Skocz do zawartości

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 04.09.2022 uwzględniając wszystkie działy

  1. @Obliteraror Dla mnie świetny news. Czym więcej ludzi, którym nie chce się pracować tym większa szansa dla operatywnych z twardymi pięściami i otwartą głową. Mniejsza konkurencja. Jestem również pod wrażeniem kogo "wyhodował" system - liczba ludzi potrzebnych do pracy, przez automatyzację, będzie się kurczyć więc dadzą im gwarantowany podstawowy, tanie mieszkania na wynajem i problem z głowy. Dodatkowo Metaverse i życie w cyber świecie zamiast reala ale z wydawaniem realnych pieniędzy i jesteśmy w domu. Kapitalizm obejdzie tym sposobem swoje problemy - ludowi rzuci się ochłapy i ciepłą wodę w kranie, a grubas będzie miał już nie 50% majątku, a 90% bo oni z własnej woli mu wszystko oddadzą w zamian za co on sobie weźmie kontrolę nad ich majątkiem i nad tym co myślą. Nareszcie z ludzi zdejmie się najgorszy koszmar ich życia - dramat podejmowania decyzji, za które sami są odpowiedzialni Nie widzisz, że już teraz więszość 20-30 latków ma ten sam zestaw poglądów - julkizm, socjalizm, "postępowość"? I ktoś mówi, że kapitalizm ma się źle? Nie - ma się świetnie tylko zamieni się w socjal-kapitalizm, rządzony przez oligarchię, która będzie sobie sterować konsumentem, rynkiem i wojnami. Jeszcze tylko CBDC, wywalenie gotówki z obiegu i masz wspaniałego i posłusznego obywatela Money isn’t paper and coins any more. It’s increasingly digital – and a growing number of central banks are considering issuing their own digital currencies. Australia is the latest country to trial a central bank digital currency (CBDC). (...) Central bank money is “a risk-free form of money that is guaranteed by the state,” according to the European Central Bank (ECB), which expects to introduce a digital euro across its 27 member states by mid-decade. The Bank of England explains that CBDCs – because they’re pegged to a country’s national currency – don’t have the volatility of privately issued digital currencies like Bitcoin, Ether (Ethereum) and XRP. America’s central bank, the Federal Reserve, says that if it introduced a CBDC, it would be “the safest digital asset available to the general public, with no associated credit or liquidity risk”. (...) Would society benefit from CBDCs? The digital euro would be a “fast, easy and secure” way for people to make daily payments, the ECB says. It would give people more “choice about how to pay” and also increase financial inclusion. About 1.7 billion adults globally don’t have access to a bank account, according to World Bank data. This is a barrier to reducing poverty. By making money easier and safer to access, central bank digital currencies could potentially improve financial inclusion, says the Atlantic Council, an American think tank. The resilience of financial systems could also be boosted. If a natural disaster or the failure of a payments company made cash unavailable, a CBDC could provide a back-up, the International Monetary Fund says. Reducing financial crime is another motivator. Cash is essentially untraceable and this helps to facilitate crime. Central bank digital currencies, on the other hand, can improve the transparency of money flows, says the Atlantic Council. https://www.weforum.org/agenda/2022/08/what-are-central-bank-digital-currencies/ Dodatkowo - weź sobie teraz Azjatę, nie tylko Chińczyka, któremu się chce pracować - za 20-30 lat oni do Europy będą przyjeżdżać jak do skansenu. Ja lubię te arty wypuszczane przez portale zajmujące się ogłoszeniami o pracę, że "kult zapierdolu" się skończył i że teraz młodym "się należy" - czyli - trochę poudaję , że pracuję, a właściwie się opierdalam, a potem Netflix, Tinderek, Chill i winko. I te komentarze Snowflake'ów wyzywające innych od dziadersów albo "Ok boomer". Pani premier Finlandii - nowy bohater młodzieży - wychowana przez dwie mamusie, postępowa, fajna laska, a WY dziadersi - wypierdalać Będzie tylko niezła "beka" jak ta sama Pani premier, w razie wojny, szybciutko odleci do innego kraju, a miejscowe Snowfleaki zobaczą żołnierzy albo grzybek atomowy I teraz - nad sytuacją nie ma co biadolić tylko ją wykorzystać - nie chce się innym pracować - świetnie, więc zwiększ swoją przewagę nad nimi i tłucz na ich głupocie hajs Ja w ogóle myślę, że idzie szansa pokoleniowa przed nami - czym większy kryzys będzie i czym bardziej leniwi będą ludzie tym lepiej dla tych, którzy coś chcą w życiu robić i wygodnie się w życiu urządzić. Dlatego - tylko kibicować lenistwu innych, a samemu się uczyć, być operatywnym i wykorzystywać okazje jakie niesie życie Bajka!
    22 punktów
  2. To wcale nie jest zabawny i kuriozalny tekst. Bardzo mi się podoba podejście tych młodych ludzi, które wynika z obserwacji ich rodziców. Mają rację. Żyją z pracy dorywczej mając minimalne koszty życia, nie musząc się szarpać, aby przetrwać z rodziną. Utrzymanie rodziny przecież kosztuje. Oczywiście o posiadaniu dzieci w tych warunkach nie ma mowy. Ja sam pamiętam, jak mój ojciec lekarz, w czasach Gierka miał średnio 12 dyżurów dwudziestogodzinnych w miesiącu, w pozostałe dni miesiąca pracując "normalnie". Wychodził rano do pracy, z której wracał zwykle wieczorem następnego dnia. Ten tryb życia zrujnował mu zdrowie. Ja za nic w świecie tak nie chciałem pracować i żyć tak jak mój ojciec. Podobnie jest z bohaterami artykułu z Wyborczej. Popieram taką postawę. Jeszcze jedno. W Polsce, powszechnie obowiązującym zwyczajem wśród pracodawców (nie wszystkich oczywiście) jest traktowanie zatrudnionych ludzi jak goowno i ich maksymalna eksploatacja za możliwie jak najmniejsze pieniądze. Sam tego doświadczyłem. W latach dziewięćdziesiątych, w czasach przedunijnych, przy wysokim bezrobociu standardem było płacenie wynagrodzenia na raty, oczywiście nie całego. Ja doszedłem do tego, że firma, która mnie zatrudniała była mi winna mniej więcej równowartość moich rocznych dochodów. Na utrzymaniu miałem rodzinę, wyjechać nie bardzo było można. Pan właściciel chodził wszędzie z ochroniarzem bojąc się własnych pracowników, a i tak nieznani sprawcy podpalili mu jego nowego jaguara. W firmie mojego kumpla było podobnie. Też im zalegał z kasą. Nie dlatego, że nie miał, tylko dlatego, że mógł to robić bezkarnie. Pewnego dnia został napadnięty przez nieznanych sprawców. Tak go skopali, że nie odzyskawszy przytomności zmarł w szpitalu, co bardzo cieszyło jego byłych pracowników. Pracodawcy, to była najbardziej znienawidzona grupa ludzi w Polsce. Na szczęście weszliśmy do UE i otworzył się dla Polaków zachodni rynek pracy, szczególnie niemiecki. Pracowałem tam w wielu firmach. Opowiadali mi Niemcy, u których pracowałem, że kiedyś tam wystawili na sprzedaż jakąś tam maszynę. przyjechali potencjalni kupcy z Polski- właściciele firmy, z mechanikiem, swoim praco- wnikiem, który dokonał fachowych oględzin tej maszyny. Po wszystkim, panowie polscy biznesmeni pojechali do hotelu, a swojemu pracownikowi kazali przenocować w aucie. Zimą! Niemców takie zachowanie polskich biznesmenów mocno zaszokowało i zapłacili za hotel tego mechanika. Niemców z mojej roboty dziwił jeden aspekt tej sprawy. Jak to jest, że polscy właściciele firm jeżdżą autami takimi samymi jak dyrektorzy Texaco, Shell czy British Petroleum, a szkoda im niewielkiej kwoty pieniędzy na hotel dla ich pracownika? Wtedy też usłyszałem od Niemców: " Jeśli w Polsce tak dalej będzie się traktować ludzi, to wy daleko nie zajedziecie". Każdy z tak, lub podobnie potraktowanych ludzi ma przecież kartkę do głosowania, stąd masz żelazne poparcie dla PiSu itd. Ale to już inna historia. Pamiętam takie zdarzenie u zatrudniających mnie Niemców. Doszło do wypadku, polski marynarz stracił oko, i kilka palców. Nie nadawał się do pracy na morzu. Byłem w szoku, jak go potraktowano. Oprócz sowitego odszkodowania, to właściciel firmy (Niemiec) nakazał swojemu, polskiemu oddziałowi w Gdańsku zatrudnić w biurze tego marynarza (Gdanszczanina). Nie było z niego wiele pożytku, ale firma się nim zaopiekowała. Takich historii znam wiele. I teraz, jak się młodzi ludzie napatrzą, jak ich rodzice pracują w polskich firmach, gdzie często są traktowani jak pańszczyżniani chłopi, to mają ochotę to wszystko pier..dolnąć i to robią. Jest to tylko pewna grupa ludzi, a nie cała populacja.
