwestując, ale to nie tędy droga, żebyś ty Pannie fundował wycieczki - to nie spowoduje, że ona do Ciebie wróci.

Co więcej, ona tych wycieczek teraz wcale nie potrzebuje.

Jedyne czego potrzebuje to psychologa, stabilizacji oraz porządnego przyciśnięcia za mordę, bo w tym rozchwianym emocjonalnie stanie jest na razie gówno wartą partnerką. I tak jak pisał @giorgio - kobiety wcale nie chcą się zmieniać. Mają zbyt dużo ego - za duże. 

Ona w tych swoich maniakalno-deprysyjnych-histerycznych stanach jest jak tornado. Nie opanujesz tego, nie ma szans. Do tego wcale nie próbujesz odbudować swojego szacunku w jej oczach.

 

Żeby to w ogóle miało wypalić, to:

Laska musi się wziąć za siebie - ale tak na 101% w co szczerze wątpię, i po tym co napisałeś uważam to mało wręcz prawdopodobne - ona całą winę obarczyła już głównie Ciebie i swoje otoczenie. Do tego dochodzi rozwód jej rodziców gdy była jeszcze mała - to też ma tam na nią jakiś wpływ.

To tyle o niej.

 

 

Sytuacja jest patowa bo jest w tym wszystkim jeszcze twój dzieciak, ale wiedz, że dzieciaki nie są najważniejsze. Ważny jesteś również ty.

Co zrobiłbym ja?

Zainwestował w siebie, i postarał się dać małemu jak najwięcej wysoce jakościowo wspólnie spędzonego czasu. 

Laskę w międzyczasie powinieneś całkowicie sobie odpuścić - null, 0 - nic. Dopóki ona sama nie wykaże chęci zmiany, i nie podejmie kroków by stać się "w miarę ustabilizowaną psychicznie", i dopóki nie będą widoczne żadne pozytywne efekty tej zmiany - to ty nie robisz nic. <-przeczytaj sobie to zdanie kilka razy.

Ty powinieneś zając się sobą i dzieckiem - za to jesteś odpowiedzialny, nie za nią. 

Edytowane przez Wrażliwy Egoista
  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@TheFlorator plus jest taki że nie musisz jej przepisywać działki w Polsce żeby ją udobruchać bo już ją ma... nie no żartuje.

 

Gdybyście mieli ślub to doradzałbym rozwód. Szkoda czasu na ratowanie toksycznej relacji. Gdy przeczytasz "Stosunkowo Dobry" Marka to będziesz wiedział że większą krzywdę zrobisz dziecku tkwiąc z niewłaściwą kobietą niż gdybyście mieli się rozstać na dobre. 

 

Jeszcze jedno co nie mieści mi się w głowie. Ona wyrzuciła Cię z Twojego własnego mieszkania? Masz zamiar to tak zostawić?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@KurtStudent

Dziekuje za porade. Jestes psychologiem? Powaznie pytam. 

Na linki patrzylem skrotowo, z tego co widze to sa to terapie z mocnymi lekami/lsd/marycha? Na razie bym sie wstrzymal.

Generalnie, to ja juz jej mowilem tyle lat zeby poszla do psychologa to zawsze jej sie wlaczal agresor, i dopiero teraz mi powiedziala ze zaczela chodzic wiec poki co zostawiam to zeby bieglo swoja koleja rzeczy i zobacze co wyjdzie.

Co do rozwodu jej rodzicow to nie znam szczegolow bo to osobisty temat ale: miala chyba ok 4-6 lat. Nie wiem dokladnie o co poszlo. Ojciec chyba sie wyprowadzil. Matka wini ojca o rozwod (do dzis). Ojca nie widziala 2 lat bo matka nie pozwalala. Pozniej mieszkala tez z wujkiem/ciocia przez jakis czas jak jej mama pojechala pracowac za granice. Twierdzi ze stad ma najlepsze wspomnienia i wzorce jesli chodzi o obraz rodziny. Pozniej znow z mama mieszkala i twierdzi ze w sumie wychowywala sie sama.

