Skocz do zawartości

Nomorepanic

Starszy Użytkownik
  • Postów

    310
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

2195 wyświetleń profilu

Osiągnięcia Nomorepanic

Kapral

Kapral (4/23)

304

Reputacja

  1. Z mojego punktu widzenia nie ma sensu wszelka próba ograniczania kontaktu swojej kobiecie z samotną loszką z młodymi. Po pierwsze dlatego, że sam nie chcę żeby moja kobieta ograniczała mi kontakt z kimkolwiek. Po drugie jest to nie do wyegzekwowania. Kobieta powie Ci jedno, a zrobi drgie. Nie mam ani czasu ani ochoty sprawdzać jej telefonu, fb, ani za nią łazić żeby sprawdzać czy czasem nie łamie zakazu spotykania się z koleżaneczką. Po trzecie zakazując jej takich kontaktów sprzyjasz instalacji negatywnego programu w jej głowie odnośnie Twojej osoby. Psiapsiółka na pewno nie omieszka nakłaść jej do głowy, że skoro zakazujesz jej kontaktów z nią to jest to pierwszy objaw, że coś jest z Tobą nie tak. Jak się to Twojej zagnieździ w głowie to potem może jej to rosnąć - jak guz, albo się wchłonie, albo rozjebie jej to psyche i zacznie się festiwal wyolbrzymiania twoich "złych" zachowań. Dlaczego samotne lochy takie są to sobie sam odpowiedziałeś: Ona zapewne jest sfrustrowana, jej lata świetności minęły, ma bagaż w postaci dzieci, za wiele już nie zwojuje, więc próbuje się otoczyć ludźmi w podobnej sytuacji, aby było jej raźniej. A może specjalnie próbuje "odczepić" Twoją dziewczynę od Ciebie, aby po jakimś czasie sama mogła się zakręcić. Wydaje mi się, że możliwości jest dużo więcej, ale szkoda czasu aby to roztrząsać bo i tak nie dojdziesz do sedna. Co można wobec tego zrobić? Ja to robię tak, że jak moja idzie na jakąś "kawusie" z psiapsółką której nie trawię za bardzo, to zawsze pytam o czym tam gadały. Wszystkiego mi oczywiście nie powie (nawet lepiej bo nie chciałoby mi się wszystkiego słuchać), ale zazwyczaj usłyszę tyle ile potrzeba aby delikatnie skłonić ją do pewnych przemyśleń. Wystarczy wyłożyć jej ze 2 -3 razy głupotę jej koleżanki, aby zainstalować pewną dozę powśiągliwości co do słów wypowiadanych przez koleżankę, aby nie łykała wszystkiego jak kaczka chleb. Przykład np. kiedy samotna locha była u fryzjera, a jeszcze nie oddała kasy za jakiś kosmetyk bo niby nie miała, albo że wyjechała na kilka dni z jakimś kolesiem a dziecko u matki zostawiła (w takim przypadku dobrym pytaniem jest czy ona by tak umiała zrobić - żadna się nie przyzna do tego). Poświęcając 5-10 minut po takim spotkaniu ma naprostowany mindset.
