Skocz do zawartości

L&M

Użytkownik
  • Postów

    11
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez L&M

  1. Od strony tego że mogła by mi wyskoczyć z matką o pogorszenie stanu zdrowia nawet nie pomyślałem. Gdyby doszło do konkretów pewnie by się tak skończyło. Na szczęście kontakt urwany, raz tylko zadzwoniła z tą domeną, spławiłem ją. W końcu mogę odpocząć i zająć się sobą. Dziękuję Bracia za rady, ta historia nauczyła mnie wielu rzeczy.
  2. Znam ten temat, zakładanie salonów z koleżankami... Jeżdżenie do klientek, klientki przyjeżdżają do domu bo salonu jeszcze nie ma. To się zawsze kończy tym że koleżanki wymiękają i z wielkich planów lipa. Dziewczyna zostaje sama i wpada w spiralę długów. Dobrze że odpuściłeś i nie dokładałeś do tego swojego czasu i większej ilości pieniędzy
  3. Teraz to twoje życie i ty masz być z niego szczęśliwy. Idź do ludzi, nawet do obcych, zagaduj itd. Jak nie masz co robić to zamiast alko idź pobiegać, masz gdzieś pod ręką lasy? Zrób sobie długie wyprawy. Ogarnij rower, siłownia, basen
  4. L&M

    Nóż

    To i ja się pochwalę moimi zabawkami Od lewej Diesel, 2x 06 Automatic, LMF i nóź do pasów. Zdjęcie z czasów gdy jeszcze dobrze wyglądały...
  5. Na szczęście nie wpakowałem się w kredyt, mieszkanie, wspólny samochód itd. Na prezenty mam kwity więc z odbiorem nie powinno być problemu. Część fantów już mam, oczywiście padło najpierw dajesz, a później zabierasz. Uznaję to za mój święty obowiązek, niech inny jej teraz ogarnie technikalia.
  6. L&M

