Skocz do zawartości
  • wpisy
    4
  • komentarzy
    9
  • wyświetleń
    17497

Seria 1 Epizod 2


lync

8065 wyświetleń

Jak mogłem przypuszczać, po pozytywnym rozpoczęciu Epizodu 1 dopadły mnie problemy. Nie ma tak łatwo!

 

Najpierw z ex, której na fali zniechęcania pojechałem epitetami (tak, niezałatwiona sytuacja z firmą dalej bo próbuję to załatwić wysokowibracyjnie, ale brak albo mojej determinacji albo współpracy z jej strony). Przez to mam gdzieś pracę, demotywacja wpada, ciemna energia. Obniżenie i obserwując reakcje z fejsa - umacnia w tej opcji zniżki.

Odebrałem badania krwi - znów podwyższona prolaktyna. Domyślam się, że to efekt niewyspania i zawalenia diety. Ale jest plus - testosteron w normie i sukcesywnie z dolnej granicy powoli porusza się w górę. Bez leków.

 

W ramach fejsa w ciągu 2 dni wysłane kolejnych 5 wiadomości (w sensie zaczepionych 5 babek). Gdzie tylko w dwóch przypadkach dało się poprowadzić rozmowę całkiem przyjemną, ale też brak potencjału randkowego (matki z dzieckiem / chyba mężatki).
Patrząc bo średniej wieku na tym serwisie to mam wrażenie, że te młodsze egzemplarze totalnie mają wywalone i nie potrafią odpowiedzieć.
Jedna rozmowa to lipa, reklamowanie swoich dokonań przez nawet interesującą kobitkę, czyli odpowiadanie prawdopodobnie na zasadzie "co opłaci mi się marketingowo", weź tam lajkuj. Nie zalajkowałem :P

 

Zatem postęp 15%.

 

Równolegle realizuję działanie w terenie. Będzie porównanie.

Jednego dnia odwaliłem się jak szczur na otwarcie kanału, pierwszy dzień testowania takiej pasty modelującej do włosów. Wyprasowałem koszulę, którą ostatnio wyprałem.
Pierwszy raz ulizałem sobie włosy jak na żel :P
Odwaliłem się jak na randkę. Wyglądałem trochę jak Larry z serii starszych gier o wiadomym temacie. :)

 

Czy kobiety zwracały uwagę?

Trochę bardziej niż zwykle, choć czułem się niestety, jak jakiś puas. Nie przepadam za zwracaniem uwagi w tym kierunku, ale zawsze to jakiś punkt walki z komfortem.

Czułem wewnątrz jednak to uczucie wkurw, a za drzwiami czeka poczucie straty, czyli świadomość, jaka jest sytuacja (pokomplikowana kwestia zawodowa, brak kobiety, brak bliskości/seksu).

Przez to zamiast operować na takiej sympatycznej, otwartej wibracji wpadłem do marketu z jakąś formą ciemności, zadaniowości, olewania interakcji towarzyskich. Jak terminator.

Przynajmniej na tym trybie lęk społeczny nie atakował zbyt mocno.

 

Otworzyła mnie dopiero sytuacja, jak w innym markecie zobaczyłem piękną blondynę, w fajnie dopasowanym wdzianku. Padła mi myśl "a może podejdę i zagadam?"

No i co?

Czaiłem się, ze 2 razy przeszedłem obok. Przyszło mi do głowy - nawiązanie do stroju i komplement. Ale umysł rozpędzony na wibracji złości aktywował perfekcjonizm i dostałem myślą "co będziesz od razu komplementował kobietę jak jakiś simp? no weź przestań, wymyśl coś lepszego".

No i ... nie wymyśliłem. Bo pojechanie tekstem "chcesz kupić ludwika bo nie masz zmywarki?" wydał mi się zbyt chamski.

Znów wjechał mi "szacunek do kobiet" i to, aby tekst nie był zbyt głupi, zbyt durny, zbyt negujący.

