Skocz do zawartości

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 19.11.2020 uwzględniając wszystkie działy

  1. To co? Ja stary mam ci młodemu oddać moje mieszkanie, bo ty nie masz gdzie mieszkać? A może zrób tak jak ja kiedyś zrobiłem: pracuj, oszczędzaj, a jak będziesz miał pieniądze to kup sobie za nie swoje własne mieszkanie. Wiem, użyłem bardzo brzydkiego słowa, bardzo nielubianego przez dzisiejszą "skrzywdzoną" młodzież, słowa które obraża, dyskryminuje i wyklucza. To słowo to: pracuj. Nie zachowuj się jak Julka.
    13 punktów
  2. Jak przyjaciółka mi kiedyś obiady robiła, kiedy chorowałem i leżałem u niej, albo jak mnie wynagrodziła za coś jedzeniem to czułem prawdziwą przyjemność, pewien przywilej. Bo karmić kogoś to szanować go, wręcz kochać. Podanie jedzenia w miłej atmosferze to jest rytuał scalający, budujący więź. I pamiętam, jak bardzo się starała, żebym smacznie zjadł i chociaż na chwilę zapomniał o problemach tego świata. Jedliśmy, rozmawialiśmy, słuchaliśmy ulubionej muzy. Czasami łezka mi się w oku kręci. To jest coś prawdziwego. A teraz feminizm zabija, nawet ten prosty rytuał wspólnego posiłku. Była, w najlepszym naszym okresie to nawet wódkę stawiała, obiadki. Pytała, czy wszystko smakuje, a może coś razem zrobimy. Zabierałem ją do restauracji później w ramach wynagrodzenia i robiłem klimat. Wszystko się nakręca, jak ludzie się kochają, pożądają. Takie feministyczne brednie. Człowiekowi, którego kocham chciałbym ściągnąć gwiazdkę z nieba i nigdy bym nawet nie pomyślał, że za dużo robię na jego korzyść. Przecież to chore. No, ale więzi ludzkie stają się tylko użyteczne i z prawdą nie mają wiele wspólnego. Mnie zupełnie taki układ życia nie interesuje, dlatego siedzę w pustelni i medytuję. Kobieta, która by się obraziła za to, żebym poprosił o jedzenie, żeby mi podała kobieta, którą pożądam, kocham nie jest warta wysiłku. Taka prośba często nie wynika z niczego złego, nawet nie z samej potrzeby jedzenia, tylko mężczyzna chce TO poczuć. Więź właśnie Nie wszyscy oczywiście, ale osobiście tak to odbieram. Uwielbiałem, jak kobiety mi coś robiły do jedzenia. To jest wszystko takie pierwotne, piękne, naturalne.
    8 punktów
  3. Zauważyłam, że jest taka tendencja, iż Panowie oczekują, że kobieta będzie zarabiać i oferować full serwis związany z gotowaniem, podawaniem, sprzątaniem, zmywaniem i seksem. Jak słyszę tego typu szowinistyczne przesłanki to faceta od razu skreślam, jeśli równouprawnienie to na każdym polu, a nie w ramach "pomagania", tak jakby faceta te obowiązki nie dotyczyły. Piszę o zjawisku, i chce podyskutować o zjawisku, wszystkie chamskie personalne komentarze zgłaszam, a autora blokuje. A Wy Panie jak się na to zaopatrujecie? Zgadzacie się na taki układ? Ja tylko pełne partnerstwo, każdy przejaw "baba do garów" "zrobiłabyś obiad" działa na mnie jak płachta na byka.
    7 punktów
  4. Nie, Bracie, nikt ci kłód pod nogi nie podłożył. Tak wygląda dorosłe życie. Jest ciężko, a czasami bardzo ciężko. Nie ma mamusi, która wytrze nosek i przytuli. Każdy walczy o swoje, często przeciw tobie. Musisz się nauczyć sam brać to co ci się należy. Musisz się nauczyć zwlekać dupę z łóżka rano. Codziennie rano. Nikt ci nie robi żadnej krzywdy. To jest życie (i niektórzy to uwielbiają!). Witamy w dorosłości.
    7 punktów
  5. Poczuwam się do wypowiedzi jako, że jestem z rodziny emigrantów i w ich kraju żyłem przez jakiś czas. Jednak czuję trochę w tym temacie zaciągi typowo polityczne i od tego będę stronił. W moim wypadku mimo ogromnej chęci wyjazdu już w czasie studiów i chęci zostania tam na stałe lub chociaż spróbowania chodziło o coś zupełnie innego. Nie wiem czy wpisuje się to w temat, ale problemem emigranta, który zauważyłem na swoim przykładzie oraz niektórych członków swojej rodziny jest tęsknota za krajem. Mimo, że tam mi się nawet podobało, miałem możliwość zostania nawet na stałe i zbudowania nowego życia jakby zupełnie od początku, to jednak zawsze ciągnęło mnie do domu. To tu miałem swoje życie, życie towarzyskie, znajomych, przyjaciół, nawet resztę rodziny. Ostatnio jak tam byłem to mój wieloletni znajomy powiedział w towarzystwie na głos coś mniej więcej takiego: Krugerrand, ty byś się tu jednak nie odnalazł, to po tobie widać, nie chcesz tu mieszkać i żyć, ty w Polsce masz pracę, przyjaciół, pespektywy. Widać po tobie jak bardzo tęsknisz za domem nawet jak jesteś tu ledwie dwa tygodnie. Rozgryzł mnie skubany w chwilę: ja jak tam jestem dłużej niż dwa tygodnie, to zaczynam tęsknić za domem. Wyjechałbym obecnie, ale tylko i wyłącznie turystycznie, na nie dłużej niż 14 dni, bo potem się męczę. W przypadku rodzinki jest nieco inaczej, ale tęsknotę da się zauważyć mimo przesiąkcięcia tamtejszym życiem. Tęsknota za Polską, nieważne jak ona jest jest obecnie, ten nasz chleb i wędliny to jednak coś innego niż tam, lepszego, nawet dużo lepszego. Nawet trzeba przynajmniej raz w roku tu przylecieć, aby poczuć to powietrze, zobaczyć co się tu zmienia, jak i w jakim kierunku podąża. Dylematy emigranta: tam jest spoko, ale to jednak nie dom, tu jest jednak to coś. Polska jest jeszcze krajem jednolitym etnicznie. Nie ma u nas tego multi-kulti co na zachodzie. Jeszcze nie przesiąknęliśmy do końca zgnilizną politycznej poprawności. Tu cały czas są pewne silne oazy "normalności". Brak zamachów, emigranci nie czują się tak pewnie jak chociażby we Francji. Nie narzucają tak bardzo i nachalnie swojego stylu życia, a nawet jesli gdzieś, to jakiś nawet minimalny opór jest zdaje się stawiany. Jeszcze nie mają tu aż tak dobrze, albo jeszcze jest ich za mało. Jesteśmy jakąś tam ostoją normalności w tym postawionym na głowie świecie. Nie wiem jednak czy trend powrotny lub osadniczy u nas się nasili czy wręcz przeciwnie. Jest to ciężkie do przewidzenia, niemniej jednak warto to obserwować. Gdzieś, kiedyś przeczytałem, że sporo Szwedów przenosi się na emeryturze do krajów bałtyckich, bo tu jakoś tak... normalniej. Słyszałem kiedyś też takie powiedzenie emigranckie: jeśli przeżyjesz w Polsce, to przeżyjesz wszędzie
