Skocz do zawartości

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 11.07.2020 uwzględniając wszystkie działy

  1. Załamuję ręce, proszę spojrzeć: Żona Willa Smitha - tego Willa Smitha - kurwiła się z jakimś podrzędnym raperkiem, o którym nigdy nie słyszałem, i co widać? Uśmiechnięta, heheszkuje, jakby w Lotto właśnie wygrała; gdzie Will widać, że ledwo daje radę to przełknąć i ból maluje się na jego twarzy, a ona, kurwa i szmacisko, banan na ryju. To właśnie znaczy dla kobiet "go figure out how to make yourself happy" - skakanie po chujach. xD Nie miejcie złudzeń, drodzy panowie, she's not yours, it's just your turn. Will to pozytywny i fajny wariat, IMHO powinien ją wypierdolić z domu i odrzeć do suchej nitki z wszelkiego majątku, ma dowody na taśmie, że się przyznaje do szmacenia. Możesz być gwiazdą kina akcji Holywood, przystojny, wysoki, z hajsem, sławą, pozycją, you name it, a i tak nigdy żadnej nie zaspokoisz. Nie on pierwszy, nie on ostatni, ale smutne to w chuj; ten tupet tej lambadziary, aby się śmiać w twarz człowiekowi, który cierpi. Ha tfu.
    9 punktów
  2. Profesorze @Analconda, nie wiem, jak to jest u was pedałów, ale w świecie heteroseksualnym kobieta nie proponuje seksu nowopoznanemu mężczyźnie, jeśli owy mężczyzna nie jest ponadprzeciętny w jakimś aspekcie, czyli w profesora nomenklaturze: nie jest Chadem, ba, nawet gdy jest Chadem, to mało która wali prosto z mostu: "Chodź się jebać, seksiaku", przenosząc odpowiedzialność za propozycję seksu na tego biednego Chada, samej dając co najwyżej wskazówki, że ma zielone światło. Ergo, w 99% przypadków kobieta ma władzę nad tym, czy stosunek się finalnie odbędzie; ten 1% to gwałty. Co gorsze, może jej się odwidzieć i w trakcie stosunku, i po nim; #metoo, dziffko. Potrzebnym, profesorze @Analconda, gdyż wiele uwielbianych przez profesora badań potwierdza, iż rozwiązłość przyczynia się do większej trudności budowania relacji, do szybszych rozwodów, do większej ilości samotnych matek, a co za tym idzie do kolejnych gorszych jednostek przez zeń wychowywanych. Ergo, społecznie szmaty doprowadzają do degradacji kulturowej i obyczajowej, a także do obniżania ogólnej średniej inteligencji narodu. Mężczyzn nie dotyczy, bo mężczyzna musi sobie zapracować, żeby móc się szmacić. Nie powiesz mi, że Tiger Woods ruchający autokar szwedzkich modelek, to to samo, co Grażyna jebiąca się po dyskach z sebiksami. Tiger musiał wznieść się na wyżyny, aby uzyskać dostęp do tych tzip, a Grażyna jedynie z owej tzipy z tzipą wyskoczyla. Koniec wywodu. Profesorze @Analconda, proszę się poprawić, albowiem przynosi pan wstyd na Uniwersytecie im. Chadencjusza Bedbojowskiego.
    8 punktów
  3. Jeśli chodzi o pogardę względem ludzi wykształconych: 1 Polityka - za PRL kultywowana pogarda dla ludzi wykształconych, za PiS to samo, wykształciuchy itp. czyli mamy kilka dziesięcioleci zaszczepiania ludziom słabiej wykształconym do tych lepiej wykształconych. 2 Niska jakość wykształcenia - jak popatrzy się na rankingi to polskie uczelnie w porównaniu do zachodnich wypadają bardzo kiepsko. 3 Powszechność i łatwość zdobycia wykształcenia wyższego, czyli wykształcenie przestało być elitarne, łatwo się dostać, łatwo ukończyć jakiś gówno kierunek, który nie wnosi nic do życia absolwenta prócz tytułu magistra, smutny efekt fabryk magistrów. 4 Brak przełożenia wykształcenia na zarobki - skoro edukacja jest nędzna, program źle ustawiony, to tak naprawdę bardzo niewielu absolwentów ma szansę na dobre zarobki, zazwyczaj mowa tu o ciężkich kierunkach technicznych i naukach ścisłych. Z drugiej strony mamy sporo ludzi słabo wykształconych, którzy zarabiają dobrze ponieważ mają użyteczny fach w ręku. Jak taki malarz czy glazurnik, hydraulik widzi że zarabia 3-4 x więcej od magistra inżyniera czy doktora, który nawet nie pracuje w zawodzie, a zapierdala za 2,5 na rękę, to zwyczajnie zaczyna się podśmiewać z 'wykształciucha'. Gdyby polskie studia były dostosowane programowo tak, żeby dawały solidne kwalifikacje i zapewniały dobrą pracę, do tego byłoby się trudno dostać na darmowe studia. Faktycznie dostawali by się ludzie bardzo zdolni, do tego studia byłyby kosztowne (+ stypendia dla zdolnych), czyli dalej byłyby elitarne bo żeby pójść na studia za darmo musisz być super zdolny i pracowity, albo 'tylko zdolny', pracowity i zamożny. W takich warunkach to ktoś z tytułem magistra, inżyniera czy nawet z licencjatem byłby kimś i mógłby liczyć na dobrą pracę, jednocześnie miałby szacunek pozostałej części społeczeństwa, jeśli coś jest trudne do osiągnięcia i owocuje pozycją zawodową i finansową, wzbudza szacunek. 5 Kolejny problem to mnóstwo wykładowców, którzy robią za pseudo ekspertów w mediach, tak naprawdę wykonując pracę propagandzistów poszczególnych partii. Ewentualnie 'eksperci' nakręcający ludzi na zakup określonych towarów czy usług, promujący wały finansowe. To wszystko odbija się na wizerunku osób wykształconych. 6 O czym wspomniano już wcześniej, tworzenie pseudo nauki i promowanie tego zamiast wartościowej wiedzy. Jeśli chodzi o pogardę wobec ludzi bogatych: 1 Polityka - podobnie, dzielenie społeczeństwa, napuszczanie mniej zamożnych na bardziej zamożnych, pod byle pretekstem. 2 Pogarda do bogactwa - zamiast od najmłodszych lat propagowanie szacunku do pieniądza i ludzi, którzy potrafią go zarabiać i przy okazji dają pracę, brak że tak powiem 'kultu' bogacenia się jako coś pożądanego. 3 Post PRL owskie przekręty, czyli dorabianie się na układach, tak powstali polscy oligarchowie. 4 Trafiają się Janusze biznesu. 5 Wytworzenie klasy pasożytniczej poprzez liczne programy socjalne i często mamy sytuację, gdzie nieroby gardzą ludźmi, którzy są na samozatrudnieniu lub prowadzą niewielkie firmy, bo sami nic nie robią, a jak są cwani to wyciągają podobne pieniądze. I powstaje pogarda pasożytów, dla drobnych przedsiębiorców, na zasadzie 'tylko frajer pracuje'.
