Skocz do zawartości

Mimo, że jestem samiczką, to czuję, że to ja mam w domu manipulanta


Rekomendowane odpowiedzi

Historia dość długa i nieco poplątana. Mianowicie mój mąż złapał mnie jak miałam 16 lat, byłam głupią gówniarą, zakochałam się bez pamięci (podchodziło to pod uzależnienie), mimo, że facet mnie oszukiwał i okłamywał. Jak byłam na studiach lat się oświadczył, przyjęłam oświadczyny zachwycona, że tak mnie musi kochać ( :blink: ). A on i tak swoje robił, a ja płakałam i przebaczałam na zmianę.

Czy mnie zdradził? Nie wiem. Nigdy się nie przyznał, na tym go nigdy nie przyłapałam, ale było dużo różnych sytuacji. Mam coś, co nazywają kobiecym instynktem, łatwo potrafię rozpoznać kiedy ktoś kłamie, a co najważniejsze - mam piekielnie dobrą pamięć i pamiętam wszystkie jego słowa nawet po kilku latach, więc każde kłamstwo prędzej czy później wychodziło. W każdym razie był/ nadal jest patologicznym kłamcą i choć miałam niezbite dowody kłamstwa i brałam go pod nóż to on przysięgał się na swoje życie, że jest inaczej, a jak już pokazywałam dowody to tłumaczył, że nie chciał żeby mi było przykro :blink:

 

Co mną kierowało, że nadal z nim byłam? Wydawało mi się, że złapałam Boga za nogi - facet zarabiał 5-6tysięcy na miesiąc, co dla studentki żyjącej ze stypendium i korków była gigantyczną kwotą (tak, tak, uczepiłam się gałęzi - ale serio: nigdy nie chciałam szukać kogoś innego i nawet nie próbowałam, mimo, że miałam spore powodzenie to wszystkich amantów zlewałam). Trochę mi też wyprał mózg, byłam jednak młodą dziewczyną, nie wiedzącą nic o świecie, a on tłoczył mi do głowy, że nic lepszego mnie w życiu nie spotka i każdy inny związek jest jeszcze gorszy, więc za to, że postawi mi kolację raz w tygodniu mam mu przebaczać wszystkie przewinienia.

 

Jeszcze na studiach wyszłam za mąż, dzieci jakoś oboje nie chcieliśmy mieć. W każdym razie jak byłam młoda to wydawało mi się, że to 5tysięcy na miesiąc to gigantyczne zarobki i nie będę musiała nigdy pracować, tylko żyć sobie jak królewna, której jedynymi obowiązkami będzie posprzątanie domu, ugotowanie obiadu i dbanie o siebie (taki schemat był w moim domu rodzinnym). Ale on tak jakoś nie był za pozytywnie na to nastawiony, później sama sobie zdałam sprawę, że to co zarabia to marne grosze jak na dwie osoby (zwłaszcza, że on sam chciał żyć na dobrym poziomie, więc mi kasy nie dawał, bo jemu by już brakło wtedy - ale wymagać tego od niego też nie wymagałam, miałam swoje oszczędności, rodzice płacili mi za utrzymanie na studiach, więc ze stypendium i korepetycji zostawało mi nawet żeby odłożyć pieniądze). W każdym razie (dzięki Bogu - nie wiem, gdzie miałam głowę, że chciałam; nieskromnie mówiąc; zaprzepaścić taki talent) zaraz po studiach poszłam do pracy, no i już po kilku latach zarabiam jakieś 3-4x tyle co on.

 

Myślałam, że jak zobaczy, że ma zaradną, atrakcyjną kobietę, to zmieni się jego zachowanie - w sensie, że stanie się lojalny względem mnie i przestanie kłamać. A skąd - jego męska duma mu nie pozwala tej sytuacji przeżyć. Doszły mnie słuchy, że rozpowiada, że to on kupił mi samochód, że mnie utrzymuje itd. Dodatkowo trzyma się z takim jednym kolesiem, który ciągle go właśnie wyciąga na jakieś tajemnicze wypady - i to mnie strasznie wkurwia, że pewnie ten jego kolega (wiejski przygłup pracujący fizycznie i słuchający disco polo) jak mnie widzi to śmieje mi się w twarz, bo pewnie mojego mężulka namówił na co nie co, a ja rogami szoruję po suficie.

