Skocz do zawartości

Ludoman

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia Ludoman

Kot

Kot (1/23)

1

Reputacja

  1. Cześć Wszystkim. Mija dokładnie miesiąc odkąd rozstałem się z dziewczyną. Nie chcę wnikać co i jak, z jej odejściem się pogodziłem. Chcę opisać sam moment rozstania, ponieważ nie zachowałem się tak jak chciałem. Ogólnie rzecz biorąc wielokrotnie moja intuicja mówiła mi, że ten związek się zakończy (praktycznie od początku) a ja po jego rozpadzie będę mocno przeżywał. Nie lekceważcie intuicji. Nie wiedziałem tylko, że to stanie się tak szybko. Planowałem jak się wtedy zachowam, odejdę milcząc. Mam 24 lata i jeszcze mało wiem o życiu. To był roczny związek, miałem plany, chciałem żeby to poważnie trwało dalej. Opiszę wam to ostatnie spotkanie. Jest dzień po poważnej kłótni. Od rana przeczuwałem, że mimo tego, że nie było to w planach (po kłótniach był ograniczony kontakt), że dziś ona przyjedzie do mnie. Doskonale wiedziałem po co. Zajmowałem się swoimi sprawami i dostaję w godzinach wieczornych telefon - ona, krótko prosi żebym wyszedł przed chałupę. Wiedziałem co chce mi zakomunikować, nie powiedziałem jednak żeby to ona weszła do mnie. Jednak wtedy byłem niepoczytalny. Nie zastanawiałem się nad moimi czynnościami, ubrałem się, zamknąłem drzwi i wyszedłem. Wcześniej wykonałem telefon do najlepszego kumpla. Mówię mu, że ona przyjechała tu zerwać. On zapytał: co czujesz? Odpowiedziałem: że muszę spróbować. Kocham ją. On: To wiesz co masz robić i nawet jak powiem Ci co innego to zrobisz jak czujesz. Rozłączył się. Pokłóciliśmy się dzień wcześniej o spotkanie rodzinne. Jej rodzice byli zaproszeni na wesele chrześnicy i ona też - nikogo tam nie znała (tylko jej starsi), wcześniej nie bardzo chciała iść ale jako że termin się zbliżał i trzeba było dać znać kto idzie, to dostałem de facto ultimatum, które się takim nie wydawało - nie myślałem, że ze mną zerwie przez to. To, że bardzo chciała nagle iść było dziwne, pewnie mama jej to podpowiedziała. Ja nie do końca chciałem z nią chodzić na spotkania rodzinne, gdyż zawsze po nich byłem przez nią oceniany, mówiła, że jestem za mało towarzyski, ze nie pasuję do jej rodziny, która jest taka wyluzowana. Naprawdę się starałem tam, robiłem co mogłem. Niestety miałem wrażenie, że oni tak średnio mnie lubią, nie zagadywali sami za bardzo do mnie, to widać. Ponadto narzeczona kuzyna (moja ex ją uwielbiała, mnie od początku nie lubiła - od razu wyczułem) powiedziała, że między nami jest chłód. Wiadomo, zdanie rodziny najważniejsze, tak zawsze dla niej było, jak to na terenach wiejskich. Wiecie, picie alko, dużo jedzenia, wszyscy byczki, siedzenie przy stole długie godziny i gadanie. Kiedy jest się u całkowicie obcych jest to trudne dla mnie ale było coraz lepiej. Myślałem, że to wesele to będzie ostateczny etap rekrutacji, jak będzie według niej moje zachowanie jej odpowiadało to ciągniemy dalej a jak nie to wypad. Kolejny powód dlaczego nie chciałem na nie iść. Na koniec powiedziałem, że pójdę, ale ona powiedziała, że za późno. Zabrakło zatrzymania się, policzenia do 10, trzeźwego myślenia. Wyszedłem przed dom i ona wyłoniła się. Wyglądała jak zwykle, specjalnie przyjechała. Jednak miała dziwną minę. Ja: Zanim zaczniesz, wysłuchaj mnie, przecież pójdę z Tobą na to spotkanie. Przemyślałem