Skocz do zawartości

Qbek

Użytkownik
  • Postów

    12
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia Qbek

Kot

Kot (1/23)

4

Reputacja

  1. Nie tylko mieszkań się ta bańka tyczy, która ni chuja nie chce pęknąć. Dla przykładu - na moim osiedlu (miasto średniej wielkości) jeszcze kilka lat temu można było kupić garaż murowany z kanałem do ~20 tys. max. Teraz ceny za takie garaże zaczynają się od co najmniej 50 koła, do nawet 60. Czasem warto pośledzić jakieś licytacje komornicze czy syndyka, bo to woła o pomstę do nieba.
  2. Dziękuję Miszka, podobają mi się te obrazowe porównania. Jeśli chodzi o autora kanału "Musisz Wiedzieć", to miałem nawet przyjemność dwukrotnie z nim rozmawiać w ramach konsultacji na WhatsAppie. Wtedy modus operandi jakie sobie wyznaczyliśmy, to była "zemsta" na niej, ale ja po prostu wolałem pójść w no contact i nie karmić jej atencją, tym bardziej, że czułbym się już jak totalny łoś wiedząc, że spotyka się z jakimś gachem, a ja do niej mimo to spermię. Resztki dumy by mi na to nie pozwoliły. Mam nadzieję, że w końcu uda mi się zmienić mindset.
  3. No generalnie po części odpowiedziałeś sobie sam w drugiej części wypowiedzi. Już podczas spotykania się z nią znałem podstawowe zasady rządzące relacjami damsko-męskimi (autentyczne pożądanie etc.), ale odjebałem coś w rodzaju purple pilla jak to określił Rollo. Czyli niby zdawałem sobie sprawę z istnienia czerwonej, ale "moja myszka jest inna" (klasyk", więc podług niej zastosowałem bardziej bluepillową, disneyowską wizję relacji, tudzież miłości. Więcej tego błędu nie popełnię. Mam nadzieję, że tak się właśnie stanie, bo czasem czytam o ludziach, co w oneitis tkwią już Bóg wie ile czasu i nie chcę podzielić ich losu.
  4. No mam nadzieję, że rzeczywiście tu jest pies pogrzebany, bo niszczy mnie to już od środka. Wystarczy, że przejadę obok jakiegoś miejsca naszych schadzek czy whatever i już rozbudza wspomnienia i wprawia w taką melancholię.
  5. Obejrzeć obejrzałem wielokrotnie, tylko wniosków po napisach końcowych wciąż nie potrafię wyciągnąć. Wiem, że to był beznadziejny materiał na laskę, na LTR, a atrakcyjnością też nie powalała, a mimo to jestem wpierdolony w jakiś taki mindset "tej jedynej", nie potrafię powiedzieć dlaczego. Na początku płaciła za siebie, potem dałem sobie wejść na głowę, bo chciałem być "dobry" i to był mój gwóźdź do trumny. Nie tłumaczę, nie dała to nie dała, czas zaprzeszły dokonany. W kontekście obecnej sytuacji też już nie ma to większego znaczenia. Tak właśnie poczuła.
  6. Pisząc "demo" miałem na myśli początkowy okres relacji, gdzie to ona chciała się spotykać codziennie jak głupia, wydzwaniała, jak nie pisałem przez godzinę, to była chora etc. Ja dopiero po czasie się zaangażowałem i to był błąd, bo przestałem trzymać już jakąkolwiek ramę i ona to wyczuła, stąd późniejsze upokorzenia i pozwalanie, żeby wchodzić sobie na głowę. Tak jak pisałem wcześniej - nie zdziwiłoby mnie to. Z jakichś przyczyn jednak nie chciała zerwać z nim kontaktu, a byli ze sobą prawie 10 lat, od czasów nastoletnich. No to pewnie mix tego co piszesz - zazdrość, żal o brak atencji, fakt że się szybko pocieszyła, etc. To były sprzeczne sygnały, bo wysyłała mi foty "w stroju Ewy", nakręcała się jakimiś głosówkami, chciała się spotykać, a w łóżku wychodziło jak wychodziło. Albo miała blokadę ze względu na swoje skrzywienie psychiczne i zaburzenia albo po prostu czuła, że "zdradza swojego ex" ze mną i nie chciała pójść o ten krok dalej. Nie gadam, nie obserwuję jej nigdzie. Żadne stosunki zawodowe też mnie z nią nie łączą, tyle tylko że byliśmy razem na jednej uczelni i to tyle. Też mi się wydaje, że robiłem za "rebound relationship" i za rękaw, w który może się wypłakać, aczkolwiek tak jak pisałem wcześniej - na początku wyglądało to na autentyczne pożądanie. Czas pokazał potem co innego. Staram się jak mogę i zajmuję cały czas głowę czymś innym. Problem taki, że nawet jakieś niepozorne rzeczy czy miejsca mi się z nią kojarzą i otwierają puszkę Pandory.