    15 punktów
  3. Podsumowując - wyrosło pokolenie leniwych nieudaczników. Trochę hooyovo, że te niedorajdy mają potem zapewnić mi emeryturę... coś cienko to widzę... A co do zaharowywania się w korpo, to trochę kisnę, bo tak to wygląda u mnie: - dwa dni w tygodniu jestem na home office; cały dzień mam ustawiony status: 'niedostępny/w trakcie prezentacji', telefonów nie odbieram, ze 3 razy w ciągu dnia odpowiem na jakiegoś e-maila, żeby było wrażenie, że pracuję; w rzeczywistości zajmuję się swoimi sprawami - jak już jestem w biurze, to przynajmniej 2h poświęcam na drugie śniadanie i lunch; standardem jest wychodzenie w trakcie roboty do sklepu, lekarza, urzędu itp.; dużo czasu spędzam na platformie edukacyjnej (za darmochę całe Udemy, LinkedIn, Microsoft i parę innych), gdzie uczę się tego, co mnie interesuje (zwykle nie ma to żadnego związku z pracą, ale to bez znaczenia - dla HR-ów liczy się to, że korzystam z ich platformy, więc oni wypinają cyce do medali) - wszystkie powtarzalne czynności mam zautomatyzowane, więc moja praca ogranicza się do sprawdzenia, czy automat odpalił i nie wyjebał się w trakcie pracy (przez co mam fchuj wolnego czasu) - czasem muszę zrobić coś nowego, co zwykle od razu programuję jako proces automatyczny i patrz punkt wyżej (ale przyznaję, postawienie nowego procesu w automacie niekiedy zajmuje kilkanaście roboczogodzin) - chodzę na niemal każde szkolenie, jakie się trafi (bo mam fchuj wolnego czasu), gdzie zwykle jest fajny catering i poznaję fajne dupy z innych działów, a za nieustanny rozwój kompetencji mam +10% do premii Dla mnie, jako urodzonego w latach 70-tych, jawiło się to do niedawna jako niezły układ, ale teraz zaczynam zdawać sobie sprawę, że jestem trybikiem wkręconym w wyścig szczurów, w którym 3 dni w tygodniu pracuję po jakieś 2h, a 2 dni po 15 minut. Przejebane.
    15 punktów
  4. https://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/7,158669,27971949,milionerzy-czasu.html To wyjątkowo zabawny i kuriozalny tekst. Na tyle kuriozalny, że wyjątkowo zdecydowałem się go przytoczyć w całości Nie ominę sobie przyjemności paru komentarzy (w tekście, na niebiesko)/ Milenialsi - zrażeni do stałej pracy, ale spełnieni życiowo Wolą się wyspać się, obejrzeć serial, spotkać ze znajomymi. Sensem ich życia jest czas wolny (O, to tak tak ja. Ale ja na swoje mniejsze bądź większe opierdalanie się najpierw zarobiłem xD) Praca jest tylko po to, żebym mógł zapłacić rachunki. Poza tym nie ma dla mnie żadnej wartości – mówi 32-letni Marcin, który ukończył dwa prestiżowe kierunki studiów na UJ i przepracował kilka lat w agencji reklamowej jako copywriter, jednak praca ta go „wydrążyła, formatując jego życie do ośmiu godzin w biurze". (zmarnowane pieniądze podatników) Dlatego ją rzucił, wrócił do dzielenia mieszkania ze znajomymi i głosi śmierć idei pracy (xDD). – W zasadzie co się z niej ma? Kredyt na 30 lat, po którego spłaceniu umrzesz na zawał, stary i zaharowany, może jakieś greckie wakacje raz do roku, poza tym kompletny brak przyjemności w życiu. To ja wolę żyć inaczej. Wyspać się, obejrzeć serial, spotkać się ze znajomymi. Ważne, co robię z moim własnym czasem. On jest wartością. To moje życie. Aby zarobić, Marcin ima się różnych prac, najczęściej oferowanych mu przez znajomych. Obsługa muzycznego eventu, jakiś tekst na zlecenie, czasem nawet pomoc za barem. Twierdzi, że to dla niego nie problem. Większym byłoby wstawanie rano i poddawanie się kieratowi, co nazywa ograbianiem go z czasu i marnowaniem życia. INWESTYCJA W CZAS WOLNY Admiratorką i wyznawczynią czasu wolnego jest też 25-letnia Alina. Deklaruje, że nie pójdzie nigdy do stałej pracy, bo ta jej się wydaje więzieniem. (najwyższy czas na znalezienie simpo-frajera płci męskiej, który będzie księżną utrzymywał) Korporacja to dla niej synonim słowa „piekło". Po obronie pracy magisterskiej z psychologii zatrudniła się w hostelu jako recepcjonistka (kolejne zmarnowane pieniądze podatników). Jednak nawet ta wykonywana tylko sporadycznie praca za bardzo ją ograniczała (Biedactwo...jak śmią kobietę ograniczać?!). Dlatego czasem zamykała drzwi wejściowe na klucz i nie bacząc na to, że mogą przyjechać nowe grupy turystów, którymi powinna się zająć, szła na miasto, żeby się bawić (xDD ?!? xDD). – No nie mam może bardzo poważnego stosunku do pracy (mam stosunek seksualny do pracy. Pierdolę ją) – śmieje się. – Ale nasi rodzice ciężko pracowali i co z tego będą mieć? Głodowe emerytury. Jest tyle ważniejszych spraw od pracy: podróże, przyjemności, imprezy… (za pieniądze ww. simpo - frajera płci męskiej) Żeby na nie zarobić, Alina pracowała już w call center, wyprowadzała psy, a zdarzyło jej się nawet sprzedać komuś w necie swoje rajstopy (xD zuch dziewczyna!). Wszystko, co zarobi, jak mówi, „inwestuje" w czas wolny. – Nie dam się wkręcić w żadne nowoczesne niewolnictwo. To, co ma znaczenie, to mój czas. FILOZOFIA SPEŁNIENIA OSOBISTEGO Postawa Marcina i Aliny pokazuje szerszą tendencję. Czas wolny staje się dla nas nowym Świętym Graalem. Można zauważyć pewną globalną tendencję do tego, by wieść życie mniej nastawione na pracę, a bardziej na czas wolny, którym się dysponuje według własnego uznania. Zajęcia zawodowe coraz częściej bywają postrzegane jako puste, ważniejsze stają się te, które – w myśl współczesnej filozofii spełnienia osobistego – prawdziwie nas satysfakcjonują. Wzrasta liczba tych, którym nie chodzi już o to, by się zaharowywać, kupić mieszkanie od dewelopera, dobre auto i wypełnić konto oszczędnościowe w banku, ale o to, by żyć po swojemu. Mieć czas na rzeczy, które naprawdę lubi się robić: jogę w parku, ogarnięcie mediów społecznościowych, kino. Ciężka praca staje się niepotrzebnym znojem. Chodzi o to, aby żyć wygodnie i spokojnie. (jak te ptaszki niebieskie z Mateusza. Nie sieją, nie orzą, Pan Bóg je karmi) Niektórzy zresztą twierdzą, że ta tendencja jest wyrazem dużej progresywności, bo przywilej wolnego czasu nie powinien być zarezerwowany dla bogatych. To ważne, mówią, mieć nad nim kontrolę. I coraz częściej to on, a nie pieniądze i rzeczy, staje się naszą aspiracją. Potwierdzają to badania socjologiczne. W ramach programu badawczego Europejskie Systemy Wartości wzięto nas pod lupę czterokrotnie między rokiem 1990 a 2017. Okazało się, że w ciągu tych paru dekad w naszej mentalności zaszły poważne zmiany. Religia i praca straciły dla Polaków na znaczeniu, za to wzrosła waga czasu wolnego (mówił o tym m.in Karoń. N-razy). W 2017 roku jako istotną wartość wskazało go aż 41 proc. badanych (w 1990 roku tylko 28 proc.). W tym czasie przybyło również tych, którzy cenią znajomych i przyjaciół (odsetek ten wzrósł z 23 do 42 proc.). JEDNOSTKA CENTRUM WSZECHŚWIATA Jak zaznaczają socjologowie, taka postawa idzie w parze z niewątpliwym wzrostem naszej zamożności. Choć dalej jesteśmy społeczeństwem na dorobku i podobnie jak bohaterowie słynnej, pochodzącej z 1965 roku książki Georges’a Pereca „Rzeczy" chcemy zdobyć wysoką pozycję społeczną, prestiż i wieść wystawne życie wśród ładnych – właśnie – rzeczy, to mamy więcej niż kiedyś i nasza optyka się zmienia. W latach 2005-15 przeciętny dochód na osobę w gospodarstwie domowym wzrósł aż o 47 proc. A bankowe depozyty rodzin w tym samym czasie zwiększyły się ponadtrzykrotnie. To wpływa na to, jak żyjemy. – Polacy zbliżają się w swojej postawie do społeczeństw zachodnich – komentuje prof. socjologii Uniwersytetu Warszawskiego Mirosława Marody. – Tam praca przestaje być podstawowym obszarem życia. W społeczeństwach, które mają wyższy poziom życia, praca zaczyna się przesuwać na dalszy plan, a wzrasta znaczenie zajęć, które wybiera się samemu, własnych zamiłowań, przyjemności. To pochodna tego, że we współczesnej kulturze zostało wyeksponowane miejsce jednostki, która staje się centrum wszechświata. To, co ją, jak mówi Woody Allen, kręci, zaczyna się przesuwać na pierwsze miejsce. ZMIANA POKOLENIOWA A na to trzeba mieć czas. Dlatego pochłaniający go „wyścig szczurów" wychodzi już z mody, nawet nazwa brzmi jakoś śmiesznie i na pewno nie wygrałaby w rankingu najpopularniejszych określeń współczesności. Samorealizacja ważna jest szczególnie dla młodego pokolenia. Starsi zostali wychowani jeszcze w surowym etosie pracy, dorabiania się, gromadzenia rzeczy. Socjologowie wskazują na to, że dla pokolenia X, czyli osób urodzonych między rokiem 1961 a 1985, praca była najwyższą wartością (na szczęście. Pozdrawiam. Członek pokolenia X, rocznik 1980). To im lata 90. przyniosły możliwość szybkiego awansu, uzyskania prestiżu (na te transformacyjne frukty jako gołowąs