Skocz do zawartości

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 05.09.2022 uwzględniając wszystkie działy

  1. Zostawiam ku przestrodze: PS Oczywiście, że bym wymienił, szczególnie jeśli chodzi o babę po 30stce. Mogłaby ewentualnie zostać jako mamka do dziecka z tą drugą, młodszą, bo nie ważne, która urodziła, ważne, która wychowała!
    13 punktów
  2. Po co od razu zostawiac . Ja bym je bral na orbiterki niech usluguja .
    13 punktów
  3. 12 punktów
  4. W kulturach pierwotnych wioska pracowała po to, żeby ludzi nakarmić, coś obrobić podstawowego, a resztę czasu sobie siedzieli i magazynowali energię. To jest naturalny stan człowieka i każdego świadomego zwierzęcia, czyli lenistwo, żeby zachować energię na potrzebę wystąpienia kryzysu. Zwierzęta nie polują na najmocniejsze sztuki w stadzie ze względu na ambicję (kek), ale na najsłabsze, bo to mniej roboty. A jeżeli człowiek zaczyna tak myśleć to mówi się o nim leń xD W obecnym systemie praca zarobkowa jest obłożona niewolniczym klinem podatkowym i w każdego to uderza. Męczysz się i dostajesz pensję ojebaną o połowę. Przecież to mafijna, niewolnicza struktura. Każdy, kto się wyrywa i próbuje wyrwać z tego schematu jest moim zdaniem świadomy reguł przetrwania. Zapierdalasz to tylko zdrowie tracisz. Jak mówię to nie jest naturalny stan w naturze, niewolnicza praca non stop, świątki, piątki, niedziele, nagodziny. Tak to można najwyżej kilka miesięcy pojechać, tygodni, a nie lata. Trzeba zrzucić klapki z oczu, a nie dawać się wpędzać w poczucie winy, bo nie chcesz robić czegoś, do czego zmusza chory system. Mi też mówili, a po co ci własny biznes, duże ryzyko, a czy ty sobie poradzisz? Mentalny niewolnik nawet nie wie, że ma przed sobą kraty. A ten artykuł dla mnie to zwykłe wpędzanie w poczucie winy, bo odważyłeś się zmienić paradygmat i masz wyjebane na zobowiązania, które nie dają żadnych korzyści, ale odbierają smak życia.
    11 punktów
  5. Iluzja, jaką promuje bezrozumnie Wyborcza, cała masa lewaków i durniów, wynika z możliwości powierzchownego porównania poziomu życia z "zachodem", bez spojrzenia "pod maskę" systemu i na historię. Zachód żyje z kapitału. I z innych krajów. Tylko i wyłącznie dlatego mają tak wysoki standard życia, i mogą sobie pozwolić na mrzonki o 4-3 dniowym dniu pracy. Kumulacja kapitału, majątku, wpływów, lobbingu, kontaktów, siły politycznej, itp Dzięki czemu 1 godzina pracownika zachodu jest warta kilka godzin pracy np. z Polski. Średnio, oczywiście. A skąd się bierze ta różnica ? Cóż - m.in. z nas. Z naszych pieniędzy. To my ( inne, biedniejsze kraje), kupując wysoko przetworzone towary (np. samochody, roboty, maszyny) czy usługi (finansowe, ubezpieczeniowe, itp) finansujemy zachodowi ich wysoki standard życia. System dotacyjno-redestrybucyjny UE konserwuje ten stan, tak samo ma zrobić program FitFor55. Jeśli my zejdziemy na "4 dniowy tydzień", to ktoś inny będzie musiał na nas zapierdalać. Bo kapitału jakoś nie zgromadziliśmy - "zachód" nie chce się dzielić miejscem na podium swoim wysokim premium, i aktywnie niszczy próby gromadzenia kapitału i niezależności u konkurencji. Cło na kakao surowe do UE dąży do zera. Cło na wyroby czekoladowe do UE to kilkadziesiąt %. Jednocześnie nie przeszkadza to łzawym lamentom o ciężkiej sytuacji w Afryce. Ale tego lewactwo już nie rozumie, bo kieruje się głównie emocjami i sentymentami. Nauki liczenia i myślenia nie przewidziano.
    11 punktów
  6. Zawsze ale dokładnie kierwa zawsze tak było w moim życiu, kobieca "przyjaźń" kończyła się albo wtedy kiedy nie dawałem się wykorzystywać / chciałem od Pani coś więcej albo to ona chciała coś więcej a ja nie chciałem. Czym jestem starszy tym widzę, że "bezinteresownie" kobiety mogą zrobić tylko dla czegoś co daje im emocje (np. wolontariat, kotki, schronisko dla zwierząt, swoje dzieci - zauważcie - to wszystko daje emocje) albo dla gościa, który im się zwyczajnie podoba. Jak tylko zaczynasz się domagać rewanżu za przysługę od kobiety - nie chodzi o seks - tylko zwykłego rewanżu - to Panie znikały szybciej niż się pojawiały. Bo jesteś ich wyrzutem sumienia i u części z nich powodujesz niemiłe uczucie, że można jednak żyć inaczej, a oni zanurzyli się w gównie po same uszy - ludzie nie lubią kiedy im się pokazuje, choćby własnym życiem, że popełnili błąd. To jest ten sam mechanizm jak odcinanie od kolegów, które stosuje dużó lasek - bo "Miś" mógłby zobaczyć, że to że ona drze mordę przez 7 dni w tygodniu i nie za bardzo chce pracować, a on ma na nią jebać do usranej śmierci to nie jest coś co on MUSI robić ale to WYBÓR. Wczoraj oglądałem ten film - Spekulant (Rogue Trader) 1999 - pomijając wątek główny warto się przyjrzeć postaci tej laski co jest z gościem, jego żony. Szło mu dobrze - miś miał seks, miś miał miłość. Facetowi powinęła się noga - rozwód i za chwilę z innym finansistą życie, byleby był bogaty. To jest prawdziwa historia, tak rzeczywiście było ale jak ktoś ma trochę oleju w głowie to wie, że to jest schemat wielu kobiet. Jest ok - Miś masz fajnie. Nie jest ok - darcie mordy i finalne odejście. Bajka! Nie to co u samotnych przegrywów Ale ja już nie gadam z gośćmi spoza forum o relacjach DM - moich dwóch najlepszych kumpli wie co o tym myślę, reszta niech leci jak ćmy do ognia i niech będą "szczęśliwi" @Król Jarosław I - dlatego z kobietami w pewnym wieku się człowiek już nie wiąże, a tylko je bierze do łóżka. 30latka, która się dziś do Ciebie łasi traktowałaby Cię jak śmierdzące gówno 10 lat temu kiedy skakała sobie wesoło po kolejnych kutasach. Ma teraz mniejsze powodzenie to "dorosła" do związku.
    10 punktów
  7. Ale jakby nie patrzeć trochę racji mają. To znaczy ja nie wyobrażam sobie w wieku 30 lat wynajmować pokoju i dorabiać jako jakiś kelner, żeby mieć na wynajem pokoju, netflixa, piwo i najtanszą pizzę. Ale gdybym miał powiedzmy możliwość pracowania 20 godzin tygodniowo za 5000-6000 na luzie bez konieczności dokształcenia się i możliwość podróżowania to bez wahania bym w to wszedł. W wolnym czasie uprawiał wodne sporty, chodził po górach, czytał książki, zwiedzał, podróżował oczywiście wszystko dla własnej satysfakcji, a nie zeby zrobić relację na instagram. Idea pracy dla samej pracy jest bezsensowna. Co za różnica czy jesteś alkoholikiem i żyjesz na zasiłkach czy zapierdalasz po 12 godzin dziennie latami w kołchozie za 3000zł i nie stać cię na własny samochód, mieszkanie itd. Wychodzicie z błędnego założenia, że każdy jak będzie chciał to pójdzie na dobre studia albo zacznie zapierdalać 16 godzin dziennie, otworzy własny biznes i po latach ma 10k plus. No niestety tak nie będzie. Wielu mimo szczerych chęci nie przekroczy 4000 netto, bo mają za słabe geny i zbyt niskie IQ, poradność życiową, której nie da się wypracować. Pracowanie po 8+ godzin dziennie ma sens jeżeli robisz to co kochasz, masz z tego konkretny zysk (mam na myśli docelowo powiedzmy 10 000 netto po 2 latach działalności i perspektywa 20-30k w najbliższych latach rozwoju). Sprzedawanie duszy korpo po 12 godzin dziennie zeby klepać tabelki w excelu za marne 6000-7000 na rękę? Przecież nic dziwnego, że potem ludzie ładują grube ilości narkotyków i psychotropów od lekarzy. Praca musi dawać sens żeby człowiek się w niej odnalazł, a jeżeli praca jest bezsensowna i jesteś trybikiem w maszynie, nie masz na nic wpływu to ja nie dziwie się ludziom, że wolą po prostu wegetować i spotykać się ze znajomymi - to zdrowsze dla ich psychiki Zauważcie też, że jeszcze kiedyś nie było takich bezsensownych prac jak np magazynier czy produkcja. Tzn były, ale jak np były co chwile wojny i pracowałeś na produkcji broni to czułeś, że twoja praca ma sens, bo ta broń albo potem posłuży do podboju połowy europy, albo obroni twój kraj. Dzisiaj możesz np pakować ceramiczne kible na taśmie produkcyjnej i czy będziesz zadowolony z tego, że zapakowaleś kibel w karton i wysłałeś? Bardzo dobre jest więc, że masa prac typu kasjerka, magazynier zostanie zautomatyzowane bo tacy ludzie tak czy siak - narazie nie dość że są potrzebni i są to miliony osób które muszą pracować za 2000-3000 netto - tak działa kapitalizm. Dwa - te osoby nigdy nie będą czuły się dobrze w takiej pracy. Więc automatyzacja takich zawodów ma sens jak i również sens będzie miało danie takim osobom dochodu podstawowego, bo przecież nie zrobimy z takich ludzi inżynierów, nie mają potencjału do takich prac. To co mi się jednak nie podoba, to że są wyraźne ruchy mające na celu powstrzymanie ambitnych i całkowita likwidacja klasy średniej i zrównanie klasy średniej właśnie z tą klasą robotniczą bez predyspozycji. Inteligencja ma pracować za miskę ryżu, a tylko bogaci mają być tylko menagerowie, politycy i właściciele korporacji. To jest prawdziwy absurd
    10 punktów
  8. No to przecież taka prymitywna babska "zemsta". Standard. Babony działają społecznie i relacyjnie, więc w umyśle babona Dyzio ma "sieć" kumpli, na których np. może liczyć, albo którzy wezmą jego stronę. Więc babonowym instynktem próbuje uwieść kumpli i zniszczyć te relacje, babonowo rozumując, że tak bardziej zaszkodzi Dyziowi, a nawet jak nie, to będzie mogła mu dowalić " a z X spałam, a to był taki dobry kumpel" Przecież jak działają babony , jak związek koleżanki się rozpadnie - często "zakazują" misiowi kontaktów, szantażem np. Bo tak instynktownie eliminują możliwość zaszkodzenia koleżance, oraz - kolektywnie chcą zniszczyć "niegodnego" samca, poprzez odcięcie go od kolektywu. I tu trzeba samce myśleć - tzn. mieć ustalone, czy jakiekolwiek relacje z takim toksycznym babonem dotkną kumpla - tu Dyzia. Moim zdaniem tak toksycznego babona należy kopnąć w skurwiałe i fałszywe dupsko od razu, a nie umawiać się na jakieś herbatki, kawki - przecież podtekst tego jest oczywisty nawet dla debila. No chyba że hormony biorą górę nad lojalnością, i Dyzio to żaden kolega.
