Skocz do zawartości

Dobi

Starszy Użytkownik
  • Postów

    1208
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    10
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Dobi

  1. No jak ruscy w Moskwie to robią, to musi działać Według wielu lekarzy, najwięcej witaminy D3 wytwarza się w momencie wystawienia klaty na słońce. Ręce i nogi to za mało. Liczy się powierzchnia skóry.
  2. @Artem Ja miałem straszne kompleksy wyniesione w domu. Ciągle byłem gnębiony i traktowany jako ten gorszy. Dla mnie metodą był skok na głęboką wodę. Innym może pomóc książka. Nie twierdzę, że to nie działa. Ja wszystko przetrawiłem w swojej głowie, inni potrzebują impulsu. Ja wcale Ciebie nie krytykuję, opisuję jedynie swoją drogę. U mnie to zadziałało, więc może zadziałać u innych. Ty masz inny sposób, który działa. Wszystko prowadzi do jednego celu Ważne jest to, aby go osiągnąć.
  3. Wiecie co.... tak teraz sobie myślę - nigdy nie byłem na święta u rodziców mojego ojca, gdy jeszcze żyli. To mi podpada pod pantoflarstwo starego. Jak dla mnie dziadek i babcia byli w porządku. Dla matki - podobno nie. Jeśli spędzaliśmy święta na wiosce, to zawsze u babci od strony mamy. Fakt, babcia od strony taty wcześnie umarła, wtedy byłem jeszcze mały. Dziadek umarł parę lat później, ale z tych czasów pamiętam niewiele. Jak teraz o tym myślę, to dochodzę do wniosku, że stary jednak pod pantoflem był i jest do tej pory
  4. @Artem Ja nie czytałem żadnych książek ale wiedziałem, że muszę coś zrobić. Gdy w robocie pojawił się problem z oprogramowaniem, bo ludzie nie umieli go obsługiwać, to sam zgłosiłem się do prowadzenia szkoleń. W sumie dobrze, bo kierownik i tak by mnie wyznaczył Bałem się cholernie wystąpień publicznych, ale przełamałem ten strach i robiłem, co trzeba. Oczywiście brakowało mi tego luzu, który miał kumpel - były nauczyciel, ale dawałem radę. Dzięki temu wiem, że żadna przeszkoda nie jest tak wysoka, aby nie dało się jej przejść. Później mówiłem zawsze, że jak jest coś do zrobienia, to ja to biorę. Piszę się na wszystkie szkolenia, kursy itp. Cokolwiek by to nie było. Jeśli chodzi o laski, to generalnie trzeba mieć je gdzieś. Jeśli widzą, że facetowi zależy, to specjalnie go zlewają. Gdy widzą, że on je olewa, to same zaczynają się starać. Najważniejsza sprawa: Jak coś mówisz, to masz mieć w dupie to, co inni mogą o tym pomyśleć. Nieśmiałość działa tak, że człowiek zastanawia się, co powiedzieć, co druga osoba pomyśli - a miej to gdzieś. Jak się obrazi, to olej to! Jak masz ochotę powiedzieć lasce, że ma ładne cycki, to mów o tym. Jak chcesz powiedzieć, że jest spierdolona umysłowo, to mów, że nie masz czasu Słuchaj audycji kierownika naszej mafii - gość jest niesamowity.
  5. Niedawno byłem w sklepie mięsnym. Jedna baba kupowała, a druga była w kolejce przede mną. Ta druga mówi do mnie: Może pan kupować przede mną, bo ja będę długo... No i kupowała: - Pani, a ten boczek to nie za tłusty jest? Ostatnio nie był taki tłusty. No nie wiem, czy brać... No niech pani odkroi z tej strony, co więcej mięsa jest. - Pani, a ta kiełbasa to dobra? Trochę droga. Nie ma tańszej? - Pani da mi jeszcze trochę dych podudzi z kurczaka. A one świeże są? No to pani da 7. Za dużo pani dała. Ja chciałam 7. i takie pierdolenie bez przerwy Podchodzi mężczyzna (czyli ja): - Dzień dobry, poproszę 4 udka z kurczaka i skrzydełka. - Ile? - Skrzydełek tak z 10 sztuk. Ale nie musi Pani liczyć. Może być więcej albo mniej. - Coś jeszcze? - Dwa opakowania pierogów z kapustą i grzybami. - XXzł - płacę kartą. Mężczyzna w sklepie - 5 minut, jeśli jest kolejka. Gdy nie ma to, 3 minuty. Kobieta w sklepie - 28 minut - gdy nie ma kolejki. @Normalny Czy mi się zdaje, czy to jest Skoda Fabia w LPG?
