Skocz do zawartości

Mayki

Użytkownik
  • Postów

    211
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Mayki

  1. Hmm masz wrażenie, że koleś traktuje Cię jak frajera, po czym martwisz się, że przestanie się do Ciebie odzywać? A krzyż mu na drogę, powiedz mu wprost, że nie chcesz być w papierach czegokolwiek co nie jest twoje, bo z tego tylko problemy wynikają i tyle. Jak się obrazi to znaczy, że chuj z niego nie kumpel.
  2. Hmm ostatnio miałem styczność ze studentkami z Włoch. W trakcie rozmowy z moją koleżanką zapytały się jej "dlaczego mężczyźni w Polsce są tacy brzydcy? U nas we Włoszech to wszyscy ładni, a tutaj nie". Więc też myślę, że to kwestia gustu.
  3. Chłopaki, popełniamy błąd tak narzekając na kobiety i nie chcąc się żenić. Przez to nie odniesiemy sukcesu
  4. Kiedyś na Joemonster pojawił się artykuł wytykający wady kobiet. W komentarzach oczywiście rozpętała się burza. Jedna z dziewczyn napisała, że to nie jest tak, że kobiety patrzą na hajs, tylko że chcą, by mężczyzna jakoś zarabiał, bo uwaga cytuję "po co mi pierdoła życiowa, która nie jest w stanie sama siebie utrzymać". Komentarz wysoko polajkowany, mężczyźni również zgodzili się z panią, że nie ma co utrzymywać darmozjada. Wszyscy przyklasnęli. Szkoda tylko, że nikt nie zauważył, raz że to kobiety ciągle napierdalają o miłości i przedmiotowym traktowaniu kobiet, a tu się nagle okazuje, że facet ma być użyteczny, a dwa że większość dziewczyn jest właśnie takimi pierdołami życiowymi, które bez faceta jak bez matki.
  5. Kobietom 35-40 lat włącza się tryb rozrywkowy, bo mają wysoki poziom teścia i większą ochotę na seks + zdają sobie sprawę, że to ostatnia szansa, by poczuć znów motylki w brzuchu, emocje i by przeżyć fajną przygodę. A po wielu latach nudnego i monotonnego małżeństwa wizja powrotu na moment do wspaniałych czasów młodości, gdzie kobieta czuła się piękna i uwodzicielska jest bardzo kusząca. Odchowanie dzieci i nagły przyrost wolnego czasu tylko temu sprzyja.
  6. Piotr ma dość dużą wiedzę nt. kobiet, jednak ewidentnie pisze pod samiczki. Stąd często w komentarzach pod jego artykułami padają zarzuty jakoby Piotr C. był kobietą. BTW skoro jesteśmy przy wywiadach, obczajcie fragment wywiadu z panią Karoliną Szostak, znaną prezenterką w TV. Podsumowując - pani przyznaje bez ceregieli, że bardziej potrzebuje dziecka niż faceta (a więc dla niej dziecko zawsze będzie nr 1). Jednocześnie zarzuca facetom, że ci się nie starają o kobiety oraz są skupieni na sobie, zamiast na kobiecie. I mówi to babeczka, która całe życia była skupiona na swojej karierze, a teraz przyznaje, że potrzebuje mężczyzny aby mieć dziecko. Zatem facet ma się starać o kobietę, kobieta o dziecko, a o faceta nikt nie musi się starać, bo to facet. Całość przyprawiona górnolotnym hasełkiem "miłości" chociaż w całym tekście nie ma nic a nic wzmianki o dbaniu o mężczyznę. A to wszystko do poczytania w poczytnym babskim pisemku i na stronie najpopularniejszego portalu informacyjnego w Polsce. Tak się pierze mózgi laseczkom.
