Skocz do zawartości

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 27.07.2020 uwzględniając wszystkie działy

  1. Wiecie są dwie strony medalu. Mam wrażenie, że feminizm chcę kobietom wmówić, że bardzo nie potrzebują faceta. Nie chcę być źle zrozumiana. Kobieta powinna się umieć sobą zająć i żyć szczęśliwie sama. Związki to nie wszystko w końcu. Tylko faktem jest, że na znalezienie najbardziej ogarniętego faceta jest czas do 30, potem jest o wiele gorzej choćbyśmy się nie wiem jak oszukiwały. Mam koleżanki wchodzące pod 30 nawet ładne ale same przyznają, że nie mają już takiego wyboru i faceci ich podrywający są gorsi. W większości wyczuwam desperację, a bardzo bym tego nie chciała. To smutne ale nie znam ani jednej szczęśliwej "starej panny". Oczywiście czas powinno się wykorzystać i poznawać jak najwięcej ludzi, by wybrać kogoś najbardziej dopasowanego. Jest też możliwość, że nie wyjdzie i wtedy trzeba nauczyć się cieszyć z małych rzeczy. Zawsze można kogoś stracić ale też i poznać. Starsze kobiety również znajdują ale nie jest to zazwyczaj książę z bajki. Natomiast przyznaję, że problemem jest nieprzemyślane wchodzenie w związki przez kobiety. Mam wrażenie, że wiele dziewczyn w dzisiejszych czasach nie myśli przyszłościowo, zmienia facetów jak rękawiczki i często z desperacji żeby nie być samej, a potem już z żadnym nie potrafi się dogadać i płacz. Wszystko powinno iść na spokojnie, bez presji mamy, taty, czy tam kogokolwiek.
    11 punktów
  2. Zastanów się nad pogrubionym tekstem.
    9 punktów
  3. Błąd myślowy, właśnie musimy mieć większe standardy i pracować nad cnotami wewnętrznymi. To jest jedyna pozytywna sprawa dla człowieka, dla mężczyzny. Życie to nie tylko związki tylko codzienność. To, jakim jesteś człowiekiem w stosunku do samego siebie, jaki masz dialog wewnętrzny. Czy naprawdę uważasz, że taka laska obiera właściwą strategię? Ona nigdy nie wykorzysta swojego potencjału do końca, nigdy nie zrozumie, co daje szczerość i utrzymanie wysokich standardów wewnętrznych. To jest inny poziom życia i poznawania ludzi. Po cholerę mi ktoś, kto ma taki styl życia/bycia? Błędna nauka, wybacz.
    6 punktów
  4. Za byłą, która pokazała mi kobiecość od drugiej strony w pełni, i dzięki której nigdy nie popełnię tego co nazywa Floyd Mayweather Jr. - kategorycznymi błędami, czyli błędami których można było uniknąć w życiu, bo są piramidalnie głupie - na 99% nigdy w życiu się nie ożenię. Za choroby, dzięki którym samemu znam się na tyle dobrze na medycynie, co daje mi ogromną szansę nigdy nie zachorować na jakieś bzdury. Za odważne osoby, które mówią jak jest bez politycznej poprawności, a które niesamowicie zmieniły moje życie - chociażby Marka czy mojego nauczyciela taoizmu i tantry przez co kontroluję swoją seksualność, jak i wielu innych zdobywców i pionierów. Za wprowadzenie do biznesu od pewnej osoby. Za ciało chada. Za ogarnięcie się w życiu. Za doświadczenie mistyczne bez żadnych stymulantów, które prawie przepaliło mi neurony i zmieniło kierunek życia. Za każdy wycisk, który dostałem od pozornie bliskich mi osób. Bogu, że przygotował mi taką kolej życia, że uniknąłem niesamowitej ilości cierpienia w przyszłości. Sobie, że potrafię zamieniać całe gówno, które się na mnie wylało, w złoto. Samemu faktu życia, że mogę wziąć następny oddech, a miałem epizod w życiu, że wydawało mi się wzięcie następnego oddechu niemożliwe przez parę sekund. Jest za co.
    6 punktów
  5. Ja jestem za tym, żeby wcześnie łączyć się w pary. Jesteś młoda, nie zależy Ci w sposób desperacki na związku, nie masz parcia, więc... jesteś dużo bardziej sobą i dzięki temu dużo łatwiej poznać Ci kogoś wartościowego, kto naprawdę do ciebie pasuje. Związek jest zwykle na luzie, pełen radości i na takich fundamentach można zbudować w przyszłości fajne życie małżeńskie. Jeśli zaczyna się despera, zaczyna się też teatrzyk, ogromne kompromisy i przymykanie oka na chociażby brak szacunku...Widzę to po niektórych koleżankach, strasznie smutne
    5 punktów
  6. Rozwody są dlatego, że są śluby Wszystko dobrze niby napisałaś tylko zapomniałaś o dzieciach. Zarówno kobiety jak i mężczyźni są ograniczeni przez czas. Kto myśli o rodzinie nie powinien zwlekać. Widzę po sobie. Mam 37 lat i 4 letnie dziecko. Mógłbym mieć 12 letnie. Jak patrzę wstecz nie mogę wymienić ani jednej rzeczy o której bym powiedział że gdybym miał dziecko wcześniej to nie mógłbym czegoś zrobić. Wszystko co mam, miałbym też mając dziecko w wieku 25 lat. Zresztą tendencja jest taka, że zakładamy rodzinę coraz później. Tak więc twoja refleksja dotyczy mniejszej części społeczeństwa. Mało kto decyduje się na ślub i dziecko przed 20stka. Jak we wszystkim - złoty środek trzeba znaleźć.
