Skocz do zawartości

Shore_Down_Under

Użytkownik
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia Shore_Down_Under

Kot

Kot (1/23)

27

Reputacja

  1. @Morfeusz Masz rację. Ideałów nie ma i jak najbardziej jestem tego świadomy. Nie zmienia to faktu, że swoich wymagań raczej nie zamierzam obniżać. @Brat Jan Akurat jestem pewny, że nie nie chodziło tu o żadne kwestie finansowe. Przyczyną tej sytuacji jest wyłącznie bałagan w jej głowie. A co do tych "bombelków", to niestety (albo na szczęście), ale natura obdarzyła mnie wyjątkową awersją do nich, więc ani ona, ani żadna inna kobieta posiadająca dzieci nie będzie miała czego u mnie szukać. Także spokojnie.
  2. Dostałem wiele rad i komentarzy, więc uznałem, że jestem winny tutejszej społeczności update. Nasz związek przetrwał zaledwie miesiąc, od dzisiaj nie jesteśmy już razem. Niestety "daddy issues" szybko dały o sobie znać. Otwarcie zakomunikowała mi, że jej natura nie pozwala jej na to, żeby być obecnie na stałe z jednym mężczyzną. Spytałem w czym jest problem? Czy w tym, że nie zaspokajam jej seksualnie i potrzebuje więcej partnerów czy jest jeszcze jakiś inny powód? Po raz kolejny obsypała mnie wieloma komplementami (z których jednak niewiele dla mnie wynika). Że super seks, że super się rozmawia, spędza czas i tak dalej i tak dalej, ale ostatecznie, jak sama stwierdziła "nie jest w stanie stworzyć związku z kimś w podobnym wieku, bo potrzebuje też kogoś starszego, żeby się nią opiekował". Dopiero po tym tekście dotarło do mnie jak bardzo zaburzoną jest osobą. Widziałem, że cały czas nie chce ucinać kontaktu ze mną, ale z drugiej strony chce, by ten kontakt był wyłącznie na jej zasadach. I tym razem to z jej strony zaczęły się sypać propozycje. Najpierw odnośnie otwartego związku, a potem odnośnie powrotu do fwb. Nie zgodziłem się ani na jedno, ani na drugie. Nie jestem zwolennikiem otwartych związków i wiem, że w moim przypadku po prostu by to nie działało, a fwb wystarczająco wymęczyło mnie już psychicznie. Powiedziałem więc, że niestety będziemy musieli zakończyć tę znajomość. Chcę dla niej dobrze, więc powiedziałem jeszcze dla jej dobra, że swoim zachowaniem robi sobie krzywdę. Nie dlatego, że uprawia seks ze starszymi mężczyznami, ale dlatego, że traktuje to jak formę pseudoterapii, którą chce rekompensować sobie brak miłości od bliskich. Powiedziałem wprost, że widać u niej "daddy issues" i powinna rozpocząć terapię w związku z tym problemem. Odpowiedziała tylko, że "wie o tym, że to ma, ale ja i tak jako facet tego nie zrozumiem". Nie drążyłem tego na siłę i relację uznaję więc już za zakończoną. Stało się więc tak, jak wielu z Was przewidywało i wiem, że mogę się stać teraz obiektem kpin, na co zresztą jestem gotowy. Czy boli? Niestety bardzo. Czy żałuję? Nie. Gdybym miał wybrać jeszcze raz, to nie uciąłbym tej znajomości na wcześniejszym etapie. Przeżyłem 3 miesiące zajebistego seksu, no i też muszę przyznać, że po prostu dobrze się z nią czułem i dobrze się dogadywaliśmy. Muszę jej oddać, że pomimo niesamowicie zaburzonej osobowości grała ze mną w otwarte karty. Podczas okresu, gdy byliśmy sobie na wyłączność spędzaliśmy mnóstwo czasu ze sobą + przyznam się, że 2 razy przeglądnąłem jej telefon, więc nie wydaje mi się, żeby w tym czasie mnie oszukiwała i uprawiała seks z innymi. Przykro mi, że nie wyszło i bardzo mnie to boli, ale nie jest moją rolą naprawiać ją na siłę, a tak jak pisałem, na otwarte związki i powrót do fwb nie chciałem się godzić. Może jeszcze w moim życiu pojawi się osoba, która będzie spełniać moje wymagania i z którą przeżyję podobne emocje, ale będzie to trwało nieco dłużej. Bardzo bym tego chciał. Na razie muszę dojść do siebie. Podsumowując - źle się czuję i szkoda mi, że skończyło się to szybko, ale nie żałuję niczego.
