Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Dobry wieczór. Chciałam zapytać o radę mężczyzn i panie :) Otóż nie potrafię wyrwać się z pewnego schematu i układu ról w związku.

Zawsze mi w mężczyznach imponowała siła, ambicje, samodyscyplina (jeśli się u mężczyzny pojawia to jest dla mnie niezwykle atrakcyjny), wytrzymałość itd. Wiem, że mężczyzna nie jest robotem tylko człowiekiem i ma prawo do słabości czy gorszego stanu psychicznego, ale ja mam pecha trafiać na ekstremalne przypadki słabych mężczyzn. Na początku wszystko wygląda bez zarzutu albo wręcz cudownie, a potem się okazuje, że:

 

a) facet płacze więcej niż ja, z byle powodu głos zaczyna się trząść, łzy i gluty lecieć

b ) okazuje się że ma jakiś poważny, destrukcyjny nałóg, który wcześniej ukrywał albo problem który powoduje dużo syfu

c) okazuje się osobą która wiecznie szuka wymówek, usprawiedliwień, regularnie przegrywa z lenistwem lub żądzami

d) okazuje się kruchym, małym chłopcem który potrzebuje czułości i atencji aż do przesady, to znaczy na każdym kroku i w takim stopniu, że gdyby laska wam tak robiła, to byście powiedzieli że opętana przylepa, maruda i jęczydupa. Jeśli nie powiem "kocham Cię" na każde 5 minut mojego życia, źle. Jeśli ośmielam się zajmować się życiem codziennym, czyli jedzeniem czy spaniem i nie napiszę to też źle.

 

I niestety dochodzi do tego, że taka osoba przelewa na mnie swoje frustracje i problemy i zaczynam zawalać swoje sprawy, zdrowie, obowiązki, psychikę bo dźwigam cudze problemy i załatwiam cudze rzeczy. Z powodu mojego poprzedniego faceta dostałam ekstremalnej anemii i skończyłam na kozetce u psychiatry, bo do tego stopnia zaniedbałam siebie, "ratując" jego. Kolejny zmyślił sobie dwa nowotwory i szantażował mnie próbą samobójczą (i konsekwentnie kłamał), tuż przed ważnymi egzaminami. Oboje płaczliwi i wrażliwi jak jajka. Okej, pomagam osobie na której mi zależy i odczuwam smutek kiedy ta osoba go odczuwa. Ale taki facet przestaje mi się kojarzyć z obiektem seksualnym i zaczynam czuć do niego instynkt macierzyński, libido spada mi tak drastycznie że robię to tylko żeby im nie było przykro. Przestaję się też z takim czuć jak przy samcu. Ewentualnie sama staję się mniej wrażliwa na różne rzeczy i nadrabiam spokojem za ich zachowania (albo staram się trzymać pozory). To niby tylko seks, ale jestem nieszczęśliwa w takim czymś i nie wiem jak sprawić by moje stosunki z mężczyznami zaczęły być zdrowe i przestały mnie dołować.

 

To nie tak, że nie chcę wspierać mężczyzny. Chciałabym w nagrodę za stresy w pracy i bycie dzielnym przynieść facetowi piwo przed TV, podać ulubione danie, wyściskać i zrobić masaż pleców, ale tak, by dalej kojarzył mi się z samcem.

 

Liczę się z tym, że sama muszę być nienormalna skoro takie sytuacje mi się zdarzają, ale jestem zdezorientowana i nie wiem jak postępować. Czy to możliwe żeby kobieta wyssała z faceta testosteron chociaż jest dla niego miła? Czy po prostu powinnam być bardziej uważna zanim się zakocham? Jak wspierać męskość, tak żeby nie zrobić z własnego faceta miękkiej fajki?

Nie oczekuję współczucia ani pocieszania, proszę jednak byście nie zakładali z góry, że WSZYSTKO jest moją winą. Nie chcę też się chwalić że jestem supermenką, bo nie jestem.

