Skocz do zawartości

Dlaczego, kiedyś zmieniłem zdanie i postanowiłem się ożenić.


Bojkot

Rekomendowane odpowiedzi

2 godziny temu, Bojkot napisał:

 

 

Odpowiedzialny w sensie, że wina za to co zrobiła lub zrobi jest jej, ale ja jestem przyczyną.

 

Według mnie źle podchodzisz do tematu. Skoro złamała przysięgę małżeńską, to zostałeś oszukany. Zostałeś oszukany i oszukałeś sam siebie. Szukanie w sobie przyczyny w tych okolicznościach jest oszukiwaniem siebie. Oszukuje również ona, bo przyczyna tkwi w jej zachowaniu polegającym na zdradzie, podczas gdy oboje ją wybielacie. Tak naprawdę więc oboje się oszukuje, z tą różnicą, że jedna osoba ucieka od odpowiedzialności, zrzucają ją na drugą. Winy nie ponosi się w wyjątkowych sytuacjach, np. kiedy ktoś zrobi coś obiektywnie złego, ale jest niepoczytalny. Twoja żona jest poczytalna, co więcej, nawet miała świadomość, że są problemy w związku, a więc świadomie zdecydowała się na zdradę.   

Edytowane przez Smok
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minutes ago, Smok said:

Winy nie ponosi się w wyjątkowych sytuacjach

 

To wszystko prawda, tylko to są (niestety) nieistotne rozważania moralne. Wina w tym ujęciu to jest pojęcie moralne.

 

Koledze - jeśli dobrze rozumiem - chodzi o coś takiego - gdyby był odpowiednio rozwinięty, gdyby był takim Tylerem Durdenem swojej okolicy, to jego partnerka by go w życiu tak nie potraktowała. A że nie był - to jest to tylko jego "wina". Może nigdy nie będzie, ale może za słabo dążył do tego żeby być. W tym sensie sytuacja jest skutkiem jego braku rozwoju.

 

A że ona go zdradziła, bo nie dotrzymała umowy? No zdradziła. Tylko co z tego? Nic.

 

 

Edytowane przez rewter2
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co z tego? Sięgnijmy zatem do źródła, czyli do tekstu przysięgi małżeńskiej:

"Ja (imię Panny Młodej) biorę Ciebie (imię Pana Młodego) za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci".

 

Zatem żona @Bojkot zdradzając złamała przysięgę i to na dodatek świadomie. Brak rozwoju dla partnerki mógł być przykrym doświadczeniem, ale to nie powód do zdrady. Co więcej, przysięgając, że nie opuści męża do śmierci miała świadomość, że dotyczy to różnych sytuacji życiowych, w tym nieprzyjemnych, jak brak rozwoju, ale nawet dużo gorszych, np. kalectwo.

 

Ona nie zdradziła, bo mąż się się nie rozwijał, ale dlatego, że mogła i chciała. Miała taki zamiar, który wcieliła w życie. Jej wina, dlaczego zatem w ślad za winą nie idzie odpowiedzialność? 

 

Edytowane przez Smok
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co z tego wynika dla świata i niego? No bo wiemy że konsekwencji prawnych żadnych z tego nie poniesie.

 

No to co, przykro jej będzie? Jakby miało być przykro, to by tego nie robiła. Skoro zrobiła to znaczy że jej przykro nie jest. Może jej być przykro jeśli się wyda i poniesie tego konsekwencje, ale skoro to zrobiła to zakładała że ani się nie wyda, ani konsekwencji nie poniesie. Albo że nie będą takie straszne.

 

I co wynika dla świata z tych wszystkich rozważań, poza pustą konstatacją że była kolejną kobietą (człowiekiem) który nie dotrzymał słowa?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A dlaczego żona, która waliła w rogi swojego męża nie mogłaby powiedzieć "Nie mam ochoty na Ciebie patrzeć. Rozejdzmy się"? Ja wiem czemu. Samica chciała mieć ciastko i jednocześnie je zjeść. Wymyśliła sobie, ze będzie czerpała korzyści materialne od rogacza i korzyści emocjonalne od kochanka. Szkoda tylko, ze kobietom brakuje wyobraźni,  albo są na tyle wyrachowane, by sądzić ze ujdzie im to na sucho. 

