Skocz do zawartości

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 15.03.2020 uwzględniając wszystkie działy

  1. Długo zastanawiałem się, czy opisywać tę historię, czy uda mi się zdobyć na obiektywizm, szczerość i co za tym idzie, pokazanie swoich słabości. Nie dla wszystkich tutaj jestem anonimowy. Rady ani pocieszenia już nie potrzebuję, podbijać ego nie muszę, a mścić się nie chcę. Pokusa jest, bo oprócz mnie będzie o dwóch aktywnych uczestnikach forum. Opowiem Wam o kawałku swojego życia, o upadku pewnego siebie faceta, o tym jak się podnosił i jaką wartość wyniósł z gorzkiego doświadczenia. O sposobie podnoszenia się z kolan który wzmacnia, pozwala rozwijać świadomość i stawać się lepszym człowiekiem. A przede wszystkim, nie zostawia piętna na psychice, nie napełnia jadem, wrogością, zgorzknieniem ani rezygnacją na kolejne miesiące czy lata. Nie jest to droga łatwa, ale wysiłek opłacalny. Chciałbym żeby to właśnie stanowiło wartość tego, co tu opowiem. Byłoby dobrze, gdyby ten tekst przydał się kiedyś, komuś w podobnej sytuacji. Opiszę swoją historię, która miała miejsce w zeszłym roku, choć wciąż żyje, ale już własnym życiem. Dosyć przydługich wstępów i - Do rzeczy! Jak stwierdziła bezzębna dziwka pochylając się nad penisem starego żołdaka;) O mnie; Facet krótko po czterdziestce, dwójka dzieci w opiece naprzemiennej, cztery lata po rozstaniu z ich matką, po piętnastu latach razem. Doświadczenie życiowe dosyć spore i różnorodne. Od np. wypasu zwierząt w górach nad brzegiem morza, na południu Włoch, do uczestniczenia w gaszeniu kilku konfliktów zbrojnych w zapalnych miejscach świata. Plus wiele innych, mniej lub bardziej dziwnych rzeczy. Jeśli chodzi o sprawy damsko męskie, sytuacja dobra. Czas małżeństwa, gdzie raczej rutyna i jedna partnerka- żona, poprzedzony kilkoma krótkimi związkami, nic wielkiego. Po odzyskaniu, dzięki małżonce, wolności i (dzięki sobie;)) jaj, kilka krótkich relacji i kilka dłuższych, z myślą że być może uda się coś fajnego zbudować. Ostatnie dwa związki zakończone przeze mnie. Pierwszy, z kobietą na której bardzo mi zależało, a która chciała zmienić wspólne ustalenia w trakcie gry. Drugi, z kobietą niesłychanie atrakcyjną i inteligentną, ale wyrachowaną. Powodzenie wśród kobiet niezłe, a gdy się o nie postarać, lepiej niż niezłe. Mimo to w rok przed zawarciem opisywanej znajomosci żadnej poważniejszej relacji i całkowita abstynencja seksualna. Już wtedy seks dla seksu nie był niczym interesującym, zrezygnowałem z przygód. Sprawy zawodowe ok, kilka hobby i jedna pasja, teraz zawieszona. Niezłe poczucie wartości, próby budowania świadomości i rozwoju duchowego. Czyli, ogólnie miałem o sobie dobre mniemanie, uważałem że wiem dużo o życiu i o relacjach, że się nieźle sprawdziłem na wielu polach. W takim czasie ją spotkałem, tutaj na forum. Napisałem pierwszy, pozytywnie zaskoczony jej postawą w pewnym wątku. Pisaliśmy przez kilka tygodni koncentrując się tylko na jednym temacie, nie poruszając innych, nie mając pojęcia jak wyglądamy. Zaczęły się rozmowy, coraz bardziej wykraczające poza początkowy temat, coraz bardziej otwierające nas na siebie, zbliżające. Dużo mi o sobie opowiedziała, niektóre rzeczy mocno nieciekawe. Nie przeszkadzało mi to, nie traktowałem jej jeszcze jako potencjalnej partnerki, nie oceniałem jej. Interesowała mnie mocno jako człowiek, to jaką przeszła drogę i jak sobie radziła. Działo się u niej wiele, w młodym jeszcze życiu, a ja chciałem je poznać. Z czasem dołączyły rozmowy wideo, ona szybko ku mojemu zaskoczeniu zaczęła patrzeć we mnie jak w obrazek, a ja zacząłem mięknąć od środka. Przyszła myśl o spotkaniu, ona je zaproponowała. Ustaliliśmy, że poczekamy na ostatnie egzaminy kończące jej studia i wtedy się zobaczymy. Krótko o niej, opis na tamtą chwilę; Dziewczyna ze stolicy, studiująca wymagający kierunek, bardzo atrakcyjna i inteligentna. Nie do końca w moim typie, ale górna półka jeśli chodzi o wygląd. Przynajmniej wtedy, gdy była w formie. 'Matka' dwójki kotów, wegetarianka (wiem, wiem jak to brzmi;)), w bardzo dobrej sytuacji materialnej dzięki rodzicom i z dobrze zapowiadającą się karierą (pierwsza praca naukowa już w trakcie nauki i widoki na kolejne), czyli kontekst finansowy jasny, bez parcia. Kobieta o podobnych wartościach do moich, dbająca o kontakt, responsywna. Jak dla mnie wtedy, niemal ideał. Niemal, bo była i mroczna strona. Mocne obciążenie, wynikające z dzieciństwa i różnych ciężkich rzeczy, które miały na nie wpływ. Ryzyko nieciekawych schematów wyniesionych z domu. Duże zainteresowanie używkami wszelakiego typu (część już wygaszona), dwa lata wcześniej toksyczna relacja zakończona mocnym tąpnięciem, niemal tragedią. Odreagowywanie tego i szukanie własnej wartości w krótkich relacjach, polegających na wyszukiwaniu trudnego, ambitnego celu i uwodzeniu go. "Zdobyciu". Przez rok przed naszą relacją już względny spokój, szukanie siebie na ścieżce duchowości. Zdecydowałem, że chcę ją poznać i wtedy zdecyduję co dalej, choć już czułem w jej stronę 'wolę Bożą' Poza tym, sam nie byłem ideałem, a z powodu kilku starych spraw poczet w panteonie świętych raczej mi nie grozi. Przyleciała do mnie początkiem lata. Pojechałem po nią na lotnisko, zobaczyłem z daleka. Zwiewna sukienka, blond burza lśniących włosów, zbyt mocny makijaż na pięknej twarzy, smukła sylwetka. I ten wzrost... Cholera jedna, założyła obcasy, kiedy i bez nich była centymetr czy dwa wyższa ode mnie. Na szczęście miałem już doświadczenie z kobietą sporo ode mnie wyższą i z przełamywaniem barier w głowie z tym związanych. Inaczej, chyba byłoby mi trochę głupio. Wtuliła się mocno, na dzień dobry. Wziąłem w jedną rękę cięższą walizkę, w drugą chwyciłem jej dłoń i poprowadziłem w stronę samochodu. To był tydzień, chyba. Pamiętam jak przez mgłę. Już od pierwszej nocy, ogień. Nie tak to miało wyglądać, chciałem to rozegrać spokojniej. Nie udało się. Chemia między nami przyćmiła wszystko inne. Idealne dopasowanie, które zrobiło nam kogel-mogel z mózgu. Boskie stworzenia, inteligentni ludzie, zredukowane do rangi królików w trakcie rui. Ciekawe doświadczenie. Miewałem podobne ale nigdy aż tak intensywnie. U niej, podobnie. Siedząc trzeciego dnia, pijąc kawę na tarasie, opowiadała o fali hormonów które zostały wyzwolone w nocy, a które wciąż ją zalewają. Szukała w sieci określeń na to co przeżywała a o czym nie wiedziała że istnieje. Wtedy, na tym tarasie trzeciego dnia, zaproponowała małżeństwo. Myślałem w pierwszej chwili że nie zrozumiałem, upewniłem się. No tak, Yolo. Co Ci zależy? Dokładnie tak to zapamiętałem. Zbyłem żartem, choć zrobiło się nieswojo. Ego miało niezłe używanie, ten mały chujek zlokalizowany z tyłu głowy przechodził wtedy złoty czas. Stop klatki- łóżko, prysznic, ona lepiąca pierogi w mojej kuchni, ocean i plaża. Ten czas szybko minął, odwiozłem ją na pociąg. Na drugim końcu kraju miała przyjaciółkę, chciała z nią spędzić kilka dni. Mieliśmy się spotkać niebawem, ledwie miesiąc z hakiem. Powrót do normalności, choć już zupełnie innej. Jej pierwsze jazdy, jeszcze niewinne, niegroźne. Takie trochę 'głupiutkie'. Zamartwianie się tym, że to się nie uda, że nie jest wystarczająca. Że za głupia, że za brzydka, że jeszcze wcale przecież nie zna życia. Traktowałem to ze śmiechem, pokazywałem jak bardzo się myli. Przecież chciałem jej obecności, budowania czegoś razem. Ale szczerze, sam miałem pietra. Wiadomo czego chce od życia młoda dziewczyna, do czego dąży. Marzyła o wielodzietnej rodzinie, sama jest jedynaczką. A ja już dzieci mam, to nie jest na liście moich priorytetów. Nawet nie wiedziałem czy tego chcę, takiej zmiany w swoim życiu. Pierdolić to, nie po to mam jaja żeby w wieku czterdziestu lat przygotowywać się do emerytury. Być może to jest szansa na ułożenia od nowa swojej rzeczywistości, z kobietą na której mi zależy, w oparciu o fundamentalne wartości, które oboje wyznajemy. Takie myśli wtedy po głowie. Jej propozycja, że rzuci wszystko i przyjedzie do mnie na pół roku. Wpadło jej to do głowy, a do pełnego prawa wykonywania zawodu musiała jeszcze odbyć roczny staż. Dyplom już miała, ale ten rok był niezbędny do uzyskania wolności w jej zawodzie, pracy bez nadzoru. Zdębiałem. Za dużo, za szybko. Chciałem tego roku na odległość, z odwiedzinami kiedy to tylko możliwe , żeby się przygotować do nowej roli. Zależało mi żeby to było w wolności. A gdyby