 

Panna stoi przy alkoholach, myślę, podejdę coś powiem ("hej! widzę, że jesteś doświadczona! To winko będzie dobre?"), ale wtedy mnie dopada - to słabo brzmi a poza tym sam z alko nie działam, to pewnie nie wyjdzie. Wygłupię się. I co? Tak...poszedłem tą myślą, że nic z tego nie będzie. Ja pierniczę, teksty chyba na wibracji złości wymyślam :(

Efekt odpuściłem.... a było tak blisko. Nawet jakby mi coś powiedziała na odczepnego, to zawsze byłaby ta odwaga.

 

Ale nie...musiałem być MĄDRZEJSZY, szukający OPTYMALNEGO, WYWAŻONEGO openera. No i okazja w realu przepadła :( Zmyła mnie fala niskiej wibracji, a gdzieś nieopodal na klifie siedział PERFEKCJONIZM i darł ze mnie łacha z POŻĄDANYM REZULTATEM (którym właśnie był "sukces w zagadaniu"). A nie samo podejście.

Wystarczyło narazić się na śmieszność, na wibrację odrzucenia (żal) lub wstydu.

Przez to wbiłem jeszcze większego wkurwa, którego próbowałem opanować.


W kolejnym markecie matka z córką gadała z kasjerką, postanowiłem dołączyć, bo akurat poczułem, że tutaj mam coś do powiedzenia.

Miałem pewne wahania, ale po sytuacji z blondyną stwierdziłem - pieprzę to "walcz!". Nie było pragnienia rezultatu, więc wpadł lekki flow, choć po głosie czułem, że jestem trochę spięty. Jednak wibracja lekko poszła w górę. A to była zwykła interakcja społeczna, coś więcej zamiast nudy, żadnego podrywania :)

 

Kolejny market (taaa...rozbijam zakupy na części, żeby mieć okazję odwiedzić więcej sklepów i mieć więcej okoliczności).

Tym razem zagadałem kasjerkę, której chyba się spodobałem.

A może mój strój? Cholera wie. Coś tam pogadałem, ale nastrój nie był taki, żebym wymieniał się imionami czy pogłębiał to. Poziom złości i chęć olania wszystko czaił się za rogiem.
Potem doszły myśli "a jeśli ona myśli, że ja jestem jakąś osobą, która ma znajomości, jakiś lokalny celebryta, dlatego się tak ubiera?" No i co pozna mnie w realu i kolejne spotkanie odpadnie. To nie ma sensu. EEEE (i tutaj apatia otwiera drzwi, wychyla swą głowę i mówi "mogę wejść NA CHWILĘ?")

 

I tego rodzaju myśli zaczęły mnie wbijać na jeszcze niższą wibrację. Zastosowałem więc "nie wiesz co ona myśli, wyluzuj, zrób sobie żarcie, daj sobie chwilę przyjemności".

Poszedłem do innego sklepu coś małego kupić i pojawiła się okazja potestować nawiązywanie kontaktu wzrokowego z ekspedientką. Gdzieś tam parę uśmiechów na końcu trochę zrobiło robotę, ale nie było rewelacji.

W każdym razie zdałem sobie sprawę - napiszę choć raport z terenu, będzie więcej pożytku dla Braci i czytelników Forum. Tym samym jakoś to opanowałem.

 

Kolejnego dnia skoczyłem na miasto, bo strach lub apatia dopadała. Już prawie znalazłem wymówkę - czemu nie jechać. Ale poprzedni dzień dał do myślenia - działaj!

 

Wyznaczyłem sobie mały cel - jakieś małe zakupy, spacerek i piwko na mieście. Już weekend, więc więcej ludzi, to w sumie dobrze, test na lęk społeczny będzie. Miałem parcie na to, aby zagadać albo do grupek ludzi, albo do młodszych lasek (bo wtedy większy stres wchodzi).

Zanim wybyłem na miasto miałem okazję stać w kolejce. Za mną dziewczyna stoi, miałem pewne opory, ale w końcu się przełamałem. Nawiązałem do tego co miała na ladzie, krótki smalltalk, żadnych bajerów, poznawania imion. Tak...miałem lekko cieplejszą wibrację i również jej coś podobnego wjechało. Nie było w tym parcia, więc rozmowa nawet się kleiła.
I co.... było źle? No nie było. Wyobraźnia podpowiadała - będzie drętwo. Aż tak nie było.


