Skocz do zawartości

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 16.08.2020 uwzględniając wszystkie działy

  1. Ja mam odmienne zdanie co do tej presji. Wydaje mi się, że współcześnie jest większa presja na tą samorealizację, karierę, konsumpcjonizm, a zakładanie rodziny kojarzy się co raz częściej z jakimś staroświeckim zwyczajem małomiasteczkowców. Do tego dochodzą feministyczne brednie o biologicznej opresji (ciąża = kara) i mamy to co mamy, czyli hordę kobiet "realizujących" się w korpo, a na starość kot i frustracja.
    9 punktów
  2. - które państwo wyszło najlepiej na koronawirusie? - ... - państwo Szumowscy
    7 punktów
  3. Chodziłem na długie spacery. Macanko w parku, na gofra, po parku, trochę tu i trochę tam. Można obejść całe miasto, coś na ząb ogarnąć i iść dalej w podróż. To jest bardzo dobra opcja, bo wysiłek fizyczny, taki lekki pod chmurką bardzo pobudza. Wieczorem masz już praktycznie gotową akcję do zamknięcia. Do sklepu zachodziliśmy, po puszce jakiegoś napoju gazowanego i kolejny spacer. Wydajesz na taką randkę maksymalnie 20 zł. a jest bardzo spoko. Pokazujesz Pannie jakieś miejsca, parki, fajne zakamarki miasta, tłumaczysz, gdzie się uczyłeś, pracowałeś, do tego mnóstwo historyjek, co z ziomkami się robiło, itp. I tak to leci. Na zdrapkę do totalizatora xD Mój standardowy tekst, co byś zrobiła, gdybyś wygrała tyle hajsu. Od razu się laskom odpala wyobraźnia. Do empiku ogarnąć książki, co się lubi, może coś poleci, bo mam urodziny, co ona czyta, cokolwiek. I możesz klepnąć w jeden dzień wszystko, masz różnorodność i zdobywasz realną wiedzę, czy jest jakaś nić porozumienia. Do klubu, żeby potańczyć, ale tutaj musisz wiedzieć, czy się pannie podobasz. Zdecydowanie mój numer jeden, bo szybko eskalowałem akcje. Do pubu się najebać, pół litra na stół, siedzimy i chlejemy. Druga opcja na sziszę i na wygodnej kanapie, obok siebie. Żadnych pierdolonych kin, teatrów, ani miejsc, gdzie siedzisz i zamulasz dupę, gdzie są tłumy milczących ludzi. Na siłkę bym nie zabrał, na rower też nie, bo kobiety ściemniają, że są w formie, na bieganie też nie, mam złe doświadczenia, już pisałem. Jak masz chatę to do chaty obiad robisz i w międzyczasie gadasz. Wspólne oglądanie filmów, oczywiście, ale to dla bardziej zaawansowanych prawdopodobnie. Z byłymi się umawiałem na scrabble, rysowaliśmy coś razem, jakieś gierki psychologiczne wymyślałem i wkręcałem. Wszystko się podobało, jak ja się podobałem ogólnie. Nic specjalnego nigdy nie musisz robić, jak wiesz, że się kobiecie podobasz. Później, jak już się relacja rozwinie to możesz coś dziwacznego, nietypowego proponować, ale wstępne randki to w znajomych warunkach, gdzie jest możliwość eskalacji dotyku, bez wielu spojrzeń, taniec, dobra zabawa, jak chleje to chlanie, itp. Myślę, że jestem dobrym rozmówcą, więc u mnie spacery wypadały najlepiej, bo jestem człowiekiem orkiestrą pod względem ogarniania różnych tematów. Wciągniesz pannę w gadkę to nie będzie wiedziała nawet, gdzie jest i co robi. No i czego najbardziej żałuję? Że od razu nie kończyłem spotkań, które nie rokowały od początku i miałem nawet minimalne wątpliwości. Trzeba było od razu do chaty spierdalać. Musisz wyczuć, potwierdzić, jak najszybciej, czy się pannie podobasz i po to jest randka. Jeżeli przyjdzie naburmuszona, coś ci zacznie wkręcać negatywnego, wpędzać w poczucie winy to idziesz do kibla i nie wracasz. Zero dyskusji. Cudować możesz pod warunkiem, że to twoja natura, że chcesz robić coś podobnego, że do niczego się nie zmuszasz. Zwykły spacer zwieńczony gofrem, czy kawą absolutnie wystarczy na pierwszą, drugą randkę. Liczy się człowiek, nie miejsce.
    6 punktów
  4. Gdyby wyszło FBW to nie siedź w tej relacji w taki sposób, że zostaniesz tylko sam dla niej, będziesz obiecywał jej wierność i tego typu rzeczy. Popełniłem ten błąd, że w podobnym układzie zamiast mieć inne panny na boku, byłem wierny puszczalskiej idiotce, na szczęście to już było lata temu. Różnica była taka, że ona mi nawkręcała jak bardzo chłopak ją więzi i jak bardzo mnie potrzebuje, ale ona "nie może" od niego odejść (rzeczywistość = $$$$) i muszę przy niej zostać, jesteśmy jakby parą, ale bardziej nie jesteśmy, bo ona ma chłopaka tyrana. Rozumiesz o co chodzi, prawda? I nie chcesz popełnić mojego błędu. W momencie, kiedy zejdzie z Ciebie ciśnienie i sobie pociupciasz, idź szukać i bawić się z innymi. Doda Ci to tych dodatkowych plusów w taki sposób, że nie będziesz gonił z jęzorem za nimi, co je odstrasza, możesz rzadziej wplątywać jakieś ordynarne teksty seksualne, też tego typu, które sugerują: "chce cię wyruchać, ale powiem taki żarcik, to może się zgodzisz a ja się tak usprawiedliwiam tymi żarcikami i już wiesz czego chce.. dasz mi to, królowo?", będziesz bardziej męski, wyluzowany. Zgaduję, że nie przepracowujesz emocji sam w sobie na głębokim poziomie, więc seksem po prostu stłumisz ten wewnętrzny ból i napięcie, co na jakiś czas usunie blokady przed wyluzowaniem, a wtedy szukasz innych, żeby emocjonalnie nie wpaść w gówno, bo gdy nie znajdziesz innej, a to będzie FBW, masz przejebane i będziesz żałował po czasie, że to FBW Cię spotkało. A dwie panny na boku to przyjemna sprawa, jedna ma humorki to druga często nie ma, jedna kupczy dupą, to z uśmiechem idziesz do drugiej itd. Dopóki nie przyrzekacie sobie wierności i wyłączności, to baw się. Ulżyj sobie i idź po następne dziewczyny, właściwie, z Twoją psychiką, gdy chciałeś lać obcego gościa, który uchybił jaśnie pani, bo ona tak powiedziała, to jest bardzo wskazane, zejdzie z Ciebie głębokie rycerstwo oraz zobaczysz gdzie żyjesz, a seks to nie jest jakaś czynność poza zrozumieniem i warta całego życia, a normalna funkcja organizmu, która daje przyjemność i za wiele nie jest warta, ot i tyle.
    6 punktów
  5. Kiedyś jak się naczytałem PUA, że randka musi być zaskoczeniem i wysoce emocjonalnym doświadczeniem, to pomyślałem, że skoro cmentarz jest nie daleko to wezmę dziewczynę właśnie tam i wypijemy sobie piwko na grobie. Do teraz nie wierzę, jakim wielkim idiotą byłem, że czytałem takie książki jak "Gra" xD
    6 punktów
  6. Brat @Granatowy polecił na pierwszą randkę sptrzelnicę, co przypomniało mi pewną żenującą, acz zabawną, historię. Jeden Alonzo mnie zabrał na pierwszą randkę na strzelnicę. Po kilku strzałach skorygowałam przyrządy celownicze, to samo poleciłam Alonzo, bo wszystko miał z lewej strony tarczy, ale dla Alonzo to by była chyba ujma na honorze. Po trzeciej tarczy i prawie stu punktach różnicy Alonzo, nomen omen, strzelił focha i stwierdził, że wychodzimy. Chciałam być dobrą kobietą, więc zaproponowałam rundkę wyrównawczą, tylko żeby wziął karabinek ? Polecam więc najpierw się zorientować, czy laska przypadkiem nie ma w domu medali z zawodów za młodzika, bo inaczej smalec alfa może się zesrać xD @Libertyn odpowiem tutaj, bo za tamto niedopatrzenie pewnie dostanę urlop. Nie jest problemem to, że dziewczyna jest w czymś lepsza, tylko reakcja faceta na ten fakt.