    8 punktów
  4. @Moriente mów, że dużo, nie mów dokładnie ile. Tak naprawdę pytanie ' ile kobiet miałeś?' i podobne to jest test czy jesteś pożądany przez inne kobiety, czyli test czy ona dobrze wybrała. Więc prawidłowa odpowiedź brzmi dużo/ wiele/ około, między tyle i tyle. Wtedy kobieta nabiera przekonania, że jest z mężczyzną atrakcyjnym dla innych kobiet. I to powinno temat zakończyć. Teraz wyjaśnię czemu nie podawać dokładnej liczby, z tej przyczyny że jeśli podasz dokładną liczbę to odbiór twojej odpowiedzi będzie inny. Kobiecy tok rozumowania: wie dokładnie ile = pamięta wszystkie = jest kolekcjonerem/ kurwiarzem = nie jestem dla niego nikim szczególnym/ kolejną z wielu/ kolejną do kolekcji. Co innego jak dajesz znać, że było ich wiele, ale dokładnie nie pamiętasz ile. Jak pada pytanie 'ile ich było?' odpowiadasz 'dużo'. jak się zaczyna drążenie tematu ile dokładnie to mówisz np. dokładnie nie pamiętam miedzy 50 - 70. Wtedy rozumowanie kobiety jest inne, miał tak wiele, a wybrał mnie, jestem dla niego ważna! Żadnych szczegółów, jak zaczną się pytania o imiona, relacje, jakość seksu z innymi partnerkami itp. Absolutnie nie odpowiadaj, żadnych detali że ta to miała na imię Gośka, świetnie robiła laskę, bzykaliście się w windzie itp. nie idź tą drogą. Ograniczasz się było wiele, jak ciśnie to podajesz mniej więcej tyle i tyle i kończysz temat, jak dasz się w to wciągnąć efekt będzie jak powyżej zaznaczony na niebiesko, przeciwny do zamierzonego. Więc jak dobrze to rozegrasz/ wybrniesz z kłopotliwych pytań możesz się spodziewać maślanych oczek i westchnień typu ' @Moriente ty naprawdę dużo musisz wiedzieć o kobietach' (w domyśle, nie wiedzy o kobietach, tylko tego ze się spodziewa iż jesteś dobry w łóżku). Objaśnię jeszcze czemu tak się dzieje. Np. powiesz, że ze swoją ex przerobiłeś całą Kamasutrę, miałeś co chciałeś, od przodu, od tyłu, z dupy do ust itp, itd. Wtedy twoja myszka zareaguje najpewniej tak, ja tego nie będę robić ja nie jestem taką kurwą jak ta Gośka!!! One mają taki mechanizm, że muszą być lepsze od poprzedniczek, a skoro z jakąś ex przerobiłeś już wszystko to pozostaje paniom lepszość/ wyższość moralna, a to się kończy takimi reakcjami, które owocują później trudnościami w pożyciu seksualnym. Oczywiście to później zawsze można zhakować, tylko trzeba się namęczyć, zawsze lepiej błędu nie popełnić, niż go naprawiać. Jeśli nie powiesz co dokładnie robiłeś, to zawsze masz spore pole manewru, bo kobieta gdy jej na tobie zależy zawsze chce ci dać to czego inne ci nie dały. I teraz wie że miałeś 50 - 70 lasek, jesteście w łóżku, w pewnym momencie proponujesz anal, jak pani się wzbrania (działa z pozycji świętoszki) szepczesz na uszko 'jeszcze nigdy żadna dla mnie tego nie zrobiła', jaki jest efekt? Taki, że pani się lampka zapala, mogę mu dać to czego inne mu nie dały, będę dla niego wyjątkowa i nawet jak się autentycznie obawia stosunku analnego to i tak ci się w ten sposób odda, może będzie 'bądź delikatny'. Czasami nawet będzie się autentycznie trzęsła ze strachu, ale i tak ci się odda w ten sposób. 'Żadna dla mnie tego nie zrobiła' w intymnej sytuacji to zajebisty 'analbrejker' zdarzyło mi się dosłownie dwa razy, że nie zadziałało. Ta strategia jest też świetnym łamaczem innych zahamowań, gdy kobiecie zależy na tobie. Oczywiście nie twierdzę, że to się stanie na pstryknięcie, chociaż i tak bywa. Wiadomo, często anal wymaga pewnych przygotowań, pani musi naszykować 'zaplecze' na wizytację twojego generała Więc spodziewaj się akcji w czasie jednej z kolejnych wspólnych nocy (najczęściej 1 - 2). Jak pani robiła to już wcześniej, nie będzie wielkich problemów, aczkolwiek możesz się spodziewać odbicia piłeczki, żeby podnieść własną wartość na zasadzie poświęcenia 'ja też nigdy tego nie robiłam, ale mi zależy na tobie/ kocham cię więc zrobię'. Jak pani nigdy nie miała takiego seksu, to wtedy możesz się spodziewać zakrapianego wieczoru jakieś wino lub kilka lampek martini na odwagę, a później w łóżku nieśmiałe 'rób ze mną co chcesz' i oczekiwanie na nieuniknione, ewentualnie nieśmiałe położenie się na brzuchu i drżące wyczekiwanie na analną penetrację połączone z prośbą o delikatność. Warto dodać, że słabo się sprawdza jeśli chodzi o robienie laski, bo gdy ona wie, że miałeś wiele kobiet, to tez wie że twoja kutanga była wiele razy w ustach, a obciąganie to już nic szczególnego w dzisiejszych czasach, to jest standard. W sumie można to zastosować z powodzeniem tylko na młodej, mało doświadczonej kobiecie, zazwyczaj takiej, która sama jeszcze nie robiła loda, a to się zbyt często nie zdarza. Ewentualnie gdy zadeklarowaliście kilka/ kilkanaście partnerek powinno przejść przekonanie do połykania, również na zasadzie 'żadna nigdy dla mnie tego nie zrobiła' - w to akurat panie dość łatwo wierzą. Kobiece fora są wypełnione tematami: 'obciągam, ale wypluwam', 'nie lubię połykać ale robię to z miłości', 'robię to tylko dla niego', 'sperma mnie brzydzi'. Więc co do aspektu łykania czy nawet finiszu na twarzy panie mają dość sporo rozterek, więc w coś takiego będą skłonne uwierzyć Moja rada. Mało detali z przeszłego życia seksualnego, ilość kobiet znaczna ale podana w przybliżeniu, wtedy kobieta nabiera przekonania: - jesteś pożądany, czyli dobrze wybrała - jesteś dyskretny, nie opowiadasz o podbojach, czyli można z tobą iść na całość - ona jest dla ciebie najważniejsza bo nie rozpamiętujesz poprzednich kochanek - miałeś wiele kobiet = jesteś dobry w łóżku (wniosek pułapka, znaczy musisz pani dobrze zrobić bo się tego spodziewa, jak nie to będzie zawiedziona) Dodatkowo, zostawiasz sobie przestrzeń na przełamywanie jej zahamowań, na zasadzie 'żadna tego dla mnie nie zrobiła'. Oczywiście czasem anegdotycznie, dla podniesienia pikanterii możesz opowiadać o jakichś przygodach seksualnych ale bez wchodzenia w szczegóły typu kiedy, z kim, dokładnie gdzie, dokładnie co. Przykładowo: Wiesz mała bzykałem się z jedną laską na plaży, w pewnym momencie patrzę a kilka metrów dalej stoi jej koleżanka i się na nas gapi, powiedziałem że może się przyłączyć, spaliła buraka i uciekła. Rozumiesz takie historie z pikantną nutą, bez wdawania się szczegółowego z kim/ gdzie/ kiedy/ jak. Takie historie jak przytoczona wyżej są też niezłym zaczątkiem do przekomarzania, bo pani na 90% zapyta 'a co byś zrobił jakby nie uciekła?' wtedy ty mówisz 'jako prawdziwy dżentelmen musiałbym stanąć na wysokości zadania i zadowolić obydwie panie' i się zaczyna kobiece hi hi, ha ha, endorfiny lecą w górę. Niezależnie czy historia byłą prawdziwa i czy ona w nią uwierzyła, i tak jest zabawna i pikantna. Buduje erotyczną atmosferę.
    7 punktów
  5. Szczerze to wiem tyle co jak większość- z mediów- nie odpowiem Ci na to pytanie bo na prawdę nie wiem. Na niezłym poziomie jesteś w życiu, gratuluje. Posłuchaj baranie (ubliżałeś mi wielokrotnie w tym wątku, więc również nie będę mieć oporów). Tak jesteś baranem, bo szerzej świat pojmują od Ciebie uczniowie pierwszej LO a ja nie będę Tobie tłumaczyć po co obywatel (Na pewno nie Ty- bo Ty płacisz podatki w Berlinie na Bundeswehrę, więc przestań płakać jak to Cię z pieniędzy okradam) płaci 2% PKB na armie. To na prawdę wiedzą ludzie z IQ 50. ,,A sorry - żołnierzyki którzy nic nie robią, bawią się na strzelnicy i mają się za niewiadomo jaką elitę pasą się na mojej ciężkiej pracy.”- na jakiej ciężkiej pracy? Waleniu konia w kiblu i płakaniu na forum jaki to biedny jesteś? Argumentów po prostu nie masz- za każdym razem wylewa się z Ciebie frustracja. A to szczęka za mała, a to szef Cię okrada a to żołnierze nieroby. Powtarzam raz jeszcze- obrażasz mnie i moich kolegów- uczciwych ludzi, tymi tekstami. Gówno wiesz co robią żołnierze na codzień- jest masa specjalizacji ale nie będę Tobie tłumaczyć, bo jedyna wiedza jaką przyjmujesz to teorie o Czadach i walenie gruszki w nowych pozycjach w kabinie pracowniczej nr 3. ,,zbyt miernych by ich ktoś wziął do firmy prywatnej.”.- Nie sądziłem, że kiedykolwiek taki tekst napisze lub powiem ale wnioskuje po czytaniu Twoich wypocin na forum oraz tego tekstu, że większość żołnierzy bije Ciebie na łeb pod względem intelektualnym, ogólnymi umiejętnościami i wykształceniem. Resztę Twoich żałosnych wypocin nawet nie chce mi się cytować. Idź dalej się frustruj, zwal gruszkę, później dalej się frustruj i przelewaj gorycz Twojego żałosnego życia na kogoś ,,bo ma lepiej niż ja” samemu przy tym nic nie robiąc. Dno i 100 metrów mułu.
