Skocz do zawartości

The_missing_element

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez The_missing_element

  1. Bracia, wielkie dzięki za wszystkie odpowiedzi, wiele z nich jest dla mnie bardzo wartościowych. Zawsze warto przyjrzeć się sytuacji z kilku punktów widzenia. Wydaje mi się, że zwyczajnie potrzebowałem to z siebie wyrzygać bo sytuacja jest dla mnie zbyt uwierająca. Wychodzi na to, że decyzję miałem podjętą już od samego początku, ale dopiero spisanie i uporządkowanie tego wszystkiego w głowie mi pomogło i sprawiło, że sobie uświadomiłem czego ja chce.
  2. Dobra, widzę, że niepotrzebnie rozwinąłem temat finansowy. Opisując go miałem na celu wyłącznie zwrócenie uwagi na dysproporcje w zarobkach oraz fakt, że otrzymałem od jej pomoc gdy tego najbardziej potrzebowałem. Faktycznie, te szczegóły są raczej zbędne dla kontekstu historii więc zedytuje i usunę ten fragment. Za każde rzeczowe odpowiedzi dziękuję. edit: nie mogę edytować głównego postu więc niestety musi tak zostać
  3. Cześć Bracia, Zwracam się do Was z opisem mojej historii oraz emocji, które się we mnie kotłują z nadzieją, że bardziej doświadczeni bracia podzielą się swoimi opiniami, radami a także własnymi doświadczeniami. Liczę również, że spisanie i wyrzucenie z siebie tego wszystkiego będzie miało dla mnie terapeutyczny efekt i pomoże mi spojrzeć na swoją sytuację z boku. Mam 35 lat i od prawie czterech lat jestem w nieformalnym związku z 33letnią panią. Mieszkamy ze sobą już ponad 2 lata, nie mamy dzieci. Generalnie jestem bardzo zadowolony zarówno z kobiety jak i naszego związku. Spędzamy ze sobą mnóstwo czasu, lubimy swoje towarzystwo, mamy identyczne poczucie humoru i mimo że jesteśmy raczej domatorami to często wspólnie uprawiamy różnego rodzaju aktywności poza domem. Co warto odnotować to dziewczyna prawie w ogóle nie ma życia towarzyskiego poza mną lub pracą. Jak sama twierdzi, woli spędzać swój czas ze mną, a jej nieliczne koleżanki są już dzieciate więc zaczyna im brakować wspólnych tematów. Jej siostra z rodziną oraz rodzice mieszkają w innych miastach więc kontakt z nimi jest ograniczony. Poza tym nie ukrywa, że zawsze bardziej wolała towarzystwo facetów niż koleżanek, a odkąd jesteśmy razem to siłą rzeczy nie spotyka się z kolegami. To sprawia, że obecnie pani nie ma żadnych zewnętrznych pokus na romanse, ale wiem, że to nie jest dane raz na zawsze. Równocześnie, panna nie ma problemu z tym, że ja regularnie widuję się ze swoimi znajomymi. Na częstotliwość seksu nie mogę narzekać - jest codziennie lub prawie codziennie lub dwa razy dziennie, a jeżeli panna jest niedyspozycyjna to zajmuje się mną oralnie. Fizycznie jest moim ideałem i chociaż powoli zaczynam zauważać działanie grawitacji oraz to, że zmienia jej się ciało w porównaniu do tego co było gdy miała 29 lat to wciąż bardzo mnie pociąga bo jest naprawdę zgrabną i zadbaną kobietą (niestety, czas dla mnie też się nie zatrzymuje, linia włosów coraz bardziej się cofa, a i na głowie mocno się przerzedzają). Poza tym, pana darzy mnie szacunkiem, a w gorszych momentach mogę liczyć na jej wsparcie. Codziennie powtarza, że bardzo mnie kocha i jest wdzięczna, że mnie ma (ale życie nauczyło mnie podchodzić z rezerwą do takich deklaracji ze strony kobiet bo słyszałem jeszcze bardziej górnolotne wyznania z ust byłych partnerek, które po czasie okazały się bezwartościowe). Finansowo radzę sobie całkiem nieźle, chociaż mam swoje problemy. Pracuję jako programista i zarabiam ok. 20k miesięcznie, ale w tej gałęzi branży osiągnąłem już szklany sufit i przez najbliższe lata na pewno więcej nie wycisnę. Ponadto wpakowałem się w 20-letni kredyt