 

I wyprzedzam ewentualne pytania o moją osobę: Nie jestem brzydka i zakompleksiona ani zdesperowana. Nie jestem też wredna, raczej wesoła i niekonfliktowa. Nie zdradzałam, chociaż byłam mocno sfrustrowana. Coś innego musi być problemem :( 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odniosę się tylko do fragmentu Twojego wpisu. Nie kochaj się z kimś jak po tym czujesz, że jesteś "nieszczęsliwa". To nie sport,jak po dwóch treningach idzie mi gorzej to muszę więcej z siebie dać. Moim zdaniem robi to krzywdę każdemu z was. On nie ma pojęcia jak jest naprawdę między wami ,a Ty robisz coś wbrew sobie i masz wyrzuty sumienia. A potem bedziesz mieć żal -tyle z siebie dałam a on nie docenia, nieche tego czy tamtego zrobić... . Może Cię to drogo kosztować.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ile masz lat? Jakiego typu to były związki?

 

Bardzo ogólnie. Podświadomie wybierasz takie relacje. To efekt Twojej głęboko zakorzenionego i ukrytego ale jednak niskiego poczucia własnej wartości. Atrakcyjność fizyczna nie ma tutaj nic do rzeczy.

Nie robisz nic za darmo. Dowartościowujesz sama siebie tkwiąc w takich patologiach ( o ile to prawda) i licząc na to, że Twoje "starania" zostaną docenione.

 

Nie jesteś ani wspaniałomyślna ani fajna ani dobra ani nie wiadomo jeszcze jaka, tak jak chciałaś siebie przedstawić. Sama niszczysz siebie tkwiąc w takich związkach. Ale to Twoja wina, Ty to wybierasz chociaż nie do końca świadomie. Nie rozumiesz tych procesów. Emocje je napędzają. To nie tak, że Oni są tacy słabi bo rządzą i manipulują Tobą poprzez emocje i szantaże. To silne emocje, nie muszą być pozytywne. Ty chcesz tego podświadomie, mimo, że masz jakieś przebłyski, że coś nie gra.

 

Edytowane przez SennaRot
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rusałko, w życiu i kosmosie obowiązuje jedna do bólu prosta zasada - podobne przyciąga podobne. Niech punktem wyjścia do twojej refleksji nad życiem będzie pytanie: co takiego pokręconego jest we mnie, ze przyciągam do siebie takich pokręconych facetów? Jeśli ze szczerą intencją nie podejdziesz do tego pytania i nie zaczniesz go sobie zadawać dzień w dzień, rano i wieczorem - to... nic się nie zmieni.

I tu nie chodzi winę - kto ponosi i czy całą czy częściową - całe zagadnienie związane z "winą" miej głęboko w dupie. Bo roztrząsanie winy w niczym Ci nie pomoże. Masz jakieś przebłyski - więc nie zachowuj się jak typowa kobieta, która przede wszystkim stara się ustalić czyja wina i w jakim stopniu - to zwykły mechanizm usprawiedliwiania się.

 

I nie pisz, że jesteś ok. Nikt normalny po rozstaniu się z facetem/kobietą nie ląduje u psychiatry! Nie napiszę Ci co zmienić - bo Ciebie nie znam a poza tym to żadna przyjemność grzebać się w cudzych życiorysach.  Faktycznie, zacznij od podnoszenia samooceny. Poważnie przemyśl relacje z ojcem ( ważne!) Pracuj nad sobą ( bieganie, ćwiczenia) Podniesienie energii choćby w tak prosty sposób ( poprzez sport) już spowoduje, że większość pokręconych kolesi będzie się trzymać od Ciebie z daleka.

Jeśli chcesz znaleźć swojego księcia - sama musisz być księżniczką. Inaczej się nie da.

 

I ostatnia uwaga - CIERPLIOWŚĆ . Wiem, to coś najtrudniejsze w życiu kobiety ale przy pracy nad sobą najważniejsze. 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najlepiej zajmij się sobą, przecież nie jesteś psychologiem ani psychiatrą, jak facet ma problem to może iść do Poradni Zdrowia Psychicznego, jest wiele możliwości rozwiązywania personalnych kwestii.