    5 punktów
  7. Tak naprawdę to wszyscy jesteśmy niespełna ... wchodząc w związki z kobietami. Ale bzykac się chce , co robić. ?
    5 punktów
  8. @MalVina Wszystko się zgadza. Ale my tylko myślimy ze swojej perspektywy. Jak to nas wszystko wykończyło, ta ciąża, to karmienie, jaki wygląd. Postaw się w sytuacji takiego mężczyzny. I tak - piszę to z własnego doświadczenia. Nie po to, żeby tu się przed kimś wywyższać, tylko żeby może wnieść coś wartościowego do dyskusji. Urodziłam syna - strasznie mnie to zestresowało, byłam smutna, nie mogłam karmić, nie mogłam spać. Maż pisał "jak się czujesz? Kiedy mogę przyjechać?", a ja byłam taka rozżalona, że nie chciałam żeby przyjeżdżał. Ale zapewniałam go, że wszystko super, że go kocham... tylko po prostu mi odwaliło kompletnie, chyba miałam tego bejbiblusa. I wróciliśmy po trzech dobach ze szpitala, w głuchej ciszy. Zrozumiałam, jak kompletnie pogubiony musi się czuć mężczyzna (któremu zależy) w takiej sytuacji. Moja mama jak mnie zobaczyła, zamarła - byłam taka zmęczona i nieobecna. I wstrząsnęła mną, powiedziała: "Ogarnij się dziewczyno. Dziecko się odchowa, dorośnie, zostaniesz z mężem. Co Ty wyprawiasz, zobacz jak go odsunęłaś, jak się plącze i nie wie co robić. Chyba nie dorosłaś do macierzyństwa". I kurde - wybrzmiało i dobrze, że wybrzmiało. A mogła głasiać córcie po główce i psioczyć na zięcia. Wzięłam się w garść, a wieczorem zrobiłam blołdżoba wszech czasów Co ten gość ma w takiej sytuacji, tego naszego bajbiblusa robić? Ma robotę rzucić? Ma łazić za nami i pytać, jak nam pomóc? Moja mama jest pielęgniarką i mówi, że jest pod wrażeniem tego, jak obecnie mężczyźni zajmują się dziećmi. To nie to co kiedyś, że dzieci są baby, a on na czworaka z imprezy. Mężczyźni się angażują, a przynajmniej chcą. Trzeba im pomóc, a nie ciągle tylko przeżywać swój ciężki kobiecy los. To są ojcowie naszych dzieci - wybrałyśmy ich, a potem nagle się okazują: egoistami z niską samooceną... nie sądzę.
    5 punktów
  9. @Analconda Mądrego to i miło posłuchać!
    5 punktów
  10. Stary kiedyś tez tak kąbinowałeł i aż czasami przekąbinowałem.. Wymyslałem cudowałem i potem wychodził wielki huu z tego A czasem zabrałem panne nad zalew kupilem po tymbarku a jedyna niespodzianką było co mamy pod kapslami... I wiesz co zajebiście było! POZDRO i powodzenia
    5 punktów
  11. 5 lat w korpo. Nienawidziłem tych miejsc choć ludzie czasem się zdarzyło że byli w porządku (choć większość tumany). Dla mnie tak bedzie wyglądac piekło. Nie będzie kotłów. Będą boxy, mitingi co 5 minut pieprzenie głupot i gry integracyjne. Dziecinada po całości. Jak walczyć. Trzymać się swoich zasad wywalać wszystko na wierzch tak często i mówić szczerze co się myśli nawet za cenę wylecenia z pracy. Niech wiedzą tępe strzały że mają do czynienia z kimś z zasadami. Wyznaczyć sobie granicę której nie wolno IM przekroczyć i się jej trzymać. Generalnie uważam że spędzanie czasu w takim miejscu źle wpływa na charakter bo cały czas ktoś próbuje cie podkopać. Moim zdaniem lepiej pracować gdziekolwiek indziej. Szambo nurek ma więcej mojego szacunku niż większość pracowników korporacji (choć tak jak mówię zdarzają się fajni ludzie). Z moich przygód: Pisałem maile do całej firmy waląc prosto z mostu że nie podoba mi się to co robią. Były wybory przedstawiciela związków zawodowych i nikt nie przyszedł powiedzieć cokolwiek a cisnęli żeby głosować. To się wkurzyłem napisałem maila że jak tak cisną nas żeby głosować to niech ktoś się pofatyguje powiedzieć nam dlaczego mamy na niego głosować. Outlook mi się zawiesił przy wysyłaniu bo lista miała ponad 600 osób z całej firmy. Potem dostałem kilkanaście maili z gratulacjami że powiedziałem prawdę otwarcie, i kilka od tim liderów jak to nieprofesjonalnie postąpiłem. Poszedłem do prawnika firmy z zapytaniem czy mogę zbierać podpisy PRZECIW przyjmowaniu uchodźców na terenie firmy (akcja zbierania podpisów w tej sprawie prowadzona przez kukiza i spółkę). Domyślałem się że się nie zgodzą ale chciałem usłyszeć że mówią mi nie i ich argumentację więc cisnąłem sprawę do końca. Powiedzieli mi że nie mogę nawet przed budynkiem ich zbierać tylko poza posesją na chodniku Zostawiłem tez komentarz pod firmową zbiórką środków na pomoc dla uchodźców - napisałem że to i tak nic nie da. Na następny dzień przełożony mnie zabrał na rozmowę mówiąc mi że mój komentarz się nie spodobał górze. Że to było "bardzo nieprofesjonalne" (nienawidzę tego powiedzenia). Stwierdziłem że takie jest moje zdanie i go nie zmienię, i że w takim razie nie będę pisał komentarzy wcale. To też był taki troche trolling żeby zobaczyć co się stanie. Wstałem na spotkaniu dyrekcji z pracownikami i zadałem pytanie o udział firmy w aferze panama papers, i czy jest jakoś przygotowana na możliwy Brexit. To było dosłownie tydzień przed Brexitem. Cała sala zaszumiała a było tam ponad 400 osób ale ja miałem wywalone. Dla mnie ci ludzie, i ich pierdolenie nic już nie znaczyło. Tylko wkładałem kij w mrowisko żeby zobaczyć jak zareagują. Byłem też w związkach zawodowych żeby przekonać się że to kolejna wydmuszka i nic się tam nie dzieje. Jak próbowałem się dowiedzieć na co idą składki to nie uzyskałem odpowiedzi, a na koniec jak byłem sie wypisać ze związku bo odchodziłem z firmy to spytali mnie czy wziąłem już swój firmowy kubeczek xD W kolejnej pracy na spotkaniu ogarniaczy (ekipa ludzi co nadzorowała szeregowych pracowników w której byłem) z szefem. Teksty szefa "Nie miejcie złudzeń tu będzie kołchoz ale ważne żeby nam było dobrze", "Zatrudnimy kilku czarnoskórych to będzie bardziej international to będą chętniej zasuwać". Jak to usłyszałem to mi szczęka opadła. Ludzie którzy ogarniali - nie chciałem z nimi współpracować bo na "naradach" obsmarowywali pracowników a potem na froncie milutcy jak cholera. Jezu. Pierwszy raz coś takiego widziałem. Wypieprzyli mnie bo nie chciałem tak grać i robiłem swoje po swojemu. Od ludzi dostałem brawa na koniec, a od przełożonych kopa w dupę. Podstawą lawirowania w tego typu pracy jest brak kręgosłupa moralnego bo jeśli go masz to prędzej czy później będziesz się opierał temu co próbują ci wtłoczyć. Ja walczyłem z tym gównem 5 lat niszcząc sobie tylko nerwy, ale uważam że wzmocniło mnie. Jeśli jesteś sam to masz przegrane w takim środowisku, a porządnych ludzi jest tam mało bo większość głównie kobiety będą szczekać jak im zagrają (niestety panie są bardziej konformistyczne i to wpływa niesamowicie na miejsce pracy szczególnie kiedy stanowią sporą część ekipy), i bezrefleksyjnie zgadzać się na ten bullshit tłoczony im do łbów. Dlatego jedyne czego mogę ci życzyć to zmiany pracy, bo szkoda życia na takie gierki chyba że podejdziesz do tego na totalnej wyjebce i bedziesz celowo (ale na totalnym luzie) wkładał kij w mrowisko - ja byłem przy tym dosyć nerwowy co przeszkadzało w skutecznej walce
    5 punktów
  12. Zawsze musimy wybierać, niekoniecznie wśród 'lepsze-gorsze', ale 'inne'. Uważam, że póki nie czujesz się bezpieczna finansowo i ogólnie nie masz potrzeby macierzyństwa, to nie warto, toż nie każda kobieta musi mieć dzieci. Jednak samorealizacja i podróże z dziećmi to nie problem, tak samo po kilkuletnim odchowaniu wyjazdy co jakiś czas nie są problemem, przynajmniej żadna znana mi dzieciata para go nie dostrzega. Kwestia dobrej organiacji oraz zdrowia do wielugodzinnych pieszych wycieczek w wieku 'nie 20 lat'. Tak jak nie lubię teorii ściany, tak powiedzmy sobie szczerze- 27 lat na w ogóle rozmyślania o pierwszym dziecku to nie jest mało. To taki najwyższy czas na decyzję w stylu 'chcę czy nie chcę'. Ale chcieć przecież nie musisz. Sama stoję na rozdrożu. Z jednej stony wiem, że chcę dzieci, serio mocno to czuję i nie zamierzam czekać do zbyt późnego wieku. Z drugiej strony idę na ciężkie studia, chcę uzyskiwać stypendia i najchętniej w przyszłości pracować naukowo, mieć jakąś niezależność finansową i 'coś swojego'. Do tego Egipt- ale on nie ucierpi, przed dzieciakami go jeszcze kilka razy odwiedzę, mam czas. Książki i spotkania archeologiczne nie uciekną, a świątynie nie zawalą i jeśli będę mogła to parterowi oraz latoroślom je pokażę. Ale o co chodzi- ja do 30 mam jeszcze dobre 11 lat, a już mam względnie wyznaczone priorytety, wiem czego chcę. To jest klucz- musisz wiedzieć czego chcesz, kierować się racjonalnością, a nie miotać. Z tego co wiem jesteście z mężem bardzo wierzącymi katolikami (nie pojmuję, acz może szanuję), lecz ustaliliście brak dzieci- trochę się to kłóci. Jednak to Wasza decyzja i warto byłoby ją podjąć w miarę szybko. Nie macie ful czasu, dobrze się namyślić i trzymać decyzji. PS. nie denerwuj się na zwracanie uwagi na błędy, walisz takie byki, że ciężko się czyta, lecz ostatecznie możesz je poprawiać.
