Skocz do zawartości

Wolumen

Starszy Użytkownik
  • Postów

    454
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Wolumen

  1. E tam. Większość kobiet to zawoalowane prostytutki, kurestwo leży u podstaw ich charakteru. Wyróżniłbym jedynie dwie fazy na osi czasu, tej ich prostytucji. 1) Przed urodzeniem dziecka i założeniem rodziny ustawić się dobrze, z ogarniętym gościem, by żyć wygodnie i żeby dzieci żyły jak pączki w maśle 2) Po ślubie i urodzeniu dziecka ciągnąć już na legalu kasę ile wlezie, w majestacie prawa. Powiesz, ze co w tym zlego, ze kobieta szuka bezpieczenstwa? To dlaczego sama nie podwinie rękawow i sobie nie zarobi? Wczesniej niech straci z 10 lat (i kasy) zycia na dobre studia, potem jakies staze, praktyki. A potem niech zacznie zarabiac te 10kpln+ i dopiero poszuka faceta i wezmie z nim slub. One wszystkie mają podobny schemat "kariery" i awansu społecznego w zaskakującym tempie. Jeszcze w styczniu mieszka z matką i ojcem na 2 pokojach w bloku, co Gierka pamięta, a juz w sierpniu bierze ślub i wprowadza się do męża archtekta, osiedlając się w jego 300m willi, jeździ jego Suv'em za 300kpln i bywa w takich miejscach i pośród takich ludzi, gdzie nigdy wcześniej nie bywala. W zamian urodzi mu dziecko i raz w miesiącu da dupy. To teraz pokaż mi podobny przykład równie spekakularnego awansu społecznego w równie ekspresowym tempie u mężczyzny.
  2. Popełniłeś niespójną wypowiedź. Gość, który zarabia 20kpln na miesiąc nie będzie szukał kobiety, bo nie musi. Ona sama go znajdzie. Może być nieśmiały, już odpowiednia pani sobie z nim da radę. Szukanie kobiety będąc nieśmiałym jest może problemem dla kogoś z najnjższą krajową ale na pewno nie dla gościa z zarobkami c.a. 10, 15 czy 20kpln.
  3. Abstrahując od roli mężczyzny w " normalnym' związku (czyt. bez dzieci lub z waszymi wspólnymi), która głównie sprowadza się do roli dostarczyciela dóbr i mamony, co szumnie nazywa się byciem głową rodziny, to w związku z SM ten problem nabrzmiewa 10 x mocniej. Obie moje ex partnerki (SM) nie wyciągały kasy wprost ode mnie. Ale wystarczy , że w jednym miesiącu (np. wrzesień) ma zakup książek, wyprawkę, jakieś ubrania dla dziecka i od razu odbija się to na budżecie domowym i zaczyna się lament, że musi oszczędzać. Potem widzisz w lodówce pustki lub najtańsze produkty, widzisz ją chodzącą jak za przeproszeniem wywłoka, bo nie stać ją na fryzjera, widzisz dzieciaka w rozlatujących się butach. I jednocześnie nazywa się to, że jesteście w związku - to co, nie pomożesz? Będziesz się przyglądał upadkowi udając, że nie widzisz? Tak się nie da, bo człowiekowi zwykłe odruchy ludzkie przychodzą i czuje się w obowiązku pomóc. Tak będzie zawsze, bo co miesiąc są jakieś wydatki mniej/bardziej planowane. U mnie w jednym z takich związków była 2ka dzieci - nastolatek i przedszkolak. Uwierz mi - studnia bez dna. Jedyne humanitarne rozwiązanie to odejście i zrobienie miejsca innemu desperatowi, może jakiemuś gościowi co nie może mieć własnych dzieci i chętnie będzie łożył na cudze. Natomiast tkwienie w czymś takim z zaciśniętymi kieszeniami nie jest możliwe - prędzej czy później pękniesz i coś dołożysz. A jak już raz dołożysz to wręcz otwierasz autostradę do comiesięcznych dotacji aż w końcu będziesz musiał porezygnować z własnych wydatków/poobcinać je znacznie. Z drugą Panią (SM) doszły manipulacje na tle