Jump to content

Edelgeist

Użytkownik
  • Posts

    495
  • Joined

  • Last visited

  • Donations

    0.00 PLN 

1 Follower

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Recent Profile Visitors

2,660 profile views

Edelgeist's Achievements

Plutonowy

Plutonowy (6/23)

598

Reputation

  1. Moim skromnym zdaniem, głównym celem lewicy jest ogólne osłabienie głębszych więzi międzyludzkich i uczynienie ludzi mniej szczęśliwymi. Człowiek, który nie ma bliskich, wobec których mógłby być lojalny, prędzej będzie lojalny wobec korporacji, rządów, agend etc.. Człowiek, który nie jest szczęśliwy, pemanentnie szczęliwy, częściej będzie sięgał po produkty, które nie są mu de facto potrzebne. Masz czuć poczucie braku, chwilowe lekkie zaspokojenie i znowu poczucie braku i tak w kółko. Tak dla przykładu, chcą tak ustawić zasady życia społecznego, żeby ci zminimalizować wejście w sensowną relację z kobietą. Ale, jak postanowisz być szczęśliwym samemu, wtedy będą budować narrację, że coś z tobą nie tak. Narrację skierowaną do Ciebie, jak i do Twojego otoczenia. Ciebie będą zalewać obrazami, żebyś żył w pobudzeniu seksualnym, żebyś się bujał po tinderach i innych tego typu płatnych apkach. Natomiast do twojego otoczenia będzie kierowany przekaz, stawiający Cię w równym rzędzie z jakimś frustratem, który porozjeżdżał autem parę osób na przykład. Innymi slowy masz funkcjomować jak osioł, który ma marchewkę przed sobą, a kija za sobą. Tak mi się wydaje, że właśnie paradoksalnie pod korzyść dużego kapitału jest to ustawione (bo pamiętamy, że np. komuniści prowadzili z nim wojnę). Nie ma czegoś takiego, jak "biała rasa". Ludzie określani, jako "biała rasa" należą do różnych ras, jak śródziemnomorska, nordycka, celtycka, alpejska i mieszanek wymienionych. To taki trochę pusty slogan.
  2. Najprawdopodobniej, to właśnie ukrywający się w cieniu sponsor, szeroko rozumianej lewicy, ma na celu. Żeby w Europie kobiety autochtoniczne nie wiązały się z autochtonami, tylko z mężczyznami zaimportowanymi skąd inąd. Może też chodzi o to, żeby zwiększyć "popyt" na trans-"kobiety", a może o to, żeby jakiś odsetek zfrustrowanych mężczyzn zradykalizował się i zaczął zachowywać się agresywnie? Zastanówmy się, ile jest potencjalnych beneficjentów takiego stanu rzeczy. Część ludzi zacznie popełniać przestępstwa - będzie robota dla policji, prokuratur, sądów, kancelarii prawnych, więziennictwa a i wpadnie trochę kasy do budżetu z grzywn. Część ludzi zacznie chodzić do psychologów/psychiatrów - zarówno mężczyzn nieusatysfakcjonowanych celibatem lub związkiem z "kobietą" trans, jak i kobiet nieusatysfakcjonowanych relacjami z dzikusami. Części osób psychiatrzy zapiszą farmaceutyki, część mężczyzn być może, z braku seksu, zacznie chorować na raka prostaty i sektor onkologiczny zanotuje zwiększenie obrotów. Może tak będzie wyglądał raj zaserwowany nam przez globalistów, przyszłość przeciętnego faceta. 40% podatku na utrzymanie socjalu, popierdzielanie wszędzie komunikacją miejską, a w domu, po 14 h pracy, dzielna żona z penisem, przygotowująca kotlety z soi, czy tam larw mącznika (bo zakaz produkcji mięsa). Powiedzcie mi, że w takich warunkach nie wzrośnie ilość osób z zaburzeniami psychiatrycznymi. A człowiek psychicznie chory ma to do siebie, że albo idzie się leczyć, albo popełnia przestępstwa (najczęściej przeciwko zdrowiu i życiu). Jest pretekst do wprowadzania zamordyzmu. Ale jeśli mamy równouprawnie, a oboje byli pod wpływem, to obojgu możnaby postawić zarzuty. Gdyby raz zapłacił, pewnie byłby "abonentem", przez kolejne 2-3 lata, a i tak trafiłby do sądu.
