Skocz do zawartości

"Przyjaciel", co myśleć ?


Lethys

Rekomendowane odpowiedzi

Bracia, 

 piszę ten post będąc mocno podirytowanym, a dotyczy on zachowań mojego przyjaciela.

 

  Od czasu kiedy jestem na forum, a będzie to już jakiś niecały rok, pracuję dużo nad sobą, skutecznie toczę "walkę" z matrixem w swojej głowie, oraz analizuje zachowanie mojego najbliższego otoczenia. W związku z tym, rzuciło mi się ostatnio w oczy kilka nieciekawych zachować swojego kolegi, a jedno szczególnie doprowadziło mnie do prawdziwie wysokiego ciśnienia.


 Znamy się od 14 lat, od zawsze trzymamy się razem, dużo wspólnych imprez, wypadów, gadania o kobitkach itd. 
 

Kilka przykładów dla zobrazowania sytuacji:

 

 1. Pożyczyłem mu samochód. Dość pokaźnie wgniótł mi zderzak. Oczywiście później teksty: "przepraszam Stary, jakoś się dogadamy, jak będę miał to ci oddam". Jak pewnie się domyślacie, zderzak wymieniłem sam, a pieniędzy nie widziałem na oczy (tu też mój błąd, mogłem go cisnąć z tymi pieniędzmi, ale uznałem, że skoro to przyjaciel, to może widocznie nie ma teraz pieniędzy, czy coś, eh...)

2. Odbierałem go kilka razy pijanego w środku nocy z jakichś imprez, oczywiście za przysłowiowe "Dzięki, Man, jestem Ci wdzięczny". Wszystko za frajer, bo oczywiście myślę, przyjaciel... W drugą stronę, kiedy ja coś chciałem, było oczywiście inaczej, zawsze marudzenie, a tu zaraz, że do dziewczyny jedzie, a to, że paliwa nie ma. Raz, jak miałem złamaną rękę i nie miałem jak się dostać na sor, sam z siebie nie zaproponował podwózki, musiałem wręcz o nią błagać.

3. Bardzo często zdarzała się sytuacja, że szedłem do niego do domu pogadać, albo pograć na konsoli, to zawsze brałem ze sobą jakieś piwko, albo przekąski dla nas, a gdy on do mnie przychodził, to zawsze w pustymi rękoma, a czasem nawet pytał, czy nie mam w domu jakiegoś browarka...

 

 Jednak ostatnia sytuacja mnie dobiła:
Zrobiłem grilla w domku jak jeziorem, zaprosiłem kilkanaście osób, w tym jego z loszką (dodam, że to rycerz-pantofel do potęgi, tańczy, jak mu zagra), wszystko fajnie, aż w dzień wyjazdu, kiedy ja jeszcze z ludźmi siedzieliśmy na działce, a on był już w połowie trasy powrotnej, dzwoni do mnie, że A zostawiła w pokoju na szafce swój pierścionek i czy mógłbym go zabrać, jak będziemy się zbierać. Powiedziałem, że oczywiście, nie ma problemu. Pech chciał, że przy zbieraniu się do powrotu było straszne zamieszanie, bo nie dość, że sam musiałem wszystko ogarnąć, nikt nawet nie ruszył palcem, żeby pomóc mi zbierać puszki, czy myć naczynia, to też powstały pewnie problemy z powrotem, dwie osoby się naje**ły tak, że nie kontaktowały, generalnie burdel na kółkach (przynajmniej wiem, że nie zrobię już na pewno imprezy na tyle osób). W związku z panującym pierdolnikiem, pakując się, gdzieś wrzuciłem ten pierścionek, tylko nie pamiętam gdzie, wydaje mi się, że go najzwyczajniej w świecie zgubiłem. Powiedziałem o tym przyjacielowi i zrobił mi aferę, że się strasznie wkurwił, że to był prezent dla niej od niego, ona też wkurwiona, że powiedziałem, że go wezmę, że sam pojedzie szukać tego pierścionka na działkę (150 km od naszego miasta, bo loszka lubi ten pierścionek warty 100pln), że mógł wrócić i go sam zabrać, że nie można mi zaufać. Oczywiście jak nie znajdę nigdzie tego kawałka złomu, to mu oddam za to pieniądze, ale sama sytuacja mnie mocno zdenerwowała. Traktowanie panny, którą zna 1,5 roku jak bóstwo, a kumpla, z którym spędził ponad połowę swojego życia, jak... sami widzicie.