przyjechała teraz, byłaby ode mnie zależna. Jakiś czas pózniej zrozumiałem, że ona chciała by ktoś kierował jej życiem, wziął je. Odmówiłem, choć długo i mocno nalegała. Wiedziałem też, że jeśli przyjedzie do mnie, spędzimy pół roku razem i wszystko będzie dobrze, za cholerę nie wypuszczę jej na roczny staż do kraju, a pewnie i ona sama nie będzie chciała jechać. I wszystkie te lata nauki psu na budę. Nie rozumiałem tej postawy, wtedy wydało mi się to lekkomyślną próbą zjedzenia deseru przed daniem głównym. Długo miała mi to za złe, wypominała jeszcze po kilku miesiącach. Zaczęła się uczyć języka kraju, w którym mieszkam i zasięgać opinii w sprawie pracy w zawodzie. Sam ruszałem swoje kontakty by się czegoś dowiedzieć. Jej przyjaciółka z roku podjęła tutaj pracę, mogła sporo pomóc jeśli chodzi o praktyczne informacje. Zauważyłem niepokojącą prawidłowość- kiedy był fajny czas, zbliżaliśmy się do siebie coraz bardziej, po chwili przychodziło z jej strony ochłodzenie, albo jakaś emocjonalna zawierucha, w której traciła grunt pod nogami. Zaczynało to wyglądać niepokojąco, ale już wkrótce mieliśmy się ponownie spotykać. Było też jasne, że nie radzi sobie z tym co się stało na pierwszym spotkaniu, jaki miało przebieg. Zdecydowanie nie radziła sobie z odległością, dołował ją brak bliskości. Mnie też nie było łatwo ale miałem cel, wiedziałem po co to wszystko. W przeddzień jej przyjazdu dzwonię, czy jest już gotowa, spakowana, miałem złe przeczucie. Odpowiedziała mi z płaczem, że nie przyjedzie. Że przyjęła zaręczyny od swego przyjaciela i że to między nami nie miało prawa się udać. Znali się od wielu lat, kiedy on się dowiedział że wybiera się do mnie, wyskoczył na drugi dzień z pierścionkiem. Stwierdziła, że nikt nie zna jej lepiej w jej najgorszej wersji, że on ją akceptuje i na pewno nie odrzuci. Był chory na to samo co ona, bała się że ja tego nie ogarnę. W domu spotkanie rodzinne, masa ludzi już na lekkim rauszu, a ja stoję przed domem, rozmawiam i serce mi pęka, mózg się przegrzewa. Kurwa, jeszcze wczoraj było wszystko dobrze a dziś już koniec. Wracam do swoich, wszyscy uśmiechnięci, pytają czy moja dziewczyna już jedzie. Mowię, że jej nie będzie, nie może przyjechać, nie dowierzają. Za dwa dni takie wydarzenie, wystawiła Cię teraz, w ostatniej chwili? Ech, gdybym Wam powiedział wszystko... Piję alkohol ale nic z tego nie wychodzi. Zaczynam z nią pisać wieczorem, potem rozmawiać, już w nocy. Ona, głosem pełnym emfazy i dumy , mocno już pijana powtarza w kółko; Jestem narzeczoną, Yolo. Czego jeszcze chcesz ode mnie, przecież teraz jestem narzeczoną... Tonem, jak gdyby dostała właśnie profesurę na Harwardzie. W głowie chomik, przewijają się wszystkie forumowe teorie o ścianie i inne tego typu. Zasypia w trakcie rozmowy, słyszę jej spokojny oddech. Nie śpię tej nocy i wiem że nie odpuszczę, nie zostawię tego tak po prostu. Nie ma takiej opcji, żebym siedział wpatrzony w telefon czekając na rozwój wydarzeń. Wsiadam w samochód nad ranem, jadę przez połowę kraju nie znając adresu, wiedząc tylko że to gdzieś w stolicy. Na szczęście nie spotkałem po drodze patrolu z alkomatem. W drodze dzwonię do znajomych 'z możliwościami', próbuję ustalić adres z pomocą danych. Ci, którzy ogarnęliby to bez problemu, akurat na urlopach. Ci, którzy pracowali, mieli mniejsze możliwości. Nie mogli tego zrobić, niedawno zmieniono przepisy i takie weryfikacje były rejestrowane przez system, wymagano podania powodu. Próbuję się do niej dodzwonić od połowy trasy. Nie odbiera, pewnie śpi. Alko i leki robią swoje. Jadę mimo to, liczę na cud. Udało się dodzwonić wjeżdżając do stolicy. Nie wierzy, nie daje się przekonać. W końcu podaje miejsce publiczne, gdzie mamy się spotkać. Po chwili zmienia, mam jechać nad jezioro pod Warszawą. Kiedy dojeżdżam, odwołuje. Mówi że to bez sensu, żebym wracał. Tłumaczę jej, że nie ma takiej opcji, nie odpuszczę. Chcę się z nią spotkać i usłyszeć, spojrzeć w oczy. Potem niech robi co chce. Ostatecznie daje się przekonać, przyjeżdża. Zimna maska, totalnie inna od tej którą znałem. Spokojna, opanowana. Tłumaczy że to nie ma sensu, że się nie uda. A wtedy ona rozsypie się na drobne kawałki, nie chce przez to ponownie przechodzić. Że już przyjęła jego oświadczyny, byli z tym u rodziców, dziś odwiedzają kolejnych, on nalega na pośpiech. Że tak będzie lepiej. Nie dociera nic, wtedy poznaję jej drugą twarz. Kompletne odcięcie od emocji, skrajna racjonalność, do porzygu. Siedzimy na odrapanej ławce, rozmawiamy spokojnie patrząc w jezioro. Dociera do mnie bezsens tej sytuacji. Przytulam ją. Ona początkowo bierna, potem wczepia się we mnie z całej siły, ledwie na kilka sekund. Odjeżdża. Widzę ją ostatni raz, tak mi się wtedy wydaje. Wracam do domu jak zbity pies. Ponad tysiąc km po to, by się upewnić w bezsensie sytuacji i pożegnać. W nocy znów nie mogę spać, układam słowa. Głośny, gorący oddech. Spazmy. Katatonia Drgające ciało, spocona pościel Cisza, skupienie. Modlitwa. Dychotomia. Oczy. Duże. Pytające. Pełne i puste. Wyczekujące. Wpatrzone w usta. Tafla jeziora, obca sylwetka Wtulona mocno w me ciało Tak bardzo moja I taka czyjaś. Życia nam wciąż za mało. Na szczęście, zajęć od cholery, wciąga ferwor przygotowań do uroczystości. Kiełkuje w głowie, co muszę zrobić, wiem już jak sobie z tym poradzić. Mobilizuję się, by pogodzić z sytuacją, by wzbudzić w sobie wdzięczność i zaufanie. Zaczyna się to udawać, wsparcie z góry? Dziękuję za dobre chwile i za lekcję, próbuję zrozumieć naukę, budować w sobie postawę pokory i wdzięczności. Ktoś mógłby powiedzieć, że to frajerstwo. A działa. Nie chodzę w skowronkach, nastrój raczej nostalgiczny, ale budzi się poczucie wewnętrznego spokoju i przekonanie, że będzie dobrze. Że wszystko ma swój cel i do czegoś prowadzi, a ja odebrałem swoją lekcję nawet, jeśli jeszcze jej nie rozumiem. Przy okazji przeżywając kilka pięknych chwil. Uroczystość na kilkaset osób, dla mnie trochę męczarnia, nie lubię takich zjazdów. Bardziej mnie nie ma niż jestem, spacerując nocą po najbliższej okolicy. Dopiero nad ranem, już w bardziej kameralnym gronie popuszczam pasa. Pijemy razem i śpiewamy, orkiestra już się ewakuowała. Odbieram kilka niedwuznacznych propozycji, kilka sugestii. Śmieję się z tego, obserwując. W środku spokój, choć podszyty jeszcze zrezygnowaniem. Opuszczam to miejsce jako ostatni, rezygnując z transportu, decydując się na kilkukilometrowy spacer. Idę sobie niedzielnym porankiem na sporym rauszu, z uśmiechem od ucha do ucha, ciesząc się chwilą. Mijam kompleks sportowy, widzę ekipę młodych, rozpoczynających poranny trening. Zuchy, pomyślałem. Tak w niedzielę, o poranku trenować, kiedy mają wakacje. Widzę z daleka napisy na koszulkach, podchodzę bliżej nie wierząc. Zaczynam rozmowę z trenerem, dopytuję o pochodzenie. On odpowiada, a mi opada kopara. Spotykam w tej małej wsi ekipę sportową z podwarszawskiej miejscowości. Miejscowości, skąd pochodzi ona. Ekipę klubu, w którym trenowała kilka lat. W głowie się wszystko wywraca, wiem że to jeszcze nie koniec. Choć nie mam pojęcia jak dałoby się odwrócić tę sytuację. Zaczynamy znów ze sobą pisać, pokazuję jej że wszystko co robi, to ucieczka. Nie radzi sobie z własnymi emocjami, odcina się od nich, wypiera. Uciekała od dawna, w beznadziejny sposób. Teraz, to jakby ukoronowanie. Wybiera bezpieczeństwo, uczuciowy chłód, bezstresowy związek gdzie może w pełni kontrolować sytuację. W takich warunkach umie i może funkcjonować w miarę normalnie. Początkowo nic do niej nie trafia, wreszcie zaczyna to widzieć, rozumieć. Ja nie naciskam, choć cały czas w kontakcie. Pod koniec mojego urlopu, kiedy zostało ledwie kilka dni, ona decyduje się przyjechać. Nie wierzę w to niemal do ostatniej chwili, znam ją na tyle by wiedzieć że może zawrócić w połowie drogi. Przyjeżdża późnym wieczorem. Oddech przesycony zapachem maskującym papierosy, zmarnowany wygląd. Nie witamy się, zabieram jej kluczyki, wsiadam do jej samochodu i jedziemy w pewne szczególne miejsce, podziękować. Tam wtula się we mnie mocno mówiąc, jaka była głupia. Pierwsza noc razem, ponowne uderzenie mega chemii i opór. Nie chciałem już w to wchodzić, wiedziałem czym pachnie. Chciałem rozwijać tę relację spokojnie, bez poprzedniego szału. Seks nam strasznie namieszał, wywołał w niej ogromne emocje przed którymi potem uciekała, niszcząc tę relację. To miał być nowy początek, na innych zasadach. Nie