  3. Izrael jest zbudowany na kłamstwie historycznym. Kłamstwie, jakoby Żydzi mieli być wygnani z terenów Judei w roku chyba bodajże 135 ne i się rozproszyć po świecie. A to nie prawda, bo od tamtej pory na terenie Palestyny było kilka powstać żydowskich i funkcjonowały judeochrześcijańskie synagogi/kościoły. A, z drugiej strony wiemy (między innymi z Dziejów Apostolskich, że w I wieku istniała liczna diaspora żydowska na terenie Azji Mniejszej, Grecji, Italii. Żydzi na terenie Palestyny byli cały czas obecni i z czasem stali się Palestyńczykami. Prawdziwi Arabowie to tylko takie Kraje, jak Arabia Saudyjska, Katar, Jemen, Emiraty. Mieszkańcy takich krajów/miejsc jak Syria, Jordania, Palestyna, Irak, Egipt to zarabizowani potomkowie narodów, które tam wcześniej mieszkały. Tak Syryjczycy to potomkowie Aramejczyków, Asyryjczyków, Irakijczycy to potomkowie Sumerów, Chaldejczyków, Jordańczycy to potomkowie Moabitów, Edomitów, a Palestyńczycy to potomkowie Izraelitów (Judejczyków, Samarytan).
  4. Kobieta mówi do męża: "skocz mi po 6 bułek". Mąż jej odpowiada: "Nie chce mi się. A poza tym zapomnę, ile mam kupić, kupię nie tyle, co trzeba i będziesz zła". Ona mu odpowiada: "Jak zapomnisz, to sobie przypomnij, ile razy dzisiaj się kochaliśmy" Gość mówi sobie: "no dobra", idzie do sklepu, a tam mówi: "Poproszę...Stop! Poproszę 3 bułki, 2 lody i 1 kakao"... Sorry, ale jak zobaczyłem temat mąki, to nie mogłem się powstrzymać"...
  5. Idea jest taka, żeby się pozbyć, albo zniwelować konflikty wewnętrzne. Kminku kiedyś próbowałem. Rzeczywiście jest zauważalny efekt dwu, trzydniowy. Ożenek wydaje się być jedynym dozwolonym sposobem na rozładowanie popędu, w świetle Nowego Testamentu. Przy czym Apostołowie (mam tu na myśli głównie Pawła) prawdopodobnie w pełni honorowali pogańskie małżeństwa, jako małżeństwa. Z góry uprzedzam, że to, co teraz powiem, może zabrzmieć jak tani trolling. Mianowicie amputacja wydaje się nie być do końca zdyskredytowanym rozwiązaniem, w obliczu słów samego Jezusa: "Rzekli mu uczniowie: Jeśli tak się przedstawia sprawa męża i żony, nie warto się żenić. A On im powiedział: Nie wszyscy pojmują tę sprawę, tylko ci, którym jest dane. Albowiem są trzebieńcy, którzy się takimi z żywota matki urodzili, są też trzebieńcy, którzy zostali wytrzebieni przez ludzi, są również trzebieńcy, którzy się wytrzebili sami dla Królestwa Niebios. Kto może pojąć, niech pojmuje!" Mt 19:10-19 Chodziło mi o to, że gość, który jest na nofapie, powinien unikać pobudzenia seksualnego, bo będzie to dla niego tylko męczarnią.
  6. A u mnie w robocie kobiety też rechoczą, kiedy słyszą obleśne kawały.
  7. Pod warunkiem, że masz widoki na "relacje z żywą kobietą". W przeciwnym razie, mogą wchodzić w grę; wizyta u konowała i recepta na jakieś środki osłabiające popęd. Podobno kminek ten popęd osłabia.