 

I powiem tak - teraz do mnie doszło, że ten facet mnie nie kocha. Jest mu ze mną wygodnie (zawsze było), bo nie musi na mnie wydać ani złotówki, jednocześnie ma młodszą, atrakcyjną laskę, którą może się pochwalić koleżkom a jednocześnie pokazywać "mam taką laskę, ale i tak ją robię w chuja, ale jestem zajebisty".

Teraz jednak moja samoocena się podbudowała, wysokie zarobki, wzbudzam zainteresowanie mężczyzn (nigdy go nie zdradziłam, a co więcej - zawsze byłam lojalna - zero flirtów, itd, tak zostałam wychowana) i teraz chcę żeby mnie kurwa szanował. Tyle, że na niego to wszystko (moje podwyżki, zainteresowanie facetów, itd) działa wręcz odwrotnie - jest coraz bardziej dogryźliwy, obojętny, robi mi na złość, podrywa inne przy mnie (mimo, że obiektywnie mówiąc to ja jestem atrakcyjniejsza i młodsza od niego, i on uderza do lasek sporo brzydszych ode mnie, więc to jest dodatkowo deprymujące i poniżające dla mnie - no bo jak można wpierdalać na mieście starą drożdżówkę jak w domu czeka zajebisty obiad). Zaczął ostatnio wspominać o dziecku - no zachowanie jak typowa samica.

Co najlepsze, moja kumpela miała dokładnie tą samą sytuację - założyła własną działalność, zaczęła zarabiać kokosy, laska naprawdę ładna i zadbana mimo dziecka, a facet ją zdradzał z tirówkami. Wydawało mi się to niemożliwe, a jednak mnie też dopadło.

 

Myślicie, że da się to jakoś naprawić? Odbudować jego szacunek do mnie - po ponad 10 latach?

I dochodzę do meritum - nie podpisaliśmy intercyzy. Zaczynam się obawiać, że on poniekąd gra na czas, żebym jak najwięcej zarobiła, a on później zgarnie połowę tego, co zarobiłam. Dodam, że on ma trochę przychodu 'pod stołem', więc w wersji sądowej zarabia zaledwie 2 tysiące, a ja powiedzmy 16. Boję się, że będę próbowała to naprawić (nasze małżeństwo), to on będzie znów obiecywał poprawę, żeby mnie uciszyć, a swoje ciągle będzie robił, minie kilka lat i w końcu puszczą mi nerwy, wezmę rozwód i będę stratna kilkadziesiąt tysięcy. Wiem, że prawo nie działa wstecz, ale czy da się coś zrobić, jeśli chodzi o przyszłość?

 

Z góry dziękuję za wszystkie rady.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:)
Dzięki Bogu, że tak robi a wiesz dlaczego?

Bo gdyby robił TAK JAK TY BYŚ CHCIAŁA dawno wyjebałabyś go na śmietnik tego świata.

On wie co na Ciebie działa, wzbudza to w Tobie emocje dlatego tu jesteś.

A jak Cię wkurwia i masz go dosyć to się rozwiedź. ALE tego nie zrobisz wiesz dlaczego?
 

PS. wybacz słownictwo. Chciałem aby to zabrzmiało stanowczo :)

Edytowane przez p47thunderbolt
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@samiczka różowy pył osiadł na ziemię, czas na ...

 

depositphotos_30907839-stock-photo-woman-calculating-financial-work.jpg

 

Myślę, że już podjęłaś decyzję o tym, że nie warto dalej w to iść. Wydaje mi się, że jest duża przepaść intelektualna pomiędzy Tobą a nim. Chcesz teraz rady w jaki sposób nie utopić kasy. 

 

Musisz sobie odpowiedzieć na jedno zajebiście, ale to zajebiście ważne pytanie: co jest dla Ciebie ważniejsze - kasa czy wolność?

 

szala_sxc_hu.jpg

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

samiczka, czy Twój małżonek w jakikolwiek sposób Cię wspiera np. emocjonalnie, przy pracy itp.? Ponieważ jeśli nie, moim zdaniem powinnaś od niego uciekać. Trafił Ci się nie taki rzadki egzemplarz gościa, którego urządza to, co kiedyś osiągnął i nie czuje potrzeby poprawy / rozwoju. Nie widzę szans na poprawę sytuacji. Obawiam się, że nawet jeśli pójdziesz w tango z innymi, nie zrobi to na nim wrażenia, co najwyżej złoży sprawę o rozwód.