 

Kiedyś umówiłam się może dwa razy z takim adoratorem, gdzie po drugim spotkaniu zdałam sobie sprawę, że to nie dla mnie. On dzwonił a ja starałam się delikatnie wymiksować. W końcu w wyniku udawanego nie rozumienia „o co chodzi” z jego strony poprosiłam żeby przestał dzwonić, powiedziałam wprost „nic z tego”.  No to zagroził samobójstwem. Poleciłam mu sznur z marynarskim węzłem, to mi trzasną słuchawką. Tydzień później spotkałam go na mieście z nową dziewczyną- ożywionego bardzo.

 

Nie można się dawać wkręcać w takie sprawy.  Jak widzisz, że sytuacja zaczyna przybierać niekorzystny dla Ciebie obrót, grzecznie się żegnaj, a pomożesz Panu szybciej zrozumieć, że musi sam coś zrobić konkretnie ze swoim popapranym żywotem.

 

Dbaj o siebie i myśl o sobie dobrze, Ty też masz tylko jedno życie, no i „kochaj bliźniego swego jak siebie samego” nie więcej. Jeśli nie chcesz doprowadzać innych do kryzysów emocjonalnych i na kozetkę to nie doprowadzaj tam sama siebie po przez związki z wampirami energetycznymi. Szanuj swoje zdrowie już teraz, od zaraz.

 

Aby budować szacunek do siebie trzeba kultywować w sobie pasje, zainteresowania, poszerzać horyzonty, wypełniać własną emocjonalną pustkę sensownymi działaniami a nie żyć reperowaniem zwichrowanej psychiki drugiego człowieka. Dojrzale kochać to także stawiać granice.

 

Czasami warto komuś pomóc, ale to też trzeba umieć rozeznać, no i ktoś kto sam jest niepoukładany nie pomoże drugiemu człowiekowi. Jak ma ślepy prowadzić kulawego?

 

Na razie trafiają Ci się męskie „fajki” grożące samobójstwem z  których wysysasz testosteron swoją "dobrocią" jak sama twierdzisz (czyżbyś też była wampirem energetycznym?). Mam nadzieję, że nie  potrzebujesz spotkać rasowego psychopaty, który w odbiciu od tych „mięczaków” wydajać się bardziej męski, pomoże Ci szybciej zrozumieć życiowe prawdy nie zostawiając spacji na dyskusje, deliberowanie i lamentacje nad własnym losem na kozetce. Ponoć oni najlepiej sprowadzają do pionu, pobudzają racjonalne myślenie, kładą kres egzaltacji.

 

Tak na marginesie dlaczego tak wielu ludziom łatwiej jest zajmować się cudzym życiem niż własnym?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, herodotrk napisał:

Rusałko, w życiu i kosmosie obowiązuje jedna do bólu prosta zasada - podobne przyciąga podobne. Niech punktem wyjścia do twojej refleksji nad życiem będzie pytanie: co takiego pokręconego jest we mnie, ze przyciągam do siebie takich pokręconych facetów? Jeśli ze szczerą intencją nie podejdziesz do tego pytania i nie zaczniesz go sobie zadawać dzień w dzień, rano i wieczorem - to... nic się nie zmieni.

I tu nie chodzi winę - kto ponosi i czy całą czy częściową - całe zagadnienie związane z "winą" miej głęboko w dupie. Bo roztrząsanie winy w niczym Ci nie pomoże. Masz jakieś przebłyski - więc nie zachowuj się jak typowa kobieta, która przede wszystkim stara się ustalić czyja wina i w jakim stopniu - to zwykły mechanizm usprawiedliwiania się.

 

I nie pisz, że jesteś ok. Nikt normalny po rozstaniu się z facetem/kobietą nie ląduje u psychiatry! Nie napiszę Ci co zmienić - bo Ciebie nie znam a poza tym to żadna przyjemność grzebać się w cudzych życiorysach.  Faktycznie, zacznij od podnoszenia samooceny. Poważnie przemyśl relacje z ojcem ( ważne!) Pracuj nad sobą ( bieganie, ćwiczenia) Podniesienie energii choćby w tak prosty sposób ( poprzez sport) już spowoduje, że większość pokręconych kolesi będzie się trzymać od Ciebie z daleka.