    7 punktów
  6. @Claudianne - Zazdrość to jedno, ale ogólnie jest to dużo głębszy temat. Ileż to ja miałem pracodawców co mają drogie auta, budują sobie domy a mi szczędzili podwyżki o 100zł i pierdolili o kryzysie, gdy ja się starałem. Ileż to ja razy słyszałem od bogatszych, że jestem biedakiem, żebrakiem. Śmiali się z moich ciuchów. Wyzywali moich mało zarabiających rodziców. To oczywiście głównie czasy szkolne. Z dorosłych z kolei to niejedna bogata kobieta uważa biednego mężczyznę za nieudacznika i mówi o tym wprost. Jedna osoba z mojej rodziny traktuje biedniejszych ludzi jak parobków. Zatem... Biedni potrafią być chujami dla bogatszych dokładnie tak samo jak bogatsi dla biednych. I tak się to kręci. Ty jako bogata pewnie doświadczyłaś przykrych rzeczy od biednych. Ja jako biedny od bogatych. Ogólnie ludzie to skurwysyny
    7 punktów
  7. Dobrze, karynki udowadniajcie jakie jesteście naprawdę. O ile przykro mi, że Will'a spotkała taka przykrość ze strony osoby, która miała być w teorii mu najbliższą. Udowadnia to tylko tyle, że branie ślubu i zabawa w miłość jest jedną z najgłupszych rzeczy jaką można zrobić.
    6 punktów
  8. Profesorze, ma pan za wąskie horyzonty na jakąkolwiek dyskusje, a pana homofobia-while-being-a-fag-yourself tylko to potwierdza. Uznajmy, że ową dyskusję przegrałem. W slangu gejowskim to pewnie będzie, że "dałem dupy", ale to już pan lepiej wie. Over 'n' out.
    6 punktów
  9. Ludzie ogólnie są pierdolnięci, zawistni, nienawistni, zazdrośni. Biedni gardzą bogatymi, bogaci biednymi, grubi chudymi, chudzi grubymi, czarni białymi, biali czarnymi...
    6 punktów
  10. Może jest w tym trochę zazdrości, ale w Polsce to raczej wynika z postrzegania lekarzy czy prawników jako klik, gdzie pozycja nie wynika z talentu czy umiejętności. Teraz te zawody są trochę bardziej otwarte, ale nikt, kto pamięta lata '90, nie może zaprzeczyć, że jest w tym więcej niż ziarnko prawdy. Natomiast na świecie generalnie wynika to z rozczarowania elitami. Kiedyś naukowcy rozbijali atom, zabierali nas na księżyc, a teraz produkują jakieś śmieciowe publikacje o rasizmie w Moby Dicku. I tak, w naukach ścisłych też jest źle.
    6 punktów
  11. @Analconda czuje się zmiażdżony przez twoja merytorykę profesorze. Wyjaśniłeś mnie i brata @Ważniak jak dzieciaki, przegraliśmy z kretesem. Przepraszam za zabranie głosu w merytorycznej dyskusji.
    5 punktów
  12. Profesorze @Analconda, jakie argumentum ad personam? Czy jest profesor homofobem? Dlaczego uważa pan bycie pedałem za coś obraźliwego? Wnoszę o większą dozę tolerancji, nie każdy pedał jest zły; tak jak nie każdy muzułmanin to terrorysta; poza tym nie tolerujemy homofobii na forum. Zgłaszam pana post do administracji i zachęcam do przemyślenia swojej postawy, albowiem nie przystoi panu bycie homofobem - poza tym wspomniana niechęć do wagin tylko potwierdza miłość do fallusów. Już nic nie rozumiem. Jest pan pedałem i homofobem zarazem? Wspomniał profesor o homosiach i ich zwyczajach, więc założyłem, że zna je pan z własnego doświadczenia. Przepraszam, jeśli środowisko gejów i profesor poczuliście się urażeni.
    5 punktów
  13. Mam tylko "ból dupy" o jedną uznawaną przez pół-bogów, wszechinteligentną i wszechwładną kastę - lekarzy. Kiedy zaczęły się moje problemy ze zdrowiem, udałem się do pani, która miała specjalizację w tym, w czym potrzebowałem pomocy. Recytowała to o problemie tak, jakbym słuchał pierwszych parę zdań na abczdrowie. Zacząłem zadawać konkretne pytania, na OKREŚLONE ŚLADY na ciele, które wyglądały nienaturalnie. Pani lekarka zbyła mnie nerwowym śmiechem i tekstem: ale pan przesadza! Po dalszej rozmowie poprosiła 150 i można wyjść. Poczułem się jakby ktoś mi nacharchał na twarz, a potem klepnął w plecy z tekstem: it's a prank, bro! it's a prank! why so serious? Zacząłem edukować się w tej dziedzinie sam - okazało się, że moje problemy były elementarne, najzupełniej podstawowe - nie znać ich rozwiązania, to jakby informatyk nie wiedział jak wymienić system operacyjny. Załamałem się jeszcze bardziej, jak po paru latach zgłębiania różnych systemów medycznych, od medycyny chińskiej poprzez żywienie i "folię na głowie" typu Totalna Biologia, okazało się, że wszystko jest idealnie ze sobą połączone i mój problem był do rozwalenia tak, jak można pstryknąć palcami, a całe ciało aż krzyczało co mi jest, jak wie się jak to interpretować - ale ta pani najwyraźniej czuła się tak mądra, że nie potrzebowała czytać podstawowych książek i rozszerzać wiedzy, widocznie leki załatwiają wszystko. Kolejna sytuacja. Siostra potrzebowała szybkiej interwencji w niedzielę wieczór - coś stało się z jej gardłem, miała problem z mową i słabo się czuła. Lekarka na sorze, gdzie ją zawiozłem, zbadała jej ciśnienie. Na nic zdały się tłumaczenia o tym, że się stresuje przed jutrzejszym dniem w pracy bo jest ważny, a ona prawie nie mówi i nie jest w stanie wziąć wolnego - ciśnienie wyszło podwyższone (ze stresu), a nasza bohaterka kategorycznie zaparła się o to, że NALEŻY JAK NAJSZYBCIEJ włączyć "leczenie" na podwyższone ciśnienie, czytaj - uzależnić kogoś od leków z powodu chwilowego stresu, do końca życia. Bo tak. Ostatecznie przystała na to, żeby przyszła następnym razem bo "sprawa jest bardzo poważna i bardzo źle to wygląda". Kolejna pani lekarz na mój następny problem przepisała leki oraz zasugerowała witaminki w ekstremalnej drogiej cenie, ale widocznie musiała je sugerować. Lekarz chirurg, który mnie posklejał był najbardziej przyzwoitym gościem z lekarzy jakich poznałem, nawet sobie pożartowaliśmy jak mnie zszywał o północy, ale też musiał na końcu zasugerować, że koniecznie muszę kupić na blizny konkretną maść, bo ta jest najlepsza i tylko ta. Oczywiście, pogooglowałem i ta maść za bardzo nie zadziałała również u innych, a była bardzo droga. Pani dentystka nie potrafiła mi wytłumaczyć jak to się dzieje, że niektóre ludy nie używają past do zębów a mają je idealne i bez dziur, a żyją wręcz prymitywnie. Oczywiście odpowiedzi na pytania związane z chorobami istnieją, ale należy szukać znacznie głębiej. Dziękuję lekarzom tylko za to, że nauczyli mnie jak bardzo muszę polegać tylko na sobie i swojej wiedzy, którą ciągle muszę sam zgłębiać, a mój stan zdrowia zależy właściwie prawie wyłącznie ode mnie. Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiał w życiu korzystać z ich usług, bo odniosłem wrażenie jakbym rozmawiał z przekupionymi dziećmi, którzy mają mnie za jakieś półgłówka. Kiedyś nawet chciałem studiować medycynę (stosunkowo późno i wiele lat w plecy) ale doświadczenia nauczyły mnie tego, że musiałbym tańczyć jak mi zagrają i przepisywać leki nawet znając normalne rozwiązanie i w duszy przyznałem sobie, że nie dam sobie zrobić tego za pieniądze. Nie będę na postronku u kogokolwiek, poradzę sobie sam. Okazało się po czasie, że jednak mam coraz większą rację. @Tyson zgaduję, że jesteś lekarzem? Nie bierz tego co napisałem personalnie. Lubię Cię czytać i wydajesz się bardzo sympatyczną osobą, jednak moje doświadczenia z waszą "branżą" są po prostu skrajnie dla mnie niekomfortowe. Nie tylko moje - całej mojej rodziny. Ja rozumiem co napisał @Ksanti - osobiście, w swoim zawodzie przykładam się ekstremalnie dobrze do tego, żeby klient był zadowolony. Chce być jednym z najlepszych w kraju. Chciałbym za parę lat być rozpoznawany w świecie, jak się uda. Tymczasem problemy jakie miałem przez lata, rozwiązało parę książek - mam ich około 25 w domu z dziedziny praktycznej. Tutaj naprawdę można się wkurwić. Wtedy człowiek zastanawia się, gdzie on żyje? Lekarz uczy się lata tylko po to, żeby amator przeczytał, że podstawą w jego chorobie jest zbadanie poziomu D3, bo w tym co miałem, hormony D3 w jakiś sposób konkurują o receptory i choroba się "wyłącza" - tak w telegraficznym skrócie. Tymczasem co mówi lekarka? "Ale pan przesadza!". To naprawdę nie jest fair. Żyjemy w czasach gdzie prawda jest na wczasach, a specjalista ma w dupie rzeczy z własnej branży i liczy się dla niego sprzedanie określonych leków wraz z dodatkami i "zrobienie dniówki". No bo jednak pracownik musi wyrabiać normę, najwyraźniej. Wejdź w buty pacjenta. Poczuj się nim. Co byś czuł na miejscu potrzebującego, kiedy specjalista mówi Ci, kiedy masz chorobę która jest swego rodzaju "kalectwem" i w pewien sposób uniemożliwia dalsze życie - "ale pan przesadza"? Ona mnie upokorzyła, zrobiła ze mnie śmiecia. Dziękuję jej za to, co wiem teraz bo to wszystko dzięki niej, jednak uraz pozostał. Nie potrafię się tego pozbyć, bo wiem że przyjdą ludzie, którzy nie są tak zawzięci jak ja w poszukiwaniu rozwiązań i będą dalej cierpieć, a pani lekarka powie sobie w myślach: meh, trzęsidupy. To nie jest osobista wycieczka, po prostu jestem wkurwiony na poziom przekupstwa, ignorancji i krzywdy jaką ludzie, którzy są powszechnie uznawani za "wybitnych", wykonują. Wiem, że to idzie z góry, ale to jest naprawdę spory ból. Po prostu. Ja przeżywałem rozpacz, żeby sobie pomóc - udało się. A co z tysiącami innych? Przecież to jest nieporozumienie. Nie mam do nikogo pretensji do żadnego fachu, poza lekarzami. Tyle.
    5 punktów
  14. @Adams Co dajesz namacalnego? Czas, uwagę, swoje umiejetności i wiedzę. Nie wiem jakiej odpowiedzi oczekujesz, że przepisze na kogoś dom z basenem? Bardziej dokładniej nie mogę, bo musiałabym zdradziłć tutaj czym się zajmuje, a tego nie chce. Tak ciężko sobie wyobrazić jakich przysług mogą oczekiwać ludzie? Jak potrafią zamęczyć dupsko jeśli trafią na podatny grunt. - napisanie z kimś cv bo nie potrafi - uszylam kilkanascie maseczek, rozdałam, oczywiscie chcieli wincyj i wincyj za free - pojechanie z kims gdzies, co zajmuje caly dzień ,bo ktoś chce wsparcia w jakiejs instyctucji - pożyczenie sprzetu kosztownego, upominanie, sie o niego, strach ze zepsuje - opłacanie za kogoś rachunków i pilnowanie tego i pierdyliard innych spraw Akurat wysłuchiwanie czyichś problemów. jest cholernie wymeczające psychicznie, o czym nie raz mówił Marek i za co niemałe pieniądze biorą psychologowie. Tym bardziej jeśli nie możesz liczyć na wzajemnosć, bo te osoby nie sa na tyle kompetentne by to robić, lub skometują to wypowiedź jakimś jednym krótkim podsumowaniem i przechodzą do "swoich" spraw. Weeż mnie nie dobiaj XD, mam ostatnio tak chujową jakość relacji XD gdzie kuzwa jestem przez ludzi na maksa wyekspleatowana przede wszystkim psychicznie, a przyjdziesz jeszcze Ty i mi piszesz że co to jest, co dla nich robie XD Całe życie walcze o asertywnosć, o wyjscie z roli ofiary, i wysługiwaczki, więć to że nic dla kogoś nie robię jest ostatnią rzeczą o której możesz napisać. Całe życie słyszę ze jestem super, bo tak wszystkim pomagam,ale zdaje sobie sprawę, ze jestem jeb*ną frajerką, która za mile słowa, poświeca siebie. xd ale wybaczam Ci, bo kreacje na forum mam całkiem inną, tutaj ja zawracałam ludziom dupę, ale robiłam to grupowo, by kogoś pojedynczego tak bardzo nie obciażać psychicznie i żeby w każdej chwili ktoś mógł nacisnąc krzyżyk i po prostu nawet mnie nie przeczytać.
    4 punkty
  15. @Colemanka, nie wiem, czy jestem godzien brać udział w wymianie zdań z damą (i do tego kulturystyką; jeszcze faktycznie ma pani - "pani", bo już jest pani po czterdziestce, więc będę się zwracał jak do starowinki >>bo ja nadal młoda dupeczka<< - więcej w łapie ode mnie i potem będzie wstyd na dzielni). Prosiłbym o dookreślenie jakichś ram czasowych dotyczących poniższego komentarza: Kiedy facet przestaje być dla pani w czymkolwiek autorytetem, a raczej: ile dokładnie czasu musi upłynąć od ostatniego "ruchania" do momentu utraty autorytetu w pani czterdziestoletnich, coraz gorzej widzących oczach? Tydzień? Miesiąc? Rok? Prawiczki rozumiem, że nie mają prawa głosu w ogóle, ale co z resztą? No i czy pani syn już ruchał? Bo może jeszcze nie i nie wie, że jego mama nim gardzi, a taka wiedza może być dla syna bezcenna, bo nie daj boże jeszcze pani życzenia na Dzień Mamy złoży, albo prezent kupi na urodziny, a pani wyskoczy z tekstem: "A ruchałeś Ty już w ogóle chociaż, Sebastianku, że mi dupę zawracasz?". A jaka tragedia będzie, jeśli żadna mu nie będzie chciała dać... Aż boję się pomyśleć, do czego może się pani, ekhm, posunąć. %-) "Zboczyłem" (takie tolerancyjne "zboczyłem", nie analconodowo-homofobiczne) troszkę z tematu; pragnę się dowiedzieć, czy jest sens, żebym się w ogóle wypowiadał, jeśli np. nie ruchałem dłużej niż miesiąc (z wyboru of course), aby nie tracić na darmo prądu i nie eksploatować klawiszy w mojej klawiaturze. Z góry dziękuję za prawo do głosu lub jego brak i życzę wieczoru obfitego w epikureistyczne uciechy ciała i duszy.
