Skocz do zawartości

Omni

Użytkownik
  • Postów

    13
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Omni

  1. Niższy status czy to społeczny czy finansowy to żaden powód do patrzenia na kogoś z góry. Przynajmniej mnie wychowano w taki sposób, aby szanować tak samo wysokiej rangi naukowca jak sprzątaczkę w supermarkecie. Ja oceniam ludzi po ich zachowaniu, obyciu, kulturze osobistej szeroko pojętej
  2. Absolutnie nie chce atencji jeśli to już wszystkie wskazówki to serdecznie za nie dziękuję o temat można zamykać jeśli jest uciążliwy
  3. No cóż teraz jak wiesz z góry, że mam dobrą pozycję materialną to może chcesz umówić się ze względu na nią nie no żartuje. Jeśli chodzi o tą "jednostronną ratowniczkę" - być może. Może już w związku chciałam troszczyć się za bardzo. Jeśli chodzi o to co nas łączyło - zwykle były to właśnie zainteresowania i poglądy - poza tymi, które otwarcie uznawali za głupie. Konkretny typ literatury, sport, zamiłowanie do spędzania wolnego czasu na konkretnych aktywnościach, podobne wartości wyniesione z domu - a przynajmniej początkowo na takich pozowali bo przyznaje, że z czasem zaczęły się te rzeczy między nami rozjeżdżać. Co do rozmów np. Podczas spaceru - zazwyczaj jestem w stanie powiedzieć coś na rzucony temat, sama podnieść jakiś temat do rozmowy, a jeśli nie wiem na dany temat nic to bardzo chętnie posłucham. Jeśli ktoś chętnie chce mi o czymś mówić to wolę słuchać niż mówić. A jeśli chodzi o ilość związków - moje w przeciwieństwie do związków Twojej znajomej trwały w latach. Nie interesują mnie krótkie przygody. Jeśli zaczynam z kimś być to z założeniem, że spędzę z tą osobą życie.
  4. Nie twierdzę, że jestem idealna, że wszystko robię dobrze absolutnie nie. Może kiedyś trafię na takiego człowieka, który doceni mnie taką jaka jestem i uzna, że lepiej trafić nie mógł mimo moich wad. Zmienić coś zawsze mogę się starać, więcej stanowczości jak mówicie. Tylko żeby nie przegiąć w drugą stronę
  5. Ja staram się i daję od siebie dużo już w zadeklarowanym związku. Jeśli jest to początek znajomości - traktuję jak kolegę. Jeśli mężczyzna się o mnie stara - nie udaję, że mam to gdzieś ale też nie zaczynam go obskakiwać. Doceniam gęsty, starania, wspólny czas - komplementem, rewanżowym wyjściem na kawę zaproponowanym przeze mnie Ależ ja się nie żale odpowiadam na pytania, przedstawiłam swoją historię ciekawa opinii. To, że czuję się zawiedziona swoimi przejściami - do tego mam prawo. Ale z pewnością się nie żale
  6. Nie nie jest. Nigdy nie sypiam z mężczyzną jeśli nie jestem z nim w związku. Akurat taka zasada. Więc nie mogłam ich dobierać wedle upodobań seksualnych - poznawałam je dopiero w miarę rozwoju związku
  7. Ja takie rzeczy rozwiązuje rozmową. Mówię jasno, że nie podobało mi się to, nie życzę sobie tego więcej. Wstaje, wychodzę i daje czas na przetrawienia informacji. Napewno nie udaje, że wszystko ok Nie nie mieli żadnych uzależnień. To jest akurat kryterium mojego doboru dość ważne - nie mogą mieć nałogów Słabe, płytkie i chamskie. Ale całe szczęście, że określa Ciebie drogi autorze postu, a nie mnie.