hipoteczny na duże mieszkanie na obrzeżach Warszawy za prawie milion złotych, a rata po podwyżkach stóp procentowych wynosi mnie już ponad 7k miesięcznie. Do tego mam swoje za uszami - seria złych decyzji sprawiła, że uwaliłem prawie 200k na kryptowalutach, z czego 100k pochodziło z kredytów konsumpcyjnych. Doliczając do tego ratę za auto, czynsz i wydatki na życie to realnie niewiele z tej wypłaty mi zostaje. I tak będzie jeszcze przez najbliższy rok, do momentu aż nadpłacę wszystkie kredyty konsumenckie. Tutaj zaznaczę, że te porażki na forexie miały olbrzymi wpływ na moje zdrowie i samopoczucie. Mimo, że psychicznie byłem zdemolowany tymi stratami to panna cały czas przy mnie trwała i wspierała, również finansowo (w pewnym stopniu pomogła mi szybciej wyjść na prostą). A w tamtym okresie byłem bardzo markotny i przygnębiony co na pewno nie było dla niej zbyt atrakcyjne. Warto odnotować, że jest duża dysproporcja między naszmi zarobkami, dziewczyna zarabia ok. 4-5 razy mniej ode mnie. Mamy osobne budżety, a wydatkami na jedzenie, czynsz i wycieczki dzielimy się mniej więcej w stosunku 2:1. Oboje chcemy mieć dzieci, przy czym jej znacznie bardziej zależy na czasie bo dojeżdża do ściany. Mimo to, panna akceptuje, a przynajmniej toleruje fakt, że nie zgadzam się na ślub (chociaż ona bardzo by chciała to zna moje stanowisko i już nie próbuje mnie przekonać). Rozważamy rodzicielstwo bez formalizowania związku i ona jest z tym ok, a przynajmniej na ten moment nie zgłasza żadnych protestów. Dodatkowo jest skłonna na mnie poczekać, aż uporządkuje sobie finanse bo to jest mój warunek konieczny. Przy tym zdaję sobie sprawę, że jestem dobrą partią na betabankomat – spokojny, ułożony, troskliwy, ugodowy, zaradny (wcale nie uważam tych cech za atut w kontekście związku). Więc tym bardziej zrozumiały jest fakt, że jej zależy. Jestem czytelnikiem tego forum od kilku lat więc zdaję sobie sprawę z historii jakie tu się przewijały. Jako słuchacz podcastu MusiszWiedzieć, wiem jakie ryzyko wiążę się z wyborem panny na matkę, a także wiem na co powinienem zwrócić uwagę. Albo przynajmniej wydaje mi się, że wiem, bo życie i tak potrafi zaskoczyć. Tak jak wspomniałem wcześniej, dziewczyna z wyglądu to mój top, po prostu chce takie geny dla moich dzieci. Dodatkowo, rodzice panny są dla mnie wzorem małżeństwa, a ojciec ma posłuch u żony i córek. Dziewczyna ma również bardzo dobrą i ciepłą relację z ojcem, zwraca się do niego z szacunkiem więc tutaj kolejny punkt dla niej. Po nakreśleniu tła, powoli dochodzimy do sedna mojej historii. Otóż wydawać by się mogło, że odnalazłem swoją miłość na tym łez padole i wszystko jest jak należy. Wcześniej nie interesowała mnie jej przeszłość, no bo niby dlaczego miałem w to wnikać, ale od momentu gdy pojawiła się realna wizja rodzicielstwa to zacząłem drążyć. Pamiętam, że podczas rozmowy na początku znajomości jak poruszyliśmy temat byłych partnerów to wspomniała o 7 i zaznaczyła, że to były związki (w tym dwa kilkuletnie), a nie przygody. Dla własnego spokoju nie dopytywałem o szczegóły, a ta liczba była dla mnie do zaakceptowania biorąc pod uwagę fakt, że na tamten czas miała jakieś 12 lat aktywności na rynku matrymonialnym. Wszystko byłoby pięknie do momentu gdy w zeszłym miesiącu jej koleżanka z czasów studenckich zapytała ją w mojej obecności o jakiegoś chłopaka czy tam sytuację z tamtych lat i zauważyłem jak pani strasznie się zmieszała. Wtedy udałem, że nic nie zauważyłem, ale w środku zakuło i sobie zapamiętałem. Poczekałem na odpowiednie okoliczności i w sobotę zrobiliśmy sobie wspólną kolacje we dwóje przy świecach. Po kilku drinkach w dość luźnej atmosferze