  6. Najczęściej problemem jest rodzina. Nie napisałeś tego, ale z opisu wnioskuję, że siostra jest młodsza. Z reguły jest tak, że starym odwala na punkcie młodszego dziecka. Jemu wolno więcej. Jeżeli chcesz zmienić coś w swoim życiu, to mam kilka rad: - Słuchaj się Braci z forum - oni znają się na życiu i wiedzą co i jak; - Jeżeli boisz się rozmawiać z ludźmi, to próbuj mimo obaw - może to być nawet kasjerka w Biedronce; zawsze możesz rzucić jakiś tekst - jak zobaczysz uśmiech na jej ustach, to znaczy, że jest dobrze; - Nie myśl o tym, co pomyślą inni. Rób to, na co masz ochotę. Jak chcesz z kimś porozmawiać, to idź i rozmawiaj. - Przełamuj granice. Jeżeli jesteś nieśmiały - występuj publicznie gdy masz taką możliwość. To są takie podstawy, od których musisz zacząć. Nie ma złotej rady, bo każda sytuacja jest inna.
  7. A dlaczego masz jebnąć w stół? Gadasz normalnie z facetami. Kobieta się oburza, że jej nie słuchasz... ty rzucasz tekst: "No mów, ja teraz rozmawiam z XX" Sposobów na zlewanie tych ludzi jest masa. Wszystko zależy od sytuacji. Jeżeli znasz zasady działania babskiej psychiki, to będziesz umiał je zaorać w każdej sytuacji. Albo porównanie do kogoś z rodziny, kto ma jakiś autorytet. Albo wstawianie głupich tekstów typu: "nie stać mnie na żonę i dziecko", albo zupełne ignorowanie ich gadania. Logiczne argumenty generalnie nie działają. Najlepiej jest gadać głupoty na ich poziomie Coś w rodzaju: "Ja chcę mieć młodą żonę - czekam aż się urodzi " Gdy byłem młody i głupi, to próbowałem ludziom tłumaczyć coś logicznie - to nie ma sensu. W ich gadaniu nie ma logiki. Dobrze jest podawać przykłady z ich życia. Ja wszystko możesz odpowiedzieć sensownie, zgodnie z prawdą w taki sposób, że wszyscy zostaną "zaorani"
  8. @Artem Wspominałem o świętach u babci. To była mama mojej mamy. Miała 7 córek. Na wigilię z reguły przyjeżdżały 3 + jedna mieszkała z babcia. Dwie mieszkały dość daleko, jedna trochę się odizolowała. Gdy była babcia, to ciotki naprawdę hamowały się przed głupimi gadkami. Wszystkie szanowały babcię i wcale się nie dziwię. Ja też uważam ją za wspaniałą kobietę. Dała radę pomimo tego, że dziadek zmarł, gdy najmłodsza córka miała 3 latka. Teraz ciotki nie mają tego "hamulca". Gadają to, co chcą. Kiedyś moja matka mi powiedziała, że któraś z jej sióstr się wyłamała i zapytała wszystkie: "Dlaczego wy tak źle gadacie o tym chłopaku, przecież jest w porządku?" - Wszystkie się obraziły Napierdalają na mnie, a nawet nie wiedzą z jakiego powodu Dlatego unikam wizyt w tym miejscu. Nie ma babci - to nie jest to samo miejsce. Tak samo, jak z dziadkiem od strony taty. Umarł i wszystko umarło. Rodzina się nie trzyma. Każdy zajmuje się swoimi sprawami. Jak był dziadek, to było fajnie. Jak była babcia, to było super. Także ten... Wydaje mi się, że rodzice utrzymują rodzinę w jakimś tam porządku. Nawet jeśli każdy ma swoje życie, to i tak musi znaleźć czas, aby odwiedzić mamę i tatę. Mnie to nie dotyczy, bo starych mam gdzieś za to, co zrobili @Mariuszsoq Służę pomocą. Chętnie podam Ci statystyki rozwodów, konkretne akty prawne itp. itd A najlepiej jest zadawać pytania tym żonatym: "Jesteś szczęśliwy? - ale powiedz szczerze" Odpowie, że tak. Wtedy mówisz: "Mówiłem, że masz szczerze odpowiadać, dlaczego mnie okłamujesz?" - Zawsze działa! Gdyby nie zadziałało, to zaproponuj chlanie wódy następnego dnia. Zawsze odpowiedzą, że nie mogą, bo żona, bo coś tam. Ja odpowiadam standardowo: "A widzisz - ja mogę "