    4 punkty
  16. @Wincenty jak w każdej korporacji. Zaczynając od rodzajów Sił Zbrojnych, poprzez różne ich formy (logistyka, oddziały manewrowe, łączność, zabezpieczenie medyczne) kończąc na komórkach bezpośrednio przyległych do MON, np. ŻW, DGW, ośrodki rożnego rodzaju (np. epidemiologiczne, hydrologiczne) czy chociażby WKU, które ma też bardzo ważne zadania. Różne rodzaje szkoleń, misje zagraniczne. Jest tego cała masa- wrzucając żołnierzy do jednego worka to jak powiedzieć, że każde jedzenie jest takie same bo przecież się zeżre. Przykładowo, tutaj masz w mojej subiektywnej ocenie największych kozaków: Mniej ,,popularni” jak GROM, podobnie wyszkoleni. Nie pytaj ile czasu spędzają na szkoleniach. I to morderczych. Nie maja czasu na walenie konia po kiblach jak to u niektórych prywaciarzy niektórzy pracownicy. Tutaj też bardzo ciężko się dostać. W zasadzie masz 5 lat wyjęte z życia i jeszcze masa pracy przed Tobą, niesamowicie musisz być zdrowym (ogromne przeciążenia). Również żeby obsłużyć odpowiednio lotniska, całe zaplecze jest potrzebna duża ilość ludzi, wzorowa organizacja. W. Lądowe- najliczniejsze. Co tutaj dużo pisać, sprzętu, specjalizacji jak grzybów w lesie. Od pancernych, zmechanizowanych przez łączności, dowodzenia, zabezpieczenia. (W sumie te 3 grupy są w każdym rodzaju SZ). Jest ŻW, które oprócz zadań dla Policji wojskowej, udziału w każdej misji za granicą, wspomaga codziennie Policję. Różne centra szkoleń, np. CSŁiI, które szkołą z obsługi radiostacji Harris, wozów łączności itd. JEST TEGO CAŁA MASA i nie sposób wrzucić wszystkich do jednego worka. Jedni mają więcej obowiązków na codzień, inni więcej- jak wszędzie. Ale @Analconda ma skojarzenia jeszcze z takim wojskiem, po opowieściach podpitych wujków co to we wojsku byli. Tyle, że to jest jego ignorancja + brak wiedzy. Do tego oczernianie i obrażanie.
    4 punkty
  17. @Ważniak ale czym ty się dziwisz? Już nieraz pisałem, że kryptogeje to największe homofoby. Chuja tam obaliłeś. Podałeś tezę z dupy w ogóle niepasującą do tematu. Ty siebie uważasz za jakiegoś merytorycznego a prawda jest taka, że to gówno-merytoryka i gówno-argumenty.
    4 punkty
  18. Slut shaming (onegdaj po prostu "tępienie kurewstwa") jest jak najbardziej pozytywnym i społecznie potrzebnym zjawiskiem. Dotyczy ono tylko kobiet. Wzór na kurewstwo: aktualny wiek minus 20; if różnica ≤ TP, to Ty = SZ Gdzie: - TP = total przebieg; - SZ = szmata. Facetów wspomniane zjawisko nie dotyczy, choć koronnym argumentem pań jest zawsze to samo, czyli że "same siem ze sobom nie szmacom pszeciesh". Tyle że to kobieta decyduje o tym, czy stosunek się odbędzie, inaczej mielibyśmy do czynienia z gwałtem, który w polskim prawie jest penalizowany - jak suka nie da, to pies nie weźmie. Do tego seks ma określoną wartość rynkową (po szczegóły zapraszam do @arch), więc jeśli facet korzysta z usług szmaty, to jest po prostu przedsiębiorczy, elokwentny i przebiegły (pod warunkiem, że się zabezpieczy, żeby nie złapać jakiegoś gówna), bo dostaje za darmo to, za co inni płacą. Oczywiście mówię tylko o szmatach 7+/10, bo jeśli poniżej, to wówczas facet wyświadcza takiej przysługę i raczej wiele z tego nie ma. Nie wspominając o tym, że żeby facet miał branie, musi coś sobą reprezentować (wygląd, status, kasa, osobowość - "zwierzęcy instynkt każdy dostaje w genach; skillsy i styl? Tego w standardzie nie ma"), a kobiecie wystarczy tzipa. Koniec wykładu. Wszelkie striggerowane panie od razu lądują do szufladki SZ.
    4 punkty
  19. Tlumaczenie się godne samego Rezerwatu. Ty i ciężka praca, to jak kobieta i brak emocji. Opiszę jak to wygląda z perspektywy mnie, który od czasu do czasu przegląda czat i nawet się tam od czasu do czasu udzieli: Kurła, znowu do tyrki, łłłłooooo matko. Dziś poniedziałek, byle do łykendu. Kurła, jestem w tyrce, jeszcze 8 godzin i fajrant, 7, 6, 5, 4, 3... No wreszcie fajrant, jeszcze tylko 4 dni i łykend. Kurła, siedzę dziś w robocie i nic nie zrobiłem, he, he, he. Przychodzi ten mój szef, Janusz byznesu i się pyta co dziś robie, a ja mu na to, że nic, he, he, he. Okrada mię skubany, to ja też okradne, mało mi płaci to co ja będę pracował, he, he. Niech mi zapłaci więcej, to może się ruszę i może coś dziś zrobie. A ja nie bede robył na jego mercedesy i wille. Dziś już środa, jutro przedpiątek, a potem piątek. To już z górki. Dziś pracowałem może z godzinę, co się bedę przemęczał na willę dla Janusza. Wyzysk. Dziś już przedpiątek hehe, a jutro piątek, potem łykend i będzie naebka i Cypis. W łykend jadę na zakupy, chce ktoś coś, wszyscy mię okradają to ja też coś ze sklepu wyniose, hehe. Zmieniam robotę, znaczy się nadal nic nie bede robił, ale większa kasa, znaczy mniej okradają złodzieje. Chłopaku kogo chcesz oszukać? Jestem gotów się założyć, że taki "żołnierzyk" jak @Jan III Wspaniały podczas jednego dyżuru na służbie więcej zrobi niż Ty przez cały miesiąc. Takie to już mamy czasy, że najgłośniej o tolerancji krzyczą ci co z tą tolerancją nie mają wiele wspólnego, o tym żeby łapać złodzieja najgłośniej krzyczy złodziej, a o tym, że najciężej pracuje, a reszta to lenie, największy nierób.
    4 punkty
  20. Nie pytaj się nikogo tylko zrób jak uważasz. Sądze, że masz wpojone żeby zawsze szukać akceptacji swoich decyzji. Babcia będzie Ci mówiła żebyś się ożenił i miał dzieci. Mama powie Ci to samo. Tata powie Ci „synu za robotę byś się wziął” Brat powie „weź spie@&€aj” Sąsiad z pola powie „ile chcesz za te morgi?” Kolega z pracy powie „ja po ślubie i jest fajnie, ożeń się” Szef Ci powie „a projekt co był na wczoraj to zrobiłeś?” Ksiądz Ci powie „i przyszedł Pan do syna jego i coś tam coś tam ewangelia św Jana” Wszyscy mają Ciebie w dupie dopóki nie chcą czegoś no pożyczyć pieniędzy. Ja mam 28 lat i mam w dupie jak ktoś mi każe żyć. Chcesz poznać inne laski? Super. Ktoś Ci zabrania? Musisz odpowiedzieć sobie na jedno zajebiscie ważne pytanie. Co lubię w życiu robić i potem zacząć to robić.
    4 punkty
  21. Zastanawiałam się ostatnio, skąd wynika ta powszechna niechęć ludzi (a zazwyczaj tych, o niższym statusie społecznym) w Polsce do osób, którzy są na przykład lekarzami, prawnikami, doktorami nauk ścisłych. Chociaż z drugiej strony chyba bardziej wzbudza niesmak zapach dużego pieniądza u kogoś, gdy samemu się nie śmierdzi groszem. Najlepsi lekarze nie muszą codziennie pracować, ba, mogą przychodzić do pracy raz na tydzień i zgarniać po naście tysięcy złotych, a nawet więcej i co z tego? Należy im się, skąd ta zawiść? Czy przeciętny Kowalski miałby na tyle „jaj”, żeby przeprowadzić skomplikowaną operację na przykład wirektomii oka i wiedząc, że jak coś spieprzy to może mieć za to odpowiedzialność karną? Zauważyłam, że ludzie zazwyczaj dostrzegają tylko efekt, a nie widzą ciężkiej pracy, jaką wcześniej ktoś włożył, żeby coś osiągnąć. Niektórzy usprawiedliwiają się, że pochodzą z biednych rodzin, ale znam osoby, dla których było to jeszcze większą motywacją, by się wyrwać z tego pieniężnego padołu i zdobyć wykształcenie, umożliwiające im życie na wysokim poziomie. Czytając tu niektóre wpisy przepełnione szyderą o osobach wykształconych i mających odpowiedzialną pracę, na którą przekłada się wysoki zarobek to otwiera mi się nóż w kieszeni.
