Skocz do zawartości

Dziwny strach przed życiem?


self-aware

Rekomendowane odpowiedzi

Siema.

 

Tak sobie właśnie wstałem i kolejny już raz w życiu po przebudzeniu odczuwałem jakiś dziwny strach... Taki wewnętrzny niepokój, tak jakbym bał się czegoś/kogoś? Nie wiem sam nawet jak to za bardzo opisać. Coś takiego mam odkąd pamiętam, przy czym nie występuje to codziennie. Nie jest to strach typu idziesz i patrzysz jak 3 sebixów podchodzi do Ciebie i zaraz spuści Ci wpierdol. To taki wewnętrzny strach, przed w sumie nie wiem czym. 

 

Nie wiem jak podejść do tematu, co może być przyczyną? Może w te noce miałem jakieś koszmary, których po przebudzeniu nie pamiętam, ale stąd strach? Objawia się takim dziwnym uczuciem w żołądku a także trochę tym, że boję się jakby wstać i podjąć działanie - wolałbym sobie poleżeć w łóżku / przytulić się do kogoś. Może to jakieś stresy przed czymś w życiu i one się tak po prostu objawiają?

  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam podobnie , jeszcze 20,30 lat temu byłem  w miarę pewny tego co będzie za rok dwa a dziś człowiek żyje jak na beczce prochu. Nie wiem czy właśnie o to komuś nie chodzi żebyśmy tak myśleli, obawiali się przyszłości. A wszystko wskazuje na to że straszą nas dla samego straszenia. Co to nie miało się dziać 13 maja, teraz znów kolejny koniec świata przeżyłem ,który to już w moim życiu. Ale fakt jakiś dziwny lęk wyczuwam i co gorsze  niszczy ten lęk plany ,marzenia bo po co się starać spełniać marzenia jak i tak niedługo wszystko chuj strzeli.To myślenie strasznie mnie wpycha w lenistwo i zabija marzenia.

Edytowane przez jaro670
  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie towarzyszą z różnym nasileniem takie stany od 30 lat i można się do tego przyzwyczaić, tylko nie zawsze jest łatwo. 

Kwestia jest tego typu, żeby to co czujesz po przebudzeniu nie rzutowało na to jak funkcjonujesz w ciągu dnia. I jeszcze ważna rzecz:

czy te odczucia jak się obudzisz są jakby przedłużeniem ciężkich snów i czy wpływają na skrócenie czasu snu? Jeśli tak i utrzymuje się to przez dłuższy czas, to lepiej pójśc to specjalisty.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może to być niedobór snu, koszmary nocne, których nie pamiętasz, albo najzwyczajniej w świecie, szara codzienność i problemy, które towarzyszą każdemu człowiekowi.

 

Nie przejmuj się, każdy człowiek tego doświadcza, najważniejsze jest, by ten poranny strach/niechęć, nie rzutował na całość dnia. Głowa do góry Bracie i bierz każdy dzień taranem ;) 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aha, powodem lęków i problemów ze snem może też być alkohol. Nawet niewielka dawka typu piwo czy dwa już wpływa na jakość snu co przekłada się na szybsze zmęczenie układu nerwowego więc warto rzucić to gówno. 

Jak piłem codziennie piwo to nie dość że się nie wysypiałem i budziłem zmęczony to o wiele łatwiej się denerwowałem , traciłem cierpliwość i zimną krew w trudnych sytuacjach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

27 minut temu, jaro670 napisał:

Jak piłem codziennie piwo to nie dość że się nie wysypiałem i budziłem zmęczony to o wiele łatwiej się denerwowałem , traciłem cierpliwość i zimną krew w trudnych sytuacjach.

 

Zgadzam się Bracie, u mnie objawy były identyczne, dlatego mocno ograniczyłem picie alkoholu. Swoją drogą, przeraziłem się, gdy zrobiłem sobie rachunek sumienia i doszedłem do wniosku, że przez to gówno narobiłem wiele głupstw i upłynniłem rzekę kasy... Ech, mądry facet po szkodzie :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem kiedyś podobnie, w okresie między 21 a 24 rokiem życia, wstawałem rano i ogarniał mnie lęk, czasami o określonej przyczynie, czasami nieokreślony, od tamtej pory nie mam czegoś takiego, co mogło być wtedy powodem?

