Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Jorund Drizzt i Odlotowy powiedzieli Ci wszystko co powinnaś wiedzieć.

 

Po pierwsze zapewne sama jesteś niezle popapraną kobieta (jak wskazuje Drizzt), sam się z podobna księżniczka związałem i w końcu rzuciłem, jeszcze z nią mieszkam (w wynajmowanym mieszkaniu, aż tak nie wdepnęłam...) ale już niedługo. Nie odbieraj tego personalnie, ja tez mam nasrane w kwestii relacji intymnych i nie tylko.

 

Po drugie w to miejsce przychodzi się by się czegoś dowiedzieć, często o sobie, ale głównie o pewnych mechanizmach, bo może Cię zaskoczę, ale naszymi psychikami rządzą pewne wspólne dla wszystkich mechanizmy. Sprawa wyglada inaczej tylko u ludzi oświeconych i psychopatów. Którymi nie jesteśmy. Skoro przyszłaś się czegoś dowiedzieć to bądź na tyle miła i odpowiadaj na pytania chętnych by Ci pomoc forumowiczów.

 

Odlotowy pisze - zapomnij o terapiach dla par. Nie warto, jesteście jak łososie w trakcie tarła, pokiwacie głowami jeśli nawet jakimś cudem traficie na mądrego terapeutę, po czym po krótkim czasie wrócicie na stare śmieci, podświadomość Was całkowicie opanuje. Prace, która tu jest potrzebna wykonuje się najlepiej samemu, bez niczyjego "wsparcia". Nie daj Bóg, któreś z Was zacznie sobie z czymś radzić lepiej od razu pociągnie drugie na dno swoją zawiścią. Znam to, przerabiałem na sobie.

 

(Nie)Typowa ma racje. Jeśli myślisz, ze seks to nie jest zbyt ważny temat w związku dla mężczyzn to nic nie wiesz o mężczyznach. Bo mimo ze nie wszyscy są nim opętani, to tak naprawdę dla wielu z nas jeden z BARDZO niewielu aspektów dla których warto mieć kobietę w swoim życiu na stałe. 

 

Na koniec to co pisze Jorund - on na pewno bywa o Ciebie zazdrosny. Jeśli mu nie dajesz lub wydaje mu się, ze dajesz mu mało, lub niechętnie, lub nie jest tak fajnie jak kiedyś i on to czuje to na pewno podejrzewa, ze puszczasz się z innym. By nie było zazdrości (u mężczyzny) potrzebne jest albo zaufanie, albo ogromna pewność siebie. W pierwszym przypadku moim zdaniem i tak łatwo o zdradę, w drugim to już rzadkość. Takich facetów kobiety po prostu nie zdradzają.

 

jesli oczekiwalas, ze dostaniesz rady - "ratuj miłość swojego życia i zalicz z nim wpadkę" to fora pomyliłaś ;) co do Twojej sytuacji to jak bardzo chcesz zobaczyć jak takie klimaty, w których siedzisz z grubsza wyglądają z męskiej perspektywy to zajrzyj w mój temat w swiezakowni. Związałem się z taka księżniczka z podobnymi wzorcami co Ty i nie skończyło się na "żyli długo i szczęśliwie".

Edytowane przez Samiec92
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak myślisz z jakiego powodu te wyzwiska i obrażanie Ciebie? bez powodu czy podczas kłotni o cos? w sprzeczkach ? jesli pozornie bez powodu to najczesciej jest to wynik jakiejs frustracji (np na zasadzie że czuje sie gorszy od Ciebie, z jakis wzgledów np. finansowych/wygladowych/ powodzenia u plci przeciwnej czy chocby tego ze jestes madrzejsza/ zawsze masz/chcesz mieć racje, badz go lekcewazysz czy umniejszasz mu przy np Waszej rodzinie badz znajomych) albo ma/ mial kompleksy, nie radzi sobie np w pracy, badz np w meskim towarzystwie i po prostu z braku mozliwosci odegrania sie na szefie czy kumplu odbija to sobie na Tobie. Czasami mogą sie to wydawać błahe sprawy, ale gromadzone latami i tafiajace w czyjs czuły punkt , moga byc przyczyna takich wybuchów.

Ewentualnie chowacie do siebie jakies głebokie urazy. o coś, o jakies wydarzenia z przeszlości?