Edytowane przez koksownik
  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaprawdę powiadam wam Bracia, tolerujcie zdrady i nie uważajcie tego za nic złego oraz nie wyciągajcie wobec takich loszek żadnych konsekwencji, a przez to nie miejcie szacunku do siebie, bo... bo... bo zbroja musi błyszczeć :>

Edytowane przez HORACIOU5
  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minutes ago, koksownik said:

Szkoda tylko, ze kobietom brakuje wyobraźni,  albo są na tyle wyrachowane, by sądzić ze ujdzie im to na sucho. 

 

A mężczyznom którzy tak robią nie brakuje?

 

Poza tym skąd pomysł, że ktoś radzi by to tolerować? Nie, odpowiedź jest tylko jedna - koniec związku. Bez zbędnego roztrząsania, dlaczego i po co to zrobiła. Zrobiła, ponieważ uznała (słusznie czy nie), że może. I albo nie przewidziała konsekwencji, albo je zaakceptowała.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, rewter2 napisał:

Co z tego wynika dla świata i niego? No bo wiemy że konsekwencji prawnych żadnych z tego nie poniesie.

 

No to co, przykro jej będzie? Jakby miało być przykro, to by tego nie robiła. Skoro zrobiła to znaczy że jej przykro nie jest. Może jej być przykro jeśli się wyda i poniesie tego konsekwencje, ale skoro to zrobiła to zakładała że ani się nie wyda, ani konsekwencji nie poniesie. Albo że nie będą takie straszne.

 

I co wynika dla świata z tych wszystkich rozważań, poza pustą konstatacją że była kolejną kobietą (człowiekiem) który nie dotrzymał słowa?

 

Ja bym rozgraniczył dwie kwestie, małżeństwo jako umowa prawna i sakrament. O tym, jak wygląda to z prawnego punktu widzenia jest w "Samczym poradniku rozwodnika" i na forum. Mnie chodzi o coś innego. O zasady. Skoro ktoś już decyduje się ma małżeństwo (sakrament), to ma świadomość swoich przyszłych obowiązków. Oczywiście człowiek jest tylko człowiekiem i zdrady się zdarzały, zdarzają i pewnie będą zdarzać. Wbrew pozorom to nie jest główny problem, problem polega na tym, żeby najpierw przyznać się przed samym sobą do winy, a następnie w myśl zasady uczciwości małżeńskiej drugiej stronie. Co więcej, druga strona również kierując się zasadą uczciwości małżeńskiej i tym, że obiecała nie opuszczać małżonka aż do śmierci, jest obowiązana wybaczyć zdradę. Tymczasem mamy do czynienia z wzajemnym oszukiwaniem się obu stron, z tą różnicą jak w wspomniałem wyżej: że winy jednej z nich są wybielane. Analogicznie ma to miejsce w przypadku, kiedy to samiec zdradza, a samica go "wybiela". Chociaż z drugiej strony wydaje mi się na podstawie własnych obserwacji, że taka sytuacja zdarza się wyjątkowo rzadko. Samica nie wybacza zdrady, ona po prostu w danych okolicznościach dochodzi od wniosku, że jej się "opłaca wybaczyć". Niemniej to już temat na osobne rozważania.  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@rewter2 z tego co obserwuję, jeżeli mężczyzna jest w jakimś związku, to on zwykle bardziej stara się o trwałość relacji. To nie kobiety popełniają samobójstwa z nieszczęśliwej milosci. Mężczyzna traktuje związek poważnie i jest swiadomy co mówi. Natomiast dla kobiety słowa "kocham cie" to jak splunać. Nie wiedzą do końca co oznacza kochać kogoś, skoro skórę są do zdrady po paru czułych słowach. Jakby samiec przyznał się, ze zrobił rogi żonie pod wpływem impulsu, błyskawicznie zostałby okrzyknięty schizofrenikiem.  

