Skocz do zawartości

deleteduser174

Użytkownik
  • Postów

    1898
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    4
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez deleteduser174

  1. "Wiemy o sobie tyle, ile Nas sprawdzono". Wiem również z własnego doświadczenia, jak czasem sam się umiałem zaskoczyć w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
  2. Chłopie! Ta kobieta w pierwszej kolejności jest SM. Samotną Mamą. Dla niej liczą się TYLKO zasoby dla niej i dziecka. Cokolwiek Ci powie to jej zachowanie pokazało, że jest gotowa być z nieatrakcyjnym ulańcem TYLKO i wyłącznie z powodu jego zasobów. Ty nie byłeś w żaden sposób rozważany jako potencjalny kandydat do relacji tylko WYZWANIE. Biologicznie miałeś podnieść walidację SAMICY, że może niedostępnego samczyka ZDOBYĆ. Zapewniłeś jej ego informację, że ONA MOŻE zdobyć Ciebie czyli może też i innego samczyka. Więc co ona robi? WRACA do samca, który zapewnia zasoby. Dla niej byłeś/jesteś tylko opcją rezerwową do emocji ale zasoby na pierwszym miejscu. Zrobiła Ci kisiel z mózgu. Była w tym cierpliwa i wytrwała. I przekonała się, że MOŻE... to wszystko. Tyle od Ciebie chciała.
  3. Ja bym powiedział, że życie jest normalne... natomiast BAJKI jakimi lubimy się karmić powodują, że życie staje się rozczarowujące. I bardzo mi przykro to powiedzieć, ale dajemy się oszukać na własne życzenie i zwykle to Wy, Kobiety jesteście tymi, które tym bajkowym światem dajecie się oczarować i potem macie co macie. Cała ta wiara w bajki, która zaczyna się od: - zasługujesz na to, co najlepsze, - jesteś warta tych podpasek, tego jogurtu, tego serka homogenizowanego, tej przekąski, która da Ci "chwilkę fantazji" tego telefonu, tamtego samochodu... - reklamy, marketing sklepowy, pogoń za więcej, lepiej, - rzuć go, za rogiem czeka lepszy, bardziej wartościowy. O My God... Jakie to naiwne.
  4. Ciekawe, że też miałem takie rozkminy. Wydaje mi się, że w 1938r. nie mógłbyś zrobić wiele. Ktoś po pierwsze musiałby Ci uwierzyć i zaufać. Moje rozkminy dotyczyły zwykle tego tematu, że jesteś tu i teraz i przenosisz się w czasie. Masz tyle wiedzy ile w Twojej głowie. Nic więcej. Bez książek, internetu. I spróbuj wykorzystać swoją wiedzę z dowolnej dziedziny życia w taki sposób, żeby była użyteczna w czasie i przestrzeni, gdzie inne komponenty do użycia tej wiedzy nie istnieją. Zwróć uwagę, że jest trochę książek, filmów przygodowych podejmujących tego rodzaju temat. Więc ludzi, którzy wpadli na ten pomysł musi być o wiele więcej niż Ty czy Ja. Motyw powrotu do czasów młodzieńczych, żeby w inny sposób pokierować swoją karierą, życiem otoczenia. - Efekt motyla I, II, III - Powrót do przyszłości I, II, III - Wreszcie Terminator 1, 2, 3, 5. A tak żartobliwie. Wpadasz do domu rodzinnego, jako ten "wiedzący 12-latek" i do bliskich krzyczysz wyciągając rękę "Chodźcie ze mną, jeżeli chcecie żyć!" To musiałby być prosty krok to wylądowania na oddziale psychiatrycznym z diagnozą paranoi. A ja na pewnej dyskotece szkolnej podszedłbym do tej dziewczyny a nie innej. "Zmienić BIEG wojny". W 1938 wojnie według mnie już nie dałoby się zapobiec.