  7. Kobiety nie stroją się dla innych kobiet. Przyczyna jest tutaj mylona ze skutkiem. Owszem, chcą wyglądać lepiej niż inne ale tylko i wyłącznie po to, by być zauważone przez atrakcyjnego samca. Kobiety zawsze chcą wyglądać jak najlepiej wśród otoczenia, gdyż wiedzą, że jak w pobliżu pojawi się atrakcyjny samiec, to ten będzie startował do najatrakcyjniejszej. A ponieważ kobieca hipergamia nakazuje nieustanne szukanie lepszej partii, kobitki w związkach wciąż się stroją a nuż dojrzy je wśród brzydszych koleżanek jakiś przystojny Alvaro. Zatem strojenie się dla kobiet to niejako efekt uboczny strojenia się dla mężczyzn - żeby być atrakcyjną dla fajnego mężczyzny, musisz być atrakcyjniejsza niż koleżanki (wśród brzydszych osób ta w miarę atrakcyjna wydaje się jeszcze bardziej atrakcyjniejsza, a wśród samych ładnych ta całkiem ładna będzie wydawać się brzydsza) Podobnie z samopoczuciem - każdy z nas chce dobrze wyglądać. Ale dlaczego? Dlaczego nam na tym zależy? Ano dlatego, że wiemy, iż społeczeństwo ocenia nasz ubiór. Dbamy o ubiór, bo chcemy się dobrze czuć. Ale to dobre samopoczucie jest powodowane świadomością, że jesteśmy atrakcyjni dla innych. A więc drogą dedukcji dochodzimy do wniosku, że ludzie dbają o swój wygląd dla innych, aby innym się podobać (a w tym przede wszystkim płci przeciwnej). Konkluzja: Kobiety stroją się dla siebie, bo chcą się dobrze czuć mając świadomość, że się mężczyznom podobają Kobiety stroją się dla innych kobiet, bo chcą lepiej od nich wyglądać aby to one a nie ich koleżanki przyciągnęły atrakcyjnego samca Kobiety stroją się dla mężczyzn, bo chcą przyciągnąć jakiegoś atrakcyjnego samca Wynik: Kobiety w 100% stroją się dla mężczyzn.
  8. A ja się nie zgadzam z autorem. Owszem, w tekście poruszone są pewne kwestie, które faktycznie występują, ale autor przedstawił teoretyczne założenia, które w praktyce (polskiej praktyce) się nie sprawdzają. Panuje pewien stereotyp, wg którego my faceci patrzymy na wygląd, a kobiety na charakter. Przy czym kobiety czują się lepsze, bo w ich mniemaniu zwracanie uwagi na wygląd jest puste. Spoko, tyle że w świecie nic nie jest przypadkowe. Faceci zwracają uwagę na wygląd, bo... kobiety często nie mają nic innego do zaoferowania. Ani majątku, ani mądrości czy inteligencji, ani wielkich umiejętności, pasji, ani przede wszystkim fajnego charakteru. Doskonale pokazuje to porównanie z wcześniejszymi latami, gdzie zwracano uwagę na to, by kobieta potrafiła gotować i zajmować się domem. Dzisiaj w świecie, w którym faceci też to potrafią zrobić - ta kwestia przestała mieć znaczenie. Kobiety zwracają uwagę na pewność siebie, charakter, poczucie humoru, majętność, zaradność, bo chcą przede wszystkim przetrwać i żyć na jakimś tam poziomie. Kobieta nie jest w stanie sama sobie zapewnić poczucia bezpieczeństwa, stąd szuka chłopa, który jej to zapewni. Większość kobiet nie jest w stanie się dorobić majątku, stąd szukają faceta, który go ma. Podobnie z zaradnością (kobiety są na ogół lekko niezdarne). Tak samo z charakterem - kobieta wie, że ma humorki i potrzebuje faceta, który będzie potrafił je znieść (zauwazyliście, jak często laski mówią, że faceci zbyt szybko się poddają i nie potrafią zawalczyć o związek? I jak często mówią, że szukają dojrzałego emocjonalnie faceta, który się nie obrazi i nie porzuci dziewczyny po paru kłótniach?). Stąd ukierunkowanie na typ silnego z charakteru faceta, który z jednej strony potrafi postawić na swoim, ale jednocześnie potrafi być ugodowy (i przeprosić za to, że loszka sobie trochę popłakała). No i do tego dochodzi wygląd. Problem w tym, że w Polsce mało jest facetów naprawdę przystojnych... Kiedyś na babskim forum kobitki założyły temat