    3 punkty
  22. Dobry aktor, ale tutaj jego umiejętności aktorskie akurat pomogły mu nie wyjść z siebie i jej nie zabić. Zaznaczyłem fragment: W 5:28 wygląda jakby miał wybuchnąć z nadmiaru każdej przykrej emocji jaką można poczuć na raz, gdy usłyszał, że to jest część procesu, a następne parę sekund jest najbardziej żenującą rzeczą jaką widziałem od dawna. Groteska, szkoda gościa. Jego tak zwana żona wygląda tutaj na lepszą aktorkę niż on. Ciekawe jak długo da radę tłumić to upokorzenie.. Błogosławieni ci, którym życie oszczędzi małżeństwa w XXI wieku.
    3 punkty
  23. Chyba na prowincji. Coraz mniej jest tak słabo opłacanych programistów. Taki programista, jak jest singlem, to co roku kupuje kawalerkę na wynajem.
    3 punkty
  24. A no i pińcet plus No to, że na przykład z dwóch mieszkań masz tyle, że normalnie musiałbyś chodzić do pracy na pół etatu. Oczywiście łatwe, jeżeli umiesz majsterkować (jak coś się zepsuje na mieszkaniach) i masz odpowiednich najemców. A poza tym dla mnie jest najważniejsze to, że ja już nie muszę nic ciułać z myślą, żeby coś dzieciakom dać na start (mogę żyć z tego co mam) - bo jak dorosną, to każde będzie miało po mieszkaniu w mieście i zrobią z tym co zechcą. To tylko moja opinia. Teraz bym nie kupiła żadnego mieszkania, bo jak kupowałam to ceny były niemal dwukrotnie niższe (nie przesadzam). Nie namawiam nikogo, bo żeby to zrobić, to przez 4 lata na każdym wyjeździe zagranicznym z pracy wsuwałam konserwy z plecaka, zamiast delektować się lokalną kuchnią. Może nie było warto. Trudno, przepadło.
    3 punkty
  25. @Colemanka Przecież tu piszę i mam dwójkę małych dzieci - więc się nie zarzynam. Samo przychodzi. Śmiejcie się z tego rentierstwa - ale to naprawdę są łatwe pieniądze (ja kupiłam mieszkania, kiedy były akurat najtańsze i już zostało mi kilkadziesiąt tysięcy do spłacenia - to naprawdę niewiele - mogłabym już nadpłacić resztę, ale się trochę boję urzędów). Druga sprawa - jestem do końca roku na wypoczynkowym (płacą mi z pracy), założyłam działalność i mam fajne zlecenia plus mam etat z projektów start upowych (pomysłodawcy muszą mieć etat, mimo że nie przepracowują się). A z domu muszę ruszyć tyłek może raz na tydzień/dwa tygodnie. Z mężem sobie gnuśniejemy (teraz akurat pisze zlecenie - i kurcze zaglądam tutaj zamiast pisać ;)) i jest mi dobrze i mogę tak żyć i tak umrzeć.
    3 punkty
  26. Ja powiem tak: Dzięki lekarzom zacząłem leczyć się sam i to była ich największa zasługa (mam tu na myśli przepisywaczy leków za laptopy i kasowanie za wizytę 3 minutową 120 zł, gdzie słyszałem, że jestem chory jakbym tego nie wiedział) Ale było również kilku, którzy mi pomogli i im dziękuje! Dzięki nauczycielom zacząłem uczyć się sam i doceniać wiedzę, bo to co mi dawano to była anty wiedza i zniechęcanie do stawania się mądrzejszym i bardziej oczytanym. Religie pokazały mi, że są przejawem anty duchowości i nie mają wiele wspólnego z naukami duchowymi - w naszym wypadku Jezusa (ale to czego uczyli Budda i Jezus to są nauki uniwersalne) Prawnicy pokazali mi, że ważniejsze od sprawiedliwości są przepisy i obchodzenie ich. Ludzie wykształceni uzmysłowili mi, że nie papierek się liczy tylko człowiek. Ludzie nie wykształceni pokazali mi, że zwykła praca najprostszego sprzątacza jest o wiele ważniejsza niż przerzucanie kartek A4. Bogaci pokazali mi, że nie mieli mi pożyczyć 500 zł na bilet lotniczy, gdy mieli sam dom o wartości ponad 4.000.000 złotych (zaznaczam pożyczyć, nie dać) Biedni mi pokazali, że ich mental czyni ich biednymi głównie oraz wgrane oprogramowanie. Dobrze zarabiający pokazali mi, że by dobrze zarabiać nie zawsze potrzebne jest wykształcenie a często potrafi zaszkodzić. Itd, itp. (Tu mi urwało wiadomość? wtf?) Dla wszystkich prawdziwych lekarzy, chirurgów, stomatologów, aspirujących do bycia lekarzami z prawdziwego zdarzenia, prawdziwych nauczycieli z pasją, duchownych i ludzi, prawników, którzy walczą o sprawiedliwość którzy oddali swoje lata życia na zdobycie odpowiedniego wykształcenia wielkie dziękuje. A wszystkim konowałom jak przepisywacze leków za laptopy czy jak to usłyszałem, że "widzi pan ja leczę kłodę, nic mu nie jest" to kij wam w pięty. By nie wiedzieć, że są to objawy psychomatyczne czy na tle nerwicy, to tak jakby informatyk nie wiedział, gdzie jest "kosz" na kompie - szczególnie, gdzie wszystko wytłumaczyłem jako młody chłopak. Takim ludziom to środkowy palec tylko pokazać można. Uwaga również na lekarzy narcyzów, którzy idą po wykształcenie by mieć prestiż, a będą was leczyć i leczyć do końca świata i jeden dzień dłużej. (Napisałem tą końcówkę jeszcze raz na szybko bo wiadomość mi urwało w połowie - wybaczcie chaos ? )
    3 punkty
  27. Możesz też liczyć na to, że jednak w życiu nie spotkasz prawdziwej Himalajki i ten ciężki problem szczęśliwie cię ominie.
    3 punkty
  28. Wg mnie choćby z tego faktu, że sami nie mieli takiego dojścia/umiejętności/determinacji, żeby skończyć odpowiednie studia i zostać jednym z ww. Ludzie często obrzucają błotem lub deprecjonują coś, czego w stanie nie będą osiagnąć. Przykładowo: jakiś polski piłkarz z Ekstraklasy może powiedzieć w wywiadze, że w życiu nie zamienił by klubu A na Barcelonę. Może tak powiedzieć, bo wie, że szansa na to, żeby się tam dostać jest w promilach. Tak jak wyżej, ludzie z powodu różnych ograniczeń, często takich, które sami sobie tworzą w głowie nie są w stanie przeskoczyć pewnego poziomu. I pojawia się racjonalizacja, on jest wierzący i on nie potrzebuje tyle kasy, bo to zło, bo diabeł, bo chciwość, bo zarabiają tylko złodzieje, bo on jest na tyle uduchowiony, że nie potrzebuje. Jednocześnie wzbudza u siebie pogardę do osób, które zarabiają dużo, sugeruje, że to na pewno ukradł itp po to aby samemu poczuć się w tej sytuacji lepiej. @Claudianne Dobrze pisze, że należało by docenić tych ludzi, jakby nie patrzeć, żeby zarabiać takie pieniądze jakie zarobili musieli przedtem ciężko zasuwać. Ludzie jak zwykle widzą tylko czubek góry lodowej nie zdając sobie kompletnie sprawy z tego ile to kosztowało wyrzeczeń i samozaparcia danej osoby. Jest wiele osób, które pochodziły z biednych rodzin lub skrajnie biednych i właśnie to ich zmotywowało do zmiany sytuacji. Walki o lepszy byt. Przykłady? Ronaldo, Maradona, Alexis Sanchez. Powiecie, że u piłkarzy łatwo zarabiać pieniądze (znowu czubek góry lodowej) ale ok. Sprawdźcie to: Howard Schultz (Starbucks), Oprah Winfrey, Francuois Pinault, Leonardo del Vecchio, Larry Ellison. Moim zdaniem właściwa postawa to podglądanie takich ludzi, którzy zarabiają więcej, uczenie się na ich przykładzie. Patrzenie na ich mindset, na to co i jak robią, ile nieraz lat próbują zanim im coś wyjdzie i wyciągnięcie właściwych wniosków. To znacznie lepsze niż toksyczna postawa, że ja jestem dobry, biedny i uczciwy a inni to mendy i złodzieje. I wiadomo, wszędzie są czarne owce ale to margines.