 

W finansach jest takie określenie 'Hodowanie strat'. Właśnie zaczęłaś to robić. Im wcześniej to przerwiesz, tym lepiej dla Ciebie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@samiczka zanim odpowiem mam kilka pytań do Ciebie?

1. Ile masz lat? Ile lat ma Twój mąż?

 

9 godzin temu, samiczka napisał:

A on i tak swoje robił, a ja płakałam i przebaczałam na zmianę.

2. Co robił? Poproszę jakieś konkrety.

 

9 godzin temu, samiczka napisał:

W każdym razie był/ nadal jest patologicznym kłamcą

3. Czego dotyczyły te patologiczne kłamstwa? Znowu poproszę o konkrety.

 

9 godzin temu, samiczka napisał:

więc za to, że postawi mi kolację raz w tygodniu mam mu przebaczać wszystkie przewinienia

4. Jakie przewinienia musiałaś mu przebaczać? Konkrety raz jeszcze.

 

A teraz kilka moich wniosków z Twojego tekstu:

Przedstawiłaś siebie jako panią idealną ale czy tak jest w rzeczywistości? Nie znamy żadnych szczegółów. Powtórzę za kolegą @p47thunderbolt gdyby facet robił wszystko idealnie to już dawno zostałby kopnięty w dupę, a tak dostarcza Ci emocje i dlatego nadal z nim jesteś.

Pozwolę sobie rozwinąć loszkomyśl która jest ukryta w jednym Twoim zdaniu:

9 godzin temu, samiczka napisał:

Myślicie, że da się to jakoś naprawić? Odbudować jego szacunek do mnie - po ponad 10 latach?

Jak zrobić żeby traktował mnie jak wielką panią, za którą sama siebie uważam? Jak go teraz zostawię to spłynie to po nim jak woda po dupie kaczki a tak nie może być. Musi cierpieć co najmniej tak jak ja.

 

Jeszcze jedno dosyć śmieszne zdanie:

9 godzin temu, samiczka napisał:

mam piekielnie dobrą pamięć i pamiętam wszystkie jego słowa nawet po kilku latach,

10 lat temu powiedziałeś Anecie komplement. Nie okłamiesz mnie ciulu, wszystko pamiętam.

 

Proszę odpowiedzieć na moje pytania. 

 

Edytowane przez Pyrrus
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ok. W Twoim tekście samiczko było sporo szczerości ( jak na kobietę ) więc postaram się napisać jak męska przyjaciółka czyli bez złośliwości ( a mógłbym Cię trochę wypunktować, ale zakładam że Bracia jeszcze to zrobią)

 

Opierając się na tym co napisałaś - ze związku nic już nie będzie. Nie ma na to szans. Nawet jeśli jeszcze nie jesteś o tym przekonana. Będzie tylko walka/szarpanina, którą ktoś kiedyś nazwał "przeciąganiem liny". Czyli kto kogo bardziej przeciągnie na swoje pozycje. Umęczycie się, ( a zwłaszcza Ty ) i nic to kompletnie nie da. Dlaczego? Bo się zbyt mocno rozjechaliście. Patrzycie na świat w innych kierunkach, oczekujecie od życia czegoś innego.

 

Trzymają Cię przy nim dwie rzeczy. Pierwszy mechanizm - zainwestowałaś w ten związek dużo czasu i energii, szkoda Ci tego zmarnować. To dość powszechny mechanizm, kiedy czemuś lub komuś poświęcimy dużo uwag, czasu, pieniędzy - niechętnie się z tym rozstajemy.

Drugi mechanizm - p47 Ci dobrze napisał, fakt, że nie robi tego co byś chciała - nakręca Cię. Prawdopodobnie jest na tyle sprytny, że owszem, robi coś dla Ciebie ale tak na 5-10% tego co byś chciała. Dzięki temu wzbudza w Tobie nadzieję, że "w końcu się zmieni" bo przecież coś dla Ciebie robi/zrobił. I tak się nakręcasz tą nadzieją.

A dalej to już to o czym wspomniała Selqet - trzeba sobie odpowiedzieć na " zajebiście ważne pytanie". Czego chcesz? Ustalić co jest dla Ciebie najważniejsze ( z pełnym poczuciem, że z pewnych rzeczy TRZEBA zrezygnować ).