Edytowane przez koksownik
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minute ago, koksownik said:

to on zwykle bardziej stara się o trwałość relacji

 

No a jeśli tak właśnie jest - to należy się temu dziwić, że kobiece 'kocham cię' tak bardzo różni się od męskiego, czy to zaakceptować jako mądrość nabytą i dostosować swoje życie i metody do właśnie co nowo nabytej wiedzy?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, koksownik napisał:

@rewter2 z tego co obserwuję, jeżeli mężczyzna jest w jakimś związku, to on zwykle bardziej stara się o trwałość relacji. 

To zachowanie jet białorycerskie. Prawdziwy facet podpisuje intercyze i ma wyjebane , na zdradzanie. Wybiera po prostu samice do rozpłodu z którą dobrze się dogaduje. Baby szczęścia nie dają . Nie znajdźcie recepty na "no zdrada".  Posłuchajcie teori przyciągania o której mówił Marek im bardziej o czymś myślisz to się stanie. Kobieta = rozpłód genów, fajny seks, obiadki i wyprane ciuszki, faje rozmowy (jak kumata). Miłość tylko od Boga i mamy.

Wasze gaworzenie to "sztuka dla sztuki". Bezsensowana eksplifikacja.

Edytowane przez Donovan
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, rewter2 napisał:

Koledze - jeśli dobrze rozumiem - chodzi o coś takiego - gdyby był odpowiednio rozwinięty, gdyby był takim Tylerem Durdenem swojej okolicy, to jego partnerka by go w życiu tak nie potraktowała. A że nie był - to jest to tylko jego "wina". Może nigdy nie będzie, ale może za słabo dążył do tego żeby być. W tym sensie sytuacja jest skutkiem jego braku rozwoju.

 

Nie każdy ma predyspozycje, uwarunkowania, cechy, chęci żeby całe życie być takim "Tylerem". Czy to oznacza, że nie może wymagać wierności od swojej partnerki? Bo jeśli taki nie jest i kobieta go zdradzi to jego wina?

Mylisz pojęcia. Zdrada to nie jest żaden skutek, to jest wybrane rozwiązanie. Jedno z wielu możliwych, na problem, który powstał m.in. przez nieodpowiednie ustawienie zasad przez faceta. Skutkiem tego zachowania jest problem w związku, ale co kto z tym zrobi to już indywidualna decyzja. W tej sytuacji jest wiele możliwych działań, więc jeśli laska wybierze puszczenie się z innym, to jest jej decyzja, jej wina i jej odpowiedzialność.

 

To co robisz rewter to jest racjonalizacja. Tak właśnie postępują kobiety. Same coś spierdolą, ale szukają zalążka Twojej winy i odwracają kota ogonem.

 

Analogicznie, to tak jakby usprawiedliwiać mordercę, który zabił dlatego, że ktoś go obraził. Przyczyna - skutek, prawda? Możesz mieć wpływ na powstanie problemu, ale nie na wybór drugiej osoby jak na niego zareaguje i co z nim zrobi.

 

Godzinę temu, Smok napisał:

Co więcej, druga strona również kierując się zasadą uczciwości małżeńskiej i tym, że obiecała nie opuszczać małżonka aż do śmierci, jest obowiązana wybaczyć zdradę.

 

Jeśli ktoś złamał umowę - ta jest już nieważna. Dlaczego miałbyś być wierny, honorowy, lojalny i uczciwy względem kogoś kto ma to w dupie i Cię przepierdala?

W życiu codziennym tak samo. Nadstawianie drugiego policzka nie popłaca. Jeśli tak będziesz robił to będziesz dymany na prawo i lewo. Nie można dawać się wykorzystywać.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minutes ago, Drizzt said:

Analogicznie, to tak jakby usprawiedliwiać mordercę, który zabił dlatego, że ktoś go obraził. Przyczyna - skutek, prawda? Możesz mieć wpływ na powstanie problemu, ale nie na wybór drugiej osoby jak na niego zareaguje i co z nim zrobi.

Nie, to nie jest przyjęcie winy, bo jak już napisałem wina mnie nie obchodzi.

 

To jest przyczynienie się do sytuacji. Tak jak bieganie w szaliku Lecha Poznań po osiedlu Wisły w Krakowie. Winni są ci którzy spuszczą łomot, tylko co z tego. Nikt rozsądny i tak tego nie będzie robił, tzn. nie lata.