    5 punktów
  7. Za zdrowie. Za spokój i odporność psychiczną, którą niektórzy nazywają stalową. Za opanowanie. Za zimną krew. Za podejście do świata, by nigdy się nie poddawać. To pozwoliło mi dojść do momentu w życiu, o którym gdyby ktoś mi opowiedział 20 lat temu, to nigdy bym mu nie uwierzył. Za to, że udowodniłem, że się da. Sobie i innym. Za życzliwe osoby wokół mnie. Wystarczy kilka.
    5 punktów
  8. Mam kilka nawyków z których jestem dumna i które bardzo ułatwiają mi życie. 1. Nawyk zasypiania i budzenia się o tej samej porze (22-23, 6-7). 2. Nawyk nieodczuwania nienawiści, zawiści, żalu do innych (tego nauczyła mnie mama gdy byłam małym dzieckiem, tłumaczyła na przykład że nauczycielka w szkole na mnie krzyczała nie dlatego, że jest złym człowiekiem, tylko dlatego że miała gorszy dzień albo ktoś mnie skrzywdził nie dlatego że jest podły, a dlatego że odczuwa w sobie złe emocje i inaczej postępować nie potrafi). 3. Nawyk płaczu, kiedy czuję że muszę płakać - również zasługa mamy, która tłumaczyła że złe uczucia znikają wraz z upływającymi łzami - zawsze działa. 4. Codzienna medytacja (od kilku miesięcy). 5. Wdzięczność. 6. Czytanie książek (ten nawyk mam od dziecka, też "odziedziczony" po mamie). Nawyki w trakcie budowania: 1. Nawyk regularnego przyjmowania suplementów - wdrażam od dwóch lat, a i tak wciąż zdarza mi się zapomnieć. Co prawda rzadko, ale jednak. 2. Nawyk pisania co najmniej 400 słów dziennie. Staram się wdrożyć od kilku tygodni, jak na razie piszę codziennie, ale nie liczę słów. Zazwyczaj robię to w zeszycie, bo wena przychodzi tak nagle, że nie ma czasu otwierać laptopa, albo po prostu jestem poza domem. Chciałabym siadać o wyznaczonej godzinie i pisać, niezależnie od nastroju czy poziomu zmęczenia. Niestety ilość obowiązków często mi to uniemożliwia - wracam do mieszkania po 21, więc mam czas jedynie na podstawowe rzeczy jak prysznic, i muszę już kłaść się do łóżka. 3. Codzienna aktywność fizyczna. Póki co udaje mi się być aktywną fizycznie przez 5 dni w tygodniu. Czasem jest to 30 minut, a czasem 3 godziny.
    5 punktów
  9. Wygląda na to, że jesteś gałęzią pomocniczą, na wypadek gdyby inne się zerwały. Szacunek do siebie polecam.
    5 punktów
  10. Stare czy nie, ważne że to powinni pokazywać w liceum: https://imgur.com/KXq9rNJ Tak się kończą związki z inrzynierami. Po prostu klasyk...
    5 punktów
  11. Trafiłaś w sedno. "Teren", to najlepsza metoda na wzajemne testy obu płci. Testowanie to podstawa budowania związków długoletnich. Na politechnikach, w dużych ośrodkach akademickich (Kraków, Gdańsk, Warszawa itd), gdzie jest chroniczny deficyt dziewczyn w stosunku do potrzeb chłopaków z polibud, powstało dużo klubów tzw. turystyki kwalifikowanej. Są to kluby turystyki kajakowej, rowerowej, alpinistyczne itd.). Kluby te, oferując bardzo fajny sposób spędzania czasu przyciągają min. dużo studentek z akademii medycznej i uniwersytetu. I oto właśnie chodzi spryciarzom z polibud?. Każdy z klubów ma własny system rekrutacji członków, którego celem jest pozyskanie fajnych ludzi i wyeliminowanie niefajnych. Aby np. zostać pełnoprawnym członkiem typowego studenckiego klubu kajakowego, to każdy z kandydatów musi obowiązkowo zaliczyć dwutygodniowy spływ szkoleniowy organizowany przez Polski Związek Kajakowy. Na szkoleniówkę będąąe jednym wielkim shit testem przyjeżdżają kandydaci z poszczególnych klubów. Za "moich czasów" na taki dwutygodniowy spływ przyjeżdżało około 30 uczestników (mniej więcej po równo chłopaków i dziewczyn). Program był bardzo ciekawy. Zaczynało się stacjonarnie, dwudniowym biwakiem nad jeziorem. W pierwszy dzień był taki dość wyczerpujący etap bez bagażu. Wypływało się o ósmej rano, płynięcie do godziny trzynastej (po jeziorach i rzeką pod prąd), godzina przerwy na odpoczynek i powrót tą samą trasą , który trwał do godziny osiemnastej- dwudziestej. Zawsze wtedy parę osób miało dosyć i rezygnowało z dalszego uczestnictwa. Następny dzień to etap około 50 km, tak pomyślany, aby kończył się około pierwszej w nocy. Chodziło o to, aby ludzie byli bardzo zmęczeni, musieli po ciemku rozbić biwak, ugotować na ognisku posiłek (dopuszczalne były tylko techniki surwiwalowe). Osady były zrobione tak, że w kajakach dwuosobowych z przodu siedziała panienka, a z tyłu zawsze facet, na którym spoczywał ciężar opieki nad powierzoną mu kobietą i on głównie wiosłował, oczywiście dziewczyny też machały wiosłem na tyle na ile mogły. Etap morderczy i eliminował ludzi nie uprawiających na codzień sportu. Chodziło też o to, żeby dziewczyn "nie zajechać". Etap ten wyciągał na wierzch wszystkie wady charakteru każdego uczestnika i pokazywał również rzeczywiste podejście facetów do kobiet. Kwadratowe szczęki, chady, i różne black pille były wtedy bez znaczenia. Dalsza część spływu wyglądała podobnie. Był tam jeszcze jeden fajny