  7. Ciekawe spostrzeżenie i w sumie kumpel mówił mi podobną rzecz. Mógłbyś rozwinąć trochę temat proszę? Wiesz co, jak tak teraz o tym napisałeś, to w sumie pamiętam jedną sytuację, kiedy to pojechałem do niej jak sprzątała mieszkanie, w którym mieszkała wcześniej z eks, no i musiała je zdać, stąd te porządki. Coś tam jej pomogłem klamoty przenieść, m.in odkurzacz do samochodu i jak otworzyłem bagażnik, to leżały tam dwie pary męskich gaci. Okazało się potem, że to właśnie jego gacie, a ona paliła głupa, że nie wie co tam robiły, że pewnie wypadły z jakiejś torby jak mu jechała zawieźć rzeczy czy coś takiego. Nie wiem co mogło za tym stać i w sumie nie ma to już znaczenia, ale postanowiłem się tym podzielić, skoro już wspomniałeś o takiej ewentualności.
  8. W szczytowym momencie ważyłem niecałe 130 kg. To było niedługo po śmierci ojca, bo już wcześniej niezdrowo się opychałem. Jakoś w połowie maja postanowiłem się ostro wziąć za siebie i udało mi się zrzucić ponad 40 kg, no ale zaokrągliłem do prawie 50. Aktualnie ważę ok. ~85-86 kg, tak jak pisałem wyżej. Mam dwa treningi indywidualne w tygodniu ze sportów walki (kickboxing, tajski, czasem elementy taekwondo) na mega dużej intensywności, tak że po takim treningu tracę kilogram. Coś jak Holyfield po 15 rundowej walce, ale tam chyba stracił jeszcze więcej. Pozostałe 5 dni w tygodniu ćwiczę intensywnie, ale w zaciszu domowym (orbitrek, mata, wrist roller na przedramiona, czasem dorzucam ściskacze). Od rozstania raz byłem na divie, ale na niewiele się to zdało, no i całkiem niedawno przespałem się z koleżanką, z którą kręciliśmy dawno temu. Postanowiłem odnowić kontakt i tak samo jakoś wyszło, ale to była jednorazowa akcja. No ten syndrom jest irracjonalny, bo przecież na świecie jest kilka miliardów kobiet, ale wszystko rozgrywa się na poziomie podświadomości, która jest mało racjonalna. Chodziłem wcześniej do terapeuty, ale to był jakiś młokos, który chyba jeszcze mniej ode mnie przeszedł i głównie z zegarkiem w ręku czekał aż skończy się czas i biegł po terminal. Po dwóch spotkaniach zrezygnowałem, poza tym to był jakiś totalny białorycerz, gdyby to był chociaż gość pokroju Olszaka, to może, ale ja i tak głównie szedłem tam z tematem śmierci taty. Po namyśle stwierdziłem, że wolę starszą, doświadczoną babkę i na razie sobie ją chwalę, ale liczę, że do końca roku uda się zakończyć terapię, bo to jednak wydatek rzędu ~170 zł tygodniowo, a na drzewie nie rośnie. Nie wiem jak wygląda jej relacja z obecną "ofiarą", ale z tego co mi mówił koleżka, to co chwilę wrzuca jakieś relacje z żarciem, jak na jednym posiedzeniu z koleżanką opierdalają dwie duże pizze na grubym z Pizzy Hut, a na śniadanie ogromna micha z jakimiś ciastkami i szakszuką. Opycha się jakimiś tortami w kawiarniach, także rośnie cały czas wszerz i z jednej strony mam satysfakcję, a z drugiej strony martwi mnie, że w ogóle rozpaczam za takim toksycznym bazylem, któremu się nawet nie chce za siebie zabrać.