    5 punktów
  13. Męczytemat. Powtarzam się jak zdarta płyta. Lepiej rodzić wcześniej dzieci (max.do 25 roku życia). Mam 25 lat. Stety, czy niestety postawiłam na to, by samej mieć konkret fach w łapie, bo męża mam z biednej, patologicznej rodziny. Moja decyzja ma taki plus, że gdyby Męża zabrakło, sama sobie poradzę z dziećmi. Wiecie, nie ma wycieczek, luzów, czasu dla siebie, gdy są dzieciaki, no i co? Inaczej - gdy są dzieciaki, to dostajesz umiejętność kategoryzowania tego, co w hierarchii wartości jest najważniejsze, najpilniejsze i konieczne na danym etapie. Powód? Bo po prostu nie masz czasu i kasy. Z Mężem (odkąd się poznaliśmy) mamy wspólny cel - rodzina. Dla kogoś to głupie, nierozwojowe ambicje, ale co mnie to. Nie otwieram papy wobec sytuacji singli i ich stylu życia. Mam takie usposobienie, które pasuje do ról : żony, matki, gospodyni. Przez ponad dwa lata chciałam być kimś innym (po perturbacjach damsko-meskich) i wzdychałam do obrazu kobiet, które są atrakcyjne dla większości mężczyzn, pracują dla korpoinstytucji i mogą uzurpować prawo do większości wygód na rynku matrymonialnym (czyt.filigranowa zołza na szpileczkach, co robotą się nie skala). Myślałam, że Mojemu chodzi o taki typ kobiety. Nie, po prostu chciał i chce mieć w domu kobietę, co mu ugotuje, zajmie się dziećmi i nie będzie tolerowała lewactwa. I o tym fakcie mi się zapomniało. LOL
    5 punktów
  14. Poruszyłeś tematy, które są... BARDZO wielowątkowe. Tu nie ma prostych odpowiedzi, bo to... zależy. Czy dziobie Cię ktoś nad Tobą, czy pod Tobą, czy na równi? Jakie zaplecze mają? Jakie masz Ty? Drogi w korpo masz dwie: albo jesteś wyrobnikiem ukrytym wśród tłumu, albo masz wysokiego social-skilla i potrafisz bawić się w gierki i koterie polityczne. Skoro pytasz 'jak tu walki toczyć', to social skilla masz słabego. Nie pchaj się w to amatorsko, bo Ci łapy upierdoli. Powiedzenie, że kijem Wisły nie zawrócisz jest powiedzeniem SŁUSZNYM... Ostrożnie ? Oczywiście formalnie, oficjalnie masz na pewno procedurę anonimowego zgłaszania nadużyć (whistleblower procedure). Z doświadczenia podpowiem Ci - chujawartą. Zgłaszający byli znani z imienia i nazwiska po minucie. A podpierdalani wiedzieli o nadciągającej kontroli dość wcześnie. I znali z detalami dane podpierdalacza. Połącz kropki, jakie były końcowe skutki. Aha, oczywiście czasem owa procedura działa WZORCOWO. Co ciekawe - zazwyczaj wobec tych "słabo umocowanych". I niekoniecznie będących spiritus movens nadużyć. Najskuteczniejsza metoda? Spierdalać z toksycznego środowiska. OCZYWIŚCIE - nie warunkuje to wpadnięcia z deszczu pod rynnę. Korporacje - co do zasady - działają na zbliżonych zasadach, ale... Może trafisz na bardziej ogarniętą ekipę, albo wyższą/bardziej leżącą Ci kulturę korporacyjną... Także ten...
    5 punktów
  15. Witam, Popełniłem wpis kilka dni temu pod jakimś postem jednego z wcieleń Archa, ale wątek został skasowany. Gościu zapytał czy czujemy sens życia czy coś takiego. Muszę się wygadać po prostu, bo sytuacja nie miała nigdy miejsca w moim życiu. Mianowicie dopadło mnie takie znużenie i oschłość emocjonalna, że najlepiej to bym cały czas spał. Wkurza mnie ostatnio praca, dostałem taski, które żebym mógł zrobić to się muszę ciągle domyślać i mi po prostu nie idzie. Samotność doskwiera, od niemal 3 lat wychodzę gdzieś tylko sporadycznie, krótko mówiąc skończyło się młodzieńcze życie towarzyskie. Nie ma do kogo mordy otworzyć, żeby sobie miło i sensownie porozmawiać. Wpadłem w prawdziwe towarzyskie tarapaty i wychodzi na to, że koledzy się wykruszają i zostanę sam jak palec już niebawem na amen. Siedzę, pracuję, a po pracy własny projekt + nauka. Czasem netflix wleci, 3x w tygodniu siłownia. Tyle, że klatę to lubię gibać, ale reszta trenigów to mi nie podchodzi i zmuszam się, żeby pójść zrobić plecy, albo nogi. Nudzi mnie ta siłownia. Jak ćwiczę to się zastanawiam po co marnować czas. Czuję się totalnie apatycznie. Nie cieszą mnie rzeczy, które dawniej cieszyły: filmy, muzyka, książki, gry etc. Jedynie programowanie mnie wciąga w jakieś flow, żebym na chwilę zapomniał o tym wszystkim. Nawet po jakichś rozstaniach czy trudnych sytuacjach zawsze sobie czytałem motywujące książki i to mi dawało kopa do działania, podnosiło mnie na duchu etc. Teraz już nic mi nie daje zastrzyku ekscytacji, tylko jakaś kolorowa, hypowa nowinka techniczna w programowaniu. I tak się miotam też w tych technologiach zamiast zająć się lepiej jedną działką. Już mam dość tego pokoju w którym spędzam 20h na dobę, bo 2h gdzieś w kuchni czy łazience i 2h na siłowni. Już mnie tak to dusi... A nie mogę się stąd zabrać i wyjechać. No po prostu nie daję rady podnieść dupy z tej strefy komfortu. Analogicznie jak z zagadaniem do dziewczyny - bardzo chcę ale nie mogę się przełamać. Analizuję sytuację, że jak się wyprowadzę, to może się coś wydarzyć, poznam kogoś, znajdę jakieś hobby etc. A z drugiej strony - w domu mam fajne oszczędności, a tak to pójdzie na wynajem. Chciałbym tak jak kiedyś, żeby telefon dzwonił ciągle z różnymi propozycjami piwa, piłki, meczu czy fify.... Kiedyś zawsze żyłem nadzieją na przyszłość, a teraz mam nadzieję jaką? Że przeprowadzę się do Warszawy, uda mi się znaleźć pracę jako programista i będę chodził z lokalnymi elgiebeciakami na kawę do Starbucksa? Moje miejsce jest na wsi, tu gdzie skakało się po belach słomy, tu gdzie do nocy biegało się po lesie, tu gdzie do upadłego grało się w piłkę, tu gdzie byli moi przyjaciele, tu gdzie w jednych butach chodziło się do szkoły do kościoła i wszędzie. Gdzie budowało się całe dnie budynki z piasku. Gdzie na chwilę nawet nie było zmartwienia, a wyjście na boisko było wydarzeniem, a nowe buty do gry w piłkę, były dla mnie cenniejsze niż teraz złoto tego świata. Jednym słowem obawiam się, że już nigdy nie będę się tak czuł, że została mi tylko wegetacja i dodyrdanie do końca życia. Jedyny cel to zmienić pracę i wyjechać, chciałbym założyć własną rodzinę, ale to jakoś wydaje mi się poza zasięgiem. Dodatkowo nie mam nadziei i moje dalsze życie będzie przewidywalne. Niedługo mi się zaczyna urlop. Pisałem do dwóch znajomych czy gdzieś jedziemy, to coś bełkotali, potem w ogóle nie odpisywali. Wyjebane mam, niech spierdalają, won. Zostanę kompletnie sam. Mam ochotę w ten urlop spakować plecak i wypierdzielić gdzieś nad morze, albo na Mazury i leżeć całe dnie, nie myśląc o niczym. Muszę odpocząć, bo już mnie ta praca zaczyna wkur**ać i to całe osamotnienie. Tylko, że boję się, że nie poradzę sobie jak wyjadę, że mnie okradną, spóźnię się na autobus, albo nie będzie miejsc w hotelach. Planować mi się kompletnie nie chce... bo kur*a non stop tylko planuję i rzygam tym już. Chłopaki poopierali swoje zaspokojenie towarzystwa na dziewczynach/żonach, wyizolowali się i siedzą ze szwagrami, jakimiś bliskimi przyjaciółmi i tyle. Nie myślałem, że może być aż tak do bani. Jeszcze się jakaś tam nadzieja tli we mnie, ale czuję, że potrzebuję radykalnego rozwiązania, na które mnie jednak nie stać mentalnie. Jeszcze gdybym był bardziej śmiały. Jestem trochę niezdarny, powiedziałbym jak Saul Goodman, taki też mam styl bycia, ale zawsze jestem powściągliwy i tylko wśród sprawdzonego towarzystwa się tak zachowuję. Trochę wywaliłem g*wna z bani i trochę mi lepiej. @Analconda Ty spędzasz z tego co pisałeś cały czas przed kompem. Nie nudzi Ci się? Nie masz już tego wszystkiego dosyć? Dodam na koniec, że podczas mojej pracy zdalnej ktoś ciągle piłuje, wierci, tnie, a sąsiedzi drą mordę, a ich bombelki ciągle piszczą i płaczą. Okno musiało być otwarte, bo gorąco było, w pracy nie idzie ciągle kręcę się w kółko, komp zaczyna zamulać, dzieci krzyczą, betoniarka wiruje, psy szczekają, a inny sąsiad piłuje swój motorower. Czujecie to? Myślałem, że to już był ten dzień, że pojadę do Choroszczy, ale jeszcze nie...