  8. Co do tego żula, to myślałem, że Aborygeni siedzą w Australii, nie w Brazylii...
  9. Co tu mówić... Eksperyment Calhouna (sorry jeśli byka strzeliłem) pełną gębą... Będą kręcić filmy o sobie nawzajem, jak już teraz robi niejaki Spysiński. On nic ciekawego nie ma do przekazania, tylko co ktoś powiedział, w którą stronę pierdnął itp. Ale był kulturystą, prowadził/prowadzi jakieś tam biznesy i ma wartościowy, niezależny content. I ewidentnie widać, że YT nie jest dla niego źródłem dochodu.
  10. Ja we Wrocku widuję czasem Hindusów, ale mniej więcej tyle samo mężczyzn, co kobiet. Czasem pary z dzieciakiem w wózku. Wygląda to tak, jakby parowali się głównie między sobą.
  11. Oho... Oby się nie szykował covid bis... Wtedy rzekomo od nietoperzy się zaczęło..
  12. Spójrz na to z pozytywnej perspektywy. Najważniejsze, że biznesy; portale randkowe, szkoły podrywu, psycholodzy, psychiatrzy, seksuolodzy, farmakologia (antydepresanty, środki obniżające popęd), będą się kręcić... A jaki mają wybór?
  13. Nie odzywałem się, bo trochę porobił się bałagan w komentarzach. Teraz po krótce, spróbuję odpowiedzieć, na większość z nich: No właśnie. Tylko, że każde, albo prawie każde hobby polega na wejściu w relację ze światem (jedyne przykłady, jakie przychodzą mi do głowy to gry typu: szachy, samotnik). A wszystkie myśli są w większym lub mniejszym stopniu, zainspirowane przez bodźce z zewnątrz. Niezupełnie. Jezus, Apostołowie, pierwsi chrześcijanie prawdopodobnie wierzyli, że koniec świata i nadejście Królestwa Bożego nadejdzie podczas trwania ich pokolenia. W tych fragmentach prawdopodobnie chodziło o to, żeby nie przywiązywać zbyt dużej wagi do tego, co dzieje się na tym świecie, bo może on się lada moment skończyć. Tyle, że wychodzenie ze strefy komfortu ma sens tylko wtedy, kiedy zaprowadzi Cię do innej, bardziej atrakcyjnej strefy komfortu. Tutaj się raczej nie zgodzę. Emocje mają w sobie łądunek energetyczny. Wyobraź sobie, że straciłeś 3/4 majątku, kiedy Twoja egzystencja stałą się zagrożona i nagle skupianie się na deserze, czyu ładnej pogodzie, uczyni Cię szczęśliwym. Ja miałem kiedyś adekwatną sytuację, kiedy mój paroletni wysiłek w pewnym kierunku został zniweczony. Kłóci się to z przeijającymi się czasem opiniami, że tego trzeba się latami uczyć. Jeśli będziesz musiał na taką naukę poświęcić przykładowo 10 lat, to przez te 10 lat będziesz albo nieszczęśliwy, albo średnio-szczęśliwy. To mi przywodzi na myśl koncepcję Opus Magnum, w ujęciu alchemicznym. Alchemicy podobno właśnie, prezentując procesy chemiczne, w zakamuflowany sposób opisywali transformację ludzkiej jaźni i jej promocję na wyższe poziomy. Samej sobie pewnie tak. Wynalzków pojawiło się sporo na rynku. To trochę tak, jakbyś powiedział dziecku, w domu dziecka, że "rodzina jest tylko dopełnieniem szczęścia". Wg mnie jest to kwestia indywidualna i kobieta jednemu może dać szczęście, drugiemu niekoniecznie. Efekt wielu nakładających się na siebie czynników; bagażu doświadczeń, zdolności intelektualnych/umiejętności analizy własnej sytucji, itd, itp. Ja patrząc, czysto