    3 punkty
  29. Ja jednak od lat dostrzegam coś innego - pewne lekceważenie w stosunku do ludzi bez dyplomu uczelni wyższej. I to właśnie bardzo często panie wygłaszają opinie typu: "ale jak to możliwe, że on, elektryk/tokarz/spawacz zarabia x, a ona, po studiach, zarabia trzy razy mniej?". I nie liczy się to, że tokarz/elektryk potrafi czytać i sporządzać dokumentacje techniczne, zna angielski zawodowy i jest wykwalifikowanym pracownikiem, podczasy gdy dziewucha po uczelni wyższej ledwo duka po angielsku, w głowie ma tylko strzępki informacji z "Historii prawa w zarysie" przerabianej na I roku i jedyne miejsce, gdzie ją przyjeto, to recepcja *** hotelu. Ja osobiście do takich ludzi i do takich postaw również odczuwam pewną pogardę. Nie do uczonych, inżynierów, specjalistów w swojej klasie (bo tym raczej nie da się wiele zarzucić), ale właśnie do takich "wykształciuchów", czyli ludzi, którzy jeszcze 40 lat temu cieszyliby się, że mogą pracować w szwalni. Wciąż utrzymuje się u nas kretyński i bezzasadny podział na pracę fizyczną i... no, ekhm, umysłową. I wedle tego podziału wysoko wykwalifikowany tokarz jest pracownikiem fizycznym, a pańcia na recepcji (czy nawet w jakimś biurze) już nie. Najwyższy czas, aby podział ten zastąpić o wiele bardziej przystającym do rzeczywistości pracownik wykwalifikowany-niewykwalifikowany. I odnowić szkolnictwo zawodowe. Ale jeżeli młodzi ludzie wciąż będą woleli zarabiać na letsplejach, zamiast wyuczyć się porządnego fachu, to nic z tego nie wyjdzie. Bardzo ważne spostrzeżenie.
    3 punkty
  30. Sam poruszyłeś temat kradzieży w tym wątku więc sam powinieneś sobie na to pytanie odpowiedzieć, a nie oczekiwać tego ode mnie Masz szczęście, że masz takiego szefa. Normalny szef już dawno zastąpiłby Cię kimś bardziej pożytecznym. Walenie konia w kiblu to cieżka praca dokładająca się do gospodarki
    3 punkty
  31. Dziękuję Hmm... Przez długi czas na forum byłem raczej "zamknięty" bo wiedza tu przyswojona była ciężka dla duszy, ale jestem tu już prawie 3 i pół roku i obecnie rzeczywiście raczej nie jestem "skamieniały", już mi przeszło. Nie pozostaje nic innego niż ciągła walka, takie jest życie. Bywa ciężko ale w tle tli się nadzieja, że upór zostanie kiedyś wynagrodzony, chociaż wiem, że tak być wcale nie musi. Tu masz ten plus, że udało Ci się wyładnieć i teraz możesz się śmiać z tych co Ci dopieprzali Też bym chciał żeby tak to wyglądało, ale pewnych rzeczy w wyglądzie się niestety nie przeskoczy. W moim przypadku raczej nie mam możliwości zrobić na kimś po latach efektu wow jak to bywa u niektórych ludzi. Natomiast jako tako się to udaje w kontekście innych rzeczy. Wyjazd do innego miasta, praca w IT (mimo, że za kiepskie pieniądze), sztuki walki itd. To jednak coś więcej niż reprezentowałem 10 lat temu. Zwłaszcza, że ludzie przewyższający mnie inteligencją w szkole różnie pokończyli, niektórzy robią na produkcji, w markecie, jako kierowcy autobusu itd, czyli nie mają jakichś prestiżowych prac, a dopierdolić mi w szkole, że jestem głupi i nic nie będę miał to potrafili. @Messer - Też bym mógł o lekarzach napisać to i owo, ale też byłoby to mocno personalne dla mojej osoby, więc nie chciałbym żeby ktoś mnie rozpoznał. Zwłaszcza, że i tak bardzo dużo jest o mnie na tym forum. Ale ogólnie zgadzam się. Przy czym żeby nie było, bywało, że trafiłem na ludzi, którzy mi pomogli. W ogóle co do pogardy to mam jeszcze jedną historyjkę. W gimnazjum miałem totalnego patusa, który się nade mną (i kilkoma ludźmi) w szkole znęcał. Trafił on do szkoły specjalnej bo go wyrzucili z normalnej za przemoc względem innych osób oraz okropną pogardę do nauczycieli. Dzisiaj dalej jest patusem... ale patusem prawnikiem Jego tata to prawnik. Nawet nie wiecie jaki ja mam dysonans jak patrzę na jego foty na fejsie oraz pamiętając jego zachowania, patus (typowa morda Sebixa) w eleganckim, drogim garniturze. Dramat... @Amperka, @sol - Oczywiście Ludzie uwielbiają cieszyć się cudzym gównem, dlatego bogaci często się wywyższają na tle biednych albo w jakiś sposób nimi pogardzają. Ludzie biedni bywają często zestresowani w towarzystwie tych bogatych, czują się niewystarczający do spędzania z nimi czasu. Trochę jak z wyglądem, brzydki chłop czuje się nieswojo wśród przystojnych mężczyzn i pięknych kobiet, czuję że nie zasługuje na bycie wśród nich. Ta aura jest obecna i wyczuwalna. Swego czasu mój kumpel powiedział, że moi rodzice to chuje, że nie chcą mi dać na studia. Tłukłem mu do głowy tyle razy, że ich na to nie stać. Nie potrafił tego zrozumieć. "Stary, to jest z 1000zł miesięcznie na jakiś pokój + kasa na życie, każdy tyle ma jak chce". On serio nie mógł zczaić, że tak nie jest. Kiedyś moja bogata ciocia powiedziała, że mój tata ma przyjechać jej coś naprawić. Ten odpowiedział, że nie ma póki co czasu. Obrazili się totalnie bo uważają, że jak komuś dają zarobić to ktoś powinien biec jak pies i dziękować za to. Powiedzieli nam, że "widzę, że macie za dużo pieniążków. No ale jak nie chcecie to weźmiemy kogoś innego. Nie musisz już do nas przyjeżdżać." Już nie jest moją ciocią i mam ją w piździe (warto dodać, że 25 lat temu przychodziło z pokorą pożyczyć rzeczy typu sól czy cukier bo taka bieda była, dorobiła się i niestety odpieprzyło jej kompletnie).
