Skocz do zawartości

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 12.02.2019 w Odpowiedzi

  1. Na początku zanim nie znałem forum sam planowałem terapię. Później zobaczyłem, że to skończyłoby się tak jak u Ciebie. Połknąłem czerwoną tabletkę, przefiltrowałem wiedzę z forum, ciekawych kanałów na YT i zabrałem się do dzieła. Tak, mógłbym odejść i zostawić dzieci (za którymi szaleję) ale to najłatwiejsze rozwiązanie. Zabrałem się za siebie wolnymi krokami. Na początek to co najmniej wysiłku kosztuje a przynosi efekty od razu. Siłownia, dieta, ubiór ... Potem z czasem przyszła świadomość i przeskoczył trybik w głowie- robisz to dla siebie a nie dla kogokolwiek innego. Jesteś gotowy odejść w każdym momencie. Potem skupiłem się na poznaniu nowych ludzi z którymi mam teraz lepszy kontakt niż z niby prawdziwymi przyjaciółmi. Zacząłem być asertywny i przestałem pozwalać ludziom wchodzić sobie na głowę. Po wyprowadzce żony na kanapę nie prosiłem o powrót. Codziennie schludny ubiór, fryzura, odpowiednie nastawienie i ..... Panie, kuuurła cuda się dziejo. Trwało to wszystko rok. Ale warto było. Wrócił szacunek, radość, aż chce się żyć. Oczywiście oczy szeroko otwarte i czujność. Każdy shit test ze strony kogokolwiek niszczony jest w zarodku. Widzę, że żonie się to podoba. Tak samo z seksem. Niby broniła się przed pewnymi sprawami, ale jej nie słuchałem. Szedłem jak po swoje. Potem się dowiedziałem, że było nieziemsko. Utwierdziło mnie to w przekonaniu aby nie patrzeć na innych i nie słuchać pierdololo kobiet. Słuchać mądrej krytyki i wyciągać wnioski. Nie robić nic pod inną osobę. Sam jestem żaglem, sterem i okrętem. Przestałem robić cokolwiek pod żonę. Biznes kwitnie, koleżanki żony patrzą innym wzrokiem... Nie zrozum, że stałem się egoistą. Jak trzeba to przybiałorycerzę, ale tylko dlatego, że ja tak chcę. Jak trzeba być dżentelmenem to jestem. Dobrze, że znalazłem to forum. Chłopaki, odwalacie kawał dobrej roboty! P.S Zaprowadziłem żonę do notariusza. Podpisała intercyzę ?
    8 punktów
  2. Witaj, jak zauważyłeś terapia z małżonką jest o kant dupy potłuc. Wynika to z faktu, ze ona nie chodzi tam, żeby naprawić związek a po to żeby ci dowalać w asyście Pani pseudo terapeutki (inaczej się tego nie da nazwać). Zaręczam ci, ze gdyby Pani psycholożka choć w jednej kwestii przyznała ci rację i powiedziała "Pani małż wina leży po obu stronach i oboje macie problemy do przepracowania" byłaby to ostatnia wasza sesja. Pierwsza rada jaką mogę ci dać to na następnej sesji wyciągnij telefon i powiedz, ze chcesz sobie wszystko nagrać i przeanalizować na chłodno w domu(nagranie może się przydać na sprawie). Ciekawy jestem tez reakcji Pani Terapeutki, jeżeli to co piszesz o jej zachowaniu podczas sesji jest prawdą. Druga BARDZO WAŻNA RZECZ małżonka nie może się dowiedzieć, ze piszesz na forum koniec kropka bez dyskusji! Możesz pójść sam do psychiatry, jeżeli czujesz że masz nerwicę, będziesz potrzebował teraz dużo spokoju wewnętrznego do chłodnej oceny sytuacji. Polecam zakupić poradnik rozwodowy i zacząć się uświadamiać, być może już jest przygotowywany grunt przez twoją małżonkę pod rozjechanie cię w sądzie i jeżeli się nie przygotujesz to zostaniesz rozjechany jak walcem w asyście Pani Sędziny. Te 200 złotych zwróci ci się bardzo szybko w postaci kosztów sądowych, a może nawet zapobiegnie założeniu ci niebieskiej karty i noclegowi w areszcie. Małżonka pewnie dokładnie wie na co wydajesz i ile zarabiasz? Macie wspólne konto bankowe? Jak widzisz to co stosowałeś do tej pory nie działa, wręcz przeciwnie. Wynika z tego fakt, że czas zmienić podejście. Masz hobby? Uprawiasz jakiś sport amatorsko? Poczytaj tematy braci @Adolf, @XYZ, @mirek_handlarz_ludzmi i innych doświadczonych braci są to faceci w kwestiach rozwodowo-małżeńskich obeznani na własnej skórze. Najgorsze co możesz robić to zwierzać się ze swoich problemów małżonce, możesz być pewny, że wykorzysta każdą twoją słabość, żeby ci dowalić. Z resztą jak to opisałeś to dzieje się już. Brat @Gr4nt ma rację rozwód to będzie dla ciebie wybawienie, ponieważ tkwisz w toksynie jednak w chwili obecnej nie jesteś ani mentalnie do tego przygotowany ani prawnie. Podkopywanie twojego autorytetu i zbytnie rozpasanie dziecka spowoduje, ze wyrośnie na człowieka z problemami. Czasem dla dobra dziecka lepiej żeby się rozstać, dziecko uczy się przez obserwację i naśladowanie. Jeżeli ty jesteś szmacony w związku a on to obserwuje to resztę sam sobie dopowiedz...
    8 punktów
  3. Taka wspólna terapia tzw. małżeńska nic nie daje według mnie. Obserwuje to po sobie, po znajomych. Mam nieodparte wrażenie, że jest to rodzaj alibi dla kobiety przed rodziną, znajomymi, czasami dziećmi. Poza tym co to za smutne pierdolenie: "albo terapia albo rozwód". Miałem to samo "albo hobby (rzekomo zbyt czasochłonne) albo rozwód," później "albo terapia albo rozwód", takie powolne gotowanie statecznego dobrze zarabiającego o wysokiej pozycji zawodowej faceta przez panią kurwa nikt której jedynym sukcesem było że jest matką jednego dziecka bo nawet nie to że pracowała (nie pracowała) Stary, dziesięć lat za późno bo niby "dobro dziecka" bo może "jakos sie ułoży". Chcesz z nią rozmawiać o tym forum? Gratuluje. Ja kilka razy próbowałem rozmawiać z kolegami, z mężczyznami i reakcja jednoznaczna - że zwariowałem. Z facetami z ziomkami po przejściach (widocznie do końca nie wyszło z nich biało-rycerstwo) ale z kobietą z która jesteś w poważnym kryzysie? Nawet nie próbuj. Boisz sie ze sie dowie? Masz problem ale nie z tym że moze sie dowiedzieć tylko , że boisz się żony na podobnej zasadzie jak rodzica. NIC ZŁEGO NIE ROBISZ BĘDĄC TUTAJ. Dzieci? Masz bardzo dobry kontakt i o ile masz względnie dobrą sytuacje finansowa przez co rozumiem , że stać Cie na wynajem mieszkania to nawet sie nie wahaj. Dzieci zrozumieją i docenią. Mowie to ze swojej perspektywy 48 letniego mężczyzny. Pozdrawiam
    7 punktów
  4. Bo w "terapii małżeńskiej" inicjowanej przez małżonki, zwykle nie chodzi o naprawianie czegokolwiek, tylko o kolejny oręż na froncie niszczenia i element nacisku na "swojego" samca. Coś na zasadzie: "ja jestem w porządku a ty nie i nawet psycholożka-mediatorka (ykhhmm) to potwierdzi, więc rób jak mówię bo mam jednego, profesjonalnego sojusznika więcej". Klasyczne budowanie przewagi liczebnej a nie merytorycznej. No widzisz, już wziąłeś odpowiedzialność i przyjąłeś winę za "rozbicie" na siebie. Podczas gdy to ona ją rozbija tak, żeby sama w swoich oczach wyszła "czysta" z gówna, które być może własnodupnie zrobiła. Każdą potrawę można przyrządzić na dwa sposoby - dobry i zły. Tak samo z komunikacją. Jest różnica celów i intencji pomiędzy np: zdaniami: "nie nadajesz się nawet do wychowania i zmotywowania dziecka" (czyli - jesteś do niczego = bierna agresja, mimo że jej odpowiedzialność wobec dziecka jest dokładnie taka sama) a "kochanie, pomyślmy nad innymi metodami bo obecne nie działają". Jedno i drugie demaskuje intencje i to im się przyjrzyj. Wprawdzie nie ma kija tylko z jednym końcem, więc też nie czuj się zwolniony z autorefleksji.