 

Jak będziesz słabym gościem to masz duże szanse że laska puści cię bokiem. Jak będziesz mocnym gościem, to masz szanse mniejsze. Takie są zasady gry.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bo jak nie wiadomo o co chodzi, to o zrzucenie winy na samca żeby anielski obrazek loszek nie ucierpiał :>

 

Dlatego też samcu skoro kobieta nie dotrzymała danego Ci słowa, to Twoja wina, a nie jej. Taka logika :>

Edytowane przez HORACIOU5
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

51 minut temu, Drizzt napisał:

Jeśli ktoś złamał umowę - ta jest już nieważna. Dlaczego miałbyś być wierny, honorowy, lojalny i uczciwy względem kogoś kto ma to w dupie i Cię przepierdala?

W życiu codziennym tak samo. Nadstawianie drugiego policzka nie popłaca. Jeśli tak będziesz robił to będziesz dymany na prawo i lewo. Nie można dawać się wykorzystywać.

 

Wyżej napisałem, że rozgraniczyłbym małżeństwo jako umowę prawną i sakrament, ponieważ w zasadzie to są dwie różne kwestie. Niemniej jeśli koncentrujesz się na umowie, to nie jest tak, że jeśli ktoś złamał umowę, to staje się ona automatycznie nieważna. Przykładowo jeśli komuś wynajmujesz mieszkanie, a ten ktoś nie płaci, to nie znaczy, że umowa przestaje być ważna. Jeśli mimo tego, że najemca nie płaci nie wywiążesz się ze swoich zobowiązań, np. odetniesz prąd, to możesz mieć problemy prawne. Kiedy ktoś złamie umowę, nie staje się ona nieważna, lecz możesz żądać odszkodowanie. Czasami też ktoś złamie umowę, a ściślej rzecz ujmując nie wywiąże się z niej bez swojej winy. Umów oczywiście należy dotrzymywać i to jest zasada, ale nie jest to zasada absolutna.  

 

Ale mnie chodziło o coś innego, małżeństwo jako sakrament. Wyżej przytoczyłem treść przysięgi małżeńskiej i dokonałem jej interpretacji w kontekście konkretnej sytuacji. Właśnie z treści tej przysięgi wynika, że obie strony mają być "wierne, lojalne i uczciwe względem kogoś". A jak wyżej też wspomniałem, jesteśmy tylko ludźmi i problem nie polega na tym, żeby nie popełniać błędów, możemy się jedynie starać, ale żeby drugiej stronie zadośćuczynić ewentualną krzywdę, którą poniosła z naszego powodu. Taka jest konstrukcja, o której tak często "zapominają" osoby, które składały przysięgę małżeńską.

 

 Mając świadomość treści przysięgi małżeńskiej nie byłbym w stanie złożyć takiej przysięgi, ale nie uważam, że małżeństwo jako sakrament sam w sobie jest zły; dla niektórych osób może być to rozwiązanie idealne. Problem tkwi w ludziach, którzy składają przysięgę z góry powziętym zamiarem, że nie będą jej przestrzegać i nie ma znaczenia, czy będzie to przysięga małżeńska czy jakaś umowa o charakterze prawnym.    

Edytowane przez Smok
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, rewter2 napisał:

Jak będziesz słabym gościem to masz duże szanse że laska puści cię bokiem. Jak będziesz mocnym gościem, to masz szanse mniejsze. Takie są zasady gry.

 

O kurczę, serio? Jak dobrze, że piszesz, bo nie wiedziałem :D

 

6 godzin temu, rewter2 napisał:

Nie, to nie jest przyjęcie winy, bo jak już napisałem wina mnie nie obchodzi.

 

Acha, czyli nie ważne kto coś spierdolił, nie ważne kto będzie za to odpowiedzialny, nie ważne kto poniesie konsekwencje. CZYLI. Nikt się nie przyzna do błędu, nie poniesie kary, nie wyciągnie wniosków, nie wyciągnie nauki. Sorry, ale moim zdaniem marna perspektywa.

 

6 godzin temu, rewter2 napisał:

To jest przyczynienie się do sytuacji. Tak jak bieganie w szaliku Lecha Poznań po osiedlu Wisły w Krakowie. Winni są ci którzy spuszczą łomot, tylko co z tego. Nikt rozsądny i tak tego nie będzie robił, tzn. nie lata.