  9. Słuchajcie, przede wszystkim dziękuję wszystkim za odpowiedzi, nawet za te zawierające połajanki, bo brutalnej szczerości również oczekiwałem, za co bardzo Wam dziękuję. Pozwólcie tylko, że się odniosę do paru kwestii i wyjaśnię pewnie niedomówienia. Tzn. to tak nie wyglądało. Jak poszedłem, to ona zaraz do mnie przyleciała, a ten typ poszedł i pojechał, także ssać mu nie ssała, aczkolwiek niewiele to zmienia w dzisiejszym kontekście. Prawda. Zgadzam się, teraz to dopiero dostrzegam. Źle może zobrazowałem związek przyczynowo-skutkowy, ale do pani psycholog poszedłem w związku ze śmiercią ojca, bo zostałem z tym de facto sam, no i z mamą, która była na skraju załamania psychicznego. Nie wydaje mi się, że brzydziła, bo to ona sama nakręcała różnego rodzaju akcje. Generalnie wszystko macałem, tylko do pusiska miałem wrota zamknięte. Głupio mi w ogóle o tym pisać, bo wiem, jak żałośnie to brzmi. Tu też tylko doprecyzuję, że obecnie ważę 85 kg przy wzroście niecałe 190 cm. Gdy się z nią spotykałem ważyłem coś koło 110 kg, więc nie wyglądałem aż tak tragicznie. W dodatku ona sama miała trochę nadprogramowych kilogramów. Zapuściłem się dopiero po zerwaniu kontaktu z nią i śmierci ojca. Wtedy ważyłem w rekordowym momencie niecałe 130 kg.
  10. Dziękuję za ciepłe słowa. Ucieczka w wysiłek fizyczny zawsze była jakimś tam gorszym lub lepszym remedium dla mnie. Na pewno bardziej wskazanym niż alkohol. 😆
  11. Witajcie. Długo nosiłem się z zamiarem zarejestrowania i opisania swojej historii, ale chyba już najwyższa pora. Chciałbym na wstępie zaznaczyć, że będzie tutaj trochę lektury dlatego tym bardziej będę wdzięczny osobom, które zdecydują się poświęcić te kilka minut na zapoznanie się z "opisem przypadku". Let's go. Niedługo stuknie mi 26 lat, mam dość stabilną sytuację finansową, a moja "przygoda" zaczęła się jakoś.... powiedzmy półtora roku temu. Zaznaczę też, że wiedzę o redpillu mam zgłębioną dość gruntownie (wszystkie lektury Rollo Tomassiego, Jack Donovan, Rich Cooper, oczywiście pan Marek również, no i jeszcze paru by się znalazło, oprócz tego kanały na YT typu MusiszWiedzieć czy Roman Warszawski). Gorzej jednak z wdrażaniem tej wiedzy w życie, ale o tym zaraz. Na początku ub. roku poznałem dziewczynę na studiach (w moim wieku), mimo że to już była w zasadzie końcówka studiów, ale na ostatni rok postanowiłem zmienić grupę, żeby lepiej mi się to zgrywało z grafikiem w pracy. Laska mocno przeciętna z urody, widoczna nadwaga. Szczerze to nie byłem nią specjalnie zainteresowany, ale był to też okres w którym i ja dość mocno się zapuściłem, także wyszedłem z założenia, że nie będę wybrzydzać. Mocno zabiegała o moje względy i w swoim okresie demo naprawdę rysowała się jako taka fajna, przyziemna laska, co to się i z memów potrafi pośmiać i nie jest zmanierowana. W dodatku jeżeli założyć, że kiedyś by schudła, to wyglądałaby całkiem nieźle (pokazywała mi zdjęcia sprzed kilku lat, gdzie była relatywnie szczupła). Klasyczny schemat - bombardowanie atencją i uczuciem, jakieś wiadomości z podtekstem erotycznym itp. Pierwsza czerwona lampka zapaliła mi się jednak dość szybko, bowiem laska była po prawie 10-letnim związku z gościem, którego poznała jeszcze w czasach gimnazjum. Na jedno wydawało mi się to spoko, bo podobno im mniej partnerów w przeszłości, tym większa potencjalnie szansa na długotrwały i udany LTR. Zaczęliśmy się w końcu spotykać, bo