Skocz do zawartości
  • wpis
    1
  • komentarzy
    9
  • wyświetleń
    1173

O gniewie słów kilka czyli jak stałem się popychadłem


Insightful

2119 wyświetleń

Dzisiejszy wpis jest jakoby podyktowany ostatnimi wydarzeniami w moim życiu. Mianowicie, uświadomiłem sobie pewną swoją część. Część mnie która leży w cieniu, od lat zrzucona do nieświadomości. Tą częścią jest gniew.

 

Co więc się stało ,że zacząłem zauważać ,że coś się zmienia, wychodzi na wierzch? Zdałem sobie sprawę ,że niejako jestem lub też czuje się popychadłem. W towarzystwie ludzi z którymi pracuję czasami odczuwam manipulację, wykorzystywanie mnie, jednakże nie umiem się temu przeciwstawić. Bam nie wiem nawet jak? Mam bardzo mieszane uczucia, nawet ambiwalentne. Ale najbardziej chciałbym zadbać o siebie i obronić siebie, niestety tego zrobić nie umiem. NAwet gdy się staram to mam poczucie winy, mam wrażenie ,że wszyscy wokoło się ode mnie odwrócą gdy wyrażę gniew, niezadowolenie z jakiejś sytuacji, powiem komuś ,że to co robi jest dla mnie przykre ,bolesne. Przychodzi mi to z ogromnym trudem. Od kiedy sięgnę pamięcią wstecz, było tak zawsze. W szkole byłem popychadłem między dwoma pseudokolegami . Wdałem się w relację w ,której probowałem przeciągnąć jednego z kolegów na swoją stronę, bezskutecznie. Odbiło się to tym ,że byłem "terroryzowany" przez drugiego słownie i raz nawet fizycznie. TO był pierwszy raz gdy dostałem pięścią w twarz od mężczyzny. Na pytanie ojca co się stało- uderzyłem się o drzwi...

 

Jako dziecko zapewne próbowałem gniew wyrażać nie raz. SKutek był zawsze taki sam- nie wolno! Pamiętam sytuację (zapewne takich było wiele) gdy postanowiłem się przeciwstawić ojcu i wyrazić złość, gniew. Jego słowa brzmią mi po dziś dzień w głowie "Nie będziesz mi tu pokazywał złości". Pomyślcieco czuje dziecko gdy chce wyrazić swoje zdanie, niezadowolenie, gniew ale tego zrobić nie może bo spotyka je wściekłość w oczach ojca, krytyka jego jako człowieka (jesteś zły, zepsuty, beznadziejny) oraz kary fizyczne. Niejednokrotnie ladnie pasem gdzie się da, po rękach, plecach , nogach. Pas trafia wszędzie, nawet w głowę. ALe nie zawsze pas jest pod ręką. Czasami może to być np. kabel od komputera pomiędzy zasilaczem a gniazdkiem. Lub też kabel od monitora. Czasami jest tak także klawiatura, która po kilkukrotnym uderzeniu w głowę lub w ręcę ,które głowę zasłaniają rozpada się na kilkadziesiąt klawiszy. DLaczego klawiatura więc? Pewnie dlatego, że ojciec wie ,że gra sprawia przyjemność, a bez klawiatury pograć nie sposób. Poza tym moja absencja w szkole i złe oceny spowodowane są właśnie przez komputer. Ale czy aby na pewno? Czyżby to było to? Oczywiście ,że nie. To jest to do czego dane mi będzie pewnie dojść w przyszłości gdy odzyskam część zepchniętego do nieświadomości gniewu. Ale pora wrócić do zbierania klawiszy z różnych części pokoju. Wściekłość podczas tego "sprzątania" miesza się z poczuciem bezwartościowości i smutku. Brak nadzieji. Co zrobić więc? Trzeba będzie udawać ,że wszystko gra . Może nie dziś ale jutro już mi przejdzie. Przecież potrzebuje ojca, bez niego sobie nie poradzę. Mam dopiero 13-14 lat. Tęsknię za mamą. Ale jej nie ma, odeszła kilka lat temu. Też miała dość tyrana.

 

Pora wrócić do szkoły. Niestety w szkole nie mogę się skupić, pseudokolega z którym siedzę w ławce (dziwnym trafem jego nazwisko jest na tą samą literę co moje a nauczyciel zdecydował ,że nr 1 siedzi z nr 2 itp) rysuje mi w zeszycie jakieś bazgroły. Przedrzeźnia mnie ciągle, zaczepia i obniża moją wartość wyzwiskami. Byle do przerwy, ale na niej też jest źle. Wyzwiska i groźby (po szkole Ci wpierdolimy) nie napawają chęcią do nauki. Pozostaje zrobić sobie wolne lub uciec z lekcji. Ale to jak ojciec będzie w pracy na poranną zmianę. Schowana przed nim klawiatura przyda mi się i dzięki niej będę mógł zapomnieć o tych koszmarach podczas sesji w Warcrafta 3.