do końca się udawało, nie jestem z kamienia. A ona pokazywała że tego chce, że pragnie. Inicjowała zawzięcie. Małe dziecko, nie umiejące się oprzeć słodyczom, mimo że ledwie odchorowało przejedzenie i niestrawność. Motyw małego dziecka, często widoczny, szczególnie później. Bezrefleksyjne podążanie za tym, by poczuć się dobrze, by było fajnie. By nie bolało, by ktoś pochwalił. Jedna z dwóch jej skrajnych twarzy. Nie umiała inaczej, żyła skrajnościami. Święta i dziwka w jednej osobie. Sam miałem z tym kiedyś problem, rozumiałem obie. Zintegrowałem w sobie te sprzeczności, miałem już spokój, ale doświadczenie pozostało. Chciałem jej takiej jaka była i jak ją na daną chwilę poznałem. A poznałem już w miarę dobrze, czasem zarzucała że potrafię czytać w myślach. Przeciągnąłem urlop do ostatniej chwili, ten czas mijał spokojnie na odkrywaniu siebie w trochę inny sposób, który pokazał że mamy sobie sporo do zaoferowania poza seksem. A sam seks, że potrafi pokazać się w tej relacji też z drugiej, skrajnej strony, ocierającej się o mistykę, duchowość. Choć raz, nastąpił duży zgrzyt pokazujący, że ta sama bliskość potrafi być sponiewierana kiedy ją źle potraktować. Dużo istotnych lekcji. Rozstaliśmy się początkiem września, wpatrzeni w siebie jak zakochani gówniarze, mając zaplanowane kolejne spotkanie za ok dwa miesiące. Złapała fajny kontakt z moimi dziećmi, została ciepło przyjęta przez rodzinę. Wszystko wydawało się ok. Spokój nie trwał długo, dawne schematy powróciły. Kilka-kilkanaście dni spokoju, zbliżania się do siebie i tąpnięcie, jej ucieczka. Tak w kółko. Pierwszy poważny zgrzyt- miałem jej za złe kontakty z niedoszłym narzeczonym. Kręcił się wokół, ona nie rozumiała dlaczego mi się to nie podoba. Jednocześnie mając mi za złe wirtualne kontaktu z fb, dziewczyny które reagowały na mojej tablicy. Dziewczyny, które były obecne od lat i z którymi nic mnie nie łączyło. Zaczynało to wyglądać coraz gorzej, zbliżał się do niej ogromny stres a ona nie umiała sobie z nim radzić. Przeszedłem z nią przez egzaminy kończące studia, przeszedłem przez ten dopuszczający do zawodu, który miał być formalnością, ale swoje kosztował. Teraz, miała podjąć pracę w wyznaczonym miejscu, właściwie roczny staż. Padło na małą miejscowość, ponad godzina jazdy w jedną stronę. Była zła na tę sytuację, miała mieszkanie w Warszawie i tam chciała pracować, żyć życiem stolicy. Padło na dziurę zabitą dechami, która początkowo się jej spodobała, a w której wkrótce zaczęła się dusić. Początek października. Stresująca praca, w której nie miała jeszcze doświadczenia i nie zawsze mogła liczyć na pomoc. Dojazdy, które początkowo miały być świetną okazją do nauki języka i przypominania sobie potrzebnej wiedzy ze studiów, zaczęły męczyć. Pojawiła się okazja, pokój obok pracy. Pokój w mieszkaniu, gdzie mieli być inni lokatorzy, mieszkał już jej znajomy. Wzięła go. Tutaj mocne tąpnięcie u mnie, coś się złamało. Długi czas napięcia, coś jebło w środku. Zareagowałem mocno, nie rozumiejąc kolejny raz nagłego zwrotu akcji z jej strony. Miała mieszkać u siebie i dojeżdżać, potem były myśli o podnajmie swojego mieszkania i wynajęciu czegoś w miejscowości gdzie pracowała. W końcu wzięła ten pokój, mieszkanie zostawiajac sobie na weekendy. Nie ogarniałem, miałem dosyć. Ona nie rozumiała, że będąc w relacji takie decyzje podejmuje się wspólnie. Mnie wyjebała zazdrość, o jaką się nie podejrzewałem. Męczyłem się z odległością, chciałem jej na codzień. A teraz jakiś koleś miał ją oglądać w jej codzienności, której mi tak cholernie brakowało. Wkurwienie na maksa, zazdrość, chęć ucięcia tego wszystkiego, wykończenie. Jej niezrozumienie sytuacji, tego że sam mam swoje demony które potrafią mi wybić bezpieczniki i potrzebuję chwili by się ogarnąć. Że też mam swoje emocje, choć ich na codzień nie widać. To był początek końca. Została w tym pokoju i rzuciła się w wir pracy, było jej coraz mniej. Z pracy czerpała teraz energię i poczucie wartości. Cieszyła się jak dziecko kiedy przełożony pogłaskał ją po głowie i pochwalił, łapała duże doły kiedy coś nie wychodziło. Wieczory spędzane na piciu alkoholu, coraz gorzej to wyglądało. Próbowałem jeszcze ogarnąć, udzielić wsparcia, motywować. Mieliśmy się niebawem spotkać, jechałem na oparach czekając na ten moment, licząc że będzie złapaniem równowagi, wyrównaniem w balansie złych i dobrych chwil. Był moment, kiedy poczułem się jak Kolumb odkrywający Amerykę. Skupiłem na niej całą swoją energię, kosztem swojego życia. Szukałem rozwiązania jej zachowań, wiedziałem już że nie są normalne, stanowią duży problem i trzeba coś z tym zrobić jeśli ta relacja ma być zdrowa. Znalazłem wreszcie fachowy opis wraz z gotowymi rozwiązaniami. Opisy symptomów, krok po kroku, idealnie pasujący do jej zachowania. Rady, jak sobie radzić mając traumatyczny lęk przed bliskością i syndrom DDD. Nic do niej nie docierało. Rozumiała to swoją wysoką inteligencją poznawczą, ale nie mogła pojąć inteligencją emocjonalną, którą miała na poziomie dziecka. Wtedy zrozumiałem, że czasem się nie da. Że wiedza na którą nie jesteśmy gotowi, nie wchodzi. Nawet gdy ją podawać na złotej tacy. Że sytuacja jest beznadziejna. Próbowałem dalej, ale zacząłem się skupiać też na sobie. Odkryłem u siebie syndrom ratownika, niesłychanie drenujący z energii, DDD choć już w szczątkowej formie i lęk przed odrzuceniem. Byłem w ciężkim szoku, widząc że mam w sobie jeszcze tyle rzeczy z przeszłości, o które się nie podejrzewałem. Możecie sobie wyobrazić funkcjonowanie dwojga ludzi, z których jedno ma lęk przed bliskością, drugie lęk przed odrzuceniem. To była największa i niezaprzeczalna wartość tej relacji- pokazała i dotknęła głęboko ukrytych, starych zranień. Wywaliła na światło dzienne cały ten syf. Zacząłem się za to zabierać, krok po kroku. Wiedziałem że muszę się tego pozbyć, bo sam sabotuję swoje szczęście. Wchodziłem w to, w te czarne dziury w sobie, dotykałem ich. Ona, swoim zachowaniem pokazywała mi gdzie mam szukać. Choć właściwie to sam sobie pokazywałem, obserwując swoje reakcje na jej zachowanie. A jej zachowanie było coraz gorsze. Alkohol i autodestrukcja, przejawiająca się w zachowaniu i widoczna w bliznach na twarzy, maskowanych zbyt mocnym makijażem. Próbowała na koniec wciągać w cholerne doły, opisując pijana co może zrobić, że istnieje ktoś kto tylko czeka na telefon. Że zrobi z nim w łóżku dokładnie to co ze mną. Że w każdej chwili może to zrobić. To były najmroczniejsze chwile w tej relacji. Tyle, że byłem już wtedy silniejszy, mądrzejszy. Opisywaną sytuację skwitowałem krótko; Dzwoń. Dlaczego tego nie robisz? Pokazywałem, że daje sobą pomiatać swoimi traumami, autodestrukcją. Że nie dźwiga własnych emocji uciekając przed nimi, robiąc sobie krzywdę. Jednocześnie, skupiałem się już mocno na sobie. Wiedziałem, że mam swoje podwórko do ogarnięcia i nie mogę brać odpowiedzialności za cudze, jeśli sam właściciel niezainteresowany. Zależało mi wciąż na niej, ale zaczynało docierać że to droga do nikąd. Ona powoli się odcinała, miała dosyć tej sytuacji, tego co sama wyprawia. Czarę goryczy przekroczyła jedna z ostatnich rozmów video, gdzie ją totalnie poniosło. Pijana, weszła w seksualność w sposób, który był odrzucający. Ale i przyciągający, to było chore. Po tamtej rozmowie zaczęła się wycofywać, coraz bardziej. Próbowałem w swojej głupiej desperacji to jeszcze ratować, proponowałem wzięcie oddechu od siebie by się poukładać, postawić na nogi. Przewartościować tę relację. Ale to już była musztarda po obiedzie, szambo wybiło. Ja chciałem to posprzątać, oczyścić i wypompować resztki syfu, ona już była gdzie indziej. Zostawiła to, po prostu. Anulowała przyjazd przewidziany na koniec października, wyjechała z koleżankami w góry. Przysyłała fotki, utrzymywała relację na luźnej stopie. A ja zacząłem widzieć zmianę. Jakby przybywało jej coraz więcej energii, to było zastanawiające. Przerwanie toksycznej relacji to jedno, ale miałem silne wrażenie że chodzi o coś więcej. Zaliczyła jeszcze jeden mocny dół, gdy przyszła po pomoc. Godzina rozmowy i z zapłakanej, mokrej kury znów stanęła na nogi. A ja stanąłem wryty, mając ubaw z sobie samego. Zaraz po tym jak poczuła się lepiej, przerwała rozmowę. Wzięła sobie czego potrzebowała i wyszła. Pomyślałem sobie, ty głupi chuju. Ile jeszcze będziesz karmił tego pasożyta? Nie wiedziałem co zrobić, prosiłem o znak. Po kilku dniach, córka