shit test. Wszyscy uczestnicy bez względu na płeć byli podzieleni na pięć sześcioosobowych tzw. wacht. Zadaniem każdej wachty było przygotowanie posiłków (śniadanie, obiad i kolacja) dla wszystkich, w tym obiad na ognisku! Było to całkiem zabawne. Śniadanie- trzeba było zawsze wstać o piątej rano, rozpalić ognisko aby móc zrobić gorący napój i kanapki dla wszystkich. Osoby leniwe i niekoleżeńskie obojga płci się same eliminowały. Uczestnicy, którzy nie zaliczyły takiego spływu "szkoleniowego" nie zostawały członkami klubów, bo były nie fajne po prostu. Te kluby działały wręcz jak biura matrymonialne (to był w zasadzie jeden z głównych powodów ich istnienia). Było mnóstwo czasu i okazji, aby ludzie mogli się naprawdę poznać w warunkach, gdzie kwadratowe szczęki były bez znaczenia i widać było wszystkie skazy charakteru. Powstało tam mnóstwo związków (małżeństw), których cechą charakterystyczną jest ogromna trwałość i również to, że zawarte wtedy przyjażnie są na całe życie. Ja ze swoją niezbyt urodziwą gębą na różnych tinderach byłbym bez szans u większości dziewczyn, ale na spływach, czy na żaglach ja miałem sporą przewagę nad innymi facetami. Ja na spływie właśnie poznałem swoją przyszłą żonę, po czterech latach na studiach, gdzie było mnóstwo wspólnych imprez w terenie znaliśmy się już dobrze i dopiero wtedy "hajtnęliśmy się". Mój pierwszy związek okazał się dożywotnim.? Dziwi mnie, że tzw. dzisiejsza młodzież nie stosuje podobnych metod rekrutacji kandydatów do LTRów. Żeby znależć sobie "właściwą" osobę, to trzeba się trochę napracować. Bez shit testów, które usuwają "wersję demo" i pokazują prawdziwą twarz nic się nie da zrobić.
    5 punktów
  12. Tak, jestem już nieco zramolały. Wyżej opisałem standardowe procedury zrzeszania się fajnych ludzi, spośród których można wyłowić wartościowe osoby (kobiety). Musi istnieć jakieś sito odsiewające ziarno od plew. Takie kluby to świetne miejsce min. na poznanie fajnych ludzi. Tam kwadratowe szczęki i black pille nie mają znaczenia. Jest pełno takich miejść. Nic tylko korzystać. Pierwsze z brzegu: http://amberklub.pl/ https://www.fify.pl/o-klubie http://www.morzkulc.pg.gda.pl/ http://www.bystrze.org/bystrze/ Jest tego mnóstwo w całym kraju. To nie jest kwestia szczęścia, tylko trzeba się ruszyć. To jest właśnie fajne w takich klubach, że one przyciągają bardzo pozytywnych ludzi obojga płci. Kobiety same lgną do takich miejsc, gdzie jest ekipa i coś fajnego się dzieje. Ja sobie nie potrafię wyobrazić życia, szczególnie młodych ludzi poza jakimś klubem. Wrzuciłeś piękne zdjęcia pięknych wspomnień. To jest właśnie charakterystyczne, że w klubach łapie się bardzo pozytywną energię. I też to zauważyłem, że ludzie "stamtąd" bez problemu radzą sobie w życiu zwykle wspierając się wzajemnie. Masz rację. Sam znam taki przypadek cwanej myszki. Pani jeżdziła z upatrzoną, męską ofiarą na wszystkie spływy kajakowe do dnia ślubu. Potem się okazało, że jej świat to "all inclusive". Skończyło się rozwodem. Facet ożenił się z wersją demo jak się okazało. Za tzw. moich czasów myśmy się zwykle testowali przez kilka lat, a dopiero potem ślub. Trwałość związków level master. Gdybym dzisiaj miał 20 lat, to na pewno nie myślałbym o małżeństwie. Jest za duże ryzyko wtopy. Chodziło mi o to, że jak mężczyzna będzie miał cięższą pracę to bardziej go wyręczę w innych obowiązkach. Pewnie zły przykład podałam. Programista to też w jakiś sposób wyczerpująca praca. A nie, że będę leżeć i pachnieć. Tu już trochę wyolbrzymiłeś. A z resztą. Kolega @absolutarianin moim zdaniem miał na myśli, że często się zdarza, że kobieta idąc do pracy żyje innym rytmem niż jej facet (min. inne godziny pracy). Ten inny rytm zycia zwykle kończy się katastrofą. @ViolentDesires Shit testy powinno się robić cały czas wobec ludzi i nie mają one nic wspólnego z bycia betą czy alfą. Np. w robocie przed laty mój wyzyskiwacz i krwiopijca kazał mi samemu określać ile czasu w domu poświęcam na robienie projektów. . Sprawdzał w ten sposób czy jestem idiotą- kanciarzem, czy facetem, na którym można polegać. Płacił stawkę godzinową x ilość godzin. Inny popularny shit test, to dać kobiecie lub dziecku większą sumę pieniędzy i patrzeć co z tym szmalem zrobi. Jeśli rozpirzy szybko, to wiadomo, że ma się do czynienia z kretynką nie szanującą pieniędzy.
    4 punkty
  13. Za młodu ma się o wiele więcej okazji do poznawania ludzi. Łatwiej się spotykać. Potem jest praca i coraz mniej okazji.
    4 punkty
  14. Myślał indyk o niedzieli a w sobotę łeb mu ścieli:). Będzie co ma być, Jedyne co sobie obiecałem na starość. To honorowy strzał w łeb. W razie pierwszych objawów demencji. Umieralnie zwane domami spokojnej starości (nawet te prywatne) to nie miejsce dla mnie. Jeśli zdrowie pozwoli. To działka gdzie mógłbym pogrzebać w ziemi. Usiąść pod drzewem z gitarą i piwem:).