 

No ale przecież to wszystko nie zaczęło się w gimnazjum ani też w wieku 12-13 lat ale znacznie wcześniej. Już jako raczkujący brzdąc słyszałem zapewne zakazy i nakazy. Zapalając zapałkę w wieku 3 lat dostałem tak mocno w tyłek z otwartej ręki ,że aż moja ciotka ,która to widziała zareagowała bardzo agresywnie w stronę mojego ojca.

 

Mechanizmy obronne działają, uniemożliwiają mi odczucie tego. Gniew, smiutek, poczucie niesprawiedliwości- gdzie to się wszystko podziało? Krąży gdzieś nieświadomości wypaczając życiowe decyzje. Odbiera całkowicie energię do życia, zmusza niejako do życia minimalistycznego, izolacji. Ale co najciekawsze, teraz już nie ojciec czy matka jest katem, nie są to również pseudokoledzy ze szkolnych ławek. Teraz to już jestem ja sam. Ja który przyjął to wszystko co się działo, wziął na klatę. Przecież jak mawia Marek wystarczy sobie wyrobić poczucie wdzięczności i będzie dobrze. Więc dlaczego nie jest? Dlaczego więc nie wmawiać sobie ,że jestem szczęśliwy i cieszy mnie każdy drobiazg? Bo to nie działa, bo problem leży hen tam w wieku x lat gdy pokazałem ojcu środkowy palec ,a potem musiałem przed nim uciekać i zamykać się w WC ze strachu, że mnie pobije znów. Prawie wszystkie moje problemy obecnie są konsekwencją tego ,że jestem odcięty od emocji. Od tych trudnych emocji. One są kluczem.

 

Kończąc wpis chciałem się podzielić filmikiem P. Magdaleny Szpilki ,który zachęcił mnie do napisania tego co napisałem.

 

Zachęcam do oglądania:

 

https://www.youtube.com/watch?v=YcU_Icvcpwg

 

 

TBC...

 

 

 

  • Like 3
  • Smutny 1

9 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Słówko do autora, problem w tym, że nie umiesz być asertywnym oraz masz te blokady. Co więc zrobić? Najpierw musisz przepracować to i owo zanim weźmiesz się za naukę nawyku wdzięczności :) Nic nie ma od razu, na teraz, już. Wszystko wymaga pracy. Dodatkowo, wpis świetnie ilustruje to, dlaczego nie powinno się bić dzieci ani ich tłumić (trzymanie pod kloszem też jest złe). Rodzicem trzeba umieć BYĆ a nie bywać. Taka ludzka natura, jak wygrywamy to wszyscy a jak jest źle, to cześć, nara.

  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza

Przykro mi, że Ciebie też to spotkało.

 

Miałem identyczny problem, teraz jest z tym dużo lepiej. Będę pisał głównie w pierwszej osobie, ale zapewne wiele z tego odniesiesz do samego siebie. Wiesz, wg mnie to tworzy pewnego rodzaju błędne koło- ludzie sprawdzają moje granice, czegoś ode mnie chcą -> ja nie odmawiam-> oni uznają, że skoro się na to zgadzam to przecież wszystko jest w porządku-> ich zachowanie się powtarza. Ja czuję się z tego powodu źle bo im nie odmówiłem i zrobiłem z siebie szmatę. Gdy odmówię to pojawia się poczucie winy- bo przecież jak nie spełnię ich oczekiwań to nie będą mnie akceptować. Tak źle i tak nie dobrze. W takich przykładach idealnie sprawdza się zasada "Kat szuka ofiary, ale też ofiara podświadomie szuka kata". Ten wzorzec to idealne odzwierciedlenie relacji z rodzicami z dzieciństwa i przekonanie, że na dobro trzeba sobie zasłużyć i jak nie spełnię oczekiwań innych osób wobec mnie to spotka mnie kara.

Teraz czytam dalej... i napisałeś dokładnie to samo... nerwica- obecność konfliktów wewnętrznych w jednostce niemożliwych do pogodzenia.

Również u mnie odkąd sięgam pamięcią było to obecne od zawsze. Tłumiłem siebie od najmłodszych lat swojego życia. 

