Witam
Od kilku lat mam prawdopodobnie depresje; brałem kilka miesięcy antydepresanty ale nie widziałem poprawy. Mam 25 lat, moja sytuacja jest względnie dobra, mam własny dom i ziemie po rodzicach, niby nie jestem jakiś szpetny, mam pracę ( której nienawidzę, ale jeszcze trpchę jestem w stanie się w niej pomęczyć), i oszczędności na otworzenie własnego biznesu. W teorii powinienem być zadowolony w miarę z życia, a mimo to czuję wewnętrzną pustkę, świadomość beznadzieji ludzkiej egzystencji...
Nie pamiętam kiedy ostatnio czułem zafacynowanie, radość czy satysfakcję z czegokolwiek, wiem że to brzmi jak anhedonia ale to chyba jednak problem z psychiką. Kiedyś cieszył mnie spacer po lesie, smaczne danie czy inny pierdół; dzisiaj każdy dzień jest dla mnie tak samo nudny i szary, bez wyrazu. Nie wiem, może to kwestia wieku? Jako dorośli tracimy wrażliwość na bodźce, na piękno, zafascynowanie światem?