 

samiczko, nie miej złudzeń - będzie ciężko! Nikt z takiego związku nie wychodzi łatwo). Weszłaś w ten związek jako nastolatka. Czyli wtedy kiedy siła emocji i uczuć jest olbrzymia. Takie rzeczy zostawiają trwały ślad. Nawet jak już się rozstaniesz, będziesz przez lata jeszcze do tego wracać. Będą miały na Ciebie wpływ. Pamiętaj tylko o jednym "lepszy jest koszmarny koniec niż koszmar bez końca".

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czekam na posta.
Odeszła do innego.

To wszystko wina mojego męża.
JESTEŚ WIELKĄ PANIĄ? dziewczyno w tobie też nastąpiły wielkie zmiany.
I to może ty zaczynasz traktowac go jak śmiecia bo on nie chce sie Tobie podporządkować I DZIĘKI BOGU bo Twój mąż zasiliłby szaeregi tego forum w poszukiwaniu odpowiedzi.

Jesteś kobietą. NIE MOŻESZ BYĆ SAMCEM ALFĄ. Nie możesz dyktować warunków mężowi w domu. Ty masz się podporządkować twojemu facetowi BO JESTEŚ KOBIETĄ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam, że dopiero teraz – nie doczytałam, że kobietki mogą udzielać się tylko w rezerwacie i miałam wstrzymane dodawanie postów.

 

@p47thunderbolt

  Dobrze zrozumiałam Twój przekaz? Że uważasz, że tylko dlatego go nie zostawiłam, bo mnie robi w chuja?

Szczerze? Wstyd by mi było, że to mi się nie udało – niby wszystko mi wychodzi a biorąc rozwód pokażę, że nawet taki facet mnie nie pokochał. Może to naiwne, ale ja wierzę w taką prawdziwą miłość – takie też mam wzorce: moi rodzice są tak cudownym, wspierającym się małżeństwem, że jedno za drugim by w ogień skoczyło, niezależnie od tego, czy mieli pieniądze czy też nie, po prostu wypisz wymaluj : „w zdrowiu i w chorobie, w dostatku i niedostatku”, a  życie ich naprawdę mocno doświadczyło. Zawsze myślałam, że właśnie znajdę takiego męża i będziemy sobie tak żyć, bez stresów i zmartwień.

Hmm, na początku związku był idealny i mimo wszystko bardzo go szanowałam (to znaczy tak mi się wydawało, że był idealny – bo kłamał ciągle, tylko wtedy nie miałam podstaw, żeby mu nie ufać i wierzyłam, dopiero po jakimś roku, dwóch wyszło jedno poważne kłamstwo, zaczęłam grzebać w przeszłości i okazało się, że było tego mnóstwo, a ja żyłam sobie nieświadomie w tym jakże bajecznym związku, jednocześnie nie zauważając kpiących uśmieszków jego koleżków ). On nadal jest na co dzień cudowny – dba o mnie, troszczy się, stara się zaskakiwać itd, ale przychodzi taki dzień  lub dwa w miesiącu, że ten idiotyczny kolega do niego dzwoni i zawsze go na coś wyciągnie i zawsze go namówi, żeby mnie okłamał, zrobił ze mnie idiotkę. Tak przy okazji to uważam, że ten jego kolega jest wiele winny – nie mam pojęcia, czemu on ma do niego słabość, to jakiś patol, wiem, że mu się podobam, bo po pijanemu się kiedyś do mnie przystawiał, mówił, że będzie dla mnie lepszy, itd (a taki niby przyjaciel mojego męża).

Mąż niby przysięga się, że nigdy mnie nie zdradził, ale już tyle razy słyszałam jego fałszywe obietnice, że po prostu w to nie wierzę, no ale dowodów też nie mam. Wiem, że uganiał się za swoją byłą jak już byliśmy razem, ale ona go zlała – laska go zostawiła dla innego, a on latał za nią, wyznając jej miłość, dziewczyna starsza o 3 lata ode mnie, jakieś 25kg cieższa, z facetem i dzieckiem; a ten ją postawił ponad mną, zabolało, a samoocena poszybowała mocno w dół.

Reasumując - jakby był taki jak jest – tylko po prostu bez tych kłamstw i poniżania mnie przed koleżkami , to bym była szczęśliwa. Bo naprawdę w takich codziennych sprawach dogadujemy się super. No ale jednak, brakuje mi lojalności. Do tej pory to przebaczałam, ale teraz no już zrozumiałam, że jestem warta tej odrobiny szacunku.