  5. Tu masz świetny, moim zdaniem przykład z polskiego podwórka. https://www.youtube.com/@turbulencja
  6. Proszę pamiętaj, jak zwykle rozmawiają kobiety z mężczyzną z którym nie są. Ja nie wierzę w szczerość takich rozmów. Ta szczerość jest taka "ustawialna"... Ona Ci powie to, co jej pasuje do danej sytuacji i jej narracji. To wcale nie musi być prawda.
  7. Bo wychowały Ciebie kobiety? W swoim nurcie przekonań co wypada czego nie? Samiec to brzmi dumnie.
  8. Z tym się zgadzam. Nie ma czegoś tam jak 2 połówki pomarańczy. Facet musi mieć kawałek swojego świata. Nie może pozwolić kobiecie wyciągnąć się z tego świata. Czy to moto, czy ryby czy majsterkowanie czy siłownia. Nie ważne. I tu warto by zrozumieć, że "kobiece metody" odciągania Nas z naszego męskiego świata mogą być mniej lub bardziej dla Nas toksyczne. Tematu seksu bym za bardzo tu nie wyciągał. Nie bardzo mi się podoba @kenobi, że próbujesz młodemu 28-letniemu koledze na etapie "wkurwu" na otaczającą go rzeczywistość sprzedać patent na zdradzanie żony. Może to i dobre dla Ciebie, ale dla jakiegokolwiek młodszego odradzałbym brnięcie w tę stronę. Ryzykowne, koszty mogą być horendalne, jak się babka zorientuje. Cały system państwowy stanie za nią. Rodzina przeciwko niemu, państwo przeciwko niemu. Nawet jego własne poczucie winy będzie przeciwko niemu. Bo to przecież ON zdradził. NIKT nie będzie słuchał argumentu "bo żona mnie nie zaspokajała odpowiednio w sypialni". NIKT kto tego nie przerobił nie zaakceptuje tego argumentu. Nie ważne jak oczywisty będzie dla Nas facetów, którzy to przerobili. Gra nie warta świeczki na tym etapie życia. O ile ona jest po prostu kobietą na tym etapie życia, nie jest toksyczna (nadmiernie) to jest czas na ramę, czas na rozwój siebie. Kobieta sama zrozumie co może stracić, kiedy on do 35 roku życie będzie na fali wznoszącej.
  9. Nie zgadzam się, że mężczyźni tego nie czują. W rozmowie z kimś (mężczyzną) OD RAZU wiesz, czy to co mówi, jak mówi wywołuje w Tobie odczucia typu: "Mądry gość, warto posłuchać". "On ma rację". "Zrobię co mówi". Wyczujesz gościa, czy jest wg Ciebie tylko pustym krzykaczem czy faktycznie coś z niego emanuje. Nie raz słyszałem określenie, że jak dwóch facetów się ze sobą spotyka to za chwilkę zaczyna się "który ma większego". Wydaje mi się, że szczególnie widać to w większym gronie. Chwalimy się, puszymy, nieraz wymądrzamy. Natomiast w relacji z kobietami to puszenie się to takie "pokazywanie pawiego ogona". To jest, działa.
  10. Dobrze, rozumiem ulało się...
  11. Sam sobie odpowiedz na pytania: - to pierwsza partnerka seksualna? - jak często i ile czasu przed inicjacją się masturbowałem. - czy masturbuję się nadal pomimo bycia w związku. - czy oglądam materiały pornograficzne do masturbacji. Stawiam na mały staż w sypialni u Ciebie. Być może to pierwsza partnerka?
  12. A umiałbyś bez takich toksycznych wrzutek? Tak jesteśmy uczuleni na toksyczne kobiety a sami co robimy?
  13. Nie analizowałem wtedy prawdziwości tych źródeł. Nie szukałem potwierdzenia. To mogła być liczba wzięta z kosmosu, wyssana z palca. Chodziło mi w mojej wypowiedzi jedynie o to jak ta informacja na mnie wpłynęła.