Jeśli chcesz znaleźć swojego księcia - sama musisz być księżniczką. Inaczej się nie da.

 

I ostatnia uwaga - CIERPLIOWŚĆ . Wiem, to coś najtrudniejsze w życiu kobiety ale przy pracy nad sobą najważniejsze. 

 

 

Nie, ja nie wylądowałam u psychiatry po rozstaniu. Poszłam po leki nasenne i parę innych, żeby móc kontynuować wypełnianie swoich obowiązków: w praktyce dalej zajmowałam się cudzym życiem. Z  innej perspektywy widzę że to było głupie. 

Co do pracy nad sobą, to chodzę na siłownię, ćwiczę w domu, mam nawet wyrzuty sumienia jak nie odhaczę choćby odrobiny ruchu fizycznego w ciągu dnia.

A co do relacji z ojcem, cóż, nie była najlepsza...Nie wpadłam w sumie na to, ale tak, mój ojciec nie był odpowiedzialnym człowiekiem, raczej wszystko mu się nie udaje i ciągle to świat jest zły, niesprawiedliwy. Moja mama przeszła długą drogę i dużo upokorzeń by dać radę mnie wychować i utrzymać. To samo moja babcia: mąż-nieudacznik, typowy Janusz przed TV, gdyby nie babcia dom stałby się totalną ruiną. Czy to możliwe, że jestem tym głupim przypadkiem co bez elementu męskości w życiu nie umie żyć?

Samoocena: skomplikowana sprawa u mnie w sumie :/

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Anna napisał:

Najlepiej zajmij się sobą, przecież nie jesteś psychologiem ani psychiatrą, jak facet ma problem to może iść do Poradni Zdrowia Psychicznego, jest wiele możliwości rozwiązywania personalnych kwestii.

 

Kiedyś umówiłam się może dwa razy z takim adoratorem, gdzie po drugim spotkaniu zdałam sobie sprawę, że to nie dla mnie. On dzwonił a ja starałam się delikatnie wymiksować. W końcu w wyniku udawanego nie rozumienia „o co chodzi” z jego strony poprosiłam żeby przestał dzwonić, powiedziałam wprost „nic z tego”.  No to zagroził samobójstwem. Poleciłam mu sznur z marynarskim węzłem, to mi trzasną słuchawką. Tydzień później spotkałam go na mieście z nową dziewczyną- ożywionego bardzo.

 

Nie można się dawać wkręcać w takie sprawy.  Jak widzisz, że sytuacja zaczyna przybierać niekorzystny dla Ciebie obrót, grzecznie się żegnaj, a pomożesz Panu szybciej zrozumieć, że musi sam coś zrobić konkretnie ze swoim popapranym żywotem.

 

Dbaj o siebie i myśl o sobie dobrze, Ty też masz tylko jedno życie, no i „kochaj bliźniego swego jak siebie samego” nie więcej. Jeśli nie chcesz doprowadzać innych do kryzysów emocjonalnych i na kozetkę to nie doprowadzaj tam sama siebie po przez związki z wampirami energetycznymi. Szanuj swoje zdrowie już teraz, od zaraz.

 

Aby budować szacunek do siebie trzeba kultywować w sobie pasje, zainteresowania, poszerzać horyzonty, wypełniać własną emocjonalną pustkę sensownymi działaniami a nie żyć reperowaniem zwichrowanej psychiki drugiego człowieka. Dojrzale kochać to także stawiać granice.

 

Czasami warto komuś pomóc, ale to też trzeba umieć rozeznać, no i ktoś kto sam jest niepoukładany nie pomoże drugiemu człowiekowi. Jak ma ślepy prowadzić kulawego?