Myśle ze nerwica z którą wtedy się mocno zmagałem, w związku z tym odrzuciłbym na bok wszelkie używki, włącznie z alko tak jak bracia wyżej sugerowali, weź pod uwagę jeszcze co oglądasz i czytasz  przed snem, staraj się skupić na dobrej stronie, wyobrażaj sobie miłe, przyjemne chwilę...

 

Kiedyś zauważyłem coś takiego że lęki mocno się nasilały w nocy po jedzeniu tłustych rzeczy, obfitych w kalorie, ciężko strawnych, czyli np kebabów...

 

Dużo prawdy jest w tym co udostępnił @KurtStudent w mojej rodzinie było sporo wojaków, począwszy od wojny Polsko-Bolszewickiej, potem II Wś, uczestnicy Armii Krajowej, prababcia była wywieziona na Syberie, opowiadała kiedyś mojemu ojcu ze było tak zimno że jak splunęła to zanim ślina doleciała do ziemii zamarzła...

 

Inni kilka godzin przed koncem wojny byli pomordowani przez Ukraińców z OUN, którzy współpracowali z Niemcami, tak więc coś w tym jest.

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez Assasyn
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@self-aware właśnie nadszedł czas na odstawienie kawy, na spacer, na zluzowanie z treningami, poluzowanie portków wyjście na wieczorny lub poranny spacer bez myślenia " czy kurwa dzisiaj dam rade" i uświadomienie sobie jakie masz szczęście, że po prostu możesz żyć.  
Robiłem dzisiaj streetching o 6:30 i jak debil patrzałem jak pięknie płyną chmury na niebie ;] Czaisz... ludzie do pracy w pośpiechu a ja na ogrodzie gapie się na niebo :D
Nie musisz być najlepszy, najpiękniejszy. Masz być obecny. Tak proste a tak trudne do zrozumienia. 

There is so much vibration and beautifulness in each natures expression !

 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytałem kiedyś, że napìecie przed snem jest spowodowane nerwicą a z rana po przebudzeniu uaktywnia się depresja jeśli się ją ma. Wierzę w tą teorie, ponieważ sam coś takiego miałem tudzież mam. Przed spaniem jest nerwica egzystencjonalna typu: co nie wyszło, co jest do zrobienia i co to teraz będzie. Miliony analiz i snucie planów zamiast spania. 

 

Depresja jest na pierwszy rzut oka czymś niezidentyfikowanym i bierze się "z niczego". Jednak jeśli odpowiednio ukierunkuje się własne myśli to można dostrzec od jakich myśli ten stan się pogłębia. Z rana miałem depresje z kilku powodów:

1. Przez kilka miesięcy od zakończenia związku (zwłaszcza pierwszego) zadręczałem się podświadomie, że to co było już nie wróci, starzeję się i wszystko co mogło mnie spotkać dobrego już mnie spotkało a teraz będzie tylko coraz gorzej. Ponadto myśli typu prawdziwa miłość nie istnieje i jestem skazany na "burdelowskie życie"... (jak to mój dziadek określa współczesne związki w opozycji do 1 partner/ka na całe życie). Sam od zawsze chciałem mieć partnerkę, która była by tylko dla mnie a nie że wcześniej ktoś był. W przeciwnym wypadku dlaczego ludzie nie wiążą się z prostytutkami skoro im to nie przeszkadza. Pewien socjolog określił, że nasze dzisiejsze społeczeństwo jest poligamiczne (poligamia rozłożona w czasie).

 

2. Przyszłość zawodowa. Od dziecka miałem poczucie, że jestem wyjątkowy i sobie ze wszystkim poradzę. W dodatku rodzice ciągle mówią masz się wykształcić, dużo zarabiać i być "kimś". Myślałem sobie - zostanę poważanym biznesmenem i jakoś to będzie. Jednak dzisiaj już wiem, że nie posiadam odpowiednich autorytarnych cech charakteru a do tego mam lekką fobie społeczną, wysoki ton głosu, łagodne rysy twarzy, szczupłą sylwetkę itp. Mogłbym być co najwyżej współ szefem ale takim co nie dzwoni za często i nie spotyka się z klientami. Mam umysł analityczny. Moje wykształcenie otwiera mi szeroką ścieżkę w biznesie ale w połączeniu z moimi aktualnymi cechami jest bezużyteczne. Dlatego miałem wiele rozsterek z tym związanych i myśli o "zmarnowanych" latach. Teraz rozważam IT nawet za cenę własnego wzroku, który się pogarsza (zespół suchego oka to spory problem w połączeniu z ekranami).