Zawsze zreszta byla osoba ktorej nie dalo sie za bardzo nic narzucic lub zmusic bo wlaczal jej sie agresor i buntownik . Tzn tak ja to widze. Wg mnie ewidentny brak osoby ojca w dziecinstwie i brak szacunku dla "instytucji" ojca.

 

Co do mojego syna - w sumie nie doprecyzowalem wczesniej ale to ze go widuje nie znaczy  ze wychowuje. Powiedzialem jej tez ostatnio ze "go stracilem" juz tak na prawde bo i tak ona zawsze musi miec racje w sprawach wychowawczych i wyklucac sie o swoje. To mnie boli chyba ze wszystkiego najbardziej ze mam w tej chwili bardzo maly wplyw na niego i nie moge sie z tym pogodzic. To nie to ze ona jest zla matka ani ja doskonalym ojcem ale ona wyklucza mnie z tego procesu (swiadomie/nieswiadomie?) i wg mnie jakby uwaza ze ojciec nie jest az taki potrzebny do wychowania (nie wiem - tak jak jej matka?). Leb mi peka od myslenia czasami, nie jestem cholera psychologiem.

 

@giorgio

Dzieki. No ty w tym szpitaly byles. U mnie chodzilo o to ze jak ona w domu sie fizycznie sypala (komplikacje poporodowe) to ja to "umniejszalem" i nic z tym nie zrobilem az bylo juz prawie za pozno i dopiero wtedy wyjazd do szpitala. Ten porod to na pewno bylo dla niej jakies traumatyczne przezycie bo wg mnie cos sie jej w mozgu fizycznie pozmienialo . Ale to moja amatorska  teoria.

Co do zmiany wewnetrznej kobiety-teraz juz zdaje sobie spawe z prawdy i statystyk - ale w sumie powiedzialem jej ze dam jej jeszcze szanse. Moze to oznaka mojej slabosci i sentymentu do niej ale jak ci po tylu latach ktos powiedzial ze chce pracowac nad soba to bys to olal?

Zreszta ten porod to piwotalna sprawa (w jej glowie) bo ona zawsze to przywoluje podczas klotni i twierdzila ze nie moze mi tego wybaczyc i dlatego jest tak jak jest miedzy nami. ALE, pierwszy raz od 8 lat mi powiedziala (po mojej akcji z wyjazdem i tp) ze spotyka sie z psychologiem i ze mi to wybaczy tylko potrzebuje czasu jeszcze. Pozyjemy zobaczymy. Powiedzialem jej zeby cokolwiek robila z psychologiem zeby robila dla siebie a nie dla mnie.

Reszta porad-dziekuje. Moze przeczytam jesze raz kobietopedie bo ksiazka bardzo fajna a na pewno wszystkiego nie zapamietalem bo nie mam pamieci do takich rzeczy.

 

@Pyrrus

Dzieki za slowa otuchy :)

Czego to czlowiek nie robi jak jest zahipnotyzowany.

 

Co do wyprowadzki z mieszkania to zaufaj sytuacja juz byla na tyle patowa a klotnie tak maxymalne (fruwaly przedmioty) ze dawno temu powinienem to zrobic zeby dziecko tego piekla nie przechodzilo. Ale ja zawsze mialem w glowie wbite ze nie chce miec dziecka z rozbitego domu (mam jakis cholerny lek przed tym z dziecinstwa) i chcialem na sile to utrzymywac razem. Poza tym mialem ja wywalic na ulice z dzieckiem wlasnym?

 

@Wrażliwy Egoista

Bilet - staralem sie zbyc ale usmiechalem sie pod nosem(wiem blad) bo mialem w glowie jakas dziwna satysfakcje z tego co zrobilem (zemsta jest slodka...). Wczesniej nigdy nie robilem takich akcji/gierek.