zacząłem dopytywać jak dokładnie wyglądała jej przeszłość. Na początku pani nie była chętna wchodzić w szczegóły i reagowała nerwowo na wszelkie pytania, ale to tylko sprawiało, że jeszcze bardziej napierałem. W każdym razie, nie wdając się w szczegóły, po burzliwej rozmowie wyjawiła, że miała 22 partnerów seksualnych. W tym oczywiście jakieś ONSy z imprez lub przelotne znajomości bez wchodzenia w związek, również z erasmusami. Przy czym zdaję sobie sprawę, że ta liczba prawdopodobnie została zaniżona. Ale i tak nie dowiem się całej prawdy więc nie ma sensu żebym dalej dopytywał. Dla mnie osobiście to było paskudne przeżycie bo zostałem odarty ze złudzeń i słodkiego wyobrażenia na jej temat. Moja ukochana, wrażliwa, wymarzona dziewczyna, idealna matka dla moich dzieci właśnie została zdegradowana do rangi wycierucha. W czasach studenckich gardziłem pannami z którymi nie trzeba było chodzić żeby zaliczyć. A teraz rozważam taki egzemplarz na matkę moich dzieci, to jakaś farsa. No i teraz nie wiem co robić. Z jednej strony ciężko mieć do niej pretensje za to co robiła kiedy się nie znaliśmy. Była atrakcyjna, miała różne propozycje to z nich korzystała. Niektórych żałuje, ale co mi teraz z tego. Była młoda, ładna, głupia, naiwna. Przecież mnie nie krzywdziła ani nie oszukiwała w czasie trwania związku. Ale z drugiej strony mnie to obrzydza i wkurwia. Kiedy ja przez lata edukowałem się, pracowałem, rozwijałem się żeby jak najlepiej zmonetyzować swój potencjał, to ona w tym czasie korzystała z życia i szalała na karuzeli. Ja nie miałem takich możliwości i to też jest coś co mnie boli. Nie to że byłem niewidzialny dla dziewczyn, ale absolutnie niczym się nie wyróżniałem. 185 cm wzrostu, przeciętna twarz, przeciętna budowa ciała, przeciętna osobowość, nie posiadałem niczego czym mógłbym zaimponować. Zresztą ja sam wolałem grać w kosza z kumplami, a potem iść na piwo i pośmiać się w swoim gronie niż uganiać się za dupami. Zazwyczaj wzbudzałem zainteresowanie tylko u tych dziewczyn, które mnie nie interesowały. Jak trzeba było się bardziej postarać o jakąś ładniejszą sztukę to odpuszczałem. Ja chadem nigdy nie byłem więc dostępu do dziewiątek i dziesiątego nie miałem, a ruchanie piątek mnie nie rajcowało. Zostało mi te pare subiektywnych ósemek czy siódemek, którym akurat się spodobałem. A że zawsze miałem duże wymagania wobec potencjalnych partnerek to skutkowało tym, że miałem ich w życiu tylko kilka, a przez wiele lat żyłem sam. Nie decydowałem się na ONSy bo to byłoby wbrew sobie, mimo, że miałem kilka, może kilkanaście okazji. Teraz sobie myślę, że zostałem skrzywdzony przez system. Uwierzyłem w jedyną, prawdziwą miłość na którą czekałem i z tego powodu zawsze ostrożnie dobierałem partnerki. Może gdybym miał za sobą 50 zaliczonych dziewczyn to teraz miałbym wyjebane w jej przeszłość. Ale przez to że czekałem na tę jedyną, a w związki wchodziłem tylko wtedy gdy były ku temu solidne przesłanki to teraz oczekiwałbym tego samego od swojej kobiety. Wiem, że duża liczba partnerów u kobiety to czerwona flaga i statystycznie związki dziewczyn z takim przebiegiem częściej się rozpadają. Ale też wiem, że statystycznie nasz związek wygląda lepiej niż w większości przypadków, a opieram to przekonanie na rozmowach ze znajomymi, historiami z internetu oraz moich własnych doświadczeniach. A przecież jest już dawno po okresie demonstracyjnym i mimo to wciąż jest między nami wręcz idealnie. Pewnie też dlatego, że pani nie jest głupia i zdaje sobie sprawę, że zbliża się do ściany, dlatego nie inicjuje żadnych sprzeczek. W normalnych okolicznościach to chyba nie byłbym w stanie tego zaakceptować, ale ze