zeszła na dół jeszcze nie do końca rozbudzona, mówiąc; śniła mi się M. Widziałam was razem, siedzących przy kuchennym stole. Znowu rozpierdol w głowie. Skupienie się na sobie, drążenie w tym wszystkim co się ujawniło. Wyciąganie zardzewiałych, starych gwoździ. Pojmowanie tego, skąd mi się to wzięło. Dlaczego pozwalałem się tak traktować, dlaczego tkwiłem w takim syfie mając wciąż nadzieję na normalność. Wywlekanie starych emocji, facet po czterdziestce płaczący jak dziecko z powodu sytuacji, które zdarzyły się kilka dekad wcześniej. Oczyszczenie. To już schyłek roku, ona co jakiś czas wracała, prawie do końca stycznia chciała rozmawiać skupiając się na tym wszystkim, co się stało. Próbując ustawić mnie do swojej narracji. Początkowo wszystko deprymując, potem przyznając że projektowała na mnie złość, którą miała do siebie. Ale moja robota z sobą już dawała efekty. Nie dałem się w to wciągać, pokazywałem fakty. Ona przedstawiała swoją interpretację sytuacji, o faktach zapominając, próbując wciągać w rozmowy, których już nie chciałem. Kiedy nie zgadzałem się z jej wersją, oskarżała o nierozumienie, o poczucie wszechwiedzy. Bunt małego dziecka, emocje kontra fakty. Już nie pamietała o sytuacjach, kiedy dziękowała cała zapłakana, patrząc jak zbity pies. Mówiąc jaki jestem mądry i dojrzały, jak niemal czytam w jej myślach pokazując jej co w niej siedzi. A ja pokazywałem zwykłe mechanizmy i schematy, których nie rozumiała. Była mi wdzięczna, bo używałem swej wiedzy i poświęcałem energię by jej pomóc, co na chwilę działało. Teraz, kiedy używałem tej samej wiedzy by pokazać inne schematy, w które uciekała, jak próbuje sobie zracjonalizować sytuacje, które rozwaliły tę relację, okazywało się że niczego nie rozumiem. Nawet zaczęła opowiadać o swojej nowej znajomosci, która była już na etapie relacji. Na moje pytanie, po co wciąż do mnie wraca, czego tu szuka, skoro jest szczęśliwa w związku, nie umiała racjonalnie odpowiedzieć. Co ciekawe, opisywała go w dokładnie taki sposób, w jaki to robiła wcześniej w stosunku do mnie. Te same słowa. Miałem głębokie przeświadczenie, intuicję, że wiem o kogo chodzi. Rozpierdalało mnie to, bo nie dało się logicznie wytłumaczyć. Odrzucałem to, myśląc że wariuję. Wracała cały czas, ale kontakt na jej toksycznych zasadach już mnie średnio interesował. Końcem stycznia odpisałem w taki sposób, który ją skutecznie zniechęcił do dalszej konwersacji. Wisienka na torcie. Oboje, ona i on są aktywnymi uczestnikami forum. Ona, przestała używać swojego starego konta i przed ostatnim przyjazdem do mnie założyła nowe. Buduje sobie tutaj od tamtej pory popularność, coraz śmielej poczynając. Nie zorientowałem się prędko, ten wizerunek jest zupełnie inny od poznanego przeze mnie. Ale od jakiegoś czasu pisze odważniej, ujawniając coraz więcej o sobie. Na tyle, by się połapać. On. Stary RedPilowiec, z ugruntowaną pozycją i wysoką renomą. Diablo inteligentny, choć niekoniecznie emocjonalnie. Strasznie mnie gryzło przeczucie, że chodzi o niego kiedy nie wiedziałem jeszcze że ona tutaj buszuje pod innym nickiem. Potwierdzenie tego było jak uwolnienie, ogromna ulga. Jednak nie zwariowałem. Do niego; Powinienem być na Ciebie zły. Wszedłeś na moje miejsce, kiedy jeszcze próbowałem je ratować. Umościłeś się na nim wygodnie, myśląc że trafiłeś gwiazdkę z nieba. Tymczasem jesteś kolejną bateryjką, wszedłeś z powrotem w Matrix. Ale wszedłeś na moje miejsce i gdyby nie Ty, pewnie jeszcze bym próbował to ratować, pozwalając się drenować z sił i energii. Pewnie i ona zostałaby dłużej, rujnując mi zdrowie. Choć właściwie sam to sobie robiłem. Decyzja o rozwodzie dla panny poznanej kilka miesięcy temu. Stary, jesteś w jeszcze gorszej dupie emocjonalnej niż sam byłem w zeszłym roku. Powodzenia w odbieraniu swojej życiowej lekcji pokory. Ciekaw jestem, czy będziesz miał na tyle jaj, by kiedyś dopisać pod własnym nickiem ciąg dalszy tej historii. Do niej; Nie mam Ci wiele do napisania, wypruwałem swego czasu żyły byś coś zrozumiała, psu na budę. Ale okazji do wbicia szpileczki nie pominę, taka mała satysfakcja tego małego chujka z tyłu głowy, ego. Wiem już co miałaś na myśli, że Twoja nowa relacja może się wydawać niesłychanie trudna. Facet, który mógłby być Twoim ojcem, żonaty. Ale z drugiej strony, jaki ambitny cel, a przecież lubisz takie, to dodaje Ci wartości;) Tak zawrócić w głowie, jestem pełen podziwu. Nie bardzo ogarniam jak ma się to wszystko do Twoich wartości, o które bardzo dbałaś. A może rozumiem. Nie ważne co, byle poczuć ukojenie, wprowadzić się w emocjonalny dobrostan. Czy to alkohol, czy seks, Bóg czy nowa zdobycz. Liczy się cel, reszta to środki do niego. Patrzę na Twój nowy profil, założony chwilę przed naszym ostatnim spotkaniem, kiedy wszystko wydawało się super. Patrzę na ten wykreowany wizerunek i oczom nie wierzę. Posty pełne swady, humoru, pewności siebie. Cynicznej zadziorności. Pisane w czasie, kiedy wypłakiwałaś mi się szukając pocieszenia, kiedy drenowałaś z energii. To jest chore. Sam bym w to nie wierzył, gdyby nie 100% potwierdzenie w ostatnich tygodniach. Jaki ten świat mały..;) Do Was, czytelnicy; Z każdego syfu da się wyjsć obronną ręką, wyciągnąć lekcję. Powstać bogatszym, dojrzalszym. "Przez ciernie do gwiazd" to wcale nie takie głupie powiedzenie. Gdyby nie ta sytuacja, nie miałbym szans dotrzeć do tak głębokich pokładów samego siebie, że nie miałem o nich pojęcia. Zrozumieć podstawy swojego funkcjonowania. Jestem wdzięczny za to wszystko, idę dalej z podniesioną głową. Ale bez zbytniej pychy, wolałbym uniknąć kolejnych lekcji pokory;) To od nas zależy, co zrobimy z tym co przynosi mam życie. Warto o tym pamiętać. Chciałem pokazać jeden z najgorszych rodzajów toksyczności, kiedy ludzie nie wyrządzają sobie krzywdy świadomie, nie działają na siebie z otwartą wrogością, a mimo to działają destrukcyjnie. Kiedy kobieca uległość jest tak zniewalająca, że nie sposób nie pomóc. Nigdy, nigdy nie pomagajcie komuś, kto nie chce i nie szuka pomocy, kto nie pokazuje tego czynami. Inaczej, będziecie służyć za żywą bateryjkę do utrzymywania dobrego nastroju. Tutaj jest to pokazane na przykładzie kobiety, ale chyba oczywistym jest że mechanizmy, traumy, schematy i niedojrzałość emocjonalną można trafić niezależnie od płci. Czego sam jestem przykładem, też mam swoje za uszami. Jestem pewien że gdyby nie moja determinacja, a czasem wręcz beznadziejna desperacja, miałoby to łagodniejszy przebieg, wywoływało mniejszy opór. Ale prędzej czy później, efekt był do przewidzenia. Dziękuję za lekturę, mam nadzieję że komuś, kiedyś moja lekcja pomoże. Ps. Wszelkie podobieństwo nie jest przypadkowe. Nie pytajcie mnie o tożsamość tej dwójki, to nie jest istotne. Mogę udowodnić wszystko co tu napisałem, jeśli zajdzie taka konieczność, ale tylko właścicielowi tego miejsca. Jemu to się należy, jako gospodarzowi sceny części tych wydarzeń.
    39 punktów
  2. Płaczą celebrytki, płacze świat i mój mózg! Otwieram lodówkę i zgadnijcie kto mi wyskoczył? Niski poziom oleju, trzeba dolać. Otwieram maskę. Kto wyskakuje? Jadę dzisiaj rano do pracy, patrzę i nie wierze. Idzie nawet przez pasy. Wchodzę na konto bankowe. Kuhwa. Tam też kohonawihus. Tymczasem chciałbym przypomnieć: Grypa: Każdego roku na całym świecie na ich skutek życie traci 2 mln ludzi. Większość zgonów dotyczy pacjentów w wieku powyżej 65 lat lub młodszych, ale osłabionych przez inne choroby niż grypa. Gruźlica: Statystyki śmiertelności i chorobowości z roku 2004 wykazują 14,6 mln aktywnych przewlekłych gruźlic, 8,9 mln nowych przypadków oraz 1,6 mln zgonów spowodowanych tą chorobą. A gdzie HIV? Wypadki samochodowe przez nadmierną prędkość? Mógłbym wymieniać bez końca. O KUHWA, nie jest dobrze! Biorę dzisiaj paskę MP z pracy, kaftan bezpieczeństwa, obleje spirytusem dom, kota i sąsiadów. Ofoliuję wnętrze. Lampy ultrafiolet. Bunkier atomowy wybuduję na ogródku w razie czego, zapas żywności na 5 lat, papier toaletowy też cobym sobie srakał elegancko w kibelek. Założę sobie jeszcze dla bezpieczeństwa kajdanki na ręce i kolczatki rozłożę przed domem. Jeszcze pomyślę, żeby się zamrozić i odmrożę się w bezpieczniejszych czasach. Właśnie doszedłem do wniosku, że moja kotka- która je z miski, sra na dworzu do sąsiada doniczki i liże sobie codziennie cipkę bezwstydnie, jest mądrzejsza niż większość ludzi na tej planecie (w sumie też mi odkrycie geniuszu).