    4 punkty
  15. @ViolentDesires To jest ciekawe co napisałaś, też o tym kiedyś myślałem w ten sposób. Nie dzielę co prawda mężczyzn na "alfa" i "beta" w takim rozumieniu jak tu na forum, ale co do szacunku się zgadzam. Te tzw. "shit testy" to jest po prostu wyraz braku szacunku do partnera. Szacunku, którego kobieta nigdy nie miała lub utraciła. Natomiast niekoniecznie jest to wina mężczyzny, bo są zaburzone kobiety, które i tak będą traktowały innych ludzi (w tym swoich partnerów) bez szacunku, bez względu na wszystko, np. kobiety z narcystycznym zaburzeniem osobowości. Natomiast normalny, niezaburzony mężczyzna czym prędzej się z takiej relacji po prostu ulotni.
    4 punkty
  16. Moim największym osiągnięciem życiowym jest to, że zamoczyłem. Także jestem wdzięczny prostytutce.
    4 punkty
  17. Święte, wspaniałe kobiety ogółem! Aż się siurek podnosi i to nie wstyd!
    4 punkty
  18. Ahhaaha.... Po raz kolejny sprawdza się żelazna zasada, że 'nie proś kobiet o radę, ani nie słuchaj, co mówią' bo się ostro przejedziesz, jak już wielu przed tobą i wielu jeszcze przejedzie po tobie. Patrz na czyny pani, a najlepiej te przyszłe, gdyby to w ogóle było możliwe. A ponieważ nie ujrzymy tych czynów, naszych przedmówczyń, to dyskusja robi się tylko zasłoną dymną, jak coraz częściej dyskusje w rezerwacie, która zwiedzie niejednego. Odnośnie Chin, kolega @zychu już zaorał temat, więc oczywiście możecie się łudzić, ale skapnie wam tam tylko tyle, ile Chińczyk będzie musiał wam dać, czyli na waciki, jak zwykle zresztą, w naszym podbitym obszarze. Resztę zabierze on, a raczej jego partia komunistyczna, bo przecież nie po to budowali tyle lat w pocie czoła imperium, by się teraz z wami dzielić. Teraz sprawy niezależności kobiet u jakiegoś janusza. Nie łudźcie się, że to wypali. Kobiety wam tego nigdy nie powiedzą, ale zostawią sobie zawsze dyskretną furtkę, by mieć was na kogo zmienić, kiedy padniecie jako kolejna zmiana liniowa, jebaczy frontowych. Post powyżej dobitnie o tym świadczy. Jeżeli będziesz programistą zdalnie - będę leżeć i pachnieć, jeżeli będziesz na budowie - będę wiecej pomagać. Teraz tłumaczę z kobiecego na męski dla niewprawnych: Jeżeli będziesz zarabiał kupę kasy bez kiblowania w jakim durnym biurze, bym nie musiała gotować obiadu jak wrócisz i tak dzień w dzień, szary i nudny, tylko będziemy mogli mieć kupę hajsu i podróżować po świecie, zmieniać restauracje co noc, to nie będę pracować (bo przecież będę balować z tobą), a jak skończysz jebiąc na jakiejś budowie - to oczywiście sama pójdę do pracy szukać lepszej opcji, bo bycie budowlańcem to obciach i brak prestiżu, a jeszcze się wykończysz i kto mnie będzie potem utrzymywał? Wasz prelegent ma tu coś do powiedzenia, bo był 10 lat w IT, w tym 5 lat programistą, a teraz zajmuje się budowlanką i w tym czasie miał różne kobiety w tym dwie żony i widział jak reagowały. Nie miejcie złudzeń. Nawet gdybyście doszli do tego mitcznego programisty pracującego zdalnie, to zorbitujecie szybko do bankomatu, bo wasza praca nigdy nie zostanie należycie doceniona. Ja na szczęście do etapu zdalnego kodowania nigdy nie doszedłem, wystarczyło mi oglądanie jednego Greka, który utrzymywał w ten sposób całą rodzinę rozwydrzonych Angielek. Kobieta nie widzi, w co tam klikacie i jakie karkołomne łamigłówki musicie rozwiązywać, albo zakodowany syf po jakiś półgłówkach, więc dla kobiety to jest lekka praca. Za to widzi was pokrzywionych przed monitorem w domu, gdzie leci na glebę cała wasza tajemniczość i męskość. Jak zmieniłem pracę na budowlankę w Italii, żeby odetchnąć od tego raka mózgu i rozruszać trochę zasiedziałe kości, zarabiając zaznaczam, niewiele mniej, to widziałem swój gasnący prestiż w oczach swojej drugiej żony. Ciekawą pracę dodam, gdzie poznawałem i poznaję dalej mnóstwo ciekawych ludzi z masy krajów. Oczywiście ona na gwałt rozpoczęła desant na posadkę u janusza, więc jeszcze opowiem jak taka posadka wygląda w przypadku młodej kobiety. Otóż gdyby ona poszła do biura to jeszcze pół biedy, bo po odkiblowaniu przez was oboje 8 godzin spotykalibyście się w domu i mieli kilka godzin dla siebie i waszej relacji jak to było za komuny, ale postępowy kapitalista wymyślił pracę na okrągło w obszarze nad Wisłą, świątek piątek i niedziela oraz jeszcze NOCKA. Więc najczęściej pani orbituje do jakiegoś baru, knajpy, marketu, hotelu, SORu czegokolwiek, że jej godziny pracy skutecznie rozjadą się z Waszymi. Jak są dzieci, to może ma to ręce i nogi, ale dzieci to już przeważnie koniec przyjemnego związku, za to ostry zapierdol, zanim to się nauczy samo ubierać, albo z waszej lodówki chociaż pożywienie zdobywać. Ja miałem tak, że jak ja wstawałem bez zrywania się do swoich zajęć za dnia, normalnych, to moja spała jeszcze, przeważnie do południa, a czasem nawet do drugiej godziny (jestem sową, tada!!!!) więc kiedy ona miała 'rozruch', to ja byłem przeważnie w środku swojej fuchy, jaka