Skocz do zawartości

RNBK z 2 miesięcznym stażem


Minetaur

Rekomendowane odpowiedzi

Witam serdecznie,

 

Historia jakich prawdopodobnie wiele.

 

Część 1.

LTR przez kilka lat (obecnie mam 29). Niby było ok, jednak na pewnym etapie tej relacji zorientowałem się, że wszystko co mnie uszczęśliwia muszę robić i zawsze robię sam. Jestem człowiekiem pasji, regularnie biegam i ćwiczę od kilku lat. Kompleksów zero, mam poczucie własnej wartości na zdrowym poziomie. Poza tym zajawkowicz, sportom motorowym czynnie oddaję się kiedy tylko mogę. Od kilku lat pracuję w wymiarze 8 godzinnym. Po pracy codziennie bieganie albo trening, ewentualnie moto. Moja dziewczyna (eks) od jakiegoś czasu absolutnie nie miała ochoty ze mną robić czegokolwiek, co sprawiałoby mi przyjemność. Ot taki dziwny związek, jak trzeba było coś dla niej załatwić, pojechać z nią do rodziców etc, praktycznie zawsze się zgadzałem. Z seksem słabo na maxa. Nieszczególnie była z tych, co się lubiły parzyć. Doszło do etapu "raz w miesiącu" i targania freda we własnym zakresie. Smutne w chuj. Któregoś razu w końcu miarka się przebrała. Przy idealnej okazji odmowa, przestałem postrzegać ją w kategoriach seksualności.

Od tego momentu w zasadzie na wyjebce, robiłem dla siebie, uszczęśliwiałem się sam, ale doszedłem do wniosku, że przecież nie o to w związku chodzi, żeby każdy się uszczęśliwiał we własnym zakresie. Popisałem przez tydzień z koleżanką z mojego rodzinnego miasta (obecnie mieszkam gdzie indziej)

 

Część 1,5.

Pojechałem z przyjaciółmi (małżeństwo) na wyjazd. Z koleżanką na wyjeździe sobie pisałem pierdoły, z dziewczyną nic. Ona u przyjaciółki na weekend, ja ze swoimi. W którymś momencie rzuciłem koleżance hasło: "No to wpadaj". Ona następnego poranka się pojawiła (a nie widzieliśmy się od czasu, jak mieliśmy po 10 lat), wyrosła na zdrową samicę. W mojej skali 10/10. Temat się zagęścił, seks był, kocica na maksa, nie opierdalała się chyba przez te wszystkie lata. Wszystko spoko. Zajebisty weekend. Prawdopodobnie trochę za bardzo się nią jarałem, ale to zasadniczo zadziałało w dwie strony. W kolejny weekend ja pojechałem do koleżanki, po drodze zahaczając o dom dziewczyny i zamykając temat. Prosiła, błagała, obiecywała zmiany, ale w zasadzie po tym jak ją zdradziłem, to jakoś na mnie nie zadziałało. Czułem się jak gówno, ale równocześnie byłem już na haju nowym tematem i mówiłem jej wcześniej 1000 razy o wszystkim co mnie wkurwia, czego mi brakuje i co chciałbym zmienić, ale jednym uchem jej wpadało, a drugim wypadało.

 

Część 2.

Weekendy mijały, tak naprawdę to niewiele ich było. Moja nowa dziewczyna, czepialska trochę o pierdoły ale ja wpatrzony jak w obrazek i zdecydowanie za dobry. W weekendy spacery, piwka, burgery, imprezy (we dwoje), tańce, śpiewanie. W tygodniu ona u siebie ja u siebie i tylko telefon i pisanie non stop. W weekendy ogień, morze seksu, gadki do rana i w ogóle bajka. I tak jakiś miesiąc, w ciągu którego powiedziała mi, że mnie kocha. Więcej niż raz. W międzyczasie gadki o dzieciakach pomysłach, problemach (śmieszne to w pierwszym miesiącu, wiem). I po tym miesiącu zaczęło się coś pierdolić. Afery o jedno nie takie słowo albo jedną nie taką reakcję przez telefon. Oboje byliśmy mocno zazdrośni na marginesie, ona trochę bardziej skrajnie, bo nawet kawę nie tak zamawiałem, bo głupi żarcik i Pani ekspedientka się uśmiecha, no to ze strony mojej nowej wkurw. Dodam, że ona  w zasadzie nic nie robi. dla siebie. Zero zajawek. Wstawała, szła do pracy, przez pierwszy miesiąc "promieniała" a później - rozkminiała na zmianę z wkurwianiem się i płaczem. Z pracy wracała do domu, do wyra i znowu rozkminy. Ciężkie gadki przez telefon, potem zrobiła sobie weekend wolny "na dodatkowe rozkminy (bo za mało miała czasu w tygodniu, hłe hłe). Kolejny weekend, przyjeżdżam do niej. Idziemy z kimśtam na miasto do knajpy. W którymś momencie wyszliśmy do kibla się pobzykać. Wszystko ok, tylko potem ją odstawiłem do domu taksą i wróciłem do towarzystwa na jeszcze jakieś piwa. Następny weekend, ona przyjeżdża do mnie i mówi, że "to nie to".