poznaliśmy się zdalnie ze względu na okres pandemii i tak jak wspomniałem wcześniej - nie była w moim typie. W zasadzie jak przyjechała do mnie i wyszła z samochodu, to pierwsza moja myśl była : "Kurwa, chcę do domu". No ale chciałem być uprzejmy i z czasem w sumie przekonałem się do niej ze względu na wspólny język jaki szybko wyłapaliśmy i jej ogólna fizjonomia zeszła trochę na dalszy plan. Na kolejnych spotkaniach zacząłem się zastanawiać czy aby przypadkiem nie mam do czynienia z czymś na pograniczu "alpha widow". Bardzo często wspominała o swoim eks przy różnych prozaicznych sytuacjach, typu: przejechał samochód i mówiła coś w stylu, a : "Seba (imię zmyślone) też taki miał". W końcu dałem jej do zrozumienia, że mogłaby łaskawie przestać tak o nim gadać, to ona trochę się obruszyła, że spędziła z nim kawał życia, więc to normalne, że jakieś sytuacje będą się jej z nim kojarzyć, no ale w końcu zbastowała. Dodam tylko, że nie potrafiła się całkowicie od niego odciąć. Najpierw kłamała, że musi mieć z nim jakiś śladowy kontakt, bo jeszcze mają wspólną umowę najmu do maja, a potem temat ucichł i kontakt nadal jakiś tam utrzymywali. Mimo jej świńskich myśli, był mega problem, żeby ją chociażby przekonać do całowania, tzn. żeby się przełamała, ale w końcu zrobiłem to po prostu z zaskoczenia i nie oponowała. Po przełamaniu tych lodów, nie miała już z tym problemu. Gorzej było w towarzystwie przy jej znajomych, a w zasadzie naszych wspólnych poniekąd, bo też z grupy na studiach. Nie jestem zwolennikiem jakiegoś ostentacyjnego okazywania uczuć, ale tak po prostu objąć ramieniem czy coś - miała z tym mega problem. Sytuacje powtarzały się, np. przyjechaliśmy do znajomej na grilla, to nie zdążyłem jeszcze dobrze pasów odpiąć w samochodzie, a ta wyskoczyła z auta jak oparzona i zostawiła mnie z tobołami samego, tak jakby nie chciała się ze mną pokazać. Notabene kiedyś jej to wyrzuciłem i w sumie to był jedyny zarzut, do którego nigdy się tak naprawdę nie odniosła, a w gaslightingu i shamingu miała naprawdę wprawę. Dla lepszego zobrazowania zjawiska podam jeszcze kilka sytuacji: -nocowałem u niej i na drugi dzień przyszli znajomi, w tym jeden koleś, z którym kiedyś chwilę się spotykała. Typ z jej pracy, taki mizerniak. Schlałem się dość nieprzyzwoicie i ta się na mnie wkur...więc nie spała ze mną, a z koleżanką. Kiedy przyszedłem skacowany do pokoju, ten koleś, z którym kiedyś się spotykała, położył się na niej, a ta nie miała z tym większego problemu. Tzn. zepchnęła go z siebie, ale przy tym rechocząc i nie widziała w tym wielkiego problemu. Wyszedłem wtedy wkurwiony z pokoju, a ta jakby załapała o co chodzi i nagle zapomniała, że jest na mnie zła. Przyleciała i pytała się czy jestem głodny, a ja powiedziałem, że ma mi otwierać bramę, bo wypierdalam stąd i tak też zrobiłem. Potem do mnie dzwoniła i przepraszała za sytuację etc. Powinienem już wtedy był to olać, ale tego nie zrobiłem. -kolejna sytuacja - byliśmy na randce i była gadka o wyjeździe do naszych znajomych za kilka dni. Zapytała się mnie czy nie chcę, żebyśmy jechali jej autem, bo cały czas robimy tak jak ona chce itp. Odpowiedziałem, że w sumie ok, nie ma problemu. Na co ta się obraziła xD. Tak. Stwierdziła na drugi dzień, że jako facet powinienem był zaprotestować i powiedzieć coś w stylu : "Nie nie, absolutnie, pojedziemy moim autem, ja będę prowadzić". Nie będę już przytaczać kolejnych, bo