Czy terapia moze pomoc? I tak i nie, uważam że jesli wyeliminowana zostala by przyczyna tych wybuchów agresji, np przestal by się czuc od Ciebie gorszy, wyzbył by sie kompleksów badz cokolwiek co jest ich przyczyną to z byc może udaloby sie to i byłby lepszym partnerem(wg Ciebie) ,ale z drugiej strony paradoksalnie jesli nabralby na tyle pewnosci siebie to mogby Cie zostawić dla innej w powodu chocby trzymania urazy i checi odegrania sie za przeszłośc. Wiec jest to tak troche z gory skazane na porażke...... ale żyje tak calkiem spora ilosc malzenstw, januszy i grazyn , skonfliktowani pelni uraz, ale tak zyja  z braku lepszych opcji i dożywają tak wspolnej starosci.

Niestety umniejszasz role seksu w tym wszystkim, to jest dla mezczyzn głowna siła napędowa ich dzialan :/

Cisnienie w jajkach sprawia ze przenoszą oni gory, piszą wiersze piosenki i blagają o powroty swoje byle.

Tutaj czesto piszą że to kobiety przeskakuja z galezi na galaz ale mezczyzni to samo, jesli facet ma nową cipeczkę, to ma wyrąbane na eks, dopoki nowa nie zacznie mu robić jakis innych jeszcze gorszych jazd.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A może autorka wątku chciała iść na terapię,żeby po wszystkim mieć potwierdzenie,że ten związek jest nie do uratowania?

Zawsze wtedy łatwiej zrzucić odpowiedzialność na faceta. Na zasadzie, dałam mu szanse,chodziliśmy na terapię,ale się nie przykładał,krzywo siedział,za dużo oddychał,za mało oddychał,miał niebieską koszulę itd.

Mnie, była,też próbowała wmanewrować w takie terapie. Powiedziałem nie. Odpowiedziała ok,daj mi 2 tygodnie muszę pomyśleć i zadzwonię. Do tej pory się nie odezwała,a minął już rok :):)

 

Myślisz o nim,bo nie masz nowego bolca. Nowy bolec będzie,to i problem zniknie. Więc nie wybielaj się tutaj i nie udawaj kobiety z wewnętrznymi rozterkami. Już my tutaj znamy takie jak TY.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 5.06.2017 o 23:47, Jorund napisał:

@JaAga Kolo chce iść na terapie i gada, że się zmieni bo brakuje mu seksu. Sadząc po opisie jest zdesperowany, być może nawet coś do ciebie czuje, ale szybko to znowu zamieni się we wkurwienie jeśli po jego staraniach (terapii itp) dalej ruchania nie będzie albo będzie mało. Poza tym może być zazdrosny i mogą przychodzić mu do głowy myśli, że w tym czasie ktoś inny cię posuwa, jest też znaczącą kwestią ile na ciebie wydał. W końcu mężczyźni, zazwyczaj traktują wydatki na kobietę jako inwestycję, która ma im się zwrócić w postaci wierności, seksu i posłuszeństwa. Gdy okazuję się, że jednak dupa zbita to albo odpuszczają jeśli okazuje się ze koszty nie były tak wielkie, albo walczą jeśli wydali na babę małą fortunę, ewentualnie trafiają na to forum i zaczynają rozumieć o co w tych związkach tak naprawdę chodzi :D

 

Rozumiem, że kazdy ma swój pkt widzenia i szanuję to. Ale odpowiem na Twoje domysły: Co do mnie czuje? Wiem, że mu zalezy i że mnie kocha. To się nie zmienia z dnia na dzień, nawet kiedy się rozstaliśmy. Poróżniło nas co innego, a nie brak uczucia.

Mam tradycyjny pogląd na związki, czyli "nikt mnie nie posuwa" skoro z nim i z  nikim innym nie jestem. Możesz tego nie rozumieć, ale szanuj to :) i nie obrażaj mnie proszę takimi tekstami nie znając mnie zupełnie.

Uważam, że Twoje podejscie jest bardziej przedmiotowe i materialne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 6.06.2017 o 00:38, Odlotowy napisał:

Ten związek to niezła, emocjonalna patola - tego nic nie uratuje, żadna terapia - wymysł modnych, młodych, psycholożek po studiach.

Jeszcze żadna terapia nie pomogła żadnemu związkowi, nie uzyskacie nic poza stratą czasu, pieniędzy i kolejnymi brudami, którymi będziecie siebie nawzajem obrzucać.

Zresztą jest mądra zasada - nie wraca się do byłych - to się tyczy zarówno kobiet, jak i mężczyzn.