o męskiej urodzie i werdykt był druzgocący - przeciętna kobieta widzi na ulicach kraju nad Wisłą kilku-kilkunastu przystojniaków... rocznie! Ponad 99% mężczyzn nie jest na tyle przystojnych, by zauroczyć się w samym ich wyglądzie. Większość facetów jest albo przeciętna, albo całkiem przystojna (czyli takie 7/10). Patrząc po moich znajomych - epidemia "zwykłych Kowalskich" będących partnerami naprawdę urodziwych dziewczyn. Przeciętni z twarzy, przeciętni z sylwetki, średnio zamożni, średnio bystrzy. Ot, po prostu polskie chłopaki. Jedna koleżanka wyglądająca jak modelka z Instagrama, bardzo bogata i popularna, ma obiektywnie bardzo przystojnego i bogatego chłopaka (takie 8/10), ale z kolei on jest szczupły. Mam kilku znajomych wysportowanych z kaloryferami, ale z kolei twarze i zarobki przeciętne - a partnerki bardzo ładne. Wśród 100 znanych mi chłopaków może ze 2 ma urodę 8/10. Ostatnio rozmawiałem z koleżanką o tych sprawach. Mówiła mi o swoich wymaganiach. Jak zauważyłem, że my możemy poprawić swoją atrakcyjność poprzez hajs, ubiór, pewność siebie, odpowiedziała mi - "to przez to, że naprawdę mało jest przystojnych chłopaków". Ta sama koleżanka mówiła mi, że czasem miała tak, że zakochała się w chłopaku z twarzy przeciętnym, ale zauroczyło ją coś innego, np. cholerna pewność siebie cz podejście do życia. Miała kilku partnerów, żaden nie był przystojniaczkiem, a laseczka w mojej opinii 8/10 (jak sama przyznała - w liceum mogła mieć każdego). Zresztą nie tylko ona - z kim bym o tym nie rozmawiał, dziewczyny mówiły mi, że one zwracają uwagę na wiele rzeczy i nie raz nie dwa zdarzało się, że jak poznały chłopaka, to wygląd umknął ich uwadze, ale zakochały się właśnie w pewności siebie czy czymkolwiek innym. Nie wiem, może to ja obracam się w jakimś dziwnym towarzystwie, ale większość ładnych i bardzo ładnych dziewczyn ma chłopaków, którzy wyróżniają się sylwetką, popularnością, pewnością siebie lub majątkiem, zaś z wyglądu są przeciętni lub całkiem przystojni, ale bez szału. Ja nie twierdzę, że kobiety nie zwracają dużej uwagi na wygląd. Zauważam tylko, że kobiety za bardzo nie mają jak zwracać uwagi na wygląd, bo większość facetów im się średnio podoba. Stąd większą uwagę zwracają na inne cechy. My z kolei większą uwagę zwracamy na wygląd, bo kuleją u nich inne cechy takie jak intelekt. Dlatego nadal będę upierał się, że facet przeciętnie wyglądający z dobrymi ciuchami, perfumami, niezłą pozycją społeczną, zarobkami i pewnością siebie jest w stanie spokojnie wyhaczyć 8 cz nawet 9. Pozdrawiam
  9. Bez urazy, ale tutaj wszystko jest logiczne, jeśli tylko potrafisz wcielić się w rolę kobiety. Dziewczyna tworzy fejkrozstanie, żeby upewnić się, że chłopak ją kocha, że mu na niej zależy. Ot po to by podbudować swoje ego. Standard u niedowartościowanych dziewczyn z kompleksami. Kiedy więc facet zamiast walczyć mówi "ok" dla niej jest to sygnał, że facet jej tak naprawdę nie kocha. Gdyby kochał to by walczył. A kobieta niekochana czuje się gorsza, upokorzona (dlatego facet, który olewa kobiety ma ich wiele - bo te chcą sobie udowodnić, że dla tego faceta jednak są atrakcyjne wbrew temu jak się zachowuje). Zatem kobieta podejmuje kolejną próbę dowartościowania się - chce do niego "wrócić", aby udowodnić jemu i przede wszystkim sobie, że jednak chłopak ją kocha, że jednak woli ją a nie jakąś zdzirę Karolinę. Kiedy facet się nie zgadza, laska zalewa go inwektywami aby wmówić sobie i jemu, że ich rozstanie to wina złego chłopaka a nie jej, że z nią jest wszystko w porządku, a to z tym chłopakiem jest coś nie tak. Z dziewczynami jest trochę jak z bohaterami z Matrixa. Ty widzisz tam tylko cyferki, oni - ponętną kobitkę w czerwonej sukience.