Wycieczka - kupilem bo tyle lat jej mowie zebysmy pojechali gdzies wspolnie bez dziecka tylko ona nie chciala ze mna nigdzie jezdzic bo miala do mnie zjebany stosunek. Wiec dlatego nie zastanawialem sie 2 razy. Nie bylismy razem nigdzie od wielu wielu lat. Tak jak widzisz jestem mietki i nie jest mi ona obojetna w sercu chociaz ostatnio duzo sie od niej uwolnilem emocjonalnie/uczuciowo  (na pewno nie do konca, i mysle ze to niemozliwe po tylu latach).

Jej stabilizacja psychiczna - wg mnie to ona nigdy nie byla ustabilizowana psychicznie bo zawsze pamietam jakies akcje. Albo ma taki charakter albo cos z dziecinstwa (moze brak ojca w odpowiednim okresie). Chociaz ojciec jej to nerwowy gosciu.

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

TheFlorator

 

29 minut temu, TheFlorator napisał:

Co do zmiany wewnetrznej kobiety-teraz juz zdaje sobie spawe z prawdy i statystyk - ale w sumie powiedzialem jej ze dam jej jeszcze szanse. Moze to oznaka mojej slabosci i sentymentu do niej ale jak ci po tylu latach ktos powiedzial ze chce pracowac nad soba to bys to olal?

 

Wiesz kiedyś nie,wierzyłbym podobnie jak Ty.Teraz wiem,że  to zwykła gra na czas i jej manipulacja.

Awantury i darcie ryja przez kobietę na swojego faceta jest OZNAKĄ BRAKU SZACUNKU!! Ona Cie nie szanuje jako faceta,w przeciwnym wypadku była by posłuszna jak baranek. Zrozum to,takich tematów jak Twój jest tutaj pełno.We wszystkich historiach schemat jest ten sam.Zawsze.Powtarzam- Z A W S Z E !

 

Brak szacunku-darcie ryja-awantury-popęd seksualny w dół--nowa gałąź-rozwód/rozstanie

Edytowane przez giorgio
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, TheFlorator napisał:

Wiec dlatego nie zastanawialem sie 2 razy. Nie bylismy razem nigdzie od wielu wielu lat. Tak jak widzisz jestem mietki i nie jest mi ona obojetna w sercu chociaz ostatnio duzo sie od niej uwolnilem emocjonalnie/uczuciowo  (na pewno nie do konca, i mysle ze to niemozliwe po tylu latach).

 

Ty nie zastanawiałeś się dwa razy - a ona ma to kompletnie w dupie. Wycieczka za darmo ze znajomym gachem - kto by nie brał? Która z kobiet by nie wzięła?  Jak sam przyznajesz jesteś miękki i ogarnia Cię wielki strach nt tego, że twój dzieciak może mieć "rozbitą rodzinę", przez co w ogóle nie dbasz o szacunek do własnej osoby - stawiasz się gdzieś w tym wszystkim z tyłu. 

I tak pisząc o tym, jakie to miałeś dobre dzieciństwo - a twoja kobieta złe, to zastanawiam się - skąd u Ciebie ten strach i taka wielka potrzeba okazywania emocji w stosunku Ciebie przez laskę. W sensie, czego Ci brakuje, że jesteś głodny na te emocje?

Może poświęcano Ci za mało uwagi w domu? Ewentualnie starałeś się zaspokajać duże wymagania rodziców? A może to przez mocny matrix w twojej głowie, i przekonanie, że tak powinno być?

Bo widzisz, przez cały tekst nt "twojej własnej historii" nie wspomniałeś ani jednym słowem nt swojej pasji, ani hobby. Nie wspomniałeś o niczym, co robiąc daje Ci ogromną frajdę a nawet Cię wyróżnia - i myślę, że w tym też tkwi problem. Niejaki brak pasji i  przez to pełni szczęścia w życiu przelewasz na -  rozchwianą emocjonalnie kobietę (no właśnie, kobietę) - oraz swojego dzieciaka, i tą "pustą część" twojego życia, gdzie powinno być dążenie do wybranych przez siebie celów - ty próbujesz wypełnić szczęściem rodzinnym i miłością.