    9 punktów
  9. Ja pierdolę. Jak Ty kobieto lubisz przepalać czas na durną internetową atencję. Zajęłabyś się czymś produktywnym.
    9 punktów
  10. Moim zdaniem zdecydowanie niszczy. Myślę, ze warto byłoby dowiedzieć się co wgl było podłożem tego typu "podejścia". Szczególnie w kwestii mesjanizmu. On się nie rozlał tak na inne kultury. Czy to aby jedynie dlatego, że było ciężko u nas w tym czasie. Nie chciałbym nazywać tego teorią spiskową, ale skąd to się wzięło u nas w kraju. W podobnym okresie żył Karl Marks. Nie sądzę, że za jego poglądami nikt nie stał, nikt go nie wspierał. To są rzeczy, tematy, które ciężko samemu zaszczepić w milionach ludzi. Na ile te szkodliwe poglądy były wynikiem faktycznego podejścia autorów a na ile były wprowadzone poprzez tamtejszą cenzurę, władze która była kontrolowana z zewnątrz. Widzimy dziś nawet na podstawie tematu adwokatów ze Szczecina, że mainstream jest kontrolowany. Raczej nikt nigdy nie zastanawiał się pod tym kątem ale widzimy jak np. kościół katolicki zakrzywiał rzeczywistość za cenę życia innych byleby utrzymać status quo w 2 milenium. Ile tego romantyzmu, mesjanizmu faktycznie wynikało z indywidualnych treści autorów a ile było tym na co pozwoliły lub wręcz nakierowały sprytnie ówczesne władze. To jest świetnie widoczne wśród ludzi dalekiego wschodu (Korea,Japonia) gdzie oni byli wychowani na tyle kolektywnie, że indywidualizm praktycznie nie istniał. Mam znajomego z Korei, który wiele niepowodzeń rozpatruje w kwestii nie indywidualnej a tego, że przynosi wstyd swojemu kraju. W związku z tym nie jest wykluczone, że ktoś to wszystko dobrze przemyślał i zaimplementował w nasze podatne na tym gruncie społeczeństwo romantyzm itp
    9 punktów
  11. @deomi ty się domagasz odpowiedzi na pytanie, na które nie da się tak naprawdę odpowiedzieć, ponieważ każda sytuacja jest inna. Pojawienie się atrakcyjniejszej/ chętnej/ młodszej nie musi być główną przyczyną zostawienia partnerki, może być jedną z przyczyn. Np. może zadecydować to, że aktualna partnerka ma znaczące wady charakteru i trudno z nia wytrzymać w relacji. Odpowiedź mogłaby być inna w zależności od jakości związku, czy jest stan zakochania czy nie, czy para jest zgodna, czy są zaspokojone wszystkie potrzeby. Dla niektórych młodość i atrakcyjność nowej alternatywy mogłaby być głównym powodem podjęcia decyzji o rozstaniu, a dla niektórych nie byłaby głównym, przypuszczam że dla większości byłaby niewystarczającym powodem jeśli w aktualnym związku dobrze by się układało. Byłoby też wielu skłonnych na skok w bok, albo posiadanie długookresowej tej hipotetycznej młodej/ atrakcyjnej jako kochanki, a nie zostawiłoby swojej dotychczasowej partnerki. Takie kochanki często tkwią w wieloletnim romansie, a i tak finalnie mężczyzna nie odchodzi od żony. Mężczyźni mają wbudowane w swoje oprogramowanie poczucie obowiązku, dlatego kochankom trudno jest doprowadzi do rozstania/ rozwodu szczególnie gdy nazwijmy ją "główna" partnerka ma z mężczyzną dzieci. Dla mężczyzny seks jest bardziej fizyczny nią emocjonalny i najczęściej zdrada z młodszą, nie jest akceleratorem do rozstania z tą "gówną". Patrząc na jednocześnie na badania dotyczące zdrad i statystyki rozwodowe i przyczyny wniesienia pozwów rozwodowych można wysnuć wniosek, że tak naprawdę zdrada jest niezbyt często przyczyną rozstania. Będę sobie zaokrąglał, nie chce mi sie dokładnie liczyć W Polsce w przedziale wiekowym 18 - 50 statystycznie zdradza ciut poniżej 50 tysięcy mężczyzn w rocznie. Statystycznie o zdradach parterów dowiaduje sie 27% ludzi ogółem, czyli 13 500 kobiet jest świadomych zdrady partnera. W 2021 kobiety wniosły około 25k pozwów rozwodowych z czego około 5k było z powodu niewierności małżonka, czyli w 63% przypadków zdrada partnera nie jest powodem do rozstania, jeśli on do tego dąży. Oczywiście trzeba by uwzględnić ilu mężczyzn wnosi o rozwód bo "ma kochankę", to że jest to główna przyczyna wniesienia pozwów rozwodowych przez mężczyzn jest mitem. Mężczyźni, którzy wnoszą o rozwód bo mają kochankę to poniżej 8% wszystkich, którzy zainicjowali wszystkie sprawy rozwodowe. Mężczyźni wnieśli w 2021 około 12,5 k pozwów rozwodowych, a 8% z tego to 1 tysiąc. Reasumując zdrada jest przyczyną rozpadu około 6 tysięcy małżeństw rocznie i prowadzi do rozwodu. Podsumowując na bazie rozpadu małżeństw i statystykach zdrad, można wyciągnąć takie wnioski (wartości przybliżone): Mężczyzna, który zdradza żonę (biorąc pod uwagę ilość zdradzających mężczyzn ogółem) jest skłonny zostawić ją dla kochanki w 1:50 (2%) przypadków. Zdradzona żona, która dowiedziała się o zdradzie "wybacza" i nie jest to powodem do rozstania w 63% przypadków. Wniosek z tego taki, że męska zdrada, wdanie się w romans z młodszą niezbyt często prowadzi do rozstania.
    8 punktów
  12. Ależ tu będzie jatka. Spierdalam razem z dobytkiem, póki jeszcze nie rozgorzało.
    8 punktów
  13. Pfff bez mrugnięcia okiem. Jakby mi z nową nie wyszło, to bym napisał do starej, że popełniłem błąd, wszystko sobie przemyślałem i jednak ją kocham. Poza tym moje odejście, to była jej wina, bo była mało kobieca, źle gotowała, a podczas robienia loda rysowała zębami.
    7 punktów
  14. Od przynajmniej 300 lat Polska i Polacy są na kolanach. Poprzez wbijanie do głów romantyzmu i mesjanizmu Polacy poświęcali swoje życia w imię obcych interesów. W zamian zostawiali po sobie zrujnowane państwo co rusz zajmowane przez nowego okupanta, który wprowadzał tutaj terror. Pytam sie ile jeszcze musimy doświadczać takich historii by Polacy w końcu zaczęli pilnować swoich interesów, kalkulować zyski i straty? Przy każdej okazji również wpływ na to miały obce siły jak wrogowie czy "sojusznicy", którzy podburzali Polaków, pchali ku przepaści i składali obietnice bez pokrycia. Wszystkim zależy na tym by Polski i Polaków nie było bo nasze położenie geopolityczne to strefa wpływów między wschodem a zachodem. Dopóki Polacy nie zrozumieją, że ekonomia krwi jest najważniejsza a emocjonalne zrywy nie prowadzą do niczego tylko do niebytu dopóty będziemy rozgrywani i wykorzystywani do granic niemożliwości. Żeby tego było mało po dziś dzień odczuwamy skutki naiwności poprzednich pokoleń gdzie co rusz musimy sie odbudowywać zamiast bogacić i wzmacniać.
    7 punktów
  15. Czy to jest ten temat o IT i kawalerkach na wynajem... ?
    6 punktów
  16. Szacun za zasady. Szukasz potwierdzenia, a sprawa jest oczywista i Ty o tym wiesz. Baba chce Wam/jemu rozpierdolic relacje na odchodne. Mojego bardzo dobrego zioma kobieta, też robi podjazdy. Jest wysoko na SMV, ale won. Koniec jest tuz tuz i najchetniej rozwalilaby jak najwiecej, ale nie ze mną te numery. Dopiero teraz rozumiem stwierdzenie, tego kwiatu jest pol swiatu. W takich warunkach branie sie za dziewczyne była czy nie, przepracowana czy nie, kumpla, to rozwiazanie dla beciakow /simpow czy narcyzow, ktorzy musza dopompowac swoje ego. Jezeli leci na Ciebie kobieta X, to poleci i kobieta Y. One są schematyczne.