    7 punktów
  5. To kurwa potrafisz czy nie? Bo zajebać się idzie. Wszyscy tutaj wstydzimy się za Ciebie.
    5 punktów
  6. Może po prostu pani uciekła z polskiej patriarchalnej kultury do takiej, gdzie będzie szanowana, a ten materiał to zwyczajny pamflet ku uciesze gawiedzi?
    5 punktów
  7. Wziął kredyt, zmienił pracę, miał trochę szczęścia, ale to przede wszystkim efekt ciężkiej pracy.
    5 punktów
  8. @Nerwicowiec75 Taka terapia jest chuj warta i wątpię, że coś z niej wyjdzie, niemniej masz też co nieco za uszami. Z Twojej wypowiedzi jasno wynika, że jesteś rozhisteryzowanym, słabym kapciem, który ma ból dupy, że nie stoi na piedestale i nie jest podziwiany (chuj wie za co). No sorki, ale tak to właśnie wygląda. Do rzeczy - budujesz napięcie. Tak. Twój post jasno to pokazuje. Przyjmij to do wiadomości. Czepiasz się o szczegóły - jakie? Sam jesteś perfekcjonistą? Robisz wszystko idealnie? Przyjmij do wiadomości, że jest to bardzo wkurwiająca cecha charakteru i płynnie przechodzi w małostkowość. Więcej luzu, miej wyjebane. I jak czegoś od Ciebie chcą to tak samo - rób byle jak, na odpierdol i nigdy od razu, a wszystkie uwagi zbywaj tekstami o czepianie się szczegółów i budowanie napięcia. Zacznij budować luz i wyjebanie na wszystko. Dalej, dzieci mają bałagan. Jak dziecko ma w pokoju ład i porządek, to najprawdopodobniej ma też autyzm czy inne zaburzenie. Potrzeba utrzymywania otoczenia w jakimś określonym porządku przychodzi z czasem, kiedy zaczyna to być potrzebne. Twoje czepianie się jest odbieranie przez dziecko jako bezsensowne, a to, czego wymagasz (porządek) nie przynosi żadnych korzyści. Ot, taki sam burdel, tylko estetyka inna. W oczach dziecka promujesz stratę czasu. Sam ruinujesz swój autorytet. Z czasem człek sam odkrywa, że łatwiej się szuka śrubki, jeśli są posegregowane rozmiarami. I wtedy faktycznie jest porządek, a nie estetyczny bałagan. Kolejna sprawa - być może jest jak napisał @ntech, że to ustawka, która ma dwa cele: zmiękczyć Ciebie i stworzyć pozór (na potrzeby sądu), że pani próbowała ratować małżeństwo, gdy tak naprawdę pracuje nad jego rozpierdoleniem. Jak by nie było, potrzeba Ci dystansu, luzu i dyktafonu. Najlepiej jakbyś nagrał sesję z terapeutką nie informując nikogo o tym, a następnie poszedł z tym do psychologa z prośbą o analizę. Wtedy będziesz miał odpowiedź na pytanie, co Twoja małża kombinuje. Jak się odkryjesz z dyktafonem to utrudnisz sobie zadanie, znowu będziesz ten zły, masz paranoję, węszysz wszędzie spisek itp. Boisz się rozwodu...ale to Cię nie ochroni. Twój strach rozzuchwali jedynie Twoją małżę. Nie cofnie się przed niczym, bo ten przecież tez zesrany w gacie kapeć nic nie zrobi. System jest przeciwko Tobie. Przygotuj się, to wyjdziesz z tej sytuacji cało. Bez przygotowania zostaniesz zmiażdżony i rozjechany.
    5 punktów
  9. Kobiety są "silne", ale męską słabością. Nie same z siebie. Same z siebie też nie robią en masse karier, lecz tylko dzięki okolicznościom, procesom i stanowiskom, które stworzyli dla nich mężczyźni. Jest to niejako analogia zdobycia kobiety do związku - zbuduj gościu swój fajny świat z którego kobieta będzie mogła skorzystać (stwórz warunki i podziel się). Jednak jakimś cudem (hehe, my już wiemy jakim) zamiast wdzięczności i zadowolenia otrzymujemy dalsze roszczenia i chęć zemsty/odwetu bo "za mało".
    5 punktów
  10. Esencja feminazistowskiego spierdolenia:
    5 punktów
  11. Może ma i cipkę i penisa. To jest możliwe. A cipka jak zawsze na przynętę. Ty myślisz, że bzykniesz, a gość Cię z zaskoczenia posunie.