 

Robisz to źle.

I przez to, że sam do końca nie jesteś świadom własnej osoby (o czym świadczy brak pasji i emocjonalnie uleganie lasce przeplatające się z brakiem szacunku do własnej osoby), na napytanie "Czy jest jeszcze szansa?"  istnieje tylko jedna odpowiedź:

- Nie. Na ten moment nie, nie istnieje taka możliwość.

To tak jakbyś próbował uratować rozbitka na morzu, pakując go do swojej dziurawej szalupy. Oboje pójdziecie na dno, tyle, że cały proces opóźnicie - a w trakcie topienia się, jedno będzie wdrapywało się na drugie wrzeszcząc, byle tylko nie utonąć.   

Powinieneś wziąć się za siebie. Tylko stawiając na siebie, można coś zmienić w swoim życiu.

 

Choć nie jestem pewien czy taka odpowiedź Cię satysfakcjonuje - wszakże we wszystkich swoich tekstach bazujesz na emocjach i wychowaniu w stosunku do kobiet - a powinieneś  na wyrachowaniu. Gdybyś był kimś z twardym kręgosłupem, pasją, szacunkiem do siebie samego (pomijam pieniądze bo już jakieś tam jesteś w stanie zarobić), to ten temat by nie istniał. Nikt głupiej, rozchwianej emocjonalnej laski nie ustawi do pionu lepiej niż twardy samiec.

 

Ogólnie cały temat to jakieś nieporozumienie - wyjaśniłem Ci już dlaczego, i mam nadzieję, że zdasz sobie z tego sprawę.

Tego Ci życzę

amen 

 

 

Edytowane przez Wrażliwy Egoista
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@TheFlorator Otrzymałeś mądre rady.

Ze swojej strony, w ramach podsumowania bo prochu tu już nie wymyślę, wypunktowałbym to tak:

 

1. Masz 36 lat i to jest ostatni moment aby się ogarnąć. Wyobraź sobie, że przeciągasz to jeszcze 10 lat - syn ma 18 , ty 46 czyli zaraz 50 i gwarantuję ci, że będziesz w tym samym miejscu swojego związku jeśli nie gorszym, a na pewno to ty będziesz bardziej rozjebany emocjonalnie.

 

2. Chcesz ratować syna a nie siebie, potwierdzam, że to błąd "punktu odniesienia" . Nie wiesz czy za ładnych parę lat syn, patrząc na to wszystko nie oleje Cię a ty zostaniesz w podwójnym poczuciu porażki - małżeńskiej i ojcowskiej. Dobrze jest to przemyśleć.

 

3. Laskę powinieneś spisać na straty . Po takich akcjach co tu wypisujesz - darcia mordy, wrzasków, i pogorszeniu się Twojego zdrowia - nie ma innej drogi, trzeba ratować siebie.

 

4. To ona wyznacza ramę a raczej jej brak bo Twoja już dawno się roztrzaskała. Sęk w tym, że po latach ciężko byłoby przywrócić granice, osobiście uważam, że to praktycznie niemożliwe, a jeśli już to bardzo czasochłonne i długotrwałe.

 

5. Absolutną rację ma @giorgio, co z resztą jest tu pisane na forum co chwila - kobiety się nie zmieniają. Znasz jakąś, które deklarowała, że nie będzie czegoś robić i była w tym konsekwentna?? Ja nie znam ani jednej.  Żeby była konsekwentna musisz wziąć w ryzy albo postraszyć, ze nie dasz pieniążków - wtedy to działa. A tak sama z siebie ? Nie ma mowy. 2 dni dobrze a potem znowu karuzela.  Poza tym jak ona ma się w dwa dni zmienić, jak ludzie nad zmianami swoich zachowań i nawyków pracują latami??? Obejrzyj jedną z audycji Marka na ten temat.