    4 punkty
  16. Arch jak widzę zmienił kryteria. Stare już nie są 40-to, ale Panów po 30-tce. Cudownym jesteś trollem, naprawdę.
    4 punkty
  17. Randek nie miałam za dużo. Zazwyczaj kończyły się na pierwszym spotkaniu. Dzięki internetom mogłam się z kimkolwiek umówić. Nigdy nikt do mnie nie zarywał, chciałam sobie coś udowodnić, nie chciałam być laską, której nikt nie chce zaruchać. Moim celem było wtedy po prostu mieć za sobą rozdziewiczenie, bo moje rówieśniczki już dawno doświadczyły męskiej atencji i były "po". Zazwyczaj bekesytuacje odwalałam i odwalam w związku. ? Randka nr 1. Moja ówczesna przyjaciółka wiedząc, że na zwykłych dyskotekach nikogo nie poznam, postanowiła odpowiedzieć w moim imieniu na radiowy anons Karola l.36... Wtedy miałam 18 lat, czułam się okropnie, że muszę przez radio poznać kolesia, by się rozdziewiczyc. W ogóle koleś myślał, że mam 23 lata. Stacja radiowa podesłała mi namiary do niego. Ok, umówiliśmy się na spotkanie. Koleś mieszkający z matką, nie mogący znaleźć jakieś roboty. Było mi go po prostu szkoda, więc bawiłam się na spotkaniu w panią psycholog, co chce go wysłuchać. Koleś co rusz zamawiał sobie drinki, aż w końcu się upił, wstał i poszedł do chaty. ? Randka nr 2. Na portalu randkowym (chyba sympatia) poznałam kolesia w moim typie. Misiowaty, lubił ten sam rodzaj muzyki, co ja. Fajnie się pisało. Przyjechał do mojego miasta, poszliśmy do Sfinksa. Przychodzi do płatności za kolację. Koleś wyciąga woreczek monet o nominale 1,2,5 gr i zapowiada, że płaci za siebie. Spoko. Ja zapłaciłam za swoją część, ale woreczek grosiakow przebił wszystko. ? W rozmowach wypytywał mnie, czy np.lubię kolor czerwony, pióra i przede wszystkim - mogę dostąpić zaszczytu wyboru rodzaju mat wygłuszających/dźwiękochłonnych?, którymi wyłoży swój pokój. W ogóle byłam tak naiwna, myślałam, że koleś ćwiczy śpiew i granie na giatrze elektrycznej, więc chce jak najmniej wqrwiać sąsiadów. Na drugiej randce zapytał wprost, czy lubię perwersyjny seks, bo odnawia pokój chociażby pod tą formę rekreacji. ?? Na pierwsze razy nie dla mnie takie rzeczy. ? To było Nasze ostatnie spotkanie. Randka nr 3. Na fotce poznałam kolesia w typie filozofa, poety, romantyka... Umówiliśmy się. Spóźnił się na spotkanie 1,5 h. Poszliśmy na kebsa. Okazało się, że nie ma kasy, więc postawiłam mu kebsa. ? Nie miał zębów, widać, że stronił od mycia się, roboty, taki lekkoduch, pacyfista. Pierdolił na spotkaniu, że jest zayebisty itd... okazało się, że chodził do tego samego liceum co ja, więc o tym potem starałam się gadać. Pożegnaliśmy się. Po spotkaniu napisał, dlaczego nie zaprosiłam go do siebie... Potem poznałam byłego. Tę historię już znacie. Teraz mi się przypomniało, co odwalałam żenującego. Niestety wizaż nie jest moją mocną stroną, więc nieumiejętnie się malowałam (dzisiaj już trochę lepiej). Nakładam tyle korektoru pod oczy, że widać było dosłownie jego kilka warstw. Były zawsze miał bekę z moich pomalowanych paznokci. Zawsze wyjadę poza paznokieć, zrobię zacieki. Ogólnie dramat. ? Chciałam chodzić w bardzo wysokich butach. Na randkach z byłym zawsze oszołamiająco się wypierdalałam... w miejsach publicznych... Któregoś razu całując się z byłym... Beknelam mu w twarz. Prawie się porzygal. ?????? Tyle moich gaf było, że musiałabym poświęcić jeden dział na forum. ?
    4 punkty
  18. Mam znajomka, 35lat. Spotyka się obecnie z dziewczyną, która ma 26. Jest modelką (powiedzmy) pozuje, gra w klipach video. Nie z pierwszych stron gazet. Z tego co luknąłem to ma 1400obserwatorów na FB. W tym zna kolesi co są przystojni, maja 6cio pak i jeżdzą wozami po 200koła papieru. Moj ziomek nie ma kraty na brzuchu ani tak drogiego wozu. Nię będe go oceniał, równy z niego gość, ludzie przed nim nie uciekają i możesz z nim iść w miasto. Bedzie dobrze. Ma swiadomość, że nie jest ideałem. Dlaczego ona sie z nim spotyka? Bo stwierdziła, ze Ci goście są tak nudni, że nie miałaby z nimi co robić i o czym rozmawiać. Świat nie jest czarno-biały.
    4 punkty
  19. Siema @Carl93m, też się chętnie udzielę w temacie bo czuję, że jesteśmy w wielu kwestiach bardzo podobnymi osobami. Standardowo mnie niestety wylogowało podczas pisania (jak ja tego skryptu na forum za to odpowiadającego nie znoszę), dlatego moja odpowiedź może być kiepsko sformatowana miejscami, bo sobie skopiowałem wcześniej wypowiedź właśnei na wypadek wylogowania. Usuwa wtedy emotki, cytaty itd... Tak niestety bardzo często wygląda życie gdy czas szkolny dobiegnie końca. Można z tym skutecznie walczyć jak ma się kasę, nie musisz wtedy pracować od rana do wieczora, masz czas i chęci żeby gdzieś wyjść. Ja osobiście przez wiele ostatnich lat miałem tragiczną wręcz sytuację pod względem relacji interpersonalnych. Od kilku tygodni wprowadziłem sobie, że raz w tygodniu idę do klubu potańczyć. Czy mi się chce czy nie, traktuję to jako task, który musi zostać wykonany. Co z tego wyjdzie? Nie wiem, ale w jakiś sposób wypełnia mi to chociaż trochę bycie samemu. Tydzień temu udało mi się nawet podczas tańca trochę całować z jakąś panną, ale była z wyglądu bardzo przeciętna, bardzo bardzo, bez alkoholu bym nie dał rady, ale i tak w to poszedłem bo rozumiem, że ja wizualnie też jestem jaki jestem i już wyszedłem z tego myślenia, że mogę mieć kobiety atrakcyjne wizualnie sam będąc przeciętniakiem. Wczoraj jednak było słabo. Tańczę nieźle i dlatego czasem laski się godzą, ale ta ich obojętność i czekanie aż dany utwór się zakończy jest bardzo, bardzo frustrująca. No... ale taki sposób sobie wymyśliłem na wypełnienie jakoś tej pustki w kontekście relacji z ludźmi. Lubię tańczyć, więc to trochę dodatkowo pomaga. Mimo wszystko lepsze to niż siedzenie w domu. Masz cel zawodowy, to już zajebiście. Ja swój mocno zatraciłem, dalej cisnę ale nie mam w sobie już wewnętrznej wiary. To nie pomaga. Co do treningów... Czy nie trenujesz pod kobiety? Myślisz sobie, że sylwetka Ci je da i dlatego chodzisz, a wewnątrz siebie tego nie lubisz. Ja na siłowni nie wytrzymałbym tygodnia. Nuda jak skurwensyn. Nie wiem jak można to robić Za to kalistenika, sztuki walki... Praktycznie ciągle coś innego. Zmień sport. Oczywiście inny nie da Ci takiej sylwetki jak siłka, ale pytanie po co to robisz. Podobnie Tylko, że jeśli masz cel zawodowy i on jest związany z IT to praktycznie nie ma wyjścia, siedzisz ciągle przed kompem... Obecnie mam prace i chodzę do biura, więc opuszczam to pomieszczenie codziennie, to plus. Bo nie będziesz. Witamy w dorosłym życiu. Nudne, monotonne, w kurwę powtarzalne. Nie ma żadnego podjazdu do życia młodego człowieczka, niestety. Jedynym rozwiązaniem jest gruby szmal. Inaczej lipa, nawet jak znajdziesz hobby to reszta życia dalej będzie powtarzalna. Codziennie idę do pracy, trwa to jakieś 15 minut pieszo, mijam dosłownie te same ryje. O tych samych porach... Poniedziałek nie różni się niczym od wtorku, od środy, od czwartku i piątku. Jakbyś był programista 15k to może dałoby się np. zaproponować, że chcesz tylko połowę stawki ale robisz na pół etatu i dzięki temu masz więcej czasu? Nie wiem... Mam te same rozkminy i życie mnie męczy Znajduję przyjemność w treningach, spacerach, jedzeniu... Czasami wracam do bukmacherki bo obstawianie swojego hajsu daje masę emocji. Ale bywam tym mega zmęczony. Praca, nauka, ćwiczenia... Od rana do wieczora, padam na pysk. Nie ma czasu odpocząć. Nie wiem jak można robić karierę i sporo odpoczywać i jeszcze trenować, trzymać michę itd. Ile mają doby niektórych użytkowników? 40h? A może śpicie 2h dziennie? Jedyne rozwiązanie to po prostu pojechać. Ja w życiu aż 3 razy wyjeżdżałem do nowego miasta (w tym raz za granicę) nie mając wszystkiego ogarniętego. Raz miałem załatwioną pracę, ale mieszkania nie (miasta kompletnie nie znałem). Raz miałem mieszkanie, ale nie pracę (ani kraju ani miasta nie znałem), a ostatni raz wyjechałem w ciemno totalnie nie znając ani miasta, ani nie mając mieszkania ani pracy. To spowodowało na pewno jedną ciekawą rzecz, że nie mam obawy chodzić w jakieś miejsca sam. Skoro udały się takie rzeczy to reszta wydaje się łatwa. Gdybym miał prace zdalną za grubą kasę to myślę, że wyprowadziłbym się do Chorwacji, Hiszpanii czy gdzieś... Ale totalnie w ciemno. Kupiłbym bilet na samolot i zaczął od totalnego zera, czyli ulicy I tak raz dwa znalazłoby się jakieś lokum. Wszystko niestety zawsze zależy od pieniędzy. Frustrujące w chuj jest to jak wielu rzeczy nie spróbuję w życiu przez brak $. Podsumowując... Życie nie jest lekkie i tak wygląda u wielu ludzi. Niektórzy żyją w małżeństwach (po matrixowemu) i udało im się znaleść fajną kobietę i ich życie wygląda spoko. Ty wybrałeś trochę inną drogę i niestety ona ma też swoje minusy. Świadomy singiel ma świetne życie w sytuacji, gdy uda mu się finansowo (przez uda rozumiem, że zarabiasz 10k a nie jebiesz na to od rana do wieczora) + ma dość dobry wygląd (ewentualnie brak potrzeby kobiet). Jeżeli jebiesz non stop i kasy z tego większej nie ma to kwestia wypalenia jest tylko kwestią czasu, nie tego czy ono nastąpi, niestety. Co z tym robić? Próbować coś zmieniać... Totalny frazes, wiem. Ale co innego można poradzić? Można coś dodać, jakiś nowy nawyk, zainteresowanie. Można coś wyjebać. W życiu trzeba mieć niestety też jeszcze niemałą domieszkę po prostu farta. Jednego dnia pojawisz się w odpowiednim miejscu i czasie i wydarzy się coś co zmieni wszystko. A być może akurat zachorujesz, przeleżysz dzień w łóżku i szansa przepadnie bezpowrotnie? Tak bywa.