 

W szkole raz byłem sam w szatni. Mieliśmy typowe klatki- jedna klatka dla dwóch klas. Zakładałem kurtkę i wpadł jakiś typ w furii, dostałem z kolana w brzuch i nie potrafiłem oddychać.

Oczywiście o tym wydarzeniu nikomu nie powiedziałem? Bo niby komu, skoro ojcu, ani matce nie mogę zaufać i spotykają mnie z ich strony podobne zachowania to widocznie na to zasłużyłem.

Reakcja? Wyuczona bezsilność i rozwinięcie w sobie czegoś w stylu głęboko zakorzenionego syndromu sztokholmskiego.

Obecnie oczywiście tak nie myślę... bo paradoksalnie zacząłem myśleć. Ale do takich wniosków człowiek po takich przejściach jak nasze dochodzi niestety automatycznie i dzieje się to bez udziału świadomości. Dziecko zaczyna (bez udziału swojej woli) tłumić własne potrzeby bo jest w pełni zależne od rodzica. Do tego dochodzą takie perełki jak nieumiejętność rozpoznania intencji ludzi i brak elastyczności w relacjach. 

 

Też próbowałem chyba do pewnego momentu wyrażać swój gniew w relacjach z rodzicami. Ale... jakie szanse ma 30kg chucherko w starciu z mężczyzna? Szybko zostało to zepchnięte do podświadomości. Wyrobił się mechanizm obronny, który miał za zadanie mnie chronić... Ważne było uświadomienie sobie, że nie miałem nad powstawaniem tego mechanizmu jakiejkolwiek kontroli. Ot, stało się to automatycznie, przecież jako dziecko byłem w pełni zależny od swoich rodziców. 

Ulubionymi słowami mojego ojca były inwektywy typu "jebany gnoju" itd. Pierdolił coś często o szacunku do rodziców i wychodziły mu przez usta takie pierdolone bzdety jak to, że powinienem się go bać. Bicie jakimiś pasami, policzkowanie, raz zdarzyło się nawet kolano w jaja. Ale już chuj z tym. Ważne jest to, że te wydarzenia zmieniły moje życie bezpowrotnie. I wszelkie pierdolenie typu jesteś kowalem swojego losu zostało ograniczone w bardzo dużym stopniu.  

Jak słusznie zauważyłeś to tłumienie siebie pozostało w późniejszym życiu. Do tego doszła oczywiście samoocena gówna, przekonanie, że nie zasługuję na nic, lęki, nerwica.

Wszelkie problemy wychowawcze moich rodziców ze mną (no tak, przez cała podstawówkę miałem świadectwo z czerwonym paskiem, brałem udział w jakichś konkursach- zająłem 4-miejsce na śląsku z jakiegoś ogólnopolskiego konkursu z angola) oczywiście też były spowodowane przez komputer. Takie coś- zrzucanie odpowiedzialności- to typowa mentalność dziecka w dorosłym ciele. Ojciec sam był bity w dzieciństwie i odtwarzał ta traumę cały czas na nowo, tylko teraz nie z pozycji ofiary, tylko kata. Ale za złem koniec końców stoi człowiek. Problem jest wtedy, gdy osoba nie dorasta.

Świadomość tego jest bardzo spoko- bo pozwoli mi przerwać te błędne koło... Tylko poodwracać skutki uboczne dużo trudniej, a raczej je minimalizować...

 

Co czuje dziecko gdy chce wyrazić swoje zdanie, niezadowolenie, gniew, ale nie może tego zrobić bo spotyka go krytyka i agresja? 

Czuje się zdradzonym śmieciem, niegodnym niczego i zaczyna tłumić własne 'ja' aby po prostu przeżyć. Szkoda tylko, że tłumienie własnego ja= tłumienie układu odpornościowego, a długotrwały stres prowadzi między innymi do atrofii hipokampu- części mózgu odgrywającej duża role w formacji pamięci, w tym przestrzennej. 

Jak u takiej osoby ma się wykształcić prawidłowo układ nagrody odpowiadający za motywację do działania, skoro osoba taka nigdy w życiu nie była motywowana niczym innym niż stresem? 

Długotrwały stres powoduje dysregulacje receptora Kappa-Opioidowego w mózgu, który działa całkowicie przeciwnie do receptora MU-opioidowego. Wtedy dopamina wydziela się w częściach mózgu odpowiedzialnych za brak emocji, anhedonię, utratę odczuwania bodźców zewnętrznych, dysforię, stres, lęk i uzależnienie od substancji psychoaktywnych.