Obydwoje potrzebujecie detoksu od siebie, poukładania wielu spraw w głowie - zbudowania siebie na nowo - a taka terapia tylko pogorszy ten stan, który w was trwa.
Jednym z lekarstw to całkowite zakończenie znajomości - zero kontaktu, zero wiadomości, zero rozmów. Tyłek poboli, trochę w nocy popłaczesz ale masz większe szanse na to, że za pół roku, może za rok - będziesz się z tego śmiać - aniżeli za ten czas żałować, że poszłaś na terapię i nic to nie dało a wręcz przeciwnie - pogorszyło.

Najczęściej sugerowana pomoc w związkach to właśnie albo terapia, albo decyzja o dziecku - w waszym przypadku to kolejna z metod na pogorszenie waszego stanu.

 

Miałem koleżankę w podobnej sytuacji, podobnie poszła z partnerem na terapię - terapeuta zasugerował im na pierwszym spotkaniu, na dzień dobry aby wzięli ślub. Oczywiście się posłuchali pana po pseudo studiach...dzisiaj są już kilka lat po rozwodzie, poziom patologii w ich relacji tak samo wysoki jak twojej relacji.

Wybacz, że nie napisałem nic przyjemnego dla oka - może dzięki temu uratuję na Świecie tysiące istnień...a na pewno uratuję 1 istnienie, które może wyjść z połączenia, dwojga ludzi - w tym przypadku ciebie i tego faceta.

 

To,że nie miałeś z tym styczności to nie znaczy, że tak jest. Czy wymysł? Nie sądzę. Kolejki do specjalistów trwają nawet rok. Lepiej tam niż od razu na rozprawie rozwodowej wylądować lub żegnaj nara. 

Zgadzam się, że potrzebujemy dystansu żeby to sobie wszystko poukładać. Zobaczyć na chłodno też swoje błędy. Czasu od rozstania minęło już trochę. I jak wyżej napisałam uczucie nie znika i obojętności nie ma. Myślę, że każda praca nad sobą ma sens i się tego nie żałuję. Robisz to dla siebie, żeby być jeszcze lepszą wersją samego siebie, żeby to bardziej zrozumieć, zobaczyć, zastanowić się nad tym.

 

PÓJŚCIE NA WSPÓLNĄ TERAPIĘ NIE OZNACZA POWROTU DO SIEBIE! TO JEST CIĘŻKA PRACA! I wiem co mówię. Grzebanie w sobie boli. A to, że kiedyś nie dostałam wszystkiego i dzisiaj się to na mnie odbija - to nie moja wina. ALe ja dziś chcę się z tym pogodzić, zdaję sobie z tego sprawę i układam.

Ani ciąża, ani ślub tego nie uratuje...Trochę rozsądku... 

 

Dnia 6.06.2017 o 11:05, Drizzt napisał:

@JaAga Jakbym czytał o swojej byłej :) Masz identyczny schemat z domu i piszesz tylko o błędach swojego lubego jakbyś Ty była biedną ofiarą. Założe się, że masz bardzo roszczeniowe podejście do związku, zgrywasz ofiarę podczas gdy tak na prawdę jesteś bardzo silną osobowością i wzbudzasz u faceta poczucie winy. Coś okropnego. Podejrzewam, że jesteś niezłą manipulatorką i potrafisz nawet na spokojnie doprowadzić faceta do szału i bezwględnie zwalić winę na niego, bo to on głośniej krzyczy. Nienawidzę takich zagrywek i tępie!

 

Mimo, że nie chcesz być jak matka, to taka właśnie się stajesz. Chcesz rządzić w związku, a trafiłaś na gościa, który nie do końca się na to zgadza, pojawia się czasem bunt i wybucha. Twój gość jest pewnie cholerykiem, potrafi dużo znieść, ale jak miarka się przeleje to szambo wybija. Macie zachwiany naturalny porządek w relacji kobieta-mężczyzna. Też to miałem i spierdoliłem. Po tak długiej przeprawie wydaje mi się to niemożliwe do zmiany. Nie żyj nadzieją, że ktoś się zmieni, bo tylko zmarnujesz kolejne lata. Dodatkowo jeśli facet się teraz płaszczy przed Tobą to tylko gorzej dla Was obojga. Podświadomie traci u Ciebie szacunek i atrakcyjność przez co Ty będziesz jeszcze bardziej rządzić, a on z czasem jeszcze bardziej frustrować. Moim zdaniem sytuacja nie do uratowania.