nikt by chyba nie wytrwał w czytaniu godzinnego eseju, dodam tylko że była chorobliwie zazdrosna i sama uwielbiała u mnie wzbudzać zazdrość. Ludzie nie wiedzieli nawet, że się spotykamy, bo skrzętnie tę informację zatajała, przez co padały teksty jak chociażby na tamtym grillu u znajomej od znajomych koleżanek, że może poszukałabyś sobie faceta w końcu, Rafał jest wolny (koleś, który siedział obok), a ja siedziałem tylko i tego słuchałem. Czułem się jak cuck. Ona tylko jakoś niemrawo zbijała temat, zamiast stanowczo zaprotestować. Potem się przymilała, bo widziała, że mam ochotę wyjść z siebie. Po powrocie w aucie tłumaczyła się, że ogólnie to my nie jesteśmy razem, tylko się spotykamy (dlatego w nazwie tematu przy "ex" postawiłem pytajnik), ale żebym jej źle nie zrozumiał, bo po prostu niedawno zakończyła jeden związek i nie chce wchodzić tak szybko w drugi etc (wątpliwości). Teraz przejdę do "mięsa". Nie uprawialiśmy seksu. Nigdy. Były kilkakrotnie próby, ale ona raz że wstydziła się w ogóle rozebrać, to dwa - przy złapaniu choćby za majtki reagowała wręcz panicznie i odciągała moją rękę. Od tamtego momentu byłem już coraz mniej zainteresowany, coraz rzadziej rozmawialiśmy i się spotykaliśmy, na pewno nie z taką intensywnością, aż w końcu po tych kilku miesiącach spotykania, próbowała mnie po prostu sfriendzonować. Nie chciała się spotykać, nie chciała żadnych zbliżeń itp. Wtedy jakieś jaja mi już wyrosły i dałem jej do zrozumienia, że sayonara w takim razie. Sprawę co prawda komplikowało bycie w jednej grupie na studiach, ale to nic. Ona zaczęła panikować, błagać mnie, no po prostu chciała, żebym był dalej na jej orbicie, aż pewnie nie zjawi się ktoś ciekawszy na horyzoncie. Po kilku miesiącach utrzymywania się tego status quo, nagle znowu odzyskała zainteresowanie i zapraszała mnie do siebie na noc, do nowego mieszkania itp. Zbiłem temat pisząc, że gram w "Kroniki Myrthany" i nie mam czasu. Jeżeli miałbym jeszcze przeprowadzić jakąś wiwisekcję jej osobowości, to podobno w czasach liceum zgwałcił ją jakiś koleś z jej klasy (zaciągnął do jakiejś ciemnej uliczki jak poszedł z nią kupić alkohol), ale ona tego nie zgłosiła, bo w jej szkole była symultanicznie bardzo podobna sytuacja, z tymże oskarżenie względem gościa okazało się fałszywe. Jak była mała, to podobno ojciec ją za coś zrugał i tak mocno uderzył, że musieli ją składać w szpitalu do kupy. Od tego momentu ręki nigdy na niej nie podniósł, bo matka zagroziła papierami rozwodowymi i był najlepszym tatą pod słońcem, ale blizna pozostała. Czy można ją zaliczyć do "damaged goods"? Z pewnością. Po czasie nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Ale wróćmy do chronologii: Kontakt po pewnym czasie był już praktycznie żaden, ale czarę goryczy przelał fakt, że na swoją imprezę urodzinową zaprosiła praktycznie wszystkich znajomych, poza mną. Tydzień później to ja miałem urodziny. Złożyła mi życzenia zaraz po północy, a ja jakoś po południu postanowiłem sobie zrobić prezent i ją zablokować. Dostałem jednego SMS-a z pretensjami, ale na tym się skończyło. Nie było żadnych prób kontaktu z jej strony, natomiast zdarzyło się coś o wiele tragiczniejszego. Mianowicie nieoczekiwanie wiosną tego roku zmarł mój ojciec. Zapomniałem zaznaczyć, że mieszkałem z rodzicami, choć mieszkanie było tak naprawdę moje w ramach umowy o dożywocie. Ogarnianie spraw związanych z pochówkiem, sprawy