  8. Nie wiem z czego to może wynikać. Jeśli zadawałam moim byłym pytanie co w takim razie popchnęło ich w moim zachowaniu czy charakterze do zdrady ew. jakie ogólnie mają do mnie zarzuty to mówili , że żadnych. Może przeszkadza im, że jestem mimo wszystko dość romantyczna i uczuciowa - ale nie to, że wymagam przygotowania mi niespodzianki raz na x dni czy niesamowitej kolacji na każde święto. Raczej to ja lubiłam wymyślić coś miłego, zaskoczyć czymś z okazji rocznicy albo urodzin. Wielokrotnie emocje odreagowywałam płaczem ale nie żeby cokolwiek na nich wymusić tylko w ciszy w swoim domu bez świadków wylałam z siebie emocje i najwyżej mogli zauważyć podpuchnięte oczy jeśli widzieliśmy się tego wieczoru czy następnego ranka. Czy to problem? Możliwe Ale z pewnością absolutnie wymagam szczerości i lojalności. Oraz szacunku. Nie ma możliwości aby mężczyzna odezwał się do mnie czy moich rodziców tekstami w stylu "weź się zamknij" albo "głupia jesteś czy co". Ja się tak nie odzywam więc wymagam tego samego w stosunku do siebie
  9. Odniosę się do ogółu komentarzy żeby nie cytować po kolei. Jeśli chodzi o samowystarczalność - owszem jestem samowystarczalna ale jeśli mężczyzna chciałby się poprostu zająć jakąś częścią naszego wspólnego życia i żebym mu się tam nie wcinała - ok. Nie widzę problemu. Nawet byłoby miło gdyby jakiś obowiązek został ze mnie zdjęty. Jeśli chodzi o atrakcyjności fizyczną partnerów - mnie nie pociągają faceci wyglądem, a charakterem. Dlatego jeśli początkowo pokazują swoją najlepszą stronę to łatwo mi się nabrać. Interesujący mężczyzna w oczach kochającej go kobiety zawsze będzie nieziemsko przystojny. Nie wymagam również wysłuchiwania moich problemów w stylu "koleżanka brzydko się do mnie odezwała / krzywo spojrzała jak ona mogła..." Ale chyba wsparcie w momencie śmierci bliskiej osoby nie jest ponad Wasze możliwości emocjonalne? A co do zabawiania - od tego są gry, książki, sport, muzyka, taniec. Nie jestem kotem, żeby trzeba mi było machać piórkiem przed pyszczkiem
  10. Omni

    Cześć

    Omni. Trafiłam tu przez przypadkowy post. Przyszłam z pytaniem do Panów, zamieściłam post. Może jakiś go przeczyta i się wypowie zobaczymy. Miłego udzielania się na forum
  11. Cześć. Wiem, że forum męskie, ale jestem bardzo ciekawa co też napiszecie. O Waszym forum dowiedziałam się z przypadkowego posta z innego forum. Przeglądając już wcześniej kilka tematów może postaram się dostosować do konwencji. O mnie: Zawsze w każdym związku byłam w pełni niezależna finansowo. Mam swój majątek, w którego skład wchodzą nieruchomości. Nie potrzebuję żeby mężczyzna mnie gdzieś woził - mam auto i jeżdżę naprawdę dobrze (przytaczam męskie opinie jakie usłyszałam dotąd o moim stylu jazdy), nie oczekuję, że coś za mnie zrobi, zaniesie, przyniesie i załatwi - zostałam wychowana na osobę w pełni niezależną i jest mi z tym dobrze. Jeśli na wykonanie czegoś nie pozwalają mi siły to umiem poprosić o pomoc lub wynająć osobę, która zrobi to w ramach swojej codzienności zawodowej. Nienawidzę wszelkich gierek w stylu "domyśl się", nie lubię owijania w bawełnę. Cenię sobie harmonię i spokój w relacji. Moje oczekiwania co do związku: 1. Pełne partnerstwo. 2. Wierność. 3. Szczerość. 4. Wsparcie. 