by ona krótka nie była. Widzieliśmy się krótko miedzy 16-18, kiedy ona głównie to szykowała się zganiając mnie ze swojego krajobrazu, szukając swoich rzeczy, ciuchów, biorąc prysznic itp. O 18stej, kiedy ja miałem chilloucik i ochotę na miły wieczór, ona jechała tramwajem do swojego lokalu, gdzie zadawała się z całą gamą innych mężczyzn do późna w nocy i znowu około drugiej godziny następowała zamiana ról, tzn. ona padała skirana w łóżko, kiedy ja byłem w fazie REM, by potem znowu spać do późnego popołudnia. Jak to wpływało na nasze życie seksualne, to chyba nie muszę wspominać. Ja już wtedy widziałem jak to się skończy, pamiętny doświadczeń ze swojego pierwszego małżeństwa, gdzie moja żona waliła nocne buildy w korpo jako programistka i też zawsze było jakieś wytłumaczenie. Wiedziałem, co bedzie, dlatego walczyłem z patologią wszystkimi dostępnymi metodami, a miałem je naprawdę spore bo to było w latach 2015-2017, kiedy jeszcze byłem na posadzie programisty w Niemczech, miałem przez chwilę dwa domy, jeden nad zimnym morzem, a drugi nad ciepłym i jeszcze Ferrari parkowało na podjeździe jednego, a potem drugiego. Co więcej - byli jeszcze moi starzy ludzie z imprezowni nad Bałtykiem, miałem najlepszego doradcę w swoim własnym domu. To wszystko się zmieniało jak w kalejdoskopie, a ponieważ kobiety lubią zmiany i nowe wody, to widziałem na przemian ekscytację w jej oczach i powroty do starych nawyków, bardzo silne tendencje. Teraz zastanów się, czy bez takiego kramu odwrócisz te tendencje, te nawyki do orbitowania w kierunku hiperrobociarki za pareset cebulionów? Otóż odpowiem ci, byś sobie zaoszczędził trochę życia - nie masz szans. No i oczywiście relacja tak się telepała, jak stary gruchot, aż w końcu nadarzyła się okazja (bo jak może się nie nadarzyć?) i ktoś się tam jej nawinął. Dodam, że ten proces przechodziliśmy dwa razy, bo oczywiście jej system zaliczył po roku fatal error, ten, który się nawija, to przeważnie kolejny taki jebacz frontowy, gorszy od poprzedniego, czyli was, bo pani się starzeje. Oczywiście można powiedzieć, szukanie stabilizacji, kredycik, bla, bla, bla. Ale zastanówcie się, chcecie być wkomponowali w taką rolę 'podbijacza zdolności kredytowej' na kolejnych niewolników tego systemu? Ja nie... Kończysz na linii rok dwa później, bo w gg są praktycznie sami tacy, kandydaci na te późniejsze 95% beta-providerów, którzy w każdej chwili mogą zostać zmienieni i są zmieniani. Na końcu nierzadko zostaje koleś dwa razy gorszy niż ten, z którym pani zaczynała, ale lecą bombelki, bo się już 'wyszalałam' itp. bzdury. Teraz się zastanów, czy chcesz dołączyć do tego żałosnego klubu.
    4 punkty
  19. Ooo wdzięczny temat, dlaczego dopiero go odkryłem? ? U mnie praca nad nawykami to jedno z głównych narzędzi "odrodzenia Feniksa". Bazuję na ksiązce M. Michalskiego (konkretniejsza niż klasyk-Duhigg) i programie "30 Challenges to Enlightment" (tylko plansza, do znalezienia w necie, nie kupowałem calości). Polecam oba te źródła. W sumie moje obecne nawyki poranne to: - pobudka 5.30 (weekendy 7.00), śpię 7,5 godz. - wdzięczność: drapiąc się na balkonie po jajkach znajduję 3 powody do radości (czasem banalne, czasem na siłę, ale zawsze jakieś są). - gimnastyka (matę rozkładam wieczorem zeby nie opuszczać tego pkt.) - 10 min. na Brandena (program budowy pewności siebie metodą dokańczania zdań). - po kawie myję zęby stojac na jednej nodze (nie śmiejcie się, swietne ćwiczenie). - spacer do pracy 30 min. (kiedy tylko mogę). Po pracy: - zimny prysznic (nie zawsze) - 20 min. drzemki - 1,5 h pisanie na zlecenie - 1 h aktywnosci fiz. (trening FBW albo rower albo spacer jesli nie było rano) - przy pracach kuchennych zwykle cos psychologicznego z YT - Ocal Siebie, Selfmastery albo Paweł Rawski Wieczorem: -20-30 min. medytacji (codziennie, swietnie mi robi) - zawsze czytam przed spaniem (w 2020 nie beletrystykę jak wczesniej tylko psychologia męska, porozwodowa i związków, DDRR, buddyzm, samorozwój) - Rozkładam matę na jutro - zasypiam ok. 22, a w pt. i sob. ok. 23.30. I powiem Wam, że gdyby nie ten reżim i jego poszczegolne klocki to nigdy bym się nie pozbierał. Owszem, tęsknota za exgf nadal ściska gardło jak cholera, ale ten reżim utrzymuje mnie w "tu i teraz", a elementy buddyzmu pomagają w akceptacji emocji i myśli. Do tego "przez rozum" możliwie często uśmiecham się chocby do siebie, do tych myśli i emocji. Dzięki temu nabieram do nich odrobinę dystansu. A i jeszcze - codziennie szukam okazji pogadac z nieznaną dziewczyną/kobietą, czasem komplement, czasem droczenie, zależy od sytuacji. Nie szukam intencjonalnie podrywu tylko oswajam mojego największego demona - nieśmiałość. Czasem wychodzi z tego dłuzsza gadka, czasem nie - wisi mi, na razie boję się związku czy nawet ONS bo samoocenę mam mocno niestabilną. Gadka poprawia humor i mnie i tej osobie. I tak Feniks z popiołów, jeden pyłek po drugim, powolutku się odradza...