  14. Kiedyś dotarłem do statystyk, że 30% potomstwa pochodzi z relacji poza związkiem i w związku z tym statystycznie co 3-cia kobieta na ulicy zdradza/zdradzi/zdradziła swojego partnera. Wbiło mi się to w mózg i psuło nastrój przez dobre 2 tygodnie. Idąc ulicą patrzyłem na kobiety i myślałem... "A ta? A ta? A... ta to na pewno". A potem mi przeszło. To się nazywa pogodzić z rzeczywistością. Skoro masz tego rodzaju emocje, to zauważ je, nic z nimi nie rób, dostrzeż ale nie daj im się karmić w Twojej głowie. I ZAAKCEPTUJ. Skoro atrakcyjna - Twój gadzi mózg mówi "brałbym się za taką". Odkrywasz tatuaże i nagle jest "majndfak". "Skoro ma tatuaże - prawdopodobnie ma zryte pod beretem". I masz dysonans i to Cię wkurwia. Chyba lepiej na tym etapie odkryć że samochód do cna skorodowany pod podwoziem niż kiedy go wychodzisz w komisie, wywalczysz cenę, kupisz, wywalisz szmal a blacharz mówi "panie, naprawa nieopłacalna bo podłużnice zjedzone rdzą i był bity". Cena naprawy przewyższa wartość. Problem w tym, że to podejście jest dobre dla 40 latka, który już swoje romantyczne uniesienia przeżył. Sparzył się. Teraz odcina kupony "używając" płeć przeciwną niejako do swoich celów. Ale to nie jest dobre podejście dla 20-latka, bo w ten sposób jakby mówisz mu "nie warto, one wszystkie to k-wy". I teraz albo stanie się cynicznym szmaciarzem i będzie przyciągał same szlaufy albo wejdzie do piwnicy i się w niej zamknie. Prosta droga do BlackPill.
  15. Gdy czujesz, szczerze czujesz odpowiedzialność za to co zrobiłeś, że powołałeś je do życia. I że to od Ciebie bardzo mocno zależy jak one w życiu sobie poradzą, to wierz mi, lub nie... mając świadomość jak to jest ważne zrobisz wiele. I o ile do tego masz zwykłą kobietę u boku, to łatwiej jest podjąć decyzję, że "bunkrów nie ma ale też jest ok". Dopóki ludzie się dogadują w kwestiach podstawowych, to można w takim związku być. O ile jest ciągła wojna z kobietą... wtedy zgoda, nie ma to sensu.
  16. Generalnie samobiczowanie się tu niewiele pomoże. Związek Ci się trzyma, bo zarabasz więcej a nacisk na potomstwo jest w celu urobienia Ciebie, że może jednak zmienisz zdanie albo po prostu wpadniecie. Z tego co wnioskuję Ty koło 40-tki a Twoja wybranka sporo młodsza. Myślę, że jeśli ona zrozumie, że "nie wpadniecie" a Ty nie zmienisz do tego czasu zdania odnośnie potomstwa, to o ile dla niej nie będzie za późno, to odejdzie. Albo o ile będzie za późno, to zawsze będzie Ci to wypominać. I tak źle i tak niedobrze. Na własnej skórze odczułem jak zmienia się nastawienie kobiet kiedy zegar zaczyna "tykać". 26-letnia kobieta mówiła, że nie chce dzieci, że nie wyobraża sobie sprowadzać potomstwa. W wieku 35 lat miała już żal, że teraz to za późno i że trzeba było coś z tym zrobić. Związek się trzymał do momentu, dopóki zarabiałem na tyle dobrze, że jej zarobki nie miały żadnego znaczenia. I wielokrotnie miałem przemyślenia typu "nie mogę tego jej zrobić, co ona sama zrobi...". Sprawa się pogłębiała. Aż doszliśmy do ściany, gdzie już nie dało się jej sponsorować. Kiedy postawiłem granicę w postaci narzucenia jej odpowiedzialności finansowej za siebie nagle stałem się tym najgorszym. A jej frustracja, że przez 10 lat nic nie zrobiła ze sobą, co oczywiście było "moją winą" spowodowała, że nie widziałem żadnego sensu w kontynuowaniu związku. A poprzednie sygnały jak to jest między nami. Na czym naprawdę opiera się ta relacja były przeze mnie ignorowane i szczerze mówiąc zamiatane pod dywan. Dziś sam mam 10 lat więcej i czuję, że ani tej energii, ani tej radości życia a i sytuacja finansowa nie napawa optymizmem. A trzeba się podnieść i iść dalej. I powiem Ci, że gdyby nie dorastające dzieci z poprzedniego związku, to faktycznie czułbym się jeszcze gorzej.
