Witam
Na wstępie chciałbym poinformować każdego świeżaka który tutaj wejdzie z myślą "nie moja kobieta jest na prawdę inna". Niestety kolego - jeżeli do teraz tak twierdzisz to jesteś w błędzie.
Idąc dalej słowami wstępu chce podziękować Markowi oraz wyjadaczom tego forum. Dzięki wam wróciłem do świata. Dzięki wam znowu żyje.
Poprzez tą opowieść postaram się ukazać to czego bałem się najbardziej. Są to słowa które obiły mój mózg do granic możliwości. Skrócę temat jak tylko będę mógł. Zapraszam do dalszej dyskusji.
Z moją "kobietą" jestem 5 lat. Jestem jej pierwszym, ona jest moją pierwszą (mówimy o ruchach frykcyjnych). Lat mam mało ona 4 lata mniej.
Normalny związek to to nie jest: Początkowe zasady to: Chcesz kolegów? Wypier*alaj. Chcesz imprez? Wypier*alaj. Chcesz wolności? Wypier*alaj. Chcesz pisać z innymi? Wypier*alaj. Chcesz robić coś przeciwko mnie? Wypier*alaj. Chcesz zdradzać? Wypier*alaj. Chcesz patrzeć na kogoś innego? Wypier*alaj. Coś nie pasuje? Wypier*alaj. Chcesz takiego związku? Zapraszam. Jednak wszystko działa też w drugą stronę.
5 lat to trwa. Bez najmniejszej porażki, bez zdrad, bez wielkich niepowodzeń, bez rozstania, bez normalnej zazdrości, bez normalnych uczuć, bez normalności. Jak dzieci, jak kumple, przyjaciele. To nie jest normalne. Tego nie idzie ogarnąć. Ale tak wygląda nasz świat- tego chcieliśmy i chyba chcemy nadal.
Więc po ch*j tutaj trafiłem? Po 5 latach zacząłem tracić jaja. Książkowo Żabcia przestała wkładać w związek tyle co kiedyś "bo tak już nie będzie." Przestała "być szczera" bo myślała że to nie ma znaczenia. Przestała opowiadać o najprostszych rzeczach "bo inni tak nie robią" przestała dawać "bo praca i zmęczenie", "Jack musimy się zaręczyć "bo inni już to zrobili", "Jack dzisiaj nie bo na prawdę nie mam ochoty, spać mi się chce, może za tydzień, dwa, miesiąc" przestała się spotykać "bo ja też musze coś porobić" Co odpowiadał Jack? Przemyśle to. Po paru chwilach mówił dobrze.
Ale coś w nim siedziało. Cały czas było gorzej. Nie jadł nie spał tylko dlatego że mózg mu podpowiadał: "Jack, ona z Tobą nie ale w chacie przy pornolach cała noc. Nie boli Cie to?" (sama się do tego przyznawała parę razy)
Wtedy jak ułan na białym koniu pojawił się Marek. Dał mi w ryj i powiedział: wstań i chodź.
Więc wstałem, i poszedłem za nim. 5 lat wyrzuciłem do kosza by sprawdzić czy to wszystko co mówi ten koleś to prawda.
Dokładnie w środe Jack zerwał kontakt: odebrał rano by powiedzieć że nie ma czasu rozmawiać (gadamy przez telefon conajmniej 10 razy dziennie) i po południu że śpi i wieczorem że obudził się po to by iść spać dalej. W czwartek okazało się że powtórka, Jack nie ma czasu na rozmowe a w dodatku zaczyna gadać o paleniu Jointów. Co mu jest? Piątek to już istny pogrom. Jack nie odbiera telefonów, od rana poszedł najarać się z kumplami nic nie mówiąć najarał się też wieczorem. W sobote odezwał się kumpel (cudowny zbieg okoliczności) z propozycją ujarzmienia jego kuzynki.
A więc w środe okazało się że Żabcia chce przy mnie zasypiać. W czwartek Żabcia dzwoni i masturbuje się przez do telefonu. W piątek Żabcia ma nieposkromioną ochote na je*anie. W sobote Jack podczas spotkania okazuje się śmieciem. Jest nie do okiełznania, wyzywa, nie przejmuje się grożbami, łzami w dodatku chce wyjechać z kraju(marzą mi się USA od roku), jest oschły i te koleżanki... i co? Okazuje się że Żabcia zostaje na noc dosłownie GWAŁCI GO, jest mokra bardziej niż muszla po wduszeniu szufli. Jedzie dosłownie całą noc a od rana jest jeszcze gorzej. Po powrocie do domu dzwoni, szlocha, pisze,pragnie, pożada, błaga, kocha, brakuje jej spotkań, brakuje wszystkiego... A on miał tylko wyje*ane przez 4 dni.
Panowie dałbym sobie rękę uciąć... Znam ją od dzieciaka. Nie oddam tego co jest między nami, ale wierzcie mi nie ma drugiej tak poje*anej pary jak my. To jest dosłownie nienormalne. W tej całej nienormalnośći jednego byłem pewien. Marek nie ma racji. Ona nigdy nie będzie taka jak inne.
Dziś jestem pewien : ONE WSZYSTKIE SĄ TAKIE SAME!!!
Marek prosił o to by nie było ściany tekstu... Marku jeżeli ten temat jest nie taki wnoszę o usunięcie.Jeżeli może zostać to zadaje pytanie wam drodzy samcy i wyjadacze przed którymi chyle czoła:
Jak żyć? Co robić? Po co to wszystko? Jak to ogarnąć?
Kurde, facet ma nadzieje że to do końca życia, że ma kogoś wyjątkowego, że to takie inne, że bez schematów, że jedzie po pierścionek,że zaręczyny za miesiąc, że ślub, że żona, że inaczej, że wyjątkowo... Dzisiaj mój mózg dosłownie pulsuje. Podczas seksu nie mógł mi stanąć ponieważ dosłownie żgały mnie słowa Marka. Miałem wrażenie że kocham się z kimś innym. Wczoraj już nie miałem wrażenia miłości, uczucia. Wczoraj miałem przed oczami słowa: "to w nich siedzi, to ich natura, to ich korzenie, to ich podświadomość, to ich narzędzie by Cie zatrzymać przy sobie"
Od 4 dni nie mogę się od niej opędzić. Nie mogę spać, srać dosłownie nic. Nie chce dzieci, jestem po wazektomi, nie chce ślubu ale nad zaręczynami myślałem. Nie chce stracić siebie w tym całym gównie.
Zacząłem się zastanawiać, po co to wszystko? Co ona może mi dać? Co ja z tego mam? Na ch*j to wszystko? Co dalej? Jak to wszystko przyswoić? Jaki sens bycia z kimś skoro ja cały czas muszę ją dosłownie gnoić? Od 4 dni jest pięknie ale czy ja cały czas mam mieć na wychowaniu psa którego piz*am gazetą by jego mózg funkcjonował poprawnie? Co to jest za chora akcja?
Jakkolwiek to brzmi i jakkolwiek to odbierzecie... Jestem ciekawy opini w tym temacie. Wybaczcie za długi monolog. Nie dało się krócej. Wybaczcie za literówki i brak przecinków. Po prostu lenistwo.