Rozmawiałam z nim setki razy – za każdym razem przeprasza, mówi, że rozumie, że nie wie czemu tak robi, że wypił za dużo i mu odebrało rozum, że nie miał tego na myśli, że nie chciał mnie zranić, że to było dawno, że kłamał, żebym się nie dowiedziała, bo wiedział, że będzie mi przykro. Jest poprawa na jakieś dwa-trzy miesiące i znowu coś wyskakuje. Zapomniałam dodać, że większość takich akcji ma jednak związek z alkoholem – nie pije często, bo ze względów zdrowotnych nie może, ale właśnie ten raz w miesiącu jak pije to mu odwala.

@Selqet

Ciężko powiedzieć, po prostu już dość się wstydu najadłam i nie chcę wysłuchiwać później „przynajmniej ją oskubałem z kasy”, bo to też dla mnie będzie poniżające, że wyjdzie lepiej na rozwodzie niż ja. A z drugiej strony go kocham i jednak jakiś tam cień szansy widzę.

Myślałam nad terapią wstrząsową – jak go przyłapię na kolejnym kłamstwie to się wyprowadzić, złożyć papiery rozwodowe i zobaczyć co się stanie. Może to go otrzeźwi i się ogarnie.

Ale z drugiej strony się boję, że owszem omami mnie swoimi obietnicami poprawy, płaczem i koszem kwiatów, a miną dwa miesiące i znowu powtórka z rozrywki. Albo ja żałosna znowu zacznę za nim biegać, bo jestem do niego przywiązana jak do ojca (przecież mnie wziął jak miałam 16 lat, więc tak naprawdę spędziłam z nim połowę życia i nie wyobrażam sobie bez niego) i wtedy to już kompletnie straci do mnie szacunek.

A najbardziej męczy mnie to, że nie wiem, czy mówi prawdę wtedy jak mówi : „Kocham cię nad życie, i chciałabym, żebyś była matką moich dzieci”, czy jak mówi kolegom (autentyczny wypowiedziany przez niego tekst, nie przy mnie, ale pewne źródło informacji) :  „A wiesz, ożeniłem się z nią, bo dobrze loda robi i wychodzi taniej niż dziwki, ty byś się nie ożenił?”

 

@Oktabryski

No tu narzekać nie mogę, bo mam faktycznie pełne wsparcie – od studiów aż do teraz. Ogólnie codzienność jest naprawdę w porządku, dobrze się dogadujemy.

Jeśli chodzi o stosunek moich zarobków do jego – ja mam duży potencjał, ale też nic mi nie podcinało skrzydeł, więc się rozwijałam. A on, hmm.. nie jest leniwy – absolutnie, pracuje nie raz po 16h/dobę. Jednak ma pewne zobowiązania (nie finansowe – chodzi o miejsce pobytu, rodzinę) i to go bardzo blokuje. Nie widzę możliwości, żeby zarabiał więcej, ale to naprawdę nie jest dla mnie żaden problem, w tym momencie mógłby nawet nic nie zarabiać, byleby po prostu mnie szanował.

 

/edytowałam oznaczenia

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Więc jeśli jest tak:

32 minuty temu, samiczka napisał:

No tu narzekać nie mogę, bo mam faktycznie pełne wsparcie – od studiów aż do teraz. Ogólnie codzienność jest naprawdę w porządku, dobrze się dogadujemy.

To czy możesz odpowiedzieć na pytania które zadałem wyżej? Skoro wszystko jest dobrze to w czym jest problem?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Pyrrus

1. Ja prawie 30, on 34.

2/3/4. U góry opisałam jeden przykład - już będąc ze mną uganiał się za swoją byłą. Mi mówił, że ma wyjazd służbowy na weekend - a jechał w miejsce, gdzie wiedział, że będzie jego była, wyznawał jej miłość, prosił żeby wróciła. Dowiedziałam się zupełnie przypadkiem - ona napisała do niego dwa lata później długiego smsa z pretensjami, a ja akurat zgrywałam pliki z jego telefonu i go przeczytałam, mówiła, że chodziło o ostatkowy wieczór, więc od razu skojarzyłam fakty,  że w domu go nie było, i wtedy zaczęłam grzebać.

Okazało się, że większość jego "służbowych wyjazdów" to były ściemy, tak naprawdę to były wyjazdy z kolegami (i często ich dziewczynami) w różne miejsca, na różne imprezy. Pewnie kiedyś dowiem się, czy mnie tam zdradził - póki co nie mam żadnych konkretnych dowodów. Choć brałam go pod nóż: co robiłeś w weekend -to przysięgał się na swoje życie, że pracował, a jak mu pokazywałam wtedy zdjęcie z aquaparku (w którym w rzeczywistości był ze znajomymi) to dalej ściemniał, że to było kiedy indziej, itd. Jak już widział, że na 100% znam prawdę to dopiero wtedy przepraszał.