    3 punkty
  32. Ja osobiście nie spotkałam się z zawiścią wobec osób z dobrymi zarobkami i lepszym wykształceniem, wręcz cieszą się w towarzystwie estymą. Ale niestety często i gęsto te osoby, którym się lepiej powiodło (albo coś osiągnęły własną pracą) zachowują się jak nadęte bubki. Brakuje mi tego podejścia dawnej żeromszczyzny - tj. służby wobec tych gorzej polerowanych. Dla niektórych wykształcenie i bogactwo to dobry powód do tego, aby troszeczkę gardzić tymi, którzy żyją na dołach. A przecież nie ulega wątpliwości, że ci co zaszli wysoko, mieli na pewno większe możliwości (zdolności, upór, lepsze wzorce, aż po wsparcie rodziców czasami). To gdzie są, powinno być dla nich przywilejem, ale i obowiązkiem wobec tych ludzi niżej posadowionych. I żeby nie było wątpliwości - uważam się za osobę, która miała większe możliwości. I podczas, gdy ja w wieku 29 lat jestem ustawiona (możliwości plus pracowitość i upór), moi znajomi (mający pracowitość i upór) są w gorszej sytuacji. I nigdy im nie powiem "hah, wystarczy się schylić i masz. A Tobie się po prostu schylić nie chce"
    3 punkty
  33. Czołem braciszkowie. Będzie to krótka, aczkolwiek zabawna dla mnie historyjka. Ostatnio za pralkę spadl mi antyperspirant. Odsuwam ją, patrzę, a tam leżą różowe majteczki, od stroju kąpielowego Rozmiar S. Zostawiła je, moja ex dziewczyna. Kiedyś często bywaliśmy na basenie. Już chciałem wyrzucić do kosza, ale pomyślałem, że oddam właścicielce. Tym bardziej, że to jakaś markowa firma, bo pani mocno ubolewała, że zostawiła je w szatni na pływalni. Nie dzwoniłem, nie pisałem, aby nie było, że szukam kontaktu. Ale no właśnie, przypomniało mi się, że na moim osiedlu, mieszka jej kuzyneczka. Czasami nawet widywałem jej auto zaparkowane. Więc myślę sobie, spotkam, oddam zgubę. Dziewczyną się ucieszy I tak jeździły w samochodowym schowku, czekając na swój czas. Nie dalej jak wczoraj, wracam do domu, patrzę stoi ex przy samochodzie Zatrzymuje się, opuszczam szybę, witam się grzecznie i mówię, poczekaj mam coś dla Ciebie. Majteczki w rączkę, wysiadam i daję dla pani siedzącej w aucie ze słowami: masz, zostawiłaś Powiecie co w tym zabawnego? A to, że nie zauważyłem siedzącego pana obok niej ? Jegomość musi być jej nowym gachem, bo odchodząc, słyszałem męski głos: Co to kurwa ma być!!? Pani musiała mocno tłumaczyć, bo dostałem wieczorem SMS: Pojebało Cię człowieku! No nic, chciałem dobrze a wyszło jak wyszło
    3 punkty
  34. Jednak mam słaby charakter i odpiszę (a miałem się nie udzielać?). Pewnie, jest dużo amatorów i zgodzę się. Ale czy ty wiesz jak to wygląda z drugiej strony? - Pacjent z chorobą przewlekłą leczący się od 10 lat - jakie leki Pan bierze? No takie niebieskie. 10 lat chłop leczony i nie wie co bierze....Pytasz o objawy to ci ściemnia tylko o łagodnych, a wszystkie ostre pomija i na podstawie jego sciemy i niewiedzy dajesz terapię i okazuje się, że nie działa. Konował źle leczył. - Czy bierze Pani jakieś inne leki na stałe? Nie. Napewno? Napewno Panie doktorze nic nie biorę. Przepisujesz lek, okazuje się, że Pani bierze inne leki, które jak cholera wchodzą w interakcję z tymi zapisanymi i stan się znacznie pogarsza. Konował źle leczył. - Czy bierze Pani te tabletki, które zapisałem? Tak. A ile? Dwie. Ale miała Pani brać dwie ale 3 razy dziennie, czyli 6. Ale koleżanka mi mówiła, że 2 wystarczą, ale nic mi nie pomaga, coś złe mi Pan przepisał. Konował źle leczył. - mówiłem Panu, że w Pana stanie robienie tego co Pan robi, to zagrożenie życia. No wiem ale ja musze. Niech mi Pan pomoże. Nie uda ci się pomóc? Konował źle leczył. Myśłisz, że to co przytoczyłem, to wyjątkowe historie? to codzienność, każdego kto pracuje w tym fachu. Ale nie idę do internetów i nie chrzanię, że wszyscy pacjenci są popieprzeni, tylko zaciskam zęby i staram się robić moją robotę najlepiej jak umiem. I już ciszej nad tą trumną, zamykam gębę na amen ?
    3 punkty
  35. Udało się. Po drodze wybuchła pandemia COVID-19. Wszystko przedłużyło się do lipca. Dziękuję Markowi (temat matury poruszony publicznie, osobiście sam wstydziłem się powrotu po 10 latach, Maru dodał odwagi) i reszcie ekipy za wsparcie.
    3 punkty
  36. Efektywność wszelakiego backoffice'u to zupełnie inny temat. ALE -> mówienie o "zbędności i darmozjadztwie" tego typu funkcji dowodzi zaślepienia w swoim zacietrzewieniu. ...ale i tak jak śmią zarabiać. Zwłaszcza więcej od Ciebie? ? Bo świat dzieli się na jebanych przegrywów, którzy zarabiają mniej od Ciebie i pierdolonych złodziei/obiboków, którzy zarabiają więcej od Ciebie? ? Uwielbiam tą retorykę. Nazywam ją januszową...
    2 punkty
  37. Oj jak się zgadzam. Nagość potrafi być bardzo elegancka w swej naturalności oraz klasyce, lecz na nią są inne odpowiednie okoliczności niż praca/uczelnia.
    2 punkty
  38. Stary nie wiem czy zauważyłeś ale ja pisałem o STUDIACH przez duże S nie pisałem o prywatnej płatnej Wyższej Szkole Gotowania na Gazie gdzie za pieniążki kupowane są dobre oceny i dyplomik. Na STUDIACH to się zapierdala - a przynajmniej zapierdalało za moich czasów. Nie wiem czy Ty byłeś na takich STUDIACH czy skończyłeś Wyższą Szkołę...... Ja zatrudniając się w poprzedniej robocie w której przepracowałem wiele lat - osoba mnie zatrudniająca kilka razy się upewniała jakie dokładnie skończyłem studia i czy to były dzienne studia przede wszystkim, i państwowe a nie jakieś prywatne fabryki magistrów.... To prawda ekipa po Wyższych szkołach Gotowania na Gazie rzeczywiście pracuje w korpo za 2300 bo na więcej ich nie stać więcej
    2 punkty
  39. Tak? To odpal autocad i zacznij w nim robić kosząc gruby hajs. Ja miałem go na studiach i o ile podstawy jakieś tam ogarnąłem, o tyle nie wyobrażam sobie pracy na nim. Za dużo matematyki dla mnie, a ja matmy nie znoszę. Dość ciekawe, że na kierunku związanym z grafiką na pierwszym semestrze miałem autocad, no ale przynajmniej miałem zaszczyt zobaczyć ten słynny program.
    2 punkty
  40. A Ty rozkminiaj dalej... Ja pierdole. Myślałem że w tym wieku już się człowiek uczy na błędach.
    2 punkty
  41. Na naukę najlepsze jest stare auto. Podejrzewam, że i budżet typu 5K starczy. Byleby części były w miarę tanie, to i pojeździsz, a czasem podreperujesz. Wydaje mi się, że optimum to ok. 10 lat na liczniku, ale zależy od przebiegu. Może być tak, że przebieg będzie na tyle duży, ze lepiej celować w 5-6 letnie. 15letniego i starszego to bym się obawiał - zbyt wysoka szansa na awarie, chyba, że kupisz Kamaza
    2 punkty
  42. Jeżeli byłeś bity w dzieciństwie, to raczej powinieneś wiedzieć, że to jest złe i stawać w obronie słabszych. Niestety niektórzy mają sprane mózgi i skoro ktoś dla nich był skurwielem to oni będą dla wszystkich jeszcze większymi. Ja jestem zdania, że mamy na świecie przesyt chujowych ludzi i każda dobra jednostka jest na wagę złota byśmy nie utonęli w tym gównie.
    2 punkty
  43. Kolega chyba wrócił z miasta na wakacje do domu. I zdziwił się że nie wszyscy jego bliscy jedzą rucole z orzechami włoskimi. Co więcej wrócił luksusowym SUVem za 2500 netto miesięczne. I pochwalił się mieszkaniem 65m2 za 3500 miesięcznie. I usłyszał recenzje. Że jest idiota. To nie pogarda. To ocena. Jego bliscy ze wsi mają spłacony dom i samochód oraz 50 000 oszczędności na koncie. Tak wygląda teraz polska wieś. Ale on myśli że są biedni. Patrzą się na niego z pobłażliwością. On to odbiera za pogardę. To wyznacza linie podziałów politycznych. Ignorancja wykształconych z dużych miast nie zna granic.
    2 punkty
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.