  3. Jestem już po spotkaniu i sprawy przyjęły obrót, którego jednak się nie spodziewałem. Powiedziała, że czuje do mnie bardzo dużo i po przemyśleniu sobie tego wszystkiego jednak chce wejść ze mną w związek. Powiedziała też, że ucina pozostałe 2 relacje fwb z innymi facetami. Mówiła, że na początku odmówiła, bo jest strasznie płochliwą osobą, boi się głębszych relacji i czuje jeszcze żal po ostatnim związku, ale po raz pierwszy od dawna spotkała kogoś od kogo dostała szacunek i zrozumienie, a przy tym podoba jej się seks ze mną. Spotkanie zakończyło się u mnie w mieszkaniu. Mam obawy co do tego wszystkiego, ale wciąż chcę w to wejść i przekonać się jak to jest być w związku z kimś, z kim naprawdę bardzo dobrze się czuję. Tak naprawdę to nic nie tracę. Najwyżej nam nie wyjdzie. A podczas tak bliskiej relacji być może poznam też jej wady, przez co ewentualne rozstanie (którego oczywiście na razie nie chcę) nie będzie boleć aż tak, jak w sytuacji, gdyby odrzuciła moją propozycję. Z jednej strony czuję teraz euforię, a z drugiej strach, że to wszystko źle się skończy, ale jeśli tak to się ostatecznie potoczyło, to zamierzam to pociągnąć.
  4. @RealLife Skoro się już umowilismy, to nie chce tego odwoływać. Po prostu pogadamy o całej tej sytuacji i być może utwierdzimy się wspólnie w tym, że decyzja o skończeniu tego była dobra. W każdym razie staram nie robić sobie żadnych nadziei na nic.
  5. @ManOfGod Przyczyn jest chyba kilka. Ja ogólnie nawet lubiłem takie życie samotnika, ale do czasu. Teraz nie jestem zbytnio szczęśliwy. Największa pasje musiałem z przyczyn niezależnych ode mnie zarzucić wiele lat temu, moja sytuacja materialno-zawodowa nie jest szczególnie dobra, jakichś trwałych przyjaźni nie udało mi się zbudować. Lubię się jako człowieka, ale i tak często czuję się samotny. Początek tej znajomości był super. Podbudowalem sobie ego, byłem szczęśliwy, że ktoś czuje do mnie pociąg i mnie komplementuje, miałem super seks. I w ogóle dzięki temu jakoś lepiej mi się żyło, miałem większą motywację do działania, pracy itd. Momentami wręcz euforyczny stan. Chciałbym, żeby się to jeszcze kiedyś powtórzyło.
  6. Dziękuję Wam za tak liczny odzew i rzeczowe odpowiedzi. Może za wyjątkiem tych nielicznych napisanych dość plugawym językiem. Widzę jednak, że normalne odpowiedzi są w znacznej większości i za to dziękuję. Do paru rzeczy na pewno chciałbym się teraz odnieść. @Baca1980 Opcja z "divami" nie wchodzi w grę. Już po tych moich pozal się Boże ONSach wiem, że nie szukam samego seksu. A rozładować napięcie mogę samą masturbacją. Myślę, że w moim przypadku płatny seks jedynie pogorszy moją sytuację. @Shark Być może niejasno to napisałem, więc sprostuję. Była uczciwa wobec mnie od samego początku. Wiedziałem, że nie będę jedynym od samego początku i myślałem, że przy niezobowiązującej relacji nie będzie mi to przeszkadzało. Niestety się przeliczyłem. To też nie było tak, że od pierwszego wejrzenia poczułem coś więcej. To był proces, wraz z którym przyszła też zazdrość. @BumTrarara Trafiłeś trochę w sedno. Wszystko u mnie działo się to ze sporym opóźnieniem. I po prostu boję się, że będę musiał czekać długo na kolejną relację. Za długo byłem sam i nie chce tego. @zychu To ja należę do trzeciej grupy, czyli tych, którzy spuszczają się na twarz l, a potem wzdychają. @Brat Jan Nie muszę się wypytywać, bo dokładnie wiem o co chodziło. Zbyt mocno ją policzkował. Ja też bawiłem się z nią w takie rzeczy i mówiła mi nawet, że ja robiłem to bardziej z wyczuciem i podobało jej się. A z tamtym gościem za bardzo ją bolało. Jeśli już mówimy o szczegółach, to próbowaliśmy różnych niestandardowych rzeczy, jak właśnie policzkowanie, plucie, ciągnięcie za włosy, korki analne itp. A czasami zwykły waniliowy seks i przytulanie się. Podobało mi się zarówno jedno, jak i drugie. Także to nie było tak, że inni ją "szmacili", a ja ją tylko pocieszałem i głaskałem. Choć być może tylko mi żaliła się z różnych rzeczy. W każdym razie też było ostro, ale widocznie nie aż tak hardkorowo, jak z innymi, a i tak mimo tego dostawałem po tym od niej komplementy. Nie wiem, może tylko wyuzdana i mająca liczne fetysze kobieta jest w stanie mnie zaspokoić.