Ale żyj człowieku dalej! Nie bądź pizda! Nie wracaj do przeszłości! Co było to było, na chuj drążyć temat. I najlepsze! Pewnie przesadzasz! Idź do psychiatry, wcisną ci pierdolone rozleniwiające serotoninergiki!

 

Doszedłeś do perfekcyjnych wniosków. Równie dobrze to ja mógłbym tego posta pisać, wiele wydarzeń z niego się pokrywa dosłownie, a efekty które dane wydarzenia wywarły na Twoją psychikę są identyczne. Miewam tendencje autodestrukcyjne, nerwice i późniejsze rozdwojenie jaźni, które było skutkiem bardzo długiego okresu stresu. Stres sam w sobie nie jest problemem. Każdy przeżywa stres- nie możemy się tego w życiu pozbyć. Problem pojawia się, gdy zostajemy z takimi stresującymi wydarzeniami sam na sam... bo komu niby mieliśmy o tym powiedzieć? Katowi? 

 

Ten nawyk wykształcił się w nas samoistnie, nie mieliśmy na niego żadnego wpływu.

 

Wykształcanie poczucia wdzięczności? To dalej jest mentalność ofiary. Naprawdę chcesz być wdzięczny swoim katom? 

 

 

Innych ciekawszych aspektów swojego życia nie będę poruszał.

Edytowane przez Mr Sinister
  • Like 1
Odnośnik do komentarza

Nic dodać nic ująć @Mr Sinister. Cieszę się - mimo wszystko- że to co opisałem pasuję także do tego co spotkało innych. Nie jestem z tym sam, takich jak my jest zapewne więcej. Sporo jest też pewnie takich osób które są jeszcze tego nieświadome lub popadły w uzależnienia z tego powodu. 

Odnośnik do komentarza

Dokładnie. Jest nas więcej... tylko wiesz... facet nie może o tym mówić. Faceci nie plączą. Trzeba być twardym etc. Ale w głównej mierze jest to nieuświadomione- tutaj jest to genialnie wytłumaczone.

 

 

Odnośnik do komentarza

"What happen to anger that you don't express? It turns against you in form of depression. It is that simple"

 

Ileż w tym prawdy...

 

Jestem na zewnątrz tzn. miłym facetem. Chciałbym wyrażać swoje emocje (np. gniew, niezadowolenie) bardziej otwarcie ale jest jakaś obawa/blokada, że ludzie się ode mnie odwrócą gdy to zrobie. O tym właśnie mówi Gabor. 

 

 

Edytowane przez Insightful
Odnośnik do komentarza

Na prawdę gratuluję że miałeś odwagę to napisać. Hej, skoro o tym mówisz, zdiagnozowałeś problem i nie uciekasz w alko to jest nawet lepiej niż nieźle, jest dobrze a będzie lepiej :D . Oczywiście proces wyciągania tego gnoju będzie bolał no ale masz nas, a poza tym, w tym przypadku jak Ci "minie"  będziesz czuł satysfakcję :) . Powodzenia !!!!

Odnośnik do komentarza

Czytam tu wiele komentarzy, które zwyczajnie są powtarzaniem utartych, płytkich frazesów: "Słówko do autora, problem w tym, że nie umiesz być asertywnym oraz masz te blokady"; ""What happen to anger that you don't express? It turns against you in form of depression. It is that simple""; czy choć: ""Kat szuka ofiary, ale też ofiara podświadomie szuka kata"."

Wiele takich pustych frazesów, w końcu, zwala winę na ofiarę, w wypadku Insightful na ofiarę jego ojca sadysty. Insightfull nie jest winny! Ani w przypadku Insightful ani w żadnym innym gdzie złoczyńcą jest np. ojciec nie wolno nam nawet delikatnie sugerować, że ofiara jest sama sobie winna; jest to tak samo okrutne jak znęcanie się ojca-sadysty nad niewinnym, dorastającym dzieckiem.

 