    6 punktów
  17. I uważasz, że sens życia to zapierdalanie? Budowanie domu, remonty, ciągłe koszenie trawy, ścinka drzew, praca, praca, praca? A kiedy czas na wiedzę, czytanie książek, podróże, kursy, poszerzanie horyzontów, nowe hobby? Stare pokolenie miało przewalone. Ale co oni mieli do roboty? Cięzko było podrożować, cięzko było posiadać pasje. Ciężko było robić cokolwiek. Ludzie pracowali bo gdyby nie robili nic to by dostali pierdolca. Jedyne co było to telewizja, gazety, książki. Więc nic dziwnego, że wybierali kult pracy i zapierdolu. Ale dzisiaj masz inne czasy. Możesz całe życie wynajmować mieszkanie i nikt tego nie sprawdza. Co za różnica, czy wynajmujesz całe życie czy spłacasz kredyt od 30 do 60 roku życia? Wychodzi prawie na to samo Zamiast zajmować się pielęgnacją ogródka, uprawą roli, koszeniem trawy wokół domu, remontami - możesz żyć w mieście w bloku i mieć wywalone. Możesz albo być pracoholikiem, albo szukać work-life-balance między pracą i wolnym czasem, albo dawać od siebie minimum (zlecenia raz na jakiś czas) i wolny czas przeznaczać na co chcesz. Po prostu obecne czasy dają możliwości. Kult zapierdalania nie ma obecnie sensu, wiec nie dziwie się młodym ludziom. Dzisiaj nie masz absolutnie NIC z tego, że pracujesz długo i ciężko. Nie masz nawet dobrej służby zdrowia, jak się rozwalisz podczas pracy to czekaj 2-3 lata na zabieg. Fajna perspektywa zapierdalać, żeby nic nie mieć. Kiedyś ludzie pracując ciężko i głupio, całymi dniami - budowali domy. Dzisiaj pracując ciężko i mądrze może cię nigdy nie stac na budowe domu. To jest kolosalna różnica. Inne czasy Sensem życia zapierdalanie? Gdy możesz paść na zawał przed 30-40 rokiem życia? I nawet nie zdążysz nic z tą kasą zrobić, wybudować domu, skosztować życia, nic. Mało to osób w wieku 20-30 pada na nowotwory złośliwe? Brak spotkań ze znajomymi, wieczne przemęczenie, pracowanie na zachodnią korporację albo kapitał janusza? Strasznie płytkie to życie. Ale takie podejście ma też odbicie w relacjach DM. Mężczyźni jawią się kobietom jako bankomaty do skubania, bo poświęcają cały wolny czas na pracę, pasje, idee, technologie, a społecznie są w dupie i łatwo nimi manipulować. Pracowitemu kapciowi bez znajomych, którego jedyna pasją są komputery i siłownia, bez social skilli, znajomych, social cirle, gry, umiejętności społecznych, imprez, wakacji, wspomnień, historii, życia - ciężko będzie poruszyć kobietę. Pierwsza lepsza kobieta owinie wokół palca, wykorzysta, wydoi z hajsu i 10-20 lat zapierdalania po 12-14 godzin dziennie pójdzie do piachu. A w domu za zarobioną kasę, w domu który baba wygra podczas rozwodu - zamieszka z nowym gachem. Super perspektywa. Jeszcze raz powtarzam - jak masz własny biznes, jesteś niezależny, nie jesteś niewolnikiem korporacji czy janusza, tylko masz własny biznes, produkt, pasje, fach, kunszt, cokolwiek to jasne, można sobie pozwolić na zapierdalanie po 16 godzin dziennie, w końcu robisz na swoje prawda? Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem. Jak pracujesz w jakiejś stolarni, gdzie nawet szef ci nie kupi porządnej maski, a ciągle leci pył od ścinki drzewa to jaki jest sens przepracowywać się i wypruwać swoje żyły za 3000-4000zł netto? Robisz minimum i masz wyjebane, jak cenisz swoje zdrowie szukasz innej pracy. Podobnie w korporacji. Jesteś zwykłym i za nadgodziny i lizanie dupy zarządowi nikt ci nie da podwyżki takiej, jak gdybyś zmienił firmę, bo przy zmianie firmy dostajesz 20-30% więcej, a przy byciu pracusiem korpo trybikiem max 5% rocznie. Czas wolny jest sensem życia. Życie dzieje się po pracy. Jeśli teraz utożsamiasz się z danym zawodem to niech to będzie dzialaność a nie etat, wtedy zapierdalanie na swój biznes, swoją marke ma sens. Jak ja pracuje dla korpo daje od siebie minimum i nie chce ryzykować przepracowania, zawału, wylewu, udaru, brania psychotropów od masy stresu i deadlajnów, gdy ja dostaje 10-20% tego co zarobię, a 80-90% leci do szefa szefów. Po co? Życie to nie tylko budowa domu i wegetacja, więcej osób czerpie radość z podróży rowerem, chodzeniu po górach, zwiedzaniu, niektórzy dom traktują jak hotel i cenią bardziej wspomnienia niż wybudowanie domu i co dalej? Spędzanie w nim 24/7, izolacja? Nuda, bałbym sie że życie mi przecieknie przez palce. Plus co jeśli wybuduje swój dom i pare lat później diagnoza, że za 6 miesięcy umre? A całą młodość przewaliłem na dom, kobiet nie było bo która się zainteresuje pracoholikiem bez życia i social skilli? Żadna. Życie zmarnowane. Być vs mieć to odwieczny dylemat i nie ma dobrej odpowiedzi. 1. Wybierasz być zamiast mieć. Przewalasz na bieżąco kapitał. Nie masz nic na starość, a zdrowie ci dopisuje i będziesz ciągnął w nędzy do 80-90. Niska emerytura, brak kasy na opieke lekarską, długie zmaganie się z chorobami w biedzie, może nawet bezdomność na sam koniec. Zmarnowane życie 2. Wybierasz mieć zamiast być. Cały czas praca praca praca. Masz dom, samochód, status, a zdrowie nagle ci siada i umierasz na zawał/raka w wieku 30-40 lat nie robiąc poza pracą. Zmarnowane życie 3. Wybierasz być zamiast mieć. Przewalasz na bieżąco kapitał. Nie masz nic na starość, zdrowie nagle ci siada i umierasz na zawał/raka w wieku 30-40 lat. Wykorzystałeś dobrze życie 4. Wybierasz mieć zamiast być. Cały czas praca praca praca. Masz dom, samochód, status, a zdrowie ci ciągle dopisuje i gdy już się dorobiłeś w okolicy 45-50 postanawiasz korzystać z życia, podróżujesz itd. życie ci cały czas dopisuje, masz kasę, na starość wysoka emerytura i opieka lekarstwa. Wykorzystałeś dobrze życie Widzisz jaka to jest loteria? Nic takiego nie grozi. Po pierwsze większość ludzi chce pracować. Po drugie - masa ludzi zastąpiona i wymieniona na bardziej wydajne maszyny i automaty. Nic się nie zmieni. Połowa polski nie zostanie nagle minimalistami, to dalej jest margines w postaci kilku % społeczeństwa, a nigdy nie dobije do 20-30 czy 50% Zresztą jak napisalem wyżej - to jest ich wybór i mogą mieć racje. Nie każdy rodzi się z umysłem ścisłym do zostanie programistą czy innym inżynierem. Nie każdy ma precyzję i smykałkę do zostanie lekarzem. Większość ludzi ma zerowe predyspozycje do sukcesu, rodzą się żeby pracować na innych. No nic dziwnego, ze nie chcą być niewolnikami i harować całe życie na swoich panów. Sam na ich miejscu bym zrobił tak samo. Każdy chce przeżyć życie, żeby coś z niego mieć, a jak widzisz masa ludzi nic z tego życia mieć nie będzie. Będą pracować za 3000zł i zaharowywać się dla kobiet, żeby potem panna i tak ich zdradzała i zabrała ten niewielki majątek. Po co mają ryzykować? Nie można winić niewolnika że nie chce się godzić na niewolnicze warunki, skoro ma wybór. Gdyby większość innych ludzi tak samo się zbuntowała to większość polityków i rządów miałaby problem i w wyniku takiej rewolucji szaraczkom może żyłoby się lepiej.