 

3. Jeszcze była trzecia sprawa związana z odrzuceniem w grupie społecznej i brakiem przyjaciół. Jednak dzięki audycją pana Marka uświadomiłem sobie na dobre, że nic nie jest w życiu trwałe i nie ma sensu przywiązywać się do ludzi ani zamartwiać samotnością.

 

Te myśli zniechęcały mnie do wstawania z łóżka a tu czuć wielką odpowiedzialność, że jednak coś trzeba robić ze swoim życiem. Kiedy się coś zaczynało robić to myśli były lekko tłumione. Obecnie od kilku miesięcy rzadko kiedy pojawiają się u mnie większe zmartwienia bo myślenie się zmienia. Widzę nowy cel, nową ścieżkę i możliwości do wykorzystania. Nie wiem dokładnie jak będzie, jednak planów awaryjnych jest kilka a każdy z nich ma jakieś pozytywne skutki, które prowadzą przed siebie mimo wszystko. To daje dużą siłę - jasność działania/ plan. Tak jak w szkole gdy wiadomo było co zrobić aby dostać 5 ze sprawdzianu.

 

Edytowane przez Ksanti
Drobne literówki
  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, self-aware napisał:

Nie wiem jak podejść do tematu, co może być przyczyną?

Ilu ludzi, tyle przyczyn. Sam należę do osób, które mniej wierzą w narracje psychologiczne - wpływ dzieciństwa, traumy, syndromy DDA, niekochane wewnętrzne dziecko - niż w socjologię i podstawy społeczne/filozoficzne ludzkich problemów. To jasne, że jest pewien margines indywidualnych lęków, obsesji i traum właściwych dla każdego człowieka. Rzecz jednak w tym, że obecnie zafiksowaliśmy się na indywidualizmie tak bardzo, że przestajemy widzieć szerszy kontekst. Bo jeśli za wszystko co cię otacza jesteś odpowiedzialny ty sam/twoi rodzice; to spoczywa na tobie brzemię niemal nie do udźwignięcia.

 

Tymczasem świat to sieć naczyń połączonych. Jeśli współczynnik  rozwodów od lat wzbija się w górę niczym sokół, jeśli postępuje rozpad: rodzin, grup rówieśniczych, kontaktów międzyludzkich, norm i obyczajów. Jeśli coraz wyraźniejszy jest kryzys gospodarczy, problemy z tożsamością nie tylko jednostek ale i całych narodów; to jest na rzeczy coś co przerasta moją czy twoją biografię, ale wpływa na nasze losy. Tak jak na nasze losy wpływa to że jesteśmy tylko trybikami w korporacjach muszącymi wyrabiać określone normy, coraz rzadziej ludźmi, coraz częściej zasobami ludzkimi. To że mieszkamy w brzydkich, obdrapanych miastach, a nie pośród zieleni i przyrody. To że coraz częściej nie mamy się na czym oprzeć, bo parcie na kulturę indywidualizmu pozbawiło nas społeczności na których moglibyśmy polegać i celów, które dotychczas były oczywiste. Jak chociażby małżeństwo; kontrakt który współcześnie nie daje żadnego zysku mężczyźnie, za to nakłada na niego masę obowiązków i potencjalnych zagrożeń.

 

Za dużo współcześnie psychologizujemy i skupiamy się na "ja", zamiast rozejrzeć wokół i zastanowić na ile moje problemy są tylko moimi, a na ile to uniwersalne problemy cywilizacji w której żyję i która mnie ukształtowała.

 

Uważam, że odczuwanie lęków egzystencjalnych, poszukiwanie poczucia sensu i tożsamości, zmaganie się z własną naturą jest czymś najzupełniej normalnym. A tym bardziej powszechnym w czasach niepokoju poprzedzających gwałtowne przemiany na arenie międzynarodowej.  Niepokój wewnętrzny to wezwanie do tego by zrobić coś konstruktywnego ze swoim życiem, odbyć podróż duchową i zrozumieć zarówno źródło tego niepokoju, ale i samego siebie. Nie podróż duchową spod znaku kolorowych magazynów, fengszui i kołczingów; ale prawdziwą, która coś zmieni.