 

Boisz się samotności i dlatego ciągle myślisz czy dać mu szansę. Pewnie już od jakiegoś czasu szukasz nowej gałęzi, ale nie jest łatwo, więc dalej myślisz o powrocie. Bo są jednak te emocje i pewny grunt do niebycia samej. Do tego pewnie ściemniasz z tym, że się nie bzykacie żeby się jeszcze bardziej wybielić. A przez to nonstop o nim myślisz i dalej się przywiązujesz.

 

Co do terapii, uważam, że to zwalanie odpowiedzialności. "Ja nic nie zrobie, niech się mną zajmą." Jeśli występuje takie podejście to zapomnij o zmianie, bo nikt na siłę drugiej osoby nie zmieni, jeśli sam się za to nie weźmie. Jest ogrom książek i materiałów do pracy nad sobą, jeśli ktoś sam z siebie po to nie sięga, to znaczy, że ma wyjebane. Nic nie próbował, ale on tak kocha, że się zmieni :lol: Kurwa jak, ja się pytam? Pewnego dnia się obudzi i będzie już naprawiony?

 

Pytanie ode mnie: Jaka Ty jesteś w związku? Czym doprowadzasz do takich stanów swojego faceta? Prawdopodobnie jest tak jak napisałem, ale może sama się trochę wysil, przy okazji powalczysz ze swoim schematem. Kurtyna opadła, koniec wybielania się. Mów jak jest.

 

Moja rada: Podejmij męską :P decyzję. Albo w jedną albo w drugą. Przestań go wodzić za nos, szkoda i jego czasu i Twojego.

Po pierwsze, nie ma "identycznych" sytuacji. I choćbym nie wiadomo jak i ze szczegółami opisała wszystko to i tak nie odda w pełni całej sytuacji u mnie.

Twoje domysły brzmią jak oskarżenia, jak jakiś wyrok na mnie. Rozumiem męską solidarność, ale trochę obiektywizmu...Nie znasz mnie , wiec nie oceniaj proszę.

Nie muszę się "wybielać", bo nie o moich błędach tu mowa. Idealny nikt nie jest i błędy też popełniam. Dlatego nad tym pracuję. Bo chcę. Dla siebie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 6.06.2017 o 14:05, HORACIOU5 napisał:

To chyba jest jeden z tych przypadków, gdzie pytania o konkrety są ignorowane a samica tylko liczy na posty, które będą zgodne z jej widzeniem misia. Nie zdziwię się jeżeli nagle pojawią się nowe fakty dotyczące samca, żeby tylko przedstawić go w gorszym świetle a wybielanie się będzie dalej trwało i trwało.

 

Poza tym prawdziwy powód odejścia od samca był taki, że misiu nie dawał się urobić. Dawał jej niezłe emocje, stąd dostał drugą szansę i zaszła ponowna próba urobienia samca. Nie wyszło więc "stare schematy wróciły" ;)

Gdzie tu przepraszam widzisz Go "w gorszym świetle"? Znam Jego wady i zalety, ale nie ma tu szczegółowej listy ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

40 minut temu, JaAga napisał:

Twoje domysły brzmią jak oskarżenia, jak jakiś wyrok na mnie. Rozumiem męską solidarność, ale trochę obiektywizmu...Nie znasz mnie , wiec nie oceniaj proszę.

 

Widzisz @Drizzt? Nie znasz, nie oceniaj! Jak śmiałeś Ty podły mężczyzno nie przyznać samicy racji i nie pisać tego, co ona chce usłyszeć tylko walnąć jej prosto z mostu samą prawdą?! No jak śmiałeś Ty... Ty draniu Ty :lol:

Edytowane przez HORACIOU5
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

54 minuty temu, JaAga napisał:

[...] Lepiej tam niż od razu na rozprawie rozwodowej wylądować lub żegnaj nara.[...]

No dobra samiczko, sama chciałaś...

 

Właśnie powinniście sobie powiedzieć ,,nara" jak dorośli ludzie, a nie pogłębiać patologię, w której żyjecie.

Czy ty kiedyś widziałaś udaną akcję, reanimacyjną trupa? Ja nie widziałem, ale wiem, że właśnie twoja relacja jest trupem.