  10. Ja znam taką, lekko ponad 40 lat, nigdy nie pracowała, studia nieukończone. Na studiach poznała bogatego faceta, więc je olała, uznała, że już jej niepotrzebne. Typ pani prezesowej, mąż bogaty z własną firmą to uważała się za lepszą od wszystkich. Poza tym typowe schematy - ssała hajs od męża na swoje zachcianki, jak sąsiad kupił nowy samochód to ona od razu do męża, że my też musimy kupić nowy (podkreślam musimy). Mąż nieogarnięty, pantofel, długów narobił sobie na kilkaset tys. no ale żabcia marzy o nowym samochodzie to trzeba wziąć nowy w leasing. Nie wiem co teraz z nią będzie, bo chłop zmarł, a ona bez zawodu, studiów i jakiejkolwiek pracy w rękach. Majątek męża obarczony ponad milionowym zadłużeniem, więc happy endu nie będzie. Głupia sądziła, że będzie żyć wiecznie - wiedziała o zadłużeniach a mimo to dalej wyciągała od niego hajs i namawiała na drogie zakupy. Żadnego oszczędzania. Teraz chyba nie będzie miała wyboru i będzie musiała się sprzedawać, bo po tylu latach życia w luksusach kobiecie ciężko zaakceptować tak drastyczny spadek jakości życia - w jej sytuacji praca na kasie lub jako sprzątaczka to max co może wycisnąć.
  11. To ja jako noob mam parę pytań: 1. Gdzie kończy się shittest, a gdzie zaczyna zwykła uszczypliwość związana z brakiem szacunku do danej osoby (jak ktoś jest miły, to często ludzie pozwalają sobie na bardzo dużo wobec tej osoby, bo wiedzą, że i tak nic im nie zrobi). Można jakoś to rozpoznać? Czy w ogóle można to rozgraniczać? 2. Czy kobiety robią shittesty nieatrakcyjnym facetom - osobom, których w ogóle nie biorą pod uwagę do związku? 3. Czy kobiety robią shittesty swoim kolegom z pracy/szkoły, ot tak żeby sprawdzić z kim mają do czynienia? Na jak wiele taka dziewczyna będzie mogła sobie pozwolić w stosunku do takiego kolegi, czy będzie mogła go wykorzystywać do pomocy? Czy może rozpatrują takiego kolegę jako kandydata? Odnoszę wrażenie, że sporo moich koleżanek z uczelni robiło mi shittesty na początku znajomości, które oczywiście oblałem. Są to dziewczyny, z którymi mam dość dobry kontakt, jak już na forum wspominałem - byłem typem miłego chłopca, który wszystkim pomaga, stąd moje pierwsze pytanie - jak rozpoznać czy to shittest czy uszczypliwość. Przykład - po roku znajomości jedna koleżanka, w trakcie rozmowy, w której wykładowca powiedział mi, że mam za mało odwagi w projektach, że muszę bardziej zaszaleć, powiedziała mi "widzisz X, nie masz jaj". Ja oczywiście nic nie odpowiedziałem. I teraz mam wątpliwości, gdyż wobec tej dziewczyny nieraz zachowywałem się za dobrze, pozwalałem sobie wejść na głowę, nigdy nie opieprzyłem ani nic i przyszło mi do głowy, że może to nie był shittest, tylko właśnie koleżeńska złośliwość spowodowana świadomością, że skoro jestem taki dobry i na wszystko pozwalam, to na pewno się nie obrażę. I że nie miało to nic wspólnego z testowaniem mnie, gdyż, co jak co, ale po roku znajomości to jakieś zdanie ona o mnie sobie na pewno wyrobiła (dość mizerne podejrzewam). Tym bardziej, że ja i moi koledzy też często operujemy takimi uszczypliwymi komentarzami wobec dziewczyn i robimy tak zawsze w stosunku do osób, o których wiemy, że się nie obrażą, że mają jakiś dystans do siebie i z którymi mamy dobry kontakt.
  12. Dokładnie, szare myszki więcej zdradzają, bo uległy ogłupieniu kulturowemu, które nakazuje szukać tego jedynego wyjątkowego. Dodajmy do tego katolickie wychowanie i mamy kobietę, która chciałaby poszaleć, ale nie może, bo Bozia patrzy. Taka dziewczyna całą młodość odmawia sobie różnych dzikich przyjemności "bo nie wypada". Po wielu latach to nierozładowane dostatecznie napięcie seksualne musi w końcu pierdolnąć, a że po 30 większość kobiet przestaje przejmować się opinią innych - taka grzeczna dziewczynka pruje się aż miło, coby nadrobić stracone lata.
  13. Moja mama sama mi powiedziała, że jakbym miał przyprowadzić jakąś pannę na wieczór to żebym dal znać, to ona się wyniesie gdzieś na noc (np. do pracy, bo akurat ma taką możliwość, że może w robocie kimać) Tak czy inaczej mieszkanie z rodzicami w mieszkaniu i posiadanie dziewczyny kiedy się ma te ponad 20 lat faktycznie jest kłopotliwe i osobiście wolałbym się wyprowadzić i wynająć coś wspólnie. Ale jak ktoś jest sam bądź mieszka w domu, gdzie rodzice mają np. parter a młodzi górę - nie widzę problemu, żeby w wieku 30 lat mieszkać dalej razem, pod warunkiem, że facet nie pasożytuje.
