U mnie moment zdania sobie sprawy, że nie tędy droga nadszedł gdy zakupiony ok. 2 lata wcześniej motocykl przestał mnie cieszyć. Przez te dwa lata jeździłem wszędzie - uczelnia, przejażdżki, góry, w deszczu, zimnie... Teraz ledwo mi się chce zrobić przegląd na następny rok. I tak samo było z dziewczynami - zakochanie, 2 - 3 lata łażenia, a potem nic... I tak samo byłoby z dużym domem, dobrym samochodem, wypasionym telefonem czy zajebistą dziewczyną. Każda kolejna rzecz daje chwilową radość, a potem przysparza tylko problemów. Dlatego mieszkam w wynajmowanym mieszkaniu i jeżdżę 25-letnim samochodem. Jak kiedyś przytarłem drzwi o mur to nawet nie wyszedłem obejrzeć uszkodzenia i przez cały dzień nie poświęciłem temu nawet myśli - spróbujcie tak ze swoimi wypasionymi brykami za 200k xD
Dlatego jak słyszę o pierwszym milionie przed 30 i ruchaniu dziwek jako celu w życiu... cóż, takim ludziom nie da się pomóc, jedyna nadzieja, że jak stoczą się na dno to się przy tym nie zabiją.
Ale jednocześnie uważam, że nie da się w życiu uniknąć pewnej sinusoidy nastrojów - tylko nie trzeba się zaspokajać rzeczami jak wyżej, ale np. spacerem, wschodem słońca, kubkiem kakao...
No i warto dodać, że P. Marek w swoich audycjach też o tym mówił, czym mnie i pewnie wielu innym życie uratował :)