Skocz do zawartości

Zapiski

  • wpisów
    5
  • komentarzy
    15
  • wyświetleń
    3632

O miłości słów kilka


leto

2419 wyświetleń

Chyba byłem zakochany parę razy w życiu. Czy była to miłość, czy nie - sam nie wiem (what is love? baby don't hurt me ;)). No ale znacie ten stan, takie coś że nagle zaczynasz fantastycznie funkcjonować na 5 godzinach snu, zamiast na 8. Że góry byś przenosił, świat wydaje się piękny, cudowny, ludzie wspaniali, idziesz ulicą i uśmiechasz się sam do siebie. W pracy rośnie wydajność. Nawet bardziej się chce iść pobiegać :D Cyniczny psychiatra rzekłby - hipomania.

 

Nie zrozumcie mnie źle, to jest fantastyczny stan. Ma on swój głęboki sens biologiczny, jak by ludziom nie uderzała do głowy atmosfera szalejących hormonów, to bym tego nie pisał, a Wy byście nie czytali - bo nie zostalibyśmy zapewne spłodzeni. Ma on też swoją wartość psychologiczną, odrywa nas od rzeczy przyziemnych i po prostu jest fajny, pozytywny.

 

Co ciekawe, przynajmniej dla mnie, i zdałem sobie z tego sprawę niedawno, to nie w tych okresach "unoszenia się na skrzydłach" dokonywałem jakichś osobistych postępów. Zwyczajnie nie zaprzątałem sobie głowy jakimiś poważniejszymi sprawami. Wglądem w siebie, myśleniem o takich sprawach jak sens tego wszystkiego. Pracą nad sobą. Nie były to też okresy specjalnie twórcze (kreatywne; o wzroście wydajności w pracy wspomniałem wyżej). Najwięcej poezji, którą bez zażenowania mogę komukolwiek pokazać, napisałem w okresach szarości, smutku, depresji. Pisząc depresja nie mam na myśli depresji klinicznej, raczej kryzys egzystencjalny; swoją drogą bardzo fajnie o tym temacie mówi w jednym ze swoich nagrań Człowiek Absurdalny (polecam tego użytkownika!).

 

Myślę, że potrzebujemy jednego i drugiego. Zresztą - przyjemność nie byłaby przyjemnością, jeśli nie istniałby dyskomfort. Nie byłoby światła bez mroku.

  • Like 5

4 komentarze


Rekomendowane komentarze

Ziomuś, moim zdaniem mylisz miłość z etapem pierwszym: zauroczenie.

 Raz poszłam na egzamin z łaciny w stanie uniesienia, nie uczyłam się, bo byłam w tym niemal błogosławionym stanie, więc liczyłam na szczęście. 

Zrobiłam sobie ściągi i poprzyklejałam je sobie do ud taśmą dwustronną. 

Zdałam, ale do dziś nie ogarniam łaciny. 

Była to "miłość" i zarazem historia mojego upadku.  

Edytowane przez JudgeMe
  • Like 1
Odnośnik do komentarza

@leto chyba wiem o czym mówisz. Po prostu stan wielkiego uniesienia, szczytowych emocji, radości, podniecenia jest stanem gdy samorefleksja nie jest nam potrzebna, bo wtedy odczuwamy tą ekstazę i nic nie jest nam więcej potrzebne. Natomiast w czasie smutku, uruchamia się w nas zaduma, szukamy odpowiedzi na dręczące nas pytania, szukamy ukojenia, czekamy na uwolnienie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.