finansowym, gdyż często mówiła, że nie ma na życie pod koniec miesiąca. Dołożyłem jej kilka stów, za miesiąc było podobnie i za kolejny też. W czwartym miesiącu, totalnie przypadkiem szukając w kuchni kufli do piwa znalazłem metalowe pudełeczko po kawie, w którym miała zwinięte w rulon ponad 2000zł. Nie żartuję.. Nie powiedziałem jej tego z oczywistych względów, bo bym miał awanturę, że jej grzebię, a znając jej pomysłowość wymyśliłaby na prędce, że to jakieś pieniądze koleżanki, brata czy siostry, bo miała przechować/coś im kupić. Nieważne, powodów mogłaby wymyślic setki Do dziś mam potężne wkur....nie jak sobie pomyślę, że to moje pieniądze, które sobie odkładała pod pretekstem, braku na życie. To, co wyżej napisałem jak zauważyłeś tyczy się wyłącznie sfery finansowej w takim związku. Pomimo, że mi to wystarczyło do zakończenia takiej relacji to problemów było o wiele więcej. Począwszy od kontaktów z ojcem dziecka, które wydawały mi sie nad wyraz częste i serdeczne jak na kontakty ws. ogólnej logistyki zwiazanej z dzieckiem, poprzez roszczeniowość, księżniczkowatość i ogromnie wyśrubowane mniemanie o sobie. Gdzieś ostatnio przeczytałem lub usłyszałem w jakimś podcaście, że SM będąc w związku z nowym facetem, nie będącym ojcem dziecka powinna dawać z siebie 10 x więcej, niż " zwykła" kobieta. Ja się z tym zgadzam, z tym że realia są takie, że SM dają 10 x mniej.
  4. Cóż, zbytnio nie mam co dodać, bo wyczerpałeś temat. Piszę to z perspektywy weterana związków z SM, po moim rozwodzie przerobiłem 2 takie układy. W szczególności mocno zgadzam się z fragmentem o byciu w związku z defacto kilkoma osobami - Ty, ona, dziecko i ojciec. Jedna z moich ex SM miała kontakt telefoniczny z ojcem dziecka (kilkulatek dzieciak) parę razy w tygodniu. Nawet przy mnie rozmawiała. Rozmowy faktycznie o dziecku i nie sposób im tego zabronić ale żeby nie wiem jak twardą psyche mieć, nie da się tego udźwignąć na dluzszą metę, mając świadomość, że taki kontakt z tatusiem będzie miał miejsce jeszcze latami. Dla niej (SM) to normalne, że kontaktuje sie z ojcem dziecka, nie da się im tego ograniczyć. Seks, nawet najlepszy tego nie zrekompensuje, to nie jest tyle warte. Potwierdzam też fragment o burzeniu planów na wyjscie/wyjazd przez ojca dziecka, który z dnia na dzień odmówi zabrania dziecka. Nawet nie można mieć do niego pretensji, bo jak cĥlop się pochoruje lub ma jakieś swoje obowiązki last minute to trzeba to wziąc pod uwagę. Nie każda SM ma matkę skorą do pomocy. Słowem- dyspozycyjność nie istnieje u takiej kobiety. Mi bardzo szybko zbrzydło dopasowywanie się do teeminów widzeń ojca z dzieckiem, wszak do cholery- nie jestem czyimś pachołkiem, bym prosto z pracy leciał na randkę, bo do wieczora tego dnia tatuś wziął syna/córkę. Pobawic się - owszem można. Ale jak sytuacja przejdzie w stan przewlekły to szybko wyjdzie, że albo stajesz się tatusiem na pełen etat i wchodzisz w życie rodzinne i prozę życia nie swojej rodziny albo musisz się ewakuować.
  5. Rozumiem, że ex czyta to forum, a Ty za jego pośrednictwem ją pionujesz? Ostatnie 2 zdania na to wskazują.
  6. Pleciesz bzdury, Jaki czas kradnie nowy gach matki ojcu jej dzieci? To po ch...j tatuś zostawiał rodzinę, a po drugie nawet jak ona jego zostawiła to miała prawo i co? Do śmierci ma być sama bo jak sobie kogoś znajdzie to bedzie okradać z czasu ojca dzieci?!!!