 

W kulturach pierwotnych chłopiec nie stawał się mężczyzną dopóki nie przeszedł symbolicznej przemiany, nie sprostał próbie, dziś jest zaś uznany za dojrzałego gdy może sobie kupić alkohol na dowód osobisty.

 

Obecnie mamy cywilizację na tyle wypraną z duchowości i autorefleksji, pomimo deklarowanego uwielbiania dla psychologii, że większość konfliktów wewnętrznych chcielibyśmy zadusić psychotropami, bo inaczej stracimy produktywność, uznawaną za najwyższą cnotę. Nie twierdzę, że nie ma ludzi, którzy nie wymagają pomocy psychiatrycznej, ale raczej to, że jako społeczeństwo niebezpiecznie zbliżamy się do medykalizacji wszystkich obszarów życia i wyparcia z niego tego co niewygodne. Rzecz w tym, że to co niewygodne często jest tym, co motywuje do najgłębszych refleksji i zmian, nadających ostatecznie życiu sens.

  • Like 2
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

24 minutes ago, Mr.Meursault said:

wpływ dzieciństwa, traumy, syndromy DDA, niekochane wewnętrzne dziecko

Ja zatoczyłem koło jeśli chodzi o rozwój dziecka wewnętrznego (ba! dotarcie do niego). Zaczałem od grania i obżerania się całymi dniami słodyczami, potem przyszedł czas na dotarcie do dziecka wewnętrznego, proces ten "zakłócił" mój trzyletni związek (podczas którego większość objawów zepchnąłem na bok, a na wierzchu cały czas polerowałem zbroję rycerza). Obecnie gdy związek się zakończył postanowiłem powrócić do "domu" i znów skontaktować się z dzieckiem wewnętrznym. Tylko ,że jest to cholernie bolesne i uciekam od tego jak mogę, ale łapię się nad tym. Pomaga mi w tym książka Bradshawa "Powrót do swego wewnętrznego domu". Masa pracy, emocjonalnej.

Jeden z cytatów z tej książki ,który pasuje jak ulał do tematu "Niechętne nastawienie matki do życia powoduje ,że dziecko będzie obawiać się życia, a przede wszystkim instynktów"

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

41 minut temu, Mr.Meursault napisał:

Uważam, że odczuwanie lęków egzystencjalnych, poszukiwanie poczucia sensu i tożsamości, zmaganie się z własną naturą jest czymś najzupełniej normalnym.

 Dokladnie. Ludzie całe życie chcieliby czuć się bezpieczni, czuć się komfortowo, ale nie na tym polega życie prawda ? 

  Tak jak ból w kończynie informuje nas, że coś jest nie tak, tak samo emocje są wskażówkami, które mają nam coś przekazać ? Czym jest w ogóle strach, lęk ? To jakieś tam uczucie w ciele i to wszystko. Można je zlokalizować. Napięcie przy mostku, żołądku itd.  Najgorzej, zę ludzie starają się wypierać swoje złe emocje, uciekać od nich co jest intuicyjne, ale dla naszego wzrostu jest tragiczne w skutkach. Problem prędzej czy później wróci i ugryzię nas w dupę. Powinniśmy czuć emocje i nie opierać się nim starać się je zrozumieć, a nie tłumić. To tlumienie emocji jest przyczyną naszego mentalnego cierpienia, a nie sama emocja. Większość ludzi nigdy nie jest w stanie tego zrozumieć. Można to porównać do przewodnika elektrycznego. Ten który daje większy opór nagrzewa się, aż dojdzie do jego uszkodzenia, zniszczenia. Nadprzewodnik, który nie daje niczemu żadnego oporu, swobodnie przewodzi prąd, niczemu się nie opiera i jest najlepszym materiałem. Bezstratny. Ile my energii marnujemy na ucieczki, tłumienie, opór wewnętrzny zamiast po prostu iść z otwartym sercem na wszystko co żyje nam serwuje. Teraz już praktycznie mówie o mistycyźmie, a takich ludzi było i nie jest wielu i nie będzie :) 