I to mnie najbardziej dziwi - później mu mówiłam, że wolę najgorsze kłamstwo niż najpiękniejszą prawdę. Jedź sobie z tymi kolegami na imprezę, ja przecież też gdzieś mogę wyjść. I tu właśnie był problem, on chciał, żebym ja myślała, że on ciężko zapiernicza i miała poczucie winy, więc nie wychodziła na żadne imprezy tylko siedziała grzecznie w domu i czekała na niego. Tak myślę. Jednak on też ma świadomość, że jestem atrakcyjna, i ktoś mógłby mnie mu odbić, więc mnie tak chce ugrać.

No i brak lojalności. Jak przegrzebałam po tej sytuacji jego wiadomości, było mnóstwo wiadomości o mnie w bardzo niekorzystnym świetle, że nie traktuje mnie poważnie, itd. Wydaje mi się, że tak w rzeczywistości nie myśli, tylko chce mieć opinię takiego "boskiego Alvaro" wśród znajomych.

 

Myślę, że jak go zostawię - to nie spłynie to po nim jak woda po kaczce. Wtedy się zorientuje co stracił i na pewno będzie cierpiał. Ale chcę żeby mnie docenił wcześniej, a nie jak już straci. Ja naprawdę wierzę w to, że da się budować zdrowy związek.

 

Czy jestem idealna? Oczywiście, że nie. Każdy ma wady. Wiem, że najbardziej go wkurwia, że się wiecznie spóźniam, po prostu jakoś nie umiem się zebrać na czas, wiecznie coś mam do zrobienia. Generalnie pracuję na wyjeździe (poniedziałek-piątek) - weekendy wracam do domu, więc wtedy nie chcę się spieszyć. W związku z pracą nie jestem jakąś zajebistą panią domu - nie gotuję mu obiadków, nie sprzątam w ciągu tygodnia, bo po prostu mnie nie ma. Wiem, że go to irytuje, ale sam chciał, żebym pracowała, a wiedział od samego początku, że moja praca tak będzie wyglądała, więc "widziały gały co brały". Jeśli chodzi o decydowanie - zwykle dochodzimy do kompromisu, nie pozwalam mu raczej postawić na swoim "bo tak", chyba, że widzę, że ma rację, to odpuszczam. Nie lubi moich koleżanek, ale jakoś często się z nimi nie spotykam. Raczej nie zabraniam mu spotkań z kolegami - jedynym "wyjątkiem" jest ten kolega o którym pisałam - tzn nadal mu nie zabraniam, ale mówię wprost, że nie cierpię faceta i nie podoba mi się to, że się z nim spotykam. Nie odcinam mu dostępu do seksu jak mnie zdenerwuje. Nie uważam się za wielką panią, teraz owszem odbudowałam swoje poczucie własnej wartości, ale kiedyś to miałam się za nic nie wartą osobę. No i moją największym błędem było, że koniecznie chciałam nie pracować, napierałam na to, żeby mnie utrzymywał, ale się nie zgodził, i teraz to mu nawet dziękuję.

 

Jeśli chodzi o pamięć - tak, pamiętam takie rzeczy również. Ale pamiętam też jak ktoś ze znajomych przez przypadek palnie: "a pamiętasz jak w takim i takim miejscu w tamte wakacje ten i ten zrobił to i to" to od razu sobie przypomnę, który weekend go nie było, co mi powiedział, że gdzie jedzie, więc wtedy łatwo mi poszukać więcej na ten temat.

 

@herodotrk

Z drugim mechanizmem się nie zgodzę, bo on na co dzień naprawdę się stara. Pisze słodkie smsy, wysyła zdjęcia, w weekendy mnie rozpieszcza, ale po prostu raz na jakiś czas rusza w tango. W sumie to już nie wiem jaki on jest naprawdę i nie wiem jak się tego dowiedzieć. Czy gra tylko takiego miłego, bo dobrze mieć żonę, która nie wymaga zbyt dużo czy faktycznie mnie kocha, a takie sytuacje mu się przytrafiają.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem koleś ma problem z Twoimi wysokimi zarobkami i stąd jego wyskoki. Od czasu do czasu chce się poczuć mężczyzną ;) Możliwe, że pewne Twoje teksty odbiera nawet jako uderzanie w jego ego, przykładowo gdy planujesz zakup czegoś na co go nie stać. Inna sprawa, że jeśli od początku ściemniał to... z gówna bata nie ukręcisz, taki już będzie. Inna sprawa, że gdyby był Ryśkiem z Klanu to zostawiłabyś go już dawno, w końcu nawet argument finansowy Cię przy nim nie trzyma.