  9. @JaP Ja żyję w mieście, gdzie są dwa duże zakłady pracy. Jeśli ktoś tam pracuje, to uważa się za szczęściarza. Jest jeszcze jeden, który góruje nad nimi - tam pracuję ja. Zarobki nawet jak na to miasto (a średnia jest tutaj niezła) były przyzwoite. Do dyspozycji mieliśmy z ex dwa razy więcej niż jej brat z żoną. On i ona zarabiali tyle, co ja sam... ale przecież zdanie matki jest ważniejsze. Mamusi przeszkadzał zięć, bo nie pozwalał jej wpierdalać się w życie córeczki, bo w nią wierzył, bo chciał układać życie po swojemu, to trzeba było jej wmówić, że mąż jej nie szanuje, że jest zły, ze pijak i złodziej itp. One nie mają w ogóle rozumu. Zero pomyślunku. Gdy ex mówiła, że jej matka wie najlepiej, jak wychować nasze dziecko, to od razu ją napierdalałem. "Jak to matka? To ty nie wiesz? Kto urodził to dziecko? Co ty pierdoliisz?" Widziałem, ze jej matka uważa własna córkę za upośledzoną umysłowo, która nie nadaje się do wychowywania dziecka. To ja wtłaczałem jej do łba, że sobie poradzi. Kłamałem, że jest dobrą mamą (bo w rzeczywistości jest strasznie chujową). Jej matka powiedziała wprost, że ex się nie nadaje do roli matki i to jest fajne. Mąż, który mówi, że jest dobrą mamą - stosuje przemoc, jest zły, debil, idiota, cham, skurwiel, pijak itp. Teraz mieszka z matką i niech się cieszy.
  10. @Artem Kiedyś byłem na takim spotkaniu z księdzem Małkowskim i z Grzegorzem Sumlińskim. Ksiądz Małkowski mówił bardzo fajnie o tych wszystkich ekologach, lewakach itp. Bóg dał człowiekowi ziemię, aby ten czynił ją sobie poddaną. Koniec i kropka. To człowiek ma korzystać z darów ziemi, a nie dostosować się do niej. Jak w ziemi jest węgiel, to człowiek może ją rozkopać, aby go wydobyć. Karpie by nie istniały, gdyby nie człowiek. W Polsce nikt by tego dziadostwa nie hodował. Jedyną zaletą tej ryby jest to, że szybko rośnie - nic więcej. Naturalnie nigdy u nas nie występowała. Ma niesmaczne mięso, ale za komuny była najtańsza, więc się przyjęła. Nie można było sprowadzać jeszcze tańszych ryb z zagranicy, bo do tego były potrzebne dewizy. Walka o karpie, to jest takie samo spierdolenie umysłowe, jak walka z żywymi choinkami. Gdyby nie człowiek, to choinki w ogóle by nie rosły. Najczęściej plantacje choinek są tworzone pod liniami wysokiego napięcia, gdzie wysokie drzewa nie mogą rosnąć. Pozostają dwie możliwości: - plantacja choinek, która przynosi zyski; - pozostawienie terenu i wycinanie dzikich drzew i chwastów, co przynosi straty dla firmy energetycznej. Wycinanie choinek nie zmniejsza powierzchni lasów. Gdyby nie święta, to na tych terenach nie rosłoby nic.