    4 punkty
  20. Jeśli według Januszy nie robisz czegoś tak jak większość, to możesz liczyć na długi i zaciekły atak.
    4 punkty
  21. Nie jest czasem tak, że kobieta wychowywana samotnie przez matkę będzie miała silne tendencje do wychodzenia ze związku i bycia samotną matką (rozwód, alimenty, itp.), bo przecież jej matka sobie świetnie poradziła, to ona też da radę, facet niepotrzebny. Dołóżmy do tego możliwą i kultywowaną przez matkę niechęć do facetów i/lub prezentowanie ich jako dostarczyciela gotówki (alimentów) i już mamy ukształtowane pewne cechy, nawet albo często w podświadomości, które mogą sprawić, że kobieta, nawet nieświadomie, będzie lekceważyć związek. Ryzyko związku z taką osobą, a zwłaszcza jego formalizacji i posiadania dzieci wzrasta wielokrotnie. Mam ostatnio takie przemyślenia po eks. Jeżeli zły tok rozumowania, to chętnie inne opinie usłyszę.
    3 punkty
  22. 3 punkty
  23. Kult przekonania, że powinno się upolować partnera za młodu, a potem jakoś to będzie - Ależ skąd, każdy facet szuka starszej od siebie tak najlepiej o 20 lat kobiety, by założyć rodzinę. Najlepiej gdy on ma 30 lat a ona 55 lat bo się wyszalała i jest stabilna oraz wie czego chce. Kariera zrobiona, po Cock caruzeli, ma własne lokum, życie poukładane, więc teraz 55 letnia ma czas by zostać panną młodą, ma czas by zostać zapłodnioną i poznać miłość swojego życia, w końcu po wielu bojach jest gotowa na ten wielki krok. Uważam, że poglądy, że kobieta ma wszelki czas na poznane faceta to sieje tylko kłamstwo i ferment we waszych zwojach mózgowych. Kobieta ma czas na znalezienie WARTOŚCIOWEGO MĘŻCZYZNY od wieku 16 lat do 26 to jest topka, do 30 to już trochę mniejsza topka a potem jest pewien zjazd bo wchodzą nowe roczniki, które stają w pierwszym szeregu jako najatrakcyjniejsze. Każdy osoba, która mówi kobiecie, że znajdzie miłość w każdym wieku i może założyć rodzinę, w każdym wieku nie jest waszym przyjacielem lub nie do końca wie co mówi. Fakt mężczyznę (miłość) może zawsze znaleźć nawet będąc 65 latką ale raczej chcemy znaleźć kogoś 40 lat wcześniej przynajmniej z tego co ja wiem, nie wiem może się mylę może teraz elity wmawiają dziewczynie, że będzie hot girl nawet we wieku 70 lat, nie śledzę mediów społecznościowych, więc ciężko mi określić skalę bredni i tego co lewactwo oraz osoby, chcące by kobiety cierpiały wam wmówić. Gdybym był młódką 23 letnią to szukałbym najbardziej wartościowego mężczyzny pod słońcem z potencjałem do tego, że będzie w stanie utrzymać mnie i dzieci, moralnego - nie ruchacza, prześwietliłbym typa na wszelkie sposoby, poznał rodzinę, siostrę, brata dowiedział co się da, sprawdziłbym takiego faceta w boju. Musiałby nadawać na takich falach jak moje mniej więcej, być podobnym do mnie, mieć wartości jak moje albo nawet jeszcze większe, być człowiekiem honoru i słowa, odpowiedzialnym + oczywiście bym się z nim dogadywał i by mi się podobał wizualnie, z charakteru itd. Gdybym wiedział, że mam taką osobę to bym dbał o niego, inwestowanie w samca marzeń to inwestowanie w siebie i swoje dzieci oraz swoje marzenia. Jakby było? "a potem jakoś to będzie" Jakoś by na pewno było, z takim człowiekiem może nie od razu by były wycieczki do Grecji co dwa miesiące jeść szpinak z węgorza i lizać krokodylowe luksusowe udka ale z pewnością z takim człowiekiem, z którym się świetnie rozumiemy, własne potrzeby i mamy wizję itd, to na pewno gdybym był laską bym takiego gościa nie puścił. A, że laski zakochują się w baranach i łajdkach to potem przeciągają w nieskończoność decyzję o ślubie lub rżną się na bokach z dziwnych mi powodów i tak jak było w badaniach, Polki średnio mają 33 lata gdy wychodzą za mąż - powodzenia. Bo ilu znacie facetów ogarniętych, którzy wybiorą 23 letnią zamiast 33 letniej? Fakt, są takie przypadki jak znalezienie jakieś "wyjątkowej bratniej duszy" ale raczej nie szukajmy na siłę wyjątków od reguły. Owszem 33 letnia nie chodzi o to, że to śmietnik i same zło ale bądźmy racjonalni. 33 letnia kobieta nie jest już tak atrakcyjna jak 23 letnia, dodatkowo jest po innych facetach, często to uszkodzone kobiety z żalami i wymaganiami jeszcze większymi jak miały dekadę mniej co ciekawe: Każda kobieta czy to 23 czy 33 letnia a nawet 50 letnia może znaleźć kogoś wartościowego ale patrzmy bardziej obiektywnie bo sobie możemy tylko krzywdę wyrządzić 23 lata >33,44,55,66,77,99,111,1111,111111, miliardo latka. I nie, że jestem jakimś prorokiem ale sugeruję nie okłamywać siebie, że macie wszelki czas, bo nie macie - powiem więcej faceci też nie mają ale fakt, mają dekadę więcej na ogarnięcie kobiety czasem trochę więcej - w końcu jakaś sprawiedliwość musi być, gdy jest się totalnie nie widzialnym ale też jest mało atrakcyjnych panów około 40stki. Także bajki czytać to do Andersena, kariery robić ale drugim okiem szukać księcia z shejkiem w ręku ? (przynajmniej według mnie) Co panie zrobią to już wasza sprawa i się biję w pierś, że pisałem tego posta, bo obiecałem sobie, nikogo nie starać się do porzucenia kłamstw - ehhh. Macie wymęczonego posta, może jakieś coś uświadomi a ja idę rozciągać dłonie
    3 punkty
  24. @woman_in_red jak kobieta ma trochę oleju w głowie to słucha siebie a nie ludzi w koło ?. Ja męża nigdy mieć nie chciałam. A po co mi On? Ma mi zabrać pół majątku? ?