 

6. Przywróć sobie podstawy godności i szacunku do samego siebie. To na początek. 

Edytowane przez overkill
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, TheFlorator napisał:

@KurtStudent

Dziekuje za porade. Jestes psychologiem? Powaznie pytam. 

Na linki patrzylem skrotowo, z tego co widze to sa to terapie z mocnymi lekami/lsd/marycha? Na razie bym sie wstrzymal.

 

Nie jestem psychologiem, ale na mojej specjalizacji miałem sporo zajęć z psychologii. Zainteresowałem się mocno tym tematem.

 

Jeżeli chodzi o te "dziwne terapie" to długo obserwowałem temat. Zresztą pierwszy raz usłyszałem o nich na wykładach z psychologii. Ich też dotyczył mój pierwszy egzamin z psychologii. 

Warto uświadomić sobie taką możliwość. Jak wiadomo , w pewnym wieku człowiek już tak łatwo się nie zmienia. Łagodnie mówiąc. 

 

Tymczasem w ramach owych terapii, osoby w wieku 60-kilku lat totalnie odmieniały swoje życie! W latach 50 , gdy jeszcze nikt nie słyszał o LSD producent tego środka rozesłał go do psychiatrów by sprawdzili do czego się może przydać. W latach 50 w Czechosłowacji miało miejsce kilkadziesiąt tysięcy sesji LSD. Mówię teraz o normalnych państwowych badaniach, w kontrolowanych warunkach. Nawet słynny aktor Cary Grant przeszedł taką terpię. Bardzo żałował, że stało się to tak późno. Tu link, już luźniejszy:

https://www.vice.com/en_us/article/cary-grant-lsd-old-hollywood-289

W mojej ocenie, są to środki o wiele bezpieczniejsze niż np popularne jeszcze niedawno leki antydepresyjne, które miały szereg poważnych skutków ubocznych nie mówiąc o uzależnieniu. Problemem byłoby zorganizowanie takiej terapii, podaję to bardziej jako coś o czym warto wiedzieć, ciekawostkę. W pewnych okolicznościach przydatną. 

 

Bracia napisali sporo mądrych rzeczy. Pomijając ew. problemy po porodzie - to tak czy inaczej część problemów jest spowodowana jej dzieciństwem tj wzorcami. Możecie spróbować ustawień hellingerowskich. To bardzo dziwna metoda, ale niektórym bardzo pomogła. Zawsze  będziecie mieli fajne wakacje : 

http://nelumboinstitutepl.weebly.com

Z tym zmienianiem się kobiet:

 

3 godziny temu, overkill napisał:

@TheFlorator

5. Absolutną rację ma @giorgio, co z resztą jest tu pisane na forum co chwila - kobiety się nie zmieniają. Znasz jakąś, które deklarowała, że nie będzie czegoś robić i była w tym konsekwentna?? Ja nie znam ani jednej.  Żeby była konsekwentna musisz wziąć w ryzy albo postraszyć, ze nie dasz pieniążków - wtedy to działa. A tak sama z siebie ? Nie ma mowy. 2 dni dobrze a potem znowu karuzela.  Poza tym jak ona ma się w dwa dni zmienić, jak ludzie nad zmianami swoich zachowań i nawyków pracują latami??? Obejrzyj jedną z audycji Marka na ten temat.

 

 

Jestem ( T E O R E T Y C Z N I E  wysoki sądzie ;D ) ciekawy, czy można by skonstruować odpowiednie warunki, takie pralnie mózgu dla kobiety. Coś jak mają marines w pierwszym miesiącu. Mało snu, łamanie woli , deprywacja, zimna woda itd. Tak by dało się przemodelować kobiecie umysł w warunkach osłabienia mechanizmów obronnych. Wyobrażam sobie taką "szkołę dla kobiet". Wychodziłaby uległa , miła żona kochająca swojego misia, wspierająca go jak najsłodsza azjatka. Byłby to rodzaj jakiegoś klasztoru gdzie trenowało się kung fu skrzyżowanego z treningiem BDSM. Może delikatne elektrowstrząsy. Może tak będzie wyglądał wspaniały Świat Przyszłości :D

 

Edytowane przez KurtStudent
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podobne jazdy robiła moja samica. Po nieudanych próbach za granicą wysyłałem ją z powrotem do matki. 