Mało tego napisałaś, że ,, PÓJŚCIE NA WSPÓLNĄ TERAPIĘ NIE OZNACZA POWROTU DO SIEBIE! " - to pytanie z mojej strony ,,po co wam ta terapia?" Dla lepszej pogody? Chcesz iść na terapię do specjalisty bo niby macie problem z komunikacją? A może to typowa relacja Seba/Karyna, gdzie obydwoje okładacie siebie nawzajem na ulicy z buta? Wcale by mnie to nie zdziwiło, napisałaś, że powodem rozstania były wyzwiska, obrażanie, brak szacunku z jego strony?
Ale wiesz doskonale, że jest druga strona medalu - nie napisałaś już z jakiego powodu ciebie tak traktował? Nic się samo z powietrza nie bierze księżniczko, wspominasz, że wiesz o jego wadach i zaletach ale sama unikasz tematu własnej osoby jak ognia. Nikt z nas tutaj nie uwierzy, że ty taka bez winy jesteś, o swoich wadach, błędach nic nie napiszesz - jakie to typowe dla roszczeniowej karynki. Proponuję abyś przestała szukać atencji, litości, zrozumienia oraz robienia z siebie ofiary i tej dobrej, której zależy - wymiotować się chce. Najpierw przyznaj się, że byłaś dla misia pisząc delikatnie ,,zołzą" a dopiero później proponuj terapię, aby ktoś posprzątał po tobie cały ten bajzel, którego jesteś prowodyrem.

 

Chcesz popatrzeć na chłodno swoje błędy? Napisaliśmy tobie już praktycznie wszystko, szkoda tylko, że prosisz nas o opinię, z której nie potrafisz zrobić użytku. Kierujesz się tylko i wyłącznie własnymi potrzebami, egoizmem, emocje i uczucia są tobie obce, chcesz zbudować sobie zameczek atrakcyjności, atencyjności, ponieważ misiu dał się urobić w pseudo terapię i tak bardzo się dla ciebie będzie później starać.

Może faktycznie pójdźcie na tą terapię - on zauważy w jej trakcie jaka faktycznie jesteś i czym się kierujesz, że nie chodzi o was, tylko chodzi o ciebie a wszystko to jego kosztem emocjonalnym. Może jak ma otworzyć oczy i zobaczyć pierwszy raz w swoim życiu światło, to faktycznie masz rację i idźcie na terapię.

 

Inną sprawą jest to, że zupełnie nie przeczytałaś dokładnie mojego wcześniejszego postu, przeczytałaś tylko to co chciałaś przeczytać i żeby było zabawniej - jeszcze bardziej wszystko przekręciłaś oraz wymyślasz dalsze dla ciebie wygodne powody.

 

Najlepszą terapię jaką możesz swojemu misiowi zaoferować to - pokazanie mu tego tematu, na tym forum.

Edytowane przez Odlotowy
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

50 minut temu, JaAga napisał:

Po pierwsze, nie ma "identycznych" sytuacji. I choćbym nie wiadomo jak i ze szczegółami opisała wszystko to i tak nie odda w pełni całej sytuacji u mnie.

 

Sytuacje nie są identyczne - wiadomo, ale schematy zachowań i programy podświadome są takie same. A do nich się właśnie odnoszę. Tutaj nie ma co na siłę komplikować, na prawdę. Matka rządzi i decyduje, ojciec z frustracji się upadla alkoholem. To jest prosty program. Ale wiadomo, łatwiej przyczepić się do pierdoły i krzyczeć "Jestem inna niż wszystkie, moja sytuacja jest inna niż wszystkie!" zamiast spojrzeć prawdzie w oczy i się z nią zmierzyć. Standardowe podejście jak na księżniczkowatą laskę.

 

 

55 minut temu, JaAga napisał:

Twoje domysły brzmią jak oskarżenia, jak jakiś wyrok na mnie. Rozumiem męską solidarność, ale trochę obiektywizmu...Nie znasz mnie , wiec nie oceniaj proszę.

 

Przecież nie oceniam, tylko wytykam Ci co mogłaś zepsuć w swojej relacji.

Mam rozumieć, że Ty jesteś bardziej obiektywna oskarżając za konflikt tylko jedną ze stron? Nie rozśmieszaj mnie. Za tą sytuację odpowiadacie OBOJE! A, że zmienić można tylko siebie to zasugerowałem Ci za co możesz się wziąć, co przemyśleć. Tak na przyszłość. Jak to ktoś mądrze napisał "Jak nie umiesz wiosłować, to zmiana łódki nie pomoże." i coś w tym jest. Widzisz Aguś, Ty nie rozumiesz, bo odbierasz wszystko jako atak. Gdybyś się zastanowiła co nie co, to mogłabyś poprawić swój stosunek do relacji z mężczyzną i taki właśnie był cel mojego wpisu. Jednak daremny.