 

PS. Na koniec moja ulubiona myśl, która przeczy życiu większości ludzi : 

 ,,Szczęśliwe życie, wbrew powszechnemu mniemaniu,  nie polega na ciągu przyjemnych doznań i radosnych przeżyć, ale na pokonywaniu trudności i przezwyciężaniu słabości'' 

 

 ale my zamiast pokonywać kolejne bariery wolimy iść się najebać do baru,  iść do profesjonalistki, pooglądać Netflixa, gierki komputerowe i cały ten syf, który charakteryzuje życie małp, a nie rozwiniętych jednostek ludzkich.

Edytowane przez Metody
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze, dzięki za odpowiedzi! Przeczytałem wszystkie i nie spodziewałem się aż tyle fajnego kontentu :) 

Po drugie, pozwolę sobie dzisiaj odpisać tylko na pierwsze kilka treści, chciałbym na spokojnie odpisać każdemu a nie pisać co ślina przyniesie.

 

12 godzin temu, jaro670 napisał:

Mam podobnie , jeszcze 20,30 lat temu byłem  w miarę pewny tego co będzie za rok dwa a dziś człowiek żyje jak na beczce prochu. Nie wiem czy właśnie o to komuś nie chodzi żebyśmy tak myśleli, obawiali się przyszłości. A wszystko wskazuje na to że straszą nas dla samego straszenia. Co to nie miało się dziać 13 maja, teraz znów kolejny koniec świata przeżyłem ,który to już w moim życiu. Ale fakt jakiś dziwny lęk wyczuwam i co gorsze  niszczy ten lęk plany ,marzenia bo po co się starać spełniać marzenia jak i tak niedługo wszystko chuj strzeli.To myślenie strasznie mnie wpycha w lenistwo i zabija marzenia.

Tak, ten lęk powoduje, że czasami się odechciewa. Natomiast te wszystkie końce świata i inne potencjalne tragedie to ważna wskazówka, jakby nie patrzeć wiele takich "złych wiadomości" może zalegać głęboko w mojej podświadomości.

 

11 godzin temu, Endeg napisał:

czy te odczucia jak się obudzisz są jakby przedłużeniem ciężkich snów i czy wpływają na skrócenie czasu snu? Jeśli tak i utrzymuje się to przez dłuższy czas, to lepiej pójśc to specjalisty.

 

Chyba nie są żadnym przedłużeniem ciężkich snów. Budzę się i wydaje się, że sen był całkiem dobry jakościowo itd. natomiast odczuwam dziwny niepokój, strach.

 

11 godzin temu, Przemek1991 napisał:

Może to być niedobór snu, koszmary nocne, których nie pamiętasz, albo najzwyczajniej w świecie, szara codzienność i problemy, które towarzyszą każdemu człowiekowi.

 

Nie przejmuj się, każdy człowiek tego doświadcza, najważniejsze jest, by ten poranny strach/niechęć, nie rzutował na całość dnia. Głowa do góry Bracie i bierz każdy dzień taranem ;) 

Wezmę pod uwagę, że to może być tylko zwykły strach, który miewa każdy człowiek. Mam jednak wrażenie, że warto zerknąć na to bliżej, mimo wszystko :) Niedobór snu może być przyczyną. Śpię maksymalnie po 6h dziennie, praca umysłowa + boks + kalistenika + dojazdy do i z pracy codziennie 2/3h łącznie + po pracy też człowiek coś jeszcze popracuje/pouczy się.

 

11 godzin temu, SennaRot napisał:

Jakie miałeś relacje z ojcem w dzieciństwie?

Z tatą raczej zawsze wszystko było fajnie :) 

 

11 godzin temu, jaro670 napisał:

Aha, powodem lęków i problemów ze snem może też być alkohol.

Kilka piwek miesięcznie. Raczej bym tego nie brał pod uwagę. Faktem jest jednak, że mam różne problemy żołądkowe, które wpływają na samopoczucie negatywnie i te kilka browców na pewno nie pomaga, ale też raczej nie jest to główna przyczyna.

10 godzin temu, KurtStudent napisał:

Może w rodzinie były traumy bo wojna i sowieci albo inne powstania? Raczej powszechna sprawa. Polecam TRE.