  17. No dobrze. Czyli lepiej nie rozmyślać, jak mówisz tylko "ruchać, ruchać, ruchać"? 🤪 Nie, nie... myślmy... Jako pierwowzór weźmy sobie ... szympansy. Mają 98% genomu wspólnego z ludzkim. Mają zachowania społeczne w stadzie. Tworzą więzi. Wielu naukowców skłania się ku tezom, że nasze kultury pierwotne przodków musiały być oparte o podobne mechanizmy. Tak naprawdę obserwując szympansy można doszukać się zachowań podobnych do ludzkich. Tworzenie chierarchii w społeczności. Metody budowania więzi w grupie. Opieka nad potomstwem. Niektórzy naukowcy nawet dostrzegają coś na kształt małżeństw wśród szympansów. https://www.wielkiepytania.pl/article/szympans-szympansowi-czlowiekiem/ Polecam. W naszej ludzkiej kulturze wykształciliśmy cały system zachowań, nakazów, obrządków, który miał pomóc uporządkować społeczność, spowodować żeby lepiej ze sobą współpracowała. W dzisiejszych czasach tymi "wszczepionymi" zasadami dla potrzeb konsumenckich, politycznych, bardzo mocno się manipuluje. Inżynieria społeczna ma się dobrze i widzę postępujący rozpad tego, co było tworzone przez tysiące lat w dobrym celu. Skoro na codzień jesteśmy pobudzani dostępem do pornografii, na każdym kroku atakują nas reklamy mające kontekst erotyczny, seksualny to czy nasz poziom pobudzenia nie jest zbyt wysoki? Media z lubością rozpisują się w tematach, które mają Nas przyciągnąć. A co przyciąga? "Jak mieć udane życie seksualne", "Jak zadowolić jego/ją", "10 rad jak poprawić coś w sypialni". Wywołać niepokój, że to co jest to za mało. Wywołać niepokój, że to co robimy jest niewłaściwe. Zbudować narrację, że byłoby lepiej, gdybym miał/miała lepiej w sypialni. "Zasługujesz na więcej, jesteś tego wart/warta"... i mamy piękny tygiel do zachowań egoistycznych, narcystycznych. Ona mi nie wystarcza, więc idę do innej. I dzisiaj my tym nasiąkamy od dziecka. Na swoje szczęście/nieszczęście wychowywałem się w czasach, gdy w "jedynej słusznej" TV maks na co sobie mogli pozwolić to był goły cycek na drugim planie w "alternatywach 4". Mam na myśli przełom lat 70/80. Więc wyraźnie widzę różnicę. Dla wielu młodszych dzisiaj to o czym tu piszę to jakieś głupoty będą. Mamy pojęcie "progu wejścia" w relacjach, w biznesie, twierdzę, że próg wejścia jest również w relacjach erotycznych. Oczekujemy więcej, oferujemy mniej. Kwestia kto jest bardziej zdeterminowany i jak bardzo się ceni. A obraz "ideałów" podsycany przez media tylko te ramy jeszcze bardziej polaryzuje.
