Skocz do zawartości

La chica loca

  • wpisy
    2
  • komentarzy
    8
  • wyświetleń
    1201

Anioł i Demon.


QueenCreole

790 wyświetleń

Rozwłóczona w szarym obrazie mozaika Canis lupus wtaszczyła swe badziewne piękno na tutejsze włości, duszące się spazmami własnych oparów. Niespieszna etiuda karykaturalnych, potykających o się sylab wytłoczyła swój byt w czasoprzestrzeń, zawisłą w ówczesnym niuansie, że samiec okazał się jeszcze być. Rozeźlone węgle, wściubione w nawleczoną na ryj maskę, huknęły niczym rozwścieczony lew na swą ofiarę, zdzierając zeń wszelkie drgnienia drutów, odpowiadających za mimikę czerepu innego basiora.
Pobratymiec. 
Rozszumiała w pustce pamięć szarpnęła wodze i w rozgotowanym flaku serca drgnął sentyment. 
Rzekłby coś, aczkolwiek gardziel zaschła w niewygodzie wędrówki, więc skinął wnet niezauważalnie, napinając mięśnie, zawisłe na barkach. 
Obserwował.
- Jesteś Aniołem, ale ile jego go w Tobie? 
Kakofonia dźwięków rozdarła bólem uszy potencjalnych słuchaczy, bowiem dawno zaległe w nieładzie struny, teraz drżały jazgotem godnym starych, wybrzuszonych rdzą wrót. 
Czarne, bezdenne oczy spozierały na ryj, pogardliwie wzdymając poliki, zaryte na zimę licznymi tatuażami blizn. Zarzucił balast worka z wilczymi kośćmi na tereny wyrzygane na bliższe okolice basiora, żeby zanieść się charkotliwym potokiem sylab niezrozumiałych, ilustrujących w zamierzeniu śmiech.
- Nie należysz do Hen Ichaer Aniołów, aczkolwiek raczysz się ich powitaniem, więc pytam, na ile jesteś świadom wyboru... 
Lejce kukły zawisłej na czteropodporowym szkielecie wiodły nieelegancki okrąg wokół nadobnej sylwetki młodzieńca.
- ... Czy też przypadku. 
Parsknął, mrużąc wylane stygmatem pogardy ślipia. W padole łba czarnego rozległ się trzask rozstrojonego umysłu, a ciało jak na rozkaz zatrzymało się tuż przed czerepem noszącym kudłate szaty. Studnie wypełnione płynną smołą zalały ciężkim spojrzeniem prywatę Ognia, a z uruchomionych dopiero co płuc trzasnęła oń fala zimna i woni stęchlizny. Sapnął coś jeszcze, unosząc kąt wyżłobienia w aroganckim grymasie, mającym za zadanie rozjuszyć emocje towarzysza. Samiec przywołał na pręt kręgosłupa otomanę cienia. 
- W piekle wyrósłbyś na wojownika, a nie na szmacianą kukłę, popychaną bezwiednie przez los. 
Czyżby kpił z Aniołów? Na zdechłych powłokach jego oczu zdawała się zatańczyć iskra tak dawno zakopanego zawieruchą niepamięci rozbawienia, że aż łysnął jadowicie pięknym kompletem miazgi i szkliwa.
- Ayd f'haeil moen Hirjeth taenverde? 
Spauzował, po czym kłapnął asortymentem przed ryłem chudzielca i rozedrgał ciało śmiechem, co raczej przypominało rozruch zatartego silnika. 
- Staraj choć wyglądać na kompetentnego tego stanowiska.
Mruknął, gdy już wygasł, łypiąc kątem jakoby oczekiwał kolejnej porcji żartu.
- Będziesz kupą śmierdzącego rozkładu. Prędzej czy później, pachołku. 
Wymruczał monotonnym tonem, który bujał do niebezpiecznej stagnacji; Nieruchome, stężałe oblicze samca, wyrażające przesadny, a wręcz demonstracyjny spokój, zerwało z dotychczas przyjętym jarzmem norm i ugięło swą krzywiznę krańcowości w paskudnym, wnet obelżywym grymasie. 
- Czy teraz Niebo Piekłu służy i wzajem? 
Dźwięki, do których przytroczone wnet na stałe były wszelakie obelżywości świata, jawiące się paskudztwem głosu, pogardą, wyścielającą jego dno i chłodem, jakim darzył swych pobratymców, odziały się w chrypę, będącą wynikiem dość cudacznych reakcji w jego stale wygasającym ciele.
Maznął posturę martwego pseudomagnata oschłym spojrzeniem i wtulił się w niepamięć mroku.

1 komentarz


Rekomendowane komentarze

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.