    6 punktów
  6. Ktoś kto wzdycha do tradycyjnego podziału ról, to tak jakby wzdychał do białej, jednolitej etnicznie Europy. Można mówić, że tak byłoby lepiej, że wtedy wszystko było lepsze, ale tego już po prostu nie będzie. Żonami, matkami, córkami, kochankami będą kobiety inne niż te z pokolenia prababć. Wydaje mi się, że wiele kobiet obecnie też już od swojego partnera nie wymaga tych umiejętności, które bez problemu opanowywał ich dziadek (uprawa ziemi, majsterkowanie). Pracy w domu się po prostu nie docenia. Nikt nie docenia pracy w domu. Można sobie mówić, co się chce, ale ja sama nie doceniam tego co robię w domu. Jakich umiejętności wymaga pozmywanie podłogi czy prasowanie? Jakiej wiedzy tajemnej wymaga zabełtanie zupy, czy zamarynowanie mięsa i wstawienie z ziemniakami na 1,5 h do piekarnika. Ja tak robię i wszyscy wzdychają, że taki wykwintny obiad, że takie mam talenty kulinarne. Dla mnie to coś tak prozaicznego, że nie wiem jak można to podnosić do rangi "umiejętności prowadzenia domu". To niby miłe, ale śmiać mi się z tego chce, bo gdybym tylko to miała całymi dniami robić to chyba bym straciła jakiś szacunek do samej siebie. Ktoś mówi - ale przecież siedząc w domu możesz czytać książki, grać na instrumentach, rozwijać się. Niby tak, ale jakoś nie znam takich pań. Bo takie panie siedzące w domu ciągle muszą robić wokół siebie zamieszanie i odgrywać umęczenie. To szybciej babka po 8 ha w pracy, ugotowaniu obiadu, przyniesienia prania, siądzie z książką - bo ona ma poczucie, że może, że jej się należy. Taka pełnoetatowa pani domu jeszcze o północy będzie wymyślać krochmalenie, żeby ktoś nie pomyślał, że ona się nie zmęczyła, że nie ma nic do roboty - trochę jak urzędnik udowadniający potrzebę swojej pracy. Nie docenia się pracy w domu. Kto ma córkę, niech się zastanowi czy doradzi jej "córciu, nie idź na żadne studia, pierz całymi dniami czyjeś gacie, na pewno ktoś to bardzo po latach doceni".
    6 punktów
  7. Kolego, skoro się już tak zatytułowałeś, nikt nie będzie całował twojego pierścienia tylko dlatego, że odłożyłeś kilka stówek, czy nawet tysięcy w nic nie wartej na świecie walucie, bo w mało którym kantorze na świecie ta waluta w ogóle figuruje naszych sąsiadów nie wyłączając. Młodzi już was nienawidzą, a będą nienawidzić jeszcze bardziej. Co widzisz po wpisach powyżej. Nikogo nie obchodzi, że męczyłeś się sam w swoim życiu i takie ... jest życie. Oni spierdolą stamtąd szybciej niż myślisz, bo jest internet i informacje niosą się szybciej niż za komuny, a kto ma mózg odfiltruje sobie propagandę, lub posłucha tych, którzy mózg mają i przetarli szlaki. Może rakiety nie polecą, ale rakiety nie są potrzebne, by ten tekturowy kraj nad Wisłą złożył się jak domek z kart. Zostaną tylko ci, którzy NIE ZDOŁALI uciec i przez to bedą cię nienawidzić jeszcze bardziej. I to jest realny problem, ta nienawiść. Oraz to, że nie będzie młodego pokolenia, które umie coś robić. Nie będzie oczywiście tam, bo gdzie indziej będzie, lub będzie go więcej, lub BĘDZIE LEPIEJ TRAKTOWANE. Na Yurija lub Santosha bym nie liczył, pierwszy poleci prosto do Niemiec, albo do Italii, gdzie jest silna diaspora, a drugi prosto na wyspy, gdzie ma już swoich ziomków. Zostaną tylko ci, którym się nie udało, a te nieliczne wykwalifikowane jednostki, które tam zostaną wyśmieją cię, bo będzie do nich stała kolejka aż po stację kolejową. I po to budują płot. Żeby można było wziąć, kto się podoba, a za płotem będzie płacz i zgrzytanie zębów. Zadrwiłeś sobie już nie raz z malowania płotu u Niemca, ale fakt jest taki, że Niemiec da 3x większy napiwek niż ty, bedzie 2x mniej marudził, a roboty będzie u niego 4x więcej. Jak będziesz blisko granicy zaś, szukał szczęścia, to pamiętaj, by nie zapomniał odłączyć prądu do malowania! I nawet jeżeli Niemcy się rozłożą 40 lat później, to to wystarczy tym młodym, by przeżyć, a może i nawet założyć rodziny i co sprytniejsi przelezą pod tym płotem podkopem, albo przejadą w bagażniku, co pewnie doskonale pamiętasz. Więc bądź nieco bardziej uprzejmy i nie drwij sobie z tych, od których już niebawem będziesz zależny. Zaś do kolegów, co sobie zielonego ludka wkleili w awatar, przypominam, że w orygnalnej książce ten sympatyczny nomen omen troll został scharakteryzowany tak: "wiedział dużo ciekawych rzeczy, ale nie mówił o nich bez potrzeby" Pomyślcie więc nad tą charakterystyką, bo coraz częściej mam wrażenie, że jesteście jej dokładnym przeciwieństwem. Co zaś do kolegi Archa, ten przynajmniej wrzuci czasem jakiś intelektualnie challenge'ujący temat, jakieś wartościowe dane lub tropy, czego niestety nie można powiedzieć o was.