się nie załapałem). A że to wszystko okazało się ulotne, to już inny temat. Kolejne pokolenie, czyli milenialsi, miało już nieco inne nastawienie do pracy. Wykonują ją coraz częściej po to, by czerpać przyjemność z zarobionych pieniędzy – móc realizować pasje, podróżować itp. Porzucenie pracy w jeden dzień nie jest dla nich problemem. Ale to wszystko jeszcze nic, gdy porównać milenialsów z najmłodszym pokoleniem, czyli ludźmi urodzonymi po 1997 roku, nazwanym pokoleniem Ja. Prezentują oni bowiem podejście ultraindywidualistyczne. Praca – może, ale na ich zasadach. Najchętniej zdalna, wykonywana w wyznaczonych przez nich godzinach, z „biura", którym może być stolik w kawiarni na egzotycznej wyspie. ZRAŻENI DO PRACY (a do ajfona i TikToka nie są zrażeni)? Nie chcą być, jak ich poprzednicy, liderami, stawiają raczej na niezależność, uznanie kolegów, pozostawanie w zgodzie ze sobą. W badaniu Deloitte „Pierwsze kroki na rynku pracy 2021" przeprowadzonym wśród europejskich studentów i absolwentów najliczniejszą (34 proc.) grupą wśród polskich ankietowanych okazali się tzw. all-rounders, czyli ci, dla których życie osobiste ma duże znaczenie, nie zamierzają rezygnować ze swoich zainteresowań na rzecz służbowych obowiązków. Całkiem sporo, bo 19 proc. polskich studentów, to tzw. bystanders, osoby wykazujące nader sceptyczne podejście do kariery – gdyby mogły poradzić sobie bez pieniędzy, to w ogóle by nie pracowały (o, jest pomysł na startup im. Karola Marksa). Nie chcą, żeby taka błahostka jak praca przeszkadzała im w realizacji marzeń czy w spotkaniach ze znajomymi. Stawiają więc na czas wolny traktowany jako największa wartość – to, co się z nim zrobi, świadczy o jakości ich życia. Jak Marcin, Alina czy Beata, która, co ciekawe, należy do pokolenia milenialsów, a więc tego teoretycznie przywiązanego do pracy, jednak po przygodzie z biznesem, który nie wypalił, doprowadzając za to, jak mówi, do innego wypalenia – jej zawodowego – postanowiła, że nigdy więcej nie będzie aspirować do niczego innego niż ona sama. Zamieniła większe mieszkanie na kawalerkę, sprzedała samochód i trzy razy w tygodniu staje za ladą w piekarni rzemieślniczej swojej koleżanki (brawo dla koleżanki która wie, że dobrobyt nie bierze się z powietrza), dorabiając sobie do tego różnymi dorywczymi zleceniami. – Wreszcie żyję, jak chcę. Mam czas na to, żeby iść na piknik z przyjaciółmi, udzielać się przy organizacji imprez, które mnie interesują, chodzić na kurs garncarstwa (i do muzeum lotnictwa). Często brak mi pieniędzy, ale w ogóle mi to nie przeszkadza. Czuję się dużo szczęśliwsza niż wtedy, kiedy pracowałam od rana do nocy i musiałam się podporządkować regułom. Jestem panią swojego czasu. Robię, co chcę – mówi. Dr Karol Jachymek, kulturoznawca z SWPS, to przesunięcie akcentów z pracy na czas wolny i jego jakość tłumaczy nie tylko chęcią folgowania sobie, ale też bezwzględnymi prawami rynku pracy. – Jest bardzo niestabilny. Znalezienie pracy, która byłaby pewna i gwarantowałaby rozwój, to trudne zadanie. Wszystko poddane jest prawom kapitalizmu. Pracodawca może cię zwolnić z dnia na dzień niemal bez przyczyny (nie pracownika na UoP, komuś Krytyka Polityczna weszła za mocno} To wszystko sprawia, że wartość pracy spada. I ludzie, a szczególnie przedstawiciele młodego pokolenia, myślą, że sensowniej skupić się na czymś innym, znaleźć balans między życiem towarzyskim a zawodowym. Cenić swój czas, a nie zaprzedawać duszę korporacji, dla której jesteś nikim. WOLNI I SZCZĘŚLIWI (nie będziesz miał niczego i... wiadomo co dalej) Prof. Mirosława Marody dodaje, że młodzi wprawdzie pracują, ale praca nie stanowi już osi ich życia. – Nie przeszkadzałoby im nawet, gdyby dostawali zasiłek (który oczywiście bierze się z powietrza, zgodnie z zasadą deux ex machina). Dla ich rodziców było to upokorzeniem, dowodem na to, że nie dają sobie rady. A młodzi myślą: to ze strony państwa normalne świadczenie, które mi przysługuje. Bliżej filozofii „robię, co chcę" jesteśmy też w wyniku pandemii. – Lockdown spowodował, że zmuszeni byliśmy przebywać w domu, i oswoił nas z tą rzeczywistością – mówi dr Karol Jachymek. – Pandemia zatarła wyraźną granicę między czasem wolnym a pracą. Upowszechniła praktyki dotyczące spotkań online, zniosła barierę między zajmowaniem się dziećmi a działaniami zawodowymi. Pokazała, że nie musimy się zaharowywać, możemy wykonać pracę w swoim tempie, świat się nie zawali. Przenicowała nasze myślenie o tym, co ważne i nieważne. (Bzdura. Praca zdalna to nadal praca. Dla ludzi dorosłych i odpowiedzialnych, nad którymi nie trzeba stać jak karbowy z batem, bo wiedzą, co mają zrobić. Nie trzeba im patrzeć przez ramię, by dowozili efekt. A kiedy w ciągu dnia i o której to zrobią, nieistotne.) Dodaje, że wykształciła nawet nowy rodzaj konsumenta – tzw. hipsteadera, który zaszywa się w domu, na własny użytek piecze chleb czy hoduje warzywa. Bliska jest mu filozofia eko i zero waste. Zdecydowanie ceni swój czas. Tylko – dr Jachymek wraca do clou – ci wyznawcy kultu wolnego czasu muszą mieć możliwości ku temu, by w nim uczestniczyć. A więc najczęściej to ludzie bezdzietni i właśnie lepiej sytuowani (ewentualnie mający ultraminimalistyczne podejście do życia). – Bo jednak siedzenie w domu w szarym dresie, pieczenie chleba i parzenie herbaty fair trade, czyli świadome przeżywanie codzienności, pielęgnowanie czasu wolnego, charakteryzuje tych bardziej uprzywilejowanych, którzy po prostu mogą sobie na coś takiego pozwolić. (niesamowite. I odkrywcze tak, że dech zapiera Chcesz mieć oczekiwany subiektywnie standard życia - zarób na niego.) Cóż. Refleksje bohaterów artykułu są na poziomie sześciolatki która myśli, że pieniądze biorą się z bankomatu. Ze ściany, znaczy się.
    14 punktów
  5. Tak, siostrę. Byłem dzieciakiem, może 15 lat. Tak kobiety prowokują. Wiem z doświadczenia. Są nauczone, że facet im krzywdy nie zrobi. Niektóre się wręcz pastwią w ten sposób. Upajają się jego reakcją, negatywnymi emocjami. Czują wtedy ogromną władzę. A to za sprawą społecznego przyzwolenia. Np. słynne: "uderz mnie! No uderz". Znane ze szkolnych korytarzy, filmów czy doświadczenia lub opowiadań innych. Myślę, że niejeden tak skończył w więzieniu.
    11 punktów
  6. Moim zdaniem mieszamy dwie różne postawy. Pierwsza: Skończony gówno-kierunek lub posiadane gówno-umiejętności. Trzeba iść do pracy i czar wyidealizowanego życia na poziomie pryska. Trzeba rypać w pracy bez perspektyw na rozwój (przytoczona recepcja w hostelu) albo uczyć się wszystkiego od zera (czyli 5 lat studiów a i tak nic nie umiem więc zaczynam z czystą kartą, nie jestem w stanie dostać dobrej, interesującej pracy). W skrócie złe decyzje (często wynikające z lenistwa, hedonizmu czy tumiwisizmu) połączone z wygórowanymi oczekiwaniami (często będącymi pokłosiem socjalizmu jako dominującej ideologii). Druga: Podejście "robiłem wszystko dobrze a i tak nic z tego nie mam". Ludzie, którzy zapierdalają non stop, ciągły rozwój, oszczędzanie, inwestowanie, zero lub minimum wakacji, itp. W pewnym momencie budzisz się w rzeczywistości gdzie bardziej opłacało ci się kupić bitcoina niż pracować przez te wszystkie lata, gdzie masz zachomikowane wakacje, których nie możesz wykorzystać #boCovid, gdzie oszczędności zżera inflacja, itd. (nie chce mi się wszystkich możliwości wymieniać) w dodatku perspektywy nie są lepsze tylko raczej gorsze. Nie wspomnę również o tym, że dzisiaj poważany zawód to tiktoker, influencer, manager a nie np. neurochirurg. Sam znam taką osobę, która od 18. roku życia ciągle praca i studia, systematyczne dążenie do tego by wykonywać konkretny zawód. Dzisiaj mi się żali, że po co to wszystko skoro nic z tego nie ma, mógł sobie wziąć kredyty pod korek te X lat temu a tak niby robi to co chciał ale wszystko inne mu uciekło i już zaczyna go to frustrować. Podsumowanie: Jesteśmy już po tranzycji ekonomii z realnej do finansowej. Nie wiem czy jesteśmy już w szczycie tej drugiej ale ludzie zaczynają widzieć, że bardziej opłaca się spekulować produktami finansowymi, sprzedawać swój wizerunek lub pseudo-usługi niż ciężko pracować aby wykonywać jakiś wysublimowany zawód lub też produkować to co ludzie chcą kupować. To jest też uwaga do tych wszystkich, którzy uważają, że efektem samorozwoju i awansu społecznego jest zostanie rentierem lub managerem od nic nierobienia. Wszyscy nie mogą być rentierami i managerami bo ktoś musi produkować to bogactwo, leczyć itp. Problem pojawia się gdy bogactwo/sukces odrywa się od wkładu a opiera się na tym kto pierwszy pobiegnie do banku po kredyt na puls.