    6 punktów
  18. https://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/7,158669,27971949,milionerzy-czasu.html To wyjątkowo zabawny i kuriozalny tekst. Na tyle kuriozalny, że wyjątkowo zdecydowałem się go przytoczyć w całości Nie ominę sobie przyjemności paru komentarzy (w tekście, na niebiesko)/ Milenialsi - zrażeni do stałej pracy, ale spełnieni życiowo Wolą się wyspać się, obejrzeć serial, spotkać ze znajomymi. Sensem ich życia jest czas wolny (O, to tak tak ja. Ale ja na swoje mniejsze bądź większe opierdalanie się najpierw zarobiłem xD) Praca jest tylko po to, żebym mógł zapłacić rachunki. Poza tym nie ma dla mnie żadnej wartości – mówi 32-letni Marcin, który ukończył dwa prestiżowe kierunki studiów na UJ i przepracował kilka lat w agencji reklamowej jako copywriter, jednak praca ta go „wydrążyła, formatując jego życie do ośmiu godzin w biurze". (zmarnowane pieniądze podatników) Dlatego ją rzucił, wrócił do dzielenia mieszkania ze znajomymi i głosi śmierć idei pracy (xDD). – W zasadzie co się z niej ma? Kredyt na 30 lat, po którego spłaceniu umrzesz na zawał, stary i zaharowany, może jakieś greckie wakacje raz do roku, poza tym kompletny brak przyjemności w życiu. To ja wolę żyć inaczej. Wyspać się, obejrzeć serial, spotkać się ze znajomymi. Ważne, co robię z moim własnym czasem. On jest wartością. To moje życie. Aby zarobić, Marcin ima się różnych prac, najczęściej oferowanych mu przez znajomych. Obsługa muzycznego eventu, jakiś tekst na zlecenie, czasem nawet pomoc za barem. Twierdzi, że to dla niego nie problem. Większym byłoby wstawanie rano i poddawanie się kieratowi, co nazywa ograbianiem go z czasu i marnowaniem życia. INWESTYCJA W CZAS WOLNY Admiratorką i wyznawczynią czasu wolnego jest też 25-letnia Alina. Deklaruje, że nie pójdzie nigdy do stałej pracy, bo ta jej się wydaje więzieniem. (najwyższy czas na znalezienie simpo-frajera płci męskiej, który będzie księżną utrzymywał) Korporacja to dla niej synonim słowa „piekło". Po obronie pracy magisterskiej z psychologii zatrudniła się w hostelu jako recepcjonistka (kolejne zmarnowane pieniądze podatników). Jednak nawet ta wykonywana tylko sporadycznie praca za bardzo ją ograniczała (Biedactwo...jak śmią kobietę ograniczać?!). Dlatego czasem zamykała drzwi wejściowe na klucz i nie bacząc na to, że mogą przyjechać nowe grupy turystów, którymi powinna się zająć, szła na miasto, żeby się bawić (xDD ?!? xDD). – No nie mam może bardzo poważnego stosunku do pracy (mam stosunek seksualny do pracy. Pierdolę ją) – śmieje się. – Ale nasi rodzice ciężko pracowali i co z tego będą mieć? Głodowe emerytury. Jest tyle ważniejszych spraw od pracy: podróże, przyjemności, imprezy… (za pieniądze ww. simpo - frajera płci męskiej) Żeby na nie zarobić, Alina pracowała już w call center, wyprowadzała psy, a zdarzyło jej się nawet sprzedać komuś w necie swoje rajstopy (xD zuch dziewczyna!). Wszystko, co zarobi, jak mówi, „inwestuje" w czas wolny. – Nie dam się wkręcić w żadne nowoczesne niewolnictwo. To, co ma znaczenie, to mój czas. FILOZOFIA SPEŁNIENIA OSOBISTEGO Postawa Marcina i Aliny pokazuje szerszą tendencję. Czas wolny staje się dla nas nowym Świętym Graalem. Można zauważyć pewną globalną tendencję do tego, by wieść życie mniej nastawione na pracę, a bardziej na czas wolny, którym się dysponuje według własnego uznania. Zajęcia zawodowe coraz częściej bywają postrzegane jako puste, ważniejsze stają się te, które – w myśl współczesnej filozofii spełnienia osobistego – prawdziwie nas satysfakcjonują. Wzrasta liczba tych, którym nie chodzi już o to, by się zaharowywać, kupić mieszkanie od dewelopera, dobre auto i wypełnić konto oszczędnościowe w banku, ale o to, by żyć po swojemu. Mieć czas na rzeczy, które naprawdę lubi się robić: jogę w parku, ogarnięcie mediów społecznościowych, kino. Ciężka praca staje się niepotrzebnym znojem. Chodzi o to, aby żyć wygodnie i spokojnie. (jak te ptaszki niebieskie z Mateusza. Nie sieją, nie orzą, Pan Bóg je karmi) Niektórzy zresztą twierdzą, że ta tendencja jest wyrazem dużej progresywności, bo przywilej wolnego czasu nie powinien być zarezerwowany dla bogatych. To ważne, mówią, mieć nad nim kontrolę. I coraz częściej to on, a nie pieniądze i rzeczy, staje się naszą aspiracją. Potwierdzają to badania socjologiczne. W ramach programu badawczego Europejskie Systemy Wartości wzięto nas pod lupę czterokrotnie między rokiem 1990 a 2017. Okazało się, że w ciągu tych paru dekad w naszej mentalności zaszły poważne zmiany. Religia i praca straciły dla Polaków na znaczeniu, za to wzrosła waga czasu wolnego (mówił o tym m.in Karoń. N-razy). W 2017 roku jako istotną wartość wskazało go aż 41 proc. badanych (w 1990 roku tylko 28 proc.). W tym czasie przybyło również tych, którzy cenią znajomych i przyjaciół (odsetek ten wzrósł z 23 do 42 proc.). JEDNOSTKA CENTRUM WSZECHŚWIATA Jak zaznaczają socjologowie, taka postawa idzie w parze z niewątpliwym wzrostem naszej zamożności. Choć dalej jesteśmy społeczeństwem na dorobku i podobnie jak bohaterowie słynnej, pochodzącej z 1965 roku książki Georges’a Pereca „Rzeczy" chcemy zdobyć wysoką pozycję społeczną, prestiż i wieść wystawne życie wśród ładnych – właśnie – rzeczy, to mamy więcej niż kiedyś i nasza optyka się zmienia. W latach 2005-15 przeciętny dochód na osobę w gospodarstwie domowym wzrósł aż o 47 proc. A bankowe depozyty rodzin w tym samym czasie zwiększyły się ponadtrzykrotnie. To wpływa na to, jak żyjemy. – Polacy zbliżają się w swojej postawie do społeczeństw zachodnich – komentuje prof. socjologii Uniwersytetu Warszawskiego Mirosława Marody. – Tam praca przestaje być podstawowym obszarem życia. W społeczeństwach, które mają wyższy poziom życia, praca zaczyna się przesuwać na dalszy plan, a wzrasta znaczenie zajęć, które wybiera się samemu, własnych zamiłowań, przyjemności. To pochodna tego, że we współczesnej kulturze zostało wyeksponowane miejsce jednostki, która staje się centrum wszechświata. To, co ją, jak mówi Woody Allen, kręci, zaczyna się przesuwać na pierwsze miejsce. ZMIANA POKOLENIOWA A na to trzeba mieć czas. Dlatego pochłaniający go „wyścig szczurów" wychodzi już z mody, nawet nazwa brzmi jakoś śmiesznie i na pewno nie wygrałaby w rankingu najpopularniejszych określeń współczesności. Samorealizacja ważna jest szczególnie dla młodego pokolenia. Starsi zostali wychowani jeszcze w surowym etosie pracy, dorabiania się, gromadzenia rzeczy. Socjologowie wskazują na to, że dla pokolenia X, czyli osób urodzonych między rokiem 1961 a 1985, praca była najwyższą wartością (na szczęście. Pozdrawiam. Członek pokolenia X, rocznik 1980). To im lata 90. przyniosły możliwość szybkiego awansu, uzyskania prestiżu (na te transformacyjne frukty jako gołowąs się nie załapałem). A że to wszystko okazało się ulotne, to już inny temat. Kolejne pokolenie, czyli milenialsi, miało już nieco inne nastawienie do pracy. Wykonują ją coraz częściej po to, by czerpać przyjemność z zarobionych pieniędzy – móc realizować pasje, podróżować itp. Porzucenie pracy w jeden dzień nie jest dla nich problemem. Ale to wszystko jeszcze nic, gdy porównać milenialsów z najmłodszym pokoleniem, czyli ludźmi urodzonymi po 1997 roku, nazwanym pokoleniem Ja. Prezentują oni bowiem podejście ultraindywidualistyczne. Praca – może, ale na ich zasadach. Najchętniej zdalna, wykonywana w wyznaczonych przez nich godzinach, z „biura", którym może być stolik w kawiarni na egzotycznej wyspie. ZRAŻENI DO PRACY (a do ajfona i TikToka nie są zrażeni)? Nie chcą być, jak ich poprzednicy, liderami, stawiają raczej na niezależność, uznanie kolegów, pozostawanie w zgodzie ze sobą. W badaniu Deloitte „Pierwsze kroki na rynku pracy 2021" przeprowadzonym wśród europejskich studentów i absolwentów najliczniejszą (34 proc.) grupą wśród polskich ankietowanych okazali się tzw. all-rounders, czyli ci, dla których życie osobiste ma duże znaczenie, nie zamierzają rezygnować ze swoich zainteresowań na rzecz służbowych obowiązków. Całkiem sporo, bo 19 proc. polskich studentów, to tzw. bystanders, osoby wykazujące nader sceptyczne podejście do kariery – gdyby mogły poradzić sobie bez pieniędzy, to w ogóle by nie pracowały (o, jest pomysł na startup im. Karola Marksa). Nie chcą, żeby taka błahostka jak praca przeszkadzała im w realizacji marzeń czy w spotkaniach ze znajomymi. Stawiają więc na czas