Potem na miasto już z lekko podbitą energią.

Najpierw pomyślałem, że może fajnie będzie się wbić w grupę jakąś.
Szli sobie faceci i gadali, zrównałem się z nimi, coś tam zagadałem i byłem ciekaw czy da się razem imprezować.

Nie dało się. Przez chwilę wjechała "siara" ale szybko uleciała.

OK, życzyłem miłego wieczoru i od razu podbiłem do grupki 2 dziewczyn obok, do których dołączyła trzecia. Przez chwilę ciekawiło mnie czy tamci faceci widzą, że do dziewczyn podbijam na odwadze :PAle dołączenie tej trzeciej mnie zbiło z uwagi, moja gadka była niezbyt przemyślana, nie ciągnąłem tego dalej, nie widziałem jakoś większej responsywności z ich strony, sam nie umiałem jej wzbudzić. Kontakt wzrokowy też siadał. Jednak i tak wibracja lekko poszła w górę. BO SIĘ ODWAŻYŁEM!

 

Potem spacerek i trafiam na siedzące na murku panny.

Idąc słyszę co mówi jedna do drugiej, zatrzymuję się, cofam i zagaduję do niej. W zasadzie wyglądało to tak, że w moim umyśle na sekundę może dwie otworzyło okienko i wpadły myśli: "można zagadać." / "ale to brzydko tak wykorzystać to co one mówią, jakbym podsłuchiwał" / "walić to!".

 

Obieram jako cel jedną i w zasadzie koncentruję uwagę tylko na niej (w głębi zastanawiam się - czy aby to nie jest błąd? Może warto okazać szacunek i zagadywać równolegle obie?)
Ma fajne blond puchate włosy, ale gdzieś w głowie siedzi "nie komplementuj" no to tego nie robię. Nawiązuję do tematu, który poruszyła, ale w głębi czuję się trochę jak na dokładkę, mój tekst jest wyważony w 60%. Nie czuję tej mocy nakręcania energii, jakbym wpadł w ich ramę.


Przebijam się jednak, bo nie było to tak źle jak w poprzednim przypadku, konwersacja z jedną panną, ale tak średnio to wychodzi. Na pewno jest plus, bo dłuższa, niż w poprzednim przypadku, ale znów brak pomysłu na kontynuowanie tego small talka. Kończę więc to i idę dalej, choć energia podbita w górę.

Gdzieś czuję tę satysfakcję - podszedłem, nieśmiałość znów przełamana.

 

Idę dalej przez miasto, coraz bardziej odczuwam "co ja tu robię? powinienem siedzieć w domu. Jakie są szanse, aby nawiązać jakąś fajną rozmowę, jeśli jest się samotnikiem?"

Jednak odmawiam sobie koncentracji na tym, idę i obserwuję sobie miasto i ludzi. Sporo randek (spotkań kobieta-facet) widzę, będzie się działo. 

 

W pubie kupuję sobie browarka i kątem oka szukam z kim tu pogadać. Najchętniej bym się gdzieś schował w kącie i miał spokój, ale nie po to tu przyszedłem :P

Teraz muszę udawać śmiałego, chociaż taki nie jestem. Ktoś z Was pisał "fake it, till you make it" czy jakoś tak.

 

Widzę, że jakaś kobitka czeka samotnie przy stoliku. YEAH :) Idę obok, skręcam jednak, ona jakby patrzy się w inną stronę, ale coś do niej mówię (nie pamiętam co), rozpoczynam konwersację. Okazuje się, że jest z innego miasta, a że miałem co do tego miasta pewne doświadczenia, więc łatwiej jest prowadzić rozmowę. Pani niestety okazuje się zamężna i z dzieckiem, z drugiej jednak strony - to nie podryw, więc staram się nie myśleć o tym jak zachowuje się prawdziwy samiec alfa:

 

 

:D

 

Prowadzę rozmowę. Jest sympatycznie, jakbym gadał z koleżanką. Dobry kontakt wzrokowy, jeśli mnie nie myli to widzę objawy zainteresowania, tj. poprawienie włosów.