  7. Cześć wszystkim, mam dość poważny problem uczuciowy, który chciałbym tu opisać i przeczytać, co o tym wszystkim sądzicie. Mam 27 lat i praktycznie przez całe moje życie byłem sam. Nie wiem co to znaczy być w związku. Moje jedyne doświadczenia seksualne to dwa ONSy i to wszystko. A właściwie tak było jeszcze do końca czerwca. Na jednym z portali internetowych poznałem dziewczynę w wieku 21 lat. To był pierwszy raz kiedy po pierwszym spotkaniu na żywo było następnie drugie, potem jeszcze kolejne, a potem wejście w relację. Umówiliśmy się na fwb - zawsze jakoś ciągnęło mnie do spróbowania tego typu układu, co być może dla tak niedoświadczonej osoby jak ja było błędem. Dziewczyna, która wykazała zainteresowanie mną, można powiedzieć, że jest moim ideałem pod każdym względem: lekko alternatywny, ale nie wyzywający wygląd, spokojne, a przy tym melancholijne usposobienie (w sumie tak samo jak ja), miły charakter, brak jakiejkolwiek zołzowatości, podobne do moich poglądy, no i bardzo duża otwartość na sprawy łóżkowe, kwestie różnych fetyszy itp. Na początku byłem w siódmym niebie. Fajne rozmowy, super seks i odkrywanie swoich potrzeb. Ona często inicjowała spotkania, rozmowy. Tak dobrze mi było z tym, że po tylu latach samotności ktoś chce spędzać ze mną czas, uprawiać seks. Moja męskość została w jakiś tam sposób zaspokojona. Z czasem relacja ta zaczęła wykraczać poza fwb, w sumie z inicjatywy nas obu - ona zwierzała mi się często ze swoich bardzo prywatnych problemów (choruje na depresję, ma bardzo złe relacje z rodzicami itp.). Po wspólnej nocy pisała mi rzeczy w stylu "bardzo fajnie mi z Tobą było i dzięki Tobie czuję się lepiej. Jestem taka spokojna". Albo "taka relacja jak z Tobą bardzo mi odpowiada, bo chcesz ze mną rozmawiać na tematy oprócz seksu i czuję się jak człowiek, a nie jak zabawka do wyruchania". W ogóle wydaje mi się, że same nasze zachowania wykraczały (chyba?) poza fwb. Właśnie te rozmowy, spanie razem, przytulanie się itd. Zacząłem się do niej przywiązywać. Wszystko było fajnie do momentu, gdy nie otrzymałem od niej wiadomości o treści "mam problem i chcę się wyżalić. Nie będziesz się źle czuł z tym, jeśli opiszę Ci, co robię z innymi?". Już po przeczytaniu tej wiadomości poczułem się nienajlepiej, ale pomyślałem sobie "ogarnij się, to przecież tylko fwb. Dziewczyna jest młoda, ma prawo spotykać się z innymi, w końcu nic mi nie obiecywała". Opowiedziała mi, że spotkała się na seks z gościem, który traktował ją za ostro, a ona nie umiała się temu przeciwstawić, źle się z tym czuje i już więcej nie chce się z nim spotykać. Potem przyszły kolejne momenty, które uświadomiły mi, że jestem tylko jednym z jej kilku partnerów. Kiedyś przez przypadek zobaczyłem wiadomość w jej telefonie (oczywiście nie grzebię w nim, chciałem tylko puścić muzykę, gdy sama mnie poprosiła) - "hej kiciu, jak mija Ci wieczór?". Po raz kolejny poczułem zazdrość. Było jeszcze kilka takich momentów, nie będę ich dokładnie już opisywał, bo chyba nie ma to sensu. Po prostu spękałem psychicznie po tym wszystkim, a moje przywiązanie do niej i tak cały czas się wzmagało. Być może popełniłem głupotę, bo po przemyśleniu tego wszystkiego zaproponowałem jej związek i relację na wyłączność. Właściwie nie wiem na co liczyłem, bo wiara w to, że dla mnie zostawi pozostałych partnerów była chyba dość głupia. Powiedziała, że bardzo jej miło, że tak o niej myślę, że lubi ze mną seks, docenia to, jak ją wspierałem, ale widzi we mnie tylko fajnego kumpla i to wszystko. Powiedziała też, że jeśli chcę, to możemy kontynuować znajomość na dotychczasowych zasadach. Zgodziłem się na to, ale im więcej czasu minęło od tej decyzji, tym bardziej bolało mnie serce. W głowie miałem tylko obrazy tego, jak inni faceci uprawiają z nią seks i pewnie robią to lepiej niż ja. Napisałem do niej, że nie ma to żadnego sensu, bo moje uczucia do niej są zbyt silne i nie dam rady ciągnąć tego jako fwb. Uszanowała moją decyzję. Później jeszcze spotkaliśmy