    9 punktów
  7. Właśnie dlatego korpo dla mnie to było piekło. Ja w pracy jestem po to żeby pracować. Dla mnie takie zachowanie to nieuczciwość. Nie potrafiłbym mieć podejścia takie jak prezentowane powyżej. Kiedyś tak pracowałem przez 7 miesięcy. Każdy dzień wyglądał tak samo. Byłem bardziej wyprany psychicznie niż jak zapierdalałem tak że nawet nie miałem kiedy wyjśc do łazienki. Obydwa podejścia to patologia. Dlatego właśnie nie chcę pracować w korpo. Ja chce żeby moja praca miała sens a nie cały dzień udawac debila a potem otwarcie kłąmać ile to nie zrobiłem (bo tak to - nie oszukujmy się wyglada). Gardziłem takim podejściem do pracy więc odszedłem z korpo. Co do samego artykułu to się zgadzam. Moim zdaniem coś jest mocno nie tak skoro człowiek nie może spokojnie pracować. Skądś się wzięło to quiet quitting. Głównie stąd że możliwości awansu sa smieszne jeśli ktoś nie włazi w dupę szefowi lub się nie podporządkuje całkowicie co jest moim zdaniem sprzedawaniem duszy po kawałku. Cóż. Ja się nie podporządkuję. Koniec kropka. Jeśli ktoś jest wporządku moge współpracować i się układa. Wszelkiej maści management w tym kraju to jakieś pojeby tak swoją drogą. Najchętniej by stali nad pracownikiem z batogiem, kontrolowali wszystko co robi a w takich korporacjach najczęściej nawet nie wiedzą co robią ich pracownicy. To jest KURWA ŻART. @Obliteraror Wyżej masz przykłąd z jakiej "pracy" bierze się dobrobyt.
    9 punktów
  8. @elogejter Troll i atencjusz jesteś, na dodatek emocje ci siadły na mózg tak, że nie potrafiaz napisać tekstu z ładem i składem.
    8 punktów
  9. Przypomniała mi się historia: moja znajoma ma faceta który trenuje bjj. Ogólnie kozak. Wracają kiedyś w nocy, przechodzą koło Kościoła, a tam jakiś kolo oklada jakaś kobite. Prawdopodobnie żonę albo dziewczyne. Więc znajoma mówi do niego: idź, pomóż jej, niech jej ten gość nie bije. On mówi ze nie..nie moja sprawa, nie wtrącam się. No idź, pomóż.. nagabuje go znajoma. Ok, Kolega podchodzi do pary i mówi to typa żeby zostawił białogłowa. W tym momencie w stronę kolegi leci wiązanka określeń a koleś wyciąga ręce do niego. A że znajomy jest dobry w tym co robi, agresor po 2 sekundach leży na glebie zawiązany w supeł. I co się dzieje? kobieta zaczyna go opierdalac : Ty bandyto, zostaw mojego chłopaka!:D od tej pory mój znajomy stwierdził że już w życiu nie pomoże kobiecie:D
    8 punktów
  10. To świetny news! Niech sobie płatki śniegu, czy jak oni tam się nazywają, racjonalizują i tworzą w umysłach nową rzeczywistość, a tymczasem ja, od ponad 16 lat, robię swoje, czyli: rozwijam sie, spędzam w pracy czas na pracy, a nie na pogaduszkach i pierdołach. Tylko niech potem nie pierdolą, że w ogłoszeniach stawki wysokie, a nie sposób je realnie dostać. Oczywiście - z takim podejściem: opierdalando i kombinowanie - nie da się.
    8 punktów
  11. Ale to też na pewno nie jest tak, że nagle na tym weselu zaczęła fikać. Coś już wcześniej musiało się dziać, zbierać się. Kobieta nie wychyla się od razu całkowicie, lecz stopniowo podgryza. Skoro masz takie zachowanie na weselu to raczej u Was nie jest najlepiej, mimo że Ty możesz sądzić inaczej. Zmień perspektywę i spróbuj spojrzeć przez jej pryzmat. Następnie oceń czy warto się w to jeszcze bawić, czy też lepiej sobie podarować. Generalnie powyższe nie rokuje dobrze. Według mnie to już dość solidna oznaka braku szacunku i tego, że ma Cię w garści. Pomoc przy biznesie, utrzymywanie itd. to nic innego jak jej udana perspektywa. Bierze na siebie pewne ryzyko, inwestuje, ale liczy na dobrą stopę zwrotu. To nie jest z miłości, z uwielbienia. To czysty pragmatyzm. Między Wami nie ma dobrej relacji, ale może być dobra spółka, która przyniesie (jej) zysk finansowy. Pytanie jak to wygląda z Twojej perspektywy i w sumie czego oczekujesz. Zbyt często jest tutaj rozmyślanie nad tym, czego ona chce. Zbyt rzadko nad tym, czego Ty oczekujesz od życia.
    7 punktów
  12. Mój znajomy też raz zabawił się w białego rycerza i zaczął bronić honoru księżniczki poniewieranej przez bad boya. W podziękowaniu księżniczka zebrała chłopaka i jego kolegów, by wpierdolem odwdzięczyć się za ten szlachetny kukoldzki czyn.
    7 punktów
  13. Miałem podobne akcje lata temu, które kiedyś opisywałem na forum. To bardzo skutecznie leczy z pomagania obcym kobietom w potrzebie Staje się w bezpiecznym dystansie, wyjmuje telefon, dzwoni dyskretnie na policję, mówi kto i gdzie, na tym się kończy interwencja.
    7 punktów
  14. To już, któryś temat o OcalSiebie i kolejny, który powinienem ukryć. Jednak napiszę kilka słów w temacie i go zamknę dopiero jutro, bo widzę że i tak temat jest nie do uniknięcia. Prosiłbym również żeby to był ostatni temat o Panu Olszaku i po jego zamknięciu do tego nie wracano. Proszę również bez żadnych wulgarnych wypowiedzi pod jego adresem. Kilka słów z mojej strony. Wszyscy pamiętacie początki Rafała Olszaka, jego pierwsze audycje były typowo red pillowe, co więcej stanowiły w opinii wielu (w tym mojej) naśladownictwo @Marek Kotoński z pierwszego "Radia Samiec". I podkreślam nikt o to pretensji nie miał bo i MK i nasza społeczność wychodziła z założenia im więcej nas tym lepiej i nikt nie ma monopolu na wiedzę. Nie jest ważne kto wiedzę rozpowszechnia, grunt żeby dotarła do jak największego grona osób i im pomogła. Co powiedziałem gdy Pan Olszak pojawił się na scenie YT? (kilka osób może to potwierdzić, bo dzieliłem się poniższą opinią). Cytując samego siebie "Ten gość wstał któregoś dnia z łóżka i sobie powiedział, mogę zrobić to samo co Kotoński tylko lepiej, plus podeprę to autorytetem wynikającym z wykształcenia". Wszyscy pamiętamy, że Pan Olszak pojawiał się podczas streamów MK, pisał, nawet dzwonił. Co skutkowało tym, że wybił się w społeczność red pill i większość naszej społeczności uważała to za dobre, bo był swój chłop. Na pewno też przelotny romans z naszą społecznością odbił się pozytywnie na poziomie sprzedaży jego książki, o życiu mężczyzny. Co się w takim razie stało? Gdy MK zaczął być dojeżdżany w Internecie, pojawiały się liczne pomówienia, Pan Olszak doszedł do wniosku, że lepiej żeby go z Kotońskim nie łączono. Poprosił zresztą bardzo grzecznie, żeby MK o nim publicznie nie mówił, do czego Marek się zastosował i uszanował jego wolę. Jednak sytuacje była dość niesmaczna, bo fajnie jest dy się buduje od zera i chce zaistnieć na jakimś rynku przypiąć do jego środowiska (i bazy klientów), a gdy ta osoba ma problemy to wtedy ewakuacja z kręgu youtubowych znajomych. Tutaj wyszedł z Pana Olszaka pewien koniunkturalizm, który później rozwinął się w stronę bardziej mainstreamowego przekazu, usunięcia części materiałów, pamietacie jak się zmieniał kanał Ocal Siebie. Jednakże to milczenie o Panu Olszaku miało być wybiórcze, nie przewidział że MK potraktuje jego prośbę bardzo dosłownie i obszernie, jego tematyka zniknie z forum BS, tematy o nim zostały usunięte. No i to działanie wywołało pewne zdziwienie i pewną reakcję, przez wspólną znajomą (widocznie było mu niezręcznie odezwać się osobiście - moja opinia) zapytał czy MK coś do niego ma/ obraził się. Marek się nie obraził tylko uznał, że skoro nagle ma się nie przyznawać do znajomości, to w takim razie nie będzie też pozycjonował kolegi z manosfery w swoich mediach. Po prostu OcalSiebie chciał mieć ciastko i zjeść ciastko, był zdziwiony gdy okazało się, że nie wyszło. I tu nie chodzi o to, że się nie lubi nasza społeczność z Panem Olszakiem, że zrobił coś nie tak, po prostu podjął na pewnym etapie decyzję, że nie chce być wiązany z twórcą tego miejsca, co zostało uszanowane. Nie ma żadnej kosy, nie ma żadnej wojny, po prostu drogi się rozeszły, kulturalnie ale stanowczo. Co do sprawy z TVN i wypowiedzi, za które Pan Olszak jest linczowany. Zabrakło taktu, żeby te wypowiedzi sformułować tak żeby nie raziły, a można było to samo przekazać w sposób taki, że trudno byłoby się do tego przyczepić, ba nawet można było to podeprzeć badaniami. Pan Olszak popełnił medialny błąd i doświadcza linczu ze strony (po części) tych samych środowisk, które linczowały MK i nasze środowisko. Czy z tego wybrnie, jak się dalej potoczy jego kariera tego nie wiem. Wiem natomiast, ze jest inteligentny, jest koniunkturalistą i oportunistą, więc powinien dać radę wybrnąć z tych problemów z pełnym mieszkiem i pewnym fejmem. W najgorszym razie zostanie nowym "bogiem" polskiego red pilla (taki polski Rollo Tomassi), który miał czelność powiedzieć kilka słów prawdy i za to "go zniszczyli" i sobie tą przypadkową bądź wypadkową antysystemowość zmonetyzuje. Czego mu serdecznie życzę, bo dalej uważam że im więcej osób nagłaśnia pewne tematy tym lepiej, a jak na tym zarabia to nagłaśnia jeszcze chętniej.