Niestety dostaje jedzenie na wynos i musi już iść, dziękuję za rozmowę i wychodzę z piwkiem na zewnątrz. Tam podbijam do grupki, gdzie siedzi facet i 3 dziewczyny, ale... gubi mnie beciakowanie, bo znów zbyt szybko pytam się czy mogę się przysiąść :P
Robię totalny szkolny błąd interakcji społecznych, i dociera do mnie, że to drugi dzisiejszego dnia. Oczywiście podświadomie zwalam to na siebie, swój "ugrzeczniony" wygląd i to lekko psuje mi nastrój.

Jednak nic.... siadam sobie samemu i dopijam bezalkoholowego browarka.

Próbuję wczuć się w sytuację, ale jakoś tak stwierdzam "nie teraz" - dopiję i wracam. Wyznaczyłem sobie godzinę na chodzenie po mieście i powoli godzina się kończy. Wracam z uczuciem NIEDOSYTU, i świadomością, że dziś SPORO RZECZY SPALIŁEM.

Wsiadam do wozu. W radiu leci Kombi "Nasze randez-vous tylko w wyobraźni..." no pięknie, nawet to mnie podsumowuje.

Po chwili piosenka się kończy i wpada kolejny utwór Kombi i Skawiński mi śpiewa "nigdy nie poddawaj się, jutro będzie lepszy dzień!"  Spoko, dzięki za pocieszenie!

 

Swoją drogą takie radiowe "podpasowania" to nie pierwszy raz mi się zdarzają, ale niech tam...fajny akcent.

Wracam na kwadrat. A tam coś za ciepło. Myślę sobie, przed wyjściem robiłem talarki. Pewnie piekarnik się chłodzi, bo pracuje jeszcze po wyłączeniu. Nagle do mnie dociera...zapomniałem ich wyjąć! O FUCK.

Gdy robiłem żarcie, dziś robiłem cukinię i pieczarki w bułce, później boczek i karkówkę. I cukinię i karkówkę totalnie spaliłem.

Jak widać było to preludium do dalszych działań.

 

Z piekarnika, niczym archeolog wyjmuję następujące artefakty:

 

d3fPQeP.jpg

 

Powinienem być na siebie wkurzony. Piekarnik pracował przez ponad godzinę i robił z talarków węgiel i siorbał kilowaty aż miło, ciekawe jaki rachunek przyjdzie 😕

 

W sumie byłem przez chwilę wkurzony, później do mnie dotarło, co z tego mogę wyciągnąć dla siebie:

 

1) poczucie wyobcowania w terenie - w przypadku lęku społecznego czy bycia nieśmiałym bywa duże.

Składają się na to i problemy po stronie wewnętrznej (mindset) i brak umiejętności w zakresie prowadzenia płynnej rozmowy.
Zagadywanie usprawnia mindset, ale prowadzenie płynnej rozmowy i tematy do zagadanie to chyba kwestia nauki. Czyli brak teorii się kłania.
A może brak wzbudzenia w sobie totalnego luzu?
A może brak przygotowania do wyjścia?

Na plus zauważenie, że objawy lęku społecznego są coraz mniejsze. Zatem - jest poprawa. Takie akcje sporo dają.

 

2) poczucie drętwości  - czyli efekty niższej wibracji, która próbuje torpedować działania na odwadze.

To się odbija w głosie, bo postawę można w jakimś stopniu regulować.
Moim zdaniem w tle czai się POŻĄDANY REZULTAT, czyli PRAGNIENIE aby było lepiej.
Ewidentnie wibracja dumy, czyli brak pokory - "chcę od razu mieć zajebiste wyniki".

Zostałem ukarany za ten stan brakiem efektów "jakie bym chciał". I w sumie słusznie. Czytałem dr Hawinsa, wiem jak to wygląda. Zatem - brak odpowiedniej uważności.

