Skocz do zawartości

Quo Vadis?

3060 wyświetleń

Był sobie człowiek, mieszkał w domu wielorodzinnym jak wielu z nas, normalny facet. Od dzieciństwa nie unikał pracy, dbał o siebie w miarę możliwości, trenował.

Jedną z jego wad, było patologiczne przekonanie o tym, że tylko druga połówka da mu szczęście. Żył tą wizją chciwie i łapczywie szukał możliwości by ją urealnić.

Poznał kobietę, lat kilka młodszą od niego, gość był typem romantyka a jego zakorzeniona postawa uległości wobec kobiet i obsypywania kwiatem za obelgi - nie działała.

 

Wielokrotnie odrzucany, dorastając w rodzinie katolickiej święcie wierzył, że Pan, dobry Bóg, pomoże mu a on w końcu porwie tą kobietę z jej miejscowości do siebie.

Czas mijał powoli, w końcu po latach upartości, starań, koczowania w aucie pod domem dziewczyny, gdy ona spędzała czas z innym chłopakiem dopiął swego.

W głowie pani przeskoczył pewien trybik, była jeszcze młoda ale w jej rodzinie nie działo się dobrze, chciała się wyrwać a nasz główny bohater stał się narzędziem.

 

Ślub, seks, dziecko. Nie muszę wspominać o tym, że seksu przed ślubem nie było, to jest grzech a za grzechy Bóg się gniewa a Maryja płacze krwawymi łzami.

Wszyscy krzyżujemy Jezusa naszymi myślami, zachowaniem, czynami, pamiętajcie. No i stało się, dziewczyna się wyrwała z rodziny, w której panował alkohol, bluzgi, awantury.

On zdobył swą księżniczkę, dla której zrobiłby wszystko łącznie z oddaniem serca i swoich rodowych klejnotów na tacy.

 

Pierwsze dziecko - wizja radości, szczęścia, spełnienia i dobrostanu duchowego uległa zburzeniu spektakularnie niczym World Trade Center we wrześniowym ataku.

Praca, dom, zajmowanie się dzieckiem, bieganie po lekarzach, kłótnie z rodziną. W myśl zasady, do tej samej rzeki dwa razy nie wchodzić - mężczyzna z przekorą spłodził kolejnego potomka.

Całe szczęście, że nie próbował w myśl zasady, do 3 razy sztuka albowiem to mógłby być ciężar już znacznie przekraczający jego siły.

 

Drugi potomek, znów szpitale, karetki, kłótnie, a przecież wszystko miało być tak cukierkowe i idylliczne. Coś jest nie tak - ta myśl nigdy nie zakwitła.

Dzieci dojrzewają, żona staje się coraz bardziej roszczeniowa, kłótnie między małżonkami coraz ostrzejsze, dzieci wszystko widzą.

Pojawia się alkohol a zaczyna się od kilku browarów, co 2-3 dni. Nic wielkiego, w Polsce pije każdy, alkohol to duma i tradycja a jak się nie napijesz - kurła Ty Polak jesteś?

 

Dzieci chodzą do szkół, jeden do gimnazjum, drugi do podstawówki. Pojawia się gnojenie pociech, przy czym ten o większym potencjale - gnojony częściej.

Pracowitość ojca przeradza się w obsesję, skrajny perfekcjonizm, co powoduje, że nigdy nie jest zadowolony z tego co dzieci osiągną czy zrobią.

Zawsze coś źle, a to o pół milimetra przesunięty pręcik a to ocena z minusem a nie z plusem, a to znowu musi za naukę dzieci płacić czy wozić do szkoły.

 

Kłótnie eskalują, żona już nie boi się przyjebać swojemu wybrankowi serca, czy podrapać mu twarzy paznokciami, sycząc jadowicie epitety w jego kierunku.

Romeo czuje miłość małży i odwzajemnia się setkami wulgaryzmów w jej stronę po czym najczęściej trzaska drzwiami i opuszcza swój dom.