    7 punktów
  15. Zgadzam się. A póki co idzie to w zupełnie inną stronę. Ja jako finalista dwóch olimpiad (mat. i inf.) mogłem sobie iść na co chciałem, ale normalnie trzeba było zdawać egzaminy, które wcale nie były takie trywialne, nawet dla mnie. Dziś wpycha się na siłę ludzi na kierunki ścisłe, obniżając poziom z roku na rok, bo "inżynierów mało". Nie tędy droga. Poza tym - w moich czasach na Erasmusa jeździć mogła tylko topka 10% studentów, a nawet mniej (u nas próg był jakoś ~5%). Dziś rozpierdala się "unijną" (czyli naszą) kasę, fundując studentkom karuzelę kutangów u Alvaro i Fabrizio (co druga młoda dziewczyna po studiach była na Erasmusie!). To jest chore! Ale bardzo przemyślane. Co do pozostałej części wypowiedzi - mam podobne wnioski. To się wszystko robi po to, żeby obniżyć dzietność, pozbywając się przy tym problemu mieszkaniowego i szeroko pojętej biedy. Nic tu nie jest przypadkiem, służby specjalne mają to od lat rozpracowane punkt po punkcie...
    7 punktów
  16. Europeistykę i marketing? (nie mogłem się powstrzymać xd) Dlatego uważam, że studia wyższe tzw. państwowe powinny być płatne (tym więcej im lepsza uczelnia), a darmowe tylko dla wąskiej grupy uzdolnionych osób (najwyższe wyniki na maturze, laureaci olimpiad itp.). Natomiast studia prywatne i tak są płatne, więc problemu nie ma. Takie pokolenie korzystające z przywileju gospodarowania czasem i tak nie będzie miało kasy, żeby posłać dzieci na studia, więc w ciągu kolejnego pokolenia (max dwóch) już nie było by nierobów po UJ cie, bo nierób nie dostałby się na studia, a rodzice nieroby nie mieliby kasy, żeby go tam wysłać. No i proletariat wróciłby do poziomu proletariatu, zamiast zasilać szeregi lumpeninteligencji, która tak naprawdę jest antymarksistowska z samego założenia Zredukowałbym też obowiązek szkolny do 15/16 roku życia, barmanowi czy sprzedawcy nie jest matura potrzebna, żeby nagrywać tik toka też nie, szybciej mogliby realizować korzystanie z przywileju gospodarowania czasem Spoko poczeka sobie jak rodzice/ dziadkowie wykorkują przecież i tak wszystko dla niego zostanie, ewentualnie do podziału z rodzeństwem. To jest jeszcze to pokolenie, które będzie korzystało ze skumulowanego majątku poprzednich pokoleń. W sumie to ma sens, może się długo utrzymywać, bo jak się lemingom wkręci, żeby nie mieć dzieci/ sterylizować się bo ślad węglowy, to wtedy dzietność będzie niska i tego co już jest zbudowane starczy dla wszystkich xd xd xd Ciach i problem niedoboru mieszkań rozwiąże się sam za 30 - 40 lat Już system zadba o to, żeby im ten czas wolny zagospodarować, jak leming ma za dużo czasu to zaczyna kombinować jak się władzy do dupy dobrać. Wy tu sobie o dochodzie podstawowym i świecie wirtualnym, ale ja raczej inne aktywności przewiduje dla lemingów w tym kraju. Jak tak dalej pójdzie to czas wolny im się przyda, żeby zbierać chrust albo kopać w biedaszybach, żeby dupa w zimie nie zmarzła Wiadomo co dalej, będą za jakiś czas zapierdalać żeby przeżyć biologicznie za przysłowiową miskę ryżu, dodatkowo leming będzie myślał, że to jest OK, bo planetę ratuje xd I będzie go pocieszało, że gdzie indziej mają gorzej bo tak w mediach powiedzą. Tak naprawdę zmiana pokoleniowa nic nie zmienia, to pokolenie też będzie sterowane ideologicznie żeby się godzić z własną nędzą, tak jak teraz sterowane jak starsze pokolenie przez państwową telewizję. Różnica będzie taka, że propaganda będzie uderzała w inne nuty, ale efekt będzie ten sam. Teraz na rachunki nie starcza staruszkom, jedzą byle co ale za to wstają z kolan, co byłoby śmieszne gdyby nie było straszne. Milenialsi będą mieli to samo (tyle że szybciej, a nie na starość), tylko że oni będą "ratować planetę" i "żyć w zgodzie z naturą". Dobra pośmieszkowałem trochę, bo w zasadzie nic innego nam ciężko pracującym dziadersom nie pozostaje
    7 punktów
  17. No wiesz, "O kobietach dobrze, albo w ogóle ".
    7 punktów
  18. Ta dziewczyna tu rozdaje karty. U Ciebie włączył się tryb rycerza połączony z chęcią dania jej mega seksu lepszego niż z innymi, bo masz świetne ciało i skończone 3 kierunki. Ale jak laska rżnęła się z dilerem po koksie, to żeby chłopie był Brad Pit z fiutem jak kij bejsbolowy to nie masz szans mu dorównać, bo on siedzi w jej głowie i daje mega silne emocje - mają swoją historię i wzajemnie się napędzają wręcz do skrajności, a to tak uzależnia przecież. Taka jest moja opinia. Ty pewnie od niejednej kobiety słyszałeś, że jesteś mega w łóżku, a tu jakiś diler potrafił dać łasce coś silniejszego. Ale to nie wina ani deficyt z Twojej strony - ona po prostu już tak ma. Ona czuje, że Ci zależy i jest świadoma potęgi swojej kobiecości. Takie laski kochają karuzele emocji i najczęściej negatywnych, skąd to wiem, bo byłem kiedyś przez pewien czas z taką.
    6 punktów
  19. Ja tak szczerze pracuję tygodniowo /licząc średnią w roku/ jakieś 15-20 godzin. Oczywiście mógłbym więcej ale tyle mi całkowicie wystarczy. Z tym iż pozostały czas nie przeznaczam w większości na netflixa i spotkania ze znajomymi ale na rzeczy które podnoszą moją jakość życia. Na przykład przez ostatnie lata rok w rok jeździłem do lasu, wyrąbywałem, zwoziłem i magazynowałem drewno na opał, którego mam teraz spore zapasy. Oczywiście jakby przeliczyć czysto ekonomicznie wydajniejszym rozwiązaniem było zarabiać zawodowo i za te pieniądze kupić drewno, ale samo obcowanie z przyrodą i praca fizyczna sprawiały mi tak ogromną radość i tak pozytywnie wpływały na moje życie iż ten nieekonomiczny zysk dalece przewyższał wszelkie ewentualne pieniężne oszczędności. Mam tak z co najmniej kilkoma przedsięwzięciami, ostatnio zajęłam się wędzeniem wędlin i ogólnie zdrowym jedzeniem na własne potrzeby. Chociaż prawdę mówiąc na kiełbasie zacząłem już zarabiać.
    6 punktów
  20. Przecież Olszak bardzo szybko złagodniał i jest od dawna dosyć wyśrodkowany w opiniach. Czyli nawet odrobina rzeczywistości jest zbyt ciężka dla femi-loszek...