to. Ona: Nie, teraz to ty mnie posłuchasz. No i się zaczęło. Powiedziała: -że ona to przemyślała wszystko i że, nigdy mnie nie kochała, tylko na początku coś może czuła. Dlatego mi nigdy nie powiedziała tych dwóch słów. -że nie nadaję się na jej męża bo ze mną są problemy na wszystkich imprezach, że jestem nietowarzyski, że nie chcę na nie chodzić -że to koniec i nie ma już nas, wcześniej to były śmieszki ale teraz to na serio i to koniec, od dziś jestem sama, wolna. -że nie masz o mnie walczyć, bo to są twoje cechy charakteru, ty się nie zmienisz -że nie będzie traciła czasu na taką relację -że jak mi powiedziała, że jestem tym to była pijana (wcześniej twierdziła, że jak się jest pijanym to szczerym) -przypomniała największe hity moje, które wykonywałem Zamiast zrobić tak jak myślałem, straciłem kontrolę nad sobą. Poszliśmy na spacer, nie było tak, że mówiłem jej poczekaj czy coś tylko to tak naturalnie wyszło. Ona chciała rozmawiać. Próbowałem przekonać, że się zmienię, że ją kocham, że nie może mnie zostawić i wiele innych. Nie pamiętam co mówiłem. Działałem w afekcie. Głos mi się łamał, jej też. Ocierała ręką łzy. Mówiła, że płakała rano i w biurze. Pytałem czy ktoś widział łzy. Pytałem co teraz, a ona że chce być sama i beze mnie będzie pusto. Trzymałem ją za rękę, chodziliśmy nie wiadomo gdzie. Starałem się ją przekonać. Bezskutecznie. Gadałem jakieś irracjonalne rzeczy, typu nie mów nikomu o tym, jeszcze nic nie wiadomo. Mówiłem coś, że jej urodziny niedługo, że wyślę jej prezent, że ona mi go odeśle. Że mam dać jej spokój, odejść, zrozumieć jej decyzję, że nie pasujemy do siebie. Chciałem ją odprowadzić do domu, prosiłem i błagałem. Szukaliśmy ławki, ona mówiła, że nie przy ludziach, nie pod balkonami, że ławka nie ta. Usiedliśmy na ławce, czekaliśmy na jej autobus, Pytałem co by się stało jakbym do niej nie wyszedł, powiedziała że zerwała by przez telefon czy coś. Coś tam mówiłem, ona mnie wyzwała niecenzuralnie. Wtedy zrozumiałem, że to koniec. Była zła, nigdy nie widziałem jej tak złej. Powiedziała na koniec tylko, dziękuję Ci za rok związku, zasługujesz na kogoś lepszego i ja też. Powiedziałem cześć i odszedłem, nie oglądałem się. Bracia, drodzy. Żałuję tego jak się zachowałem. Tym bardziej, że wiedziałem jak powinien. Kochałem ją i lubiłem, wydawało mi się, że to ta. Wiem, że gdybym miał 100 takich sytuacji to w 99 przypadkach zachowałbym się tak samo. Jakaś mała cząstka mnie wierzyła, że to się da uratować, że zmieni zdanie. Cieszę się z dwóch rzeczy, że się nie poryczałem przy niej i że natychmiast zerwałem kontakt. Miała urodziny, ważny egzamin i była pewna, że się odezwę chociaż zapytać, ale nie zrobiłem tego. Nie odezwę się już, ona też się nie odzywa. Żałuję, że nie zrobiłem tego krótko i nie odszedłem. Wracam myślami do tej sytuacji i wiem, że mogłem to zrobić inaczej, ale nie zrobiłem. Mogłem to rozegrać na tyle innych sposobów ale przeszłości już nie zmienię. Czemu tak się zachowałem? EMOCJE. Czuję się ok, spotykam się z nową koleżanką, nawet to rokuje. Jest fajnie, skupiam się na sobie i cieszę się z bycia singlem. Staram się dawać radę, powoli zapominam.
  2. Ludoman

    Cześć

    Cześć Wszystkim! O forum dowiedziałem się od współlokatora. Witajcie raz jeszcze 😃
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.