 

3) zagadywanie nie powoduje efektu odrzucenia - w zasadzie to nie np. kobieta powoduje stres (w sensie jej uroda), lecz nieumiejętności poprowadzenia rozmowy w żądanym przez siebie kierunku (aby dobrze się gadało, czyli aby był flow) czyli pośrednio zbytnia uwaga na jej niepożądaną reakcję, która rozprasza.
To co piszą w poradnikach uwodzenia odnośnie rozkręcenia się na pierwszych dwóch trzech osobach czy grupach osób - to prawda. Podjęcie interakcji powoduje wzrost chęci, który zwiększa siłę nośną odwagi. Po trzecim, czwartym zagadaniu to się poprawia. Ale do osiągnięcia etapu kuli śnieżnej potrzeba albo więcej energii lub doświadczenia.

 

4) dołączenie do grupki - wygląda na to (jak mi to jeden z Braci zasugerował), że najlepiej jest zagadać i pozwolić, aby grupka sama zaprosiła mnie do nich. Co znaczy - trzeba mieć gadane i być dynamiczniakiem. A to z kolei oznacza dla takiego jak ja: "You're on your own!".


OK, jak mus to mus. Teraz zdaję sobie sprawę, że jak za młodu można było iść w grupce na impreze to był EASY MODE bo w grupce łatwiej jest być dynamicznym niż samodzielnie.

A ja traktowałem "nie dziś, może innym razem". W efekcie przewaliłem 98% możliwości imprezowania w szkole i na studiach.

Widzę to np. u lasek, które spacerują w grupkach, np. po 5 osób. Dwie generalnie są ciche, jak idzie 5-7...wtedy są odważne i głośne. W stadzie bezpieczniej :P

Tak, zdecydowanie podejście za młodu "nie muszę być wygadany, mogę mieć swój sweet style introwertyka" to był chujowy pomysł.

Godny samca beta zdecydowanie.

 


Wlazłem na fejsa i miałem przyjemność pogadać z jedną mądrą kobitką, także gdzieś tam trochę tej pozytywności weszło, ale więcej pokory zdecydowanie.

Taka kropka nad i.

Codziennie uczę się czegoś nowego, dla Was to pewnie oczywiste, a ja odkrywam siebie na nowo :D

 

 

  • Like 2
  • Dzięki 1

6 komentarzy


Rekomendowane komentarze

@lync

 

Przestań się już zadręczać wibracjami, wyrzucaniem sobie braku tych wysokich tym bardziej się ściągasz w dół. 

Nie da się lecieć non stop na wysokich tonach, dobra melodia je w sobie przeplata.

 

Z czasem i kropelką mądrości jaka potrafi z nim przyjść, widzisz że to co brałeś za wysokie wibracje u ludzi było często tylko sfałszowanym obrazem rzeczywistości. 

 

Jeśli do kropelki mądrości dojdzie iskierka pokory, zobaczysz podobne rzeczy u siebie.

 

Wtedy przyjdzie czas żeby uczyć się akceptacji, takiej prawdziwej i głębokiej. Daleko nam do ideału i czasem trudno to zaakceptować, szczególnie mając predyspozycje do perfekcjonizmu. Ty chyba masz trochę. 

Za dużo skupiasz się na myśleniu w sytuacji, kiedy ono przeszkadza. Nadmiernym analizowaniem można się skatować. 

 

- Jebać to

 

Pomaga w takich przypadkach. Błędów unika tylko ten, kto nic nie robi.

 

Kibicuję:) 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
17 godzin temu, Yolo napisał:

Wtedy przyjdzie czas żeby uczyć się akceptacji, takiej prawdziwej i głębokiej. Daleko nam do ideału i czasem trudno to zaakceptować, szczególnie mając predyspozycje do perfekcjonizmu. Ty chyba masz trochę. 

Wielkie dzięki za wsparcie @Yolo . Masz rację, perfekcjonizm u mnie jeszcze wkłada nogę w drzwi. Zamykam, ale ta gira wystaje czasem za bardzo :P

Akceptacja i inne sprawy - tak na bieżąco to ogarniam. Jest sporo rzeczy, które były zawalone z młodości, gdzie unikaniem lub negatywnymi doświadczeniami wypracowałem taki, a nie inny mindset.  Zajebiście, że jest to Forum, mądrzy Ludzie tutaj i można dzięki temu lepiej pracować na sobą.