wolny traktowany jako największa wartość – to, co się z nim zrobi, świadczy o jakości ich życia. Jak Marcin, Alina czy Beata, która, co ciekawe, należy do pokolenia milenialsów, a więc tego teoretycznie przywiązanego do pracy, jednak po przygodzie z biznesem, który nie wypalił, doprowadzając za to, jak mówi, do innego wypalenia – jej zawodowego – postanowiła, że nigdy więcej nie będzie aspirować do niczego innego niż ona sama. Zamieniła większe mieszkanie na kawalerkę, sprzedała samochód i trzy razy w tygodniu staje za ladą w piekarni rzemieślniczej swojej koleżanki (brawo dla koleżanki która wie, że dobrobyt nie bierze się z powietrza), dorabiając sobie do tego różnymi dorywczymi zleceniami. – Wreszcie żyję, jak chcę. Mam czas na to, żeby iść na piknik z przyjaciółmi, udzielać się przy organizacji imprez, które mnie interesują, chodzić na kurs garncarstwa (i do muzeum lotnictwa). Często brak mi pieniędzy, ale w ogóle mi to nie przeszkadza. Czuję się dużo szczęśliwsza niż wtedy, kiedy pracowałam od rana do nocy i musiałam się podporządkować regułom. Jestem panią swojego czasu. Robię, co chcę – mówi. Dr Karol Jachymek, kulturoznawca z SWPS, to przesunięcie akcentów z pracy na czas wolny i jego jakość tłumaczy nie tylko chęcią folgowania sobie, ale też bezwzględnymi prawami rynku pracy. – Jest bardzo niestabilny. Znalezienie pracy, która byłaby pewna i gwarantowałaby rozwój, to trudne zadanie. Wszystko poddane jest prawom kapitalizmu. Pracodawca może cię zwolnić z dnia na dzień niemal bez przyczyny (nie pracownika na UoP, komuś Krytyka Polityczna weszła za mocno} To wszystko sprawia, że wartość pracy spada. I ludzie, a szczególnie przedstawiciele młodego pokolenia, myślą, że sensowniej skupić się na czymś innym, znaleźć balans między życiem towarzyskim a zawodowym. Cenić swój czas, a nie zaprzedawać duszę korporacji, dla której jesteś nikim. WOLNI I SZCZĘŚLIWI (nie będziesz miał niczego i... wiadomo co dalej) Prof. Mirosława Marody dodaje, że młodzi wprawdzie pracują, ale praca nie stanowi już osi ich życia. – Nie przeszkadzałoby im nawet, gdyby dostawali zasiłek (który oczywiście bierze się z powietrza, zgodnie z zasadą deux ex machina). Dla ich rodziców było to upokorzeniem, dowodem na to, że nie dają sobie rady. A młodzi myślą: to ze strony państwa normalne świadczenie, które mi przysługuje. Bliżej filozofii „robię, co chcę" jesteśmy też w wyniku pandemii. – Lockdown spowodował, że zmuszeni byliśmy przebywać w domu, i oswoił nas z tą rzeczywistością – mówi dr Karol Jachymek. – Pandemia zatarła wyraźną granicę między czasem wolnym a pracą. Upowszechniła praktyki dotyczące spotkań online, zniosła barierę między zajmowaniem się dziećmi a działaniami zawodowymi. Pokazała, że nie musimy się zaharowywać, możemy wykonać pracę w swoim tempie, świat się nie zawali. Przenicowała nasze myślenie o tym, co ważne i nieważne. (Bzdura. Praca zdalna to nadal praca. Dla ludzi dorosłych i odpowiedzialnych, nad którymi nie trzeba stać jak karbowy z batem, bo wiedzą, co mają zrobić. Nie trzeba im patrzeć przez ramię, by dowozili efekt. A kiedy w ciągu dnia i o której to zrobią, nieistotne.) Dodaje, że wykształciła nawet nowy rodzaj konsumenta – tzw. hipsteadera, który zaszywa się w domu, na własny użytek piecze chleb czy hoduje warzywa. Bliska jest mu filozofia eko i zero waste. Zdecydowanie ceni swój czas. Tylko – dr Jachymek wraca do clou – ci wyznawcy kultu wolnego czasu muszą mieć możliwości ku temu, by w nim uczestniczyć. A więc najczęściej to ludzie bezdzietni i właśnie lepiej sytuowani (ewentualnie mający ultraminimalistyczne podejście do życia). – Bo jednak siedzenie w domu w szarym dresie, pieczenie chleba i parzenie herbaty fair trade, czyli świadome przeżywanie codzienności, pielęgnowanie czasu wolnego, charakteryzuje tych bardziej uprzywilejowanych, którzy po prostu mogą sobie na coś takiego pozwolić. (niesamowite. I odkrywcze tak, że dech zapiera Chcesz mieć oczekiwany subiektywnie standard życia - zarób na niego.) Cóż. Refleksje bohaterów artykułu są na poziomie sześciolatki która myśli, że pieniądze biorą się z bankomatu. Ze ściany, znaczy się.
    5 punktów
  19. Pytanie anonimowe, zachęcam do szczerych odpowiedzi, żeby Wam ułatwić wizualizacje
    5 punktów
  20. 200 lat temu wyszły Ballady i romanse Adama Mickiewicza. Dały one początek romantyzmowi w literaturze polskiej. Później, pod wpływem wydarzeń historycznych i innych dzieł romantyków, ów trend rozszerzył się na filozofię, zwłaszcza filozofię polityki i historii. Powstały takie nurty jak mesjanizm, który przewidywał specjalną rolę narodowi Polskiemu w historii świata. Mieliśmy być "Chrystusem Narodów" i walczyć "za wolność naszą i waszą". Takie postawienie sprawy sprawiało że Polska i Polacy przez swoje cierpienie i walkę ze złem świata (tyranie zniewalające inne narody: Rosja Carska, ZSRR, Rzesza Niemiecka, Rosja Putina...) odkupią winny świata. Później poszło szybko. Przegrane powstania w XIX w. Wtłaczanie ideologi romantycznej do głów chłopców, z których wyrośli piłsudczycy, kolumbowie, żołnierze wyklęci... Dramat II wojny światowej i jej następstw. W III RP część środowisk prawicowych stworzyła pokrewną ideologię skrzywdzonych, "zdradzonych o świcie", którzy z racji wyższości moralnej nad innymi, mają prawo przewodzić stadu, dla niepoznaki zwanemu przez nich "suwerenem". To tylko przykłady wpływu romantyzmu na historię Polski. Nie wspominałem o wpływie tej literatury na obszar kontaktów męsko-damskich... Tfu! Romantyczność... To jak mądrzy Panowie, niszczy czy nie?
    5 punktów
  21. Życie uczy pokory. Czasami bardzo długo i bywa, że boleśnie. Najwięcej czasu chyba zajmuje lekcja w dawaniu gwarancji za samego siebie, jak co niektórzy tutaj. Ale zdaje się wyłącznie (jak twierdził swego czasu Kundera) w języku czeskim istnieje takie słowo jak "lítost". I jak to często z czeskim bywa - jest dla Polaka całkowicie mylące. Otóż oznacza mniej więcej tyle, co "poczucie własnej nędzy". Owa nędza towarzyszy nam od kołyski aż po grób. Towarzyszy, bo jest w nasz los wbudowana. Lecz szczęśliwie, własne zarozumialstwo, pyszałkowatość i nieskrywane pragnienie bycia lepszymi od innych (nie bez przyczyny mamy się za mądrzejszych i bardziej inteligentnych od reszty populacji) i wywyższania się - w prostym odruchu obronnym, prowadzi nas wprost w centrum okrężnicy, skazując na ignorowanie i wypieranie "litosti". Więc dawanie gwarancji za samych siebie, jest wyłącznie maskującym własną denność pustosłowiem, generowanym przez umysłowość nastolatka/i. ps. Nie zamierzam tu nikogo obrażać, wskazuję tylko, jak biegunowo dalecy są niektórzy, chełpiący się samorozwojem i świadomością, od samopoznania. Szczególnie, nie mając cienia pojęcia o szczegółach cudzego życia. Można im niby życzyć tylko powodzenia ale byłoby to życzenie życia w błądzeniu po omacku, w przekonaniu nie bycia niewidomymi.
    5 punktów
  22. Jej celem nie byłeś Ty. A do czego posunie się (heh) kobieta na pożegnanie (by "wiedział co traci"), to chyba na Forum wiadomo...
    5 punktów
  23. @niemlodyjoda oczywiście. Dlatego słynne kobiece - No tak młode woli bo są głupie. Tlumaczac z kobiecego na ludzki oznacza : " no tak wolisz taka bez zrytej bani z której 100 kutasów nie zdążyło zrobić jeszcze wiadra jak że mnie (trzydziestki)"
    5 punktów
  24. Nie bronię tych młodych ludzi, ale jak widzą np ceny mieszkań po 12 czy 16k w dużych miastach, kosmiczne oprocentowanie kredytów, prace kolegów po 12 czy 14h to wielu myśli, że właściwie po co im to. I powiem po 10 latach w corpo ja im się nie dziwię, nie tłumaczę ich, ale serio Polska to kraj psycholi i mobberów w wielu firmach, okradają Ciebie na każdym kroku, dodatkowo młodzi goście widzą kolejne rozwody u siebie czy u znajomych. I co ? Harujesz całe życie a na koniec wywalą Ciebie z mieszkania które nadal spłacasz.. Nagle okazuje się, że popszeczka jest ustawiona tak wysoko by pójść na swoje ,że ludzie zaczynają to pdo..lić. Po co grać w grę w której masz 70% szans na przegraną np że 30 lat będziesz żył od pierwszego do pierwszego. Jak z kobietami i "incelami" na pewnym etapie poprzeczka wymagań jest tak wysoka że po prostu zaczynasz to pd..lić. Oczywiście pomijam wszelkich nierobów, pijaków i podobnych. Co ciekawe w Chinach to zjawisko jest powszechne i nazywa się laying flat oraz wyższy level let it root.