względu na fakt, że jest mi naprawdę dobrze w tym związku to mam wątpliwości. Nie wydaje mi się, że z kimś innym mógłbym dogadywać się tak dobrze. Że z kimś innym mógłbym być tak dobrze dopasowany. Poza tym siedzę non stop w tej swojej norze wpatrzony w komputer, klepię kolejne linijki kodu i nawet nie mam do kogo ust otworzyć. Nie mam możliwości kogokolwiek poznać. Zanim się zeszliśmy to przez półtora roku mieszkałem i pracowałem sam. Próbowałem wszystkiego - speed dating, tindery, kursy tańca, siłownia, kursy językowe, clubbing, pubing, kółka zainteresowań na fb, wycieczki rowerowe, łyżwy, rolki, małolaty. To wszystko gówno. Jedyne co z tego miałem to kilka przelotnych, powierzchownych, płytkich znajomości. Nie chcę wracać do tamtego okresu, to była udręka. Nawet przeprowadziłem się do Barcelony na pięć miesięcy bo mam możliwość pracować zdalnie. Piękne miasto i wspaniali ludzie, ale co z tego skoro czułem się tam samotny. To już wolałem wrócić do Polski do swoich znajomych, no i tu ją poznałem. Mam ugotowane, posprzątane, chodzę zaspokojony i jeszcze świetnie się z nią dogaduję. Jest mi znacznie lepiej. No i tutaj stoję przed Wami. Nie pytam co robić bo i tak decyzję podejmę sam i to ja poniosę jej konsekwencje. Ale bardzo chętnie wysłucham Waszych opinii i spostrzeżeń. Może ktoś był w podobnej sytuacji albo chciałby się czymś ze mną podzielić. Wszelkie wiadomości mile widziane. Z jednej strony mam dziewczynę, która swoje już przeżyła i szuka tego co ja – stabilizacji. Z drugiej strony nie potrafię zaakceptować jej przeszłości i może zacznę szukać sobie kogoś innego. Tylko jaką mam gwarancję, że potencjalna 24 latka z małym przebiegiem z którą się zwiążę za jakiś czas, nie stwierdzi po kilku latach że ona musi się jeszcze wyszaleć? Z fartem mordeczki
  4. Według mnie to naturalne, że po czterech wspólnych latach masz w sobie jakieś emocje związane z rozstaniem i nie ma co się z tego powodu biczować. Nawet jeśli na poziomie racjonalnym zdajesz sobie sprawę, że to nie jest optymalna kobieta dla Ciebie to w środku możesz odczuwać dyskomfort. To przejdzie z czasem. Ty wiesz że kontynuacja relacji nie ma sensu, masz większe ambicje, jasno określone cele i plany. Ona niekoniecznie. Jak większość kobiet jest niestabilna emocjonalnie więc ona może sama nie wiedzieć czego chce. Zastanawianie się co ona robiła podczas waszej rozłąki, albo co ma teraz w głowie całkowicie mija się z celem i jest zwykłą stratą czasu. Może tak jak wspomniałeś, zorientowała się jaka partia jej właśnie ucieka z własnym mieszkaniem i chce do Ciebie wrócić. Przylepiło się gówno do statku i krzyczy „płyniemy!” Ale równie dobrze w międzyczasie mogła zostać skrzywdzona przez chada w którym się zakochała, ale kopnął ją w dupę więc szuka tampona emocjonalnego, a Ciebie ma pod ręką. Tak jak wspomniałem, takie dywagacje są całkowicie bezsensowne. Dla własnego komfortu psychicznego możesz przyjąć wersję nr 1, ale generalnie nie powinno Cię to interesować i zabierać Twojej uwagi. Wiem, że łatwo się mówi, ale ten etap jest już zamknięty. Zwłaszcza, że wasze wspólne życie nie było usłane różami tylko wiecznymi humorami i obrażaniem z jej strony. Konsekwentnie rób swoje, a reszta sama przyjdzie. Jesteś na dobrej ścieżce.
  5. Cześć bracia, Jestem Mateusz, czytam forum od dłuższego czasu, ale dopiero teraz zdecydowałem się zarejestrować. Wiadomo, pojawiły się problemy to „jak trwoga to do Boga”. Wierzę, że mnie naprostujecie w momencie kryzysu, a w przyszłości to może ja będę miał okazje konus pomóc. Wkrótce wrzucę swoją historię do świeżakowni. pozdrawiam, niech się darzy!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.