Etap picia kilku piwek co 2-3 dni zamienia się w picie ciągami - jeszcze piwa ale coraz częściej na stole gości inny trunek - ukochana czysta.

 

Następuje kolejna zmiana, pożyczki, które kiedyś zaciągnął zamieniają się w długi, co obydwoje solidarnie zapijają kieliszkami.

Rzecz niesłychana ale od picia wódki długi nie zmniejszają się a małżeństwo popada w coraz to większe kłopoty, z których czasem ktoś ich tymczasowo ratuje.

Frustracje, stres, ciężka fizyczna praca, przemoc psychiczna powodują, że obrywa się dzieciom poprzez gnojenie ich i upewnianie w tym, że niczego nie osiagną

 

A poza tym, powinny się cieszyć, bo mają dom i dobrych rodziców, którzy o nich dbają i je kochają. Piękna rodzina i piękna miłość.

Zaczyna się tankowanie od jednej do w porywach dwóch flaszek dziennie w ciągach trwających ponad miesiąc. Praca jest, miłość jest, dom jest, dzieci są.

Życiowy sukces, patrzcie i uczcie się, jak można coś osiągnąć i jak po 20 latach małżeństwa być w tym miejscu, w którym oni są.

 

Na zewnątrz wszyscy uśmiechnięci, radośni, jeżdzą wspólnie na wakacje, spędzają czas, ciesząc się każdą chwilą czasu razem.

Iluzja pęka. Teraz widzisz prawdę. On - obolały kręgosłup, problemy z emocjami, porywczość, zawiść, chęć dopierdalania i podcinania skrzydeł wszystkim wokół.

Ona - przemoc psychiczna to jej drugie imię, wbijanie w poczucie winy, płacze, histerie, obwinianie o wszystko męża, dzieci, bo mogła mieć szejka.

Obydwoje usilnie programują potomków na modłę katolicką - zapierdalaj, zarabiaj mało, bo dużo to grzech a wtedy Maryja płacze a Jezusa krzyżują.

 

Dzieci - niszczone psychicznie, zaczynają powielać wzorce rodziców, komunia, bierzmowanie, białorycerstwo w stosunku do kobiet, brak poszanowania pieniądza.

Nikłe umiejętności co do możliwości zarabiania, karane za nie zrobienie czegoś w ten sposób, w jaki życzyli sobie rodziciele, wyrastaja na nieszczęśliwych ludzi.

Brak pewności siebie, brak wiary we własne możliwości, mindset niewolnika i chłopa pańszczyźnianego całującego pracodawców po stopach.

 

Szczęśliwa rodzina w pigułce. Do tego dążą ludzie i w wielu przypadkach wygląda to tak albo gorzej. Matrix, ułuda, gonienie za czymś nierealnym.

Ból, kiedy widzisz, że wszystko jest inaczej, niż mówia w mediach, prasie czy inne od tego co mówią pozostali członkowie rodziny.

Miało być pięknie a nie jest, dlaczego?

 

 

* Wpis inspirowany artykułem znalezionym w dniu wczorajszym w internecie.

** Wpis nie zachęca do nie wchodzenia w związki, małżeństwa czy zakładanie rodziny. Pokazuje, większość możliwych błędów i zachęca do odpowiedzialności w tych ważnych kwestiach.

 

  • Like 2
  • Dzięki 1

3 komentarze


Rekomendowane komentarze

Obrazek szacuje, że setek tysięcy rodzin w Polsce, ale też i w wielu innych krajach.

Zewnętrzna gra pozorów, kontra sytuacja wewnątrz. Życie, które okazuje się inne niż widziane w mediach, filmach i u pozujących na szczęśliwych ludzi na ulicach. 

  • Like 1
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza

@Morfeusz Ile razy ja widziałem ten obrazek, szczęśliwej rodzinki, która w domu urządza sobie piekło.

Chore akcje ze strony matek, ojców, warunkowanie pociech, często zazdrość, zawiść, zamiast wsparcia.

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.