    3 punkty
  25. Ja na emeryturę wybieram się za 3 lata i emigracja do ciepłego kraju gdzie morze jest na wyciągnięcie ręki. Rzecz jasna będę dalej pracować ale czy na ostro (własna działalność) czy bardziej lightowo to zależy od okoliczności. Ogólnie to już się nie mogę doczekać ?.
    3 punkty
  26. 3 punkty
  27. Większość pewnie w trumnie, 5G, beznadziejne jedzenie wypchane chemią.
    3 punkty
  28. Sporo ciekawych informacji można uzyskać w powyższym nagraniu.
    3 punkty
  29. Za mamę, która mnie kocha chociaż jest chora psychicznie i przyczyniło się to do wielu cierpień. Za tatę, który zawsze pomoże chociaż nie ma wiele. Za fajnych dziadków i babcie, choć nie każdy już jest na tym świecie. Za byłą, która dała mi seks i trochę miłości mimo, że później bez mrugnięcia okiem zdradzała. Za minimalizm, który powoduje, że mogę żyć "normalnie" mimo tego, że przez całe życie nie mam kasy. Za niekończące się próby powtarzania sobie przed lustrem, że wyglądam przystojnie mimo, że nie wyglądam. Za chujową genetykę, która podkłada mi kłody przez całe życie ale dzięki niej znajduję ujście w sporcie i trenuję na różne sposoby, a gdybym był chadem to może bym nie trenował bo nie chciałoby mi się. Za gówniane zdrowie i milion kontuzji bo dzięki nim zwracam większą uwagę na moje ciało. Za kurewską determinację, dzięki której nie skończyłem kopiąc rowy łopatą mimo, że dalej mam niewiele. Za umiejętność tańca na trzeźwo mimo, że lat temu 10 bałem się wejść na parkiet. Za to, że jako tako dogadam się po angielsku mimo, że lat temu kilka miałem poziom A1. Za umiejętność wyrabiania nawyków. Za to, że nie wjebałem się w żadne małżeństwa. Za to, że lat temu z 10 bzykałem bo jakbym był 30 letnim prawiczkiem to nie zniósłbym tego. Za umiejętność zaciskania zębów i konsekwencję do trzymania michy nie mając kasy i jak trzeba to przez rok jedzenie codziennie tego samego od rana do wieczora. I to wszystko jeszcze bez praktycznie żadnego progresu sylwetkowego, tak o, dla siebie. Mocne ograniczenie słodyczy, alkoholu i tak dalej. Za przeciętny wygląd, który co prawda na kobiety nie wystarczy, ale nie brakuje brzydszych kolesi ode mnie. Za umiejętność podejmowania ryzyka od czasu do czasu, mimo strachu. Za bungee, skok ze spadochronem. Za forum.
    3 punkty
  30. W pierwszej kolejności myśli się o własnej dupie i własnym "ognisku domowym", jeśli Twój przyjaciel na poważnie myśli o tej Pani, to dla niego bezpośrednim benefitem będzie więcej kasy dla mniej. W końcu młodzi jesteście, na dorobku, pewnie będziecie robić typowe błędy w postaci ślubu bez intercyzy i wspólnego kredytu ;)) Być może również nie zastanawial się nad tym głębiej, znał pytania to podpowiedział dziewczynie gdzie się załapać, gdy szukała pracy, nie myśląc o tym, by Tobie w ten sposób zaszkodzić. Szanuj tę relację, bo po osiągnięciu pełnoletniości zwykle człowiek już nie zawiera przyjaźni. Ja miałem takiego przyjaciela "z dzieciństwa" aż do trzydziestki, po jego śmierci widzę, że nie ma szans na taką relację w tym wieku.
    3 punkty
  31. Jestem wdzięczny za to, że już nie chlam, nie palę i że wszystko zależy ode mnie. A jak coś mi nie pasuje to mogę sobie iść w pizdu a Janusze niech się żrą.
    3 punkty
  32. Jaki % mężczyzn prowadzi swoje biznesy i ma takie zyski, że kilka tysięcy miesięcznie nie mają dla niego znaczenia? Co z pozostalymi? To nieudacznicy i wykolejency? Nawet gdybym zarabiał te 20k, to kobita ma iść do roboty, żeby docenić wagę pieniądza, mieć na swoje pierdoły. A jak znajdzie się taki, który będzie na nią lozyl i nie będzie musiała pracować, to tam są drzwi. Nie mam zamiaru brać udziału w wyścigu kto da więcej, zdrowej, pelnosprawnej fizycznie i zakładam, że intelektualnie też, osobie.