    5 punktów
  12. Cześć, Zakładam ten wątek ponieważ jest rzecz, która mnie nieustannie denerwuje a która niestety zaczyna się robić powszechna nad czym bardzo ubolewam. Wyjątkowo nie trawię jak ktoś się zwraca do mnie po imieniu bez uprzedniej propozycji pomimo tego, że wcześniej byliśmy ''per Pan". Nie jest to spowodowane jakimś moim przewrażliwieniem czy narcyzmem, ale uważam, że skoro mnie obowiązują pewne zasady dobrego wychowania, które regularnie stosuję to obowiązują one też innych w stosunku do mojej osoby. Niestety, ale co raz częściej spotykam się z sytuacją, że ludzie z którymi łączy mnie jakaś formalna relacja, ale nie jesteśmy współpracownikami (klient, pośrednik nieruchomości, sprzedawca w sklepie, agent ubezpieczeniowy, terapeuta,pracownik dewelopera, lekarz, ksiądz czy nawet przypadkowy przechodzień pytający mnie o drogę na ulicy) zwraca się do mnie ''na Ty'' pomimo tego, że ja sam zawsze używam wobec każdego zwrotów grzecznościowych. Niezależnie od tego czy rozmawiam z Prezesem jakiejś firmy, czy przedstawicielem zawodu, który w powszechnej opinii uchodzi za mniej prestiżowy to zawsze zwracam się do każdego z należytym szacunkiem. Jest to dla mnie komfortowe ponieważ pozwala mi na zachowanie pewnego dystansu i jest to bardziej profesjonalnie odbierane. Jeśli rozmawiam z osobą pełniącą jakąś funkcję w społeczeństwie czy wykonuje zawód zaufania publicznego zwracam się wtedy adekwatnie do tej funkcji : ,,Panie profesorze, Pani mecenas, Panie rejencie, Pani doktor etc.". Zwracanie się do takich osób samym ''Proszę Pana, Proszę Pani'' byłoby olbrzymim nietaktem z mojej strony dlatego nigdy sobie na to nie pozwolę. Inaczej sytuacja wygląda jak jestem w środowisku w którym każdy zwraca się do każdego po imieniu (praca, forum internetowe, siłownia, klub bokserski etc) wtedy nie mam żadnych oporów ponieważ jest to umowne i takie zasady obowiązują w określonej społeczności. Chyba, że mam do czynienia w takich miejscach z osobą wyraźnie ode mnie starszą lub będącą zdecydowanie wyżej w hierarchii społecznej wtedy asekuracyjnie zwracam się ''Per Pani, Per Pan lub właśnie tytułem" Tak samo nigdy nie podaje takim ludziom pierwszy ręki, nigdy też nie podaje pierwszy ręki kobietom i osobom starszym Po co to piszę? Ponieważ chciałbym przypomnieć każdemu podstawowe zasady savoir-vivre. 1. Przejście na ''Ty'' w sytuacjach zawodowych może ZAPROPONOWAĆ osoba będąca wyżej w hierarchii społecznej. 2. Przejście na ''Ty" w sytuacjach prywatnych może ZAPROPONOWAĆ osoba starsza osobie młodszej, kobieta mężczyźnie. Jeśli ktoś na ulicy pyta mnie o drogę i zwraca się do mnie per Pan to ja też zwracam się do niego per Pan. Jeśli zwraca się do mnie ''na Ty''to ja i tak będę do niego mówił per Pan, żeby się zreflektował i poprawił. Nie proponujemy przejścia na Ty osobom dla których kontakt z nami jest częścią obowiązków służbowych(pracownicy banków, sprzedawcy itd) Jeśli osoba X przechodzi na ''Ty'' bez uprzedniej PROPOZYCJI a osoba ''Y'' nadal zwraca się do osoby X ''per pan" to oznacza, że osoba Y nie wyraża na to zgody a osoba X powinna wrócić do starej formy. Zwracanie się do ludzi zwrotem ,, Panie Adamie, Pani Kasiu etc''jest dopuszczalne tylko w dwóch przypadkach : 1) Jeśli znamy daną osobę dobrze i zostanie to przez nią w milczący sposób zaaprobowane (można to wyczuć, wystarczy trochę poobserwować) 2) Jeśli chcemy wskazać na konkretną osobę z jakiejś większej grupy ( przykładowo jest czterech mężczyzn a my chcemy się zwrócić konkretnie do Jana to wtedy prosimy PANA Jana) Dziękuję za uwagę, ale musiałem to napisać Wiem, że większość forumowiczów zna te zasady, ale lepiej o tym wspomnieć bo pracując z ludźmi spotkałem się przez lata z takim prostactwem, że można o tym napisać książkę. I to nie tylko chodzi przechodzenie na ''TY'', ale również o wiele innych kwestii. Pozdrawiam
    4 punkty
  13. Mam nadzieje, ze sie utrzyma. Jest swietny. W tle jest na szczescie jakis sponsor i doszedl Patronite takze jest nadzieja, ze bedzie dalej sie rozwijal. Hejt bedzie. Ale hejt to oznaka pewnego sukcesu co moze potwierdzic wlasciciel tego forum.
    4 punkty
  14. Myślisz, że jesteś dobra, ale nawet tym postem wysyłasz w świat ogrom negatywnej energii. I czy to dobrze, czy źle?
    4 punkty
  15. Czy tematy siostry mogą być automatycznie blokowane po 1 godzinie? Można wprowadzić taką opcję na forum?
    4 punkty
  16. Cóż, odniosę się do tych dwóch rzeczy. Mało, że trzeba mnóstwo czasu poświęcić, OD CHUJA firm upada, poświęcony czas idzie się walić. Aby biznes prosperował to poświęcony czas jest przeogromny i gwarancji nie ma żadnej. Odnośnie zdrowia to też nie za bardzo masz rację. Jak trafisz z biznesem, zgoda. Jak nie trafisz to lipa Panie. Jest masa firm, w których szefowie jebią od rana do wieczora i wcale niekoniecznie mają takie super kokosy. Co nie zmienia faktu, że dążę do bycia szefem, etat nie dla mnie. Ale pracując nad swoim biznesem jak najbardziej odczuwam utratę zdrowia a wciąż jestem młody. Koledzy etatowcy mają dużo, dużo bardziej lajtowo póki co. Różnicę zrobi przyszłość, jak mi się uda to będę nad nimi mocno. Jak nie... To w zasadzie z mojej perspektywy totalne frajerstwo Bywa. Aaa, jeszcze co do zdrowia. To fizyczne to jedno. Jest jeszcze psychiczne. Jako pracodawca masz duuuużo więcej zmartwień.
    4 punkty
  17. Nie opowiadaj żonie że istnieje takie forum. Wystarczy. Jeżeli już to rozmawiasz z kolegami. Ona z pewnościa nadaje z psiapsiółkami jak centrala telefoniczna. Jeżeli zależy Ci na związku i chcesz kontynuować terapię (żeby np. dowiedzieć się jak funkcjonujecia aby na przyszłość unikać podobnych błędów) zmień psychologa na faceta. Zobaczysz reakcję żony. Jeżeli zgodzi się, to naprawdę chce coś naprawić. Jeżeli będzie upierać się przy tej psycholożce to znaczy że to ustawka i przygotowanie gruntu pod sprawę. Tak to działa. Byłem na kilku terapiach i kobiety psycholożki bardzo często są już po rozwodach, poza tym są babami i nie potrafią tego oddzielić.Babskie łzy włączają w nich instynkty których nawet nie są świadome.Przeżyłem takie coś jak "przyprowadziłam męża aby Pani go naprawiła bo się popsuł". Z boku wygląda to tak. Chłop czuje się nieswojo więc jest mówi spokojnie,cedzi słowa ,zastanawia sie, kobieta zalewa się łzami. Czyli jasna relacja kat-ofiara. Niestety nie wszyscy potrafią odeprzeć manipulację. Z kolei w pierwszym małżeństwie pomógł mi psycholog facet który nie dał się omotać łzami za to jasno i klarowanie wytłumaczył mi na czym polega problem, podbudował moją samoocenę i wskazał jedyną sensowną drogę. Rozwód.
    4 punkty
  18. Myślałem, że to jakiś temat o Hannie Gronkiewicz-Waltz... No to się zdziwiłem.
    4 punkty
  19. Myślicie, że kanał "Ocal siebie" utrzyma się na YouTube? Ostatnia audycja dosyć ostra dla niektórych pań (o czym świadczą komentarze pod audycją) ale jakże prawdziwa dla niektórych facetów (wg pań tylko tych skrzywdzonych facetów ?). Czy zacznie się otwarty hejt na kanał ze strony feministek i innych? Oby nie. Ale kanał rośnie i im więcej zwolenników tym za nimi podążają hejtery. No i nowa mocna audycja:
    3 punkty
  20. "Tysiące przerażonych, zdesperowanych, zastraszonych forumowiczów ucieka z forum, gdzie panuje bezlitosna dyktatura, przy której nazizm i komunizm razem wzięte, są jak wróbelek przy sokole. Agresywny i nienawistny Kotoński razem ze swoimi klakierami torturuje i wyzyskuje biednych, niewinnych mężczyzn. Kto nie zapłaci darowizny, ten latami jest obiektem szczujni, nienawiści i podłości. Dziesiątki tysięcy ofiar Kotońskiego i jego klakierów leczy się psychiatrycznie i wypełnia cmentarze. Ludzie uciekają w popłochu drzwiami i oknami, byle dalej od szczujni Kotońskiego i jego klakierów. Każdy kto ma własne zdanie, jest bezlitośnie niszczony na forum. Każdy kto nie płaci, jest latami gnojony i torturowany. Kiedy ludzkość powie DOŚĆ? Kiedy ONZ zatrzyma te szaleństwo? Kiedy armia niemiecka ruszy do boju, by zatrzymać opętanego mizoginistyczną nienawiścią Kotońskiego i jego klakierów?" Nie mam dziś weny jakoś