  14. Ostatnio dokładnie w ten sam sposób tłumaczyła mi to... koleżanka Podjąłem drugą próbę rozmowy z samicą o ich naturze i tym co tutaj piszemy, znów dziewczyna wszystko przytakiwała i ze wszystkim się zgadzała, głównie za sprawą tego, że sama interesuje się trochę psychologią. Jest to przykład jak ja to mówię świadomej samicy - o większości spraw związanych z psychologią i biologią kobiety ona wie i jest tego świadoma (że kobietę trzeba zdominować, trzeba czasem opierdolić, że nie wolno dać sobie wejść na głowę itp.) Dla przykładu jest ona typem dziewczyny, która próbuje rządzić w związku i zdaje sobie sprawę, że to źle, że przez to jej związki się sypią i nawet wie, z czego to wynika - jej ojciec jest pantoflem, więc wyniosła złe wzorce z domu. Ta koleżanka przyznała mi, że dla niej zdrada mężczyzny prawie nic nie znaczy i byłaby w stanie ją wybaczyć, gdyż wiedziałaby, że to zdrada na płaszczyźnie czysto fizycznej. Dodała, że z kolei u nich, kobiet, zdrada zawsze wiąże się z jakimś uczuciem dlatego w jej mniemaniu zdrada kobiety jest znacznie gorsza i na miejscu mężczyzn by nie wybaczyła takowej. Aż byłem zdziwiony, że to mówi kobitka...
  15. Twój problem polega na tym, że traktujesz kobiety jak jury, które ciebie ocenia. Stawiasz je wyżej w hierarchii od siebie i uważasz, że musisz wypaść tak, jak one sobie tego życzą. Oczywistą oczywistością jest, że rzeczywiście kobiety oceniają facetów na randkach, ale właśnie cała ta zabawa polega na tym, by odwrócić sytuację i doprowadzić do tego, by to laska się spinała czy dobrze wygląda, czy nie palnęła nic głupiego. Jak zajrzysz na jakieś babskie forum to zobaczysz, że one mają te same problemy co my - idą na randkę z ekstra chłopakiem i pytają się dziewczyn, o czym rozmawiać, jak się zachowywać. Do randek powinieneś podchodzić trochę jak do konkursów, np. designu czy architektonicznych. Projektując np. nowy stadion na międzynarodowy konkurs, projektujesz go tak jak ty byś chciał, aby wyglądał, czy raczej zastanawiasz się, co spodoba się jury? Dokładnie tak samo jest z randkami - nie zastanawiaj się, czy jak ją teraz pocałujesz, to będzie za wcześnie czy za późno, bo w ten sposób stawiasz ją w roli guru, który mówi ci, co masz robić, kiedy możesz ją pocałować a kiedy nie. Mówiąc egoistycznie - to twoja randka, to ty ją zaprosiłeś więc to ty decydujesz o przebiegu całego spotkania. To ty decydujesz kiedy ją dotknąć, pocałować, przytulić lub powiedzieć coś z podtekstem. A jak jej się nie spodoba, to najwyżej sobie pójdzie, jej strata. Jak z konkursem - jak się jury nie spodoba twoja praca, to trudno, nic nie szkodzi, wystartujesz w następnym. M.in. dlatego te wszystkie legendarne "dupki" wypadają na randkach lepiej niż mili chłopcy - bo mili chłopcy się spinają co powiedzieć i co zrobić, żeby jej przypaść do gustu. I to wygląda sztucznie. A taki dupek ma na wszystko wyjebane, zachowuje się egoistycznie i myśli tylko o swoich profitach, więc robi to co on chce, a nie to co dziewczyna sobie życzy, przez co wypada naturalniej. Owszem, może i czasem trochę zbyt butnie i zawadiacko, ale przynajmniej dostarczy jakichś skrajnych emocji.