    17 punktów
  3. Ja mam wrażenie, że Ty @Yolo jesteś ogólnie "przekombinowany" i niezbyt mądry. Popełniłeś prosty, oczywisty błąd, ignorując sygnały ostrzegawcze i angażując się w relację z porąbaną kobietą. Jak się można było spodziewać, dostałeś po dupie. Ale opisujesz to w taki sposób, jakby było to nie wiadomo co, mówiąc o "lekcji", o "ego", o "stawaniu się lepszym człowiekiem", "rozwoju duchowym", etc. Przedstawiasz to tak, jakby było to coś nadzwyczajnego, a nie zwyczajny łomot spowodowany prostym błędem. Znam w realnym życiu ludzi, którzy wypowiadają się w podobny sposób. Te osoby często wypowiadają się w pozornie mądry sposób, ale tak naprawdę bez większego sensu. Tworzą wokół siebie iluzję mądrości, której tak naprawdę nie posiadają. Iluzję chyba przede wszystkim na swój własny użytek. A teksty o "walce z ego", pozorna skromność, to tak naprawdę część tej iluzji, a nie działanie przeciwko niej. Bo to jest właśnie taka iluzja, że ktoś jest taki fajny, mądry, głęboki, uduchowiony, mądry, a do tego skromny, konfrontuje się ze swoimi słabościami i walczy z ego, etc. Kobieta: 1. " 'Matka' dwójki kotów, wegetarianka ". To już sugeruje, że jest wariatką. 2. Ma "Mocne obciążenie, wynikające z dzieciństwa i różnych ciężkich rzeczy, które miały na nie wpływ". Na tym etapie, jest to już wiadome na 100%. 3. " Duże zainteresowanie używkami wszelakiego typu (część już wygaszona), dwa lata wcześniej toksyczna relacja zakończona mocnym tąpnięciem, niemal tragedią". Wariatka na 200%. 4 . Jest " w bardzo dobrej sytuacji materialnej dzięki rodzicom". Samo w sobie to o niczym nie świadczy, bo bogaci rodzice mają różne dzieci. Jest to jednak sugestia, że ona może być oderwana od rzeczywistości, co nakłada się negatywnie na poprzednie punkty. 5. " Odreagowywanie tego i szukanie własnej wartości w krótkich relacjach, polegających na wyszukiwaniu trudnego, ambitnego celu i uwodzeniu go. "Zdobyciu"." Co ona realizuje teraz na forum Bracia Samcy, uwodząc kolejnych baranów. Oczywiście nie pomyślałeś, że Ty jesteś dla niej kolejnym "celem"? 6. "Kobieta o podobnych wartościach do moich, dbająca o kontakt, responsywna." To z tymi podobnymi wartościami, tak naprawdę świadczy źle o was obojgu. Jeżeli Ty masz podobne wartości, jak wegetarianka, 'matka dwóch kotów', kobieta z "mocnym obciążeniem", etc, to jest to sugestia, że Ty też jesteś zaburzony. Jeżeli ona ma podobne wartości, jak "przekombinowany" facet mówiący o "ego", "lekcjach" dawanych przez życie, "stawaniu się lepszym człowiekiem", to ona pewnie też jest "przekombinowana". Co pasuje idealnie do wariatki, wegetarianki z kotami. Właśnie takie kobiety uwielbiają facetów mówiących o "rozwoju duchowym" i podobnych rzeczach. 7. " Wtedy, na tym tarasie trzeciego dnia, zaproponowała małżeństwo. " I nadal do Ciebie nie dotarło, że ona jest ostro pierdolnięta? Przecież to się mogło skończyć dużo gorzej, bo ona mogła Cię złapać na dziecko.
    17 punktów
  4. Ja napiszę jeszcze tak - od serca. Autorowi wbrew temu co twierdzi jeszcze nie przeszło. Jak zrozumie, że to wzniosłe mistyczne doświadczenie, jedyne w swoim rodzaju i na całe życie połączenie dusz to był po prostu seks z egzaltowaną małolatą, to dopiero wtedy będzie znak, że przeszło. Kurwa, czego tu nie ma. Wzloty, upadki, wiersze, spojenie dusz, wyżyny duchowości, metafizyczna wędrówka... Nieźle główka wsiadła na głowę. Żeby nie było - znam z doświadczenia. Kto nie przechodził przez haj emocjonalny z powodu zabujania się, niech pierwszy rzuci kamieniem.
    15 punktów
  5. Cóż za emocje! Napiszę po swojemu: jebał ją pies i tego barana (starego redpillowca) tak samo. A do reszty chłopaków, jak chcecie sobie poszukać dupy, to hajda na miasto, a nie tutaj - ja mam swoją opinię o kobietach stąd, ale zatrzymam ją dla siebie. %-) Powodzenia i "jeszcze będzie pięknie". Z wyrazami szacunku, Ważniak
    15 punktów
  6. Kilka faktów, dlaczego to jest poważna sytuacja i warto się dokształcać w tym zakresie: 1. Pandemia oficjalnie ogłoszona przez WHO, 2. Rozsiewanie znacznie poważniejsze niż w przypadku grypy, potwierdzony wzrost wykładniczy zachorowań. Szacunki R0 dla tego wirusa to nawet 3-4, a grypa 1,3, czyli ile osób zarazi w otoczeniu, 3. Działania, które się teraz podejmuje służą przede wszystkim temu, aby nie obciążyć służby zdrowia przypadkami "nieśmiertelnymi", ludźmi spanikowanymi, że coś złapali. "Służba zdrowia" jest niewydolna w niewielkiej skali zachorowań, 4. Średni wskaźnik śmiertelności podany przez WHO (szacunkowe dane) to ponad 3%, więc sobie przeprowadźcie samodzielnie obliczenia i porównajcie do wiadomego stanu służby zdrowia. To w zależności od wieku ponad 15 razy więcej od grypy (bez komentarza), we Włoszech podano, że śmiertelność na poziomie 5,8%. 5. Deficyt respiratorów i koncentratorów tlenu, ograniczone zasoby służby zdrowia, co już widać przy dosłownie kilku przypadkach, 6. To wirus nowy w skali światowej, nie ma wyrobionej odporności u ludzi. Nie ma szczepionki i to jest prawdopodobnie słowo kluczowe. Szacunki pozytywne dla produkcji szczepionki to pierwszy, drugi kwartał 2021 roku (prawdopodobnie przy idealnej woli rządów, co jak wiadomo jest nierealne), 7. Bezobjawowy okres to nawet dwa tygodnie! Nosiciele możliwi bez objawów przez długi, długi czas, 8. Nie da się ocenić, kiedy sytuacja wróci do normy, na pewno nie przez najbliższe miesiące. 9. Wypada rzucić palenie, bo w raportach pochodzących z Włoch ustalono, że przy infekcji palacze mają ogromne ryzyko znalezienia się pod respiratorem. 10. Ludzie zdrowieją, ale pojawiają się informacje, że wirus pozostawia pewne zmiany w organizmie. There are currently 157,329 confirmed cases and 5,844 deaths from the coronavirus COVID-19 outbreak as of March 15, 2020, 09:27 GMT.
    14 punktów
  7. Ciekawe ilu mamy takich zatwardziałych redpillowych braci, którzy dając innym rady, szukają atencji i miłości w rezerwacie. Pewnie jak bym poznał skalę to bym się lewą nogą przeżegnał
    12 punktów
  8. Gruba historia. Obecność na forum, ciekawe, mądre życiowo wypowiedzi, a potem jeb zaprzeczenie temu wszystkiemu i romans z... członkinią forum ? Wow! Dlatego właśnie napisałem tu ostatnio, że wielu z nas tutaj struga twardzieli, a potem upadają, podnoszą się by znów upaść. Życie...
    10 punktów
  9. 4 min temu Wielu Francuzów nic sobie nie robi z zagrożenia. Władze zapowiadają bardziej zdecydowane działania. Czyli szeroko pojęty zachód, żyjący w ciepłym kurwidołku ignoruje zagrożenie, starając się utrzymać dotychczasowe codzienne obyczaje. W tym wypadku ignorancja kroczy przed katastrofą. Jednak ludzie u nas są bardziej rozgarnięci i zdyscyplinowani, paradoksalnie to zasługa niełatwego życia w okresie PRL.
    9 punktów
  10. Bardzo ciekawa historia. Ale.... Pierwszy alert. Drugi alert. Już czerwony. Alert o sile ICBM-u. A to, że z Rezerwatu już nie przypominam : )) Alert o sile bomby Tsar. Mądry facet jesteś. A wątek bym przypiął, dla ostrzeżenia i potomnosci.
    9 punktów
  11. Skąd wiadomo że jest pandemia? Bo WHO ogłosiło. Tego argumentu nie można podważyć. Jeśli jeszcze Greta to potwierdzi to klękajcie narody. Poza tym cały czas potwierdza to TVN 24.
    9 punktów
  12. Kobieta na tym forum = troll lub dziewczę mocno zabrzurzone psychicznie. Żadna normalna nie zakłada sobie konta na męskim forum, w dodatku zdominowanym przez inceli czy skrzywdzonych przez kobiety facetów.