    3 punkty
  21. Złapmy się wszyscy za ręce i zaśpiewajmy „Kumbaja maj lord, kumbajaaa”. A, i „wychędożyć” pisze się przez „ch”.
    3 punkty
  22. Czołem Bracia! Zakładam nowy temat bo zauważyłem że na forum nie ma tematu dotyczącego długoletnich związków. Nie ma nic na temat sponiewieranych, oszukanych, wkręconych facetów i za razem frajerów którzy tyrają na dom jak koń za garść słomy. Nie ma nic na temat ich uczuć. Przeglądałem forum i większość jest o tym jak upolować i wydymać babę Same macho-meny kurwa! Może komuś pomogą moje spostrzeżenia, opowiem o swoim życiu. Może ktoś powie: tu nie ma miejsce na żale, za bardzo się otworzył, ale ja mam wyjebane! Może komuś pomogę. Będzie pikantnie i wulgarnie. Ale co tam, Loża Samców to nie kółko różańcowe wiecznych dziewic polskich. Tu ma być po męsku! A bontony i inne pierdoły trzeba sobie wsadzić! Żyję z babą 25 lat po wyroku. Poznałem ją 3 m-ce przed wojem, było miło, ja potrzebowałem bliskiej osoby. Póżniej korespondencja, 100 kurwa listów przez dwa pierdolone lata!, o jakichś pierdołach, kurwa, 100! Niedawno zacząłem je czytać(baba przechowała dowody milości), i zauważyłem jak byłem manipiulowany kurwa, ona zaplanowała moje życie! Taki cytat będziemy mieli: dom, nasz syn będzie miał na imie...(i tak ma)i inne pierdoły, a na koniec cyt.dosłownie"a sprawy łóżkowe jakoś się ułożą". Nosz kurwa ja teraz mam przez nią neriwcę seksualną! Czaicie Brachy?, brałem kota w worku! Bo babcia mówiła, bo mama mówiła, bądź dobry dla kobiety, szanuj ją, pracuj, będzie dobrze. No i poszedłem do USC po wyrok, podpisałem to, sam się wpierdoliłem w to bagno. Bo mama mówiła ożeń się, będzie dobrze! Zacząłem żyć na jej zasadach, praca dom praca dom, wóda, praca dom praca dom, wóda. Kurwa!. Poszedłem w wóde żeby zapomnieć, żeby mniej bolało. A bolało jak skurwysyn! Nie dość że to moje urodą nie grzeszyło, to jeszcze wymagające, z ambicjami. Seks?, kurwa zapomnijcie! Ponieważ ona miała zaplanowane 1 dziecko (drugiego strzeliłem z partyzanta bo chciałem mieć dwoje), to seks był tylko w celach prokreacyjnych! Jeżeli chciałem poruchać, i na to zasłużyłem to tak: globulka, guma, na zewnątrz i do tego wszystkiego czujny wzrok żeby z dupą zdążyć uciec! Nosz kurwa ja mam nerwice, nie wiem czy sobie bym poradził z inną kobietą! Ala babcia mówiła, mama mówiła: niech synku nigdy nikt przez ciebie nie płacze. No to wkręciłem se to poczucie winy. Zacisnąłem zęby i tak trwałem, bo życie trzeba brać na klatę. Poszłem w wóde, poczuce winy jeszcze bardziej się pogłębiło. Bo przecież przepijam pieniądze rodziny, jak tak mogę! A ta o byle gówno w ryk, ja pierdolę! Normalnie koło zamknięte. Trwałem w tym zjebanym matriksie do grudnia zeszłego roku. Los sprawił że trafiłem na to szacowne forum. Nie bardzo trybiłem o co kaman, napisałem zjebane posty, za co się wstydzę, ale w końcu zajarzyłem! Akurat w domu ona zaplanowała remont, jej pomysły były zjebane jak zwykle i do nie zaakceptowania, postawiłem się. Wtedy przeczytałem pierwszy post Marka! Zaskczyłem o co kaman w tym wszystkim. Jakie są prawdziwe relacje damsko męskie, zaskoczyłem! Już wiedziałem czego one tak naprawdę od Nas oczekują! Ja byłem tylko środkiem do celu! Nie mnie kochała, chciała tylko tego co według niej było dobre dla niej. Kurwa powiedziałem dość! Nie po to zapierdalam ciężko żeby ona układała swoje życie tak jak jej wygodnie. Wtedy więcej felietonów Marka, w których się dowiedziałem że czasem babie należy przypierdolić to lepiej sie poczuje. Poczytałem na temat odrzucenia, w końcu miałem atuty w ręku. Wiedziałem jak to ugryźć. Zastanowiłem się na temat jej płaczu, i wyszło mi że nie ma absolutnie żadnego powodu, aby ona miała czuć sie pokrzywdzoną! Ma ciepło, pieniądze w banku, stary w domu a dzieci ustawione! Kurwa nie ma powodu do płaczu, to aktorstwo i wymuszenie określonego zachowania! Kurwa 25 pierdolonych lat potrzebowałem żeby to zrozumieć! Później poszło z górki. Ponieważ mam moją norę która jest mieszkaniem nad garażem, wyprowadziłem się! Odrzuciłem ją, a zgodnie z zasadą odepchniętej piłki zawieszonej na sznurku, ona powinna wrócić. Tak się stało! Trzy dni odrzucenia, w tym czasie plan jak powinienem zrobić i realizacja! Nie lubię przemocy ale trzeba ją było sponiewierać! Przylazła! Prosiła o co kolwiek, żebym tylko zaczął ją akceptować, No to jej mówię: na górę i czekaj, może porozmawiamy. Było ciężko, nie lubię przemocy, szanuje kobiety, ale trudno Cel uświęca środki. Polazłem na górę, zapaliłem faję, czego ona nie lubi, stanąłem przed nią, ściągnąłem gacie i z fają w zębach mówie bierz! Był bunt i nadzieja że wrócę. Klękneła i wzieła! Wziąłem pas i pociągnąłem po krzyżu! Jednocześnie palnąłem mówkę o szacunku dla męża. Ostre rżnięcie oralne i odrzucenie! Następnego dnia ponwnie wróciła, błagała o to żebym podał chociarz rękę. Kurwa nie rajcowało mnie to, ale trudno, znowu na górę, ostro, i znowu odrzucenie! Złamała się, mam co chcę, kiedyś prosiłem o kawę, teraz ona się pyta czy nie mam ochoty na kawę! Baba potrzebuje zdecydowanej ręki a nie mientkiej faji co tylko siano ma zarobić! Teraz jest dobrze, powoli wraca stare ale mam to podkontrolą, szybko reaguję i jest dobrze. Teraz jestem dla niej jak kochający, rozsądny i sprawiedliwy ojciec. Darze ją miłością, podobna do tej jak się kocha kotkę która spedziła ze mnaą całe swoje zycie. Nie wypierdolę jej ze swojego życia bo się obudziłem. Zasłużyła na to aby była u mego boku. Małżeństwo jest min. po to aby kiedyś ktoś bliski przyniósł tabletki do szpitala. Dzieci duże niedługo wylecą z gniazda. Wiec trwam w tym związku, ale już na moich zasadach! Oby nikt z Was nie doświadczył mojego życia. Trochę popłynąłem, otworzyłem się, ale mam wyjebane!, Nie mam tutaj wrogów, i nie mam nic na sumieniu, więc mogę mieć wyjebane! To tyle Bracia. Jak to powiedział pan Tretyn w filmie Testosteron, "wszystkie one to kurwy są, oprócz naszych matek". Może moja historia komuś pomoże, być może trafi tu jakiś chłop z 5-cio letim stażem. Niech ten tekst będzie dla niego przykładem jak można zjebać sobie życie. Kocham Was bracia Samcy!. Pozdro.Kurwa!