  16. Zasadnicze pytanie brzmi: czy to źle? Wszyscy jesteśmy leniwi, gdyby tak nie było, nie jeździlibyśmy samochodami, nie mielibyśmy telefonów komórkowych i nie korzystalibyśmy na co dzień z udogodnień, jakie przynosi nam technologia. Ale czy to w jakiś sposób przynosi nam ujmę? Nie. Piszesz, że jakoś inni pracują całe dnie i ogarniają cały dom i sprzątanie itp. No i jak oni wyglądają? Jak się czują? Mają uśmiech na twarzy? Postawmy sprawę jasno - wielu Polaków jest zmęczona, przepracowana, smętna i nieszczęśliwa. Żyjemy w kraju wiecznych smutasów, którzy każdego dnia przeżywają ból istnienia. Pracujemy bardzo dużo i jeszcze próbujemy sami zapanować nad swoim życiem. I później wielkie zdziwienie, że kobieta chodzi sfrustrowana i zmęczona i jeszcze narzeka, że mąż nie pomaga przy dziecku. A jak pomaga i ogarnia dom, to musi zrezygnować z kolegów i pasji. Nazywaj sobie to jak chcesz - dla ciebie to lenistwo, dla mnie spryt i inteligencja - po co mam marnować czas na gotowanie, skoro może zrobić to za mnie ktoś inny, a ja w tym czasie będę robił fajniejsze/pożyteczniejsze/przyjemniejsze rzeczy? Paradoksalnie, człowiek, któremu ktoś sprząta, gotuje, wozi samochodem, odbiera przesyłki, telefony (kucharka, sprzątaczka, szofer, sekretarka) jest w moim odczuciu człowiekiem sprytnym, bo potrafi tak zorganizować ludzi, by pracowali na niego. A on w tym czasie ma czas dla siebie. Ten mój znajomy całe dnie spędza w luksusowych samochodach, spotyka się z dziesiątkami ludzi dziennie, rozmawia, śmieje się. A dom i ogród i tak ogarnięte. A no i z laseczką co chwile gdzieś wyjeżdża na weekendowe tripy. A w tym czasie ci wszyscy młodzi zaradni mieszkańcy Polszy będący na swoim siedzą u kogoś w robocie albo w domu i płaczą, jak to im ciężko, bo na nic czasu nie ma. Żeby nie było - ja sam chcę się jak najszybciej wyprowadzić z domu rodzinnego. Tylko że głupi nie jestem i umiem kalkulować - póki nie mam dziewczyny i jestem studentem - to mi się po prostu nie opłaca. Pozdrawiam - Leniwy Gość
  17. To rozwiąż jego problem kiedy miałby ogarnąć dom i ogród, skoro go cały dzień nie ma? Wynająć sprzątaczkę? Po co płacić obcej osobie, skoro może rodzicom? A może kupić nowe mieszkanie, żeby mniej roboty przy nim było? Nie powiedziałem, że nie umie sprzątać czy gotować, tylko, że tego nie robi, bo nie ma na to czasu. Teraz nie musi mieszkać z rodzicami, bo od roku ma nową dziewczynę (11 lat młodszą ofc), ale póki co mieszkają wszyscy razem. Ostatnia sprawa - niektórzy bardziej niż opinią jakiegoś lamusa zarabiającego 3k na rękę przejmują się swoimi rodzicami, ojciec dobrze ciągnie, matka ma jakieś tam problemy zdrowotne, tak czy inaczej jest sporo czynników decydujących o tym, że mieszka z rodzicami i na pewno nie są to niezaradność czy lenistwo. Raz trafiła mu się robota, przy której w 2 miesiące zarobił ok 120 000 zł. Wyobraź sobie jego śmiech, jakby się dowiedział, że ktoś taki jak ty zarobi tyle w 3-4 lata
  18. Coś takiego jak talent nie istnieje, to bardziej predyspozycja do danej dziedziny. Coś jak z humanistą i ścisłowcem. Czas poświęcony treningom x jakość treningu = większy sukces Tylko i wyłącznie. W odosobnionych przypadkach dochodzą jeszcze geny, np. wśród biegaczy. Talent wygląda bardzo ładnie i uroczo, póki nie przyjrzysz się życiorysowi takiej utalentowanej osoby. Wspomniany Mozart urodził się w rodzinie, w której ojciec był kompozytorem, w roku jego urodzin wydał nawet swego rodzaju poradnik jak nauczyć się gry na bodajże wiolonczeli. Mozart odkąd tylko potrafił chodzić i jako tako operować palcami już zaczął grać. W dodatku miał bardzo doświadczonego nauczyciela w postaci ojca, który z własnej praktyki wiedział, jak najskuteczniej nauczyć syna grać na instrumencie. A więc mamy odpowiednią jakość treningów powtarzanych przez bardzo długi czas no i voila - tajemnica sukcesu Mozarta rozwiązana. Podobnie Tiger Woods. Taki z niego talent jak ze mnie skoczek narciarski. Jak Tiger miał kilka miesięcy, jego ojciec uderzał kijem przed jego oczami. Małe dzieci są wzrokowcami i w ten sposób dziecko w jakiś sposób uczyło się techniki golfa. Jak chłopak miał 2 lata, jego ojciec skonstruował mu specjalny sprzęt, którym młody grał. I znów w tym przypadku okazuje się, że za sukcesem tego sportowca nie stoi żaden mityczny talent, tylko długa i ciężka praca. W chwili, gdy Tiger ma 30 lat, ma tak naprawdę 28 lat praktyki za sobą! I to jest powód, dlaczego rozkłada na łopatki swoich rówieśników - bo ćwiczy o kilka lat dłużej od nich. Piłkarze to samo - Messi zaczął grać w piłkę w wieku 5 lat. Urodził się w biednej rodzinie, więc chłopak grał całymi dniami na dworze, bo nie miał nic lepszego do roboty. A później szkółka Barcelony, trening na najwyższym poziomie no i mamy "talent" Argentyńczyka. Niedawno Gonciarz w jednym ze swoich filmów powiedział bardzo fajną kwestię - "jeśli jest ktoś, kto jest w czymś dobry, to dlatego, że odpowiednio długo to robi". Innej rady na sukces nie ma.