    6 punktów
  8. Mniej więcej od 12 roku życia, od kiedy coś ogarniam o otaczającym mnie świecie, słyszę praktycznie bez przerwy, że "to nie to samo", "tym razem sytuacja jest inna i zagrożenie jest realne", "tym razem naprawdę świat znalazł się na krawędzi". Pierwszy raz jaki pamiętam to jak Amerykanie rozmieścili w RFN pociski manewrujące Cruise, a ja po Teleranku oglądałem filmy szkoleniowe o działaniu broni neutronowej. Ze względu na sąsiedztwo zakładów przemysłowych i "infrastruktury krytycznej", co najmniej jeden z tych pocisków wycelowany musiał być w okolice mojego domu. Potem w nocy śniły mi się wybuchy jądrowe na tle horyzontu, który widywałem co dzień z balkonu. Przyznaję, parę razy w życiu się obesrałem. Gdy podczas puczu Janajewa czołgi podjechały pod Kreml, a gmach Dumy płonął po ostrzale. Dwa razy za mojego życia wstrzymano ruch lotniczy nad całym kontynentem: raz nad Ameryką i raz nad Europą. I ty mi teraz piszesz, że mam się bać bo "dysproporcja jest zbyt duża", bo marksizm kulturowy, bo Julki drą ryje na ulicach na marszach wściekłych kuciapek? No weź mnie nie rozśmieszaj, proszę. Za dużo w życiu widziałem. Jutro rano, ktoś taki jak ty, wstanie wcześniej i przywiezie mi zamówione żarcie. I będzie uprzejmy. A ja mu dam napiwek, bo zasłuży. Tak jak ja dzisiaj jestem cholernie grzeczny i usłużny dla tych debili, którzy mi płacą. Bo bardzo, ale to bardzo, chcę zasłużyć na moją wypłatę. Życie po prostu.
    6 punktów
  9. Ta:) Znam to od dekad:) A prawda jest taka że jesteśmy jednym z najbardziej odpornych na kryzysy krajów jak dotąd. I najlepsze: niezależnie od tego kto rządzi. Czekam na to z utęsknieniem od lat. Oby wreszcie!
    6 punktów
  10. Tym, którzy chociaż trochę ogarniają co się naprawdę dzieje tłumaczyć za wiele już nie trzeba. Nieprzekonanych nie przekonasz, dostaniesz co najwyżej łatkę foliarza, bo zaklinanie rzeczywistości jest ich sposobem na poradzenie sobie z nią.
    6 punktów
  11. Nie zapłacę ci za nieprzywożenie mi żarcia. Za to chętnie zapłacę za przywiezienie mi żarcia. Jeśli nie ty, to moje pieniądze dostanie Yurij albo Santosh Kumar. Chociaż, jeśli mam być szczery, to wolę żebyś to ty przyjechał - ale pod warunkiem, że będzie na czas, będziesz uprzejmy, przywitasz się ze mną i podziękujesz za złożenie zamówienia. Może mógłbyś wtedy liczyć nawet na mały napiwek. Pisałem już, że słowo "pracuj" obraża, wyklucza i dyskryminuje?