    3 punkty
  23. Jesli tak było - doradze w ten sposób. Zanim żonę poinformujesz o rozwodzie - stań na głowie i spróbuj namierzyć kiedy i z kim Cię zdradziła. Bo to, że zdradziła - jest niezwykle wysoce pewne. Każda, bez dyskusji każda zona obrabiając dupę mężowi - nie ma do niego szacunku i automatycznie oraz bezdyskusyjnie wystawia ogłoszenie "szukam kochanka" Z uwagi na fakt, że na takie ogłoszenie odpowiedź (i realizacja) jest natychmiastowa - szukaj dowodów zdrady. Przydadzą się. Z uwagi na fakt, że miewałem i miewam okoliczności z mężatkami - zawsze, ale to bez dyskusji zawsze zdradzająca męzatka najpierw zaczyna dawać do zrozumienia, że jej mąż jest taki, sraki i owaki. Nigdy nie przespałem się z mężatką, która miałaby dobre zdanie o mężu. To jest schemat, ktory działa z konsekwencją grawitacji na ziemi. Tej ziemi.
    3 punkty
  24. Nie wiem czy dobry dział więc jeśli nie to proszę modów o przeniesienie. Znalazłem bardzo ciekawy artykuł w Wysokich Obcasach, w których Panie roztrząsają rozwód i instytucje małżeństwa: http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,96856,14515901,Nie_ma_nowego_zycia_po_rozwodzie__Jest_to__ktore_jest.html Ponieważ gazeta ta jest mocno lewicowa w sensie społecznym artykuł jest tym bardziej interesujący bo pokazuje rozmowe dwoje ludzi z drugiej strony barykady. Jestem ciekawy czy te Panie załapały, że w istocie w dość późnym wieku odkrywają to co wie każda 18 latka na podkarpaciu. Ponieważ jest dość długi wklejam wybrane fragmenty (polecam również komentarze pod artykułem). Mimo wszystko szanuje za pokazanie takiej szczerości w wywiadzie - większość kobiet by zakrzyczały, że to nie ich wina, że to partner, że życie jest niesprawiedliwe. Rzadko się zdarza rozwódka która nie jeździ po swoim exie. ,,Powtarza pani w książce, że rozpad małżeństwa obnaża zepsuty mechanizm feminizmu. Co pani miała na myśli? To, że jeśli wstępujesz w związek małżeński jako feministka, to jest to wejście bez wyjścia. Wchodzisz i udajesz, że jesteś nadal feministką, ale tak naprawdę nie ma możliwości na pozostanie feministką w małżeństwie. Dlaczego? Ponieważ małżeństwo to biologia: kobieta ma być w nim kobietą, a mężczyzna - mężczyzną. Inaczej to nie działa. I uważa pani, że ci, którzy tworzą tradycyjne związki, których łączy coś więcej niż miłość - tradycja, religia itp. - mają większą szansę na to, żeby być szczęśliwymi w małżeństwie? Co do szczęścia, to nie wiem. Mnie to nie interesuje. Bardziej mnie interesuje słuszność, co działa i dlaczego to działa. Myślę, że małżeństwo funkcjonuje najlepiej wtedy, gdy nie trzeba oszukiwać - siebie ani kogoś. Dzisiaj mam więcej szacunku, a nawet podziwu dla takich małżeństw, w których kobieta mówi: "Ja zostaję w domu i zajmuję się dziećmi" - chociaż wiadomo, z czym się to wiąże i jaką cenę ona za to płaci. Ja nie mogłabym tego zrobić, nie potrafiłaby, ale może właśnie to pozwala małżeństwu trwać? Jak pomyślę o tym, ile ja sama musiałam włożyć wysiłku w to, żeby rozreklamować swój "partnerski" układ małżeński... "Partnerski" to znaczy, że pani zarabiała na dom, a mąż zajmował się dziećmi? No właśnie. Prawda jest taka, że po to, aby wypromować ten równościowy układ i wkład mojego męża, ja z kolei musiałam udawać, że nie mam macierzyńskich potrzeb i uczuć albo że są one mniejsze, niż były, ale też zbagatelizować swój wkład w funkcjonowanie domu - sprawić, że będzie on niemal niewidoczny. I to się stawało nieznośne. Pani mąż stał się matką, ale kosztem pani? Tak. I miałam nadzieję, że kiedy się rozstaniemy, uda mi się tę rolę odzyskać, ale tak się nie stało, bo teraz jestem samotnym rodzicem, jestem i ojcem, i matką jednocześnie - a to jest zupełnie inna historia. Próbowała pani odzyskać pozycję matki w małżeństwie? Parę razy podjęłam taką próbę i wtedy wszystko zaczęło się sypać. Kiedy chciałam więcej czasu spędzać z dziećmi, co oznaczałoby, że mój mąż musiałby podjąć próbę powrotu do pracy, za każdym razem natrafiałam na stanowczy sprzeciw. Dlaczego? Pewnie z tych samych powodów, dla których kobieta, której zadaniem jest opieka nad dziećmi, czułaby się zagrożona, gdyby mąż powiedział któregoś dnia: "Słuchaj, teraz ja chcę spędzać z nimi więcej czasu, ale ty idź i poszukaj jakiejś pracy". Tak musiał się czuć mój mąż. Zresztą on mi powtarzał od początku: "To ja jestem kobietą w tym związku". Wyobrażał też sobie, że jak się rozstaniemy, to dostanie wszystko to, co należy mu się jako kobiecie w podobnej sytuacji: że będę go nadal utrzymywać i dostanie dzieci. Powiedziała pani wtedy stanowczo: "Dzieci zostają ze mną". To nie do końca było tak. Ja tego nie powiedziałam, ja tak poczułam. Nie odmawiałam mu prawa do widywania się z dziećmi, ale kiedy przyszło co do czego, usłyszałam w sobie, nie wiem skąd, taki pierwotny głos: "Dzieci są moje!". Obudziła się w pani matka? Przez długi czas wierzyłam, że wizerunek matki jako opiekunki, żywicielki, wiecznie obecnej to kulturowy twór. To jest coś, co się mówi kobietom, żeby je do tej roli przywiązać. Wydawało mi się, że trzeba podkreślać na okrągło, że dziecko zwiąże się z najbliższym opiekunem bez względu na jego płeć, a nawet więzy krwi. Dzisiaj zastanawiam się, na ile takie myślenie rzeczywiście służy kobietom. Co jest lepsze: to, że matka to jest rola, w którą każdy jest się w stanie wcielić, czy też że to pierwotne prawo - bardzo cielesne i fizyczne? Pani to prawo odkryła na nowo? Kiedy patrzę wstecz, mam poczucie, że już wówczas, gdy byłam w ciąży, a potem urodziłam kolejne dzieci, ze strony męża nie spotkałam się z jakimś specjalnym uznaniem, to nie było nic niezwykłego. Teraz wiem, że to dlatego, że on od początku chciał grać rolę kobiety. Dlaczego - w to nie chcę wnikać, to jego historia. Więc pomyślałam: w porządku, pewnie na tym polega równość, skoro to nic takiego wielkiego, to ty się zajmij dziećmi, a ja pójdę napisać kolejną powieść. Ale kiedy zaczęła się cała procedura rozwodowa, dotarło do mnie, jak bardzo zła jest moja pozycja. I że z tego, iż jestem matką tych dzieci, nic nie wynika. Nie ma jakiegoś "prawa matki" ponad prawem. Gorzej - że z racji roli, jaką mój mąż odgrywał przez ostatnie lata, należy mu się znacznie więcej. W jednej z rozmów z nim usłyszałam, że mnie właściwie nic się nie należy, a mówił to z całym przekonaniem prawnika, bo z wykształcenia jest prawnikiem. Wtedy próbowałam się bronić, powiedziałam: "Ale to ja byłam w ciąży, ja je urodziłam, karmiłam piersią, zajmowałam się nimi tak samo jak ty, a jeszcze dodatkowo pracowałam". I wtedy usłyszałam: "To, co zrobiłaś, to było NIC". Nie włożyłam tego do książki, a powinnam była, bo to jest klucz do wszystkiego: czym w takim razie jest ta kobiecość? Wszystkim czy niczym? Czym?" ,,Poza tym nie ma nikogo innego - innej miłości, atencji. Bardzo trudno być kobiecą, jeśli brakuje mężczyzny, który by cię definiował.I im bardziej muszę radzić sobie sama, być i mężczyzną, i kobietą, tym trudniej mi być po prostu kobietą.Może na tym polega problem ze współczesnymi związkami? Usiłujemy być i mężczyzną, i kobietą, wydaje się, że to nasz wybór, a tymczasem to podwójna robota, która nie zostawia już miejsca dla tego drugiego. Nie wydaje się pani, że może zbyt cenimy dzisiaj niezależność? " ,,Zna pani jakieś szczęśliwe małżeństwa? Teraz wszystkie małżeństwa wydają mi się szczęśliwe, ha, ha.I jaka jest ich recepta na związek? Te, które znam, mają dość sztywną konstrukcję i zasady. Negatywne uczucia są skanalizowane, dotyczą pewnych określonych obszarów i nie rozlewają się wszędzie.Myślę, że małżeństwo działa wtedy, kiedy ludzie odgrywają w nim role: ja jestem tym, ty jesteś tamtym, ja zajmuję się tym, a ty tamtym. To jest teatr. Warunek jest taki, że to nie może być improwizacja. Ono funkcjonuje dobrze wtedy, kiedy jest oparte na starym, sprawdzonym scenariuszu, bo wtedy jest się do czego odnieść. Małżeństwo, które samo sobie ustala zasady gry, nie ma skąd czerpać wzorców, a tym samym pozbawione jest wsparcia. To je osłabia i izoluje.No i trzeba wierzyć w małżeństwo, w to, że się komuś złożyło przysięgę i że z tego wynikają pewne konsekwencje. Ja w to nie wierzyłam. Dla mnie małżeństwo to była praca, przyjaźń, wyrażanie siebie, szacunek dla odrębności drugiej osoby - wszystko, tylko nie obowiązek i odgrywanie ról. Mnie chodziło o autentyczność, a autentyczność, niestety, sprawia, że w tym teatrze zapalają światła i przedstawienie się kończy."
    3 punkty
  25. @Nerwicowiec75 możesz założyć na tym forum zamknięta grupę i zaprosić wybranych braci, ale ograniczysz wsparcie ludzi którzy udzielają się tylko w wąskich tematach. Takich spraw jak Twoja jest tu kilka i jeśli nie podasz dużo szczegółw to nikt tego nie użyje. Możesz śmiało pisać na otwartym. Najważniejszy jest plan a @SSydney dał Ci bardzo dobre porady na start. Poprostu zacznij pomału je wdrażać. Graj w męską grę, bo w babskie manipulacje my przegrywamy. Poczytaj w necie jak chronić hasła i dostępy przed nieuprawnionym dostępem. Na początek zmień hasła swoje wszędzie, nie używaj zapamiętywania haseł, na wspólnych kompach zrób oddzielne profile, smartfon kup nowy lub zresetuj do ustawień fabrycznych i pilnuj go przed nią. Żyj tak jakby ona wynajeła prywatnego detektywa do śledzenia Cię do czasu zakończenia sprawy. Zabezpiecz swoje finanse i zapasowe lokum. Stare życie już nie wróci. Działaj by odzyskać siebie. Powodzenia!
    3 punkty
  26. Nie sugeruj się tym. Ze mnie też się starsze koleżanki śmiały, że tyle lat, a jeszcze nic. I co? I się przespałam, nie żałuję no bo nic to nie zmieni. Potem się śmiali, że może jakiś ślub bo już mieszkamy razem. I co? I odwołałam wesele. Teraz się śmieją, że stara panna. I co? I mam wyjebane. Czytaj forum, kochaj siebie.
    3 punkty
  27. Jeśli chcecie to w weekend stworzę taki duży temat o savoir vivre czyli jak to wszystko moim zdaniem powinno wyglądać a nie wygląda.
    3 punkty
  28. No jasne. Będąc z nią w związku powinieneś był uroczyście położyć jaja na stole i dać je sobie odciąć jej w hołdzie. Jesteś papeć. Ja na taki tekst odpowiedziałbym, że jestem zdrowy, mam zdrowy poziom testosteronu. Czy tego chce czy nie będę reagował na inne samice i to JEJ rola bym nie chciał do innej odejść i nie zrobi tego usiłując mnie kontrolować bo to znaczy że nie ma nic innego do zaoferowania. A jak się nie podoba to tam są drzwi, ja jej unieszczęśliwiać na siłę nie będę. Wierzysz w jej bajki. Jak kobieta postanawia, że chce dziecka, to właśnie WTEDY rozgląda się za atrakcyjnymi samcami. Dlatego miś, który na nią zapierdala dość często nie jest ojcem dziecka Nie chce oglądać z Tobą spoko. Ale kontrolować co TY w swoim wolnym czasie robisz? Ty zacznij wychowywać kobiety z którymi jesteś. Mówisz wprost, nie podoba Ci się trudno, ja czasem lubię sobie pooglądać. Mogę być wobec Ciebie szczery i normalnie Ci to powiedzieć, albo po prostu nigdy się o tym nie dowiesz. Ale uważaj o co prosisz, bo na tej samej podstawie możesz się nie dowiedzieć kiedyś o innych rzeczach Zasada jest prosta. Jeśli wysłała coś takiego Tobie, to wysyłała i komuś innemu Ty już jesteś wprowadzony w psychozę. Sam zaczynasz być nieszczęśliwy i zły bo nie możesz sprostać jej wymaganiom (no bo jak, jaj sobie nie odetniesz..) A skąd ona niby miała by się o tym dowiedzieć? Takich masz znajomych to chuj z tymi znajomymi. Po 1 primo. O problemach w związku nie rozmawia się z innymi kobietami. Ty