  19. Mam znajomego, 36 lat, mieszka w domu z rodzicami. Ale przegryw, co nie? Mieszka z nimi dla wygody, tylko i wyłącznie. Pewnie leń i nieudacznik, nieprawdaż? W jego przypadku "dla wygody" oznacza to, że koleś ma kilka biznesów, calutki dzień spędza poza domem, od rana do wieczora. Pracuje, objeżdża swoje biznesy. Cały dzień. Aha, zapomniałbym - w garażu i przed domem stoją Audi A6, BMW M5 , 400-konny Mercedes SL i Porsche Cayenne. Zarobki - kilka-kilkanaście tys. miesięcznie. Jak niby ktoś taki miałby mieszkać sam? Kto by mu chatę ogarniał i ogród, jak go wiecznie w domu nie ma? Koleś chyba nie umie gotować. Nie wiem. Wiem, że nie gotuje i nie sprząta. Ale za to przynosi kokosy do domu, jest nieprawdopodobnie ogarnięty życiowo i cholernie pewny siebie. Na sprawach życiowych, urzędowych, administracyjnych zna się jak mało kto. Wszystko potrafi załatwić. W dodatku jest niezwykle ciekawym człowiekiem, z uwagi na wypełniony po brzegi plan dnia. Taki trochę typ macho, kiedyś prawie pobił policjanta przy kontroli, nikogo się nie boi, chodzi na siłkę i ma kumpli wyglądających jak zawodnicy MMA. No ale co tam - na pewno jest nieudacznikiem, bo mu mama pierze skarpetki. Cholernie chciałbym zobaczyć miny dziewczyn i białych rycerzy, który nie znając go, wyśmialiby go, że mieszka z rodzicami w takim wieku, po czym on pokazałby im cały swój dorobek życia i odjechał swoim 400-konnym potworkiem mając uśmiech politowania na twarzy.
  20. Jest jedna rzecz, o której wiele osób zapomina - każdy przez życie idzie swoim tempem. To, że ktoś w wieku 22 lat zarabia 3 tys na rękę nie znaczy, że ty też musisz. Tobie może to się udać w wieku 30 lat i nie będzie w tym nic złego. Z kolei ty zaliczyłeś pierwszą dziewczynę w wieku powiedzmy 17 lat, a ten bogatszy od ciebie koleś w wieku 25 lat. Ja zawsze byłem opóźniony względem rówieśników. Ostatni w klasie i wśród znajomych miałem telefon, komputer, zdane prawo jazdy, dobre markowe ciuchy. Alkohol zacząłem pić gdzieś koło 19 roku życia. Dopiero w wieku 24 lat kupiłem swój pierwszy samochód i pojechałem na wczasy zagranicę. Śmieję się, że jak oni będą się żenić, to ja znajdę sobie dziewczynę, a jak się rozwodzić - ja będę się żenił. Nie cisnę z planami na siłę, bo widzę, że całe moje życie byłem opóźniony względem innych, więc pewnie z innymi sprawami będzie tak samo. Czekam cierpliwie na swoją kolej i nie patrzę na innych, bo inni mają inne życie, które toczy się innym tempem niż moje.