  7. Jak ci fiut prawie, że przestaje reagowac na nagą babę wypiętą obok z gołą dupą to zaczynasz się zastanawiać co jest nie tak z tobą. Wiek mój jest tu czynnikiem obciążającym bo paradoksalnie gdybym miał taką akcję 20 lat temu to bym nawet nie pytał tylko od razu pobiegł do specjalisty. Ale mając 2 x tyle na liczniku dopuszczam opcję, że już nie te lata, że reaguje na sam widok gołej dupy, tylko potrzeba trochę więcej stymulantów - m.in. jakiejś czynnej postawy w seksie partnerki, której nie ma tu totalnie za grosz. I właśnie po to jest ten wątek- by się utwierdzić/lub zaprzeczyć w kwestii wlasnego zdrowia. Bo mi już tylko chodzi o odbudowanie własnego ego, które przez te 3mce z nią dość mocno zakaleczało. Jak dymasz parędziesiąt razy babę i zuzywasz 2 butelki żelu na miesiąc bo bez tego nie da rady to w koncu postawisz sobie sam pytanie, z kim jest coś nie tak, ze mną czy z nią?
  8. A, dodam jeszcze, ze 1 raz, po takim silowym podejsciu (ale nie ze brutalny seks, tylko znienacka i bez pytania o to czy ma chęć) na koniec akcji miala łzy w oczach. Więc się pytam jej co sie stalo? Bolało? Nie. Przesadzilem ze spontanicznoscią? Nie. No to co sie stalo? Nic, nie zrozumiesz, czasem tak miewam. Do dzis nie wiem co to bylo ale obstawiam jakies problemy z psychiką na tym polu i to spore. Nie wiem czy to ten problem, aczkolwiek wciąz sam to analizuję, bo masz sporo racji. Nasze pierwsze parę razy byla mokra, juz na etapie palcowki czulem kałużę. Potem niestety z kazdym kolejnym razem robila sie coraz wieksza Sahara.
  9. Bzdura. Co najmniej 3 razy, bralem ją wręcz siłą wieczorem, zaczalem sie dobierać, zdarlem spodnie, wzialem zel i jazda. Zadnego proszenia sie. Nie ma roznicy czy silą czy z podchodami.
  10. Tą poznałem w pociągu, w dosc dlugiej trasie, akurat mialem wyjazd sluzbowy. Dość specyficzna forma poznania się w obecnych czasach ale w totalnym rozrachunku nie jest ani zmanierowana, ani zadna atencjuszka, ani rozwodka. Po prostu problem jest typowo w sypialni. Ale my się nie bawimy w zadne gierki, dośc szybko sie zblizylismy mentalnie do siebie i otworzyla się, opowiedziala o sobie sporo, na co dzien dzwoni, konsultuje jakies trudnosci jak ma, nie ma tu jakichs klasycznych gierek damsko meskich. Nie widze problemu mowic jej wprost, zwlaszcza, ze ona tez wali kawe na lawe i nie ukrywa, ze z kazdym innym miala te same problemy.
  11. Na pewno nie jestem Chadem. Sam siebie oceniam na jakies 6,5/10. Z dobrym ciuchem stabilne 7. 180cm, 86kg. To juz tez z nia przerabialem- mowię jej, sluchaj, przeciez ja już mam typowo myśli, ze to ze mną jest cos nie tak, że sie nie podniecasz, moze brzydki jestem albo co? Ona z wielką szczerością jedzie sama po sobie, że to nic zwiazanego ze mną, to w niej jest problem. Poorzedni partnerzy tez jej to wytykali. No kurde, chyba by nie kłamala w ten sposób i sama siebie dyskredytowała w moich oczach... Nie pomaga nic, zadne prosby czy propozycje z mojej strony. Jedyne co mi mowi, to to, ze nie będzie mi odmawiać, a na moje stwierdzenie, ze czym sie taki seks rozni od walenia gumowej lali wzdryga ramionami w geście bezradności. Nie pomaga alkohol. Po 2 piwach jest az nadto trzezwa, a trzecie jest granicą dla niej - jak wypije to po prostu rzyga i kac na 2 dzień. Wjeżdza mi to na dekiel, bo nie mam jakichś wielkich potrzeb, starczy raz na tydzień mi ale nawet przy tym jednym razie mam stresa, czy aby na pewno sie uda, bo jak nie, to nie mam co liczyc ani na loda, ani na zabawy ręką, czy jakieś inne formy pobudzenia faceta przez kobiete. Liczyc moge tylko sam na siebie w tym zakresie. Dodam tylko, ze jak juz zacsne to jest ok- zawsze dochodze, faja nie więdnie itp. Ale jest ewidentny problem z klimatem przed akcją, nie sprzyja on porządnemu podnieceniu.