    6 punktów
  21. Piekło zamarzło ale popieram Batorego, zapiszę ten dzień w kalendarzu. W punkt młodzi widzą zaharowanych rodziców i się pytają po co mi to? Pełna prawda z polskimi firmami @Obliterarorprzy całym szacunku do Ciebie nie widzisz z góry ilu jest psycholi dyrektorów czy managerów, którzy dostaną trochę włądzy i im odwala korba, przerabiałem to w wielu firmach w różnych branżach. I będzie gorzej bo idzie kryzys i bezrobocie, zobaczycie że tak będzie. Co ciekawe zauważyłem wspólną cechę że gnojenie pracowników to takie podbudowanie sobie ego, wywyższania się i nie mówię tutaj o januszexach tylko korporacjach z topki, a mobbing może mieć różną formę i darcie ryja jest rzadką, podkładanie świń, oczernianie wśród pracowników itd, masakra ile człowiek się tego naoglądał, robią sobie z tego zabawę często. A taki prezes czy wice to o tym się nie dowie tylko widzi dużą rotacje w słupkach bo uciekają ludzie, a my przecież ich dobrze traktujemy. K..a jak dobrze że sp..dolilem z tych cyrków, masakra.
    5 punktów
  22. Użyj języka kobiecego: moja droga, nie wiem co czuję, potrzebuję nieco czasu, aby to wszystko przemyśleć i ułozyć to wszystko sobie w głowie. Problemem jestem ja nie ty, z tobą jest wszystko w porządku. Uważam, że nie zasługuję na taką torpedę jak ty. Następnie zapadasz się pod ziemię i milczysz. One z tym problemów nie mają.
    5 punktów
  23. Ale jakby nie patrzeć trochę racji mają. To znaczy ja nie wyobrażam sobie w wieku 30 lat wynajmować pokoju i dorabiać jako jakiś kelner, żeby mieć na wynajem pokoju, netflixa, piwo i najtanszą pizzę. Ale gdybym miał powiedzmy możliwość pracowania 20 godzin tygodniowo za 5000-6000 na luzie bez konieczności dokształcenia się i możliwość podróżowania to bez wahania bym w to wszedł. W wolnym czasie uprawiał wodne sporty, chodził po górach, czytał książki, zwiedzał, podróżował oczywiście wszystko dla własnej satysfakcji, a nie zeby zrobić relację na instagram. Idea pracy dla samej pracy jest bezsensowna. Co za różnica czy jesteś alkoholikiem i żyjesz na zasiłkach czy zapierdalasz po 12 godzin dziennie latami w kołchozie za 3000zł i nie stać cię na własny samochód, mieszkanie itd. Wychodzicie z błędnego założenia, że każdy jak będzie chciał to pójdzie na dobre studia albo zacznie zapierdalać 16 godzin dziennie, otworzy własny biznes i po latach ma 10k plus. No niestety tak nie będzie. Wielu mimo szczerych chęci nie przekroczy 4000 netto, bo mają za słabe geny i zbyt niskie IQ, poradność życiową, której nie da się wypracować. Pracowanie po 8+ godzin dziennie ma sens jeżeli robisz to co kochasz, masz z tego konkretny zysk (mam na myśli docelowo powiedzmy 10 000 netto po 2 latach działalności i perspektywa 20-30k w najbliższych latach rozwoju). Sprzedawanie duszy korpo po 12 godzin dziennie zeby klepać tabelki w excelu za marne 6000-7000 na rękę? Przecież nic dziwnego, że potem ludzie ładują grube ilości narkotyków i psychotropów od lekarzy. Praca musi dawać sens żeby człowiek się w niej odnalazł, a jeżeli praca jest bezsensowna i jesteś trybikiem w maszynie, nie masz na nic wpływu to ja nie dziwie się ludziom, że wolą po prostu wegetować i spotykać się ze znajomymi - to zdrowsze dla ich psychiki Zauważcie też, że jeszcze kiedyś nie było takich bezsensownych prac jak np magazynier czy produkcja. Tzn były, ale jak np były co chwile wojny i pracowałeś na produkcji broni to czułeś, że twoja praca ma sens, bo ta broń albo potem posłuży do podboju połowy europy, albo obroni twój kraj. Dzisiaj możesz np pakować ceramiczne kible na taśmie produkcyjnej i czy będziesz zadowolony z tego, że zapakowaleś kibel w karton i wysłałeś? Bardzo dobre jest więc, że masa prac typu kasjerka, magazynier zostanie zautomatyzowane bo tacy ludzie tak czy siak - narazie nie dość że są potrzebni i są to miliony osób które muszą pracować za 2000-3000 netto - tak działa kapitalizm. Dwa - te osoby nigdy nie będą czuły się dobrze w takiej pracy. Więc automatyzacja takich zawodów ma sens jak i również sens będzie miało danie takim osobom dochodu podstawowego, bo przecież nie zrobimy z takich ludzi inżynierów, nie mają potencjału do takich prac. To co mi się jednak nie podoba, to że są wyraźne ruchy mające na celu powstrzymanie ambitnych i całkowita likwidacja klasy średniej i zrównanie klasy średniej właśnie z tą klasą robotniczą bez predyspozycji. Inteligencja ma pracować za miskę ryżu, a tylko bogaci mają być tylko menagerowie, politycy i właściciele korporacji. To jest prawdziwy absurd
    5 punktów
  24. Ona już cię tresuje i ustawia pod siebie. - krytyka przy innych to już wielka czerwona flaga, - te obroty w tańcu, ona ci pokazuje że to nie ty kierujesz, normalna panna powiedziaby ci na boku np. ze słabo tanczysz i potrenowala w domu w salonie przed weselem - upicie się tak wcześnie Ewidentnie chciała ci coś udowodnić, tylko ty wiesz czy mieloscie jakieś zaszłości i to odwet czy jakaś wieksza akcja.
    5 punktów
  25. Oh shit, here we go again. xD
    5 punktów
  26. Bywa tak, że trzeba pracować gdziekolwiek, aby dożyć do następnego miesiąca. Ale gdy już stoi się w miarę pewnie na obu nogach, to należy zacząć robić to, co pracodawcy - kalkulować. Czy opłaca się oddawać zdrowie i nerwy firmie? A jeżeli tak, to za ile? Warto zapieprzać, jeżeli widzi się w tym jakiś sens. Jeżeli praca rozwija i daje dobre pieniądze, to może i warto. Ale zapieprzać w gównorobocie jako murzyn za grosze? Powoli ludzie zaczynają rozumieć, że nie tylko kredyt, auto i rabotaju. Jeżeli ktoś nie chce pracować, to też ma do tego prawo. Nie chciałbym tylko, aby pracujący finansowali jego lenistwo.
    5 punktów
  27. Mówiłem o studentkach już coś dawno.
    5 punktów
  28. 5 punktów
  29. nigdy, chociaż myślę że to chyba jeden z niewielu sposobów który może kobietę do porządku przywołać. W jaskiniach pewnie dostawały co jakiś czas lekki w*ierdol więc ewolucyjnie są do tego przystosowane. Podejrzewam że gdy same z łapami wyskakują to chcą żebyś im dobrze przyrżnął. Testują czy jesteś chłopem. Takie moje przemyślenia
    5 punktów
  30. Szczerze? Od zawsze była grupa leserów, mało takich co od początku lat 90 siedzą na rożnych rentach, zwolnieniach cale życie (niezdolny do pracy), na lewo coś tam w budowlance dorobił sobie i jakoś sobie żył. Druga grupa pracowała kształciła się i żyła na wyższym poziomie. Może proporcje i narzędzia pracy, spędzania czasu itp. się zmieniają, ale nie zmieniło się to ze i tak zawsze będzie grupa takich ludzi. Inna sprawa że kapitalizm wyciskał z ludzi co się dało, jak cytryny, wiec teraz wajcha odbija w druga stronę i następuje reakcja na ten system, że po co się dać ruchać w dupę skoro z tego nic nie ma. Ja się nie martwię, swoje robię i o własną dupę zadbam (żeby nie było pracuje jak człowiek i nie zamierzam osiadać na laurach) , a że innym się nie chce to dla mnie lepiej, będę miął większe pole manewru.