 Pytanie do Was. Co myślicie o tej znajomości, co powinienem w tej sytuacji zrobić?
  Dzięki.
 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jesteś za dobry dla ludzi, to twój błąd - oni to zgrabnie wykorzystują ponieważ wiedzą, że im uwagi nie zwrócisz. Twój domniemany przyjaciel kilka razy zasłużył na soczysty ochrzan, nie oczekuj od gościa, który ma oczy cipą porośnięte cudów czy jakieś własnej inwencji twórczej. Po imprezie było ludzi zagonić do tego aby ci pomagali a jak nie - to zrzuta na zwrot kosztów za imprezę. Szanujmy się jak ludzie, jak znajomi ale liczmy się jak żydzi. A co do zgubionego pierścionka, to prawda jest taka, że to jest problem już loszki, że tak dba o prezenty od swojego rycerzyka. Na twoim miejscu nie poczuwałbym się do żadnego obowiązku ani tłumaczenia się z tej sytuacji przed twoim pseudo-przyjacielem, czy o zgrozo - zwrotu kasy za ten pierścionek. Jedyne co możesz zrobić to zdystansować się od tych ludzi, ograniczyć kontakt, myśleć tylko o sobie a nie o tym jak tu całej reszcie zrobić dobrze. Wiedz, że jego zachowanie i postawa względem ciebie wynika z tego jak jego loszka ciebie odbiera. Na pewno nie raz nastawiała go przeciwko tobie, o czym możesz być zupełnie nieświadomy. Zacznij od ludzi wymagać szacunku, stawiać im wyzwania i oczekiwania jakie masz wobec nich, pokaż siłę, nawet jakbyś ich miał nie raz ,,ugryźć" to korona królewiczom z głowy nie spadnie, a nawet jak spadnie to krzywda im się dziać nie będzie.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Okej. Oddam ci za ten pierścionek. Przepraszam, że go zgubiłem, ale wiesz, zróbmy inaczej. Wisisz mi 400 złotych za zderzak, pamiętasz jak mi zniszczyłeś prawda kumplu? To już ci tą stówkę daruję, oddaj mi 300 i będziemy kwita. Numer konta masz? Aaa, usunąłeś, to już wysyłam smsem. Dzięki kumplu, że przypominasz, bo na śmierć bym o tym zderzaku zapomniał, taki gapa ze mnie... ;) 

  • Like 16
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ile kosztowała Ciebie ta wymiana zderzaka? Roboczogodziny też dolicz :D (wrzuć wszystkie koszta, nawet to ze musiałeś do mechanika podjechac np.). Wyjdź do niego teraz z pozycji petenta, przyciśnij go z tym zderzakiem, przypomnij o podwózkach, coś jeszcze Ci sie pewnie przypomni. Fizycznie jest silniejszy?
Wszystko ze spokojem, już wiesz, że nie można liczyć na gościa w ogóle. Niech nie będzie ci go szkoda.

Ciekawy jestem co bardziej doświadczeni podpowiedzą, żeby odzyskać hajs. 

 

Sugerowałbym jak @Odlotowy to była twoja dobra wola, a moze któryś z 'ziomków' go już podarował swojej lubej, tego nie wiesz, załóż, że tak. W tej sytuacji wyjebane na to.

Napewno nie zobaczył by kasy przed oddaniem za zderzak.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tego co przedstawiasz, to ukazujesz się wszystkim jako "Gospoś". Gospoś przyniesie, gospoś załatwi, gospoś zorganizuje, gospoś kupi, posprząta a nawet opierdol przyjmie na klatę.

Zainwestuj w siebie, bo ewidentnie jesteś wykorzystywany (nie tylko przez kolegę). Wygląda na to, że ludzie nie chcą Ci się odwdzięczać, bo uważają Twoje zachowanie za normalne (że taki jesteś).

Ludzie Cię wykorzystują bo wiedzą, że świadczone przez Ciebie darmowo usługi u osób obcych drogo kosztują. Przelicz swój czas. Zobacz na ile cenisz swoją roboczogodzinę.

No niestety, ale czeka Cię walka z samym sobą i nauka grzecznego mówienia "nie", albo mówienia "ok, a masz ... " (10 zł/jakiś fant/ książkę - coś w zamian).

Oczywiście popieram Siłacza i Sman'a. Potrącenie. Wisiał Ci, to teraz wisi troszkę mniej.