 

No kurwa jak to? I tutaj pojawia się sedno całego problemu. Z jednej strony uznałem, że za dużo jej chciałem dać, za bardzo się otworzyłem i generalnie byłem za dobry. Ona mi powiedziała przy rozstaniu, że nikt jej nigdy tak dobrze nie traktował i to najcięższe rozstanie w jej życiu. Widzę swój błąd, zrobiłem się dla niej mało interesujący w momencie jak zacząłem poświęcać jej 100% swojej uwagi, płacić za wszystko itp. Mimo tego dostałem kopa w momencie maksymalnego haju. Na etapie, gdzie tak naprawdę debilnie i naiwnie założyłem, że zrobiłbym praktycznie wszystko dla suki, żeby tylko widzieć ją szczęśliwą. Żeby była jasność, nie poprosiłem jej, żeby została. Chociaż tyle...

No i boli, ale pracuję nad tym. Kilka dni po tym jak ją ostatnio widziałem poszedłem do klubu z kilkoma znajomymi i pobajerowałem jakąś niewiastę. Tańce do 5 rano, jakieś małe buzi buzi i ogólnie spoko wieczór, więc tak całkiem bezczynnie nie pogrążam się w swojej żałosności.

 

Dziękuję za uwagę. Żałuję, że dopiero dzisiaj trafiłem na braciasamcy.pl. Prawdopodobnie wszystko potoczyłoby się zgoła odmiennie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, Minetaur napisał:

. Z jednej strony uznałem, że za dużo jej chciałem dać, za bardzo się otworzyłem i generalnie byłem za dobry. Ona mi powiedziała przy rozstaniu, że nikt jej nigdy tak dobrze nie traktował i to najcięższe rozstanie w jej życiu. Widzę swój błąd, zrobiłem się dla niej mało interesujący w momencie jak zacząłem poświęcać jej 100% swojej uwagi, płacić za wszystko itp.

Sam sobie odpowiedziałeś na to jaka głupotę zrobiłeś :)
 

21 godzin temu, Minetaur napisał:

Prawdopodobnie wszystko potoczyłoby się zgoła odmiennie.

Oj nie wiem... Ja sam na forum jestem już rok. Pewne rzeczy w głowie pozmieniałem - ale wciąż pewne beta wzorce we w mnie siedzą. To jest długi proces. 

Edytowane przez slavex
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, slavex napisał:

Sam sobie odpowiedziałeś na to jaka głupotę zrobiłeś :)
 

Oj nie wiem... Ja sam na forum jestem już rok. Pewne rzeczy w głowie pozmieniałem - ale wciąż pewne beta wzorce we w mnie siedzą. To jest długi proces. 

Szczerze mówiąc niesamowite uczucie. Czytam to forum, co ludzie piszą, te wszystkie historie. Tyle lat wpajali nam absurdy do głowy. Chłonę wiedzę, kupiłem książkę Marka, w poprzednich związkach nie byłem romantycznie stracony, trzymałem dystans, robiłem swoje i dla siebie i zawsze to one kręciły się przy mnie, więc faktycznie jest to regułą. Z perspektywy czasu i z nową wiedzą w głowie przeżywam swoją przeszłość i to wszystko faktycznie układa się w logiczną i spójną całość. cały szok jeszcze polega na tym, że od małego nas okłamują jak wygląda świat. Ale spoko, ważne że świadomych jest coraz więcej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.