pragmatycznie, odpuściłem sobie temat kobiet, bo z różnych przyczyn mam zamkniętą drogę do wstąpienia w związek małżeński, a wspomniany przeze mnie Nowy Testament, w paru miejscach sugeruje, że za seks bezmałżeński będzie kara. Jak np. Paweł napisał do tych, którzy mają problem ze wstrzemięźliwością: "lepiej wstąpić w związek małżeński niż gorzeć". Gdybym miał dziewczynę, to prawdopodobnie bałbym się ją tknąć i pewnie skutek byłby taki, że ja ponosiłbym koszty, a potem ruchałby kto inny. Może bym się przywiązał po to, żeby po roku, albo dwóch latach być poklepanym po plecach... i usłyszeć jakiś frazes. Ja umiem cieszyć się z małych rzeczy, ale to nie czyni mnie szczęśliwym. Chociaż, czy wschód/ zachód słońca to małe rzeczy...? Raczej bym polemizował. Pieniądze szczęścia nie dają. To szczęście daje pieniądze... To była jakaś wyjątkowo tania patelnia. Nie wiem skąd ona ją wzięła. Raz sobie na niej jajecznicę zrobiłem i wywaliłem do śmieci, bo nie mogłem przełknąć. A ona jej przez te ok pół roku przed pierwszymi objawami używała. Może miałą przytępione smak i powonienie, bo b. dużo paliła.
  14. Miałem kilka rozkmin nad emocjami i nad czysto logicznym podejściem do rzeczywistości. Pierwsze spostrzeżenie jest takie, że celem każdego działania, jakie jest podejmowane przez jednostkę, jest feedback ze strony świata. W innym wypadku, ludzie by nie szli na studia, zadowalali się najniższą pensją, pozwalającą na przeżycie, czy szli medytować w góry, żywiąc się korzonkami. Innymi słowy: odczuwasz szczęście/satysfakcję (w moim przypadku te dwa pojęcia są raczej tożsame), kiedy odziałujesz na świat, a on ci odpowiada za pośrednictwem oczekiwanego rezultatu. Wdzięczność za to, co się już posiada, jest czymś, bez wątpienia wartościowym w większości sytuacji, jednak w moim przypadku implikuje to obawę, że mogę to utracić i wywołuje poczucie besztania ze strony fikcyjnego "przyjaciela" za to, że nie jestem wystarczająco wdzięczny. Ja w tym widzę potencjalne narzędzie retoryczne, zachęcające nas do obniżania oczekiwań, rezygnacji z planów, zahamowania w dalszym rozwoju. Tak samo to się tyczy relacji damsko-męskich. Kiedy byłem młodszy za bardzo nie było potencjalnych partnerek wokół mnie. Postanowiłem się pogogodzić z tym, że ten temat mnie nie dotyczy, pod wpływem pewnych fragmentów przeczytanego Nowego Testamentu. "Rzekli mu uczniowie: Jeśli tak się przedstawia sprawa męża i żony, nie warto się żenić. A On im powiedział: Nie wszyscy pojmują tę sprawę, tylko ci, którym jest dane. Albowiem są trzebieńcy, którzy się takimi z żywota matki urodzili, są też trzebieńcy, którzy zostali wytrzebieni przez ludzi, są również trzebieńcy, którzy się wytrzebili sami dla Królestwa Niebios. Kto może pojąć, niech pojmuje!" Mt 19:10-12 "Sądzę więc, że w obliczu groźnego położenia dobrze jest człowiekowi pozostać takim, jakim jest. Jesteś związany z żoną? Nie szukaj rozłączenia. Nie jesteś związany z żoną? Nie szukaj żony. A jeśli się ożeniłeś, nie zgrzeszyłeś, a jeśli panna wyszła za mąż, nie zgrzeszyła; wszakże tacy będą mieli doczesne kłopoty, ja zaś chciałbym wam tego oszczędzić. A to powiadam, bracia, czas, który pozostał, jest krótki; dopóki jednak trwa, winni również ci, którzy mają żony, żyć tak, jakby ich nie mieli;" 1 Kor 7:26-29 "Tak więc, kto poślubia pannę swoją, dobrze czyni, ale kto nie poślubia, lepiej czyni." 