    4 punkty
  20. Parę osób wymieniło kino. Zdecydowanie odradzam i uważam, że kino na randke to jeden z najgorszych pomysłów. Otóż w trakcie randki powinniście być skupieni na sobie i emocje mają się brac że wzajemnej uwagi. Powinniśmy rozmawiać ze sobą. Kino to odbiera dlatego, że niby jesteście razem ale emocje generujecie nie wy ale film. Nie ma jak pogadać, nie można się sobie przyjrzeć. Po randce dziewczyna bardziej zapamięta film niż Ciebie jako osobę. Jestem zdecydowanym przeciwnikiem kina na pierwszej randce, kino to wg. mnie pomysł na kolejną randkę, nawet nie druga ale np. 3 lub 4 gdy już oboje będziecie pewni, że chcecie dalej spotykać i rozwijać znajomość. Uważam, że na pierwszą randkę zawsze ale to zawsze sprawdza się pub/kawiarnia, ujmujesz ja swoją osobowością a nie miejscem. Z miejscami zaczynasz kombinować od drugiej randki. Za to strzelnica na drugą randkę to fantastyczny pomysł. 95 % lasek nigdy nie była na strzelnicy, strzelnica generuje emocje, jest relatywnie tania. Do tego dziewczyna będziecie mogła Ciebie zobaczyć z bronią w ręku, gdzie broń w ręku mężczyzny na wiele lasek działa jak afrodyzjak. Broń w rękach mężczyzny którego kobieta lubi podprogowo symbol towaru bezpieczeństwa, siły, dominacji. Ale na końcu i tak zawsze ujmujemy ją nasza osobowością a nie miejscem
    4 punkty
  21. Ja bym na miejscu autorki zrobił sobie urlop i przemyślał swoje priorytety oraz plany na przyszłość bo pewne tematy za kilka lat mogą być nie do zrealizowania. Znam osobę która miała wpadkę koło 18 i musiała całe swoje życie zmienić i skupiła się na rodzinie. Jak dzieciaki już były większe wzięła się za robotę i teraz podnosi kwalifikacje zawodowe. Teraz dzieciaki są już na tyle duże że ma czas na urlopy i zwiedzanie świata ze swoim mężem 2x do roku. Nawet ostatnio stwierdziła że dziecko w wieku ok 18 lat to był dobry pomysł. Kilka jej koleżanek poszło w prace i Korpo dziś są już kobietami po 40-tce ze zjebaną psychiką, brakiem możliwości na potomstwo i problemami alkoholowymi.
    4 punkty
  22. "Zwalniam pana", albo "proszę poszukać sobie nowej pracy"
    3 punkty
  23. Ale ty jesteś naiwniakiem człowieku.
    3 punkty
  24. ...którymi jakby co chuja se możesz wytrzeć. Dopóki biznes się kręci i nie ma strat - nikt się nie będzie pierdolił z gównem. Zwłaszcza, jeśli potencjalne straty są niższe niż nakłady na prostowanie spraw. Pamiętaj, że Zarząd odpowiada za WYNIK. Tylko i wyłącznie. Cyferki w excelu. A że komuś jest przykro... No straszna sprawa. Powołamy CHO (Chief Happiness Officera). I dołożymy owocowe środy. A poza tym wewnętrzny survey wykazał 98% zaangażowanie, więc o co kaman, że się jedno zgniłe jabłko trafiło... Wbrew pozorom - bdb podejście zarządu. Dalece bardziej sensowne, niż mikrozarządzanie, będące plagą chujowych menedżerów, a generujące WYBITNIE chujową atmosferę pracy. No dobrze, Don Kichocie. Ale POCHUJ masz się w to bawić? Co masz do zyskania (a co do stracenia)? Co zrobisz, jak wykręcą Ci grubą aferę i nasrają w papiery? Będziesz się ciągał latami po sądach? Prosty bilans zysków i strat. Żadne tam emocje, żadne "ja ci chuju udowodnię". Udowadnianiem kanapki nie posmarujesz. Notowania honoru sprawdzałem ostatnio - w lokalnym dyskoncie nie przyjmują tej waluty. Z przodu honor, z tyłu goła dupa <<--- słyszałeś takie powiedzenie? Wszelkiej maści whistleblowerzy są PIERWSI W KOLEJCE DO ODSTRZAŁU. Zawsze. A że branżunia zwykle mała, to potem ciągnie się za Tobą smród mąciciela. Tak. Sfokusować się ? na szukaniu innej pracy. Więcej na tym zyskasz, mniej Cię to będzie kosztować. To nie Twój cyrk i nie Twoje tresowane małpy, żeby się w to angażować. Nooo, chyba, że jesteś takim wytresowanym niewolnikiem, że własną krwią będziesz swoje korpo karmił ? Ależ nie "możesz", tylko "staniesz". Dla mącicieli i wichrzycieli nie ma miejsca na naszym stateczku pędzącym do wyspy z napisem "SUKCES". Ay-MEN, bro' DOKŁADNIE tak. Jeśli podważasz kompetencje od lat protegowanego, to podważasz też kompetencje jego sponsorów. W końcu ktoś go na tym stołku posadził i trzyma... Nie. Sygnalista. Nie bądź homo sovieticus i nie zrównuj osób sygnalizujących nadużycia - czy to w pracy czy gdziekolwiek indziej, choćby dzwoniącego po policję, bo sąsiadka napierdala męża i dzieci - z "kapusiami/podpierdalaczami". Co innego wysługiwanie się reżimom i liczenie na to, że skapnie (kiedyś zwało się to szmalcownictwem), a co innego prospołeczna/proobywatelska postawa. I - co do zasady - to BARDZO słuszna rola. Tylko że diabeł tkwi w szczegółach i teoria rozmija się fchuj z praktyką. Począwszy od REALNEGO braku anonimowości takich zgłoszeń - od źle zorganizowanego procesu: "napisz maila na skrzynkę [email protected], zapewniamy anonimowość") po to, że zwykle o problemie wie garstka ludzi, więc łatwo podtypować czarną owcę, a skończywszy na tym, że tego typu zgłoszenia wymagają (teoretycznie) reakcji i istotnych zmian. A po co zmieniać, skoro jest wynik? W takim wypadku to możnaby co najwyżej podpierdolić do odpowiednich władz. Tylko znów - jak zachować anonimowość, żeby w twarz nie wybuchło? Jedyna sytuacja to działanie w obronie własnej, gdy albo Ty otwarcie złożysz doniesienie, albo zaraz będziesz sam pierdział w pasiaki. Generalnie to się pracuje. W dwóch wariantach: - jesteś wyrobnikiem, robisz swoje, o 17:00 czapka na łeb i nara. Dostajesz tyle, ile Twoja robota jest realnie warta na rynku z korektą na to, żebyś nie ewakuował się (za szybko). Z uwagi na brak grania w gry_i_koterie masz nad sobą "szklany sufit". Wyżej chuja nie podskoczysz. To większość "headcountu". - bawisz się w gry_i_koterie, celem pięcia się po szczeblach kariery. Napierdalasz się z kim trzeba, robisz laskę komu trzeba. To tzw "elyty". Czasem są przypadki, które poza grami_i_koteriami nie robią (niemal) nic ?