    3 punkty
  33. Ten tekst, którego końcówkę cytuję, to jest płynne żywe złoto. Oprawić w ramkę i na ścianę i czytać 3x dziennie ku przestrodze. z moją eks to samo przerabiałem. Balety i praca po nocach do późnych godzin nocnych, potem gówno praca też do późnych godzin. W efekcie jak ja zasypiałem, to myszka do domu dopiero wracała i "czemu na seks nie masz ochoty?". O innych prozaicznych aspektach życia, jak pranie, sprzątanie i robienie zakupów, które taki tryb całkowicie rozwala nawet nie wspomnę. A potem "misiu, twoja wina, że sobie na bok skończyłam" ? Kończenie z coraz gorszymi ruchaczami też prawda. Czyste złoto real life.
    3 punkty
  34. Ja tego sama z siebie ani nie lubię ani mi nie przeszkadza, natomiast podnieca mnie jak partner robi na co ma ochotę i nie pyta o zdanie. Więc moim zdaniem nie chodzi o to, że oni muszą prosić, bo nie podniecają wystarczająco swoich kobiet, tylko nie podniecają wystarczająco swoich kobiet, bo proszą.
    3 punkty
  35. Niedość, że robią krzywdę mężczyźnie, gdyż nie są z nim szczere, nie pragną tej relacji na polu fizycznym, to i sobie. Nie spełniają swoich fantazji, nie dają sobie szansy na bardzo przyjemne wrażenia. Bycie w łóżku 'suczką' dla partnera jest postrzegane jako nieprzyzwoite, brudne, a przecież jest czystym wyrazem swobodnej relacji, w której ludzie rozmawiają i wiedzą o swoich potrzebach.
    3 punkty
  36. Oczywiście, fakt sprawienia przyjemności i spełnienia fantazji partnera bardzo pobudza. Nie tylko seksualnie, ale głównie uczuciowo. To takie miłe jak ludzie bez krępacji sobie to dają i wymaga moim zdaniem wzajemności. Przyjemność baby nie bierze się tylko ze sfery psychicznej podczas np. wytrysku na ciało, ale jest to też bardzo fajne fizycznie, takie... dzikie! Gorzej jak facet ma poważne skrupuły (np. nie da klapsa, nie zrobi minetki), ale to chyba łatwiej przebić niż u kobiet gdyż pokutuje to co opisał @Libertyn 'nie zrobię tego, nie jestem dziwką'. Podobne rzeczy słuszałam w kontekście klękania przy seksie oralnym, że to akt poddańczy i poniżający kobietę. Trochę argument z dupy, gdyż to właśnie ona daje satysfakcję, ale jak tu dyskutować...
    3 punkty
  37. Doskonale rozumiem ludzi, którzy korzystają z takich rozwiązań. Osobiście nie lubię tego ale tylko dlatego, że moich wad nie da się w żaden sposób poprawić, więc inni ludzie mogą sobie zwiększać w ten sposób SMV i to często mocno a ja nie co tylko jeszcze bardziej utrudni mi poznawanie kobiet. Nie kumam po chuj akceptować brzydotę jak można stać się ładniejszym i mieć dzięki temu łatwiejsze życie w każdej sferze życia. W ogóle cała ta akceptacja jest gówno warta i przydaje się tylko wtedy, gdy nic nie można zrobić. Ładni ludzie mają z górki ze wszystkim. Jak kobieta chce wysokiego gościa (a chce) to przecież nie weźmie niskiego bo ten akceptuje swój wzrost. Weźmie go tylko jak dostępnych wysokich już nie będzie. A zatem jakby dało się zrobić wyższym to biegłbym pod nóż i cieszyłbym się w końcu większym powodzeniem. I to samo zrobiłbym na miejscu każdej osoby. W przyszłości pewnie ludzie będą mieli zajebiście, będzie pewnie można zmieniać budowę kostną, budowę czaszki, wszystko itd i w końcu każdy będzie mógł wyglądać atrakcyjnie i czerpać z relacji interpersonalnych z płcią przeciwną frajdę a nie frustrację.
    3 punkty
  38. Dzisiejsza młodzież chce łatwo, szybko i bez zmęczenia. Ta starsza młodzież kobieca też, a może nawet najbardziej. Oczywiście 3 tygodnie w 8 osób w kabinie 2x5 metrów w nienajlepszych warunkach prawie wszystko o człowieku powiedzą. Ale też nie zawsze da się tak testować i nie zawsze jest na to czas i możliwości. Co innego też testy grupowe (tzn. jesteś w grupie w klubie i tam się wykuwa stal i znajomości), a co innego testowanie indywidualne, gdzie nie do konca wiesz czy trafisz w czyjeś zainteresowania albo wyciągniesz pochopne wnioski. Sprytna myszka może też świetnie udawać zaangażowanie i zainteresowanie danym tematem, a nawet(!) chęci do nauki. I wtedy dopiero po pewnym czasie wychodzi płytkość i miałkość, a człowiek zachwycony jaka to się myszka trafiła, jedzie na wersji demo. A potem są przykre niespodzianki i wielkie zdziwienie. Ja bym zaryzykował, że do wzglednie dobrego poznania drugiej osoby w różnych sytuacjach potrzeba tak 2-3 lat. Ale o czym tu mowa, jak obecnie typowa myszka oczekuje oświadczyn po pół roku, a ślubu najdalej po roku? A są też egzemplarze co by już po miesiącu chciały pierwszych kroków ku formalizacji. Faster, faster.
    3 punkty
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.