 

Na razie trafiają Ci się męskie „fajki” grożące samobójstwem z  których wysysasz testosteron swoją "dobrocią" jak sama twierdzisz (czyżbyś też była wampirem energetycznym?). Mam nadzieję, że nie  potrzebujesz spotkać rasowego psychopaty, który w odbiciu od tych „mięczaków” wydajać się bardziej męski, pomoże Ci szybciej zrozumieć życiowe prawdy nie zostawiając spacji na dyskusje, deliberowanie i lamentacje nad własnym losem na kozetce. Ponoć oni najlepiej sprowadzają do pionu, pobudzają racjonalne myślenie, kładą kres egzaltacji.

 

Tak na marginesie dlaczego tak wielu ludziom łatwiej jest zajmować się cudzym życiem niż własnym?

 

No właśnie....zrywanie jest czymś czego nie potrafię i chyba nigdy się nie nauczę. Strasznie się mimo wszystko przywiązuje, nawet do ciamajd. Nie mam korzyści z takiego faceta, ale nie potrafię odkleić plastra. Zazwyczaj nie potrafię zerwać dopóki nie osiągnę pewnego progu skrajnej złości i to najczęściej o pierdołę, która dołoży się do całego stosu. Ale zwyczajnie nie wiem jak zebrać się mentalnie do zrywania. Poza tym boję się że kogoś skrzywdzę i że będę sama siebie uważać za wredną sucz.

Co do pasji to mam parę celów, pracuję nad własnym ciałem, by mieć poczucie że na cokolwiek zasługuję, staram się oddawać temu co lubię, ale nie wiem czy to rzeczywiście zapełnia moją emocjonalną pustkę. Trudno mi obecnie sięgnąć do emocji, bo pozostał mi po tych związkach straszliwy chaos.

A psychologów nie lubię i jak mogę unikam, szkoda mi pieniędzy na to. 

 

Dziękuję wszystkim za rady, skłoniliście mnie do refleksji. Jeszcze zajrzę tu wieczorkiem by przeczytać wszystko po raz drugi, a teraz lecę robić gofry na moje imieniny. Miłego dnia :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Konkrety kobieto. Najpierw odpowiedz na to pytanie:

2 godziny temu, SennaRot napisał:

Ile masz lat? Jakiego typu to były związki?

 

Jaki był status społeczny i ekonomiczny Twoich byłych partnerów? Bo coś musiało Ci się w nich spodobać. A chyba nie powiesz mi że podobała Ci się ich pizdowatość? 

No chyba że jesteś inna niż wszystkie :mellow:

Edytowane przez Pyrrus
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Pyrrus nie, nie jest inna i wyjątkowa. Świadczy o tym jej brak szacunku i olewatorskie podejście do regulaminu i panujących zasad, co okazała wybitnie w tym wątku.

 

@Rusałka prosiłem Cię kulturalnie o przestrzeganie regulaminu i szanowanie obecnych tutaj ludzi. Postanowiłaś pokazać jak bardzo masz to w dupie perfidnie łamiąc regulamin pomimo zapoznania się z nim. I zanim wyjedziesz z durnym argumentem, że jesteś kobietą i przez to tak ostrzeżenia wyłapujesz, to wyobraź sobie, że tutaj każdego obowiązują takie same zasady. Można powiedzieć, że masz do czynienia z równouprawnieniem w praktyce. A Twoje zachowanie i podejście do zasad panujących tutaj stanowi idealny przykład jednego z powodów, dla którego kobiety mogą się wypowiadać tylko w rezerwacie.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@HORACIOU5 ja wiem że nie jest wyjątkowa, tamto zdanie było ironiczne.

 

Wieje tu schematem na kilometr. Widzę w naszej nowej koleżance ogromną potrzebę atencji. Świadczy o tym na przykład to zdanie: 

Godzinę temu, Rusałka napisał:

Jeszcze zajrzę tu wieczorkiem by przeczytać wszystko po raz drugi, a teraz lecę robić gofry na moje imieniny.

Ja to czytam tak: Jeśli jesteście prawdziwymi mężczyznami to liczę na to że wieczorem zobaczę kilka miłych postów z życzeniami.