Wydaje mi się, że dla osoby cierpiącej takiej jak Insightful są dwie metody, niekoniecznie rozdzielne (dwie części). Retrospekcja (samo poznawanie), czyli wspominanie i analizowanie własnego życia a przez to staranie się zrozumienia źródeł obecnych cierpień - to autor czyni już doskonale i nie powinien tego zaprzestać. Druga część metody to douczanie się w tych sprawach metodami sięgania na zewnątrz, dyskutowanie ich np. na forum jak tu i ponowne analizowanie. Jednym słowem do celu, czyli do wyzwolenia się z więzów ojcowskich znęcań (bo one ciągle żyją w pamięci i utrudniają kochanie siebie) jest zrozumienie, zimne i jasne zrozumienie oraz uwidocznienie aktów przemocy następnie przeciwstawienie ich zmorom w teraźniejszej osobie. Oczywiście łatwo jest mówić, komuś radzić... Prawda jest jednak taka, że zmian we własnej osobowości może dokonać sama osoba, 'właściciel' tej osobowości. Strach, obawy, terror powodowane są w pierwszej kolejności, w nas wszystkich, przez niewiedzę i brak zrozumienia sytuacji. O ile reagowanie automatyczne, bez udziału kory mózgowej jest w nas naturalne i konieczne do zachowania życia i zdrowia (fight/flight); to te same odruchy (strach, obawa, terror) wyuczone w środowisku patologii rodzinnej - gdzie PIERWSZĄ zasadą dla rodzica (szczególnie ojca-mężczyzny) jest zapewnienie bezpieczeństwa jest pewnego rodzaju paradoksalnym zjawiskiem często pozostawiającym dziecko z poważnymi zaburzeniami osobowości.

 

Z tekstu Insightful jasno widać, że Jego cierpienie nie wynika z permanentnego zniszczenia Jego osobowości przez sadyzm opiekuna; dowodem jest doskonała, godna szczególnego szacunku, wnikliwa analiza własnego życia. Jedyne co dodam, to ostrzeżenie aby nie dać się nabierać na kolejną, durną zasadę, powielaną przez osoby nie mające pojęcia o psychice dziecka/człowieka: sugerowanie tzw. ćwiczenia myśli pozytywnych, pozytywnych afirmacji i tego rodzaju nonsensu. Takie pozytywne afirmacje dadzą jeden wynik: zakłamanie samego siebie, schowanie i uniemożliwienie szukania prawdziwych przyczyn istnienia ran osobowości, uniemożliwią ich zrozumienie. Te absurdalne rady pozytywnych afirmacji to taki plaster na ropiejącą ranę, taka pastylka przeciwbólowa na kamienie nerkowe - zamiast ich usunięcia.

Czytanie, wyszukiwanie, rozmowy, komunikacje, porównywanie odczuć i obserwacji z innymi (nie koniecznie cierpiącymi) stopniowo przyniesie nam zrozumienie i ulgę; wtedy będzie wzrastać siła pewności siebie, asertywności i miłości do siebie. Insightfull jesteś na dobrej drodze i nie poddawaj się bo to już blisko! Z wyrazami szacunku Z

Edytowane przez zegarnek
Odnośnik do komentarza
On 12/11/2017 at 6:21 AM, Insightful said:

"What happen to anger that you don't express? It turns against you in form of depression. It is that simple"

 

Ileż w tym prawdy...

 

Jestem na zewnątrz tzn. miłym facetem. Chciałbym wyrażać swoje emocje (np. gniew, niezadowolenie) bardziej otwarcie ale jest jakaś obawa/blokada, że ludzie się ode mnie odwrócą gdy to zrobie. O tym właśnie mówi Gabor. 

 

 

Tu jest kolejne (patrz mój pierwszy komentarz) błędne koło ale tylko pozorne. Zauważ, że piszesz iż jesteś miłym facetem. Chciałbyś wyrażać swoje emocje... Czemu wymieniasz tylko gniew i niezadowolenie? Jeśli jest taka konieczność i coś Ci ją blokuje no to wiesz co to jest: reakcja wyuczona w sytuacjach z ojcem. Jednak ta chęć wyrażania gniewu czy niezadowolenia powinna być marginesowa. Myślę, że te, negatywne, emocje są Ci najlepiej znane bo wyuczone i dlatego być może podświadomie 'szukasz' sytuacji, w których możesz je wyrażać bo doskonale umiesz? Te reakcje najczęściej nie są świadome więc niekontrolowane. Czy jest to możliwe?

 

Ze Swego życia dorastającego dziecka wyniosłeś świat pełen niebezpieczeństw (bo był to dawno temu świat malutki) a taki obraz sprawia, że dziś musisz być na baczności, mieć odruch, obawiać się uważać w każdej chwili aby coś Ciebie nie skrzywdziło. Dobra wiadomość to Twoja obecność tu. Zobacz tu jest spokojnie, tu pokazałeś Swoje, odbudowane już znacznie, poczucie bezpieczeństwa. Być może Swojej tu obecności nie doceniasz. Uważam, że wiele z Twoich koszmarów już zwalczyłeś a być może nie robisz jeszcze listy tych koszmarów, które już zwalczyłeś! Myślę, że będziesz bardzo zaskoczony ile takich koszmarów jeśli nie całkowicie to w znacznej mierze pokonałeś.

Ciao

Odnośnik do komentarza
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.