    3 punkty
  25. Kolegę @AC DC to wyraźnie ponosi z tą oceną wytykaniem od urobionych pizd i bycia nie męskim bo się bierze niemalże rówieśniczkę. Ja sam jestem 40- ale podrywam 20+ bo lubię młodsze, bo bardziej mi się podobają i łatwiej je wyrwać niż 30 bo te jak ładne i wolne to wymagania z kosmosu. Ale nie neguję aż tak bardzo oby ktoś wziął sobie atrakcyjną rówieśniczkę. Dziś nadal wiele dziewczyn w wieku 25 nie wygląda dobrze lub już nie wygląda dobrze a jeśli taka 30 z dobrymi genami wyglądem się dobrze trzyma to pewnie lepsza od niejednej 25 lub młodszej. Wiek jest jednym z kilku kryteriów i jeśli wiele innych cech mu odpowiada i wygląd nadal to czemu nie ? Jest przecież masa par które się poznały mając oboje 20+ żyją do dziś mając 30+ i co faceci mają je tylko pozostawiać ze względu na wiek ? Ja rozumiem, chęć posiadania młodszej bo i sam bym tak wolał ale nie stawiałbym tak sprawy na ostrzu noża tylko po tym wieku i tak radykalnie oceniał kogoś za wybór partnera. Jeśli jemu ta laska pasuje z wyglądu (i reszcie oczywiście też) to w czym problem, szczęścia na drogę i już.
    3 punkty
  26. Raz miałem randkę gdzie panna chciała bardzo rozporządzać pieniędzmi , nawet jak mieliśmy gdzieś 7 minut drogi spacerem to ona chciała brać taksówkę, jadła i piła a nawet nie zaproponowała aby zapłacić choć raz za swoją część tylko potrafiła powiedzieć KUP MI.. jakby to był jakiś obowiązek, a nawet nic nas nie łączyło. Byłem zaskoczony jej bezczelnością więc powiedziałem, że mam lepsze plany na dzisiejszy wieczór i sobie poszedłem.
    3 punkty
  27. W czasach mojego przegrywu byłem tak zestresowany randka, że dosłownie potykalem się o własne nogi i pomyliłem drzwi z dużym lustrem przez co nieszczęśliwie zajebalem w lustro.
    3 punkty
  28. Żenujące opowieści z czasów, gdy byłem innym człowiekiem. Master of disaster Pierwsza randka w życiu, początek studiów. Stres był gorszy, niż przed czymkolwiek co robiłem potem w życiu, czy występem w teleturnieju, czy pierwszym wywiadzie w TV, którego udzieliłem. Po prostu makabra. Ale człowiek był wtedy durny, Chryste. Walnąlem sobie dla kurażu dwa kielieszki, było lepiej, ręce przestały mi latać. Drugiej nie było. Jaka niespodzianka : ) Retard z kwiatkiem, czyli zmarnowany potencjał na ONS Randka numer trzy (w kolejności że trzecia), z jedną Panią. Zamiast przejść do rzeczy, wyskoczyłem z czerwoną różą, blask mej zbroi miał siłę wybuchu Tsar bomby. Efekt - oczywisty chłodnik, czwartej niet. Mądry Polak po szkodzie. Spotkałem robota Randka w ciemno nr 1, super. Druga - poproszony przez nią zostałem w towarzyszeniu jej na jej studniówce. Fajna zabawa, niesamowicie inteligentna dziewczyna. Na kolejnych potrafiliśmy przegadać wiele godzin. Problem następował, gdy kończyliśmy się całować, dotykać czy gadać o spec - tematach, ale gadać o życiowych pierdołach. Do tego była niezdolna w pełni. Wtedy milkła i patrzyła na mnie pustym wzrokiem. Jak robot bez bateryjek. Koszmar. Tym razem ja odpuściłem. Androidy lubię jedynie w filmach i grach komputerowych. Silesian stalker Pół roku planowania operacji, jak ofensywy na Berlin. Target - koleżanka z roku. Ustawianie w głowie dialogów, potencjalnych odpowiedzi, reakcji, planowanie operacyjne. Już sobie w pustym łbie rozpisałem randkę, a docelowo piękny związek i domek na przedmieściach. Creepy. Efekt - kosz. I cały pogrzeb na nic, jak mawiał Franc Fiszer : ) Stare dzieje, ale było tego więcej Dobrze jednak potrafić śmiać się z samego siebie.
    3 punkty
  29. Patrząc na to, co dzieje się u moich znajomych, to mężczyźni zaciskają zęby i ogarniają razem ze swoimi kobietami. Dlaczego uważasz, że @Lalkaa robi wazelinę? Ja znam przypadki, w których po urodzeniu dziecka kobieta straciła miłość do mężczyzny, chyba dlatego, że wszystko przeszło na dziecko. To nie był ich wybór, to "samo się zrobiło". Nie zawsze tak jest, ale to się zdarza i to bywa problemem także dla kobiety. Bo one mają dziecko, które kochają, ale tracą miłość w związku ze swoim mężczyzną. Są z partnerem, którego kiedyś kochały, ale już nie kochają. Z którym to partnerem mają wychowywać dziecko i tworzyć rodzinę. To nie jest fajna sytuacja. Interesy się rozbiegają, ale wszyscy faceci moich koleżanek i wszyscy moi koledzy, którzy mają dzieci, są w mojej ocenie dobrymi ojcami i partnerami-współrodzicami. Bo zaciskają zęby i robią swoje, dzielą się obowiązkami. Nie piszę tego dlatego, że idealizuję mężczyzn czy wazelinuję. Nie mam problemu z napisaniem, że moim zdaniem przeciętny facet to zakompleksiony leszcz, który miernie wygląda i jest słaby w łóżku, ale wmawia sobie co innego. Jednak w sferze ojcostwa i współrodzicielstwa oceniam panów bardzo dobrze. Przynajmniej tych, o których mi wiadomo z mojego otoczenia. To jest faktycznie strasznie słabe, podłe zachowanie. Jednak dziwi mnie, że się z czymś takim spotkałaś, bo ja słyszałam chyba tylko rzeczy w stylu "Jestem szczęśliwa pomimo tego, że czuję się fizycznie wykończona i czasami nie mam siły". Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek słyszała o usłaniu kwiatkami. Czym innym jest rywalizacja sama w sobie, która może być szczera i uczciwa, a czym innym wciskanie kitu. Ja lubię rywalizację i lubię czuć się lepsza, ale potępiam opowiadanie bajek. Lubię realne bycie lepszą, nie interesuje mnie "puste", zmyślone pseudozwycięstwo. Inna sprawa, że moim zdaniem rywalizacja w byciu lepszą mamą to jest coś niedobrego. Dziecko to nie jest gadżet, zabawka, tylko ogromna odpowiedzialność. To samo tyczy się "rywalizacji na dzieci". To jest obrzydliwe. Obnoszenie się "moje dziecko jest lepsze" to tak naprawdę jest komunikat "twoje dziecko jest gorsze", wysłany do drugiej matki. Moim zdaniem w tej sferze życia nie powinno być żadnej rywalizacji.
    3 punkty
  30. Ze względu na mój wiek, to mnie ten problem już nie dotyczy bezpośrednio. Ale odwołując się do moich własnych i nie tylko doświadczeń wiem jedno. Na wszystko jest właściwy czas, w tym czas na rozmnażanie się. Matka natura tak to urządziła, że biologicznie najlepszy czas na prokreację dla kobiet to zdaje się około 20 lat. Zawsze coś stoi na przeszkodzie, aby mieć dzieci. A to praca, a to plany, a to ciężkie studia itd. U mnie tak było i u paru kolegów. Gdy zapada decyzja o produkcji nowych obywateli RP (zwykle w wieku powyżej 30 lat), to zaczynają się pojawiać problemy, o których nikt nie myśli w wieku lat 20. Problemy, które u paru moich znajomych par zakończyły się adopcją. Zrobienie sobie dzieci w wieku około 20 lat to wbrew pozorom nie jest duży problem do ogarnięcia, prawdziwe problemy zaczynają się wtedy, gdy nie można mieć dzieci. Jak pamiętam, osoby dobrze zorganizowane, mające przy tym wsparcie rodzin spokojnie dawały radę ogarnąć temat typu studia i dziecko. Te plany związane z jakąś tam podróżą życia spokojnie mogą zaczekać. Życie nie kończy się w wieku 35 lat. Jeszcze jedno. Fajnie jest mieć młodych rodziców. Ma się z nimi zwykle bardzo dobry kontakt, a to jest nie do pogardzenia. Pamiętam przed laty, jak pełnoletni syn kumpla oprowadzał tatę (student tego samego kierunku co tata z resztą) i jego kolegów ze studiów (w tym mnie?) po knajpach. Poznawaliśmy Gdańsk by night, młody bardzo dobrze znał gastronomiczną mapę trójmiasta, a tata i jego kumple mięli wtedy około czterdzieści lat. @Analconda "Ja nie chce dzieci i nigdy nie chciałem bo mnie dosłownie brzydzą i irytują. Czuję do nich nienawiść. Nie lubię też tyrać na kogoś czyli i na dziecko. A co ono mi da na starość? Nic." Nienawiść do dzieci to poważny problem mentalny. Nie biorę serio tych wynurzeń. Samotność, taka prawdziwa samotność na stare lata, to naprawdę poważny problem.