  11. Ja mam prostą metodę na wszystko: obiecuję coś sobie. Muszę tę obietnicę spełnić, bo inaczej sam wyszedłbym na kłamca wobec siebie, a z drugiej strony - czułbym się oszukany, gdyby nie została spełniona Często robię sobie takie "jazdy". Nie chce mi się, ale obiecałem sobie i przecież nie mogę samego siebie robić w ciula. Robię to, co wcześniej ustaliłem. Mam postanowienie na nowy rok: bieganie + siłownia. Nie ma lipy, dotrzymam słowa danego sobie samemu Poza tym, jak się za coś biorę, to robię to najlepiej jak tylko potrafię i muszę sprawę doprowadzić do końca, bo nie daje mi spokoju. Ma to swoje wady, bo przejmuję się pracą, gdy wszyscy mają to gdzieś i robię najwięcej... ale kiedyś ktoś to oceni, jak to w historii bywało Czasami zaczynam kilka spraw jednocześnie. Jeśli zacznę, to doprowadzę do końca, choćby nie wiem co się działo. Nie jest trudno zacząć, nawet gdy się nie chce. Później muszę to dokończyć bez względu na wszystko. Od dawna odczuwam jakiś taki marazm. Robota, dom, spanie. Nic się nie dzieje. Sporo problemów. Dlatego często sam wymyślam sobie różne zajęcia. Uwielbiam przełamywać własne granice. Jeśli czegoś się boję - idę tam. Jeżeli czegoś nie potrafię - uczę się. @GluX Dobrze prawi - jedzenie ma ogromne znaczenie. Zimą brakuje światła, więc lecimy pod lampy, albo dajemy witaminę D3 + K2. Nie dodał tylko, że te witaminy rozpuszczają się w tłuszczach, więc przy diecie warzywnej nie będą działać tak, jak powinny Trzeba jeść na tłusto. W sieci jest pełno zdjęć ruskich, którzy zimą rozbierają się i wypinają klaty do słońca. Oni wiedzą, co czynią - nie muszą kupować witaminy D3
  12. @Mandeep - O takich rzeczach nie rozmawia się publicznie Były pewne sprawy, które trzeba było załatwić nieco inaczej niż standardowo.
  13. Mnie najbardziej osłabiają wigilie firmowe. Co roku jest to samo: przemówienie prezesów, przemówienie księdza, dzielenie się opłatkiem i jedzenie. Nie lubię tego. Dla mnie to jest strasznie nieszczere i zakłamane. W tym roku pojechałem, choć nie musiałem, bo nowy dyrektor do tego nie zmuszał. Poprzedni - kazał jechać wszystkim i zawsze dawali w tym czasie jakieś prezenty. Teraz dali je wcześniej W sumie można wyjść wcześniej z roboty - to jest jedyny plus. Najlepszym sposobem w takiej sytuacji jest zjedzenie całego opłatka od razu, ewentualnie składanie życzeń tylko bliskim osobom, dobrym kumplom/koleżankom. No i ja tak robię Składam życzenia tylko ludziom, których lubię, a później staję gdzieś z boku. Jak ktoś chce złożyć mi życzenia, to sam podejdzie. Jak dla mnie żenujące było zachowanie loszek, które ze mną pracują - wszystkie szukały nowego dyrektora, aby złożyć mu życzenia. Ja nawet zapomniałem o człowieku. Nie widziałem go, więc olałem sprawę. Myślałem, że go nie ma Dzisiaj dostałem parę e-maili i telefonów z życzeniami. To jest akurat miłe, bo z niektórymi ludźmi miło się współpracuje. Fakt, to oni potrzebują mojej pomocy, ale często można z nimi pogadać normalnie na luzie. W robocie to się przydaje. Teraz mam święty spokój ze świętami Niedzielę powinienem spędzić z córką, o ile ex coś nie odwali - zobaczymy. Brat jedzie do teściów na wigilię, starych nie ma - pewnie pojechali do rodzeństwa. Choć brat zapraszał mnie na wigilię, to nie zamierzam jechać. Niech zaproszą ex, bo bardzo o nią dbają Rodzice opowiadali, jak kiedyś wszyscy szli na pasterkę do kościoła. Cała wioska. Kościół był jakieś 4km od ich miejscowości. To musiało być fajne. Wiadomo, że niektórzy szli dlatego, że mama kazała, ale coś ci ludzie zrobili, aby brać udział we mszy. Teraz każdy ma samochód i może przejechać ten dystans w ciągu paru minut. Nie wymaga to żadnego wysiłku. Powiedział na kobiety i mężczyzn jest jeszcze widoczny w kaplicy na wiosce Po jednej stronie siedzą kobiety, a po drugiej - mężczyźni. Młodzi ludzie stoją albo siadają w miejscach, które pozostały wolne. W nowych kościołach w miastach nie ma takiego podziału. Święta już dawno zostały skomercjalizowane. Wystrój świąteczny pojawia się w sklepach zraz po 1 listopada. Znicze są w sklepach już pod koniec sierpnia. Dobrze, że mamy Wszystkich Świętych, bo