1 Kor 7:38 Tak więc ja żyłem tak, jakby ten temat mnie nie dotyczył, wykazując bierną postawę, oczekując tego, że Bóg mi da ukojenie. Problem pojawił się wtedy, kiedy poszedłem do pracy i przewinąłem się przez kilka miejsc pracy. W tym czasie trafiły się trzy okazje na fajną dziewczynę, w których widziałem większe lub mniejsze oznaki zainteresowania moją osobą. Wszystkie jednak przepuściłem, ponieważ praktycznie w ogóle się do nich nie odzywałem, bo po prostu nie miałem pretekstu/tematu do odezwania się. Nie odczuwam jakiegoś szczególnego dołka z tego tytułu, ale jest gdzieś z tyłu głowy, jakieś tam mniejsze lub większe poczucie straty. Do tego znajomi z pracy czasem żartują ze mnie, że mam już 38 lat i jeszcze nigdy nie miałem dziewczyny. A kiedy się mnie pytają o taki stan rzeczy, raz zasłaniam się zaprezentowanymi wyżej wersetami, innym razem mówię, że miałem zaburzony rozwój i czuję, że jestem na tym samym etapie rozwoju, co ten, kiedy miałem 12 lat. Doszły do tego lekkie sugestie swatające z jedną z naszych koleżanek. Teraz ewidentne poczucie szczęścia, choć niezbyt długotrwałe, dają mi spacery, podczas których wypijam z 3-5 piw, wprowadzając się w stan lekkiej poalkoholowej euforii. U mnie alkohol wywołuje stan optymizmu. A nadmienię, że odchyba dwóch lat nie piłem gorzały. Zazwyczaj jest to lżejszy kaliber piwo, w okolicach 7%, albo na chacie Martini. Do tego doszła dwa miesiące temu śmierć matki po niespełna półtora rocznej walce z nowotworem. Była to dziwna kobieta. Z jednej strony były momenty, że czułem się przez nią bardzo kochany, z drugiej strony bywała zdolna do naprawdę podłych zachowań wobec mnie. Najbardziej przykre doświadczenie to to, że miałą zwyczaj rozładowywać na mnie agresję, za rzeczy na które nie miałem wpływu. Nie będę się wdawał w szczegóły, ale schemat mniej więcej był taki: 1) ja najpierw mówiłem jej, żeby czegoś nie robiła, bo będą przez to problemy. 2) Ona olewała to, co mam do powiedzenia, mówiąc, że "nie będę jej mówił, co ma robić", albo "mam gówno do gadania". 3) Robiła to co, chciała, po jakimś czasie rzeczywiście nadchodziły przewidziane przeze mnie skutki. 4) W niej narastała potem frustracja. 5) Rozładowywała tę frustrację na mnie, robiąc awantury o błahostki. Jednak jest mi smutno, bo miałem nadzieję, że kiedyś wyprostuje swoje życie. A umarła prawdopodobnie przez patelnię, którą kupiła i też jej mówiłem, żeby jej nie używała, bo śmierdziało chemią, jak w fabryce silników samochodowych (miałem kiedyś okazję odwiedzić takową, więc wiem o czym mówię). Więc jak jest z tym szczęściem? Jest ono zależne od relacji ze światem, relacji z samym sobą, czy jest to kwestia przedefiniowania pojęć? Czym jest szczęście, a czym satysfakcja. Bo w moim wewnętrznym odczuciu te dwa pojęcia są tożsame.
×
×
  • Create New...

Important Information

We have placed cookies on your device to help make this website better. You can adjust your cookie settings, otherwise we'll assume you're okay to continue.