  2. Nie dogadamy się czuję, ale spróbuje: ad1. Taka specyfika że biznes siedzi w dużych miastach, jak ktoś idzie na informatykę i chce pracować jako programista to musi się z tym liczyć, że w mniejszych miejscowościach może być ciężko o dobrą pracę. To tak jakbym otworzył zakład renowacji kutrów rybackich w Katowicach i narzekał, że nie ma klientów. Ale tutaj jest pewna furtka bo: https://www.facebook.com/groups/234054030066096/permalink/948167668654725/?sale_post_id=948167668654725 https://www.facebook.com/groups/234054030066096/permalink/910939842377508/?sale_post_id=910939842377508 Takie są możliwości w perspektywie czasu, można pracować 100% zdalnie, z tym że w wypadku takich ofert będą już stawiane konkretne wymagania. Takie pytanie, ile Ty byś chciał zarabiać na stażu bez doświadczenia, gdzie nie wnosisz prawie żadnej wartości dodanej do firmy oprócz potencjału że za jakiś czas zaczniesz generować zyski dla firmy? ad.2 Jeżeli możesz zarobić 2000 zł za tydzień na układaniu płytek, to masz rację. Jebać to programowanie. Ja nie zarobię tyle, bo nie umiem układać płytek. Ale jestem pewien że gdybym chciał się nauczyć układać te płytki to nikt by mi tyle nie dał na początek jako pomocnik glazurnika. To co mam się obrazić na branżę budowlaną, że chcę nauczyć się układać płytki a nikt mi nie chce dać na początek 2000zł tygodniowo + nauczyć mnie jak się to w ogóle robi? Nie napisałem nigdzie że masz zasuwać 14h dziennie. Sedno mojej wypowiedzi było takie, że jak ktoś jest niezadowolony ze swojej obecnej sytuacji, to powinien ją zmienić. Żeby ją zmienić musi wykonać jakąś pracę. Powinien zainwestować swój czas wolny, czyli poświęcić część czasu przeznaczonego na odpoczynek i rekreację na rzecz zdobywania nowych umiejętności, po to aby za jakiś czas być bardziej zadowolonym ze swojej sytuacji. Tak więc jeżeli ktoś idzie na praktyki to nie po to aby zawsze być praktykantem, ale zostać juniorem. Juniorem też nie będzie wiecznie, jeżeli będzie się rozwijał zostanie midem, potem seniorem, za czym idą wyższe pensje, w tej albo innej firmie. ad.3 Nie wiem ile trzeba poświęcać, jak ktoś jest zdeterminowany i bystry to może mu wystarczy 20, a jak komuś się spodoba to sam z siebie poświęci 60. Pewne jest natomiast, że poświęcając 0 godzin tygodniowo podstaw programowania nie nauczysz się nigdy. Jeżeli uważasz że układanie płytek da Ci satysfakcjonujące zarobki i to jest to co chcesz robić to ucz się układania płytek zamiast programowania. Nie mówię że to zły pomysł, tylko skonfrontuj go z rzeczywistością. ad. 4 Ale nikt nie chce im niczego robić. Możesz być spokojny, po prostu nie dostaną pracy jako programista i będą musieli odnaleźć się w innym zawodzie, najwyżej okaże się że studia robili niepotrzebnie. Rynek sobie to wyreguluje, firmy albo podniosą płace dla programistów, będą sobie ich podkupować, tak jak to dzieje się obecnie, albo zatrudnią programistów ze wschodu, albo zbankrutują dzięki czemu inne firmy będą miały łatwiej znaleźć programistów bo będzie mniejsza konkurencja.
  3. Jasne, każdy ma swój punkt widzenia, swoje poglądy i swoją historię. Ja opisałem to z mojego punktu widzenia. To co odróżniai Twoją postawę od @Smok to jest to, że nie widziałem abyś narzekał w swoim poście jak to jest cieżko i jakie to niesprawiedliwe i co będzie jak świat się zmieni
  4. Mogę się zgodzić z tym częściowo, trochę winni mogą być rodzice, ale moim zdaniem większość winy ponoszą właśnie Ci beztroscy studenci. Przecież to już są dorośli ludzie. Jeżeli człowiek w wieku dwudziestu kilku lat nie zadaje sobie pytania, co będzie gdy skończy studia, co umie, a czego wymagają pracodawcy, i jakie faktyczne umiejętności powinien posiąść aby móc pracować w zawodzie, albo że może lepiej skończyć z tą farsą i uczyć się innego konkretnego zawodu to jest umysłową amebą. @Smok większość postów w tym temacie tylko marudzisz. Informacje masz z jakiegoś źródła, czy to tylko Twoje dywagacje? Aktualnie póki co programistów brakuje, więc firmy same prowadzą szkolenia, aby sobie pracownika wyuczyć. Ogłoszenie, którego znalezienie zajęło mi minutę: https://www.pracuj.pl/praca/praktyki-programistyczne-lodz,oferta,5349689 https://www.csgroup.pl/oferty-pracy/staz-programista-net/ https://pl.indeed.com/cmp/BNC/jobs/Młodszy-Programista-ASP-Net-e8deabcfbf423817?q=C%23+Praktyka https://kariera.comarch.pl/oferty-pracy/praca/mlodszy-programista-net-c/ Czyli że co? Jest wymagająca bo wymaga czasu? Pracujesz na dwa etaty dziennie czy jak bo nie rozumiem. Normalny etat 8h + 1,5h na