    5 punktów
  25. To wcale nie jest zabawny i kuriozalny tekst. Bardzo mi się podoba podejście tych młodych ludzi, które wynika z obserwacji ich rodziców. Mają rację. Żyją z pracy dorywczej mając minimalne koszty życia, nie musząc się szarpać, aby przetrwać z rodziną. Utrzymanie rodziny przecież kosztuje. Oczywiście o posiadaniu dzieci w tych warunkach nie ma mowy. Ja sam pamiętam, jak mój ojciec lekarz, w czasach Gierka miał średnio 12 dyżurów dwudziestogodzinnych w miesiącu, w pozostałe dni miesiąca pracując "normalnie". Wychodził rano do pracy, z której wracał zwykle wieczorem następnego dnia. Ten tryb życia zrujnował mu zdrowie. Ja za nic w świecie tak nie chciałem pracować i żyć tak jak mój ojciec. Podobnie jest z bohaterami artykułu z Wyborczej. Popieram taką postawę. Jeszcze jedno. W Polsce, powszechnie obowiązującym zwyczajem wśród pracodawców (nie wszystkich oczywiście) jest traktowanie zatrudnionych ludzi jak goowno i ich maksymalna eksploatacja za możliwie jak najmniejsze pieniądze. Sam tego doświadczyłem. W latach dziewięćdziesiątych, w czasach przedunijnych, przy wysokim bezrobociu standardem było płacenie wynagrodzenia na raty, oczywiście nie całego. Ja doszedłem do tego, że firma, która mnie zatrudniała była mi winna mniej więcej równowartość moich rocznych dochodów. Na utrzymaniu miałem rodzinę, wyjechać nie bardzo było można. Pan właściciel chodził wszędzie z ochroniarzem bojąc się własnych pracowników, a i tak nieznani sprawcy podpalili mu jego nowego jaguara. W firmie mojego kumpla było podobnie. Też im zalegał z kasą. Nie dlatego, że nie miał, tylko dlatego, że mógł to robić bezkarnie. Pewnego dnia został napadnięty przez nieznanych sprawców. Tak go skopali, że nie odzyskawszy przytomności zmarł w szpitalu, co bardzo cieszyło jego byłych pracowników. Pracodawcy, to była najbardziej znienawidzona grupa ludzi w Polsce. Na szczęście weszliśmy do UE i otworzył się dla Polaków zachodni rynek pracy, szczególnie niemiecki. Pracowałem tam w wielu firmach. Opowiadali mi Niemcy, u których pracowałem, że kiedyś tam wystawili na sprzedaż jakąś tam maszynę. przyjechali potencjalni kupcy z Polski- właściciele firmy, z mechanikiem, swoim praco- wnikiem, który dokonał fachowych oględzin tej maszyny. Po wszystkim, panowie polscy biznesmeni pojechali do hotelu, a swojemu pracownikowi kazali przenocować w aucie. Zimą! Niemców takie zachowanie polskich biznesmenów mocno zaszokowało i zapłacili za hotel tego mechanika. Niemców z mojej roboty dziwił jeden aspekt tej sprawy. Jak to jest, że polscy właściciele firm jeżdżą autami takimi samymi jak dyrektorzy Texaco, Shell czy British Petroleum, a szkoda im niewielkiej kwoty pieniędzy na hotel dla ich pracownika? Wtedy też usłyszałem od Niemców: " Jeśli w Polsce tak dalej będzie się traktować ludzi, to wy daleko nie zajedziecie". Każdy z tak, lub podobnie potraktowanych ludzi ma przecież kartkę do głosowania, stąd masz żelazne poparcie dla PiSu itd. Ale to już inna historia. Pamiętam takie zdarzenie u zatrudniających mnie Niemców. Doszło do wypadku, polski marynarz stracił oko, i kilka palców. Nie nadawał się do pracy na morzu. Byłem w szoku, jak go potraktowano. Oprócz sowitego odszkodowania, to właściciel firmy (Niemiec) nakazał swojemu, polskiemu oddziałowi w Gdańsku zatrudnić w biurze tego marynarza (Gdanszczanina). Nie było z niego wiele pożytku, ale firma się nim zaopiekowała. Takich historii znam wiele. I teraz, jak się młodzi ludzie napatrzą, jak ich rodzice pracują w polskich firmach, gdzie często są traktowani jak pańszczyżniani chłopi, to mają ochotę to wszystko pier..dolnąć i to robią. Jest to tylko pewna grupa ludzi, a nie cała populacja.
    5 punktów
  26. Jesteś jak te pańcie 35+ co skaczą po karuzeli kutang czekając na swojego księcia, który nigdy nie nadejdzie. Celując w 8+/10 przyciągasz określony typ kobiet, czyli atencjuszki i materialistki. Te laski, będące w szczytowym okresie atrakcyjności, nie będą za Tobą latać bo drugiego takiego jak Ty mogą sobie znaleźć bez problemu. I w tym zbiorze szukasz swojej księżniczki, himalajki, której tam nie ma. Masz oczekiwania przewyższające możliwości ich osiągnięcia. Gra się tak, jak przeciwnik pozwala. Przyciągasz specyficzny typ kobiet, czas określić się czego od nich oczekujesz i czy one mogą Ci to dać. Może przykładasz niewłaściwe kryteria wyboru, przez co nie udaje się osiągnąć założonego celu. Z tego powodu powstaje dysonans, brak spójności, a w rezultacie frustracja. To jak wspominasz związek z ex sugeruje, że zaliczanie panienek to tylko plaster, a tak naprawdę chciałbyś związku z taką 10/10. Aby był to ten ostatni, brakujący element układanki życiowej. Jest hajs, praca, zdrowie, pała staje, czego brakuje? Szczęścia. Myślisz, że kobieta Ci to szczęście da? Nie da. W innym wątku wyszło, że Ty chcesz mieć kobietę-trofeum, żeby z nią wyjść na miasto, żeby inni widzieli. Tą drogą szczęścia nie osiągniesz. Rób to co lubisz, spełniaj marzenia, zwłaszcza że masz materialne podstawy do tego. Kobiety przychodzą i odchodzą, dziś są, a jutro ich nie ma. Te super laski mają taki zalew atencji, że relacja z nimi może Cię tylko wykończyć psychicznie. A nie jesteś typem badboya mrocznej triady, który by taką trzymał przy sobie w klatce emocji. Dobrze że nie przepłacasz za te laski. Nie są tego warte.
    4 punkty
  27. Mój lookmaxing: - wstawienie implantów w dwóch brakujących miejscach - aparat na zęby do wyprostowania dolnej szczęki - przeszczep włosów x2 - laserowa korekcja wzroku - usunięcie tłuszczaków z ramion (hooj wie skąd to cholerstwo się bierze) - mezoterapia skóry głowy - usuwanie różowatości przy nosie Rzeczy które zdecydowanie muszę zrobić: - sylwetka, słabo u mnie wygląda, a jest kluczowa. Powiedziałbym, że najtrudniej ją zmienić, szczególnie komuś, typem ektomorfika.
    4 punkty
  28. Złoto @niemlodyjoda, łap zasłużony pucharek. Jak kiedyś startup będę zakładał. To projekt będzie się koncentrował na wzięciu odpowiedzialności za negatywne konsekwencje ludzkich decyzji. Taka usługa. Zwal na nas winę za własne decyzje Towar bardziej pożądany niż czysta kolumbijska kokaina w sobotni wieczór w klubach na Mazowieckiej Jak tu kurna podjąć decyzję. By jak był sukces to powiedzieć "to moje dzieło i moja zasłużona nagroda". A jak fuckup to powiedzieć "to nie ja, to on/ona/ono mnie namówił/o, zwiedziono mnie i oszukano". Klasyka. Ja również szat nie rozdzieram nad zachodzącymi zmianami. To nie zagrożenie. To drzwi do profitów, które proszą by je otworzyć.
    4 punkty
  29. @deomi, jaką wartość dodaną ma taki temat? Jeżeli procentowo wyjdzie więcej na tak - niedobrzy faceci, nielojalni, a fe. Jeżeli procentowo wyjdzie więcej na nie - banda hipokrytów, na pewno nie są szczerzy. Temat zatem sponsoruje literka A (copyright by @niemlodyjoda)
    4 punkty
  30. Orbiterki a jak Mnie trzeba zdobywać Ja potrzebuje przestrzeni, chcę odpocząć, coś we mnie pękło...Nie wiem kotka co czuję Młodsza, chętna, piękniejsza, wszystko lepsze a i tak na samym końcu byłby upadek: https://streamable.com/0skvns
    4 punkty
  31. Europeistykę i marketing? (nie mogłem się powstrzymać xd) Dlatego uważam, że studia wyższe tzw. państwowe powinny być płatne (tym więcej im lepsza uczelnia), a darmowe tylko dla wąskiej grupy uzdolnionych osób (najwyższe wyniki na maturze, laureaci olimpiad itp.). Natomiast studia prywatne i tak są płatne, więc problemu nie ma. Takie pokolenie korzystające z przywileju gospodarowania czasem i tak nie będzie miało kasy, żeby posłać dzieci na studia, więc w ciągu kolejnego pokolenia (max dwóch) już nie było by nierobów po UJ cie, bo nierób nie dostałby się na studia, a rodzice nieroby nie mieliby kasy, żeby go tam wysłać. No i proletariat wróciłby do poziomu proletariatu, zamiast zasilać szeregi lumpeninteligencji, która tak naprawdę jest antymarksistowska z samego założenia Zredukowałbym też obowiązek szkolny do 15/16 roku życia, barmanowi czy sprzedawcy nie jest matura potrzebna, żeby nagrywać tik toka też nie, szybciej mogliby realizować korzystanie z przywileju gospodarowania czasem Spoko poczeka sobie jak rodzice/ dziadkowie wykorkują przecież i tak wszystko dla niego zostanie, ewentualnie do podziału z rodzeństwem. To jest jeszcze to pokolenie, które będzie korzystało ze skumulowanego majątku poprzednich pokoleń. W sumie to ma sens, może się długo utrzymywać, bo jak się lemingom wkręci, żeby nie mieć dzieci/ sterylizować się bo ślad węglowy, to wtedy dzietność będzie niska i tego co już jest zbudowane starczy dla wszystkich xd xd xd Ciach i problem niedoboru mieszkań rozwiąże się sam za 30 - 40 lat Już system zadba o to, żeby im ten czas wolny zagospodarować, jak leming ma za dużo czasu to zaczyna kombinować jak się władzy do dupy dobrać. Wy tu sobie o dochodzie podstawowym i świecie wirtualnym, ale ja raczej inne aktywności przewiduje dla lemingów w tym kraju. Jak tak dalej pójdzie to czas wolny im się przyda, żeby zbierać chrust albo kopać w biedaszybach, żeby dupa w zimie nie zmarzła Wiadomo co dalej, będą za jakiś czas zapierdalać żeby przeżyć biologicznie za przysłowiową miskę ryżu, dodatkowo leming będzie myślał, że to jest OK, bo planetę ratuje xd I będzie go pocieszało, że gdzie indziej mają gorzej bo tak w mediach powiedzą. Tak naprawdę zmiana pokoleniowa nic nie zmienia, to pokolenie też będzie sterowane ideologicznie żeby się godzić z własną nędzą, tak jak teraz sterowane jak starsze pokolenie przez państwową telewizję. Różnica będzie taka, że propaganda będzie uderzała w inne nuty, ale efekt będzie ten sam. Teraz na rachunki nie starcza staruszkom, jedzą byle co ale za to wstają z kolan, co byłoby śmieszne gdyby nie było straszne. Milenialsi będą mieli to samo (tyle że szybciej, a nie na starość), tylko że oni będą "ratować planetę" i "żyć w zgodzie z naturą". Dobra pośmieszkowałem trochę, bo w zasadzie nic innego nam ciężko pracującym dziadersom nie pozostaje