 

http://www.polskieradio.pl/9/3901/Artykul/1461640,Leki-przechodza-z-pokolenia-na-pokolenie

 

Czas dowiedzieć się od babci co tam się działo w rodzinie. O TRE poczytam, dzięki.

 

 

Póki co to tyle, jutro odpowiem na resztę. A teraz... Teraz siadam na matę i zaczynam medytację. Zdecydowałem, że spróbuję robić to po 60 minut dziennie przed snem. Tak sobie ogółem patrzę na to swoje życie i z jednej strony zafiksowałem się na "sukcesie" i tego typu sprawach, z drugiej przez to jestem wiecznie zalatany. Takie 60 minut totalnego relaksu, oddechów, przemyśleń, medytacji... Może w czasie tych sesji dowiem się o sobie czegoś więcej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Metody napisał:

To tlumienie emocji jest przyczyną naszego mentalnego cierpienia, a nie sama emocja. Większość ludzi nigdy nie jest w stanie tego zrozumieć. Można to porównać do przewodnika elektrycznego. Ten który daje większy opór nagrzewa się, aż dojdzie do jego uszkodzenia, zniszczenia. Nadprzewodnik, który nie daje niczemu żadnego oporu, swobodnie przewodzi prąd, niczemu się nie opiera i jest najlepszym materiałem. Bezstratny. Ile my energii marnujemy na ucieczki, tłumienie, opór wewnętrzny zamiast po prostu iść z otwartym sercem na wszystko co żyje nam serwuje. Teraz już praktycznie mówie o mistycyźmie, a takich ludzi było i nie jest wielu i nie będzie :) 

 

Może to kwestia mojego wieku ( 50) ale wyczuwam takie wewnętrzne ciśnienie że już dłużej nie da się uciekać przed swoimi emocjami , że już dłużej nie da się żyć jak bezmyślne małpy że jak problem to seta i galareta.

Odkąd ten czas ostatnio zaczął zapieprzać, przyśpieszać gdzieś czuję też wpływ mojego "przebudzenia, wglądu" (zwał jak zwał) na resztę ludzi. Gdzieś czuje się podskórnie że wibracje ludzi którzy łyknęli trochę prawdy nakładają się na siebie i wzmacniają.

Jeszcze z 10 lat temu nikt o tym nie mówił a dziś kogo spotykam to mówi o Tolle, o De Mello i wyczuwa się podobną tęsknotę za czymś innym, pięknym , autentycznym. Oczywiście może to też być przesyt wiedzy z tego zakresu i zwyczajne ukierunkowanie mojej percepcji ale coś między ludźmi dziś się wytwarza, generuje i jest to zupełnie dla mnie nowe.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 hours ago, self-aware said:

Z tatą raczej zawsze wszystko było fajnie :) 

Szczerze w to wątpie. A dlaczego ? BO użyłeś słów zawsze i wszystko. Dla mnie to znak ,że coś wypierasz. Dla mnie zawsze i wszystko było fajnie w stosunku do mamy, do czasu gdy nie zaczałem kopać i się dokopałem do brudów, choć bardzo nie chciałem się do nich dokopać. 

Nie mam zamiaru Ci coś tu wmawiać ale zastanów się. Prawda i wolność leży w cieniu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja miewam tak, że czasami wieczorem zaczynam odczuwać dziwny niepokój, lęk. Nie mam pojęcia przed czym to lęk, trwa on trochę. Rankami też mi się zdarza ale najczęściej dopada mnie to wieczorem, gdy wokół już jest cisza i spokój i zaczynam zdawać sobie sprawę jakby to dziwnie nie zabrzmiało z wszelkich ludzkich ułomności, z ogromu wszechświata i tego jak małą jego część stanowimy. I wtedy chodzę niespokojny i nerwowy nie wiedząc właściwie skąd to się wzieło skoro jeszcze dosłownie przed chwilą było tak normalnie. Nie wiem czy to jest właśnie ten lęk przed życiem o którym mówił autor tego tematu ale też nieraz miewam takie stany, coś jakby matrix na chwilę się zawiesił a Ty widzisz ten cały syf dokoła i nie wiesz co masz zrobić dalej. Na szczęście to długo nie trwa i rankiem mogę już normalnie egzystować. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.