je tym karmisz. Po 2 primo. Rozmawianie z przyjacielem powinno zostać między Tobą a przyjacielem. Jeśli Twój przyjaciel nie potrafi trzymać mordy to nie jest żadnym przyjacielem. Po 3 primo-ultimo. Nie masz kurwa sam mózgu? Widzisz, że Ci to nie leży. Widzisz, że panna ma problemy z zaufaniem i jest zakompleksiona. Widzisz wyraźnie, że chce kontrolować każdy aspekt Twojego życia. I co? Nie potrafisz sam dojść do konkluzji, że musisz się zmienić a jeśli jej nie podpasuje to i ją z(a)mienić? Byłem z taką kobietą. Niecały tydzień zajęło mi oduczenie takich gimnazjalnych zagrywek Przypierdala się, że zerkam na ekspedientki? To uśmiecham się i zagaduję do każdej napotkanej. Przypierdala się, że za bardzo patrzyłem w oczy kelnerce przy składaniu zamówienia? Jak wróci od razu zaczynam ją komplementować Przypierdala się o cokolwiek - robię dokładnie odwrotnie z uśmiechem na ustach i się nie przejmuję. Wkurwi się i każe się np odwieść do domu? Informuję grzecznie, że mi się tu podoba, a skoro stwarza problem to niech go sobie sama rozwiąże Widzisz różnicę? Krótka piłka. TY jesteś facetem. TY kontrolujesz sytuację. TY robisz to co uważasz za słuszne. A jak jest u Ciebie? Cokolwiek cipka powie to lecisz i robisz bo nie dostaniesz więcej cipki... To. Jest. Smutne. Hehehehe co za kobiece pierdololo. Młody, ta panna to zaczęła by przy mnie płakać po 10 minutach tych spierdolonych zagrywek, a po kolejnej godzinie gdy płaczem by nic nie wskórała, sama by przyszła się łasić Oczywiście potwierdzałeś wszystko co Ci zarzucała? Tak, podoba mi się, chuj że to jakaś pizda z warszawki, której nigdy nie spotkam, uważam że wyglądała by cudownie jako matka moich dzieci, a na pewno nie pierdoliła by takich idiotyzmów jak ty Ale mnie ubawiłeś. Aż mi się młodość i naiwność przypomina. Mówisz krótko, to mój telefon. Masz problem z zaufaniem to idź do psychologa Na argument, że nie dajesz jej powodów żeby Ci ufała odpowiadasz, że nie dajesz jej też powodów by Ci nie ufała, więc niech raczy się odpierdolić. Nic się nie stało. Jesteś miękki, nie miałeś silnego męskiego wzorca. Nie miałeś skąd tej wiedzy zaczerpnąć - i nic strasznego, takich ludzi jest teraz masa. Dawniej syn szedł i pomagał ojcu w pracy, teraz ojciec wychodzi a jego dzieci wychowują i indoktrynują przez wszystkie najważniejsze lata jego życia kobiety. Cała ta szopka z niepatrzeniem na inne dupy, nie patrzeniem na porno, usiłowanie odwrócenia twojej uwagi nudesami, kontrolowaniem, sprawdzaniem telefonu ma po prostu rekompensować jej niską samoocenę. Panna ma masę kompleksów na swoim punkcie i najzwyczajniej w świecie woli kontrolować Ciebie niż przyjąć do wiadomości, że ma problem. Zupełnie inna kwestia, że dajesz się jej kontrolować Musi mieć magiczną cipkę Pokażesz nam? Tak wiesz.. To ważne dla braci. Przestań dopasowywać się do cipki. Inaczej żadnej nigdy przy sobie nie utrzymasz. Facet musi być silny psychicznie, być indywidualistą, robić to co uważa za słuszne. Podejmować ryzyko i mierzyć się z jego konsekwencjami. A ty? Musisz przepracować w sobie dlaczego masz takie spierdolone, wierno-poddańcze podejście do kobiet. Do przeczytania zdecydowanie "Stosunkowo Dobry" i "Kobietopedia" mistrza Marka. Potem przeczytaj Neil Strauss - "Gra". Rady na przyszłość: - nigdy więcej się nie poniżaj - nie proś, nie błagaj - miej do siebie szacunek Jeśli ktokolwiek, a zwłaszcza kobieta ma do Ciebie problem - to jest to JEJ problem a nie Twój. Możesz wspaniałomyślnie wysłuchać jej racji, jeśli nawet będzie coś z sensem to możesz się nad tym pochylić, ale co do zasady robisz swoje. Ty masz wiedzieć czego chcesz, jak kobiecie jest z Tobą po drodze super, jak nie trudno Mówisz kobiecie prosto: Rób jak uważasz, uważaj jak robisz. I uprzejmie informujesz, że u Ciebie nie ma drugich szans. Jak cokolwiek spierdoli to przepraszać nie będzie miała kogo. Zacznij dupom rysować granice swoich oczekiwań względem ich zachowania oraz konsekwencje za ich przekroczenie. Jeśli przewinienie zdarzy się więcej niż raz - zapominasz odbierać telefonu przez x dni. Jak przegina celowo to nie odbierasz telefonu wcale i zapominasz że istniała. The end.
    3 punkty
  29. 3 punkty
  30. ? do dzieła...daj jej pobawić się kropidłem.
    3 punkty
  31. Witam Bracia. Przeglądając dzisiejszego dnia strony internetowe , natrafiłem na artykuł poświęcony książce (poradnikowi) "Jak zniszczyć mężczyznę, teraz" https://kobieta.wp.pl/poradnik-jak-zniszczyc-mezczyzne-kwestia-czasu-az-zostanie-przetlumaczony-na-polski-6348325311108737a Czytając książki Marka, który pokazuje nam, mężczyzną jak w miarę spokojnie i na właściwych warunkach żyć w dzisiejszych czasach z kobietami, jakie są ich manipulacje i zachowania, to wcale się nie dziwie tej pseudo książce, która ma na celu uświadomienie jednej i drugiej ,,Grażynie", że mają nieprzebrane możliwości upodlenia człowieka. Dzisiejszy świat chce słabego, ugodowego, nie myślącego o swoich potrzebach i bezpieczeństwie mężczyźnie, który ma swoją ,,myszkę" wznosić na piedestał, nawet wtedy gdy ona pluje mu w twarz i wmawia, że pada tylko deszcz. Dobrze, że jest takie forum jak te tutaj, powiększającą się społeczność, dobrze, że coraz więcej mężczyzn zdejmuje różowe okulary i ma wiedzę, a co za tym idzie, świadomość, że kobiety w dużej części, są zdolne do najgorszych rzeczy i w dodatku system w tym je wspiera, co dowodzi książka o której mowa w artykule.
    2 punkty
  32. Chyba się Bracia opuszczamy, dwie godziny od założenia tematu i jeszcze nawet poza pierwszą stronę atencji nie wyszliśmy. Faktycznie nie jesteśmy tak dobrzy jak Autorka.
    2 punkty
  33. @Vstorm Jej strasznie osobiste pytanie, no każdy jakieś potrzeby ma....????