5. Miłość. Jeśli partner stara się o relacje na równi ze mną to traktuję go tak jak on mnie. Jeśli się nie stara - mówię jasno co uważam za niewłaściwe w jego zachowaniu i dlaczego. Dotychczasowe związki: Mam wrażenie, że były z chlopcami, a nie mężczyznami - zobaczymy co (o ile coś) odpowiecie. 3 poważniejsze, kilkuletnie związki. Na przestrzeni moich lat przyjmijmy 20-30. Na początku oczywiście wszystko super, partnerzy starali się równie mocno co ja. Dobrzy, uprzejmi, kochający. Po czasie (zwykle dłuższym) okazywało się, że moje poglądy czy hobby są jednak głupie, że wyjście na firmowy event kończy się obrażaniem się po co w ogóle poszłam i dlaczego wróciłam późno (czyli 21:00). Żeby nie było, że może rzeczywiście moje poglądy i hobby są jakieś niemożliwe do zrozumienia to z takich sytuacji, które najsilniej zapamiętałam : oglądanie starych filmów kostiumowych, chęć pomocy bezdomnym zwierzętom(głównie małe wpłaty finansowe). Słyszałam więc, że to głupie, że ich to ode mnie wręcz odstręcza. Partnerzy zaczęli również uważać, że siedzenie w jednym pomieszczeniu bez słowa każdy zajęty czym innym liczy się jako "wspólne spędzanie czasu". Bez rozmowy, bez jakiejkolwiek uwagi. Ja tak nie uważam. I nie mówię tu o widywaniu się codziennie czy co drugi dzień ale przykładowo 2 wieczory w tygodniu. Wyjście gdziekolwiek wspólnie raz na kilka tygodni - chociażby spacer - też zaczynało być traktowane jako "o co ci znowu chodzi"... Kiedy potrzebowałam wsparcia w jakiejkolwiek formie chociażby najprostszych słów "wszystko się ułoży" kiedy miałam problemy rodzinne, zawodowe, zdrowotne - nie mogłam na nic liczyć. Zachowywali się jakby nie widzieli i nie słyszeli co się dzieje. Nie wymagałam nigdy użalania się nade mną bo nie lubię tego ale zwyczajne pokazanie, że jest wystarczyłoby. W drugą stronę na mnie mogli liczyć zawsze nie ważne, czy chodziło o potężne problemy, przy których nawet najsilniejszy facet płacze czy błahostki jak stanie w tłumie na ważnym wydarzeniu. Byłam również zdradzona. Dwukrotnie w dwóch pierwszych związkach. Raz był to seks oralny, drugi raz pocałunek. Po czymś takim dla mnie nie było szansy na ratowanie czegokolwiek. Słyszałam jedynie, że tamten kobiety nie były tego warte. I nie nie mogę tutaj obwinić siebie, nie musieli za mną chodzić i prosić o jakąkolwiek formę aktywności seksualnej. Jestem inteligentną i atrakcyjną kobietą. Nie mogę narzekać na brak zainteresowania ze strony mężczyzn, ale zwyczajnie jestem już znużona i czuję frustrację kiedy kolejni faceci okazują się powielać schematy, których nie jestem w stanie zaakceptować. Także z czystej naukowej ciekawości i uprzejmie proszę bez niegrzecznych uwag - chętnie wysłucham Waszych opinii co do mojej sytuacji. Jeśli widzicie mój błąd - wskazanie go byłoby mile widziane. A może poprostu faceci wolą takie kobiety, które trzaskają drzwiami, robią im aferę na pół ulicy, a na końcu każą się przepraszać bo był dla nich taki okrutny?
  12. Cześć. Wiem, że forum męskie, ale jestem bardzo ciekawa co też napiszecie. O Waszym forum dowiedziałam się z przypadkowego posta z innego forum. Przeglądając już wcześniej kilka tematów może postaram się dostosować do konwencji. O mnie: Zawsze w każdym związku byłam w pełni niezależna finansowo. Mam swój majątek, w którego skład wchodzą nieruchomości. Nie potrzebuję żeby mężczyzna mnie gdzieś woził - mam auto i jeżdżę naprawdę dobrze (przytaczam męskie opinie jakie usłyszałam dotąd o moim stylu jazdy), nie oczekuję, że coś za mnie zrobi, zaniesie, przyniesie i załatwi - zostałam wychowana na osobę w pełni niezależną i jest mi z tym dobrze. Jeśli na wykonanie czegoś nie pozwalają mi siły to umiem poprosić o pomoc lub wynająć osobę, która zrobi to w ramach swojej codzienności zawodowej. Nienawidzę wszelkich gierek w stylu "domyśl się", nie lubię owijania w bawełnę. Cenię sobie harmonię i spokój w relacji. Moje oczekiwania co do związku: 1. Pełne partnerstwo. 