    8 punktów
  13. Dokładnie. Co więcej - to jest stara jak świat metoda najbogatszych, żeby uziemić dyszącą im na plecach konkurencję średniaków. Dlatego to zawsze oligarcha krzyczy za opodatkowaniem najbogatszych, bo jego to draśnie, jego na to stać, a średnich zabije. Popatrzcie na tabele lotów wizzair - pusto. Do mnie pierwszy lot na 29 marca do Nicei za 89 zł, gdzie zawsze był za chociaż dwie stówy. Do Italii wszystko wygaszone. Spółka, która ma wszystko wyliczone na styk. To się nie skończy dobrze, bo nagle okazać się może, że tanie linie już nie istnieją. I nigdzie już nie polecisz jako biedak - okno na świat się zamknie. O takich Chinach to nawet nie wspominając. Przecież ci wszyscy nasi to tam siedzą na newralgicznym łańcuchu dostaw. Banksterka nie przedłuży linii kredytowej i ich biznesy idą się jebać, a razem z nimi ich wizy, żony, nowy wspaniały świat. Pamiętajcie, pewny jest tylko świat analogowy. Dom, ogród, krąg znajomych lokalnych, analogowa żona, drzewa w ogrodzie. I przede wszystkim - stabilna mentalność ludzi, odporność na ideological subversion. Tradycja.
    8 punktów
  14. Nie wiem skąd to wrażenie. Nie jestem wściekły na żadne z nich, gdyby tak było mój post wyglądałby zupełnie inaczej. Wiele pominąłem. Nie sądzę, żeby facet wiedział jak wygląda sytuacja. I nie mam mu za złe, wiem jaka ona potrafi być na początku. I wiem też, że wszystko co robi, robi szczerze. A że szybko jej się zmienia, to już inna sprawa;) Bracia, dzięki za dobre słowa, tutaj i na pv. Sytuacja miała miejsce w zeszłym roku i opisuję ją bez emocji. Chciałem pokazać drogę, jaką warto obrać by się nie truć syfem po takich przeżyciach, by wyciągnąć coś dla siebie. Może to opiszę dokładniej w innym wątku, drogę wyjścia która nie zostawia dużych śladów. Wiem, że dałem dupy bardziej niż ladyboy w więzieniu dla czarnych braci i myślałem że to jasne, że posypuję tu głowę popiołem. Tym z Was, ktorzy mi to jednak uświadamiają, dziękuję;) Opisałem to wszystko, mając świadomość że mogę zostać zjechany jak bura suka. Rok pobytu na forum, tysiąc postów i dwa razy tyle reakcji. Wiem jak to wygląda. Nie obnażyłbym się przed Wami bardziej, gdybym tu wkleił zdjęcie swojej fujarki. Ale bardziej niż na wizerunku Yolo, zależy mi żeby to miejsce miało wartość. A przesłanie tego posta jest m.in. takie, że upadki zdarzają się każdemu. To sposób w jaki się podnosimy świadczy o naszej wartości. @Krugerrand, @Still Robię sobie co jakiś czas detoks od forum, żeby złapać dystans. Żeby ogarnąć szerszą perspektywę. Ono mnie wciąga, dużo tu jestem. Czasem za bardzo. Dlatego czasem sie odsuwam sprawdzając, czy nie stało się formą ucieczki. Przejechałem? Nie czytałeś uważnie. Ta sytuacja pozwoliła mi zrobić cholernie dużo roboty z samym sobą i przez to uważam, że była dla mnie bardzo wartościowa. @NoName To ja zgłosiłem Twój post. Nie chcę tego, ten temat nie ma być zemstą. Sorry, bracie. @Chadeusz, rozumiem że chcesz sobie kopnąć za mój żart w Twoim temacie. Ulżyło? Jeśli coś, kogoś pominąłem, przepraszam. Piszę z telefonu, ciężko się połapać. Ps. A co do kobiet, m.in. z rezerwatu, łatwo wieszać psy. Niektóre z nich z całą pewnością mają problemy, no a my nie? Wystarczy spojrzeć na mój pierwszy post w temacie.
    7 punktów
  15. Nikt nie wziął pod uwagę największego z zagrożeń, jeżeli doszło by rzeczywiście do braków żywności (w co w sumie teraz wątpię), doszło by do masowych samobójstw mężczyzn, albo morderstw w kwarantannie, koronowirusa przeżyje, brak jedzenia także, ale codziennie ględzenie księżniczek, którym się wszystko należy typu "miś, ale brakło papieru do dupki, MUSISZ, coś z tym zrobić, wkońcu jesteś mężczyzną, jak nie to czekają na mnie inni samce z papierkiem" dużo nie trzeba, fala samobójców, albo potencjalnych morderców może wytworzyć się w przeciągu paru tygodni ?
    7 punktów
  16. @Yololajka dałem głównie za długość tekstu i odwagę do podzielenia się swoimi myślami na ten temat. Jednak odnośnie meritum - jeśli uważasz tak banalny błąd za ważną lekcję, kopa od życia i te inne wielkie słowa to znak, że jeszcze sporo pracy przed Tobą. Niestety, ale jeśli zaczynasz latać za sprawiającą niezbyt rozgarnięte wrażenie dupą z EWIDENTNYMI zaburzeniami które widać nawet w postach na forum, to znak że Ty masz problem, nawet bardziej niż ona. Udział innego brata - imo nieistotny. Jego pech. Powodzenia i pracuj bracie nad sobą, bo wpadłeś jak śliwka w gówno na własne życzenie.
    6 punktów
  17. Yolo, bez urazy, ale chyba jednak chcesz. Podałeś tyle detali, że tylko ślepy by się nie połapał. Imiona nie padły, ale chęć publicznego napiętnowania "sprawców" aż bije po oczach. Twierdzisz, że skrzywdziła Cię kobieta, więc z tej perspektywy info, że jej obecny facet jest członkiem forum o ugruntowanej pozycji jest delikatnie mówiąc zbędne. Nikt Cię też za nogi i ręce przy niej nie trzymał, więc proszę - nie racjonalizuj idei, jaka Ci przyświecała, że rzekomo chcesz się tu z nami podzielić wartościową nauką. Dałeś dziś obojgu wirtualnego liścia i na tym proponuję poprzestać. Życzę Ci żeby się ta cała historia zakończyła dla Ciebie pozytywnie. A forumowej parze daj spokój. Od kiedy podjąłeś decyzję, by nie kontynuować tej znajomości, ich związek to nie Twój biznes. Powodzenia i bez urazy.
    6 punktów
  18. @absolutarianin to ja mam propozycję, zrób tak jak proponujesz w tej serii filmów, wydrukuj paszport dyplomatyczny własnego kraju i zacznij z nim podróżować. I podziel się z nami wrażeniami, chociaż to dzielenie się wrażeniami będzie dość mocno odsunięte w czasie Nie powiedziałeś o kilku najważniejszych rzeczach: Każde państwo w świetle prawa międzynarodowego musi mieć terytorium, a uzyskać terytorium można tylko poprzez oderwanie go od innego podmiotu typu nazwijmy to państwowego. Można to uzyskać metodą separatyzmu, na co żaden podmiot z funkcjonującym aparatem siłowym nie pozwoli, lub na na zasadzie nabycia, ale nikt ci nie sprzeda w celu utworzenia nowego państwa. Metodą podboju i zasiedlenia własną nacją. Nabycie ziemi/ praw własności w ramach systemu na zasadzie przeniesienia prawa własności między jakąś osobą fizyczną lub prawną, czyli mówiąc najprościej kupienie sobie np. domu z działką nie oznacza uzyskania terytorium w sensie państwowym. Można też uzyskać metodą zajęcia wolnego obszaru, tylko wolnych połaci ziemi nienależących do nikogo raczej już nie znajdziesz, wszystkie kontynenty odkryte, ziemie podbite, granice przeprowadzone. Przyjmijmy czysto teoretycznie, że uzyskałeś ten obszar i chcesz utworzyć na nim jakiś organizm państwowy, żeby zostać uznanym państwem musi być spełnione jeszcze trzy warunki. Pierwszy to odpowiedni poziom zaludnienia, drugi warunek to tzw. warunek zdeterminowania mieszkańców, odpowiedni procent mieszkańców tego uzyskanego terenu musi być za proklamacją owego nowego państwa, trzeci warunek to taki, że dana społeczność musi być rozpoznawalna jako jakaś grupa narodowa/ etniczna przez UN, żeby mogła być uznana. Jak masz to wszystko, robisz deklarację niepodległości, wybierasz władze, tworzysz prawo zgodne z prawem międzynarodowym i dopiero masz państwo. To wszystko opisałem w bardzo dużym uproszczeniu. Natomiast to o czym mówisz na filmie, takie proklamowanie państwa i produkcja dokumentów o jakim mówisz, jest to mniej więcej coś takiego jak kupowanie online tytułów naukowych fikcyjnych uczelni, czy "pasów" w istniejących tylko wirtualnie federacjach sztuk walki. Jest to co najwyżej forma zabawy bez żadnej realnej możliwości działania i bez żadnych skutków prawnych. Były przypadki ludzi, którzy posiadali paszporty fikcyjnych/ wirtualnych państw i nawet na nich podróżowali w różnych zapadłych rejonach świata z powodzeniem, do momentu gdy ktoś się nie orientował że dane państwo tak naprawdę nie istnieje.
    6 punktów
  19. Garść faktów. 1. Masa januszy bez względu na samopoczucie szturmuje sklepy w pogoni za makaronem i lotniska by przebukować bilety. 2. Masa januszy w swoich autach bierze po 10 kilo mąki której prawdopodobnie i tak nie wykorzystają. Podobnie z kaszą i ryżem. 3. Przeciętny emeryt najbardziej narażony na epidemie będzie jeszcze bardziej narażony, bo zapasów fizycznie sobie nie zrobi. 4. Janusze tak przerażone wizją kwarantanny robią wszystko by nie tylko na nią trafić ale i być zainfekowanymi. Wystarczy że oblecą połowe marketów w pogoni za mąką i już ryzyko zakażenia wzrasta kilkunastokrotnie. No ale przynajmniej mają karton makaronu.
    6 punktów
  20. @Jan III Wspaniały Teraz można zobaczyć jak szeroko rozumiane media - w tym internet oraz media społecznościowe mają oddziaływanie na ludzi na całym świecie. Na tym forum przestrzegaliśmy media gównego nurtu jako zagrożenie i narzędzie manipulatorskie, a teraz nagle wystarczyło postraszyć gawiedź - i wszyscy im wierzą:) Cuda, Cuda Panie ogłaszają. Uciekinier z kwarantanny? Na zielonym?