  12. Zawsze mam jakies dziwne przeboje z kobietami. Aktualnie, juz 3 miesiac spotykam się z 12 lat mlodszą, bezdzietną, panną. Układa się nam bardzo dobrze, mieszkamy osobno ale widujemy się 3 razy w tyg., czasem ja nocuje u niej, czasem ona u mnie. Generalnie wszystko pasuje, niemal kazdy aspekt, oprócz jednego. Seksu. Dziewczyna nie ma kompletnie zadnego libido, lub wręcz ujemne. Twierdzi, ze zawsze tak miala i poorzedni 2 partnerzy (jesli wierzyc, ze tylko 2) tez jej to mowili i byli tym zmartwieni. Czum się to objawia? Totalnym brakiem inicjatywy z jej strony. To znaczy nie ma zadnych znakow, sygnałów, ze by chciala, nie podejdzie i sie nie przytuli, no dobra, bardzo ale to bardzo rzadko. Nie ma tez zadnej namietnosci wieczorami typu jakies pocalunki, jakies droczenie się zmierzajace w wiadomym kierunku. I teraz najciekawsze- gdy ja inicjucję seks, nigdy nie odmawia, zawsze się godzi. Niestety kazdorazowo, bez żelu nie ma nawet co probowac. Nie interesują jej zadne pieszczoty oralne (w obie strony) , wręcz zaciska zęby, bo mowi, ze sprawia jej to ból i ze robi to z poczucia obowiazku, bo wie, ze je w przeciwienstwie do niej te potrzeby mam. Rozmawialem z nią o tym, o przyczynach, czy to jakies traumy nie przepracowane- twierdzi, ze nie. Na dodatek twierdzi, ze nigdy nie miala orgazmu pochwowego, wylacsnie sama sie umie doprowadzic dildem (praktykuje to, bo mowila). I teraz do meritum: Z poczatku bylo ze mną ok, bo swieze mieso to czlowiek napalony. Ale po jakichś 10-12 razach ta jej biernosc zaczela mi nieco utrudniac podniecenie się. Po prostu co bym nie robil, jak się nie staral, ona przechodzi od razu do konkretow- od razu na plecy, sciaga spodnie, daje mi zel i mam dzialac sobie sam. Pozycje, jakie w ogole wchodza w rachube to tylko misjonarska, na pieska i z boku- zadnej innej ona nie chce, jezdziec totalnie odpada bo twierdzi, ze nie umie/zle jej tak. Frustruje mnie to co raz bardziej, zaczynam wręcz juz miec powoli problem z postawieniem masztu. Cały schemat aktualnie wygląda tak, ze jak nocuje u niej, to w chwili gdy ona idzie do kibla się kąpac to ja juz się przygotowuję w lozku, wzbudzam się wręcz samemu, poniewaz wiem, ze jak ona przyjdzie to zadnej gry wstepnej tylko od razu konkrety- nie chcę dopuścic do sytuacji, ze mi przy niej po prostu nie stanie, a na pewno by tak bylo gdybym zawczasu się nie przygotowywał. Juz miałem epizody z mensilem, bralem to jako turbo przed planowanym numerkiem. Odstawilem, bo nie chce sie tym faszerowac, zwlaszcza, ze nie mialem nigdy takich problemow z poorzednimi partnerkami. Powiedzcie mi tylko jedno- mam 42 lata. Poranne erekcje codziennie. Idąc ulicą i widząc jakąś zmysłową kobietę mam tez wzwód. Czy zatem to normalne, że jestem kompletnie zniechęcony do seksu z taką partnerką? Zaczyna mi to juz wjezdzac na ego i psychikę, bo nie chcę jej zostawiac, poniewaz jest naorawdę w porzadku, ale z drugiej strony wizja takiego chlodu w sypialni mnie po prostu przeraża.
  13. Zorganizować, to taka kurtuazyjna forma określenia sfinansować. Zapewniam Cię, że panna umie/umiałaby coś wymyślić ale to się wiąże z kosztami, których ona zapewne ponosić nie zamierza. A tak, jak on sam coś zorganizuje to sprawa prosta-płaci on.
  14. Wolumen

    Dysonans poznawczy

    Zły przykład. Akurat ten Twój znajomy żyje w zgodzie z zasadami kościoła i je respektuje. Jedną z nich jest wlasnie antykoncepcja-grzech. Nie masz mu o co uwagi zwracać.