Wiem jestem chujem :mellow: ale w końcu zrozumiałem że właśnie takich kochają kobiety.

 

@Mosze Red masz tu ciekawy przykład do cyklu "Chujnia na sobotę", nie musisz szukać na loszkinet :)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To co ja widzę na szybko:

1. Nie wiem jak zrobić to w praktyce ale musisz unormalizować stosunki z ojcem. Postarać się wyłapać mechanizmy myślowe jakie masz związane z uczuciami jakimi go żywisz. Podam Ci przykład: mam nadopiekuńczą matkę, która generalnie klaszcze uszami na mój widok, wiec podświadomie szukam kobiet, które będą okazywać mi dużo ciepła i atencji. Jednocześnie ta cecha nadopiekuńczości u mojej mamy bardzo mnie denerwuje i w praktyce życia codziennego odganiam się od niej jak od muchy. "Niestety" żadna kobieta nie da mi tyle miłości co moja mama, wiec jestem wiecznie gdzieś w środku niezadowolony w swoich związkach.

moja praktyka - staram się nie oczekiwać wiele od kobiet w swoim życiu, stosunki z mama normalizuje w taki sposób, ze opedzam się od niej w sposób zabawny i asertywny, nie agresywny i pyskowaty jak kiedyś, różnica jest diametralna (póki co tylko w kontaktach z rodzicielka xd), więcej słucham ale jak mam dosyć to ucinam bull-shit.

2. Niska samoocena - najlepsze techniki jej podnoszenia z jakimi się spotkałem prezentuje administrator tego forum, nic Ci nie ułatwię, sama sobie poszukaj.

3. Potężnie rozbudowane mechanizmy obrony ego (jak u każdej kobiety), przeczytaj na początek na Wikipedii czym są mechanizmy obrony ego i postaraj się przy tylu ilu tylko zdołasz wypisać jakieś swoje zachowańia, które pasują. Ja pare miesięcy temu byłem w stanie wskazać mniej niż teraz jestem w stanie, a przecież się poprawiam... niech da Ci to do myślenia.

 

Nie przejmuj się nadmiernie naszymi wycieczkami pod Twoim adresem, gdybym miał się irytować za, jakby się mogło wydawać, prostackie komentarze w moim temacie, który założyłem w swiezakowni to ominęłaby mnie ważna lekcja życia. Zobaczysz, ze to forum działa dzięki pewnym zasadom, które tu panują, a jedna z nich jest to, ze nikt nikomu nie naskakuje i w dupę nie wchodzi. Nawet Pan Marek często spotyka się tutaj z uzasadniona krytyka swoich poczynań. Jemu jednak nikt nic nie może dyktować, to jedyna różnica.

 

EDIT: ps. Lepiej naucz się zrywania bo już laski robią się wkurwiajace z ta swoją niezdolności kończenia relacji, która im nie odpowiada i co okazują na każdym kroku. Wtedy to Wy zmieniacie się w wampiry, nie na odwrót. Jak chcesz z kimś być to nawet nie myślisz o zerwaniu, jak zaczynasz myśleć, lepiej od razu zerwij.

Edytowane przez Samiec92
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co zmienić? Przede wszystkim wzorce w podświadomości. Przeczytaj książkę założyciela forum: "Stosunkowo dobry", polecam też serię Beaty Pawlikowskiej: "W dżungli podświadomości", "Księga kodów podświadomości" itd. Pracuj nad samooceną, ćwicz afirmacje, wywalaj z głowy takie złe wzorce jak: "muszę być pieruńsko miła, żeby jakiś facet mnie chciał", "boję się samotności, więc muszę ciągnąć nawet bardzo kijowy związek", "to tylko seks" (guzik prawda seks jest bardzo istotny w związku, działa jak barometr pokazujący jakość relacji). Musisz zdać sobie sprawę, że to jaka jesteś wpływa na to jakich ludzi do siebie przyciągasz. Osoby, który lubią pasożytować na innych, właśnie same szukają osób o słabszej samoocenie, "zbyt dobrych" itd. Polecam też mój tekst w temacie:

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.