    5 punktów
  12. Podszedł do tematu łagodnie i od razu afera. Rozumiałbym oburzenie, gdyby rozmowa wyglądała tak: Ksiądz: Dla mnie kobieta, która miała wielu partnerów przed ślubem i nie dochowała czystości, to zwykły szon Dziennikarka: Szon ? co to znaczy szon ? Ksiądz: Kurwiszon
    5 punktów
  13. @Wielokropek Nikt nie chce się czuć jeleniem. Ostatnio jedna babka mi bardzo dziękowała, bo po prostu z dobrej woli zrobiłam ważną dla niej rzecz, a spokojnie mogłam ją wpędzić w koszty - bo była zupełnie niezorientowana w temacie. Wyczułam, że to dobra osoba i postanowiłam jej pomóc nieodpłatnie. Powiedziała, że przywracam jej wiarę w ludzi i że życzy mi, aby inni ludzie traktowali mnie tak, jak ja ich traktuję. Okazało się, że jest lekarką (o czym nie wiedziałam zupełnie) i jak mi syn chorował, to dzwoniła się dowiadywać o jego zdrowie i mówiła, że mogę zawsze się z nią kontaktować. Zupełnie nie myślałam o jakichś korzyściach, ale trafiłam na dobrego człowieka, który był mi za coś wdzięczny. Jestem w stanie bardzo dużo z siebie dać, ale jak tylko wyczuję podejście "głupia jest, niech robi", to palcem nie kiwnę. Czuję się takim trochę szeryfem i jak widzę taką roszczeniową postawę to jeszcze demonstracyjnie lubię coś zlekce sobie ważyć. Zrobiłam (jeszcze przed pandemią) imieniny męża - takie na 25 osób. Przyjechało sporo osób. Narobiłam jedzenia na pułk wojska. Wszystkim starszym paniom zrobiłam kawy, chociaż się wzbraniały. I siadło takich dwóch jegomościów, co to z samego centruma stolicy zjechali i zaczęli się przekomarzać ze mną i dokazywać jeden przez drugiego (wyczułam, że trochę się ze mnie podśmiechują) - kochana, mogłabyś nam przynieść kawki - mówi jeden, - ale takie mleczko do tego - podśmiechuje się drugi, - no i cukier, dobrze by było trzcinowy, - ja słodzę dwie łyżeczki, - mi możesz wsypać pół, bo chcę trochę zadbać o figurę - tylko mocną taką, nie jakąś lurę Widzieli, że się krzątam jak porąbana, żeby ogarnąć wszystko, ale nie czuli się skrępowani, aby wystosowywać jakieś swoje fanaberyjki. Więc im przyniosłam pudełko kawy, wrzątek, mleko w kartonie i cukierniczkę i rzuciłam "u nas dzisiaj szwedzki stół". oczywiście zrobiłam to tak z wdziękiem, nie chciałam ich urazić. Oni też uznali to za takie jajcarskie podejście z kuksańcem, żaden przytyk. Po prostu trzeba wiedzieć jak z kim tańczyć. Są tacy, że Cię przemielą i wyplują. Nie można być naiwnym. Ale są osoby i takie, dla których można bez pokwitowania zrobić wszystko, a one tego nie oczekują - z taką osobą warto się związać.
    4 punkty
  14. Ja jestem wierzący, możecie pluć, takie to dzisiaj tolerancyjne. Z racji swojego zawodu poznałem sporo księży, może kilkudziesięciu, może wiecej, często od dość prywatnej strony. I powiem Wam, że rózne rzeczy widziałem; poznałem prawdziwych skurwieli, chciwych, butnych, pysznych, mających kochanki i dzieciaki (nawet na plebani latały małe bomble), gości, którzy kosztem ludzi składających ofiary budowali sobie pałace, kupowali drogie samochody. Z drugiej strony poznałem dużo wspaniałych kapłanów, przedsiębiorczych, którzy robili wszystko dla swojej parafii, często kosztem własnego zdrowia, żyjących prawdziwą wiarą, poświęceniem dla innego człowieka. Łatwo nam dzisiaj pluć na KK z powodu tego całego ścierwa i brudu, który jest w Kościele, ale czy tak trudno zobaczyć, że jest tam też sporo ludzi dobrych? I cholera, wielu z tych gości, których poznałem - nie boję się użyć tego słowa - zasługuje na miano świętego.
    4 punkty
  15. Jeśli ma być w relacji wkład typowo kobiecy ze strony kobiety to i powinien być wkład typowo męski od mężczyzny. Jeśli mężczyzna nie dba o swoją kobietę to nie powinien oczekiwać od niej czegokolwiek. Natomiast tutaj na forum króluje postawa, żeby zjeść ciasto i mieć ciastko, ponieważ duża część mężczyzn się tutaj zarejestrowała głównie z powodu rozczarowania kobietami, gdyż relacje w jakich byli opierały się nadrzędnie na wkładzie z ich strony, a zerowym lub minimalnym ze strony kobiety. To powoduje, że chcą przechylić wahadło w dokładnie przeciwną stronę, zamiast dążyć do równowagi.
    4 punkty
  16. Odwróćmy teraz pewne słowa i co nam wyjdzie: To jest w ogóle przykre, że analizujecie i rozpatrujecie jakiś podział obowiązków. A tym bardziej ten paniczny strach przed tym, że coś mogłoby być nie równe zamiast starać się o komfort żony. Tutaj powinno być podejście wdzięczności dla życia za to, że ma się żonę czy towarzyszkę życiową. Dawanie od siebie jak najwięcej bez oczekiwania zwrotu. W zdrowej relacji z normalną kobietą tak powinno to funkcjonować. Przez dobrobyt wzrosła roszczeniowość, ale obawiam się, że przede wszystkim mężczyzn. Ale byłby kwik mężczyzn, jakbyś tak napisał. ? Ale kobiety mają to łyknąć.
    4 punkty
  17. Zrozum, że tak było i jest zawsze. Zawsze było dwóch facetów i jedna fajna dupa (i druga dużo mniej fajna). Trzech facetów i jeden Ford Mustang (drugi ma Mazdę a trzeci jeździ tramwajem). Nigdy nie starczało dla wszystkich prosciutto crudo i Chateau Neuf du Pape. Jak chcesz swoje to musisz je sobie wziąć. Witam w dorosłym życiu.
    4 punkty
  18. A powinni. W ogóle dzieci powinny mieć jakieś obowiązki, by w przyszłości być bardziej zaradnym. To, że jest się mężczyzną nie oznacza, że posiada się taki przywilej nic nie robienia. Oni przecież tam też mieszkają.