  15. On jest też rozwodnikiem i ma 2ke dzieci. Może najpierw zapytaj zanim wydasz osąd.
  16. Ona ma 32 lata, on 37. Mieszkają osobno, oboje pracują. Ona ma dziecko, rozwódka. Zdrada raczej nie wchodzi w grę.
  17. Sytuacja dotyczy kolegi, który notabene w najblizszych dniach założy tu konto, gdyż poleciłem mu to forum na jego problemy. Do meritum. Kolega jest w związku od 1,5 roku. Kobieta z jego opowiadań raczej lekko zaburzona , rozszczeniowa ale w ogolnym rozrachunku jest zadowolony - seks jest, gotuje mu, na wakacje jezdzą, sporty uprawiają wspólnie itd. Słowem, mieści się to w normie. Mieli parę wiekszych klotni przez te 1,5 roku związku, za każdym razem ona blokowała go na messengerze. Ostatnią kłótnię mieli w połowie lipca, oczywiście ponownie wyłapał blokadę, tyle, że do dziś (gadałem z nim wczoraj, dziś pisał mi, ze bez zmian) ona go blokuje pomimo, ze się już pogodzili 3 czy 4 dni temu, zdążyli już byc na rowerach, na zakupach, jak był u niej to zrobiła mu obiad. Co dziwne- komunikują się smsami, jak gdyby nigdy nic. Kumpel zachodzi w głowę o co tu chodzi, a nie zamierza jej się prosić o odblokowanie bo byloby to żenujące i poniżające dla niego. Powiedzcie mi czy to jakas nowa moda u kobiet? Jakiś challenge? Kto pierwszy wymięknie i odblokuje lub poprosi o odblokowanie? Kumpel twierdzi, że ma to gdzieś bo moze pisać sms lub dzwonić ale zastanawia go ta dziwna sytuacja. Pytanue do was co mu poradzić - żeby spytał jej wprost o co chodzi, czy olał temat tak jak to robi do tej pory, by nie wyjść na desperata?
  18. Moim problemem jest to, że mam miękkie serce i podejście do życia typu nadzieja umiera ostatnia. W tym przypadku mialem nadzieję, że chłopak jakoś poczuje się nagrodzony i zmotywowany do dalszej nauki. Owszem 100, to żadna motywacja ale mi chodziło o sam gest, pokazanie, że ktoś zauwazyl jego pracę ( od rodziców nie dostał nic z tej okazji). Natomiast więcej nie kiwne palcem ani w jego sprawie ani w zadnej innej, podobnej, która w życiu (jeśli) mnie spotka. Caly czas ucze się na błędach. Nawet w wieku 41lat.
  19. Jakoś 1,5 mca temu zakładałem tu wątek o mojej kuzynce i jej 14 latku, który nie zbyt kwapił się do pomocy swojej matce z ręką w gipsie pod nieobecność ojca (wyjazd zagraniczny) . Zostalem poproszony wowczas (co opisałem tutaj) o jakąś pomoc typu zakupy, drobne przyslugi itd. Ok, pomoglem jakis czas, gips zdjęty, sytuacja wrocila do normy. Młokos pomimo, że w domu leń i obibok to w szkole wyniki celujące, rok do roku średnia powyżej 5,0. Jak bylem u nich w maju to pytalem o swiadectwo jak tam w tym roku się szykuje itd. Powiedział, że są horyzonty na średnią 5,3. No to powiedziałem, że jak będzie 5,3 to dostanie ode mnie 100zl - taka forma zakladu i jakiejs tam drobnej gratyfikacji - nie przelewa im się, a mi 100zl roznicy nie zrobi czy mam czy nie. Nigdy grosza mu nie dalem ani zadnemu innemu dzieciakowi za swiadectwo wiec stwierdzilem, ze raz mogę taki gest zrobić. Pod warunkiem osiagnięcia wymaganej sredniej. No i słowo się rzekło, młody ma średnią 5,4. Trzeba się zatem było wywiązać z obietnicy/zakładu. Po pracy w piątek podjechalem do nich, dać mu obiecaną 100, obejrzeć świadectwo. Nie było go, umówil się z kolegami na kręgle. Świadectwo pokazala mi moja kuzynka, dalem jej to 100zl z prośbą o przekazanie mu i pogratulowanie w moim imieniu. Przekazała, bo na tyle ją znam i ufam. Wczoraj wpadlem do nich bo zaprosili na obiad (ojciec wrocil z zagranicy na weekend, poprosil mnie aby podziekowac mi, ze pomoglem im jak miala te rękę w gipsie pod jego nieobecnosc). No i niestety ku mojemu zdziwieniu młody ani me ani be. Nie podziękował za kasę, nie nawiązał w ogóle dyskusji nt. swiadectwa. Nic totalnie. Przyszedł do stołu, najadł się i wyszedł z domu na rower. Pytanie moje do was - nie ruszylem tego tematu z kuzynką, nie wiem czy w ogóle jest sens to robić skoro nawet sama nie zareagowała i nie powiedziala mu aby podziękował. Chłopak ma na świadectwie zachowanie bdb , a podstawowych zasad kultury nie zna? Powiedzcie mi czy się czepiam? Bo byc może się czepiam, już sam nie wiem. Wiem natomiast, że jak dostawalem za młodu cokokwiek od kogokolwiek, a zwlaszcza jakas kase na urodziny/imieniny/dzien dziecka czy za swiadectwo od dziadków czy rodzicow to ZAWSZE mowilem dziękuję.