    3 punkty
  31. Dokładnie. Wydaje mi się, że to takie wmawianie sobie, że ma się czas na wszystko, bo facet może więcej, w każdym wieku, wystarczy mieć hajs. Fajnie się marzy. Ale nagle wszyscy mężczyźni nie zostaną milionerami. I sorry, ale przecietny 40-50latek nie poderwie laluni 20kilkuletniej bez duzej ilosci siana i braku mózgu z jej strony. Taka dwudziestka to moglaby byc ich córką ? Bitch please. Moze i facetom jest dobrze w siwych włosach (pod warunkiem, ze ma bujną czuprynę, a nie zakola albo lysiejące placki), ale czasu nie cofniesz. Z wiekiem pachniesz jak dziadek. Bez kasy laluna na to nie pójdzie ? I pytanie drugie - czy taka lalunia 20letnia co poleciała na kasę i wzięła starego dziada bedzie dobrą matką? Jakie temu dziecku da wzorce? Oprócz takich, ze wszystko mozna kupić?
    3 punkty
  32. Ja mam odmienne zdanie co do tej presji. Obecnie jest presja na wszystko teraz zaraz. Albo presja na kariere przeistacza się w presje na bombelka jak już ma się pierwszą UOP. Bo kariera dla większości rodziców to UOP. Presja na samorozwój i samorealizacje? Samorozwój gdy przekłada się na kasę. Samorozwój aka uczenie się języka duńskiego bo w korpo dają 2k więcej. Samorozwój w stylu realizacja pasji rodzaju historii kultury funeralnej miasta Hanzeatyckiego większość odbierze jako dziwactwo i marnowanie czasu. Samorealizacja? Na ogół to masturbacja własnego ego. Podróżniczki i podróżnicy którzy chełpią się gdzie to nie byli. A gdy przychodzi co do czego to w większości przypadków to chlanie i sweetfocie . Są rzecz jasna wyjątki. Fotka pod Luwrem jest. Ale w Luwrze to nie był/była bo miał/a w planie być pojutrze w Barcelonie i zabrakło czasu. Ale można gadać że jest się wielkim podróżnikiem. Samorealizacja w rodzaju poznawania historii i wizyty w każdym możliwym muzeum już jest traktowana przez niektórych jak dziwactwo
    3 punkty
  33. Ja bym do McDonald poszedł po lody i jak skończymy to: "Ja Ci loda postawiłem hehe, tera ty mi ok? Pls". To bardzo kreatywne.
    3 punkty
  34. 30, ale nie 30+. Komuś tam się udaje rodzić, ale statystycznie wypada to blado. Poza tym po 30-sce pojawiają się niezdrowe komórki jajowe(z tego co wyczytałem) i stanowią aż 40%. Po 40-stce stanowią już aż 80% - dlatego albo nie mogą urodzić albo rodzą dzieci z dałnem. Dlatego lepiej nie zakładać i nie wmawiać kobiecie, że na 100% będzie płodna po 30stce. Tylko dmuchać na zimne. Chyba, że rodzisz drugie czy trzecie z kolei to masz większą szansę. https://www.klinikainvicta.pl/nieplodnosc-faq/wiek-a-plodnosc/ No właśnie. Problemem jest to, że wybrałaś sobie rówieśnika za męża i gdy zaczynaliście oboje nie mieliście nic. Teraz gdy się czegoś dorabiacie i zarabiacie dość dobrą sumkę to oboje jesteście przed 30-stką. Dla twojego faceta zaczyna się złota dekada mężczyzny, natomiast dla Ciebie jest teraz idealny czas na założenie rodziny. 28 lat to jest maks płodności, choć w niektórych artykułach podają 25. Wycieczki i tripy po Ameryce mogłaś zaliczyć wcześniej jak byłaś młodsza, ale nie miałaś jak z powodu, który wymieniłem wyżej. No, ale nie ma co gdybać co by było gdyby. Jeżeli nie czujesz potrzeby dziecka to sobie go nie rób. Chociaż gdybyś nie miała to byś nie zakładała tego tematu. Właściwie bracia podali kilka rozwiązań: No więc chyba da się połączyć jedno z drugim. I nawet po 30-stce urodziła, więc dwie pieczenie na jednym ogniu Dokładnie. Lalkaa tak się właśnie posypał związek mojej "koleżanki", o której Ci pisałem, że chciałem uwieść, ale nic z tego nie wyszło bo Pani rozpacza po badboyu. Mamy dwie zmiany - ranną i po południową. Przez połowę miesiąca para praktycznie wgl. się nie widywała z tego powodu. I tak przez niecałe 2 lata. I co się stało z jej exem? Ano poznał... koleżankę z pracy. Koleżanka z pracy spędzała z nim więcej czasu niż dziewczyna, a jeżeli była tak samo atrakcyjna i podobna z charakteru, to mogła go urzec. Nie znam sytuacji oczywiście od środka i być może było więcej przyczyn, ale myślę, że to jest główna przyczyna. Nawet mój kolega pogardził moją pracą w korpo, jak mu zaproponowałem. Bał się cuck, że zacznie mniej poświęcać czasu dziewczynie, a ta z nudów sobie kogoś znajdzie Dlatego owszem jest coś za coś i tu nie zawsze chodzi o dzieci Dlaczego "rozwijać" utożsamiasz od razu tyranie w korpo? Kobieta może rozwijać się np. czytając książki i poszerzać horyzonty. Znaleźć jakąś pasję i zainteresowania bo to jest prawdziwy rozwój. Nie oszukujmy się - 80% Polaków nie znosi swojej pracy bądź uważa za neutralną i nie ma ona nic wspólnego z jakimś mitycznym samorozwojem. Ten mityczny samorozwój i jakaś kariera przyszły a jakże znowu z toksycznego zachodu. Ja rozumiem, że robisz w branży kreatywnej i to jest rozwijające, ale nie musisz tyrać w korpo całe życie i uznawać to za jedyną drogę rozwoju. Równie dobrze możesz hobbystycznie malować obrazy dla siebie albo jeśli masz smykałkę to sprzedawać je w internecie. Bodajże @Lalka tak robiła w wolnym czasie Usłyszałem zdanie od mojego dobrego kumpla na studiach, ja nie zacytuję a sparafrazuję: "Człowiek jest interesujący gdy ma swoje pasje czy coś poza pracą. Praca i zarabianie kasy to tylko podstawowe czynności i nie za bardzo mnie to interesuje. Człowiek ma głowę zaprzątniętą pracą w pracy, a w domu chciałby rozmawiać o czymś bardziej interesującym". Oczywiście jak na ironie ja z nim dużo gadałem o pracy i robieniu hajsu bo w końcu jest cel mężczyzny xDD Jednak chodzi tu o to, że życie nie kręci się tylko wokół pracy, a już zwłaszcza jeżeli nie jest ciekawa. I tym bardziej nie za bardzo uśmiecha się mieć babę, która w kółko gada o rabocie. No chyba, że sama w sobie praca jest ciekawa, ale też dajmy na luz. Święte słowa. Ten feministyczny rak przyszedł z zachodu. I potem są takie sytuacje, jakie opisał @pillsxp
    3 punkty
  35. Ja dokładnie tak samo. To zdecydowanie zależy od rodziny oraz środowiska społecznego, lecz zupełnie nie dostrzegam dziś presji na rodzicielstwo- wprost przeciwnie. Ja mam do mózgu wklepane, że macierzyństwo przed 25rż to porażka i patologia, z czym trochę walczę. Widzę wręcz zniechęcanie do dzieci i ukazywanie ich jako przeszkody do spełniania samej/samego siebie. Oczywistym jest, że dziecko czas zabiera, ale jeśli się na nie decydujemy, to bierzemy ten fakt na klatę i 'zabrany czas' oddajemy w jak najlepszej formie, jak matki, a nie chwilowe niańki. Mimo że w praktyce to pewnie bywa cholernie trudne. Uważam, że samorealizacja jest bardzo ważna, taki zdrowy egoizm. Jednak nikt nie rozkazuje nam z niego zrezygnować, społeczeństwo nie zagląda do rodzin tak bardzo jak niektórzy sądzą. To nie posiadanie rodziny jest staroświeckie, ale widzenie niestniejącej w kulturze presji na nią. Na pewno inaczej jest w środowiskach religijnych, ale przecież możemy się z nich wypisać jak ideały nam nie współgrają.
    3 punkty
  36. Moi znajomi (2 dzieci) pojechali na taki trip w zeszłym roku, dzieci zostały z dziadkami. Wszystko sie da. Kwestia organizacji i oszczedzania Dziecko to tylko marna wymowka na to by przestac realizować pasje, marzenia czy dbać o samorozwój ? Dzieci, o ile ktoś chce je posiadać, mogą być też świetnym motywatorem. Każdy mój sukces czy osiągnięcie jest dla nich powodem do dumy i okazują mi to na każdym kroku. Fakt jest jednak taki, że nigdy nie miałam ambicji by zostać jakimś prezesem i spać na kasie, nie lubię wyscigu szczurów i konkurowania. Wiec moje sukcesy są takie MOJE, indywidualne, i nie doprowadzą do tego bym została milionerką ?? I nie ma w tym niczego złego. Pod warunkiem, że umiesz żyć sama i lubisz swoje towarzystwo. W punkt ?