    4 punkty
  19. Nie jest lekka, ale wykonalna. Codziennie sprząta się na bieżąco i raz w tygodniu całość bardzo dokładnie. Mieszkam z 3 innymi osobami, w tym dwoma facetami, którzy do sprzątania się nie garną, oraz 3 zwierzakami. Sprzątam w zasadzie sama, matka codziennie gotuje, bo tak się podzieliłyśmy. Sobotnie sprzątanie 8 pokoi, kilku łazienek, kuchni i korytarzy zajmuje łącznie 5-6 godzin -> odkurzanie podłogi i dywanów, mycie, przetarcie wszystkich powierzchni, umycie pryszniców, toalet, umywalek, luster, AGD etc. Do tego co jakiś czas dochodzi umycie okien, wysprzątanie garażu i piwnicy. Zaczynając od 9 rano koło 14-15 mam zajebiście wysprzątany spory dom, niewielkie poświęcenie. Mając porządny odkurzacz, mop parowy, dobre szmatki i płyny sprzątanie robi się wręcz przyjemne. Ok, trzeba się nabiegać, ale efekt wszystko wynagradza. Jak widzę, że ktoś marudzi na 'wielogodzinne' sprzątanie standardowego mieszkania to się pukam w głowę i zastanawiam jak bardzo ten ktoś jest niezorganizowany i nie ogarnia czynności domowych. Pranie? Najbardziej czasochłopnne jest wywieszenie zajmujące 15 minut. Kurde, żyjemy w czasach kiedy ogarnianie domu jest robione w zasadzie za nas. Zupełnie inne sprawy pojawiają się przy opiece nad dziećmi, to jest bardziej czasochłonne jeśli chcemy je rozwijać i wtedy dochodzi realne zmęczenie jak się gorzej śpi etc, ale da się. Dla mnie dbanie o dom, to przede wszystkim dbanie o atmosferę relaksu dla rodziny, aby właśnie było to tandetne powiedzonko 'home sweet home'
    4 punkty
  20. Panowie mam update Gastro siada mocno, więc tak jak mówiłem postanowiliśmy otworzyć ten sklep na allegro. Pierwsza doba właśnie mija od aktywacji konta i powiem wam że było 5 klientów. Kupili za 200 coś złotych rzeczy więc po odliczeniu kosztów zostało 40kilka złotych. Wiem ,że to śmieszne pieniądze lecz jak na 1wszy dzień uważam że spoko i widzę w tym potencjał. w końcu po kilku ładnych tygodniach nie jestem na minus ani na zero ( jak w gastronomii ostatnio ) więc widzę jakieś światełko w tunelu. Kurczę dobrze jest wychodzić w końcu na lekki plus Mam nadzieję że to fajnie ruszy i za kilka dni będą zarobki na czysto ze 100 zł. Kurde super by było. Bym w końcu się przebranżowił powoli i mógł patrzeć w przyszłość jakoś w końcu bardziej optymistycznie. Mówić jakoś to będzie, rozkręci się, damy radę jakoś wyjść z tych długów z gastro. Mam nadzieję że tak będzie i szukam pozytywów- dzisiejszy to w końcu cokolwiek na plus, nawet te śmieszne 40zl. Może zacznę w końcu się uśmiechać i na nowo dostrzegać sens życia. Mam nadzieję i liczę na tą sprzedaż internetową bardzo, ostatnia szansa na pozostanie w biznesie moja. pozdrawiam
    4 punkty
  21. Najlepiej kiedy facet będzie się uczciwie rozliczał z partnerką. Panie tak często lubią krzyczeć o wycenie prac domowych. Najlepiej więc dla przejrzystości w związku ustalić cennik i wypłacać kobiecie wynagrodzenie. Być może gdy przyjdzie mu zapłacić za chłop oprzytomnieje z kim ma do czynienia.
    4 punkty
  22. To już nie te czasy. W 39tym mieliśmy jeszcze niepodległy kraj, konstytucję, jakiś przemysł i przede wszystkim społeczeństwo. Dziś już nawet za te kobiety nie chciałoby mi się bić. Po prostu przegraliśmy, zanim ta wojna się rozpoczęła. Nie ma już o co się bić. Tzn. jest o co, ale nie ma już czego bronić. A zatem możesz to robić w dowolnym miejscu na planecie. Drzewa po stronie wschodniej i zachodniej Odry wyglądają tak samo. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że dziś Niemiec, o dziwo, jest twoim sojusznikiem. Ruski też nie jest twoim wrogiem. Dziś wróg nie będzie napierdalał z rkmu, bo już dawno siedzi w głowie twojej laski, w sprzedanym rządzie, sądzie, banku i polincji. Jest jakby rok 1947, wojna się już odbyła. Teraz nas tylko ostatecznie przehandlowano, za rok powstanie takie jedno nowe państwo, którego wcześniej nie było, na miejscu takiego innego państwa, kumasz?
    3 punkty
  23. U nas nawet kryzys się nie uda! I dokładnie na to liczę. Przywileju się nie odbiera, przywilej się cofa. Zasłużysz, to dostaniesz - przez stypendia dla najlepszych. O chwila, to dla najlepszych, nie dla każdego kto oddycha... Powiedz to dziadkowi, który przeżył II światową, i okres radosnego wprowadzania komunizmu. Może też epidemię ospy po wojnie. Powiedz mu, jak Ci dzisiaj ciężko. A najlepiej - powiedz to jakiemuś "dziadkowi" w Izraelu, który pamięta czasy, gdy Niemcy zmonopolizowali nie prawo do zawodu, ale prawo do życia. Sam sobie przeczysz. Ten, kto ma doświadczenie i umie naprawić wodociągi, jest potrzebny. Ten, kto tego doświadczenia jeszcze nie ma, jest zbędny. Jak ktoś bez prawa jazdy, ma zaprogramować produkcję w fabryce - chyba tylko pod okiem jakiegoś doświadczonego nadzorcy. 50 lat temu, w instrukcji obsługi samochodów miałeś jak zmienić świece, czy wyregulować zawory - bo zazwyczaj ten kto miał prawo jazdy, był na tyle inteligentny, by to zrobić samodzielnie. Dziś, masz informację że nie powinno się pić płynu z akumulatora. To nie egzamin jest trudniejszy. Prawo jazdy to przywilej. Nie dla każdego. A akurat robienie dzieci ani inteligencji, ani zezwolenia jeszcze nie wymaga...