    6 punktów
  21. W końcu jakieś świeższe dane z Włoch odnośnie wieku zmarłych:
    6 punktów
  22. @RealLife Nie - pandemia nie minie za dwa miesiące. Nawet jeśli pandemia minie jakimś cudem szybko to smród z nią związany będzie się ciągnął latami, ludzie stracą majątki. Nie - ktoś kto się martwi o swoje zdrowie nie jest tchorzem. Może jest astmatykiem z grupy ryzyka? Ktoś kto głośno, ostentacyjnie kaszle (niby w zartach) jest chujem i zachowuje się w sposób społecznie szkodliwy.
    6 punktów
  23. @Chadeusz Właśnie takiego myślenia jak twoje obawiałem się od początku całego tego zamieszania. Chciałeś zajebać gościowi bo kichnął? Co nastepne, sprzedaż komuś kosę bo zakasłał? To jest prawdziwie groźne - wzajemne odwracanie się od siebie ludzi, szczucie. Wirus świetnie sprawdza się jak filtr. Widać kto jest prawdziwie mocny a kto słaby psychicznie. Wirus za miesiąc, góra dwa zniknie ale przygladajcie się waszym znajomym. Opinia jak kto się zachowuje zostanie ma długo a smród tchórza ciągnie sie przez lata. I nie, nie gram kozaka ale nikomu ręki się podać nie boję a jak tych paru kumpli, których mam poprosi o pomoc to przyjadę i w czasie kwarantanny. Mam nadzieję, że nie jestem osamotniony w mojej opinii bo jak patrzę na ludzi to mam wątpliwości.
    6 punktów
  24. To nie będzie tak, że sobie ludzie posiedzą w domach, samoloty nie polatają, zakłady pracy nie popracują, kawiarnie, sklepy, bazary, turystyka itd itp etc nie pohandlują tygodniami. Ludzie nie zarabiają na życie, wynajmy mieszkań, kredyty. Handel nie zarabia plus zadłuża się za wynajmy, opłaty miejsc itd. Transport kosztuje masę kasy w utrzymaniu. Zakłady pracy po czasem krótkich przestojach upadają, z racji utracenia płynności. Można tak wymieniać godzinę. Po czym, po odwołaniu kwarantanny wszyscy wrócą do swoich zajęć jakby nigdy nic? Nie ma takiej opcji. Znajomi Włosi w UK mają już milion zapytań od rodziny, znajomych przez telefon czy na messengerze o robotę. To samo Hiszpanie. "Najciekawsze" dopiero przed nami. I żeby się nie okazało, że " lepiej było znieść te straty spowodowane wirusem, niż teraz siedzieć w....okopach, i ginąc milionami". Okupacyjne wojska UK stacjonujące w Niemczech od 45 roku, własnie 31 stycznia wróciły do baz w UK budowanych w tym celu od 2016 roku. "Szczury uciekły"...
    5 punktów
  25. Panowie sprawa jest prosta. Abdul z Mokebe są od ruchania w młodości. Janusz z Mirkiem od płacenia jak już przebieg nabije.
    5 punktów
  26. Czemu zostały usunięte posty niektórych użytkowników? Oj słabo, bardzo słabo...
    5 punktów
  27. Chłopaki a czemu Wy flekujecie "Starego Repillowca"? Powinniście raczej mu współczuć. Pewnie to taki facet, jak @Yolo - ogarnięty, kumaty, mający najróżniejsze walory i zasoby, które jebana wampirzyca będzie mogła ssać latami, aż ofiara w końcu się uwolni. Mam wrażenie @Yolo, że jesteś wściekły na tego brata. Czy on wiedział, że odbija Ci dziewczynę? A smutna refleksja ogólna jest taka, że młoda świeża cipa bez problemu omota dojrzałego kocura, szczególnie kiedy ta cipa chce nie tylko seksu, ale żeby jej też tatusiować. Nie zapalały Ci się lampki, kiedy przychodziła Ci się spowiadać z problemów? Nie miałeś poczucia, że żyjesz cudzym życiem i problemami z dupy o które nie prosiłeś, nie czujesz, a jednak przysłaniają Twoje życie, choć przecież zniknęłyby, gdybyś tylko wykopał francę ze swojego życia?
    5 punktów
  28. @Turop Już wczoraj wieczorem wyniuchałem link z ciekawymi danymi https://medium.com/@andreasbackhausab/coronavirus-why-its-so-deadly-in-italy-c4200a15a7bf Wyraźnie widać, jak Włosi nie wyrabiają z testami. @LiderMen CFR - Case Fatality Ratio @Brat Jan Dziś wieczorem wbiję z buta na wątek międzynarodowy, jak tylko znajdę coś ciekawego, na pewno tu jakiś wykresik czy badania wrzucę. @zychu Doświadczenie pokazuje, że na przyznanie się do błędu w tym przypadku raczej nie ma co liczyć. @tytuschrypus Daremny Twój trud
    5 punktów
  29. @Chadeusz Brat @Yolo bardzo dobrze zrobił. Ta opowieść oprócz ewidentnych morałów, pomoże nie jednemu nowemu Bratu który wpierdzieli się w toksyczny syf. Bo niestety DDA takim syfem jest. A kto to jest tu na forum? Nie obchodzi mnie to. Zachowali się bardzo nieładnie i zapewne o tym wiedzą. Choć w sumie ta paniusia z DDA niekoniecznie. Jej potrzebna jest długa terapia.
    5 punktów
  30. Ten wirus, podobnie jak inne kryzysy to darmowe pole badań z wielu dziedzin zaczynając od psychologii, socjologii przez medycynę aż po ekonomię:) Duży eksperyment. 10 lat temu mieli pierwsze powazne materiały - teraz mają jeszcze lepsze.
    5 punktów
  31. Koronawirus to nie grypa. Jest znacznie bardziej śmiertelny i zaraźliwy. Ja rozumiem że wszędzie trąbią i to jest irytujące ale może to właśnie sprawi że np. starsi ludzie nie zarażą się bo będą siedzieć w domu a nie wychodzić.
    5 punktów
  32. Jak mi zabiorą makaron to pierdole, wychodzę na ulice walczyć!
    5 punktów
  33. Witajcie Lata marzeń, odkładania celu, spychania na drugi tor... bo zawsze coś innego było istotniejsze, a to księżniczka, a to nasza "rodzina" a to tamto siamto i owamto. I to pieprzone poczucie winy, że zawsze jest coś ważniejszego. Zawsze nie było pieniędzy bo coś tam. I okazuje się, że powyższe rzeczy które miały być na zawsze, do deski grobowej, takie nie są. Więc jeśli nie teraz to kiedy? 5 tygodni buszowania w sieci i czytania czasopism branżowych, X przeczytanych recenzji i filmików obejrzanych na youtube. Dziesiątki godzin spędzone na Ebay, Gumtree, FB marketplace i paru innych aplikacjach szukając jak najlepszych okazji. I tak powoli, małymi kroczkami... Hi-Fi 1. Wzmacniacz: Cambridge Audio CXA 80 https://techsupport.cambridgeaudio.com/hc/en-us/articles/202592551-CXA80-Technical-Specification 2. Transport CD Cambridge Audio CXC https://techsupport.cambridgeaudio.com/hc/en-us/articles/202068902-CXC-Technical-Specification 3. Tuner radiowy DAB/FM https://techsupport.cambridgeaudio.com/hc/en-us/articles/200572802-Azur-640T-V1-V2 4. Głośniki podłogowe (front) Klipsch R 820F https://f072605def1c9a5ef179-a0bc3fbf1884fc0965506ae2b946e1cd.ssl.cf2.rackcdn.com/product-specsheets/R-820F_Spec-Sheet_GM_v01.pdf Kino domowe (dla mnie sprawa mniej istotna) 1. Wzmacniacz: Denon AVR 2400H http://manuals.denon.com/AVRX2400H/EU/EN/GFNFSYbsjxinov.php 2. Głośnik centralny Klipsch RC 42 II http://images.klipsch.com/RC42IIcutsheet_635042119017320000.pdf?_ga=2.47686055.1228157370.1583196284-1904157225.1582932163 3. Głośniki satelity/surround Klipsch RB 41II http://images.klipsch.com/RB41IIcutsheet_635042118926080000.pdf Kable (od głośników podłogowych): The Chord, model: Clearway, wtyki banany posrebrzane reszta: zwykły przewód głośnikowy pleciony miedziany (miedź OFC, rozmiar 16 AWG) + wtyki banany pozłacane połączenie tunera radio i TV do wzmacniacza- optyczny Toslink transport CD do wzmacniacza - coaxial S/P dif listwa - 6 gniazd, wyłączane indywidualnie, bezpiecznik + zabezpieczenie przeciwko przepieciom w sieci Całość (z maskownicami lub bez). Pierwsze wrażenia? Płyta "Pulse (live)" Pink Floyd...zrozumiałem pierwszy raz w życiu określenie: "głośniki które mają dużą scenę". Po co ten temat? Bo cieszę się jak dziecko. Przypomniałem też sobie jak istotne jest nagradzanie siebie, robienie sobie przyjemności (nie w sensie materialnym bo nie po to to kupiłem). Zachęcam was też do podzielenia się własnymi spełnionymi marzeniami, niesamowitymi przeżyciami i czymkolwiek co sprawiło, że znów poczuliście się po prostu zajebiście. Czy nie zapominacie od czasu do czasu się konkretnie nagrodzić?. Wg mnie człowiek zapomina o tej cholernie istotnej rzeczy. A może mamy tu na forum osoby ceniące sobie dobry dzwięk lub z lekkim zboczeniem audiofilskim które coś dorzucą od siebie o swoim sprzęcie? Pozdrawiam, z wielkim uśmiechem na twarzy. TF
    4 punkty
  34. @Yolo - dzięki, że opisałeś tę historię. Ciekawe „studium przypadku” - szacunek za otwartość. Mam nadzieję, że będzie mi dane kiedyś spotkać Ciebie w rzeczywistości 3D i wymienić się doświadczeniami. Bardzo podoba mi się to, co piszesz. Świetna robota ? Do wszystkich, którzy jadą po Bracie @Yolo - darujcie sobie. Każdy postępuje schematycznie, każdy popełnia błędy. Ważne, żeby wyciągać wnioski i się z nich uczyć. Mężczyznę poznaje się po tym jak kończy a nie jak zaczyna. PS. @Rolbot - fajnie, że wróciłeś. Brakowało tutaj Ciebie
    4 punkty
  35. Aaaahhahahahahaa. Ok, ja wysiadam z tego tematu .
    4 punkty
  36. @SSydney Znam dobrze ideologię Red Pill, ale się z nią nie utożsamiam ponieważ uważam, że wyczerpuje ona znamiona sekty. Osoby, które bombarduja się tymi treściami ryzykują nihilizmem, obniżonym nastrojem, mają syndrom złego świata. Zamykają się na ludzi w szczególności na kobiety przez to są właśnie łatwiejszym celem bo są przez swoje lęki bardziej spragnione bliskości do drugiego człowieka (co wypierają) w związku z tym są łatwiejszym celem. Nie jestem zwolennikiem skrajnych ideologii, redpiil, blackpill, mgtow jestem zwolennikiem racjonalności w relacjach międzyludzkich i trzymania się prostych aczkolwiek w skutecznych zasad. 1.zasada wzajemności w związku z kobietą. 2. Wyznaczanie granic. 3. Trzymania swoich zasobów przy sobie i nie oddawania ich nikomu.