Po urodzeniu dziecka też niby miała jakieś powikłania, ale ponowne wizyty w szpitalu niczego nie wykazały (czy aby na pewno były to jakies poważne powikłania? Przyjrzałeś się temu dokładniej?). A za sam fakt bycia przy porodzie usłyszałem podczas finalnych kłótni przed rozwodem, że mnie nie było w szpitalu. 

Po niecałym roku było obwinianie wszystkiego i wszystkich dookoła.

Ogólnie kupa lat i pieniędzy zmarnowana za białorycerstwo. 

KOŃCZ TO BRACIE, WSTYDU OSZCZĘDŹ.

 

POWODZENIA ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, TheFlorator napisał:

Tak z ciekawosci, jest z was ktos w jakims dluzszym , "normalnym" zwiazku z kobieta a jesli tak to jak tego dokonal/dokonuje ?

Jestem. Jakoś tak się to ciągnie...

 

 

Chcesz ze swoją żyć? Możesz spróbować.

Pogadaj ze to dla dobra dziecka, odetnijcie się od przeszłości, przeszłość nie istnieje, zacznijcie "nowe życie". Absolutnie żadnego wyciągania "starych brudów"

Nie pozwalaj na próby kłótni, gdy zaczyna wychodzisz z mieszkania (musisz mieć jakiś dodatkowy "kąt do spania"). Sam również jej nie prowokuj.

Macie jakąś wycieczkę, gdy coś zacznie na niej to ostrzegasz że wracasz, gdy nie poskutkuje to wracasz sam.

 Jak u Was ze "sprawami łóżkowymi"?

Edytowane przez Brat Jan
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Brat Jan napisał:

(musisz mieć jakiś dodatkowy "kąt do spania")

Tu fajną opcją jest właśnie swoje hobby, pasja - majsterkowanie przy aucie w garażu, siłownia, czy jakakolwiek odskocznia. Dzięki temu człowiekowi lepiej się żyje samemu ze sobą. ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@silacz

masz racje, na silowni i basenie pojawilem sie od marca tego roku i duzo mi to dalo. nie jest to moja pasja ale duzo lepiej sie czuje (zwlaszcza fizycznie) chodzac tam, wiec bede kontynuowal.

Generalnie, musze przeczytac jeszcze raz  (a moze pare razy) te wszystkie komentarze, zrozumiec, wyciagnac wnioski i zaczac to sobie wbijac do glowy.

 

Jeszcze raz wszystkim dziekuje za komentarze i wasze punkty widzenia.

 

@Wrażliwy Egoista @KurtStudent @overkill

 

dzieki za ostre ale konkretne komentarze. zwlaszcza to o braku mojej pasji i probowaniu tego zastapic zwiazkiem/kobieta. w zyciu bym o tym nie pomyslal i cholera teraz zaczyna mnie to meczyc.

Musze to wszystko przetrawic.

 

A mial moj mozg odpoczac.... :)

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie się wydawało, że od 20 lat jestem w miarę szczęśliwym związku, ale jak postanowiłem, świętą w moim odczuciu kobietę, sprawdzić to okazało się, że puka się z naszym (jej) kolegą.

Nic normalnie nie dawała po sobie poznać, może nawet była milsza, bardziej uległa. Tak knuła, że zaangażowała sporo osób w swoje oszustwa, i to potencjalnie mi bliskich (znajome). Ktoś mało wyczulony, ufny, bezkrytyczny, zakochany, za cholerę nie pozna, że coś jest nie tak.