    3 punkty
  24. Ale ja nie gardzę mężczyznami, ja tylko obnażam hipokryzję. Chciałam podyskutować na ten temat i np. dać Wam do zrozumienia z jakich powodów możecie przez kobietę zostać skreśleni, bo nie powiesz mi, że to co przedstawiłam w temacie to uczciwy deal. Np. StefanBatory napisał o tym bardzo fajnie i takie podejście jest uczciwie. Albo pełny podział ról, albo tradycyjny, a nie przejęcie przez kobietę obowiązków starego podziału i nowego. No kpina. W prawdziwym życiu, jestem miłą, czułą, słodką, wspierającą kokietką i faceci za mną szaleją ? Nie mam faceta, bo w sumie tak na dobrą sprawę, po co mi stały facet?
    3 punkty
  25. Aby było nam miło w życiu doczesnym. Nie wierzę, że cokolwiek mi się wynagrodzi po śmierci. I nie musi, chcę dobrze je przeżywać dla codzienności, a nie mitycznej przyszłości. Tak. Czemu miałoby być coś więcej? Nie. Ma sens doczesny i on jest najważniejszy.
    3 punkty
  26. ZUS go nienawidzi - wyjaśnił dlaczego demografia kraju załamuje się. Bo młodzi uczą się do egzaminu na prawo jazdy!
    3 punkty
  27. Proponuje wprowadzić zasadę na forum, która zobowiązuje każdego użytkownika do podawania podstawy na, której opiera wygłaszane przez siebie twierdzenia, zaoszczędzi to głupich rozmów, czasu oraz sprawi, że dyskusje będą miały wyższy poziom merytoryczny. Jak na razie to tylko sianie paniki, wróżenie z fusów i czarnowidztwo. Rzeczywistość sama w sobie jest zmianą, i mogą wkroczyć w każdej chwili rzeczy, które zdegradują głoszone przez Ciebie tezy, nikt nie posiada takiego zasobu wiedzy, który pozwoliłoby mu przewidzieć to co będzie za kilkadziesiąt lat. @KolegiKolega Jako jeden z niewielu pisze tutaj z sensem. Pozdrawiam.
    3 punkty
  28. Bracia samcy też pochłaniają masę czasu
    3 punkty
  29. Właśnie dlatego nie należy golić miejsc intymnych!
    3 punkty
  30. Naprawdę żyjemy w trudnych czasach. Głodujemy Nie mamy gdzie spać Chodzimy nadzy Nie ma wolności słowa Nie ma pracy Koledzy, żyjemy w najlepszych czasach w historii człowieka. A to wszystko co "złe" siedzi nam w psychice. To kwestia naszego podejścia, a nie otoczenia.
    3 punkty
  31. Jeżeli ktoś potrzebuje pięciu godzin dziennie na wysprzątanie chaty oraz gotowanie, dla mnie to oznacza jedno: taka osoba nie wie co robi, nie nadaje się do tego lub nie ma pojęcia o czym pisze. Osobiście w ciągu pięciu może trochę wiecej czasu mam wysprzątaną całą swoją chatę na błysk plus do tego umyte okna. Tylko czy ja codziennie myje okna? Nie. Robię to raz, może dwa razy w roku i potrzebuję na to ok. dwóch godzin jednorazowo, co daje razem najwyżej cztery godziny rocznie. Czy trzeba wysprzątać mieszkanie na błysk codziennie? Oczywiście, że nie, wystarczy, że zrobię to raz w tygodniu, co daje mi trzy, może cztery godziny w tygodniu pracy. Czy to jest etat? Bądżmy poważni. To samo jest z praniem. Ja robię sobie pranie powiedzmy co weekend i całe jedno pranie zajmuje mi ze wszystkim, czyli przygotowaniem, załadowaniem do pralki, nastawieniem odpowiedniego programu oraz rozwieszeniem może z 10 do 15 minut. Czy to jest dużo? To jest bardzo mało czasu. Ponadto pranie nie polega na ciągłym siedzeniu w łazience i pilnowaniu prania. Jak wspomniałem wcześniej, w tym czasie gdy pralka pierze, mogę robić inne rzeczy niekoniecznie związane ze sprzątaniem czy gotowaniem. To samo dotyczy schnięcia. Czy ślęczysz nad suszarką non stop i sprawdzasz czy już wyschło? No nie, bo to jakiś absurd. Rozwieszasz i zostawaisz do spokojnego wyschnięcia. Podobnie jest z prasowaniem. Prasuję co weekend i zajmuje mi to ok. godziny czasu. Raz na tydzień. Czy to praca wymagająca etatu? No nie. Analogicznie jest ze zmywarką. Włączam ją co kilka dni, a sprzęt kuchenny jaki mi będzie na bierząco potrzebny myję w zlewozmywaku ręcznie, co zajmuje mi najwyżej kilka minut. Czy to też jest praca pełnoetatowa? Oczywiście, że nie. Odkąd mieszkam sam i czy to było w związku czy nie, to pierwsze co robię po powrocie z pracy, to robię sobie coś do jedzenia plus karmię kota. Nie traktuję tego jako obowiązek, tym bardziej przykry. Jeść trzeba. A i przygotowanie posiłku czy siedzenie przy garach, tak jak w przypadku prania czy zmywania w zmywarce nie wymaga wiele czasu. Nie jest to jakoś strasznie męczące dla mnie i nie miałbym prblemu ze zrobieniem tego dla dwojga. Nic tak dobrze mi nie smakuje jak posiłek przygotowany własnoręcznie. Jeśli kobieta albo mężczyzna traktuje to jako jakiś przymus, to zwyczajnie nie nadaje się do życia w związku. Być może nawet do życia w grupie ludzi. Tak tylko chciałbym przypomnieć, że wątek założyła osoba, która kiedyś w rozmowie między innymi ze mną argumentowała przyznanie pełnych emerytur kobietom zajmujących się domem za samo zajmowanie się domem również dlatego, że kobieta musi swoje wystać w kolejce na poczcie płacąc rachunki. Nie przyszło jej do głowy, że dziś można to samo zrobić nie wychodząc z domu, co mi zajmuje może z kwadrans czasu miesięcznie. Miesiecznie!!! Niestety dziś tak prozaiczne sprawy jak opłacenie rachunków to dla niektórych kobiet, pewnie większości, jest jak wyprawa całej ludności do innej galaktyki.