    4 punkty
  32. Była mojego dobrego znajomego - nazwijmy go Dyzio (nie zerwali znajomości, on został skumplowany, ale wciąż liczy, że ona wróci) jakiś czas temu zaczęła dość nachalnie do mnie wypisywać*, wyciągać na spacery, zapraszać do siebie - zintensyfikowała kontakt. Kilka razy byłem u niej wieczorem (jako kumpel, bo dobrze się dogadywaliśmy jeszcze gdy była w związku), a ona w znaczący sposób upewniała się: "ale wiesz, że Dyzio nie przyjdzie?". Z mojej strony nic nie było, bo to kumpela, a poza tym - brać się za byłą znajomego to jest *** (tym bardziej, że znajomy wciąż jej nie odchorował). Wypijaliśmy piwko, oglądaliśmy tv, jej dwuznaczne uwagi zbywałem żartem - i wracałem do siebie. Od pewnego momentu - cisza. W międzyczasie dowiedziałem się od innego kumpla (razem z nim i Dyziem znamy się od wielu lat, można powiedzieć, że stanowimy zwartą pakę), że dziołcha odstawia taką samą akcję z nim. Przeczytał mi smsy, które od niej dostał, stwierdził, że są alarmujące (moim zdaniem nie są, choć mogą dać do myślenia). Kumpel miał wątpliwości, czy nie powiedzieć o całej sytuacji Dyziowi. Ja mu na to, że jeżeli nie wysyła nudesów i jednoznacznych propozycji, to nie ma się czym przejmować, bo to takie babskie trucie - niech obróci w żart albo zignoruje. Tymczasem dziołcha (lat 23, młodsza od nas o dychę) oznajmiła przy świadkach, że z Dyziem definitywny koniec, nie będą się widywać nawet jako znajomi, a ona pakuje się i migruje do innej części kraju. Tak sobie teraz to wszystko składam do kupy - i zastanawiam się: czy ona coś kombinowała/kombinuje (np. aby odegrać się na Dyziu), a ja nie potrafię wychwytywać subtelnych sygnałów? A może to (tak jak napisałem) tylko babskie trucie i szukanie atencji/orbiterów? Postanowiłem ograniczyć i ewentualnie wygasić kontakt, bo czuję, że mogę zostać wmanewrowany w jakąś kabałę. * smsy typu: - dobranoc 😘 - może i wypiłam, ale i tak nie będę łatwa 😆 - czekam, bejb 😘 - nie mogę spać, przyjdziesz?
    3 punkty
  33. Miałem różne etapy jeśli chodzi o lookmaxing. Na początku się na tym gówno znałem i pierwsze co mi przychodziło do głowy to: siłownia, basen, nowe ciuchy, barber i jak ktoś ma zakola to glaca na łyso. Największym problemem była moja twarz - zmęczona życiem, miałem wory pod oczami. Byłem ignorantem i myślałem, że jak rzucę palenie to się staną cuda xD jeśli chodzi o cerę. Otóż byłem w błędzie W ostateczności mój lookmaxing to 1. Siłka, basen wiadomo - trzeba być wyrzeźbionym i mieć ten sześciopak, jakieś dwa lata temu przestałem ćwiczyć i strasznie przytyłem chyba z 15-20 kg. Tragedia, teraz wracam do normalności i trenuje systematycznie. Wiadomo jak ktoś z grubasa wchodzi na poziom dobrze zbudowanego gościa to efekty widać naprawdę wyraźnie i taka zmiana daje w chuj wielkie korzyści - wizualne, zdrowotne etc 2. Zakola - no niestety u gościa świeżo po trzydziestce to zakola są widoczne i norwood cały czas rośnie. Miałem do wyboru a) tatuaż na głowie - dla mnie bez sensu, po pierwsze dlatego że to może dać fajny efekt jedynie u gości o ciemnej karnacji, a ja mam jasną. Po drugie dlatego, że to według mnie w 90% przypadków gówno widać i Ci goście oszukują sami siebie, że to fajnie wygląda. Otóż to w ogóle moim zdaniem nie wygląda- nie jesteś łysy tylko wyglądasz na typa ogolonego na łyso xD b) Przeszczep - myślałem o tym długo, ale raz że koszty bo przy mojej skali norwooda to dobrze z 30K mógłbym wydać no i to by się na jednym przeszczepie nie skończyło tylko pewnie na dwóch, po drugie przeszczep może mi się nie przyjąć, po trzecie za dużo z tym pierdolenia na początku i czekania na efekty, po czwarte pracuje z ludźmi i nie mogłem sobie pozwolić na chodzenie w opatrunku. No i stwierdziłem, że na chuj mi włosy? Tylko po to, żeby dobrze wyglądać. Tak Panowie włosy mi są potrzebne jedynie po to, żeby być przystojnym. Nie ma ani jednego innego powodu. Chodziłem ogolony na łyso, byłem tzw łysym z brodą - Gówno prawda, że to jest atrakcyjne - raz wsiadłem w pracy do windy, a tam było nas czterech i wszyscy łysi z brodą xD No tragedia to jest już pospolity widok na polskich ulicach. Dlatego wybrałem idealne dla siebie rozwiązanie które daje gwarancje znacznie lepszego wizualnie efektu niż przeszczep, jest indywidualnie dopasowane do mnie więc mi fryz pasuje i przede wszystkim jest zajebiście łatwe i praktyczne w użytkowaniu. Nie ma kurwa opcji, żeby Wam to spadło w żadnej sytuacji https://www.hairmedica.pl/uslugi/niechirurgiczne-metody-zageszczania-wlosow/ No i wchodzisz do salonu łysy i wychodzisz od razu jak inny człowiek i co najważniejsze nikt się nigdy nie skapnął, że to system. No i o wiele tańsze niż przeszczep. To są naturalne włosy tylko, że nie moje. 4. Barber i dbanie o brodę. 5. Twarz - likwidacja worów pod oczami - daje zajebisty efekt. Prosty relatywnie tani zabieg w każdym gabinecie medycyny estetycznej. 6. Ciuchy to wiadomo - swobodna elegancja, kupuje tylko dobre marki 7. Zęby - uzupełnianie, wybielanie Kosmetyczka regularnie Joga twarzy też zajebiste efekty daje. Mam 190 cm - dobrze skomponowany lookmaxing w moim przypadku to nie jest 1 czy 2 punkty do smv a nawet 3 albo 4. Jak ktoś jest wysoki, gruby i łysy jednocześnie to jego przypadku lookmaxing da zajebiste efekty. Naprawdę zajebiste Warszawski akurat łysy nie był, ale inne kryteria spełnia i gość z trójki stał się no może nawet siódemką (jak na swój wiek)
    3 punkty
  34. Jak z "Dniem Świra", "Wojna Państwa Rose" cierpi na złe sklasyfikowanie. To nie jest komedia, to film paradokumentalny o rozwodach i podziałach nieruchomości... Czego jak czego, ale TEGO Ci nigdy nie wybaczy. Możesz kobietę kochać albo nienawidzić, ale olać jej awanse - to zniewaga jej ego. Moje paranoiczne alter ego, na każdą jej następną wizytę uszykowałoby kamery i dyktafony... chyba że jej wyprowadzka, ma już na końcu trasy nowy cel awansów.
    3 punkty
  35. @spacemarine, wychodzisz z założenia, że każda relacja męsko-damska podszyta jest chęcią kopulacji (obustronnie lub jednostronnie). Nie potrzebuję tego rodzaju emocji, poza tym - ona mnie nie kręci. Jeżeli liczysz na zwrot typu: wyruchałem ją + jakieś białorycerskie akcje, to muszę cię rozczarować.
    3 punkty
  36. @przypadkowy_wedrowiec Też się podpisuję pod tym co powyżej. Kobiety lubią zostawiać sobie takie pamiątki. To nie musi nic ważnego dla Ciebie znaczyć. Ja bym zwrócił uwagę na zupełnie co innego. CZUJESZ SIĘ NIEPEWNIE. Gdzieś w głowie siedzi "jestem od niego gorszy". Dobrze przemyśl w ogóle sens brnięcia w ten związek. Jesteście ileś miesięcy ze sobą a Ty ciągle czujesz się niepewnie. Przecież to wewnętrznie musi rozpier@#$%lać. Z taką energią słabo widzę tworzenie zdrowego związku z samicą. Tracisz jeden kluczowy "pancerz" swojego EGO. Jeśli wiesz, że jesteś "dobry", zdrowo starasz się w relacji, dbasz o nią i wiesz, że robisz to dobrze a Pani to nie wystarcza, narzeka, marudzi, ciągnie kołderkę w swoją stronę to łatwo zauważyć, że COŚ TU KUR@#$%WA JEST NIE TAK. Ale... jeżeli z każdym jej narzekaniem, marudzeniem, masz w głowie... oho... muszę się bardziej postarać bo tamten był widocznie lepszy to... No to już leżysz i kwiczysz... Zauważ wreszcie kto tu jest dobrą partią a kto słabą - kobieta jest 2 lata od Ciebie starsza - zaraz będzie chciała bąbelki a warunków do tego na razie nie ma - straciła w ch...usteczkę czasu z badboy'em. To jej problem, że zainwestowała w złą spółkę na giełdzie i nie wycofała na czas środków. Ty nie jesteś od tego, żeby rozwiązywać jej problem z nietrafioną inwestycją. Ona przesrała swój czas z badboyem a teraz Ty masz na biegu decydować się na związek z nią i z jęzorem na brodzie NADGANIAĆ za nią jej stracony czas. A gdzie TWÓJ CZAS na dotarcie się w związku? Gdzie Twój czas na ogarnięcie spraw ekonomicznych? Wszystko szybko szybko bo Pani zaraz przyp#$%^erdoli w ścianę. Nie Ty rozpędzałeś ten pojazd i nie Ty masz go teraz hamować.