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@catwoman

Ujęłaś to idealnie - tak właśnie mi się wydaje, że chce poczuć się mężczyzną w ten sposób.

Ale nie rozumiem dlaczego tak robi. Pieniądze mamy wspólne, ja nie wydaję za wiele, to on ma droższy samochód, non stop je na mieście itd. Ja jestem raczej oszczędna, więc to co zarobię raczej odkładamy, w sumie jeszcze nie wiemy na co. Po za tym jak ja studiowałam i nie zarabiałam kokosów to też tak robił.

To było z jego strony mistrzowskie zagranie, złapać nastolatkę i wychować ją po swojemu.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A zapomniałam napisać o jeszcze jednej rzeczy, która go strasznie denerwuje we mnie.

On ma problemy zdrowotne i nie może za bardzo pić alkoholu. I ja bardzo go pilnuję, żeby tego nie robił, wiem, nie powinnam, bo zachowuje się wtedy jak jego matka, ale strasznie się o niego boję, a on często ma podejście "a co tam jedno piwko może zaszkodzić". A ja sobie zdaje sprawę z tego, że może i mu zabraniam, więc może czuje, że go ograniczam? Raz na jakiś czas (nie jakoś bardzo rzadko - raz na miesiąc, raz na 3 tygodnie) wg ustaleń lekarza może się napić, i wtedy nie mam nic przeciwko, ale tak to mu nie pozwalam.

Zawsze najpierw jest zły, no ale później mówi, że rozumie, bo przecież chodzi o jego zdrowie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przecież to jest schemat schematów :)

 

Kobitka spotyka chama, który trochę sponiewiera, nie da się wziąć pod pantofel, generuje emocje i hormony uderzają do główki i między nogi. W dodatku ma kasę. Yeah! Super, biorę go!

 

Po pewnym czasie, jednak zaczyna przeszkadzać jego chamskie zachowanie. I co wtedy? Ja go ułożę. Naprawię mojego misia. :) Takie coś potrafi trwać w nieskończoność. 

 

Rośnie samoocena, jest własna dobra kasa. Tak! Teraz mam przewagę, ja go poniżę, zmanipuluje, pokażę kto tu rządzi i mój miś w końcu będzie taki jak chcę. Odetnę od znajomych, będę kontrolować telefon i szantażować wydarzeniami sprzed 10 lat, bo ja mam taką dobrą pamięć, że potrafię wytknąć wszystko. Standard - każda to ma.

 

A jak fajnie piszesz o swoich wadach :D Każda z nich jest elgenacko usprawiedliwiona, więc jakby ich nie było.

 

@samiczka przychodzi tu aby poznać nowe sposoby manipulacji, które pozwolą zmienić pod siebie jej fagasa. Ale wiesz co będzie jak Ci się to uda? Zbrzydnie Ci doszczętnie i stracisz do niego szacunek. Koniec z emocjonalnym roolercoasterem. Tak czy siak, Wasz związek się rozpadnie albo będzie taką mini patologią ciągnącą się w nieskończoność. Chcesz kogoś zmienić, to go wymień na inną osobę. Manipulacjami nic pozytywnego nie stworzysz. Ale po chuj ja to piszę, tak to się przecież skończy. Ehh.

 

Tak jeszcze z ezoterycznego punktu widzenia. Często kobietom potrzeba trochę upodlenia w życiu, aby nie stać się totalnie zepsutą. Właśnie dlatego trafiłaś i wybrałaś tego chłopa. Nie poszybuj teraz w drugą stronę, bo wszystko wyjdzie na marne i dalej będziesz poniżana, być może przez kogoś innego. Wiem, że to trudne dla kobiety, która jeszcze nie jest bardzo stara i sama na siebie dobrze zarabia - ale postaraj się zachować pokorę.