    3 punkty
  32. @Hippie Temat ogólnie taki jest przygnębiający. Ale dzieciaki to radość I żebyś nie myślała, że ja to z tych co się zawsze zachwycały małymi bączkami. W ogóle ukłułam teorię, że za słodkość odpowiadają dwa atrybuty - uszy sterczące i FUTERKO!!!! I zadajmy sobie pytanie - jakie maleństwa uznajemy z gruntu za słodkie. Odpowiedź: Te, które mają futerka!!!! Małych kotów egipskich (te bez sierści) nie uznajemy za słodkie, a małe kaczuszki już tak!!! Przełomowe odkrycie. I tak rozumując uważałam, że małe zwierzątka są słodkie, a małe dzieci to tak średnio Ale naprawdę są urocze te dzieciaki. Czasami jest taka dziwna świadomość, że przez 18 lat już ktoś Ci się będzie zawsze krzątał w domu - że już jesteś wzorcotwórczy i trzeba myśleć, co robisz - do tej pory nie musiałam. U mnie dzieciaki są jeszcze małe - ale już chłoną. Wiec batoniki poza obiadem wcinam w ukryciu, z mężem się nie kłócę - bo syn potem płacze całe noce, zawsze ładnie myję rączki i sprzątam po sobie elegancko - bo przecież tego będę oczekiwała od dzieci. I tak podsumowując to jest to bardzo duża próba charakteru dla mnie - szczególnie syn. Niestety czasami ulegam emocjom. Mąż jest spokojny, wyważony - a ja chodzące emocje. Potem żałuję, ale co zrobić. Powiem Ci, że miałam też wiele dni takiej załamki. Nie czułam się dorosła, odpowiedzialna za swoje życie. Wszyscy mi się wbijali z buciorami, doradzali, krytykowali moje podejście do dzieci - to mi odbierało poczucie niezależności. A ja miałam swój pomysł na swoje życie i swój dom, swoje podejście do dzieci. I normalnie zrobiłam totalne przemeblowanie - wszystkim powiedziałam, czego oczekuję i czego sobie nie życzę. Mówię Ci, była awantura na cztery fajerki. Ja tu jestem sama, moja rodzina jest 300 km stąd, ale jakbym dała sobie wejść na głowę, to byłabym nieszczęśliwa do końca życia. Usłyszałam "dziecko, ale Ty musisz wiedzieć, że życie to kompromis", Na co ja "ale ja nie chcę kompromisu jeżeli chodzi o moje szczęście i szczęście mojej rodziny, ja chcę rozbić bank". I tego się trzymam.
    3 punkty
  33. Mają wybór, tak samo jak termin przydatności do spożycia. Więc niech wybierają mądrze i dają coś od siebie. Bo potem one mogą być tylko wyborem. A może zdarzyć się tak, ze chwilę przed terminem przydatności. Się wykoleją. Jak krakowski tramwaj. A gwarantuje, ze zawsze coś może pójść nie tak. W życiu. Wtedy zmiękną. Szczegolnie, ze są z pokolenia, ktore tak mocno bazuje na swojej urodzie. Oraz uj wie czym jeszcze, bo zazwyczaj niczym szczegolnym. I wtedy się okaże, kto komu będzie robił obiadki. ?
    3 punkty
  34. Wcale, że nie. Jeżeli, ktoś porówna Ciebie np tak- "mądry jak sowa", lub nowocześniej "liczysz szybciej niż kalkulator", to poczujesz się urażony? Samo porównanie nie jest niczym złym. Występuje powszechnie w życiu codziennym. Często nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy. Jeżeli porównywanie samo w sobie kogoś obraża, to nawet dobre porównanie powinno kogoś obrażać. Samo zjawisko porównania nie jest niczym złym-jest neutralne. Jeżeli, ktoś obraża się, że został porównany do szklanki, świadczy raczej źle o adresacie, niż temu kto te porównanie wykazał. Ponieważ się nim przejął! A to już daje do myślenia. Niedługo będzie strach powiedzieć sobie "dzień dobry" na ulicy. W sumie już jest;)
    3 punkty
  35. Ale się w tej Europie zjebało, że dla kobiety problemem jest zrobić obiad. Feministki sprowadziły gotowanie dla członków rodziny do niemalże jakiegoś niewolnictwa i poniżenia kobiet. Jak dla kogoś posiłek kończy się na przeżuwaniu, trawieniu i końcowym wysraniu treści pokarmowej, to tak może być. Tylko taki człowiek się niczym od zwierzęcia nie różni. Jak ktoś dla mnie przyrządza posiłek, to jest dla mnie wyraz oddania, przywiązania i szacunku. Jest to też jedna z kluczowych form budowania relacji między dwojgiem ludzi. Mądrość ludowa głosi " przez żołądek do serca" i wiele jest w tym prawdy, bo człowiek poprzez gotowanie może wyrażać siebie i swój stosunek do drugiej osoby. To też jest forma sztuki i miejsce, gdzie można się spełnić jako kobieta, gospodyni i partnerka. Nie tylko korporacja pełni taką funkcje. Gdy się głębiej zastanowić, to wspólne biesiady od zawsze były dla ludzi najlepszą formą komunikacji i wzajemnego poznania. Jak się gościło znajomego, członka rodziny czy przybysza z dalekich stron, to się wpierw go zapraszało do stołu. Być może ludzie wtedy mieli głębszy wgląd siebie i byli zdolni do celebrowania takiej chwili. Dzisiaj jedzenie jest często mechaniczną czynnością i nierzadko wykonywaną w biegu. Byle się napchać i wrócić do swoich zajęć. Dla mnie nie jest problemem zrobić obiad dla