dojazdy + 8h sen + 1h na ogarnięcie szamy - zostaje Ci 5,5h dziennie + weekend (jeżeli pracujesz w weekend to musisz wolne dostać kiedy indziej). Co takiego robisz że nie masz czasu, codziennie spotykasz się ze znajomymi albo rodziną? Wystarczy że dziennie poświęciłbyś 1-2h + niedzielę i już byś miał jakiś start. No ale możesz też być dumnym posiadaczem wolnego czasu i oglądać te śmieszne kotki w internecie. Wymagająca to może być nauka murowania, bo musisz nakupić sobie cegieł, zorganizować jakiś plac budowy, dojechać, namieszać sobie zaprawy. Upierdolisz się przy tym, potem trzeba posprzątać resztę zaprawy aby nie zaschła, umyć narzędzia, wrócić do domu, wziąć przysznic. A programowanie? Włączasz komputer, włączasz stronę i jedziesz. Jak Ci się znudzi to po prostu wyłączasz - faktycznie wymagające w chuj. I tu masz świętą rację: "Bez podstaw nikogo nie przyjmą". No bo kurwa kto by chciał przyjąć kogoś, komu nie "opłacało się" poświęcić 40 godzin na naukę podstaw programowania, abyś chociaż umiał napisać pętlę albo instrukcję warunkową. Ta branża bardzo nie lubi obiboków, nie da się udawać że się pracuje. Może to Ci się nie kalkuluje? Nikt nie kwiczy. Ale właśnie to podejście które zaprezentowałeś dyskwalifikuje wielu młodych potencjalnych programistów bez doświadczenia z rynku pracy. Nie umieją patrzeć perspektywicznie, skupiają się tylko na tym co widać, a nie dostrzegają tego co jest ukryte. Proste wyjaśnienie: młody niedoszły programista w trakcie studiów szuka pracy na wakacje Idąc na budowę na wakacje dostaniesz dajmy na to 12zł/h. Pracując 10h dziennie x 20 dni dostaniesz 2400 zł. Wykonasz zapewne najbardziej parszywą pracę bo nie masz kwalifikacji, ale dostaniesz kasę. To czego tutaj nie widać to mizerne perspektywy na przyszłość , o ile nie zamierzasz podnieść kwalifikacji. Od noszenia cegieł przez kilka miesięcy na pewno nie nauczysz się nosić ich na tyle lepiej aby dostać podwyżkę. Alternatywą jest bezpłatny staż jako programista. Dostanie literalnie 0 zł. Ale nie widzą tego, że ich umiejętności w tym czasie poszybują w górę, będą mieli pozycję w CV, będą umieli sklecić chociażby 3 zdania na rozmowie o pracę o tym co poprzednio robił zawodowo. A prawdopodobne jest to, że jak firma zauważy że jest kumaty koleś to będą kontynuować z nim współpracę, a z rocznym faktycznym doświadczeniem i intensywnym rozwojem można już czasem wejść w okolice średniej krajowej. No ale tego nie widać. Wszyscy najlepiej od razu po studiach chcieliby zostać seniorami... tak z urzędu najlepiej z gwarancją zatrudnienia i pensji
  5. Z moich obserwacji wynika, że wielu młodych ludzi idzie na studia bo tak wypada i to oni zazwyczaj na końcu mają problem. Sam miałem wiele osób na studiach, które po prostu się ślizgały. Materiały otrzymane od wykładowcy wkute na blache i do przodu. Chuj ze zrozumieniem zagadnienia. Zero własnej inicjatywy, zero prób rozszerzenia zagadnień, zero refleksji dlaczego tak się to robi. W podstawówce nauczyli ich dodawać, w gimnazjum mnożyć, w liceum gdzie jest północ a gdzie południe, a na studiach nauczą ich co robić aby zarabiać hajs - zero odpowiedzialności za własne życie. Jeżeli ktoś całe studia dzienne nie przepracował ani dnia, to jest tylko i wyłącznie jego wina. Nie głupiego systemu, że wymagają od ludzi doświadczenia i wiedzy. Ostatnie semstry na dziennych w przypadku informatyki to często 2 dni zajęć tygodniowo. Nawet na dziennych można spokojnie pracować o ile ktoś chce. I zgadzam się z @GluX że programowanie to wcale nie jest tak bardzo wymagający zawód. Właściwie to powiedziałbym że są trzy główne wymagania: znajomość angielskiego, logiczne myślenie i chęć poświęcenia wolnego czasu. W porównaiu do zawodu nawet takiej księgowej, architekta czy murarza jest tak łatwo zacząć robić cokolwiek w tym kierunku, kilka powodów: - darmowa wiedza w internecie - setki stron z kursami, dokumentacjami, tutoriali, kursy w postaci filmów, interaktywne, co kto woli - i to w większości za darmo - nie musisz mieć papierka aby wykonywać zawód - masa start-upów, projektów open source gdzie możesz się nauczyć czegoś od bardziej doświadczonych osób - zerowy koszt wejścia, darmowe oprogramowanie, środowiska, wystarczy że masz komputer i nie musisz robić żadnych inwestycji, żeby zacząć się uczyć programowania Większość koderów nigdy nie będzie prowadzić jakiegoś rocket-science, większość będzie klepać kod według szablonu, nawet nie musisz znać matematyki z zakresu spoza szkoły średniej dla większości projektów. Tacy też są potrzebni.
  6. @HORACIOU5 Oczywiście że minęło zbyt dużo czasu aby wrobić pierwszego faceta. Ona raczej chciałaby aby zrobić tak aby pierwszy facet zaakceptował ją wraz z dzieckiem losowego faceta tylko nie wie jak się ma do tego zabrać bo to ciężkie zadanie jest. Gdyby mogłaby pocisnąć kit że to dziecko jest jego to sprawy w ogóle by nie było:P A tak musi kombinować jak tu go urobić
  7. Moim zdaniem umieszczając ten post ma nadzieję, że jakaś bardziej "ogarnięta" laska podpowie jej jak wygrzebać się z tego gówna, w którym niebawem może utonąć. Nie ma pomysłu jak ogarnąć tą sytuację, bo inaczej opisałaby swój pomysł rozwiązania problemu i spytała o zdanie, w celu zdobycia aprobaty dla samej siebie, aby w swoich oczach nie zostać chciwą szmatą. Daje innym kobietom subtelnie do zrozumienia żeby ewentualne sposoby rozwiązania jej problemu zostały oparte o jej pierwszego faceta, bo nie był taki zły, a na pewno nie znajdzie nikogo lepszego w jej obecnej sytuacji. Innymi słowy jej cały wywód streszcza się do pytania "jak mam nakłonić mojego pierwszego faceta aby wrócił do mnie i utrzymywał nie swoje dziecko?" Oczywiście nie może go zadać wprost żeby nie zostać szmatą-manipulatorką.
  8. Właściwie zostało już opisane co możesz zrobić teraz - czyli nic. Jeżeli na prawdę chcesz mu pomóc, to być może okazja nadaży się gdy to już wszystko jebnie. Wtedy Twój kolega pewnie będzie potrzebował kolegi do wódki. Wtedy być może uda Ci się naprowadzić go na właściwe tory rozumowania, dlaczego tak się stało. Być może. Ale tylko wtedy gdy faktycznie będzie chciał zrozumieć a nie znaleźć kogoś na kogo zwali winę.
  9. Jak dla mnie to pomyłka. Brzmi jak akcja z pierdolonej komedii romantycznej, a życie takie nie jest. Po pierwsze już jesteś od niej zależny, jeżeli zależy Ci na ukończeniu uczelni. Nawet gdyby jakimś cudem Ci się udało wejść z nią w intymną relację to automatycznie oddajesz jej swoje jaja w depozyt na kolejne X lat (tyle ile zostało Ci do skończenia uczelni). Przecież ona zrobiłaby z Tobą co chce, a Ty musiałbyś stąpać ostrożnie niczym na polu minowym. Jak coś się między wami by zjebało to zgadnij kto dostanie po dupie? Kogo ona poświęci? Swoją karierę czy Ciebie? Będziesz dla niej chodzącym dowodem jej błędu. Stawiam na to, że raczej udupi Ciebie, nie zdasz przedmiotu, jeżeli ma psiapsiółeczki wśród grona pedagogicznego to innych przedmiotów też nie zdasz. Udupi Cię z czystej złośliwości albo ze strachu, albo od tak dla świętego spokoju. Nie stanie się to na początku. Na początku wszystko będzie świetnie. Ona nieco się odmłodzi, zyska wiarę, że nadal jest atrakcyjna, że jeszcze na rynku jest brana pod uwagę. Ale za pół roku, rok zda sobie sprawę, że nie zapewnisz jej niczego jako świerzy student. Ani sensownych pieniędzy ani mieszkania. Może za 4-5 lat, ale ona jako 30 nie ma tyle czasu aby czekać z dzieckiem, pewnie od roku żre kwas foliowy, bo czas ją nagli. Także ten, raczej nie.
  10. http://www.oczamimezczyzny.pl/ https://www.facebook.com/oczamimezczyznypl/
  11. Można posługiwać się truizmami, że wszystko jest manipulacją, że jedyną różnicą jest subtelność środków użytych do zmanipulowania drugiego człowieka. Moim zdaniem jest różnica pomiędzy reklamą a wmawianiem ludziom, że zapłacą mniej za prąd, podczas gdy rachunki będą wyższe z powodu innych czynników, bo zakładam, że na tym to się będzie opierać. Jak komuś reklama wmówi że potrzebuje nowego samochodu to jego problem, on za to zapłaci. Natomiast wykorzystanie wiary drugiego człowieka, że może choć odrobinkę poprawić swoją trudną sytuację podczas gdy wiemy, że tak naprawdę dostanie po dupie to jest kurestwo. Wmawianie im tego, że będzie im lepiej to jest kurestwo. Potem jest narzekanie jaki ten świat jest popierdolony. Pytanie tylko czy to świat jest taki zły - czy my? Zgadzam się w 100%. Oszukiwanie starszych osób z pewnością jednak nie jest dobrą drogą do nabywania tych zdolności. Oczywiście jeżeli się mylę co do tej firmy i faktycznie rachunki będą niższe to idź i czyń dobro.
  12. Ja bym się kategorycznie nie pchał w to gówno. Nazywaj rzeczy po imieniu, nie będziesz przedstawicielem handlowym tylko akwizytorem-domokrążcą. Duże zarobki to bajka. Naobiecują Ci, że za rok czy dwa będziesz miał już własną sieć ludzi pod sobą. Gówno prawda. Podświadomie rozumiesz, że ta praca nie jest ok. Czy wytłumaczyli Ci co dokładnie sprzedajesz klientom i wytłumaczyli najdrobniejsze szczegóły? Bo już słyszałem o zmianach operatora gdzie faktycznie koszt kWh energi był niższy niż u konkurencji, ale nikt nie wspomniał że inne składowe pójdą w górę albo doliczą jakąś opłatę handlową. Na logikę, jeżeli są tacy wspaniali i mają taką świetną ofertę to po co was uczą manipulacji aby tylko wyjść z podpisanym papierkiem? Nie mógłbym spać spokojnie wiedząć, że wcisnąłem dzisiaj staruszce gównianą umowę, za co dostanę parę złotych. Sprzedasz spokój ducha za parę złotych.
  13. GluX ma 100% racji w tym co napisał. Głębsze relacje nie biorą się znikąd. To jest wynik procesu zachodzącego między dwojgiem ludzi przez dłuższy czas. To nie jest jak w sklepie, że sobie wchodzisz i wybierasz. Za głębsze relacje zawsze płaci się cenę w postaci czasu i zaangażowania, ale jeżeli są to właściwi ludzie to płaci się ją na ogół z radością. Szukasz tak aby nie znaleźć. Dlaczego niby nie masz czasu na zakładanie zespołu? Czym jesteś tak zajęty? Jeżeli to jest Twoja prawdziwa pasja to zawsze powinieneś znaleźć czas, chyba że pracujesz w chińskiej fabryce srajfonów - wtedy faktycznie możesz mieć ciężko. Stawiaj sobie wyższe cele niż przetrwanie. Dla mnie jest to przejaw braku wiary w siebie. Mam nieodparte wrażenie że w Twoim mniemaniu lepsze=ładniejsze. Moje pytanie: lepsze do czego? Do roli Twojej przyjaciółki, partnera, matki Twych dzieci, czy tylko sexu? Nie musisz szukać wśród "odpadów". Co roku tysiące kobiet kończą 20,21,22,.. lat, kolokwialnie mówiąc na rynek ciągle trafia nowy towar... A co zrobiłeś żeby to zmienić? Łysienie nie jest wyborem - łysina tak. Możesz ogolić się na globus, prawdopodobnie samo to będzie już intrygowało ludzi wokół Ciebie dając Ci naturalny temat do rozmowy. Ze wzrokiem chyba nic nie poradzisz, może da się coś poprawić, coś skorygować ale to jest temat dla okulisty. Jeżeli nic się nie da zrobić zainwestuj w fajne okulary, soczewki. Nad sylwetką też można pracować, ale wydaje mi się, że nie to jest problemem. Prawdziwym problemem jest Twoje podejście. Określasz się mianem "gołodupca". Sam siebie deprecjonujesz, sam ranisz swoją duszę. Jeżeli nie masz tyle pieniędzy ile byś chciał to zrób coś aby to zmienić. Podnieś swoje kwalifikacje, spróbuj znaleźć inną pracę, wyjedź za granicę na jakiś czas, cokolwiek. Od narzekania niczego nie zmienisz. Znam ludzi którzy od kilku lat walą głową w mur i wciąż są zdziwieni, że ten jeszcze nie runął. Owszem kobiety mają wymagania, tak działa natura. Ty też masz swoje wymagania względem kobiet. Praktycznie wszystkie ubytki fizyczne przestają mieć znaczenie dla większości kobiet jeżeli tylko dysponujesz odpowiednim majątkiem. A kto mu wybrał taką żonę? Wieśniara będzie wieśniarą zawsze, może się maskować, może haj hormonalny przysłaniał mu prawdziwy obraz, ale to on ostatecznie kieruje swoim życiem. Przepis jest prosty, zanim podejmiesz jakąkolwiek wiążącą decyzję typu żona i dziecko mieszkasz ze swoją wybranką 2-3 lata. Po tym czasie dostaniesz prawdziwy obraz drugiej osoby, bo hormony ulecą a i udawać ciężko przez tak długi okres czasu. A Ty cały czas chcesz walić głową w mur... Miałeś dwie ładne dziewczyny i dalej masz zamiar szukać "fajnej blondynki" (odnoszę nieodparte wrażenie że fajnej tutaj też oznacza ładnej), chociaż wiesz, że to nie było to. Czy ten wygląd to Twój jedyny klucz doboru kobiet? Jeżeli tak to uświadom sobie, że za 10, 20 lat każda kobiet choćby nie wiem jak ładna i tak nie wygra na wdzięki z nowym pokoleniem. Ja ze swoją kobietą mieszkam od 7 lat. Wchodząc w ten związek też nie wiedziałem tak naprawdę czego oczekuję od swojej kobiety, jak chcę aby wyglądało moje życie, związek trwał na zasadzie "bo ciężko bez kobiet". Cztery lata zajęło mi dojście do porządku samemu ze sobą - określenie tego czego chcę od życia, jakiej kobiety chcę. Uświadomiłem sobie, że nie jestem w stanie żyć w związku na zasadzie pełnego partnerstwa, ja muszę rządzić finansami, podejmować ważne decyzje takie jak wybór miejsca do życia, zakup mieszkania czy samochodu. Ja muszę być sterem bo inaczej czuję się nieswojo. Świadomie podjąłem pełną odpowiedzialność za swoje i jej życie, bo tylko tak jestem szczęśliwy. Kolejne trzy lata to była ciężka praca nad sobą, poprawianie swoich zdolności finansowych, świadome przejęcie sterów naszego związku i ustawienie kobiety w roli jaką chcę aby pełniła w moim życiu. I powiem Ci że to działa. Moja kobieta wydaje się być szczęśliwa w tym układzie. Wymaga ode mnie konsekwencji, ciągle testuje czy jestem stały w mojej roli, ale jednocześnie darzy mnie szacunkiem i zgadza się na taki układ. Co jest ważne, to ona jest taką 6,5/10. Ja też fizycznie dałbym sobie 6,5/10 ale z uwagi na mój status materialny sądzę że moja wartość SMV jest gdzieś na poziomie 8/10. To jest to co trzyma nasz związek w ryzach. Ona nie została zepsuta nadmiarem atencji od innych facetów. Ma wymagania jak każdy, ale nie są one w mocnej dysproporcji z jej wartością w tej skali. Ma świadomość mojej wartości. Zna reguły, dobrze wie kiedy i pod jakim warunkiem przejdziemy do następnego kroku (ślub, mieszkanie, dziecko). Zna moje wymagania względem niej. Rozmawiamy o tym. O naszych ambicjach, marzeniach, oczekiwaniach. Konkluzja jest taka, że nigdzie nie znajdziesz fajnej kobiety do związku. Możesz znaleźć jedynie taką, która będzie podatna na kształtowanie przez Ciebie, ale musisz mieć siłę i jaja aby ciągle modelować wasz związek - to jest proces i nigdy się nie kończy.
  14. Jak wróci to zajeb jej łopatą i zakop w ogródku, wtedy nie będzie nigdzie z nikim wychodzić.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.