    3 punkty
  37. Zauważ że w tamtych czasach role były podzielone, facetom chciało się pracować bo mięli do czego wracać, do domu żony i rodziny, a dziś co, charować na roszczeniową p0lkę? Z tym że zgadzam się że każdy chce dla dzieci jak najlepiej i pracuje ale w tych czasach przy 70% rozwodów nawet nie ma szansy na rodzinę, ięc ludzie ptają sie po co harować i robią minimum, a faceci dużo nie potrzebują. Ja bardziej widzę problem w oskarkach co imprezują 24h i ciągną kasę od rodziców, przeciętny biedny Polak nie ma takich możliwości i pracuje na minimum i nie bierze drugiej roboty czy nocek tylko chce mieć coś od życia, no sorry tracić zdrowie jak rodzice jak się baba znudzi i kopnie w tyłek i traci wszystko.
    3 punkty
  38. Po to, żeby dzieci miały lepiej. Moi dziadkowie nie mieli nic. Wiele lat własnymi rękami budowali dom. Dziadek pracował nonstop albo w fabryce, albo na budowie, a potem wykańczając. Moja mama miała już lepiej, jakieś wykształcenie, mieszkanie, sporo było dla niej osiągalne, ale nadal były pewne rzeczy poza zasięgiem. Moje pokolenie ma już praktycznie wszystko w zasięgu. I teraz właśnie praca dwóch pokoleń może przepaść. Sensem życia czas wolny? Chodzenie do kina? Spotkania ze znajomymi? Strasznie płytkie to życie. Ale takie podejście ma też odbicie w relacjach DM. Mężczyźni powinni mieć pasje, rozwijać jakaś idee, technologie, pchać świat do przodu. Leniwemu kapciowi, którego pasją są spotkania ze znajomymi ciężko będzie poruszyć kobietę. Sam widzę to zjawisko i nic dobrego z tego nie będzie. Mniejsza konkurencja nic nie da, jeśli zawody się nie odbędą. Jeśli ludzie nie będą pracować i będą minimalistami to nie będzie trzeba produkować. Ale nawet w podstawowych biznesach potrzebne są odpowiedzialne osoby, którym zależy. Inaczej to upadnie. Rynek będzie tak mały, że faktycznie zostaną tylko korporacje. Na pewnym poziomie można odpuścić na rzecz worklife balance, ale trzeba pracować, żeby ten poziom utrzymać. Dla mnie podejście z artykułu to brak szacunku dla tych, którzy te czasy stworzyli.
    3 punkty
  39. @Obliteraror Dla mnie świetny news. Czym więcej ludzi, którym nie chce się pracować tym większa szansa dla operatywnych z twardymi pięściami i otwartą głową. Mniejsza konkurencja. Jestem również pod wrażeniem kogo "wyhodował" system - liczba ludzi potrzebnych do pracy, przez automatyzację, będzie się kurczyć więc dadzą im gwarantowany podstawowy, tanie mieszkania na wynajem i problem z głowy. Dodatkowo Metaverse i życie w cyber świecie zamiast reala ale z wydawaniem realnych pieniędzy i jesteśmy w domu. Kapitalizm obejdzie tym sposobem swoje problemy - ludowi rzuci się ochłapy i ciepłą wodę w kranie, a grubas będzie miał już nie 50% majątku, a 90% bo oni z własnej woli mu wszystko oddadzą w zamian za co on sobie weźmie kontrolę nad ich majątkiem i nad tym co myślą. Nareszcie z ludzi zdejmie się najgorszy koszmar ich życia - dramat podejmowania decyzji, za które sami są odpowiedzialni Nie widzisz, że już teraz więszość 20-30 latków ma ten sam zestaw poglądów - julkizm, socjalizm, "postępowość"? I ktoś mówi, że kapitalizm ma się źle? Nie - ma się świetnie tylko zamieni się w socjal-kapitalizm, rządzony przez oligarchię, która będzie sobie sterować konsumentem, rynkiem i wojnami. Jeszcze tylko CBDC, wywalenie gotówki z obiegu i masz wspaniałego i posłusznego obywatela Money isn’t paper and coins any more. It’s increasingly digital – and a growing number of central banks are considering issuing their own digital currencies. Australia is the latest country to trial a central bank digital currency (CBDC). (...) Central bank money is “a risk-free form of money that is guaranteed by the state,” according to the European Central Bank (ECB), which expects to introduce a digital euro across its 27 member states by mid-decade. The Bank of England explains that CBDCs – because they’re pegged to a country’s national currency – don’t have the volatility of privately issued digital currencies like Bitcoin, Ether (Ethereum) and XRP. America’s central bank, the Federal Reserve, says that if it introduced a CBDC, it would be “the safest digital asset available to the general public, with no associated credit or liquidity risk”. (...) Would society benefit from CBDCs? The digital euro would be a “fast, easy and secure” way for people to make daily payments, the ECB says. It would give people more “choice about how to pay” and also increase financial inclusion. About 1.7 billion adults globally don’t have access to a bank account, according to World Bank data. This is a barrier to reducing poverty. By making money easier and safer to access, central bank digital currencies could potentially improve financial inclusion, says the Atlantic Council, an American think tank. The resilience of financial systems could also be boosted. If a natural disaster or the failure of a payments company made cash unavailable, a CBDC could provide a back-up, the International Monetary Fund says. Reducing financial crime is another motivator. Cash is essentially untraceable and this helps to facilitate crime. Central bank digital currencies, on the other hand, can improve the transparency of money flows, says the Atlantic Council. https://www.weforum.org/agenda/2022/08/what-are-central-bank-digital-currencies/ Dodatkowo - weź sobie teraz Azjatę, nie tylko Chińczyka, któremu się chce pracować - za 20-30 lat oni do Europy będą przyjeżdżać jak do skansenu. Ja lubię te arty wypuszczane przez portale zajmujące się ogłoszeniami o pracę, że "kult zapierdolu" się skończył i że teraz młodym "się należy" - czyli - trochę poudaję , że pracuję, a właściwie się opierdalam, a potem Netflix, Tinderek, Chill i winko. I te komentarze Snowflake'ów wyzywające innych od dziadersów albo "Ok boomer". Pani premier Finlandii - nowy bohater młodzieży - wychowana przez dwie mamusie, postępowa, fajna laska, a WY dziadersi - wypierdalać Będzie tylko niezła "beka" jak ta sama Pani premier, w razie wojny, szybciutko odleci do innego kraju, a miejscowe Snowfleaki zobaczą żołnierzy albo grzybek atomowy I teraz - nad sytuacją nie ma co biadolić tylko ją wykorzystać - nie chce się innym pracować - świetnie, więc zwiększ swoją przewagę nad nimi i tłucz na ich głupocie hajs Ja w ogóle myślę, że idzie szansa pokoleniowa przed nami - czym większy kryzys będzie i czym bardziej leniwi będą ludzie tym lepiej dla tych, którzy coś chcą w życiu robić i wygodnie się w życiu urządzić. Dlatego - tylko kibicować lenistwu innych, a samemu się uczyć, być operatywnym i wykorzystywać okazje jakie niesie życie Bajka!
    3 punkty
  40. Podsumowując - wyrosło pokolenie leniwych nieudaczników. Trochę hooyovo, że te niedorajdy mają potem zapewnić mi emeryturę... coś cienko to widzę... A co do zaharowywania się w korpo, to trochę kisnę, bo tak to wygląda u mnie: - dwa dni w tygodniu jestem na home office; cały dzień mam ustawiony status: 'niedostępny/w trakcie prezentacji', telefonów nie odbieram, ze 3 razy w ciągu dnia odpowiem na jakiegoś e-maila, żeby było wrażenie, że pracuję; w rzeczywistości zajmuję się swoimi sprawami - jak już jestem w biurze, to przynajmniej 2h poświęcam na drugie śniadanie i lunch; standardem jest wychodzenie w trakcie roboty do sklepu, lekarza, urzędu itp.; dużo czasu spędzam na platformie edukacyjnej (za darmochę całe Udemy, LinkedIn, Microsoft i parę innych), gdzie uczę się tego, co mnie interesuje (zwykle nie ma to żadnego związku z pracą, ale to bez znaczenia - dla HR-ów liczy się to, że korzystam z ich platformy, więc oni wypinają cyce do medali) - wszystkie powtarzalne czynności mam zautomatyzowane, więc moja praca ogranicza się do sprawdzenia, czy automat odpalił i nie wyjebał się w trakcie pracy (przez co mam fchuj wolnego czasu) - czasem muszę zrobić coś nowego, co zwykle od razu programuję jako proces automatyczny i patrz punkt wyżej (ale przyznaję, postawienie nowego procesu w automacie niekiedy zajmuje kilkanaście roboczogodzin) - chodzę na niemal każde szkolenie, jakie się trafi (bo mam fchuj wolnego czasu), gdzie zwykle jest fajny catering i poznaję fajne dupy z innych działów, a za nieustanny rozwój kompetencji mam +10% do premii Dla mnie, jako urodzonego w latach 70-tych, jawiło się to do niedawna jako niezły układ, ale teraz zaczynam zdawać sobie sprawę, że jestem trybikiem wkręconym w wyścig szczurów, w którym 3 dni w tygodniu pracuję po jakieś 2h, a 2 dni po 15 minut. Przejebane.
    3 punkty
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.