Zbój
Sam nie wiedziałem, że tak mogę być postrzegany.
A siebie postrzegałem jako porządnego chłopa, dobrego uczynnego, przykładnego nawet męża i ojca; świetny w łóżku, w kuchni, w trasie, w działaniach itd. Ale po co o tym gadać.
Znaczenia to za bardzo nie ma. Owszem, dla kobiet może mieć - no kimś muszą się "wspierać". Dla mnie już nie za bardzo, bo nie szukam wsparcia w tym, że komuś mam dawać wsparcie. Owszem, nie zrezygnowałem z dawania, ale też coraz lepiej wiem ile chcę i jak to ma być że chcę i dostaję.
Ale wracając do wątku głównego - nie wiedziałem, że mogę być postrzegany jako zbój.
I teraz wiem, że miałem to w sobie zawsze.
Naszym językiem, Bracia: dobre zerżnięcie dupy jeszcze żadnej dziewczynie nie zaszkodziło. A korzyści z tego są nieocenione dla każdego.
I tak jak wcześniej "zbój" we mnie mógł niepokoić, tak teraz - gdy ona mnie tak nazywa, nie dowierzając własnym odczuciom (zaczyna się od klapsów, nie musi się kończyć na czymś konkretnym, a nawet lepiej jest gdy pozostaje to jako "nie wiadomo dokąd on ze mną podąża") - zbój we mnie powoduje, że ze spokojem robię swoje wiedząc, że i tak czeka mnie nagroda.
Jeszcze jestem na początku - tak czuję.
Zdziwiony jestem tym i może onieśmielony (ach, jak kobietka-kokietka!).
I zadowolony, czego Wam życzę.
- 2
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia