Skocz do zawartości

rezysstor

Użytkownik
  • Postów

    55
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    25.00 PLN 

Treść opublikowana przez rezysstor

  1. Tak oto sraczka uratowała Cię nie tylko od baby, ale również od pociągu - "pij mleko!". Z taką onegdaj słodką blondyneczką toczę od lat bój w ramach "podziału majątku" - udowadnia ona niezbicie, że wszystko utrzymywała, wszystko spłacała, a mnie trzymała jako maskotkę generującą jedynie straty Szczęśliwie Sądy nie podzielają jej narracji. Zapamiętajmy : NIE MA SŁODKICH BLONDYNECZEK !
  2. Myślę, że frustruje Cię baba niwecząc radość z posiadania mieszkania. Partnerką to ona nie jest, więc o wsparciu zapomnij - jesteś zdany wyłącznie na siebie. Olej babę, zrób remont na spokojnie, a kiedy już przestanie Ci to leżeć na wątrobie, to rozglądnij się za lepszą partnerką
  3. Hierarchia wartości jest następująca : dzieci pańci, pies/kot pańci, pchły psa/kota pańci, wreszcie nasz Rumak Spermokrwisty jakby się nie nazywał (bez obrazy). Uciekaj, jak Ci radzono póki nie ściga Cię sąd, komornik, któryś z zaniepokojonych tatusiów cudownego dziecka Twojej pańci, ewentualnie wyrzuty że zmarnowałeś sobie kawał życia.
  4. Wiemy już, żeś światowiec i że nawet bekasz po angielsku a bąki puszczasz tylko po fasoli z puszki oczywiście angielskiej. Niestety , jak nauczał mnie profesor od angielskiego, to Anglicy Warszawscy, nie są w stanie dogadać się z Anglikami Krakowskimi, a wszyscy oni razem , ni wuja nie rozumieją Anglików angielskich. Wobec powyższego, jeśli chcesz nas epatować swoją znajomością języka to przetłumacz nam to z ichniego na nasze i będzie git ?
  5. Zblazowany nieco Kolega może lubi "eksperymenty psychopatyczne"i nudzi go w miarę bezpieczne życie. Równie dobrze można narobić sobie gnoju z Polką. Problemem będzie fakt, ze jak Koledze znudzi się zabawa, to jednak sądy, policja itd. będą bawiły się nadal, o ile zostaną poszczute. Kolego - wytrzep jaja dowolnym sposobem, wyjdź do ludzi, wyjedź na narty, bo zdradzasz objawy "pierdolca przewlekle postępującego". Pozdrawiam i odradzam !
  6. Bardzo ciężki temat, pomimo entuzjazmu co poniektórych Kolegów, jeśli chodzi o sposób załatwienia sprawy. Zaznaczam, że "prywatnie" szacun i brawa dla Kolegi Lynch . Niestety mogło się skończyć fatalnie z punktu widzenia tzw."prawa". Posiadacz "pozwolenia na broń" może je utracić. Posiadacz kredytu z racji poturbowania, a tym samym problemem z kontynuacją pracy , może stać się żerem dla komornika. Posiadacz oka, zębów, czy zdrowia i życia, może wszystko to utracić w jednej chwili. W świecie "poprawności i tolerancji", nie ma miejsca dla zachowań oczywistych, honorowych a nawet odważnych - ten dawny prostszy świat już niestety sparszywiał. Należy przede wszystkim pamiętać, że do "bójki trzeba trzech" tzn. musi być "niezależny" świadek, by można było cokolwiek , komukolwiek "udowodnić" . Tak więc nim słusznie dacie komuś w ryj w klubowym kiblu, to sprawdźcie, czy jesteście tam sami, choć wiadomo, że "świadka" może sobie obita morda załatwić - i mamy problem.
  7. rezysstor

    Brak analu

    Lynch - masz problem raczej nie do rozwiązania. Są takie osobniki, że nie wpuszczą i koniec - nie trać czasu, ani nie doprowadzaj do sytuacji, że jakaś baba robi Ci łaskę. Czytałem jakąś opowieść rzekomo prawdziwą, o jakimś francuskim arystokracie, z piękną żoną , dziećmi i pozornie udaną rodziną, który rzucił to wszystko, nie patrząc na koszty, bo tak cenił anal, u jakiejś tam kochanki, co dowodzi powagi sprawy, pomimo prób ośmieszania tematu przez "znafców". Możesz dać tamtej jeszcze szansę poprzez zakup alkoholu ,wiadra wazeliny i korków analnych różnego kalibru, by ją rozgimnastykować wyluzować psychicznie , nim zaczniesz na serio. Możliwe, że jednak i to nie pomoże , więc na dłuższą metę wywali Ci dekiel i pójdziesz na boki z inną , więc nie trać czasu i ograniczaj straty.
  8. Idź w posły, przedtem poskacz na wiecach jak jaki Giertych. Robota nie wymaga myślenia, są bonusy i jakaś oficjalna kasa, a za lobbowanie jakaś nieoficjalna. Operator wózka widłowego nie może być debilem, musi mieć papiery, w tym ukończone szkolenie, W opozycji facet za którym noszą walizkę z kodami startowymi rakiet balistycznych nic nie musi, nawet wyglądać - i to jest właśnie robota dla Ciebie, jak już odbębnisz staż
  9. GallAnnonim999 - "introwertyk"- Ty nie nabieraj masy na "siłce"tylko sprawdź, czy nie potrzebują do większych dronów, lub innych pocisków pilotów kamikaze . Też dostaniesz Nobla, choć pośmiertnie, bo tera panie dają "pokojowe" Noble za wyżynanie się wzajemne . Powyższym sposobem obronisz banderowską ideologię będącą historycznym spoiwem tamtego kraju, ochronisz biznesy oligarchów, a nawet pomścisz Wołyń . Niestety w ramach retorsji dla pozostałych chwilowo przy życiu, życiu ciosem może być najpierw utrata Internetu w tym kontaktu z tym Forum, następnie zatrzymanie wind, metra, inkubatorów, respiratorów, później błysk z pozostawieniem trwałego cienia na murze, nim go rozniesie fala uderzeniowa
  10. Kolego Reelag, co rzekomo zakończyłeś życie w jego 33 roku - zapomniałeś że czas jest pojęciem względnym, podobnie jak "strata", czy "zmarnowanie". Ożeniłem się pierwszy raz, mając 21 lat. Rozwiodłem się mając 33 lata. Ożeniłem się ponownie mając 34 lata. Rozwiodłem się ponownie mając 54 lata. O piździ włos bym się ożenił trzeci raz mając 63 lata. Mój miot liczy w sumie 4 wredne bachory z dwóch małżeństw.. Aktualnie zastanawiam się nad kolejną rewolucją w moim życiu, ale już nie w kierunku "poważnych" związków. Być może, że powrócę do randkowego stylu życia, co mi dawało optymalne samopoczucie. Podsumowując : przeleć ową panienkę, bez obawy, że opiszą to w Superekspresie, jak dostaniesz kosza, zarejestruj się na Sympatii i pogrywaj z babami na ich zasadach
  11. Sytuacja @Bumber'a i nas wszystkich jest niestety tragiczna, a wszelkie rady o taktyce wojenki o dupę, ewentualnie zalecanie wstrzemięźliwości, to tylko przedłużanie agonii związku, i tonięcie w finansowym bagnie . Chciałeś dobrze ale przez to zostałeś niewolnikiem banku i baby, nie możesz nawet zwolnić w tym kieracie, bo odezwie się windykacja i już nie będzie tak miło, jak podczas załatwiania kredytu. Baba w przeciwieństwie do człowieka ma zamiast serca kasę fiskalną, więc nie da się z czymś takim toczyć potyczek na honorowych zasadach. Kiedy sprzedasz mieszkanie i wykończysz jako tako dom, dalej będziesz petentem - teraz już okrzepłej na "swoim" baby. Po pewnym czasie dojdzie do przesileń, zostaniesz "przemocowcem", dzieci dla których wypruwasz sobie flaki będą świadczyły przed policją przeciwko tobie, bo tak je madka polka poszczuje i przeprogramuje. W praktyce nie masz teraz już nic, poza kredytem i zgryzotami. Jeżeli owo mieszkanie nabyłeś przed zawarciem związku, to absolutnie nie możesz go zamienić na "wspólny" domek, bo wylądujesz w pewnym momencie pod mostem. Porozmawiaj z bankiem, o sprzedaży budowanej nieruchomości celem uwolnienia się z kajdan kredytu, a przynajmniej zmniejszenia jego paraliżujących dolegliwości - argument : zdrowie ci wysiada, nie dajesz rady "buk tak chciał"i pewnie tak jest. Rozwodzisz się, uzyskujesz relatywną "wolność", z kulą alimentów u nogi, ale masz szansę na przeprogramowanie swojego życia, o ile zadziałasz wcześniej, niż z pozycji dziada/capa/pasożyta/brzydkiego tatusia na łożu śmierci. Jeżeli mieszkanie "do sprzedania" jest wspólnotą majątkową z aktualną żoną, to trzeba próbować beznadziejnego manewru, by wszystko sprzedać, pozostałą po spłąceniu lichwiarzy kupkę pieniędzy podzielić z nadzieją, że może wystarczy na dwie kawalerki. Baba zapewne nie będzie chciała powyższego rozwiązania, wtedy albo podwijasz ogon pod siebie, albo przestajesz spłacać kredyt, doprowadzając do katastrofy. Stracisz cały zakredycony majątek, czyli długi, ale odzyskasz sens i powoli pozbierasz się do kupy. Niestety nie ma tu możliwości łagodnego przejścia w inną rzeczywistość, więc musisz być świadomy i zmotywowany do wojny przez dobrych parę lat.
  12. Dla człowieka, związek z babą w jakimkolwiek wieku jest zdecydowanie niekorzystny. Baba błyskawicznie nadrobi wszelkie zapóźnienia wynikające z różnicy wieku, doświadczenia, i stanie się wymagającą zołzą.
  13. Pytanie o sens "randkowania" to temat akademicki, który przerobiłem w sferze teoretycznej i praktycznej, na przestrzeni...około 38 lat. Uważam, że poszukiwania tego typu mają sens, ale nie jest on uniwersalny. Randkowanie działa stymulująco i generalnie korzystnie na większość sfer życia mężczyzny. Wiek nie ma tu znaczenia, bo mając 60 lat randkowałem, bardzo sprawnie. dzięki założeniu, że chodzi przede wszystkim, o seks, aczkolwiek nie negując miłości i związku nawet małżeńskiego. Przeprowadzałem przeróżne eksperymenty, dające mi odpowiednią perspektywę i poczucie spełnienia. Poszukiwanie księżniczki z wieży na szklanej górze, bronionej przez ziejące ogniem smoki, to rzeczywiście sprawa beznadziejna. Rozłożywszy jednak swoje preferencje na kilka "księżniczek", można jednak dokonać syntezy istoty interesujących nas spraw, a zwłaszcza zachowań seksualnych.
  14. W moim przypadku chodzi, jak chodziła, a awantury są przynajmniej raz w tygodniu ( zespół Otello).
  15. Hiszpanie zapewne marzą, o kimś takim, jak generał Franco, a tymczasem komuna rośnie w siłę. W naszym smutnym kraju sytuacja jest niestety podobna, bo prawo nie chroni właściciela, czyli "wroga ludu". Polityka prowadzi do takich patologii - może trzeba zajmować lokale prominentów ?
  16. Nie każde zerwanie można przeprowadzić po „męsku”, bo można dostać „kosę”, zostać wplątanym w „gwałt”, „pobicie” itd. Bezpieczniej czasem zrobić to „zdalnie” np. e-mailem, czy SMS, choć pewnie „Kozacy” by Cię wyśmiali. Przeanalizuj jakie informacje potencjalnie niebezpieczne dla Ciebie przekazałeś niuni w chwili słabości, i jak je ewentualnie zneutralizować. Poza tym, to nie ma co ściemniać, wszak wiadomo, że miłość to uczucie niestabilne i ulotne, niczego na siłę nie da się zrealizować. Nie przedłużaj, poinformuj dziewczynę, o swoich odczuciach, z naciskiem, że chciałeś ,ale, nie wyszło, z racji Twoich defektów emocjonalnych. Po zerwaniu wymuś na sobie kwarantannę, by nie paść łatwym, bo osłabionym łupem dla innej sarenki. To jest Twoje życie, i nie możesz go poświęcać dla kogokolwiek, jeśli tego nie czujesz. Wszelkie poświęcenia wychodzą bokiem, zgodnie z zasadą, że cyt. :”Każdy dobry uczynek zostanie przykładnie ukarany”.
  17. Adrianos – sytuacja jest ciężka, sam mam podobne doświadczenia. Możliwe, że wychodzisz z założenia, że skoro prawdziwie może Cię kochać tylko wariatka, to trudno - niech się dzieje miłość ! Życie, jak wiadomo jest eksperymentem psychopatycznym, więc możesz w to wejść z przytupem, o ile wydaje Ci się, że zapanujesz nad sytuacją. Emocje masz gwarantowane, może urwiesz jej łeb, albo obudzisz się z nożem w plecach, po drodze rozstania, kłótnie – kwestia wyskalowania Twoich wartości, i preferencji. To będą ciągłe zmagania, kontrole, hucpa, wpędzanie w winę, pewnie baba ma syndrom Otello, i nie tylko. Będziesz miał sporo emocji, może zawał, jakiś wylew, depresje, ewentualnie pierdolec przewlekle postępujący, ale może dasz radę ?
  18. Zaprawdę powiadam Wam : ducha, nie gaście ! Miałem 34 lata, jak ożeniłem się powtórnie z 22 latką. Dorobiliśmy się dwójki dzieci, o charakterze mendy i Judasza w stosunku do ojca. Małżeństwo trwało 20 lat, a była żonka - niewinna sarenka, usiłuje mnie wysadzić z majątku, za pomocą Sądu, Policji, przemocy psychicznej itd. Zaznaczam, że wspomniane instytucje zachowują się na razie obiektywnie. Żyję dalej po swojemu, nie płaczę posrany w kącie, choć łatwo nie jest. Mam awersję do małolatów, wolę nekrofilki z fantazją
  19. Nie czytałem żadnych raportów, o depresji męskiej, bo babska chyba nie istnieje, jako że do zapadnięcia na tę przypadłość potrzebna jest inteligencja, wyobraźnia i sfera uczuciowa . Depresyjna, i dezorientująca dla człowieka, jest sama próba wejścia w standardy relacji z kobietą. Marketing zamula nam łeb bzdetami, typu, że „kobiety, to nawet kwiatkiem, nie wolno uderzyć”, że baby to jakieś nieziemskie aniołki itd. Cała machina propagandowa pracuje nad wyeksponowaniem różnic płci, żeby Ci stanął wihajster, bo jak nie uwierzysz w bajki, a nie jesteś homoseksualistą, to nici z seksu. Popatrzcie, na wybory miss transwestytów jakiejś Tajlandii – faceci biorący udział w takich zawodach, bywają bardziej kobiecy, od rasowych samic. Jak myślicie, po jaką cholerę baby wykręcają sobie racice w szpilkach, ubierają pasy z pończochami, oraz inne kłopotliwe w noszeniu szmaty, zdobione jakimś świecącym gównem, albo po co malują ryje, czy wylewają na siebie perfumy ? No, po to, by wmówić Wam, i mnie, że są odrębnym, nieziemskim gatunkiem, który należy hołubić, i wielbić. W rzeczywistości, z medycznego, i anatomicznego punktu widzenia, to owe różnice płci są wręcz symboliczne. Trochę większe cycki, niż u faceta, jaja schowane w jamie brzusznej, produkujące zamiast plemników - jajeczka, gładsza skóra, sisiak zredukowany do minimum, cieńszy głos, kręcenie dupą – oto wielka tajemnica wiary, że stoimy przed nieziemskim zjawiskiem. Potrzeba niezwykłej siły wyobraźni, i nie mniejszej ignorancji faktów, by zagrać rolę Otello. Słowem życie jest rodzajem sztuki – usiłujemy uwierzyć, że to, co widzimy na scenie, jest rzeczywistością. Niektórzy mają większe trudności z samooszukiwaniem się, więc zapadają w depresją. Dobrzy aktorzy grają rolę namiętnych jeleni, walą samice, produkują bachory, i przed nikim, nie przyznają się, że wiedzą o tym, co powyżej
  20. Cieszy mnie, że moje przygody z rzeczywistością kogoś tu zainteresowały Przyznać muszę, że gdybym usiłował opisywać kolejne wycinki mojej życiowej patologii, to przeciążyłbym serwery. Podkreślić jednak pragnę, że ja się, nie żalę, i nie uważam życia za zmarnowane, ponieważ starałem się zawsze lecieć w chuja z rzeczywistością, analogicznie, jak ta ze mną. Nie potrzebuję również porad, ani wsparcia, ale nie dla tego , że zjadłem wszystkie rozumy, tylko, że jestem wapniakiem, i nie ma sensu mnie prostować, bo pęknę. Ciężko pisać sensownie, bo zostanę zidentyfikowany, a wcześniej wyjebany z Forum, jak to się już raz niespodziewanie dla mnie stało. Wszedłem nieopatrznie w szczegóły techniki i fizjologii seksu, zachowań intymnych na pierwszym spotkaniu z lasencją, a ktoś z tutejszej wierchuszki widocznie uznał mnie za pojeba , i zablokował dostęp do Forum. Możliwe, że dokładniejsze opisywanie rzeczywistości, nie jest ani tutaj, ani nigdzie indziej możliwe, a szkoda, bo miałem wtedy wenę. Powyższym sposobem mogę podawać Wam jakieś nieprzyprawione pomyje, zamiast pikantnej zupy, z moich psychopatycznych eksperymentów życiowych, co mnie nieco zniechęca. Dawno temu pobieżnie zagłębiłem się w tutejszą tematykę, ale nie chciało mi się dyskutować – teraz zresztą też nie. Niedawno, po relatywnie dramatycznych przejściach chciałem podzielić się z Wami swoimi doświadczeniami, bo opisuję jedynie własne, prawdziwe doświadczenia z „pola walki”- i wtedy dostałem bana. Pomyślałem sobie – szkoda, że nie ma z kim pogadać, przed kim otworzyć mrocznej czasami duszy. Praktycznie, to więcej energii poświęcam na autocenzurę, niż opowiadanie, ale tego chyba nie przeskoczymy – postaram się więc przekazywać Wam tyle, ile można
  21. Nie demonizował bym portali randkowych, ani skuteczności „specjalnych” technik, czy taktyki „połowu”. Chylę jednak czoła przed wszystkimi analitykami rzeczywistości portalowej, bo ich praca ułatwia studiowanie tematu, aczkolwiek co do osiągnięcia celu, to ta wiedza, chyba nie ma większego znaczenia – rządzi przypadek. Jedno jest pewne, że nie można pomijać „portali randkowych”, jeżeli chcemy „upolować samicę”. Mim zdaniem, najistotniejszą sprawą jest jak najszybsze doprowadzenie do spotkania w realu, zamiast wieloletniej korespondencji z hipopotamem, oblepionym wściekłymi bachorami. Usiłowanie bycia miłym dla wszystkich, jest bez sensu, bo niektóre samice, wcale nie lubią „miłych”. Paradoksalnie „walenie z grubej rury”, może wręcz zachęcić zwierzynę, do podejścia bliżej. Słodkich maczo – sraczo jest tam tylu, co kryla w oceanie, więc jakiś odmieniec może wzbudzić zainteresowanie. Z moich obserwacji wynika, że nie ma tam osób całkowicie normalnych, i to po obydwu stronach – nie ma więc co filozofować, tylko łowić. Szczęśliwie profile randkowe można edytować, więc po dłuższym niepowodzeniu aktualnego wizerunku, możemy go edytować na wersję kolejną, a nawet zmienić płeć ( czego nie zalecam) . Randki internetowe, to po prostu narzędzie, typu wędka, ot i cała filozofia. Zauważyłem u siebie, że często pierwszy kontakt, nie był rewelacyjny, ale już kolejne tak, więc nie należy się zrażać, nim, nie zatopimy kłów w zdobyczy. Bywają seksbomby optyczne, beznadziejne w łóżku, czy krzakach, a na przeciwstawnym biegunie wulkany namiętności zamaskowane nędzniejszą powierzchownością. Zabawa jest bardzo inspirująca, aczkolwiek niosąca ryzyko niespodziewanego wybuchu miłości, zajścia w ciążę i związanych z seksem przypadłości. Randki to swego rodzaju azyl, i bezpiecznik przed ocipieniem, bo stymulują nadzieję, a ta podobno umiera ostatnia
  22. Dobrze się słucha Pana Sędziego i z całym szacunkiem do jego wiedzy, praktyki, i jego własnych przemyśleń, uważam, że wyraża nie do końca swoją własną opinię, co zresztą żadną wadą, nie jest. W swojej szlachetności stara się dać nadzieję ojcom, że wreszcie coś się zmienić może na lepsze, w sferze kontaktów z dziećmi. Przypomina mi to scenę z filmu wojennego, kiedy koledzy mówią do rannego żołnierza : dasz radę, będzie dobrze, wyjdziesz z tego, ale przytomnie zasłaniają delikwentowi widok jego własnych flaków dyndających, i parujących, na okolicznych krzakach. Ojcowie są zwykle w pozycji owego wypatroszonego żołnierza, którego los jest przesądzony, i żadne zaklinanie rzeczywistości , nie pomoże. Fakty są niestety takie, że matka, piorąc regularnie mózg dziecku, jest w stanie osiągnąć każdy cel, posługując się bachorem, jak zdalnie sterowanym robotem. Bachor będzie nas kochał, lub nienawidził, zgodnie z wprowadzonym, przez mamunię oprogramowaniem, i nie widzę żadnych możliwości, by Sądy były w stanie tu cokolwiek zmienić. Jedynym ratunkiem dla rodziców, i dzieci byłaby praca nad ich podejściem do życia, w kierunku uczłowieczenia, zwłaszcza matki - psychopatycznej zwykle manipulatorki dzieckiem. Durna szkoła niestety nie zajmuje się takimi pierdołami, jak obracać się w rzeczywistości, tylko bzdetami, przydatnymi w życiu, jak ząb w dupie. Moim zdaniem drogi tatusiu, jeżeli napotkasz wredny opór swojej niegdysiejszej sarenki, a teraz śmiertelnego wroga, szczującego cię bachorami - odpuść sobie walkę i spierdalaj, na bezpieczną odległość, byś, nie oberwał odłamkami. Musisz chłopie założyć, że utracisz kontakt, i miłość dziecka, jeżeli w małżeństwie, czy partnerstwie cokolwiek zacznie się psuć, ponieważ nie masz szans, w konfrontacji z matką, sterującą bachorem. Stracisz tylko kasę, nerwy, zdrowie, świat sparszywieje w Twoich oczach i życie przestanie Cię bawić. Odpuść sobie te boje podsycane opiniami debilnych znajomych, kolegów i przyjaciół - nie bądź dla nich chwilową atrakcją, i nie bierz udziału w batalistycznych scenach, które ich cieszą, a Tobie dadzą jedynie ból dupy.
  23. Zacząłbym od uśmiechu typu "James Bond", zamiast od reklamy skuteczności pasty do zębów marki "Anal deep cleaner". Najpierw dyskrecja, i tajemniczość, a dopiero później uśmiech prawdziwego Europejczyka, czyli całą szczerbatą gębą . Tak na serio, nie należy się chyba przejmować, ani ćwiczyć, ponieważ nie ma żadnej gwarancji, że nasz model uśmiechu, spodoba się upatrzonej samicy. Nie ma uniwersalnego "zniewalającego" uśmiechu, podobnie jak uniwersalnych perfum, stylu bycia, i ubioru . Doradzałbym luz, z dodatkiem samoistnego uroku osobistego, który u jednych manifestuje się walnięciem w plecy, przy powitaniu, u innych bekaniem podczas popijania napojów gazowanych, a czasem przybiera postać kałuży z kapiącej z rozdziawionej japy śliny, na widok sarenki, która za paręnaście lat będzie usiłowała Was puścić w skarpetkach.
  24. Zawsze robię się podejrzliwy, kiedy tylko zaczyna się, o mnie troszczyć cały świat, rząd, czy inne gówno. Kiedy czuję i widzę przymus dla jakiś praktyk medycznych, to nie mam wątpliwości, że sprawa śmierdzi, choćby z prawnego punktu widzenia. Gęby dowodzące , że się o mnie troszczą są tak paskudne, że aż niewiarygodne, by postawić na szali swoje życie, lub zdrowie, i pozwolić wpompować sobie coś, nad czym badania trwają. Mój kolega twierdził, że cyt.:"wszystkich nie wyjebią", ale nigdy nie wiadomo, do których "wszystkich" się należy
  25. Moja pierwsza żona odniosła nadzwyczajne zasługi dziele stworzenia ze mnie „jebaki”, choć początki były skromne. Potraktujcie moją prawdziwą opowieść jako ciekawostkę, bo na dobre rady już za późno Poznaliśmy się, na szkolnej zabawie, zaprosiłem ją na studniówkę. Była panienką skromną, z dobrego domu, i o interesującej urodzie. Pech chciał, że nie dostałem się na „elitarne” studia, czułem tym sposobem swoją „marność”, i nawet specjalnie się nie zdziwiłem, jak szczenięca „miłość” zdechła jednostronnie, i panienkę przestały cieszyć nasze spotkania. Dość wcześnie poznałem więc podstawowe mechanizmy rządzące związkami pomiędzy człowiekiem, a kobietą. Jako „Kozak- amator”, sprężyłem się więc i za drugim podejściem zdałem na studia, czym na tyle podreperowałem swoją wartość, w tym „rynkową”, że panienka ponownie zapragnęła spotkań ze mną. Wszedłem w tę patologię zamaszystym, defiladowym krokiem, nie bacząc na wszelkie krowie placki leżące u podwalin takiego związku. Czas pokazał, że jak podpowiadała mi już na samym początku intuicja – ta dziunia to była kupa szczęścia z przewagą kupy. Zaznaczam, że jako katolik, i dupa wołowa, z rycerskim podejściem do dziewczyn – byłem prawiczkiem, a ona dziewicą. Później był ślub kościelny, i cywilny, mijały lata, a ja nadal byłem prawiczkiem, ponieważ moja żona, nie pozwalała się rozdziewiczyć, obawiając się bólu. Byłem jej jednak wierny, choć zaległości w seksie narastały. Mniej więcej po trzech latach takiego „białego małżeństwa”, jakimś sposobem, z udało ni się z zaskoczenia rozdziewiczyć moja żonę i to tak skutecznie, że zaszła w ciążę. Miałem nadzieję, że urodzenie dziecka udrożni żonę już na tyle, że patologia naszego związku spadnie do bardziej standardowego poziomu. Cieszyłem się powyższą nadzieją, ponieważ miałem zamiar pokazać „światu”, że mnie się uda w tym temacie, jak, nie udała się ta sztuka moim rodzicom. Będąc na ostatnim roku studiów, zostałem tatusiem, a nawet kąpałem niemowlaka, przygotowywałem mu zupki, karmiłem, i wspierałem małżonkę, jak potrafiłem. Niestety seks nadal był denny, okazjonalny, wręcz limitowany, podobnie jak żarcie na kartki w tamtym czasie. Podjąłem pracę na „wysuniętej placówce”, bo uznałem to za korzystne dla mojego zawodowego rozwoju, i chyba miałem rację. W ramach owej pracy, otrzymałem zupełnie przyzwoite mieszkanie „zakładowe”, które doposażyłem odpowiednio, by ściągnąć żonę wraz z synem. Tymczasem czas płynął, ja odwiedzałem rodzinę raz na dwa tygodnie, mijało właśnie półtora roku, od mojego wyjazdu za pracą, a żonka jakoś, nie kwapiła się do „połączenia” z mężem. Przyznaję, że wówczas nawet nie uważałem tego za patologię – najwyraźniej miałem większą tolerancję, niż dzisiaj. Wreszcie żona dała mi się przeprowadzić na „moją” prowincję, co było o tyle łatwe, że bidula, nie pracowała, bo, nie musiała. Istotnym czynnikiem opóźniającym „połączenie rodziny”, był fakt, że żona posiadała mieszkanie własnościowe. Nawiasem powyższy fakt, oraz dawanie mi odczuć, przez teściów, że niewiele mam do powiedzenia, bo wszystko w owym mieszkaniu jest jej, lub dla niej, a nie dla nas, dopingował mnie do wyjścia z tegoż lokum. Starałem się więc wynagrodzić żonie trudy pobytu w „dziczy”. Zajmowałem się zarabianiem pieniędzy, oraz aprowizacją w tamtych trudnych czasach kartkowych. Żona w pocie czoła wychowywała synka. Ja młody – gniewny, w pierwszej w życiu pracy, odnoszący jakieś tam sukcesy, wzbudziłem czyjąś zazdrość, i zaczęły się problemy. Popracowałem ledwie trzy lata, a już trzeba było się ewakuować, bo nagonka zorganizowana na moją osobę groziła poważnymi konsekwencjami. Stanąłem sam, do walki z prowincjonalnymi ważniakami, ale nie walczyłem, o ideały, tylko, o przetrwanie. W tamtym czasie poprosiłem żonę, by wystąpiła w sądzie, jako mój świadek. Widziała wielokrotnie coś, co pomogło by mi chociaż trochę w obronie, i dało czas, na zaplanowanie ewakuacji. Reakcją żonki, na całą sytuację były słowa cyt. „naważyłeś sobie piwa, to teraz je sam sobie wypij”. Zaiste interesujący to był przejaw wsparcia, solidarności i miłości. Wydawało mi się wtedy, że mam zbyt cyniczną filozofię życiową, ale okazało się, że rzeczywistość jest nieporównywalnie gorsza. Zodiakalna Ryba, uczuciowy marzyciel, twardo jednak broniłem swoich pozycji, co uratowało mi cztery litery. Ewakuowałem się na trochę bardziej cywilizowany teren, i wkrótce ściągnąłem żonę z synem, do nowego gniazdka. Znowu ostro wziąłem się do roboty, realizując swoje koncepcje biznesowe. Mieszkanie zapełniło się sprzętem z ówczesnego Pewexu, pojawił się też samochód. Co ciekawe, to żonka, wcale nie witała entuzjastycznie kolejnej inwestycji w postaci zmywarki, kuchenki mikrofalowej itd. Twierdziła, że powinniśmy zbierać na „domek”, a nie szastać pieniędzmi, po Pewexach. Lała nawet obficie łzy, wychodząc z nowym ciuchem, wmuszonym jej przeze mnie w nieszczęsnym Pewexie. Doszło nawet do tego, że chciałem zadatkować kupno „domku”, a tymczasem żonka odwaliła taki numer, że przy podpisywaniu stosownych dokumentów, zaczęła również toczyć łzy, twierdząc, że sama, nie wie, czy chce „domek”. Przeprosiłem zainteresowane transakcją osoby, wyszliśmy i szczęśliwie już nigdy, nie podjąłem tematu „domku”, by moje szczęście, nie wypłakiwało sobie swoich pięknych oczu. Żona w tamtych czasach trzymała w „materacu” dolary, pozostałe z prezentu ślubnego od jej ciotki. Poprosiłem ją, o pożyczenie tych pieniędzy, by rozkręcić inny biznes, który, jak zwykle miał również jej, czyli rodzinie, poprawić jakość życia. Niechętnie, ale „pożyczyła” mi „nasz” prezent ślubny. W międzyczasie spadła wartość waluty w stosunku do złotówki, co ułatwiło mi zakupienie, i oddanie pożyczonej kwoty w takim samym nominale, czyli „pożyczyła” 500 $, i oddałem jej 500 $. Zdziwiłem się jednak, kiedy po oddaniu, żona miała do mnie pretensje, że powinienem jej oddać więcej, bo w tym czasie waluta straciła na wartości ! Zapytałem skromnie, a czy owa waluta trzymana przez nią w „materacu” rozmnożyła by się samoistnie, na wieść, o wzroście wartości złotówki ? Nawiasem, w momencie udzielenia mi pożyczki, nie dyskutowaliśmy żadnych rekompensat związanych z kursami walut. Wyszło na to, że moje pieniądze, które zarabiałem są „nasze”, a inne, są żonki. Podrapałem się po łbie, i z właściwą sobie ociężałością umysłową, zacząłem wiązać pewne fakty. Pomyślałem sobie bezczelnie : zaraz , zaraz – to ja miałem wypruwać sobie flaki, zarabianiem na wspólny „domek”, a przecież żona, mając mieszkanie własnościowe, mogłaby zdecydowanie przyspieszyć, i ułatwić taką inwestycję ! Pewnie bidula, nie kojarzyła powyższych zależności, ale jednak okazała się prawdziwym „bystrzakiem” w kursach walut ? Tymczasem żonka zapragnęła drugiego dzidziusia, i za niedługo miałem córeczkę – śliczną, jak wszystkie „bombelki” blondyneczkę. Niestety ilość moich bachorów, nie przełożyła się na jakość naszego seksu. Właściwie, to nawet nie wiedziałem, jaki jest on beznadziejny, bo nie miałem porównania, będąc wiernym małżonkiem, z prawie dziesięcioletnim stażem . Raptem pewnego dnia, ni z gruchy, ni z pietruchy, żonka wykrzyczała mi, że cyt.: „seks ze mną, to jeden wielki ból !”. O kurwa pomyślałem sobie : jestem beznadziejny, skrzywdziłem żonę działając czynem ciągłym ! Popatrzyłem sobie w majtki, ale mój sprzęt, nie przypominał pały do baseballa , a baba przecież urodziła dwoje bachorów ! Zacząłem więc analizować swoją technikę seksualną, znaną mi jedynie z pornosów, ale podobnie jak tamci, dbałem, o odpowiednie nawilżenie, a nawet nie sypałem piachu do cipy! Wiadomo jednak, jak to jest z samooceną – we własnych oczach jesteśmy wspaniali, bo też łatwo się rozgrzeszamy, jesteśmy siłą rzeczy subiektywni. Postanowiłem więc poddać się testom – prawdziwej ocenie na „polu walki”, ponieważ dla własnego spokoju musiałem poznać, choćby przykrą prawdę, o sobie. Zdobyta powyższym sposobem wiedza praktyczna miała mieć przecież fundamentalne znaczenia, dla dalszych losów małżeństwa, a nawet reszt mojego żywota. Ja, idealista, pełen wiary, opiekuńczy, zdolny do poświęceń, prawie wierzący katolik, stanąłem więc na krawędzi włazu życiowego szamba, w które oto miałem skoczyć, by poznać prawdę, o sobie, czyli jak krzywdziłem żonę torturując bidulę tyle lat „jednym wielkim bólem”. W powyższej dramatycznej decyzji otrzymałem niespodziewane wsparcie, od pięcioletniej córeczki. Swego czasu zaglądając do lodówki, moja córeczka rzekła mi znamienne słowa cyt.: „cego tam sukas, tam nic twojego niema”. Przeszedł mi znamienny dreszcz po plecach, bo ktoś najwyraźniej prał mózgi moich dzieci. Skoczyłem więc, i zanurkowałem we wspomnianym już szambie, oczywiście w celach naukowych i poznawczych. Testy, jak się okazało wypadły wyśmienicie, nikt, nie zgłaszał „jednego wielkiego bólu”, niektórym nawet tak się to spodobało, że groziło to rozwodami i kolejnymi związkami, czego jednak ja, nie planowałem. Testowałem na szerokim spektrum kobiet zamężnych, panienek, wdówek, rozwódek, starszych ode mnie i to sporo, ale też i młodszych. Dość wysoki niebieskooki blondyn, z dobrym zawodem, niezłą gadką, relatywną kasą, nie miewał specjalnych problemów w zapraszaniu do testów kolejnych samic. Trudno było nadrobić przy okazji owych badań, moje zapóźnienia seksualne, ale w imię nauki się sprężyłem i zdobyłem doświadczenie, na jakie niejeden spermiarz, czy stulejarz , musiałby pracować przez kilka swoich marnych żywotów. Wiadomo, że „pycha kroczy przed upadkiem”. Od momentu wypowiedzenia przez żonę owych brzemiennych w skutki słów, o „jednym wielkim bólu”, nie dotykałem się do niej, bo niezmiernie wrażliwe mam serce na wszelkie krzywdy, nawet te iluzoryczne. Żonka po paru miesiącach sama zaczęła próbować inicjować jakieś tam gry przedwstępne, ale ja już nie byłem zainteresowany tym siermiężnym, pszenno - buraczanym seksem, zgodnym z jej ograniczeniami, zdalnie sterowanymi przez jej mamunię. Mamunia mojej żonki, poza dydaktyką telefoniczną, przysyłała mojej żonce kilogramy wycinków z poradami , na wszelkie tematy z różnych gazet. Pewnego razu, w tamtym czasie poprosiłem żonkę, by wysłała dla mnie pilną przesyłkę biznesową, bo ja nie mogłem się ruszyć z powodów zawodowych, a ona była „niepracująca”. Usłyszałem zdumiewającą odpowiedź cyt. „nie jestem zwykłą szarą babą, by latać z twoimi przesyłkami !”. Oto doświadczyłem misterium, w którym pasożytująca na drzewie huba, działa przeciwko swemu żywicielowi – przecież przesyłka to kasa, a kasa to pełne korytko dla żonki i wspólnych bachorów. Na przestrzeni bodajże roku, czy dwóch, żonka wymieniła zamki w moim zakładowym mieszkaniu, a nawet podjęła pracę, znalazła sobie gacha, zrobiła mi sprawę karną, i rozwodową, zaanektowała cały majątek z mieszkania, a nawet z piwnicy. Takim to sposobem zakończyła się patologia pierwszego małżeństwa, a za chwilę zaczęła się kolejna Ciąg dalszy nastąpi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.