  • Like 11
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Drizzt

Właśnie on wręcz przeciwnie - na początku związku dawał mi ułudę, że jest idealnym pantoflem, bardzo się starał, kupował prezenciki, był kreatywny, brał mnie na randki, płacił za mnie, itd. Dopiero później się okazało, że to trochę było kłamstwo, bo w czasie kiedy mówił, że jedzie zarobić na nasze wczasy tak naprawdę balował z kumplami. Ale wtedy ja tego nie wiedziałam i byłam przeszczęśliwa.

Nie chcę go poniżać - chcę stworzyć normalny zdrowy związek dwojga szanujących się ludzi. Takie mam wzorce, w domu napatrzyłam się na wspaniałe małżeństwo i chcę tego samego po prostu.

Owszem - byłam pusta i głupia, poleciałam na faceta, który miał więcej kasy niż ja, ale jednak całkiem obok tego go pokochałam. Gdyby mi chodziło tylko o kasę to z pierwszą większą wypłatą odeszłabym do innego, bo przecież mogę znaleźć takiego, który zarabia tyle co i ja.

 

A wad nie usprawiedliwiam - chodziło mi bardziej o to, że to wady, których nie będę próbowała zmienić i nad nimi pracować. Spóźniam się i nadal będę to robić bo nie chce mi się latać jak wariatka w weekendy i nie mam zamiaru starać się nie spóźniać. Tak samo jak nie będę mu gotować obiadków i sprzątać, bo nie będę pracowała na miejscu za pół mniejsze pieniądze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, samiczka napisał:

Mianowicie mój mąż złapał mnie jak miałam 16 lat, byłam głupią gówniarą, zakochałam się bez pamięci (podchodziło to pod uzależnienie), mimo, że facet mnie oszukiwał i okłamywał. Jak byłam na studiach lat się oświadczył, przyjęłam oświadczyny zachwycona, że tak mnie musi kochać ( :blink: ). A on i tak swoje robił, a ja płakałam i przebaczałam na zmianę.

Rzeczywiście. Z powyższego zdania jasno wynika że to był pantofel do kwadratu :lol:

W chuja walisz samiczko? O co Ci chodzi w ogóle?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pyrrus, nie wiesz o co jej chodzi? Chodzi jej o to żeby było lepiej ale żeby nic się nie zmieniło :-)  Jeszcze nie chwyta, że bez zmian nic się nie zmieni...

 

Samiczko, ostatni post. Drrizt nawiązywał do prac Łazariewa - Diagnostyka Karmy. Przeczytaj sobie pierwszy tom. Na tym poziomie to Ci w zupełności wystarczy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Pyrrus

Ale kluczowe jest to, że ja o tych kłamstwach wtedy nie wiedziałam. Dowiedziałam się po około 3 latach, że to moje bajkowe życie było ułudą.

A dlaczego pytałeś o to czy był moim jedynym partnerem seksualnym? Co to ma do rzeczy?

 

A co chcę? Chcę się dowiedzieć z męskiego punktu widzenia - dlaczego on tak robi i czy widzicie jakiekolwiek szanse na to by przestał kłamać?

Czy wy mówicie o swoich kobietach do znajomych (wiem, że tak uważacie i tutaj tak piszecie, ale chodzi mi o to, czy mówicie tak do waszych wspólnych znajomych, którzy znają i je), że żona jest tylko od seksu, że jak się zestarzeje to znajdziecie sobie młodszą, itd?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Selqet Łazariew. O tym akurat wspominał chyba nawet w jednym z filmów na youtube. Są dwa takie dłuższe, nie pamiętam który, ale wszystko warto obejrzeć.

 

@samiczka Wspaniałe małżeństwo, wielka miłość po grób? Jak można kochać kogoś, kto stale przepierdala, kłamie i robi w chuja? Przestań ściemniać. To nie miłość, tylko określone korzyści, w tym przypadku emocjonalne. Ale piesio jest nieposłuszny, stąd temat.

 

15 minut temu, samiczka napisał:

Gdyby mi chodziło tylko o kasę to z pierwszą większą wypłatą odeszłabym do innego, bo przecież mogę znaleźć takiego, który zarabia tyle co i ja.

Może możesz, a może nie możesz. Może nie jesteś zbyt atrakcyjna, 30 lat to już sporo, boisz się odejść.

 

4 minuty temu, samiczka napisał:

Chcę się dowiedzieć z męskiego punktu widzenia - dlaczego on tak robi i czy widzicie jakiekolwiek szanse na to by przestał kłamać?

Teraz to już nawyk. Nie przestanie.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.