 

17 godzin temu, Yolo napisał:

Jeśli do kropelki mądrości dojdzie iskierka pokory, zobaczysz podobne rzeczy u siebie.

Piorun pokory :D

 

17 godzin temu, Yolo napisał:

Za dużo skupiasz się na myśleniu w sytuacji, kiedy ono przeszkadza. Nadmiernym analizowaniem można się skatować. 

Tak. Wyzwanie rozwojowe. Koncentruję się na czerpaniu przyjemności ze zwykłych spraw, powoli, powoli się to zmienia.

Sam się sobie dziwię, jak udaje się czasem fajnie posmalltalkować, zupełnie inna wtedy jest atmosfera. Przyjemność dla obu stron. WIN-WIN.

Kontakt z ludźmi lepszy niż kiedykolwiek.👏

 

17 godzin temu, Yolo napisał:

Pomaga w takich przypadkach. Błędów unika tylko ten, kto nic nie robi.

 

Kibicuję:) 

OK jak będę miał problem z podejściem to sobie to przypomnę :)

 

Odnośnik do komentarza

@lync kibicuję. 

 

A propos tylko wysokich tonów to długo i ciągle się tak nie da. Nawet na niektórych randkach, jedna osoba tylko ciągnie energię a druga tylko ją daje. 

 

Moja Rada jest taka, nie przejmuj się tym że nie wszystkie odpiszą, swego czasu pamiętam że przeglądałem historię zaproszeń do znajomych mojej ex i tak średnio były tam 4 zaproszenia na miesiąc od obcych facetów. Ona nie odpisywała ale skala tego w internecie jest naprawdę duża. Myślę że wiele kobiet nie wstawia zdjęć swoich związków publicznie. I ja również tak robię, dlatego nie odpiszą. Ale to co wyślesz może zaprocentować na przyszłość bo gdy już pannie zrobi Brexit związkowy to może się odezwać do potencjalnych amantów. 

 

Sam zrobiłem podobnie bo miałem jedną znajomą już dawno na oku a ja byłem w związku, lajkowała dość często moje zdjęcia. Jak się rozstałem to zagadałem wprost czy się z kimś spotyka i skoczymy na herbatę. Niestety okazała się być chodzącym perfekcjonistą a takich kobiet nie preferuję, więc next 😁

 

Dla mnie każda randka to nowe doświadczenie, podobnie jak rozmowy kwalifikacyjne im więcej tym bardziej i szybciej się obyjesz z kobiecymi zalotami i shitestami 😁. I zawsze po randce jeśli jest atrakcyjna kobieya testujesz pocałunek, to często otwiera oczy szeroko zamknięte bo może się wtedy uruchomić miły proces chemiczny w mózgu ;)

 

Mam taką fajne dwie metody na pocałunki z kobietami ale to napiszę na priv. 

 

Powodzenia i nie poddawaj szabli za szybko, moim zdaniem lepiej to niż Tinder

Edytowane przez spitfire
  • Like 1
Odnośnik do komentarza

Trochę po czasie, ale właśnie teraz zauważyłem. 

 

Cytat

Panna stoi przy alkoholach, myślę, podejdę coś powiem ("hej! widzę, że jesteś doświadczona! To winko będzie dobre?"), ale wtedy mnie dopada - to słabo brzmi a poza tym sam z alko nie działam, to pewnie nie wyjdzie. Wygłupię się. I co? Tak...poszedłem tą myślą, że nic z tego nie będzie. Ja pierniczę, teksty chyba na wibracji złości wymyślam :(

To był według mnie dobry tekst. 

 

Z własnego doświadczenia wiem, że ALBO: atakujesz od razu i masz powiedzmy 20%, 50% lub 80% szans na pozytywny odzew ALBO zaczynasz się wahać, zastanawiać i ostatecznie, nawet jeśli podejdziesz, to będzie widać że się bardzo stresujesz, czyli Twoje szanse są bliskie zeru.

 

Cytat

Równolegle realizuję działanie w terenie. Będzie porównanie.