  18. Nie da się spotkać osoby idealnej. Trzeba więc pogodzić się z pewnymi niedopasowaniami. I spróbuj wskazać w długoletnim związku co miałoby motywować mężczyznę do "znoszenia" wad partnerki? Co miałoby motywować kobietę do akceptowania wad partnera? Ja widzę tylko dwie: - poczucie, że nie znajdę lepszej (to już wg mnie jest bardzo złe podejście, bo oznacza działanie z poczucia niższości) - mam z nią dzieci, więc mam wiele do stracenia. Pierwsza opcja świadczy o niskim poczuciu własnej wartości, niechęci do szukania, wątpieniu w swoją wartość na rynku matrymonialnym. Takie nastawienie z pewnością odznaczy się na jakości związku, bo jak tylko kobieta uświadomi sobie, że partner "to" ma w głowie, będzie go mocno testować i urabiać a on jej będzie ulegać. W konsekwencji albo go zniszczy emocjonalnie, albo sama odejdzie albo będzie drenować ekonomicznie aż on dojdzie do wniosku, że nie chce z nią być i to on odejdzie. Apropos. Seksu w takim związku nie będzie lub będzie okazjonalnie jako nagroda za spełnianie życzeń partnerki i podporządkowywanie się jej woli. Druga opcja jest optymalna bo wiąże obie strony do jakiejś współpracy z tym, że o ile mamy do czynienia z połączeniem obu opcji, to i tak mamy gwarantowaną katastrofę. Dużo tu niewiadomych. Możemy założyć, że "katastrofa w związku" szeroko rozumiana to będą wszystkie opcje, które powodują, że obie strony ze związku nie są zadowolone. W związku bez dzieci, nieformalnym prawdopodobieństwo, że się on rozsypie moim zdaniem jest znacząco większe właśnie BEZ dzieci. Po 25-30 minutach od napisania posta zamyka się okienko edycji.
  19. "Efekt Coolidge'a – wzrost libido samców związany z pojawieniem się nowej partnerki seksualnej." Jeśli o mnie chodzi, to będąc zadowolonym z pożycia w relacji w ogóle nie interesowały mnie inne kobiety. I było tak latami. Partnerki, z którymi miałem okazję być, poza pierwszym przypadkiem z młodości, były dla mnie równie atrakcyjne i w dresach i w wieczorowych sukniach. Nie miałem z tym żadnego problemu. Natomiast seks po x czasie, kiedy wiedziałem co będzie, jak będzie... był już nudny. Z pewnością o wiele mniejszą wagę do niego przykładałem niż wcześniej.
  20. Po pierwsze moja rada była oparta o założenie (jak widać błędne) że mamy do czynienia z osobą młodą i mniej doświadczoną. A tu się okazuje, że @Johny_B ma ponad 40 lat i nie ma oraz nie chce mieć dzieci. Po drugie oczywiście zgadzam się, że dziecko nie jest gwarantem udanego związku. Powołanie dziecka na świat w mało udanym związku raczej napewno obnaży jego słabości. Postawiłbym inną tezę. Udany związek jest w dużej mierze gwarantem posiadania dziecka. Teraz wracając do głównego tematu. Nadal twierdzę, że seks jako taki w związku długoterminowym po prostu się NUDZI. W związku z dzieckiem ma szansę zejść naturalnie na dalszy plan. I teraz, jeśli związek jest udany, to wydaje mi się, że z automatu i jedno i drugie w tym udanym związku będzie chciało mieć potomstwo. (Pomijam tu związki kolejne, gdzie mogą dojść do głosu faktory typu mam już dzieci, jestem zaangażowany w ich wychowanie, nie chcę więcej). I teraz co chyba najistotniejsze. Wracając do pytań podstawowych. Do każdego bodźca nasz mózg się przyzwyczaja. Ten mechanizm daje nam kopa do nie zatrzymywania się w miejscu. W każdej relacji seks się znudzi mniej lub bardziej.