    4 punkty
  37. Tylko jedna rzecz żeby była jasność - moja poprzednia wypowiedź Yolo nie jest dyskredytacją Twojej osoby. Ja generalnie nie wierzę w ludzi, tzn. wierzę że ludzie są tylko ludźmi i każdy nawet na tę chwilę ogarnięty osobnik może mieć za jakiś czas chwilę słabości, tak jak Ty właśnie. Powodzenia w walce ze słabościami, dzięki za szczerą spowiedź, gdzie nie starasz się być na siłę twardzielem.
    4 punkty
  38. To są sprawy oczywiste. Chłopie, tu laski się tylko krygują na takie "inne" i " głębiej biorące życie". Natura pozostaje jednak ta sama. Ile tu "traktujesz kobiety przedmiotowo!" w wątkach w "rezerwacie", a te same po dwóch mailach zdjęcia gołej dupy na maila wysyłają. Same piszą. Po to tu siedzą - lubią być w towarzystwie facetów. A jak laska lubi męskie towarzystwo to wiesz dalej sam. Niczym się to nie różni o realu, gdzie jakaś woli męskie towarzystwo. Nie przejmuj się. Każdy choć ma i wiedzę, czasem popłynie. Tego błędu nie popełniają tylko spermiarze siedzący całe życie na gierkach, i perfekcyjni w teorii. A ten kolega z forum...cóż...napalił się na małe zgrabne cycki...klasyka.
    4 punkty
  39. @doler a i owszem, jestem ignorantem w tym przypadku co jasno określiłem na początku. Ach, zaczynamy personalną wycieczkę ?. Dlatego dobrze, że zawsze znajdzie się ktoś taki jak Ty i poinformuje mnie o tym, że słyszał w Fox News (hehe), że jestem ignorantem bo przecież [wstaw dowolne informacje]. A chwila w sumie to nie tylko Ty. Ale co ja takiego robię, że przeze mnie taki stan ma się utrzymać do jesieni? Nie szlajam się, o higienę dbałem zanim było to modne?, w domu siedzę jak prawie zawsze. Wytłumacz proszę argumentami a nie zarzucasz mi wstawki jak z imprezy U cioci na imieninach- pytania typu dlaczego jeszcze żony nie mam. Chłopie nie napisałem nic co by wskazywało, że mogę cokolwiek rozprzestrzeniać. Ba, nawet służbowo wykonuję obowiązki, które mają za zadanie powstrzymać tego celebrytę wirusa. Ty chciałbyś popływać w morzu- ja chciałbym normalne zakupy zrobić. No ale siłą rzeczy nie mogę, bo rzucili się na nie nieignoranci. Dupy też nie podetrę, bo nieignoranci biegunki dostali 3- letniej. Poczekaj, zobaczysz jakie będą skutki gospodarcze nieignorantów i ich zachowań społecznych, to wtedy polecisz nad morze.... palcem po mapie. A nie... zapomniałem, przecież może być nieodkażona, jeszcze się czym zarazić można. Chyba nie zrozumiałeś co mam dokładnie na myśli, nie przeczytałeś, nie przeanalizowałeś tylko zareagowałeś dokładnie jak rozhisteryzowana kobieta: przeczytałeś kilka kluczowych słów (koronawirus, nie wierzę, itp), włączyły się emocje i reakcja: nie znasz się, to Twoja wina itd itd.
    4 punkty
  40. (fragment art. "Czarnobyl. Oszustwo stulecia?") Odkłamać Czarnobyl Profesor Leonid Iljin z moskiewskiego In­stytutu Biofizyki, uczestnik akcji ratowniczej w Czarnobylu, wielokrotnie mówił, że ze wzglę­dów zdrowotnych należało przesiedlić najwyżej 4,5 tysiąca ludzi mieszkających najbliżej skażo­nych miejsc. Jego zdaniem najgorsze skutki dla zdrowia mieszkańców Prypeci i innych miejsco­wości miała właśnie paniczna ewakuacja, zerwa­nie społecznych więzi, brak rzetelnej informacji o zagrożeniach i związana z tym obawa o zdro­wie swoje i dzieci. Skutkiem tego była plaga cho­rób psychosomatycznych, chorób krążenia i ser­ca. Jednak po czarnobylskiej katastrofie media z całego świata nie były zainteresowane takimi przypadkami, poszukując za wszelką cenę ofiar choroby popromiennej, mutacji genetycznych czy nowotworów, szczególnie wśród dzieci. W telewizji pojawiły się filmy z dziećmi po­ zbawionymi włosów i rozpaczającymi matkami, które twierdziły, że to skutek promieniowania po Czarnobylu. Po bliższym zbadaniu okazało się jednak, że przyczyną była rozwijająca się w złych warunkach sanitarnych odmiana grzybicy. Aby doszło do wypadania włosów w wyniku pro­mieniowania, jego dawka musiałaby wynieść co najmniej 1000 mSv, a więc tyle, ile w miej­scach, na które spadły szczątki jądrowego paliwa. Jako „dzieci Czarnobyla” w latach 90. XX wieku przedstawiano praktycznie każdy przypadek wad rozwojowych oczu, kończyn, rozszczepu podniebienia czy białaczki na Ukrainie i Biało­ rusi. Tymczasem w każdym miejscu na świecie na milion urodzonych dzieci w sposób naturalny występuje kilkaset takich przypadków i nikt nie przypisuje ich „skutkom Czarnobyla”. Kolejny artykuł z arcy "niefoliarskiego" (jak to niektórzy nazywają*) magazynu popularno naukowego "Focus". Chiny używają robotów, dronów, kodów QR i systemu rozpoznawania twarzy do walki z koronawirusem. Władze nakazały obywatelom instalowanie na telefonach aplikacji, która decydować ma, czy osoba powinna zostać poddana kwarantannie, czy można ją wpuścić do metra, centrów handlowych i innych miejsc użyteczności publicznej. Ludzie mają skanować kody QR by otrzymać odpowiednio zieloną, żółtą lub czerwoną "metkę". Zielona przysługuje osobom zdrowym, które mają prawo przemieszczać się po mieście. Żółta oznacza 7-dniową kwarantannę, czerwona 14-dniową. Aplikacja jest w stanie sprawdzić, czy dana osoba pozostawała w bliskim kontakcie z już zainfekowanymi. * przypomnę 5 zasadę dla radykałów: Ośmieszenie jest najsilniejszą bronią. Nie ma przed tym żadnej obrony. To irracjonalne. To irytujące. Działa też jako kluczowy punkt nacisku, by zmusić wroga do ustępstw. (RULE 5: “Ridicule is man’s most potent weapon.” There is no defense. It’s irrational. It’s infuriating. It also works as a key pressure point to force the enemy into concessions.)
    4 punkty
  41. Jest dokładnie tak jak @Analconda napisał, we wszystkich grach online laski mają ulgowe traktowanie i w 90% mają sponsorów wśród innych graczy. Wygląda to dokładnie tak samo jak w życiu. Naciąga beciaka z kasą na wydatki, rozbudowuje sobie postać, za nawijanie makaronu na uszy, obiecuje cuda wianki, że zaprosi do siebie, albo że przyjedzie do beciaka, mniejsza z tym że czasem żyją na innych kontynentach ? Jak beciak prze na realne spotkanie to robią jakąś dramę na cały serwer, często taką że beciak rezygnuje z gry, a cwaniara przeskakuje na nowego pocieszyciela, który znów ładuje dla niej ojro/ dolary w grę, a często i poza grą, a max co otrzymuje to obiecanki, dodanie do friendsów na fejsie, ewentualnie pogaduszki na discord/ ts. Niektóre "laski" nawet nie rozmawiają z naiwniakami głosowo tylko z nimi piszą, wysyłają jakieś focie, w 99,9% są to faceci, którzy zrozumieli mechanizm i robią sobie postać na koszt beciaków, udając kobietę. Często zrobili sobie z tego dodatkowe źródło dochodu, wyciągają z beciaka 3-4 k euro w walucie gry, robią postać, którą później sprzedają za kilkaset realnych euro i znikają bez ślau, pojawiając się pod nowym nickiem. Oddzielna grupa to panie, które przyjebały w ścianę, mają zjechaną reputację tam gdzie żyją i szukają sobie w grze bolca do realnego związku, który ją zabierze gdzieś daleko od gniazda, do którego "nasrała". Jeszcze jedna grupa, to dziewczyny, które grają bo ich misio gra, ta sama zasada jak oglądające mecz bo misio ogląda, czy nagle mające takie same zainteresowania jak misio. Kobiet, które są naprawdę zapalonymi graczami i grają dla zabawy i rywalizacji, jest może 2%, ale i one potrafią rozkręcać dramy, bo jak się trafi okazja to czemu nie, taka natura.
    4 punkty
  42. Temu kto wymyślił tego wirusa wielki chuj w dupe.
    4 punkty
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.