Witam szanownych kolegów,
otóż mam taki problem z panną, z którą jestem 2/3 lata, że jak rzeczona zaczyna żreć, to zanadto się rozpędza i przez długi czas nie może się zatrzymać - jest jak w amoku. Najgorsze, że parę kilo temu była z niej naprawdę zgrabna dziewczyna, ale dzięki swoim nowym nawykom żywieniowym za kilka lat prawdopodobnie zamieni się w pieprzonego odyńca. Od pewnego czasu (jakieś pół roku) ma siedzącą pracę, wilczy apetyt i totalnie wyjebane na jakąkolwiek formę aktywności fizycznej. Nie chce iść ze mną na siłownię (chociaż kiedyś chętnie chodziła), a na próby zwrócenia jej uwagi (jak na mnie bardzo kulturalne), reaguje furią godną rannego hipopotama. Czy ktoś z Was kiedyś wygrał nierówną walkę z rozleniwioną, żarłoczną kobietą? A może to ostatnia chwila żeby spierdalać zanim ona dołączy do kategorii BBW (za którą niestety nie przepadam)?