2. Wierność. 3. Szczerość. 4. Wsparcie. 5. Miłość. Jeśli partner stara się o relacje na równi ze mną to traktuję go tak jak on mnie. Jeśli się nie stara - mówię jasno co uważam za niewłaściwe w jego zachowaniu i dlaczego. Dotychczasowe związki: Mam wrażenie, że były z chlopcami, a nie mężczyznami - zobaczymy co (o ile coś) odpowiecie. 3 poważniejsze, kilkuletnie związki. Na przestrzeni moich lat przyjmijmy 20-30. Na początku oczywiście wszystko super, partnerzy starali się równie mocno co ja. Dobrzy, uprzejmi, kochający. Po czasie (zwykle dłuższym) okazywało się, że moje poglądy czy hobby są jednak głupie, że wyjście na firmowy event kończy się obrażaniem się po co w ogóle poszłam i dlaczego wróciłam późno (czyli 21:00). Żeby nie było, że może rzeczywiście moje poglądy i hobby są jakieś niemożliwe do zrozumienia to z takich sytuacji, które najsilniej zapamiętałam : oglądanie starych filmów kostiumowych, chęć pomocy bezdomnym zwierzętom(głównie małe wpłaty finansowe). Słyszałam więc, że to głupie, że ich to ode mnie wręcz odstręcza. Partnerzy zaczęli również uważać, że siedzenie w jednym pomieszczeniu bez słowa każdy zajęty czym innym liczy się jako "wspólne spędzanie czasu". Bez rozmowy, bez jakiejkolwiek uwagi. Ja tak nie uważam. I nie mówię tu o widywaniu się codziennie czy co drugi dzień ale przykładowo 2 wieczory w tygodniu. Wyjście gdziekolwiek wspólnie raz na kilka tygodni - chociażby spacer - też zaczynało być traktowane jako "o co ci znowu chodzi"... Kiedy potrzebowałam wsparcia w jakiejkolwiek formie chociażby najprostszych słów "wszystko się ułoży" kiedy miałam problemy rodzinne, zawodowe, zdrowotne - nie mogłam na nic liczyć. Zachowywali się jakby nie widzieli i nie słyszeli co się dzieje. Nie wymagałam nigdy użalania się nade mną bo nie lubię tego ale zwyczajne pokazanie, że jest wystarczyłoby. W drugą stronę na mnie mogli liczyć zawsze nie ważne, czy chodziło o potężne problemy, przy których nawet najsilniejszy facet płacze czy błahostki jak stanie w tłumie na ważnym wydarzeniu. Byłam również zdradzona. Dwukrotnie w dwóch pierwszych związkach. Raz był to seks oralny, drugi raz pocałunek. Po czymś takim dla mnie nie było szansy na ratowanie czegokolwiek. Słyszałam jedynie, że tamten kobiety nie były tego warte. I nie nie mogę tutaj obwinić siebie, nie musieli za mną chodzić i prosić o jakąkolwiek formę aktywności seksualnej. Jestem inteligentną i atrakcyjną kobietą. Nie mogę narzekać na brak zainteresowania ze strony mężczyzn, ale zwyczajnie jestem już znużona i czuję frustrację kiedy kolejni faceci okazują się powielać schematy, których nie jestem w stanie zaakceptować. Także z czystej naukowej ciekawości i uprzejmie proszę bez niegrzecznych uwag - chętnie wysłucham Waszych opinii co do mojej sytuacji. Jeśli widzicie mój błąd - wskazanie go byłoby mile widziane. A może poprostu faceci wolą takie kobiety, które trzaskają drzwiami, robią im aferę na pół ulicy, a na końcu każą się przepraszać bo był dla nich taki okrutny?