 

To jest argument typu, najczęstszą przyczyną rozwodów jest małżeństwo. Nie wchódź w żaden związek, bo przyczyniasz się, że kobieta Cię zdradzi. Nie rób dla niej nic dobrego, bo będziesz słaby i Cię zdradzi. Pod coś takiego jak "przyczynienie się" można podczepić wszystko, co nie zmienia faktu, kto ostatecznie podejmuje taką a nie inną decyzję. Producent broni też się przyczynia do zabójstw, ale to nie on pociąga za spust i nie jest rozliczany za zbrodnię.

 

Ciągle odwracasz kota ogonem. Ja o babie, Ty o chłopie. Nie bierzesz pod uwagę, że poza biologią, chemią, instynktami, kobiety posiadają różne wzorce wychowania, różne środowiska, różne nawyki. Dlatego w jednej tej samej sytuacji, jedna coś odjebie, a druga nie. Są kobiety, które mają mocno wryte w banie, że zdrada to ogromne skurwysyństwo i przyjdzie im to dużo trudniej niż innej, która się puści przy pierwszym lepszym dołku swojego faceta. I tu też uznasz, że przyczyny trzeba szukać w mężczyźnie? Kobieta też jest gatunkiem człowieka myślącego i nie można jej odbierać odpowiedzialności, konsekwencji i kary za SWOJE chujowe postępowanie.

Inaczej dajesz jej dokładnie to czego chce - życiową sielankę, wieczne zrzucanie odpowiedzialności na wszystkich dookoła, racjonalizację i stałe uczucie jaka jestem zajebista, ja nigdy źle nie robię.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minutes ago, Drizzt said:

Inaczej dajesz jej dokładnie to czego chce

 

Nie, tak jak napisałem wcześniej, pozbawiam ją swojego towarzystwa. Albo odwrotnie, idę swoim życiem dalej, ale już bez niej.

 

Reszta, tzn. powody, przyczyny i jej tłumaczenia mało mnie obchodzą, tak samo jak karanie kogokolwiek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 20.07.2017 o 13:49, koksownik napisał:

A dlaczego żona, która waliła w rogi swojego męża nie mogłaby powiedzieć "Nie mam ochoty na Ciebie patrzeć. Rozejdzmy się"? Ja wiem czemu. Samica chciała mieć ciastko i jednocześnie je zjeść. Wymyśliła sobie, ze będzie czerpała korzyści materialne od rogacza i korzyści emocjonalne od kochanka. Szkoda tylko, ze kobietom brakuje wyobraźni,  albo są na tyle wyrachowane, by sądzić ze ujdzie im to na sucho. 

Amen!

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 19.07.2017 o 13:18, Bojkot napisał:

Co do sexu.

 

.....

Ale przez ostatni rok, w zasadzie codziennie, a nawet wiele razy dziennie.

 

Nie wierzę w takie liczby. Praktycy chyba potwierdzą moje wątpliwości. Codziennie, wiele razy?

A jak piszesz, że żona Cię zdradziła i uważasz, że to Twoja wina to już w ogóle mam mętlik w głowie co i kogo czytam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie też było to zaskoczenie, bo sądziłem, że nie będę w stanie jej dotknąć, gdy już wiedziałem (nie mogłem nic powiedzieć, ponieważ musiałem wykonać w tajemnicy jeszcze kilka ruchów np. badania DNA dzieci), pojawiłem się w domu i ona stanęła przede mną.  I samo poszło. Potem to się już tylko nakręcało.

W jakimś innym wątku już  o tym wspominałem i myślę, że wynikało to z tego, że jest jedyną kobietą  z jaką się związałem Wcześniej to były same mężatki i kobiety w związkach, czyli równocześnie ruchane przez swoich facetów. Od strony fizycznej nigdy nie miałem z tym problemów, od strony emocjonalnej, nie  miałem dla nich żadnego szacunku jako kobiet (tak jak straciłem szacunek dla mojej), ale nie przeszkadza mi to wykorzystywać jej walory seksualne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

No cóż, wiadomo zalofciales się, doświadczenie to jedno a mechanizm podświadomy anielicy i tej jedynej to drugie. Za życie iluzja się płaci w realnym świecie, dlatego najszczęśliwsi są ci co zawodowo niszczą iluzje, którymi żyją inni do czasu, oni sami np. mnisi z Tybetu. 