    Szukam gry

    Hopkins FBI.
  7. Lekturę już wskazał mi jeden z Braci. Będę studiować. Tak też czynię. Nadrabiam zaległości. Tak to właśnie wygląda, czy smutne? Raczej ukazuje jej perfidię. Zarabia dosłownie grosze, ruch jest ale nie umie tego właściwie ogarnąć. Zaczynam doceniać kawalerskie życie
  8. To prawda żyłem w matrixie, karmiony przez wyimaginowany pogląd na świat. Nadszedł czas prawdziwej nauki. Tak.
  9. Front z strony jej rodziny jest budowany od dawna, siostry cioteczne, matka itd. Wszyscy są skłóceni, od jakiegoś czasu nie mieli celu, najprawdopodobniej ja stałem się nowym celem. Walki z teściową podejmowałem, jak zawsze ona jest najmądrzejsza. Później odpuściłem co jest błędem, dlatego że nie chciałem słyszeć że nie lubię familiantów itd. Z mojej strony tylko Ojciec był zawsze negatywnie nastawiony, po 15 minutach rozmowy rozpracował ją. Znalazła inną gałąź lub wciąż szuka, jeśli jej się nie uda ja jestem zapasem. Przez wzgląd na te 7 lat trwania w tym związku, mogę podjąć decyzję która zniszczy moje życie. Wiem że decyzja ma być korzystna dla mnie, to moje życie. Tak też zdecyduję. Ona nie ma szacunku do mnie, ja nie mogę na to pozwolić. Ja 27 lat, ona 24 lata. Doceniam naukę i krytykę. Jeszcze kilka dni temu pewnie bym tak zrobił, teraz nie. Zostałem tak wychowany żeby nie oceniać ludzi po okładce. Wiem że gdyby nie ja nie osiągnęła by tego co ma teraz. Nie zwracałem uwagi na schematy. Byłem zaślepiony i nie słuchałem rad doświadczonych, teraz zbieram żniwo swoich poczynań.
  10. Bracia, Moja historia ma początek 7 lat temu. Poznałem pewną dziewczynę przez internet. Rok wymiany maili i telefonów. Postanowiłem się spotkać. Ukryła przede mną fakt że jest młodsza i niepełnosprawna - MPD. Jej choroba objawia się głównie tym że inaczej chodzi. Mi to nie przeszkadzało, dla mnie liczyła się jej dusza. Dziewczyna piękna, naprawdę. Spotykaliśmy się przez jakiś czas, długie rozmowy przy kawie, herbacie i piwie. Zaskoczyło. Nasz związek rozwijał się razem z nami, naszymi pasjami, oczekiwaniami i planami na przyszłość. Pomimo wielu wyrzeczeń byłem zadowolony z swojego życia. Ludzie oczywiście gapili się na ulicy, część znajomych była zdziwiona, część podziwiała mnie za odwagę. Moja rodzina podzieliła się w trakcie trwania tego związku, ojciec przestał się odzywać, a matka pokochała ją jak własną córkę. Ona wychowywana przez matkę, miała niewielki kontakt z ojcem. Zresztą jej matka też nie okazywała jej uczuć i opieki, do marca tego roku kiedy to poprawiły sobie kontakt. Nasz związek trwał długo, wzajemnie się wspieraliśmy, realizowaliśmy pasje i swoje drogi zawodowe. Dochodziło do większych i mniejszych kłótni, zawsze wracaliśmy do siebie. Był okres trzech lat kiedy ona przeszła operacje które poprawiły jej stan fizyczny i psychiczny. Zaczęła lepiej chodzić. Ja jak to biały rycerz byłem przy niej cały czas. Jeździłem do szpitala, ogarniałem sprzęt medyczny, wnosiłem ją pod prysznic, nauczyłem ponownie chodzić. Ja rozwijałem się zawodowo, ona kontynuowała prowadzenie bloga i kanału na YT. Ponieważ nie miała pracy, wspierałem ją w zakupach sprzętu na potrzeby jej pasji blogowej. Sielanka trwała do czasu. Rok 2016 przyniósł spiralę dziwnych sytuacji. Zaczęliśmy się częściej sprzeczać, głównie dlatego że gdy byłem szczery i otwarcie mówiłem co mi się podoba, a co nie dochodziło do kłótni i cichych dni. Ona nazwała je moimi akcjami. Ja chcąc załagodzić sytuację i nie rujnować solidnego fundamentu szukałem porozumienia. I tak w okresach kiedy było bardzo dobrze spędzaliśmy razem czas, a kiedy było źle po prostu się nie odzywałem i czekałem aż opadną emocje. Przedostatnia "akcja" sprawiła że coś zaczęło się solidnie chwiać. Mieliśmy zmienić pościel, poszło o to że jej nie pomagam. Oczywiście wparowała jej mamusia z tekstem "że mi łóżko ścieli matka, a ja nie potrafię tego robić". Nie obroniła mnie, więc wyszedłem z jej mieszkania. Przez tydzień nie odzywaliśmy się do siebie. Po rozmowie chciała kilku dni na poukładanie myśli po czym wróciliśmy do siebie. Na jej komputerze przypadkowo odkryłem kontro na portalu randkowym. Pokazałem dowód winy, rozpłakała się, szlochała że myślała że to koniec, że zrobiła mi wielką krzywdę i miała skasować konto. Skasowała później przy mnie. Gdy zapytałem po co to zrobiła, odpowiedziała że miała potrzebę porozmawiać z kimś obcym... Tak, o kotach i pierdołach. Żyliśmy dalej, wspólne kolacje, obiady, spotkania z znajomymi. Doszło do tego że zrobiłem podchody przed oświadczeniem się. Wiedziała że pod koniec tego miesiąca chcę się oświadczyć. Zaczęliśmy rozmawiać gdzie kupimy mieszkanie, kolor ścian, dzieci itd. Wszystko było w porządku do pewnej kolacji. Palnęła że wspólni znajomi powiedzieli jej że ja to chcę się oświadczyć pod koniec miesiąca na koncercie. Wkurzyłem się bo to miała być niespodzianka itd. Powiedziałem jej o tym że jest mi przykro, bo jeśli się domyśliła to nie powinna tego mówić. Usłyszałem że teraz wiem jak to jest gdy komuś się psuje niespodziankę. Odprowadziłem ją i wróciłem do siebie. Czas mijał, a ja widziałem że oddala się ode mnie. W niektórych sytuacjach poruszała tematy które