  13. Cześć. Wiem, że forum męskie, ale jestem bardzo ciekawa co też napiszecie. O Waszym forum dowiedziałam się z przypadkowego posta z innego forum. Przeglądając już wcześniej kilka tematów może postaram się dostosować do konwencji. O mnie: Zawsze w każdym związku byłam w pełni niezależna finansowo. Mam swój majątek, w którego skład wchodzą nieruchomości. Nie potrzebuję żeby mężczyzna mnie gdzieś woził - mam auto i jeżdżę naprawdę dobrze (przytaczam męskie opinie jakie usłyszałam dotąd o moim stylu jazdy), nie oczekuję, że coś za mnie zrobi, zaniesie, przyniesie i załatwi - zostałam wychowana na osobę w pełni niezależną i jest mi z tym dobrze. Jeśli na wykonanie czegoś nie pozwalają mi siły to umiem poprosić o pomoc lub wynająć osobę, która zrobi to w ramach swojej codzienności zawodowej. Nienawidzę wszelkich gierek w stylu "domyśl się", nie lubię owijania w bawełnę. Cenię sobie harmonię i spokój w relacji. Moje oczekiwania co do związku: 1. Pełne partnerstwo. 2. Wierność. 3. Szczerość. 4. Wsparcie. 5. Miłość. Jeśli partner stara się o relacje na równi ze mną to traktuję go tak jak on mnie. Jeśli się nie stara - mówię jasno co uważam za niewłaściwe w jego zachowaniu i dlaczego. Dotychczasowe związki: Mam wrażenie, że były z chlopcami, a nie mężczyznami - zobaczymy co (o ile coś) odpowiecie. 3 poważniejsze, kilkuletnie związki. Na przestrzeni moich lat przyjmijmy 20-30. Na początku oczywiście wszystko super, partnerzy starali się równie mocno co ja. Dobrzy, uprzejmi, kochający. Po czasie (zwykle dłuższym) okazywało się, że moje poglądy czy hobby są jednak głupie, że wyjście na firmowy event kończy się obrażaniem się po co w ogóle poszłam i dlaczego wróciłam późno (czyli 21:00). Żeby nie było, że może rzeczywiście moje poglądy i hobby są jakieś niemożliwe do zrozumienia to z takich sytuacji, które najsilniej zapamiętałam : oglądanie starych filmów kostiumowych, chęć pomocy bezdomnym zwierzętom(głównie małe wpłaty finansowe). Słyszałam więc, że to głupie, że ich to ode mnie wręcz odstręcza. Partnerzy zaczęli również uważać, że siedzenie w jednym pomieszczeniu bez słowa każdy zajęty czym innym liczy się jako "wspólne spędzanie czasu". Bez rozmowy, bez jakiejkolwiek uwagi. Ja tak nie uważam. I nie mówię tu o widywaniu się codziennie czy co drugi dzień ale przykładowo 2 wieczory w tygodniu. Wyjście gdziekolwiek wspólnie raz na kilka tygodni - chociażby spacer - też zaczynało być traktowane jako "o co ci znowu chodzi"... Kiedy potrzebowałam wsparcia w jakiejkolwiek formie chociażby najprostszych słów "wszystko się ułoży" kiedy miałam problemy rodzinne, zawodowe, zdrowotne - nie mogłam na nic liczyć. Zachowywali się jakby nie widzieli i nie słyszeli co się dzieje. Nie wymagałam nigdy użalania się nade mną bo nie lubię tego ale zwyczajne pokazanie, że jest wystarczyłoby. W drugą stronę na mnie mogli liczyć zawsze nie ważne, czy chodziło o potężne problemy, przy których nawet najsilniejszy facet płacze czy błahostki jak stanie w tłumie na ważnym wydarzeniu. Byłam również zdradzona. Dwukrotnie w dwóch pierwszych związkach. Raz był to seks oralny, drugi raz pocałunek. Po czymś takim dla mnie nie było szansy na ratowanie czegokolwiek. Słyszałam jedynie, że tamten kobiety nie były tego warte. I nie nie mogę tutaj obwinić siebie, nie musieli za mną chodzić i prosić o jakąkolwiek formę aktywności seksualnej. Jestem inteligentną i atrakcyjną kobietą. Nie mogę narzekać na brak zainteresowania ze strony mężczyzn, ale zwyczajnie jestem już znużona i czuję frustrację kiedy kolejni faceci okazują się powielać schematy, których nie jestem w stanie zaakceptować. Także z czystej naukowej ciekawości i uprzejmie proszę bez niegrzecznych uwag - chętnie wysłucham Waszych opinii co do mojej sytuacji. Jeśli widzicie mój błąd - wskazanie go byłoby mile widziane. A może poprostu faceci wolą takie kobiety, które trzaskają drzwiami, robią im aferę na pół ulicy, a na końcu każą się przepraszać bo był dla nich taki okrutny?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.