niedługo doszłoby tego, że w lipcu w sklepach byłyby Mikołaje Wszystko jest poddawane ostrej propagandzie medialnej. Absolutnie wszystko. Większość jest na nią nieodporna. Wspomniałem o świętach u babci na wsi... To było jakieś 20 lat temu Rzadko rodzice jeździli do babci - nie wiem, dlaczego. Wtedy jechaliśmy maluchem Trudno było to odpalić zimą. Czasami trzeba było prosić o pomoc sąsiada z ciągnikiem. Wszyscy mieli malucha w różnych wersjach i z różnych roczników. Ojciec był pierwszym w rodzinie, który zdecydował się na zakup samochodu zachodniego Wtedy jeszcze nie było świątecznego chlania. Wigilia była w jednym miejscu, a później odwiedzało się rodzinę. Rodzice mają akurat rodzeństwo w pobliżu, więc do każdego jeździli. Właściwie, to Boże Narodzenie w ogóle nie kojarzy mi się z pijaństwem. Pierwszy raz spotkałem się z tym będąc z ex. W mojej rodzinie nie było takiej "tradycji". Wszyscy planowali odwiedzenie rodziny, więc nie pili. Sylwester to już inna historia. Ja nie mam nic przeciwko temu. W zasadzie w ciągu roku mało jest okazji do imprezowania w zorganizowanej grupie. Jak ktoś chce - niech płaci. Ja lubię takie imprezy, chociaż towarzystwo bywa różne. Byłem chyba dwa razy na takich. W jednym miejscu ludzie byli naprawdę mega drętwi, choć młodzi. Jakieś takie buractwo. W innym - od razu bez problemu złapało się kontakt z pozostałymi. Jak ktoś polewał wódkę, to wszystkim, dla całego stolika i integracja się zaczęła To lubię. Czasami nie trzeba rozmawiać z ludźmi, aby ich poznać. @Normalny Jest taka firma: "Kobieta i rozwód". Generalnie prowadzą propagandę pro-rozwodową. Doradzają kobietom, jak zniszczyć męża i wprost namawiają do rozwodu. Pamiętam, że rok temu na swoim profilu na Facebooku rzucili post z tekstem w rodzaju: "Nowy rok - nowe postanowienia, zmień swoje życie - weź rozwód". Nie pamiętam, czy dokładnie tak to brzmiało, ale miało identyczny wydźwięk Podobno grudzień jest miesiącem, w którym do sądów trafia najwięcej pozwów rozwodowych.
  14. @zuckerfrei - Niech by nawet był trollem.... Historia jest ciekawa i może być dobrym ostrzeżeniem dla innych. Ja bym nawet podpiął ten temat jako studium przypadku bez względu na to, czy historia jest prawdziwa, czy nie. Tak dla potomności. Niech ludzie się uczą. Jeżeli historia jest zmyślona, to nie znaczy, że nie mogła się wydarzyć naprawdę. W rzeczywistości zdarzają się jeszcze ciekawsze przypadki
  15. Czy zauważyliście, że ludzie głupieją z zakupami jak tylko zbliża się choć jeden wolny dzień? Robią zapasy jak na wojnę. Przed świętami sklepy przeżywają istne oblężenie.
  16. Obrzydzenie do kobiety - to jest argument. Nawet dziecko zaraz po urodzeniu nie jest piękne, a co dopiero te wszystkie flaki, pępowiny, łożyska, krew itp. Jeśli rozważasz w ogóle branie udziału w porodzie, to zobacz sobie, jak to wygląda. W internecie jest pełno filmów. Mnie od samego oglądania robiło się niedobrze. Szklanka wody... akurat - ona będzie myślała w ogóle o wodzie podczas rodzenia dziecka Jak już urodzi, to możesz się nią zajmować, czemu by nie. Jeśli bardzo boisz się o jakość opieki, to zawsze możesz dać w łapę lekarzowi i on wszystkim się zajmie. Ja tak zrobiłem i miałem święty spokój. Przychodził, doglądał, ex była badana. Cesarka była bez żadnego pierdolenia. Stwierdził, że jest taka potrzeba i ma być. Niektórzy lekarze przed tym się opierają. Od razu powiedział pielęgniarkom, że to jest jego pacjentka i niczego jej nie brakowało
  17. Najlepsze święta, jakie pamiętam były u babci na wsi. Nie było żadnego obgadywania, krytykowania, głupich kłótni, pouczania. Przy babci wszystkie jej córki potrafiły się zachować jak trzeba. Odkąd babci nie ma, robią sobie, co chcą. W domu ciągle było zimno (nieocieplony dom, dziurawe okna, brak centralnego ogrzewania), ale wolałem być tam niż w mieszkaniu w bloku Zawsze była choinka, którą ktoś przywoził prosto z lasu. Prezenty były skromne albo nie było ich wcale, ale była taka fajna świąteczna atmosfera. Babcia była bardzo mądra. Może nie znała się na wszystkim, ale miała taką fajną życiową mądrość, której jej córkom brakuje. Wszystkim, także mojej mamie.