urzędowe, akty zgonu itp. Mimo że sam byłem w rozsypce, to musiałem być silny dla mamy, która zawsze odejmowała sobie od ust, żebym miał dobrze. W lipcu zaczął pisać do mnie taki błazen, którego kojarzyłem z uczelni i jak się okazało, guess what - spotykał się z moją eks (prawie) dziewczyną. Robił jakieś durne wycieczki i przypominał mi o niej, ale po prostu uciąłem to i go zablokowałem. Koleś to ogólnie kretyn cwany przez kabel, a jak mnie widział na uczelni, to patrzył się w sufit czy żarówki są dobrze wkręcone. W każdym razie zrobiłem durny błąd - postanowiłem ją odblokować i wyjaśnić (no właśnie, co wyjaśnić ?) parę rzeczy. Ona oczywiście się zarzekała, że nie ma nic wspólnego z tym, że on do mnie napisał, co oczywiście było wiadomą ściemą, bo przy każdej kolejnej rozmowie, która tam się jakoś przy okazji pojawiała - starała się usilnie wzbudzać u mnie zazdrość. Typu że idzie niedługo na wesele (jak wiadomo, z nim), że jest w końcu szczęśliwa i podobne pierdolety. Po pewnym czasie kontakt urwał się zupełnie na kilka miesięcy, ale odezwała się do mnie z ciekawości kilka dni temu, bo wrzuciłem na FB jak kumpel mnie nagrywał na treningu. No bo właśnie, jakoś po śmierci ojca postanowiłem się gruntownie wziąć za siebie. Schudłem prawie 50 kg, ale z głową i wracam powoli do dawnej formy. Regularnie ćwiczę sporty walki i pracuję nad sylwetką. W takim razie po co założyłem temat? No i tutaj jest clou całego problemu. Najprawdopodobniej cierpię na pewnego rodzaju syndrom oneitis. Szlag mnie trafia na samą myśl, że może coś z tym typem robić (a wiem, że się spotykają) i nie wiem czym to jest powodowane. Laska nie jest ani specjalnie atrakcyjna, była typową borderką czy inną bipolarką, która potrzebowała atencji i zryła mi doszczętnie beret. Takiej huśtawki jakiej ona mi dostarczała, nigdy żadna inna mi nie dostarczyła. Byłem dość mocno uczuciowo zaangażowany w tę relację i to się okazało gwoździem do trumny. Myślałem wtedy mocno bluepillowo. Przecież jak jej będę nadskakiwał, to na pewno to doceni itp. Podjąłem psychoterapię już w lipcu i chodzę raz w tygodniu na sesję z dość doświadczoną panią psycholog, ale na razie rezultat jest dyskusyjny. Na pewno tego typu obrazki nie kłują mnie tak jak kłuły świeżo po odblokowaniu jej, ale ich wspólne zdjęcie (no bez twarzy, po prostu że razem są w restauracji i robi zdjęcie żarcia), są takim triggerem, który wywołuje u mnie negatywne emocje. Jeszcze raz zaznaczę - obiektywnie rzecz biorąc laska nie jest atrakcyjna. Mam paru bliskich przyjaciół, którzy pieczołowicie próbowali mi ją obrzydzić, wykazując, że jest gruba (no może nie jak Dorota Weltmeister, ale przy wzroście 175 cm będzie ważyła z jakieś..85 kg), ma męskie rysy twarzy etc. Oprócz tego to fakt, że traktowała mnie jak gówno. No nie pomaga. Dodam, że nie obserwuję jej na żadnym Instagramie, na FB mam ją wyłączoną z obserwowanych, ale gdzieniegdzie zdarzy mi się sporadycznie zobaczyć, co robi, bo np. inna znajoma wrzuci relację. Jeżeli będziecie mieli jakieś pytania to walcie śmiało. Starałem się maksymalnie streszczać, więc mogło mi coś umknąć. I nie szczędźcie słów krytyki, mam twardą skórę. Pozdrawiam.
  12. Qbek

    Miło Was poznać.

    Forum śledzę od jakiegoś czasu, ale w końcu przełamałem się, żeby się zarejestrować, a w "Świeżakowni" opowiem swoją historię. Tymczasem witam i miłego dnia!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.