    3 punkty
  37. Im dłużej tu siedze, tym bardziej w to wątpię ?
    3 punkty
  38. Początki znajomości: Ach, jaki ten mój miś taki nieokrzesany. JA GO ZMIENIĘ!!! Po paru latach: Ach, on dalej taki nieokrzesany! Wiem, jak poczuje zapach naszego dzieciątka to ON SIĘ ZMIENI Po kolejnych paru latach: OJEJ, on się nie zmienił, albo odetnę misia, albo zupełnie utonę. Pytanie pomocnicze: Z nieba spadł ten hazard? Tak o, po prostu przyszedł któregoś dnia i JEB! oświadczył, że rozjebał hajs na rozrywki? Czy też może sygnały były aż nadto czytelne, no ale "on taki nieprzystępny, taki dziki, aż mi po nogach do kostek cieknie"? Tak po prostu. Ot, sam z siebie. Bez dania racji. Tak było? Czy może facet popłynął od ciśnień w relacji? A nie, sory, to nieprawda, bo przecież kobietka to taka z definicji chodząca empatia. Żywe srebro i wsparcie swego mena. W końcu "w zdrowiu i w chorobie, w bogactwie i w biedzie"? Hę? Bo oczywiście "on zły, on miał kurew na boku". I JEGO wina, że baba zmieniła się w chrumkającego tucznika z awersją do seksu. To oczywiste przecież. Posługujesz się damską retoryką: WSZYSTKIEMU ZAWSZE WINIEN SAMIEC. Kobietki są z definicji niewinne, nie mają mózgu, nie myślą, tylko te podłe, złe samce je bałamucą. A one jako te lelyje. Nawet kupy nie robią.
    3 punkty
  39. Nie jestem artystą tylko projektantem. Taaa malująca dziewuszka... No widzę, że nie masz styczności z branża IT. Te jakieś rysowanie i jakieś malowanie przydało mi się na egzaminie. Tak mam talent plastyczny. I ten talent umożliwia mi projektowanie tego jak wyglada layout strony internetowej na której robisz zakupy i wiesz gdzie kliknąć, jak wyglada wygląd twoich aplikacji na komórce których używasz. Projektanci ui projektują wygląd wszystkiego w co klikasz i co używasz. Messenger, whatss up, Facebook, instagram, i miliardy innych znanych i mniej znanych. To że idzie ci jak po maśle użytkowniku, wiesz gdzie kliknąć, i to, że klikasz to jest praca projektantów. Projektanci wiesz uczą tez użytkowników np które kolory są klikalne a które nie. Projektanci również manipulują użytkownikami, poczytaj sobie. Projektanci odpowiadają za to, że wiesz gdzie jest wyjście ewakuacyjne, wiesz jak się poruszać na lotnisku poprzez informacje wizualną, i za to, że łatwo Ci się czyta dana gazetę czy tez książkę, za to że czytasz instrukcje z ikei po obrazkach. To nie jest praca dla jakiś tam bab. Zastanów się zanim się obrócisz ile pracy włożyli w dana rzecz projektanci byś mógł oglądać to co oglądasz na codzień. Nawet animacje czy gry w które grasz. Wiesz ile to jest pracy w modelowaniu? Modelowałeś coś kiedyś w 3D, cinemie czy może mayi? Robiłeś animacje? Używałeś silnika np. unreal engine? Wiec zanim coś napiszesz zastanów się. Coś potrafię porysować? A no potrafię i porysować jak mi się zachce. Mam nadzieje, że kiedyś trafisz na źle zaprojektowana aplikacje albo nie trafisz do wyjścia bo będzie źle oznaczone i nie będziesz miał w jaka grę grać bo nikt tego nie wymodeluje, nie złoży w silniku. I proszę nie mylić projektanta z artystą. Projektanci to nie artyści.
    3 punkty
  40. Apage Satanas! Kysz! Jak śmiesz w ogóle oglądać się za jakąkolwiek kobietą, dopóki nie usankcjonujesz rozwodu!! Rynek psujesz! Obyś szczezł i kuśka Ci uschła!!! "Do odkurzenia ten Pablo jest, jeśli sprawa z planem A się rypnie. Taki w sam raz na plan B" ...ale miętka faja Ci się włączyła. Otóż - Marianie - MAKSIMUM co może Cię spotkać, to to, że Pani powie "nope, sory". BDB ruch taktyczny... ...który tym zdaniem spierdoliłeś. Jakbyś o tych "marnowaniach czasu" i "kombinowaniu na dwa fronty" nie mówił, to byś miał 95% szans, że pani strzeliłaby foszka z początku, a potem nagle miłością zapałała. SOCIAL PROOF. Podstawowy oręż faceta. Im więcej lasek się do Ciebie publicznie ślini, tym... więcej lasek się do Ciebie publicznie ślini... Mocna czerwona flaga. O, Kapitan Ratujdziura się włączył? ? Czej... Raz wsadziłeś łapę w ogień i się sparzyłeś. Teraz chcesz drugi raz łapę do pieca wsadzić i liczysz że...? A, czej' ta myszka jest inna niż wszystkie! No tak, o ja głupi. Jeśli masz pomysł na zabawę w rodzinę 2,0, to huknij się mocno w łeb. Po co Ci to? Jeśli masz pomysł na holowanie jakiejś szurniętej laski przez życie, bo Ci się Kapitan Ratujdziura załączył, to... Huknij się w łeb tak ze 3x mocniej. Mało masz własnych problemów? Innych lasek nie ma? Rodzinę miałeś, nie wyszło - bywa. Zamiast wiązać sobie kolejną, jeszcze mocniejszą pętlę na szyi to pilnuj lepiej SWOICH dzieci, dbaj o relacje z nimi, a panie porozwodowe plasuj w kategoriach koleżanek z dodatkami, a nie żadnego "idę w toto na 100%". Jezu... no ręce opadają. Jak krew w piach te tłumaczenia... Wręcz dobre grzmoty są dopóki nie ma jakichś deklaracji/zobowiązań.
    3 punkty
  41. @rarek2 nie zgadzam się z tobą. Do pensji dochodzi dodatek funkcyjny, dodatek za wysługę lat i inne bzdety. Tak naprawdę, w tej chwili (przed proponowanymi podwyżkami) prezydent dostaje ponad 20 000 miesięcznie + ustępując ze stanowiska dostanie odprawę. Do tego dochodzi nieograniczone korzystanie z Pałacu Belwederskiego + kilku rezydencji przeznaczonych dla prezydenta. Wyżywienie według pięciogwiazdkowych standardów. Wydatki reprezentacyjne na dosłownie wszystko, ciuchy, buty, biżuteria i to obejmuje również jego rodzinę w znacznej części (czyli po zakończeniu kadencji pozostaje dla nich mnóstwo itemów za grube pieniądze). Darmowe loty i przejazdy, można by długo wymieniać. Idzie w to 200 milionów rocznie. Prezydent to człowiek, który ma wszystko zapewnione na wysokim poziomie dla siebie i rodziny, z prezydenckiej pensji i dodatków nie musi wydawać ani grosza. Tak naprawdę prezydent zarabia dużo więcej niż goła pensja. Po zakończeniu kadencji ma dożywotnią prezydencką emeryturę, na chwilę obecną ponad 10 k + uposażenie na prowadzenie biura na takim poziomie jak dostają posłowie i inne przywileje. Oczywiście nie neguję kosztów reprezentacyjnych, to normalne wynika z pełnionej funkcji, jednak uważam, że podwyżka uposażenia jest zbędna, a okoliczności w jakich zostanie wprowadzona (kryzys) + wcześniejsze zapieranie się, że nie będzie takich akcji (kłamstwo) to jest skandal. Dodać należy, że byli prezydenci zarabiają duże pieniądze na wszelkiego typu eventach, wykładach i innych bzdetach. Tak naprawdę 'zarabianie' prezydenta zaczyna się po zakończeniu kadencji. Podobnie wygląda sprawa wszystkich funkcji w państwie, które wymieniłeś, jest mnóstwo dodatkowych pieniędzy nie tylko goła pensja + bardzo wiele świadczeń niepieniężnych.
    3 punkty
  42. Stary wygląd u faceta nie kojarzy mi się z dojrzałością, jedynym atutem starszego faceta są jego zasoby. Ci mężczyźni umawiający się z dużo młodszymi to niewielki procent wszystkich samców. Tylko że do tych, którzy wygrali na genowej loterii przez całe życie lgnie mnóstwo dziewczyn. A ponieważ tych dziewczyn jest dużo to tak się utarło, że to niby dojrzały wygląd, kiedy takich facetów jest z 5%.
    3 punkty
  43. 1,5 roku bez kobiecego ciała robi swoje, zwłaszcza w młodym organizmie. Nic nie obiecuj, tylko bzykaj. Jeżeli dasz radę się nie zauroczyć, to i ona na tym skorzysta. Będzie mieć bolcowanie i atencję. Większość Braci nie nakazuje Ci żyć w celibacie. Moim zdaniem, musisz tylko uważać żeby nie dać się wykorzystać, wrobić w gówniaka, itd. Jeżeli to ogarniesz, to przez jakiś czas będziesz miał seks w wersji demo panny. Nie twórz planu na przyszłość, jeszcze jej nie znasz na tyle. Ciężko oszukać naturę. Większość z nas potrzebuje seksu i bliskości. Choć nieświadome beciaki, siedzące głęboko w Matrixie, zapłacą za niego bardzo wysoką cenę. Spotkaj się, porozmawiaj, jeżeli Ci się spodoba bzyknij, z zachowaniem zasad z forum. Obycie w relacjach przyjdzie z czasem.
    2 punkty
  44. Dupa. Bo lubię brać laski od tyłu, lubię jak się ładnie dla mnie wypina, cycki oczywiście też są ważne, lecz nic nie podnieca tak jak dobra dupa i dobra szparka. OD TYŁU. Ach, kurwa aż mi stanął. Przepraszam, że tak pomyślałem.
    2 punkty
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.