Jednego dnia odwaliłem się jak szczur na otwarcie kanału, pierwszy dzień testowania takiej pasty modelującej do włosów. Wyprasowałem koszulę, którą ostatnio wyprałem.
Pierwszy raz ulizałem sobie włosy jak na żel :P
Odwaliłem się jak na randkę. Wyglądałem trochę jak Larry z serii starszych gier o wiadomym temacie. :)

 

Odwalenie się jak szczur na otwarcie kanału to bardzo dobry trening radzenia sobie w sytuacjach hmm... socjalnych.

 

Praktykowałem :)

 

Cytat

Czy kobiety zwracały uwagę?

Trochę bardziej niż zwykle, choć czułem się niestety, jak jakiś puas. Nie przepadam za zwracaniem uwagi w tym kierunku, ale zawsze to jakiś punkt walki z komfortem.

Próbowałeś może zająć umysł czymś innym niż zwracaniem uwagi na ludzi których mijałeś?

 

 

Cytat

Zanim wybyłem na miasto miałem okazję stać w kolejce. Za mną dziewczyna stoi, miałem pewne opory, ale w końcu się przełamałem. Nawiązałem do tego co miała na ladzie, krótki smalltalk, żadnych bajerów, poznawania imion. Tak...miałem lekko cieplejszą wibrację i również jej coś podobnego wjechało. Nie było w tym parcia, więc rozmowa nawet się kleiła.
I co.... było źle? No nie było. Wyobraźnia podpowiadała - będzie drętwo. Aż tak nie było.

+++

 

Cytat

Niestety dostaje jedzenie na wynos i musi już iść, dziękuję za rozmowę i wychodzę z piwkiem na zewnątrz. Tam podbijam do grupki, gdzie siedzi facet i 3 dziewczyny, ale... gubi mnie beciakowanie, bo znów zbyt szybko pytam się czy mogę się przysiąść :P

To akurat nie wiem czy był dobry pomysł. Postaw się w ich sytuacji.

 

 

Cytat

Próbuję wczuć się w sytuację, ale jakoś tak stwierdzam "nie teraz" - dopiję i wracam. Wyznaczyłem sobie godzinę na chodzenie po mieście i powoli godzina się kończy. Wracam z uczuciem NIEDOSYTU, i świadomością, że dziś SPORO RZECZY SPALIŁEM.

Nie znam dokładnie Twojej sytuacji, ale gdyby to co zrobiłeś tego jednego dnia przełożyć na moją rzeczywistość, to byłoby jedno wielkie: WOW!

 

 

Cytat

Na plus zauważenie, że objawy lęku społecznego są coraz mniejsze. Zatem - jest poprawa. Takie akcje sporo dają.

Potwierdzam.

 

Ja zmagając się ze sporym wyobcowaniem i lękiem społecznym znając siebie, swoje lenistwo postanowiłem najpierw zrobić kilka małych kroczków, a później pier***ąć nagle z grubej rury. 

 

Taka strategia okazała się skuteczna, niewielkie rzeczy do zrobienia na początku były akceptowane przez mój umysł, a gdy już miałem przypływ wiary w siebie, wziąłem pracę, która polegała na codziennym spotykaniu się face to face z różnymi ludźmi. Czy było źle? Nie. Czasami było nawet bardzo dobrze.

 

Ale zauważyłem, że co innego podłoże zawodowe, a co innego towarzyskie.

 

 

Cytat

OK, jak mus to mus. Teraz zdaję sobie sprawę, że jak za młodu można było iść w grupce na impreze to był EASY MODE bo w grupce łatwiej jest być dynamicznym niż samodzielnie.

A ja traktowałem "nie dziś, może innym razem". W efekcie przewaliłem 98% możliwości imprezowania w szkole i na studiach.

Jeśli Cię to pocieszy, to ze mną było tak samo :)

 

Cytat

Godny samca beta zdecydowanie.

Przez cały wątek przewija się właśnie taka narracja. Musisz koniecznie coś z tym zrobić, bo to dywersja...

 

 

 

Odnośnik do komentarza
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.