    4 punkty
  31. @dobryziomek no właśnie tutaj mamy pewne niejasności, które warto żeby Pan Olszak wyjaśnił. Na jego stronie znajdziemy taki tekst (strona sklepu): "Założycielem firmy jest Rafał Olszak, psycholog o specjalności klinicznej, autor popularnego kanału na YouTube o nazwie OcalSiebie, w którym odtajniane są sekrety ludzkiej psychiki i związków: https://www.youtube.com/c/ocalsiebie" I tu nasuwają się konkretne wątpliwości, specjalność to nie specjalizacja (może to przejęzyczenie i chodzi o specjalizację). Napisać że ma się specjalność, może ktoś kto w swojej pracy skupia się na danym zagadnieniu np. ktoś jest księgowym, a od wielu lat pracuje w banku to może powiedzieć, że jego specjalność to księgowość bankowa. Student, który kończy studia na kierunku "psychologia kliniczna" też może o sobie powiedzieć, że to jego specjalność, ewentualnie jeśli zrobił takie studia podyplomowe. Psycholog, którego głównym obszarem zainteresowania jest psychologia kliniczna, też może powiedzieć, że to jego specjalność. Ale specjalność nie jest tożsama ze specjalizacją, po której ukończeniu ma się tytuł psychologa klinicznego. Specjalizacja to 4 letnia forma kształcenia, której zasady są opisane w ustawie i przebiega w taki sam sposób jak zdobywanie specjalizacji przez lekarzy. Dopiero specjalizacja daje prawo do używania tytułu psychologa klinicznego. I tu się nasuwa to pytanie, czy Pan Olszak jest psychologiem klinicznym w sensie ustawy, odbył specjalizację 4 letnią w szkole podyplomowej i spełnił wszystkie warunki? Czy to jest jego specjalność, bo np. skończył studia magisterskie na kierunku psychologia kliniczna? Ewentualnie ma w CV taką podyplomówkę? Wtedy faktycznie to jest specjalność, a nie specjalizacja, nie jest to zbyt etyczne bo ludzie nie koniecznie znają te niuanse i w rozumieniu wielu klientów (prawdopodobnie większości) będzie uważany za psychologa klinicznego. Uczciwe byłoby napisać skąd się ta jego specjalność bierze, czy to faktycznie specjalizacja i tytuł psychologa klinicznego, a opis jest niezręczny. Czy może studia drugiego stopnia miały taką specjalność, albo zrobił taką podyplomówkę. Wtedy uczciwym byłoby dokładne opisanie np. ukończył studia podyplomowe o specjalności psycholog kliniczny albo studia magisterskie na takim kierunku i nie byłoby niejasności (ewentualnie jakieś konkretne kursy). Bo jeśli to jest tylko obszar zainteresowań nie podparty żadnym papierem, to będzie wyglądało słabo. Ta sprawa powinna zostać wyjaśniona. Miejmy nadzieję, że Pan Olszak jednak psychologiem klinicznym po specjalizacji jest, a opis na stronie jest zwykła wpadką. Inna kwestia, na stronie Pana Olszaka jest takie info: Terapia online, internetowa przychodnia psychologiczna, psycholog online Jak sama nazwa wskazuje jest to psychoterapia przez Internet. Taka forma pomocy psychologicznej prowadzona jest zwykle przez wideokomunikator taki jak dostępny za darmo program Skype. Wystarczy mieć kamerkę internetową, tanio zakupiony mikrofon i komputer z połączeniem do sieci, by móc korzystać z usług takich jak porady psychologiczne i psychoterapia. Atutem usług typu terapia online są przystępne ceny, bliskie terminy w dogodnych porach. Oferowana przez Gabinet Ocal Siebie psychoterapia jest skuteczna – prowadzą ja doświadczeni, wykwalifikowani specjaliści: psycholog kliniczny, psychoterapeuta poznawczo-behawioralny, certyfikowany terapeuta uzależnień, psychodietetyk. Terapia online stosowana jest m.in. w: Kto na tej liście jest kim, kto jest tym wykwalifikowanym specjalistą? Z tego tylko wynika jacy specjaliści pracują w przychodni Pana Olszaka. Kogo ta wyliczanka dotyczy, różnych osób czy jego? - kto jest psychologiem klinicznym? (po 4 letniej specjalizacji) - kto jest psychoterapeutą poznawczo - behawioralnym? (po uznanej szkole psychoterapii, też 4 letniej) - certyfikowany terapeuta uzależnień (według nowego nazewnictwa certyfikowany specjalista psychoterapii uzależnień - po 2,5 letniej szkole, superwizji i egzaminie państwowym) - psychodietetyk (tutaj w zasadzie może być nim każdy kto skończył studia o takiej specjalności, podyplomówkę lub kurs - każda z tych form jest legitna) Czy Pan OIszak jest kimś z tej listy, czy tylko właścicielem gabinetu gdzie pracują tacy specjaliści? Czy tylko otaczał się nimbem ich zajebistości, zamieszczając nieprecyzyjne teksty, które mogły wprowadzić klientów w błąd? Jeśli nie jest psychologiem klinicznym (w sensie ukończenia specjalizacji) to pewien niesmak pozostaje, bo za takiego był powszechnie uważany i pozwalał żeby go tak określano, nie widziałem żeby to kiedykolwiek zanegował.
    4 punkty
  32. Z tego co "zauważyłem" to do wojny 3/4 tu przyjeżdżających to byli mężczyźni. Czyli ok 1,5 miliona z 2 milionów. Wszyscy oni pracowali i nie było ich widać na ulicach. Teraz zjechało 3 miliony, głównie kobiet i dzieci. Większość z nich nie pracuje i powie nie ma co robić z wolnym czasem, to się szlaja po ulicach i jest widoczna. * dynamicznie-zmienia-sie-struktura-demograficzna-ukrainskiej-sily-roboczej-w-polsce
    4 punkty
  33. I nic z tym dalej nie zrobisz, bo nie masz jaj. Gdybyś miał to Panna by sie tak nie zachowywała. Szkoda, że jesteś na tym forum już jakiś czas i nadal niczego sie nie nauczyłeś. Do śmietnika ze śmieciami sie idzie, a nie na wesele.
    4 punkty
  34. Jestem bardzo zdumiony faktem, że jeszcze nie dorosłeś do tak odpowiedzialnej i męskiej decyzji jaką jest małżeństwo z tą panią. Żyć nie umierać!
    4 punkty
  35. Dlatego powinniśmy mieć własne media, i niech każdy się choć trochę postara i da coś od siebie. Jak widać mass media to ściek, coraz więcej ludzi odchodzi od szajsbuka czy jewtube na rzecz alternatywnych mediów - i dobrze. Dzięki za Mosze za wyjaśnienie, nie wiedziałem o tym albo coś mi umknęło. Rzeczywiście to sytuacja mieć ciastko i zjeść ciastko, ale nie ważne. To jego wola i umowa dwóch dżentelmenów. Niech mu się wiedzie. Natomiast sami widzimy w jakim ścieki żyjemy, i że takim osobom się zamyka usta. Pana Olszanka można lubić lub nie, ale w tym wypadku moim zdaniem wobec niego nastąpiła dyskryminacja i niesprawiedliwość. Można mówić że przemoc ma płeć. Można szczuć na mężczyzn. Ale nie można wypowiedzieć się o kobietach.
    4 punkty
  36. Olszak poszedł bardziej w lewą stronę, żeby promować się w obecnych mediach, które są sfeminizowane, ale nie wyszło, jego problem. Jeżeli dobrze pamiętam, nie chciał aby pisano o nim na tym forum i @Marek Kotoński też o to prosił. Więc proponuje zakończyć tę dyskusję.
    4 punkty
  37. Nie..ale niektóre zasługują na solidny wpierdol. Gdyby moc zamienić płeć z kobiety na mężczyznę to chyba tydzień bym tylko chodził i lał ludzi po pysku.
    4 punkty
  38. Wy tu możecie pisać do usranej śmierci a i tak autor musi pewnych rzeczy doświadczyć żeby się ogarnąć. Każdy z nas pewnie robił kiedyś różne głupstwa mimo rad od innych i dopiero doświadczenie ich na własnej skórze dolało trochę oleju do głowy. Macie rację i ja też jestem pewien, że laska kopnie go w końcu w dupe albo zacznie się znów karuzela kutang bądź jakiś inny odpał z jej strony i autor pocierpi 2x mocniej, ale niech cierpi, potem odchoruje i może w końcu zakuma o co chodzi w tym wszystkim. Taką mam nadzieję. Ze związkami to trochę jak z prawo jazdy, mamy teorie i praktykę, jakieś tam szkolenie i egzamin, i gówno w sumie po tym umiemy, dopiero lata jazdy uczą nas tak naprawdę jak jeździć, uczymy się na własnych błędach by być coraz lepszym.
    4 punkty
  39. Swoją drogą to fascynujące zjawisko. Można być przystojnym, zaradnym, inteligentnym, wysportowanym, a jednocześnie zmatrixowanym do bólu beciakiem. Rafał Brzoska to samo. Jeden z najbogatszych Polaków, a wziął sobie do związku małżeńskiego kobietę po ścianie z bombelkiem zrobionym przez badboja w jej poprzednim związku 🤦‍♂️ Co ci faceci mają w głowach? Nie spina mi się to jakoś. Przecież żeby wymyślić i zrealizować taki biznes jak Brzoska, trzeba mieć inteligencję, spryt, zaradność, umiejętność trzeźwej oceny rynku itd., a nade wszystko nieszablonowe myślenie. A przy kobietach tak idzie jak po sznurku... niepojęte.
    4 punkty
  40. https://m.wirtualnemedia.pl/m/artykul/slub-od-pierwszego-wejrzenia-tvn-psycholog-rafal-olszak-usuniety-dlaczego No i stało się. Za dużo, za mocno, zbyt bezpośrednio, zbyt kontrowersyjne, przeciwko feministkom, obecnemu nurtowi, w zgodzie z własnym sumieniem i samym sobą. A w zamian taka oto nagroda bo pokazał inny punkt widzenia, bliższy męskiemu odbiorcy. Mimo, że ma wiele zwolenników wśród kobiet. Co ciekawe ten Pan prezentuje nie tyle męskie poglądy co przedstawia otaczającą nas rzeczywistość i realia relacji damsko - męskich o której nikt nie mówi, a każdy wie jak to wygląda. A później się dziwi jeden z drugim jak próbuje uświadomić brata, przyjaciela, kolegę, a oni patrzą zdziwieni uznając go za odmieńca i wariata. Masz iść wg określonej ramy, zgodnie z nurtem. W przeciwnym razie zostajesz wyeliminowany z życia społecznego. Smutne, przykre i prawdziwe🤨
    3 punkty
  41. Nie ma czegoś takiego, że jest już na prostej... - czyżby, aż tak? e-mo-cjo-ne - nękanie jest karalne. Może ona chce jego bliskości, gdy on szepcze jej czule do uszka...? I ty w to wierzysz?
    3 punkty
  42. Myślę, że ma miksa w głowie sama do końca nie wie czego chce jednak cipsko dalej wilgotnieje w stronę ćpuna.
    3 punkty
  43. Nie słuchaj inceli zalewaj jakby to była ostatnia samica na planecie ziemia! Jak nie znosisz jej jak jest najgorsza to nie zasługujesz jak jest najlepsza!