 

Co do tematu to zgadzam się z HORACIOU5, chcemy jako ludzkość isc do przodu to nie możemy jej większej połowy (uwielbiam to sformułowanie) umyślnie zostawiać za plecami. W sytuacji takiej jak Twoja trzeba bardzo wystrzegać się by nie popaść w ten schemat myślowy "zrobiłem zle to i to, wiec ona zachowała się tak i tak", bo kobieta to tez człowiek i ma możliwości kształtowania swojego życie poprzez podejmowanie wyborów. Jest bardziej chwiejna - tak, jest bardziej emocjonalna - tak, jest bardziej w tu i teraz, mniej przewiduje i analizuje - tak, ma naturalnie mocniejsze mechanizmy obronne ego - tak, ale to jej nie usprawiedliwia. Tez chwilowo wpadłem w te pułapkę i widzę, ze utrzymywanie ludzi w tej iluzji, ze rozstanie z moja ostatnia eks jest moja wina byłoby z mojej strony perwersyjnie okrutne wobec ich podświadomości. W duchu się śmieje z tego sposobu myślenia.

 

Co należy zrobić? Wyprostować się, dopiąć sprawy, pożegnać się z Panią i dalej zgłębiać wiedzę psychologiczna z zakresu budowania relacji, ćwiczyć, medytować, bawić się w swoje hobby, zarabiać siano, poznawać nowych ludzi w tym kobiety, tylko tyle i aż tyle - to jest życie.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Samiec92 napisał:

Co należy zrobić? Wyprostować się, dopiąć sprawy, pożegnać się z Panią i dalej zgłębiać wiedzę psychologiczna z zakresu budowania relacji, ćwiczyć, medytować, bawić się w swoje hobby, zarabiać siano, poznawać nowych ludzi w tym kobiety, tylko tyle i aż tyle - to jest życie.

W zasadzie, poza odejściem od niej, no i może medytowaniem (przy kilkorgu niepełnoletnich dzieci to trudne), robię wszytko co napisałeś, mniej lub bardziej. Gdybym odszedł, ale nie chciał porzucać dzieci, wcale nie miałbym więcej czasu dla siebie i wspomniane aktywności. Miałbym zerwać kontakt z własnymi dziećmi, żeby dopiec kobiecie? Zrujnować im dzieciństwo, żeby wszyscy dowiedzieli się jaka z niej dziwka i jaki jam nieszczęśliwy i oszukany? Zniszczyć im przyszłość, żeby zemścić się i zniszczyć ją? Nie zdecyduję się na to, na tą chwilę.

Świadomość, że mogłem zaoszczędzić im takiego losu, a postąpiłem inaczej, bo większość uważa, że tak należy i kropka, wykończyła by mnie psychicznie i nie miałbym ochoty na nic, o czym piszesz.

Powiem więcej, w razie gdybym zażądał rozwodu, powiedziała, że jeśli tak postanowię, to ona jest gotowa się wyprowadzić do swoich rodziców (była taki czas, że walizka była spakowana) i zostawi mnie i dzieciom swoje mieszkanie, które będzie spłacać, pod warunkiem, że nie będę utrudniał jej kontaktu z dziećmi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem bardzo ciekaw gdzie napisałem, że należy dopiec i mścić się na kobiecie. Tym bardziej, że dwie osoby jakis fragment mojej wypowiedzi zinterpretowały w ten sposób. Czasem piszę być może w trochę niejasny sposób, jeśli tak ejst to chętnie wyjaśnię co "autor miał na myśli".

Oczywistym jest, że gdy ma się dzieci trzeba je ująć w tym równaniu i pojawia się niebezpieczna gra sztuki kompromisu i czynnik dobra dzieci. Tu nie ma co uogólniać bo scenariuszy jest kilka i zależą głównie od kwestii logistycznych.

Edytowane przez Samiec92
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.