  21. Spróbuj pomyśleć o tym jak to się musiało odbywać pierwotnie. Twierdzę, że nasz biologiczny program jest prosty. Z pukania mają być dzieci. Jeśli przeciągamy w nieskończoność "pukanie" bez potomstwa to ciągła przyjemność nam się nudzi. Mózg przyzwyczaja się do ciągłych, regularnych dawek dopaminy. Twierdzę, że bez dzieci każda relacja z kobietą nam się znudzi.
  22. Jak mnie mierzi ta mentalność 16-latków ... dorośniecie kiedyś? Zero odpowiedzialności, zero myślenia... "ruchaj, ruchaj, ruchaj... jak pierdolone bezmózgie króliki".
  23. Rozpatrzmy sprawe na poziomie świadomym i na podświadomym. Na świadomym decydujemy się na nie pakowanie w potomstwo bo: - za wcześnie - nie zapewnimy odpowiedniego poziomu życia rodzinie - chcemy sie wyszaleć, nacieszyć sobą. Na podświadomym, czysto biologicznym jest - pukam, sieję a nic się nie rodzi. - najwyraźniej nie jest płodna, wycofuję zaangażowanie, zasoby i szukam gdzie indziej. Po zapłodnieniu, po porodzie mamy mniej powodów na obu poziomach, żeby się z relacji wycofać. Pojawiają się różne racjonalizacje. - nie zostawię dziecka, bo za nie odpowiadam - ona ma prawo tak a nie inaczej się zachowywać, bo mamy dziecko a to wymaga przewartościowania. - po dziecku, jak podrośnie, to się poprawi. - No dobra... może już seks nie ten, ale mamy fajną rodzinę. Pojawia się wiele warstw w których możesz docenić, podziwiać, szanować swoją kobietę jako matkę Twojego dziecka. Oczywiście jeśli wybrałeś źle, to nic z tego co napisałem o warstwach się nie pojawi. Pojawi się "anty przykład" że z nią nie warto było. Wiesz, że ja już jestem sporo po tego rodzaju decyzjach. Z perspektywy czasu to piszę. Mam 49 lat. W momencie, kiedy planowałem założenie rodziny WIEDZIAŁEM, że chcę mieć dzieci. Kiedy przyszło do podjęcia decyzji "tu i teraz" czułem, że to nieco za wcześnie... ale brałem pod uwagę, że biologicznie dla kobiety to najlepszy czas na dziecko (24-25 lat to nawet już troszkę taki ostatni dzwonek na pierwsze). W momencie, kiedy się urodziło pojawiła się duma, niejako też był to dowód społeczny, że moja "komórka społeczna" jest pełnowartościowa. Zmieniły się moje priorytety. A od momentu, jak dziecko miało 2 - 2,5 roku pojawiła się przestrzeń na "bycie ojcem" sensu stricte. I zakochałem się w tej roli. Za nic w świecie nie dałbym jej sobie odebrać, pozbawić się tego doświadczenia. Dziecko, które świadomie mówi Ci "kocham Cię Tatusiu" i się przytula... to każdego twardziela rozmiękczy... Dziecko, które chce, żebyś to Ty je usypiał i kiedy mu bajkę czytasz a ono się tuli do Twojej ręki... jeśli możesz je pogłaskać i ono bezpiecznie od tego uśnie... Stary... magia... Dziecko... które jak coś się mu stanie, w nocy się wystraszy, obudzi i woła "Tato"... Dziecko, które pobiło się z koleżanką w przedszkolu, bo ta powiedziała "nie masz taty" bo ciągle albo babcia albo matka dziecko odbiera/odprowadza. (ja w tamtym okresie byłem weekendowy, bo pracowałem w tygodniu na kontrakcie 250km od domu). Wiesz... przestrzeń do bycia ojcem to wielka odpowiedzialność i wyrzeczenia ale też i ogromna duma i wielka wartość.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.