    2 punkty
  34. Z moich doświadczeń: Terapia przydatna aby zrozumieć mechanizm wadliwie działającego związku. Ale : Terapia nie ma na celu ratowanie związku a zrozumienie jak funkcjonuje. Terapia nie leczy a diagnozuje ! Oboje małżonków muszą chcieć i mieć siły aby pracować nad sobą i akceptować zakres i kierunek zmian. Z reguły cele i oczekiwania wobec terapii są rozbieżne i brak woli zmian i efektów brak. W większości terapia to tylko przygotowanie pod przyszłą rozprawę i budowanie pozycji ofiary przez kobietę w celu orzeczenia o winie lub zyskaniu korzyści typu kontakty z dziećmi. Dobrze jest jeżeli terapia pozwoli na np. dobry rozwód i poukładanie wzajemnych relacji. Terapia nie zrobi z Ciebie samca. Zwłaszcza terapia prowadzona przez kobietę. Najważniejsze : budowac własną wartość. Kobiety to suki (w sensie jak psy) czują instynktem siłę, pewność siebie, pozycję, emocje samca. Ja zacząłem ćwiczyć na siłce , biegać , wstąpiłem do WOT, ćwiczę KravMagę. Zrzuciłem kilka kilo. Lepiej się czuję fizycznie, a jak mi odpierdala to po bieganiu czy ostrym treningu mózg przestaje się tak lasować. Człowiek zauważa że są inni dokoła, zaczyna coś robić, zaczyna być w grupie samców gdzie sa szybko przywracane proste zasady i zachowania. Tam nie liczy się czułość czy zgadywanie życzeń księżniczki... Liczy się tylko to kim jesteś i czy potrafisz wywalczyć pozycję w grupie. Może nagle się okazać że żona zacznie za Tobą szaleć bo poczuje twoją siłę. I im mniej będziesz prosił tym bardziej będzie się łasić. Może być tak że już nie będziesz tego potrzebował i to Ty ją kopniesz...
    2 punkty
  35. Ale to akurat nie wina przedsiębiorców, tylko braku wsparcia dla takich ludzi. Braki zadbania też o siebie samych. Lewacy to podciągną pod brak socjalu. Jak by jednak nie mówić, to nie wina przedsiębiorców. No tu masz rację poza ostatnim zdaniem. Cały czas widzę rozpasanie pracowników i niedolę pracodawców. Plus niedolę działalności jednoosobowych (nie wiem jak je klasyfikujesz ja jako przedsiębiorców czyli bardziej jako pracodawców). Przykłady z ostatniego miesiąca. Pracownicy odchodzą i kłamią że są chorzy. A tak naprawdę idą do innej firmy na okres próbny. Inni po prostu sobie nie przyszli do pracy bo dzień wcześniej dostali opierdol od szefa za nieposprzątanie szatni. Firma sąsiednia do mojego miejsca pracy. Do tego już kilka kontroli z PIPu czy innych takich. I jakieś wytyczne z dupy. Bo jakieś schody (w ogóle nie używane przez pracowników) nie są pomalowane w paski żółto-czarne. Kara tyle i tyle PLN i konieczność naprawienia schodów do tego i tego terminu. Albo że jakieś drwi się otwierają nie w tą stronę. A tym że pracownicy mają syf w szatni (ale sami do niego doprowadzili, mimo że pracodawca wielokrotnie ich upominał a nawet czasami sam za nich sprzątał) to się nikt nie przejmie. Była też kontrola gdzie kontrolerka była oburzona że nie może skontrolować pewnego pomieszczenia bo jest czyszczone a pracownicy na kawce. Bo jej się marzyło nałożyć karę, a tu czyszczenie pomieszczenia z syfu jaki się nazbierał po obróbce. Ale dobrze tą kontrolerkę szef podsumował: "Było się umówić na konkretny termin z tą kontrolą, to byśmy powiedzieli że będzie czyszczenie.". A Ty mi mówisz że pracownicy mają źle, i że PIP o nich dba. PIP tylko karami sypie a w dupie ma warunki pracy pracowników. Równowagi na pewno nie, bo mi się to kojarzy ze zrównoważonym rozwojem Niskie podatki jak najbardziej. Zdychałeś nie dlatego że poszedłeś ale dlatego że wieś nie pozwalała przeżyć. Gdyby nie było pracodawcy (fabryki) też byś zdychał bo nie miał byś gdzie pójść. Fabryka dała możliwość niezdychania na wsi. Naprawdę nie mogę zrozumieć jak można to nazywać wyzyskiem.
    2 punkty
  36. @manygguh dobrze piszesz droga Alicjo z mojej strony tak na poważniej...też byłam trochę nieśmiała, w szkole wyśmiewana. Zawsze ta "inna i dziwna". Ale umialam sobie znaleźć grono znajomych a na resztę mieć wywalone. Cieszyłam sie ze taka jestem a nie inna. Jak doszlo w liceum do pierwszego zblizenia... Nawet sie nie zastanawiałam co sobie koleś mysli o mnie jako dziewicy (choc szczerze zaraz po tym widac bylo ze był dumny, ze to on mnie rozdziewiczyl) Ogolnie dużo facetów myślę, czerpie satysfakcję z tego, ze rozdziewicza kobietę. Przerobienie tego w głowie krok po kroku też pomoże...przede wszystkim poobserwuj siebie i dowiedz sie skad u Ciebie ta niepewność, jakie miałaś dziecinstwo, czy mialas jakieś traumatyczne przeżycia? Wazne byś czuła się sama z sobą dobrze, była przy tym sobą. nie uważaj tez dziewictwa jako piętno, barierę do tego by moc byc szczęśliwa. Patrz ilu tu potencjalnych chetnych na Ciebie . Głowa do gory i powodzenia
    2 punkty
  37. Mowa o wolnorynkowej sprzedaży bułeczek, a Ty z ZUSem i kosztami działalności wyskakujesz? Ładnie Cię zaprogramowali. Teraz rozumiesz jak ingerencja państwa zabija przedsiębiorczość? Dlaczego zakładasz, że każde przedsiębiorstwo będzie jednoosobowe? Także jest gwarantem utraty pracy dla ludzi mało uzdolnionych, których praca nie jest tyle warta, ale mogliby sobie dorobić zamiast ciągnąć socjal. Chociażby inwalidzi bez wykształcenia - teraz jest dopłata do inwalidów w miejscach pracy, bo nikt minimalnej by im nie dał. To jest marnowanie pieniędzy ukradzionych mi. Zaraz idę do pracy ze świadomością, że większość dnia będę zapierdalał na innych. Wspaniała cywilizacja ku*** jego mać. @Ksanti A u nas mieszkanie kupujesz za swoje w wieku 25 lat? Hipoteka na całe życie albo i dzieci. Chiny mocno oberwały komunizmem, ale mają spore tempo rozwoju, my stoimy w miejscu. Za 100 lat chińczyk bedzie zbierał na mieszkanie o wiele krócej, bo takie są efekty pracy, dobrobytu i sprawnej gospodarki - rozwój. U nas dalej głaskanie się po tyłkach, socjal, prawa kobiet i dymanie pracowitych ludzi. Tylko patologia się rozmnaża, inteligentni ludzie nie zdecydują się na 9 dzieci jak pewna kobieta żyjąca z 500+...
    2 punkty
  38. Wszystko dla cipki... nawet z facetem... ehhh... Chociaż w sumie coraz więcej dziewic się ujawnia i ten postępujący feminizm... może faktycznie brakuje zwykłych kobiet i nie ma czego ruchać?
    2 punkty
  39. @wojkr Ona pokazuje nad moje lewe ramię, a ja mam niunię na celu
    2 punkty
  40. Ja mam dobry sposób by przejść z kimś na ty.... Ej ty!!! - Spierdalaj !!!
    2 punkty
  41. @manygguh Twój cały drugi podpunkt to pokazał tylko, że nie wasze socjalizmy się sprawdziły tylko wolny rynek, nie żadna minimalna płaca tylko konkurencja i lepsze warunki, nie wiem jak można nie dostrzegać tego, że to nie płaca minimalna polepszyła życie tych ludzi tylko wolny rynek i konkurencja. A ten nie dobry pracodawca dostał za swoje i przeszkoleni ludzie przeszli do konkurencji oraz mają informacje jak co robił facet w pierwszej firmie, we wolnym rynku to ten właściciel właściwie byłby zmuszony zamknąć interes.
    2 punkty
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.