się i doszliśmy do wniosku, że skoro ona nie chce ze mną poważnego, monogamicznego związku, to w takim razie definitywnie kończymy naszą relację i nie będziemy się więcej spotykać. Od tego czasu jestem po prostu wrakiem. Nie wiem jak sobie z tym poradzić. Czuję się wypruty, samotny, jest mi tak smutno, że nawet nie potrafię tego opisać. Takie zakochanie się bez wzajemności to straszne uczucie, mam po prostu wszystkiego dość. Po raz pierwszy w życiu jako dorosły facet po prostu się rozpłakałem. Chyba nigdy nie czułem takich silnych, negatywnych emocji. Boję się, że nikogo już sobie nie znajdę. Wychodzę chyba na dość wybredną osobę - ile to już było sytuacji, gdy po pierwszym spotkaniu z kobietą nie miałem najmniejszej ochoty na następne. Może to dlatego, gdy spotkałem kogoś, kogo polubiłem, to bardzo szybko się przywiązałem. Poza tym zdaję sobie sprawę z tego, że 27-letni mężczyzna z niespecjalnie imponującą sytuacją materialną, który w dodatku kategorycznie nie chce mieć dzieci, jest dość słabą partią w kontekście stałego związku. A nie chcę ani zmieniać swoich poglądów i planów na życie, ani nikogo oszukiwać. A desperatem nie jestem - ktoś musi mi odpowiadać, tak jak odpowiadała mi dziewczyna, o której piszę (pomimo tego, że jest zaburzona psychicznie i nie popieram wszystkich jej zachowań). Tak bardzo mi jej brakuje, że wczoraj nie wytrzymałem i napisałem do niej wiadomość z pytaniem czy nie moglibyśmy wrócić jednak do naszego układu. Odpisała, że niezbyt jest chętna na takie rozwiązanie, bo już zamknęła to sobie w głowie i poukładała i dla niej też są silne emocje (podczas ostatniego spotkania popłynęła jej łza przy pożegnaniu), ale jeśli chcę, to możemy spotkać się na spacer i pogadać o tym. Jesteśmy umówieni pojutrze. Nie wiem czy dobrze zrobiłem i czy powinienem się pakować w coś, w czym momentami było mi świetnie, ale momentami byłem przytłoczony psychicznie. Myślę, że wpływ na to wszystko ma nie tylko moja sympatia do niej, ale i moje podejście do seksualności. Nie mam doświadczenia w związkach, ale tyle się czyta o akcjach w stylu seks raz w miesiącu czy totalnej bierności jednej ze stron podczas seksu. Nie oczekuję, że moja partnerka będzie chciała się kochać kilka razy w tygodniu albo próbować wszystkich moich fantazji (byłoby to nienormalne, gdyby któras lubila w 100 procentach to, co ja), ale nieumiejętność rozmawiania o swoich potrzebach plus seks raz w miesiącu pod kołdrą przy zgaszonym świetle w jednej pozycji to coś, co doprowadziłoby moja psychike do ruiny. A z nią było często, dużo, bardzo otwarcie i wyuzdanie. Nie wiem co jest gorsze dla mojej psychiki. Relacja z nią czy ta długa samotność. Wiem, że nie brzmię racjonalnie i sporo jest histerii w moim pisaniu, ale najwyraźniej, gdy osobie takiej jak ja, która była przez większość życia sama, a udało jej się wreszcie znaleźć super partnerkę, to czuje się jakby złapała pana boga za nogi. Tak naprawdę nie wiem czy się w niej zakochałem czy po prostu podświadomie chciałem, żeby była tylko "moja". Minął już prawie miesiąc od naszego ostatniego spotkania, a ja dalej dzień w dzień myślę tylko o niej. Nie mam do niej żalu, bo nic mi nie obiecywała, a jej wychodzenie poza schemat niepisanego układu jak najbardziej mi odpowiadało. Szkoda tylko, że ona nie czuje tego samego do mnie. A ja teraz nawet nie wiem jak podejść do następnej rozmowy z nią i czy jest w ogóle sens w to brnąć (zacząłem bardzo dobrze, a pewnie teraz ona myśląc o mnie ma obraz niestabilnego psychicznie gościa, który zmienia zdanie i sam nie wie, czego chce, z czym niestety muszę się zgodzić). Czekam na Wasze komentarze i porady.
  8. Cześć wszystkim, postanowiłem dołączyć do tego forum, ponieważ mam dosyć poważny problem uczuciowy, który zamierzam zaraz opisać w odpowiednim temacie. Liczę na to, że otrzymam tu od kogoś poradę albo chociaż dobre słowo. Mam 27 lat, interesuję się głównie muzyką, socjologią i kinematografią.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.