  20. Dziękuję za ten wpis. Otworzył mi oczy. Jakkolwiek banalnie nie brzmi, to co piszę ale jestem tak skołowany zyciowo, że czasem taki prosty tekst wypowiedziany przez osobę trzecią zmienia mi optykę patrzenia ma moje życie.
  21. Przedwczesny, a konkretniej? 20sekund, 3 minuty, 8 minut? Bo niektórym kobietom wystarcza 5 min aby dojsć, a innym kwadrans nie starczy. Ja dochodzilem zawsze w przedziale 3-10 min i bylo to zalezne wyłącznie od tego jak dlugą przerwe mialem. Im dłużej bez seksu/trzepania tym szybciej. No ale tyle to chyba wiesz jako dorosły gość.
  22. Ad. 1. Wtedy nie było fb, IG, smartfonów. Była nasza klasa, która w tamtej fazie faktycznie służyła temu, do czego była stworzona czyli spotkaniom po latach. Nie było tinderów. Social Media w ogóle raczkowały. Internet w duzej mierze był jesscze przez modem. Do czego zmierzam? Otóż dzisiejsze kobiety są bombardowane 24h na dobę papką z social mediów, każda siedzi z telefonem w rece, fotografuje wssystko, co robi, jedna przez drugą sie stara prześcigać. To z kolei powoduje, że facet jest traktowany jako sponsor dla takiej pani aby mogła brać czynny udział w wyścigu szczurów. Słowem- za zmiane na gorsze wśród dzisiejszych kobiet winię internet i rozwój wszystkich technologii z nim związanych. Z ex żoną poznałem się w 2001r. , to chodzilismy do lasu, nad rzekę, do jakiejs knajpy raz po raz. Nikt nie robił zdjęć sobie i nie wrzucał nigdzie. Nikt się nie wstydził, że wakacje spędza 30km za miastem na działce, a nie na Teneryfie. Presja była o wiele mniejsza za strony kobiet. Facet był jakoś bardziej doceniany jako człowiek, a nie jako bankomat. Kobiety potrafiły lepiej gotować, bo nie było glovo, pyszne.pl itp ulatwiaczy.Dań gotowych z zabki tez nie było. Dzisiejsze panie są zblazowane i rozkapryszone. ad2. ex zonie odbiło na tle religijnym. Zarządzila jednosyronnie białe małżeństwo bez mojej zgody. W domu zaczęły pojawiać sie obrazki swietych, rozance, figurki. Chodzila 5x w tyg do kosciola. Tak, do kosciola nie do kochanka. Wielokrotnie za nia chodzilem, zwalnialem sie z pracy nawet. Zawsze tam byla jak deklarowala. Wytrzynalem tak ponad rok i skapitulowalem, nie bylo z nia rozmowy nt. poprawy.
  23. Tak, bo co innego płacić za prezenty, kwiaty, zapraszać na kolacje i to finansować, a co innego finansować wszystko co z tzw. bytem związkowym związane. No ja już prościej tego nazwać nie umiem.
  24. A bardziej po polsku? i zarazem jedyna skala porownawcza
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.