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Lethys napisał:



 Pytanie do Was. Co myślicie o tej znajomości, co powinienem w tej sytuacji zrobić?
  Dzięki.
 

 

Niech wypierdala!

Masz problem z odmawianiem, a nie z "przyjacielem". Po prostu chcesz akceptacji, bo Ci zależy.

Ale jeśli zrozumiesz że twój "przyjaciel" to kamień u nogi , taki pasożyt i odetniesz go. Twoje życie stanie się normalne, acz uboższe w znajomości (musisz to wkalkulować).

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za odzew Panowie.

 Asertywność. Odkąd sięgam pamięcią miałem z tym ogromny problem. O tyle, o ile teraz, po przepracowaniu paru kwestii, potrafię śmiało zareagować i powiedzieć "nie" do nieznajomych i, że tak nieładnie powiem, do znajomych znajdujących się "niżej w hierarchii", tak, w stosunku do najbliższych mam z tym nie lada problem, ale i z tym trzeba zrobić porządek w głowie, bo ile można dawać się pompować. Potrzeba akceptacji to też faktycznie to, co siedzi mi w głowie od samego dzieciństwa. Cholera, myślałem, że już sporo zrobiłem, a widzę, że to dopiero kropla w morzu samorozwoju, bo wyłożyłem się na rzeczy, którą czułem, i która idzie ze mną przez całe życie i skutecznie mi je utrudnia. Na szczęście, dzięki Wam, po analizie postów, wreszcie sobie to uzmysłowiłem.
 Dziękuję Bracia za pomoc, wskazówki wziąłem do serca, teraz czas, żeby jeszcze dokładniej się sobie przyjrzeć.
  
 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobrze czujesz, to ciągnie się od dzieciństwa. 

Temat jest dokładnie rozpracowany w książce No More MR Nice Guy - Robert A. Glover, łącznie z genezą, przykładami i metodą wyjścia oraz zmiany wzorca.

 

Polecam sobie i Braciom, którzy mają na tym polu robotę do zrobienia.

 

p.s. Oczywiście napisałem tego posta licząc na  miłość i akceptację wyrażoną w lajkach ;)  buhahahaa :), a więc proszę nie "polubiać". Nie dziękuję.   

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nie jest Twój kolega, bo tak się zachowuje pasożyt a nie kolega.

 

Niestety, ale już go nie wychowasz - co byś nie zrobił (przyjął postawę uległą i oddał siano za pierścionek, czy staniesz się agresywny) i tak "kolega" będzie Cię nienawidził i miał żal o wszystko do Ciebie. Ta znajomość jest już stracona, ale lepiej żeby ten pajac cierpiał że go rzekomo okradłeś, niż miał rechotać że zrobił z Ciebie frajera; czyli piszesz smsa o kosztach zderzaka, i żeby odjął koszt pierścionka i kiedy Ci zwróci pieniądze.

 

O hajs za podwózki nie żądaj spłaty, bo to żałosne - ale zderzak to zderzak.

 

Jak już stracisz znajomość z gościem (kulą u nogi, pasożytem), to zapisz się na zapasy, boks albo MMA, zacznij podwyższać samoocenę, a do domku nad jeziorem nie zapraszaj frajerów tylko mnie z Braćmi :>

  • Like 17
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Lethys

 

Sam mam podobnie. "Przyjaciele" szybko przywykli do tego, że zawsze można się mi wyżalic, prosic o podwózkę, o jakieś drobne kwoty. Problem jest taki, że Ty będziesz teraz pracował nad swoją asertywnością i uczył się mówienia "nie", ale oni odbiorą to jako coś nowego, nie zrozumieją tego, będa uważac, że się zmieniłeś na gorsze, może nawet Ci odbiło. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie skończyłem słuchać. Co, mogę powiedzieć, no... trafione w punkt. Chwilę posiedziałem i wydaje mi się, że znalazłem, w czym siedzi problem łapania przeze mnie akceptacji od ludzi. Niestety jest to związane z moim ojcem, który od małego zamiast mnie dopingować i wspierać dobrym słowem, mówił, że do niczego się nie nadaje, że nic nie osiągnę, co bym nie zrobił, często mnie wyśmiewał i krytykował (ojciec mundurowy). Nie chcę go usprawiedliwiać, ale wydaje mi się, że myślał, że takim gadaniem mnie w jakiś sposób zmotywuje do m.in lepszych wyników w nauce. Nie mam do niego rówież w zasadzie żalu, bo przez całe życie ludzie w domu i zapewne podczas służby programowali go w ten sam sposób, a schemat się powielił i wszystko odbiło się na mnie, szkoda tylko, że przez to mam bardzo dużo do przepracowania, no ale life is brutal, aa skoro już wiem, gdzie leży problem, pozostaje mi już tylko nad tym pracować.
 