    3 punkty
  44. Tu jest całe clue - niech taka osoba znajdzie jelenia który oświadczy na piśmie że bierze sobie ją/jego na utrzymanie i niech się opierdala - byle nie za moje. Niestety nie w tym kierunku to idzie. Ktośtu wrzucał taki ładny obrazek, że "biorąc klapki na oczy, należy pamietać że w komplecie jest uzad i bat". Ja bym poszedł krok dalej, bo jest jeszcze chomąto (praca). Dziś możemy go wziąć dobrowolnie na kilka godzin dziennie, a z takim podejsciem jak zaprezentowane w artykule, za jakiś czas jak system nas wchłonie (social, dochód gwarantowany itd.), dostaniem cały koński rynsztunek na głowę.
    3 punkty
  45. Az musialem sie zalogowac, zeby skomentowac ten temat..... Raz w zyciu bylem u kresu wytrzymalosci.... Mialem po dziurki w nosie i czulem ze cierpliowsc sie konczy i chcialem wyjsc jak najszybciej z mieszkania. Uwczesna partnerka stanela blokujac drzwi wyjsciowe i dalej podkrecajac sytuacje. To byl jedyny moment w zyciu, gdzie malo brakowalo a dalbym jej z otwartej dloni na otrzezwienie. Ledwo sie powstrzymalem, wyszarpalem z drzwi i wyszedlem. Mam wrazenie ze wtedy czekala na to, zeby dostac w pysk. To co teraz napisze moze byc kontrowersyjne, ale mysle ze czesc mezczyzn ktorzy uderzyli babe, nie kobiete a babe, mozna usprawiedliwic. Po prostu doprowadzeni do skraju wytrzymalosci psychicznej traca kontrole. Oczywiscie nie mam tu na mysli patologi i regularnego wpierdolu, aczkolwiek po tamtej sytuacji inaczej patrze na te zagadnienie..... Z perspektywy czasu jestem przerazony w jakie bagno wtedy wszedlem... (Przepraszam za znaki, brak polskiej klawiatury)
    3 punkty
  46. Ja mam podobne podejście. Sam pierwszy kobiety nie uderzę, ale jak ona pierwsza mnie wali po pysku, to dlaczego nie mam być jej dłużny. W końcu mamy to mityczne równouprawnienie, prawda? 30 km to i tak łagodny wymiar kary:) Dokładnie, np jedynaczka której wszystko było wolno . Dorasta taka z takim mindsetem i jak jest dorosła to odpierdala cuda nie widząc nic w tym złego, ew zrzucając winę na innych.
    3 punkty
  47. Chłopie... Ja Ci napisze tak. Naucz sie gotować rosół. Najpierw wybierasz szumuwine, a dopiero później wkładasz warzywa. Ponimajet?
    3 punkty
  48. Ja to widzę u siebie na klatce w bloku, w którym mieszkam. Horyzont czasowy: ponad 13 lat, więc można poczynić ciekawe obserwacje i wyciągać wnioski. 2007/8 - czas, w którym kupowałem mieszkanie (swoją drogą - na górce, która potem się okazała tylko lokalnym maksimum, bo jakoś od 2010 wartość systematycznie rośnie; to inny, równie ciekawy temat, ale nie na ten wątek), wprowadzałem się jako świeżo upieczony, młody gość po studiach. Te wszystkie uśmiechy sąsiadów - też kobiet, na początku - kiedy jeszcze nie wiadomo, kto jest kto. Nie chodzi o to, że się podobałem, nie to chcę powiedzieć - po prostu traktowali mnie jako normalnego członka tej małej społeczności. Z czasem, widząc, że oni ujebani w pracę - często na przysłowiowe 1.5 etatu, bombelki, spotykając w opozycji mnie: wyluzowanego, wypoczętego, mającego czas na wszystko, żyjącego sobie bez partnerki/dzieci - zaczęli mnie postrzegać jako dziwaka. No bo jak śmiem być singlem i być szczęśliwym? I jak śmiem nie zestarzeć się przez te 13 lat, kiedy u nich wyraźnie to widać: brzuszki piwne u facetów, zakola, zmarszczki u kobiet i też co najmniej 25% więcej masy ciała... 🤷‍♂️ Zgoda. Miałem nawet przez moment chęc poprawić cię, bo słowo plebs jawi mi się jako mocno pogardliwe w tej sytuacji. A trzeba pamiętać, że my kiedyś też byliśmy w tym punkcie - byliśmy mniej lub bardziej blue-pillowi, ale jednak coś z rycerzyków w nas było. Ale, gdy tak chwilę głębiej sobie to przymyślałem, to jednak stwierdzam, że słowo plebs jest całkowicie uzasadnione. Tu nie chodzi o ocenę tych ludzi, że są mniej świadomi od nas to nimi pogardzamy. My po prostu nie zgadzamy się na dyktat i ich krótkowzroczne spojrzenie, a wręcz klapki na oczach - to, że sobie żyją po swojemu (blue-pillersko) nie uprawnia ich do tego, aby nas wyszydzać i wyzywać od dziwaków. Nawet przysłowiowch 5 minut nie pogada - tak szanują swój czas. Uczmy się od nich Poczekalnia albo dymanie facetów na różne korzyści. Facetów mających nadzieję, że kiedyś kobieta spojrzy na nich inaczej, co oczywiście nigdy się nie stanie, jeśli facet nie podbije SMV. One oczywiście mówią, że to jakiś bliżej niezdefiniowany flow, itp. bzdury. Prawda jest taka, że to czysta ocena jakości genów samca i dopasowania genetycznego, jeśli idzie o materiał na alfę. Przy becie sytuacja jest inna: oceniana jest podatność na manipulację: sterowalność, no i zasoby. To ostatnie bardzo często, bo jak wiemy - połowa "silnych, niezależnych" Julek jest na terapii. Badbojom przecież się nie wypłakują, tylko Nice Guyom, którzy nie rozumieją zasad gry. Prawda boli A że one są interesowne, to dlatego tak a nie inaczej reagują na próbę zdemaskowania Albo, że masz kompleksy Ostatnią "przyjaciółkę" miałem pod koniec studiów. Szczęśliwie dość szybko zrozumiałem zasady gry i się ogarnąłęm :D Myślę, że gdybym wcześniej trafił na materiały red pillowe albo na forum, to zyskałbym jakieś 5 lat życia. Co najmniej. Ale dobrze, że się w porę ogarnąłem.
    3 punkty
  49. Droga była długa i NADAL się nie skończyła, bo w swojej głowie chciałbym być Harvey Specterem jeżeli mówimy o pewności siebie. Nadal wiele przede mną, ale uważam że osiągnąłem w tym już jakiś sukces Zacznijmy od początku - 14 letni 3nd3x0 w gimnazjum ( teraz mam 22 lata ), bojący się uśmiechnąć, a co dopiero odezwać i zagadać do jakiejś panny. Chciałem mieć wtedy dziewczynę więc desperacko szukałem i dostawałem kosz za koszem Żadna mnie nie chciała, ważyłem 48kg i wyglądałem jak wieszak, do tego blady bo większość czasu grałem na PC. Do tego ta pizdowatość.. Przeważnie z dziewczynami pisałem zamiast w szkole się spotkać i atakować. To tyle z moich początków, przedstawiłem to żeby dać zarys z jakiego momentu zaczynałem. A jak do tego doszedłem? 7 lat siłowni - zacząłem ćwiczyć w wieku 15 lat. Najpierw kalistenika, później siłownia, teraz znowu kalistenika I dało mi to trochę, ale bardziej do samooceny i dobrego czucia się w swoim ciele, Zdrowa dieta - to również wpływa na samopoczucie Od niedawna sztuki walki - tutaj poczułem ogromny boost, mimo że boks ćwiczę tylko 2 miesiące to jest różnica, zacząłem chodzić prosto i nie bać się konfliktów, dostania po mordzie SUKCESY I ZREALIZOWANE CELE - to najważniejszy punkt, przez te wszystkie lata realizowałem krok po kroku swoje cele, 1 praca jako dev w IT i fajne zarobki, prywatne zlecenia dla różnych firm, rozwój kariery, własna działalność i praca na B2B, chodzenie na randki, zakup wymarzonego auta, ruchanie panienek itp Długo by wymieniać, Najważniejsze, że realizowałem to co chciałem. Każdy sukces w naszym życie to cegiełka do pewności siebie, dlatego taką prawdziwą pewność buduje się latami. Do tego doszedł Nofap, rzucenie porno oraz instagrama który sporo zmienił w samoocenie, wychodzenie z syndromu nice guya Dużo zmienił też Redpill, zrozumienie jak działa ten świat. Uważam że najważniejsze w budowaniu pewności siebie to przyjęcie odpowiedniego mindsetu. Ja przez ten czas miałem mindset który nabyłem od Jacka Walkiewicza, a mianowicie że należy doświadczać życia Każdą jego barwę, tą złą i tą dobrą, przejść przez wszystkie emocje i się tym cieszyć. Polecam z tego miejsca wykład na yt - Pełna moc możliwości. Dla przykładu idąc zagadać do dziewczyny miałem w głowie "A jak da mi kosza? A chuj, przynajmniej będę wiedział jak to jest dostać kosza, znowu!" To tak po krótce opisane, odpowiedni mindset i dystans do sytuacji jest najważniejszy Nie masz wpływu na to czy coś się wydarzy, masz wpływ na to jak zareagujesz.
    3 punkty
  50. No i mamy potężny wzrost zakażeniem wirusem HIV czy to jest spowodowane nie trzeba pisać. https://dzienniklodzki.pl/dramatyczne-statystyki-zakazen-wirusem-hiv-w-lodzi-w-ciagu-roku-czternastokrotny-wzrost/ar/c1-16812175
    3 punkty
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.