Skocz do zawartości

Największa katastrofa bywa największym przełomem


crystal

5208 wyświetleń

Często ulegałam złudzeniu, że przełom to coś, co powinno wyjść ode mnie - jakaś spektakularna zmiana stylu życia, wielkie postanowienia, przeprowadzka, nowy początek.

 

Tymczasem mój największy przełom, coś co skierowało mnie na właściwą ścieżkę, spadło na mnie znienacka. To był cały ciąg wydarzeń, lawina nieszczęść. Wszystko, co udało mi się zbudować, wszystko na co ciężko pracowałam i co miało dla mnie w tamtym momencie znaczenie, zawaliło się i przestało istnieć. Czułam, że to koniec, że nic gorszego nie mogło mnie spotkać. Byłam na dnie.

 

Paradoksalnie właśnie spadnięcie na dno sprawiło, że nie miałam nic do stracenia. Nie mogłam już oszukiwać siebie, nie mogłam kreować swojego idealnego, fałszywego "ja". Mogłam już tylko zacząć od nowa - obnażona, obdarta ze wszystkiego co, jak sądziłam, chroniło mnie przed światem.

 

Została mi już tylko prawda.

 

Nauczyłam się żyć inaczej - po swojemu

 

Po co uczyć się żyć inaczej? By być znowu sobą. By poznać siebie. By poznać swoje pragnienia. By wrócić na swoje miejsce - przeznaczoną ścieżkę życia. Taką, którą powinnam kroczyć, a nie taką, którą wmówiono mi, że jest dobra, właściwa i rozsądna. Która rzekomo "się opłaca".

 

Jak poznać swoje pragnienia? W pierwszej kolejności musiałam dowiedzieć się, czego nie chcę. Dopiero później zaczęłam się zastanawiać - czego potrzebuję, czego pragnę? To wszystko zajęło mi naprawdę dużo czasu. Lata. I wciąż jeszcze jestem w trakcie drogi.

 

Dlaczego czas jest taki ważny, niezbędny? Zmiana to proces. Żeby wrócić na właściwy tor, trzeba się przemieścić w czasie. Czas, to też przemiana na poziomie komórkowym. Czas to możliwość na ugruntowanie nowo zdobytej wiedzy, to przestrzeń na naukę i eksperymentowanie z tym, co się u mnie sprawdza, a co zawodzi.

 

Nauczyłam się odczytywać sygnały płynące z ciała. Wszelkie bóle, dyskomforty, choroby, emocje - to są teraz moje drogowskazy. Przestałam słuchać umysłu. Tych fałszywych, wiecznie negatywnych i czarnowidzących głosów w głowie.

 

Nie wiem nawet, po co to wszystko piszę - chyba głównie dla siebie, by udokumentować swoje przeżycia. Przelać myśli, opublikować je i w jakiś sposób wypuścić w świat - bo do tej pory większość tego, co stworzyłam tylko zajmowało miejsce na dysku. To zamknięcie w sobie zaczyna mnie dusić od środka.

 

Jeśli ktoś coś z tego zaczerpnie dla siebie - tym lepiej, sprawi mi to ogromną radość. Jednak póki co muszę praktykować pisanie tego co czuję, a nie tego co wydaje mi się, że spodoba się i pomoże innym. Takie podejście w przeszłości było dla mnie pułapką, obciążeniem i powodowało zablokowanie mocy twórczej. To nie była dobra droga.

  • Like 1
  • Dzięki 3

3 komentarze


Rekomendowane komentarze

"I wciąż jeszcze jestem w trakcie drogi"

 

Dobrze napisane. To proces na całe życie. W psychologii najważniejszy jest ruch (ogólnie rozumiany). Traumy, pokazują, co jeszcze w nas nieprzepracowane. Czasami zwykła terapia nie pomoże, potrzebna jest praca z ciałem.

 

"Nauczyłam się odczytywać sygnały płynące z ciała. Wszelkie bóle, dyskomforty, choroby, emocje - to są teraz moje drogowskazy. Przestałam słuchać umysłu. Tych fałszywych, wiecznie negatywnych i czarnowidzących głosów w głowie. "

 

Zaczynam rozumieć jak bardzo pogrzebałam własne potrzeby, realizując -kosztem siebie- konieczności. Nie mam poczucia winy, bo się spisałam najlepiej jak potrafiłam, ale przychodzi taki moment, że dłużej  tak się nie da. Człowiek potrzebuje czegoś więcej- umysł, serce, dusza, ciało muszą spójnie żyć.

 

Zapisałam się na tance by nabrać w ruchu gracji, zauważyłam, że mam w ciele sporo blokad. Na sali jest ze 20-cia kobiet i wielkie lustro. Nie lubiłam na siebie patrzeć- tu to konieczność.  Trzymając się prosto patrze odważnie, zauważając w lustrzanym odbiciu, że nie wypadam źle na ogólnym tle. Spadek wagi zrobił swoje, resztę chce wyćwiczyć. Wszystkie się tu zmagamy, fajne kobiety. Patrzę na instruktorkę tańca, faceci stąd dali by jej niskie noty, ale jak zaczyna tańczyć, łał. Ruch ciała potrafi być taki swobodny i piękny.  Podziwiam i nie zrażam się swą początkową nieumiejętnością.

 

Szukam w sobie tej kobiety, którą zawsze chciałam być.

Edytowane przez Anna
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza

Właściwie gdybym pod tym wpisem podał swój nick, większość by się zgadzała. Jedyna różnica, że jestem na początku tej drogi, przemiany. Dzisiaj będąc świadomym człowiekiem - żyje mi się zupełnie inaczej, nie boję się napisać - żyje się lepiej. 

 

Początki były trudne... zaprzeczenie, dysonans poznawczy. Tak wiele przekonań miałem nie swoich, że szok.

 

Nauczyłam się odczytywać sygnały płynące z ciała. Dokładnie to był jeden z etapów wyzwolenie i ulgi, w końcu zrozumiałem że bark, który próbowało mi "naprawić" kilku rehabilitantów (doraźnie pomagało, ale zawsze wracało) - tam się kumulował mój stres. 

 

Dzisiaj jak czuje napięcie, ból - zaczynam medytację, szukam przyczyny i próbuję poprzez uwalnianie pozbyć się tych emocji. Czasami udaje się od razu, czasami chwilę to trwa. 

 

Dzięki za Twój wpis @crystal, cieszę się, że też udało Ci się dokonać świadomej i autentycznej przemiany. No i powodzenia na tej drodze, ja jeszcze miewam gorsze momenty, ale mając narzędzia - wiem jak sobie z tym radzić. 

  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza

Czasami bywa tak jak pisze @crystal, największy przełom, dzieje się wtedy, kiedy wydaje się, że nie jesteśmy na to gotowi.

Sami możemy uskuteczniać jakieś małe przełomy w swoim życiu ale te największe dzieją się jakby, bez naszej woli, nagle.

Sytuacja się odwraca o 180 stopni i czujemy się zupełnie bezbronni w nowym położeniu.

Odnośnik do komentarza
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.