  21. Jak reagować? Przyznaj się, że jesteś gejem, a następnie donieś jakiejś organizacji LGBT, że jesteś w pracy wyśmiewany z tego powodu. Niech to na FB opublikują czy cokolwiek. W obecnych chorych czasach, koleś zostanie pewnie z pracy wyrzucony a ty już nigdy nie usłyszysz żadnych docinek na ten temat
  22. Mnie również szokuje rozbieżność gustów, niektórych 9 i 10 z tego tematu nie zakwalifikowałbym nawet jako średnie. BTW Moja dyszka:
  23. Kończy się coraz większym doświadczeniem i bagażem ciekawych wspomnień. A czym się kończy ożenek z kobietą, z którą nie do końca czujemy się spełnieni, jak nie właśnie smutkiem i rozczarowaniem? Zawsze znajdzie się lepsze miejsce do zamieszkania, lepsza praca, kobieta, znajomi. Lepszy sposób na życie, podróże, hobby. Ale gdzie tam, po co iść naprzód i dążyć do poprawienia swojego bytu - lepiej gnić tam gdzie w sumie nie jest nam źle. Chujowo, ale stabilnie. Jakie to polskie...
  24. Spoko, ulegasz po prostu propagandzie piorącej mózgi nam mężczyznom pt. "spójrz jaka ona biedna, drobna i krucha, wyobraź sobie jak będzie płakać jak ją zostawisz, nie możesz być takim potworem, kobiety mają uczucia". Wszystko po to, by nawet w sytuacji, gdy kobieta nawala, odpierdala cyrki czy cokolwiek - zasiać w tobie poczucie winy gdybyś zechciał ją zostawić. Dlatego wielu mężczyzn tkwi w nieszczęśliwych związkach z litości "bo ona jest taka dobra, nie mogę jej tak skrzywdzić". A później sami zostają porzuceni "ja już nic nie czuję, coś się wypaliło, już cię nie kocham, chcę spróbować czegoś innego". Nie licz na jakąkolwiek litość z ich strony. Jak kobieta jest porzucana, to wylewa się wiadro pomyj na mężczyznę pt. jak on mógł ją tak skrzywdzić. Jak kobieta zostawi faceta - "widocznie za mało się starałeś". A najgorsze, że takimi tekstami operują również mężczyźni - każdy powód jest dobry, żeby się podlizać samicom, a nuż któraś połechta mu ego "dobrze, że są jeszcze porządni mężczyźni jak ty, twoja dziewczyna musi być szczęściarą".
  25. Dokładnie chodziło mi o coś w rodzaju ghost producentów, chociaż termin ghost producer kojarzy mi się z kimś, kto po prostu robi "jakiś" kawałek dla producenta, kiedy ten w tym czasie robi coś innego. Większość sławnych muzyków korzysta z takich usług, bo po prostu często nie ma czasu na produkcję, więc zleca wykonanie jakiegoś hita profesjonaliście. A ja właśnie chciałbym współtworzyć, siedzieć razem w studio i po kolei mówić co i jak. Zdaję sobie sprawę, że taki Maarten Vorwerk, Dave Parkinson czy Benno de Goeij tani nie są, ale ja bym to traktował bardziej jako inwestycja - wyłożę 200 000 na kilka dobrych kawałków, dzięki którym stanę się rozpoznawalny i zarobię tyle samo przez 2-3 lata koncertowania. Tak jak Simon Patterson, który był Djem i aby zarabiać więcej, zatrudnił Dave'a, który robi mu kawałki, dzięki czemu jest niezwykle znany i zarabia kilkadziesiąt razy więcej niż przeciętny "tylko" DJ, który nie tworzy muzyki. Właśnie o te 4-6-8 lat produkcji dzień w dzień mi się rozchodziło - nie miałem ani czasu ani chęci, by siedzieć po kilka godzin dziennie przy produkcji, stąd pewnie brak efektów. Chociaż teraz się to trochę zmieniło, kiedyś było trudniej, teraz mamy YT i całą masę gotowych presetów, sampli, paczek z gotowymi brzmieniami i taki Nery zaczął wydawać utwory po pół roku nauki produkcji. Ale on siedział po 10 godzin dziennie i miał nauczyciela w postaci Soundlifta. Tak czy inaczej, mój problem polega na tym, że chciałbym już umieć tworzyć muzykę, a nie się tego uczyć. Mam pomysły na utwory, ale niestety nie chce mi się uczyć tego wszystkiego, wolałbym pójść drogą na skróty i wynająć kogoś, kto by mi utwór zrobił.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.