Co do tematu - akcja wygaszenia znajomości rozpoczęta.

 

 Dzięki za pochylenie się nad moją sprawą. Chyba trzeba będzie w takim razie część pieniędzy odzyskanych ze zderzaka przekazać na zachcianki @Stulejman Wspaniały :D
  Pozdrawiam, miłego dnia Bracia.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój sąsiad/kumpel (15lat młodszy) bo z nazywaniem kogoś przyjacielem jestem ostrożny miał takie zagrywki że dzwonił raz czy dwa o 1 w nocy żebym po niego przyjechał. Moja reakcja była krótka, chyba z chuja spadłeś, widziałeś na moim aucie napis taxi ? I kolo zrozumiał. Gdyby mu sie zjebało auto, zachorowała córka jestem pierwszym do pomocy ale nie w takich błahych sprawach. Trzeba się szanować. Zauważyłem też że jak za często z nim jestem to sobie pozwala na więcej i wtedy musi dostać bana na kontakt ze mną kilka dni i pokornieje. Ja się tak świetnie czuję ze sobą alone że nie boli mnie to. Nawet szukam ostatnio spokoju i samotności. Jak właziłem ludziom w dupę to wykorzystywali i spadali, jak ich nie potrzebuję to chcą ze mną być. Same paradoksy w tym życiu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Olej go - taka podnawka nic dobrego do Twojego życia nie wniesie. Znając życie ten gościu to pewnie taki nieogarnięty pipuś ciapuś któremu trzeba pędzlować gardło bo inaczej własną śliną by się zadławił, a Ty jako porządny człowiek nie zostawisz go na lodzie tym bardziej że tyle lat już się znacie, dobrze celuję? A z tą laską pewnie jest dlatego, że ma na tyle niską samoocenę, że uważa że jak nie ona to już żadna inna i że lepsza już taka niż Pornhub i gimnastykowanie ręki? ;)

 

Znałem kiedyś jednego takiego człowieka - niby taki miły fajny, bezkonfliktowy ale niemalże musiałem go niańczyć bo taka sirota, ale to w końcu przyjaciel. Moja rada - eliminuj takich ludzi ze swojego otoczenia, bo tylko się zamęczysz i nic z tego nie będziesz miał. A jak z czymś "nie podołasz" to jeszcze dostaniesz zjeby jaki to z Ciebie niedobry kolega jest.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 miesięcy temu...

Historia w tonie "mój  przyjaciel, kumpel". Będąc u kumpla w odwiedzinach wywiązała się rozmowa na tematy nazwijmy to eteryczne. W rozmowie uczestniczyła jego nowa dziewczyna, białorusinka (owszem ładna). Jak się okazało szybko nawiązałem z nią kontakt na poziomie zainteresowań - medytacja, lektury, odmienne stany świadomości, etc. Moim zdaniem wszystko odbywało się w normie. Żeby była jasność, jestem singlem ale kobieta mojego kolegi to dla mnie świętość. Nie podrywałem jej. W pewnym momencie ona wypaliła do mnie na głos łamaną polszczyzną, że mam w sobie coś więcej w tej materii czego nie ma mój kumpel.. Nie zdążyła dokończyć wywodu a kumpel sie wkurwił. Stwierdził, że nie powinna była tego mówić przy nim nawet jeżeli tak uważała. Nie pomogła dyplomatyczna próba wybrnięcia z sytuacji, że nie jest polką a kontekst był jedynie niefortunny. Poniekąd go rozumiem ale to ja oberwałem rykoszetem za nieswoje słowa. Nie odprowadził mnie do drzwi. Pożegnałem się monologiem skazańca i wyszedłem ukradkiem jak złodziej. Nie uważam żebym zrobił coś niestosownego. Wszystko można było obrócić w żart na zasadzie: Ty jesteś bardziej oczytany a ja przystojniejszy. Zrobiło mi się przykro. Nie szukam tutaj aprobaty czy usprawiedliwienia ale to mój kumpel.. Ciekawi mnie jakbyście zareagowali w podobnej sytuacji. Pozdrawiam.      

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.