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

24 minuty temu, Bojkot napisał:

Mnie się wydawało, że od 20 lat jestem w miarę szczęśliwym związku, ale jak postanowiłem, świętą w moim odczuciu kobietę, sprawdzić to okazało się, że puka się z naszym (jej) kolegą.

Nic normalnie nie dawała po sobie poznać, może nawet była milsza, bardziej uległa. Tak knuła, że zaangażowała sporo osób w swoje oszustwa, i to potencjalnie mi bliskich (znajome). Ktoś mało wyczulony, ufny, bezkrytyczny, zakochany, za cholerę nie pozna, że coś jest nie tak.

 

Powiesz, jak ją sprawdziłeś i jak to wyszło? 

 

41 minut temu, TheFlorator napisał:

@silacz

masz racje, na silowni i basenie pojawilem sie od marca tego roku i duzo mi to dalo. nie jest to moja pasja ale duzo lepiej sie czuje (zwlaszcza fizycznie) chodzac tam, wiec bede kontynuowal.

Znajdź swój konkretny cel i dąż do niego sumiennie. Będzie Ci lepiej, sam to widzisz i zobaczysz jeszcze większą różnicę.

Później pochwal się, co zadecydujesz i co zrobisz. Powodzenia! :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Siłacz

Nająłem detektywów, gdy wyjeżdżałem na jakiś czas. Mieli z nią niezłą zagwozdkę, tak się kryła. Kosztowało mnie to kupę kasy.

Koleżanka wpadła zaopiekować się dziećmi, a ona wyszła się zabawić. Spędziła u niego noc.

Czułem, że coś się świeci już od jakiegoś czasu, ale bez dowodów, nie było sensu zaczynać gadki, bo wszystkiego by się wyparła (później potwierdziła, że w życiu by się niepałanie), a mnie by zjebała za brak zaufania i ciche dni by były. Po paru dniach, znów by była miła i chętniej dawała dupy, żeby znów mózg mi zamroczyć.

Przez około miesiąc nic jej nie mówiłem, dzieciom porobiłem testy DNA (przez to też mam wkurw na nią do tej pory, że musiałem to zrobić, na szczęście są moje), spisałem notarialnie testament, w którym ją wydziedziczam i pozbawiam nawet zachówku, wszytko przepisałem na dzieci. Wiem, że spotykała się z nim po moim powrocie, choć wydaje się, że już nie na seks, bo czuła zmianę w moim zachowaniu. Grała wybornie, normalnie nie miałbym podstaw niczego podejrzewać ani do czego się przyczepić. Przypadkiem nie wylogowałem się ze skrzynki e-mail i znalazła moją korespondencję z detektywami.

Nawet w takim momencie, próbowała mnie zaatakować i wbić w poczucie winy, bo myślała, że dopiero zamierzam ich nająć.

Oświadczyłem jej, że nająłem detektywów ponieważ czułem, że mnie zdradza. Była pewna siebie do końca. "Taak? A z kim niby jeśli można wiedzieć cię zdradzam?". Wymieniłem nazwisko. Dopiero wtedy zbladła, i popadła w histeryczny płacz. Zapytałem, czy ja się wyprowadzam, czy ona. Ona na to, że nigdy nie zamierzała mnie opuścić i nie chce żebym się wyprowadził, bo mnie KOCHA! Oż kurwa nigdy nie podniosłem na nią ręki, ale wtedy myślałem, że jej przypierdolę.

Zawinąłem z sejfu całą kasę i pojechałem na lotnisko. Ale się kurwa okazało, że nie ma do rana już żadnych lotów. Ostatecznie poszedłem w miasto się nachlać i coś wyruchać. Chyba cudem policja mnie nie zwinęła, albo ktoś nie zakatował, bo następnego dnia obudziłem się z podrapanym pyskiem i i kłykciami (nie muszę dodawać, że nic nie pamiętam z tej nocy). A gdzie się obudziłem? W łózko obok moje żony. Normalny dzień świra.