wywoływały we mnie zazdrość, oczywiście znowu że mam "akcje". Przeprowadziliśmy rozmowę odnośnie oczekiwań, powiedziałem że staram się przez ostatnie 3 tygodnie, a z jej strony nie widzę działań. Nie chciała się ładnie ubrać, założyć chociaż raz tego co ode mnie dostała, o zakupach nie było mowy. Usłyszałem że nie muszę się starać. Jeśli chodzi o seks to wcześniej inicjowała zbliżenia, od roku praktycznie ja cały czas byłem inicjatorem. Poza kilkoma razami kiedy to ona zmieniała się w demona seksu. Zacząłem zauważać że niektórych tematów rozmów nie porusza, albo owija w bawełnę myśląc że się nie domyślę. Np. dostałem książkę na urodziny, potem dowiedziałem się że spotkała w Empiku starego znajomego który ją doradził. Potem że chce z nim naprawić relacje, a na koniec naszego związku że w sumie to się w nim kiedyś podkochiwała. Ostatnie dni przed rozstaniem się były marazmem. Unikała kontaktu ze mną, gdy chciałem zostać u niej na noc negowała to tym że jest zmęczona. W końcu postawiłem karty jasno. Ponieważ nie chciała się spotkać rozmowę przeprowadziliśmy telefonicznie. Dałem jej do zrozumienia że zaczyna zachowywać się jak jej matka - zimna wyrachowana s. (jej matka taka jest, dlatego pewnie ojciec odszedł). To stało się pretekstem do rozstania. Słowo na s. utknęło jej w głowie, jak się kogoś kocha to takich słów się nie mówi i w jej światopoglądzie ona nie może żyć z taką osobą. Tego samego wieczoru pojechałem ją przeprosić. Wracała po swoje rzeczy z koleżanką. Nie widziały mnie. Jej najlepsza koleżanka wmawiała jej że będę ją bił i zabiorę dzieci. Zgadnijcie? Gdy odeszliśmy na bok usłyszałem te same słowa. Zawsze powtarzała że ma swój rozum... Zerwała ze mną przez telefon, moja wina, na własne życzenie. Pytała mnie czy to mnie coś nauczyło i jak będę postępować wobec mojej przyszłej partnerki? WTF! Stwierdziła że ma swoje życie, a moje już ją nie obchodzi. Nie może sobie poradzić z natłokiem moich "akcji". Pomyślałem, okay jest pod wpływem emocji poczekamy do rana. Przyjechałem do niej do pracy z kwiatami. Oczywiście powtórzyła że to koniec, nie ma gdzie zabrać te kwiaty. Koniec końców odpuściłem i pojechałem zająć się sobą. Z tego co wiem zabrała kwiaty do domu. Spotkałem się z znajomą na kawę. Tego samego dnia w rozmowie wypomniała mi że znajomi jej donieśli że mam pocieszycielkę i teraz to już nie ma znaczenia. Czyli gdybym nie poszedł na kawę to by coś zmieniło? 2xWTF! Usłyszałem też że ona już nie jest tą małą zastraszoną dziewczynką, jest nowa i czy jestem w stanie pokochać ją nową i w sumie to czuje się jak w klatce. W końcu doszło do tego że mam zabrać swoje rzeczy, spakowała mi jakieś duperele. Opóźniała odbiór że niby musi posprzątać i wszystko spakować. W zdecydowany sposób dałem jej do zrozumienia że przyjadę wcześniej. Nie chciałem czekać. Oczywiście przeszła do kontrataku, że skąd ta nagła zmiana, że to o czym jej mówiłem odnośnie związku i partnerstwa to były moje słowa na wiatr... Przyjechałem po rzeczy, jej matka na szczęście wyszła, ona wymalowana i ubrana jak na jakieś spotkanie. Drzwi do jej pokoju zamknięte jak by ktoś tam był. Zabrałem rzeczy, zostawiłem prezenty i wyszedłem. Chwilę później otagowała na FB dwie kawy, jak by chciała mi dać do zrozumienia że z kimś się spotyka. Ponieważ domena jej bloga jest zarejestrowana na mnie, ja jestem gentlemanem zatelefonowałem w tej sprawie. Długi sygnał, śmiech w tle facetów i dziewczyn, rzuciła tekstem czego chcę. Odparłem że jestem fair wobec niej i chcę zrobić cesję domeny. Zależy jej na tym więc zeszła z śmiechowego tonu. Przywieź mi dokumenty. O nie, tak się bawić nie będę. Powiedziałem że trzeba uzupełnić dokumenty, podpisać i wysłać do rejestratora. Uciąłem rozmowę i pożegnałem. Do dziś nie zatelefonowała w tej sprawie. Pod pretekstem zburzyła 7 letni fundament i potraktowała mnie jak kartkę którą można zgnieść i wyrzucić do kosza. Nie mamy ze sobą kontaktu od kilkunastu dni. Wiem od znajomych że spotyka się z innymi facetami, ale chyba nie idzie to najlepiej. Ja żyję swoim życiem, poznaję nowych ludzi, realizuję swoje pasje i mam dodatkową ciekawą pracę. Ona złapała schematycznie wiatr w żagle, ma pracę, adorują ją inni faceci itd. W tym miesiącu mieliśmy jechać na koncert do Wrocławia, początkowo miałem nie jechać, ale nie odpuszczę. Nauczka dla mnie i innych młodych braci jest taka że nic nie jest pewne, biały rycerz to stracona pozycja i dopóki nie jest się w trwałym związku drogie prezenty to nie jest najlepszy pomysł. Nie możemy tylko dawać całego siebie, trzeba też brać i kierować związkiem. Jeśli nie ma partnerstwa, a kobieta nie idzie za nami to coś jest nie tak. Teraz studiuję wiele wątków z tego forum i na chłodno widzę jakie błędy popełniłem, jakie błędy ona popełniła i o co w tym wszystkim chodzi. Obawiam się tylko czy zadzwoni do mnie, czy będzie chciała naprawić ten związek. Dziękuję za uwagę, AVE!
  11. L&M

    Witam

    Witam Braci! Mam 27 lat, jestem białym rycerzem który spadł z konia po 7 latach związku, właściwą drogę wskazał mi jeden z obecnych tu braci i skłonił do opowiedzenia swojej historii.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.