przyjaciela, matki, brata czy koleżanki. Odczuwam satysfakcje z tego, że im smakuje, ze mogę z nimi wspólnie spędzić czas. Satysfakcja z tego jest tym większa, że to wypływa z potrzeby serca, a nie umowy handlowej typu " bo mi ostatnio w czymś pomógł/pomogła, to muszę się odwdzięczyć". Nie muszę, tylko chce. Na takich drobnych życzliwych gestach buduje się relacje. Dla naszych babci albo matek punktem honoru było zadbanie o to, żeby na stole był obiad. Prośba " może zrobiłabyś obiad" to była jakaś abstrakcja. Może dzisiaj to jakaś norma, nie wiem, Kiedyś tak było głównie na melinach. Jak kobieta nie wylewała za kołnierz, to i ciepłego obiadu nie było w domu. Brak spełnienia taki podstawowych obowiązków zawsze był znakiem ostrzegawczym, że w domu nie dzieje się dobrze. Jak chłop cie musi prosić o obiad, a ty go o to, żeby żarówkę wymienił, to faktycznie lepiej się rozstać i dać sobie spokój. Tam gdzie nie ma spontanicznej potrzeby sprawienia przyjemności komuś, kogo się kocha ( chociaż w takim przypadku, to za duże słowo) tam nie ma czego szukać w takim związku. Chyba że komuś odpowiada ujęcie związku w jakieś ramy matematyczne. Jeśli jecie 3 posiłki dziennie, to wychodzi, że w tygodniu trzeba 42 razy stanąć przy zlewie i w pocie czoła pozmywać naczynia. Partnerstwo oznacza, że musi być po równo, czyli każde z was musi to zrobić 21 razy. Tylko założyć w Excelu temat "związek" albo "partnerstwo" i jakieś tabelki prowadzić, kto ile razy wyniósł śmieci w tym tygodniu, ile razy ugotował obiad, pozmywał naczynia.
    3 punkty
  36. @mac w międzyczasie gdy posiłek gotuje się np. na parze, można nastawić pralkę. Jest to też chwila roboty: posegregować odpowiednio pranie, wrzucić do środka, ustawić odpowiedni program. Po zjedzeniu posiłku naczynia można wrzucić do zmywarki, też jest to chwila roboty wraz w nastawieniem programu. W czasie gry robi się pranie czy zmywanie w zmywarce, można porobić coś innego: poczytać książkę, pojść na spacer, do kina czy gdzieś tam, mozna nawet sobie obejrzeć ulubiony serial na Netfliksie. od biedy można pościerać kurze lub odkurzyć. Niech mi teraz któraś wyjaśni: przy tych cudach techniki jakie mamy i jak bardzo one ułatwiają życie, jak mozna w ogóle pomyśleć, że to jest jakieś cięzkie zajęcie za które należy skrupulatnie samca rozliczać chociażby w seksie lub domagać się aby płacili jak za pracę przez minimum 8 godzin w miejscu zatrudnienia? Funkcjonuję tak od ponad dekady i nigdy w życiu bym nie pomyślał, że jest to coś tak strasznie ciężkiego, że jest to drugi etat. To się normalnemu i ogarniętemu człowiekowi nie mieści w głowie. Was totalnie chyba od tego dobrobytu powaliło Takie istoty co to tak twierdzą mają poważny problem z organizacją czasu własnej pracy i zdaje się nie tylko. I tak naprawdę kto tu wymaga ogarnięcia
    3 punkty
  37. @Zielonooka dalej mówię, że to nie jest wykorzystywanie. Jeżeli kobieta jest z chłopem, czyli w dopowiedzeniu kocha go, chce z nim być, a się burzy, bo trzeba ugotować, coś więcej zrobić to znaczy, że nie kocha, tylko jest hipokrytką do granic możliwości umysłowego pojęcia. Jak kochasz to robisz, bo chcesz, żeby ukochany zjadł, postarasz się, poświęcisz czas i też z tego poczujesz satysfakcję. Obrażanie się za to, że kobieta ma zimne serce i zimnego ducha. Daj coś człowieku w tym związku i nie oczekuj niczego w zamian. Poczuj ten stan, kiedy coś dasz od siebie. Kolesie najczęściej na nic się kurwa nie skarżą, na nic dosłownie, a całe życie poświęcają. A kobieta nawet jebanego kotleta, którego się robi 10 minut nie ogarnie, bo jej tak ciężko. Co to jest zrobić obiad kurwa? Ja robię obiad w 15 minut, 20. Zero zmęczenia. Mógłbym napierdalać te obiady non stop. Kroisz kurwa warzywa, mięso wrzucasz na patelnię, albo na parę i się samo robi xD Ale wielkie poświęcenie. Normalnie szok. Trzeba obalić patriarchat, bo kurwa kotleta nie chce mi się robić. Niech sam klepie schabowczaga, pan i władca. Debilizm już przekracza ludzkie pojęcie.
    3 punkty
  38. Wydaję mi się, że takie coś powstało przez nadopiekuńcze matki, które robiły wszystko za dzieciaków i niczego ich nie nauczyły. Jak oboje się składają na życie 50/50 to powinien być jakiś podział obowiązków, chyba że kobieta albo mężczyzna nie pracuje przez jakiś czas. Znam taki związek: żona pracuje, a mąż jest na jej utrzymaniu, a nawet nie posprząta ani nie ugotuje. Tak się ustawił sprytny.
    3 punkty
  39. Dlaczego piszesz o seksie w związku jako "serwisie" dla mężczyzny?
    3 punkty
  40. @Wincenty Wiesz ilu spermiarzy stoi juz w kolejce do jej cytryny .Zalapiesz sie moze w 2giej dekadze .
    3 punkty
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.