Nie chciała odejść, dojebałem jej ostre warunki, zaakceptowała wszytko. Wie, że jestem z nią tylko dla dzieci. Parę razy, od tego momentu, mnie testowała, dostała ostre zjeby.

Dzieci myślę, że coś czuły (pogorszenie ocen i zachowania), ale teraz wróciły do normy, i, na tą chwilę, uważam że dobrze zrobiłem, że nie odszedłem, to zawsze mogę zrobić, wrócić jest trudniej.

 

 

 

 

 

 

 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słuchaj kolego...

Dam ci radę która może się okazać nic nie warta bo do ślubu (już) mi daleko i dzieci nie mam. Oczywiście nie odnoś się do niej jakby to biblia była. Mówię Ci to jako facet wolny- świadomie zarządzający już swoim życiem.

 

Z kobietami jest taki problem ze one często (zawsze) grają lub odgrywają pewne role po to żeby coś ugrać, żeby jakoś to było. Wiem ze to co teraz powiem u większości społeczeństwa wywołuje oburzenie ale patrząc na życie, na sukces jaki można osiągnąć, na szczęście które można zdobyć, na to jak się w życiu można ustawić to niestety ale nie warto w kobiety inwestować czy zastanawiać się w ogóle nad sprawami z nimi związanymi. 

Wiadomo, mi się łatwo mówi bo nie mam dzieci a trzeba na to zwrócić uwagę.

 

Tylko ja już się tyle tutaj naczytałem, tyle w życiu nasłuchałem... Nie raz było tak ze gdy tylko słucham o problemach z babami to na zawołanie powiem Ci którą audycje można sobie puścić aby problem rozwiązać. 

 

Tutaj tez nie chodzi ze ja kobiet nie lubię, ale po tym wszystkim czego się nauczysz dochodzisz do momentu gdy na każdy problem z babami machniesz ręka "bo na chuj".  Także jeżeli masz jakieś dylematy...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 7.05.2017 o 00:55, KurtStudent napisał:

 

"Pewna historia nadawania imienia przez ojca jest dla mnie szcze- gólnie interesująca. Dotyczy Beniamina, ostatniego syna Jakuba. Rachela rodzi chłopca, ale po porodzie umiera. Z ostatnim tchnieniem nazywa go Benoni, to znaczy „syn mojej boleści". Jednak Jakub interweniuje i nazywa go Beniamin — „syn prawicy" (Rdz 35,18). Dzięki temu decydującemu posunięciu chłopiec nie otrzymuje tożsamości od matki, a dostaje ją od ojca. Zauważcie, wymagało to aktywnej interwencji mężczyzny; zawsze wymaga.  "

 

To z ksiązki Dzikie Serce - zdecydowanie przeczytaj jeżeli jeszcze nie . Tu jest nawet całość jeżeli nie lubisz papieru :D

Dzikie serce to książka skierowana do chrześcijan. Ja czytałem niedawno i jest szansa, ze przeinaczyłam pare rozdziałów. Dla mnie jest tam kilka niebezpiecznych fragmentów, np. cała rozprawa o "ratowaniu pięknej". Tego typu rozdziały jakiś czas temu tylko umocniły mnie w bialorycerstwie, wiec radzę uważać. Niestety nie mam książki teraz pod ręka wiec więcej fragmentów nie przypomnę, ale chociaż dobra i generalnie niegłupia to trzeba uważać.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Samiec92  100% racji. Jest tam  o ratowaniu pięknej i to pachnie białorycestwem ostro. Ale książka generalnie w mojej ocenie bardzo cenna, i na pewno krok w dobrą stronę. Może nie gdy chodzi o relacje z kobietami. Może z kobietami chrześcijankami, takimi tru z jakimi autor miał do czynienia. Tak jak pisał o swojej żonie, która też miała jakieś tam akcje to jednak było tak że razem się modlili i ta żona tak wynika z jego opisu bardzo walczyła. Chyba , tak teraz myślę, chyba nie chodzi o ratowanie księżniczki która nie chce być uratowana.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.