 

Czasem niewiele trzeba, żeby wiedzieć z jakim typem osoby ma się do czynienia. Uuups, zapomniałem, przecież Ty jesteś inna i wyjątkowa. Tak. Heh. Niestety póki będziesz wylewać frustracje za swoje niepowodzenia na wszystkich dookoła, tylko nie na siebie, to nie wróżę Ci dobrze. Oczywiście kiedyś to minie, jak przyjdzie kryzys. Ale po co czekać?

Tak, wiem, zaraz napiszesz, że przecież nie jesteś idealna i też popełniasz błędy. Oj, sorry, już napisałaś. Ale przecież wiemy, że to tylko takie pierdolenie :)

 

All in all, uważam, że nie warto udzielać Ci rad, bo nie jesteś gotowa na to żeby je przyjąć. Jest to mój ostatni wpis w tym temacie.

Nara.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wielu ludzi nie ma. Wola rozpieprzać życie sobie i innym w imię jakiejś szczególnie mocno utrwalonej iluzji. Dla jednych religie, dla innych związki międzyludzkie. "Nie znasz nie oceniaj" "nikt nie jest idealny" "pracuje nad sobą! Związek to ciężka praca a wspólna terapia nie oznacza powrotu do siebie". Ja odpadam Panowie i Panie :D

 

p.S. Dodam tylko, ze nasza główna (nie)zainteresowana wciąż nie powiedziała jak wygląda procentowo wkład finansowy w mieszkanie wspólne i jak to było z tym seksem (nie jago, szczegóły pożycia nas nie interesują, a milczenie mówi wszystko).

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

JaAga.

Ciebie nie zmienie bo kobiety takie są.

"Cokolwiek [...] ale WIEM ZE ON MNIE KOCHA" choc wszystkie fakty mowia co innego.

Widzialem to bardzo niedawno u kobiety ktora znam od dekad i ostatnio mialem pare zawirowań zakonczonych sexem.

Ona wrocila do innego, zonatego, gdzie malo prawdopodobne jest ze on sie rozwiedzie bo gdyby mial to zrobic juz dawno by to zrobil ale nie ma dosc jaj.

Ale wciaz slysze ze WIEM ZE ON MNIE KOCHA.

Co z tego? Gdzie widac tego realne efekty?

Tak funkcjonuja kobiety, niestety.

 

PS:

Porady psychologow daja rezultaty, owszem.

Psychologom.

Jezdza Lexusami.

Ten fakt jest znany i widziany wokolo.

Parom daja niewiele poza ulgą w portfelu co powoduje ze ci nie maja skrzywien kregoslupa z powodu nadmiernego obciazenia zbednymi papierami z nadrukiem NBP.

 

Edytowane przez JoeBlue
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sens pytania na tym forum był prosty. Nie napisałam go na typowo kobiecym forum, tylko tutaj gdzie jest większy % facetów. Chodziło mi w tym o to, żeby każdy z Was to czytający i chcący się tu wypowiedzieć wyobraził sobie siebie w takiej sytuacji. Czyli jestem facetem, który chce iść na terapię dla par z własnej woli i inicjatywy. Tyle. Konkret.
A reszta? Czy my na tą terapię pójdziemy, czy będziemy razem, czy nie i tak nie jest zależna od nikogo i niczego innego :)
A mądrzejszych od siebie posłuchać warto...psychologów czy terapeutów.

I nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie posty i rozpisywać się, no nie samym forum żyję…Ale dziękuję.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@JaAga odpowiem Ci najkonkretniej jak tylko potrafię. Taka terapia nie ma najmniejszego sensu jeśli chodzi o punkt widzenia mężczyzny. Nie jesteśmy małżeństwem, nie mamy dzieci, nie mamy wspólnego majątku. Czułbym się bardzo upokorzony gdybym poszedł na taką terapię z dziewczyną która dwa razy mnie zostawiła. Czasami nie opłaca się remontować samochodu, trzeba oddać na złom :mellow:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Pyrrus napisał:

 Taka terapia nie ma najmniejszego sensu jeśli chodzi o punkt widzenia mężczyzny. Nie jesteśmy małżeństwem, nie mamy dzieci, nie mamy wspólnego majątku.

 

Otóż to. Jeśli takie akcje są teraz to co będzie po (nie daj Boże) ślubie? Chciałabyś żeby Wasze dzieci miały taki wzorzec związku?

Nic Was nie łączy, nawet mieszkanie które "kupiliście" najpewniej jest jego.

Trzeba wiedzieć kiedy odpuścić.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.