  18. Ja już ustawiłem sobie w głowie wszystko, co jest związane z ex. Szczerze mówiąc, to chyba zaczynam nawet wypierać to z pamięci i czasami mam wrażenie, że widzę obcą osobę, która zabrania mojemu dziecku spotykać się z tatą. Nie mam do niej żalu ani pretensji. Mam ją po prostu w dupie. Czuję się oszukany i wykorzystany, ale spoko - daję radę. Jedyne, co mnie boli, to jej postępowanie wobec dziecka. Tego nie mogę darować... ale to chyba normalne. Każdy ojciec ma ochotę ubić tego, kto krzywdzi jego dzieci. @kryss - Masz absolutną rację. Poza wyjątkowymi przypadkami patologii, rozwody są po prostu bez powodu. Z reguły to babie się nudzi. Okazało się, że małżeństwo nie wygląda tak, jak pokazywali to w filmach. Na początku jest fajnie, ale gdy trzeba wrócić do normalnego, nudnego życia, to przestaje im się podobać. Poza tym rzeczywiście wierzą, że po rozwodzie spotkają księcia z bajki. Niektóre jeszcze przed zakończeniem sprawy rozwodowej myślą o "nowym życiu" z nowym partnerem. Co najciekawsze - wszystkie wierzą w to, że spotkają pięknego, bogatego, sławnego księcia z bajki, który je porwie swoim Lamborghini do swojego zamku. Często nie dociera do nich to, że ich atrakcyjność jest znacznie niższa niż była w momencie, gdy brały ślub - często 10-15 lat temu. Niektóre szybko się budzą, inne żyją marzeniami przez całe lata. Dziecko jest dla nich narzędziem, dzięki któremu mogą wyciągać kasę od byłego męża i szantażować go. Nie widzę tutaj żadnej miłości do dziecka. Zobaczycie to w momencie, gdy dzieci osiągną pełnoletność i złożycie pozew o zmianę postanowienia o alimentach w taki sposób, aby mogły być wpłacane na konto dziecka. Wówczas miłość "mamusi" znika z dnia na dzień. W moim przypadku wiem, że na rozwodzie najwięcej traci dziecko, na drugim miejscu "mamusia". Ja generalnie zyskałem. Ona jeszcze nie zdaje sobie sprawy z tego, że przegrała swoje życie. Cóż - jak chce się zadowolić mamusię, to tak bywa Kobiety po rozwodach, które znam, z reguły mają za sobą wiele nieudanych związków. Niektóre trwały kilka miesięcy, inne - kilka lat... ale było to nic trwałego.
  19. Kiedyś, gdy ludzie byli biedni, święta były czymś wyjątkowym. Do świąt przygotowywano się bardzo długo. Ludzie z tej okazji mogli się najeść i odpocząć. Dziś to nie ma większego sensu, bo wszystko jest dostępne od ręki w sklepie. U mnie ta cała atmosfera zginęła już dawno temu. Nigdy nie przejmowałem się przygotowaniami do świąt, choć trzepanie dywanów było obowiązkowe - nadal nie wiem, po co. Teraz nie świętuję w żaden sposób. Nie kupuję nikomu prezentów. Jedynie moja córka coś dostanie. Ludzie mają wszystko i wszystko mogą kupić sobie sami. Dawanie prezentów także straciło swój sens. Ja nie kupuję z innych względów. Nikogo nie odwiedzam, spędzam święta sam (być może niedzielę spędzę z córką) i mam gdzieś te wszystkie przygotowania. Nie chce mi się biegać po sklepach, przygotowywać potraw na święta. Denerwują mnie korki i zapchane parkingi, a jakieś zakupy zrobić trzeba, skoro przez kilka dni nie będzie takiej możliwości. Jedyną osobą z rodziny, z którą spotkam się w święta (o ile ex znowu czegoś nie odwali) jest córka. Nie mam zamiaru odwiedzać ani rodziców ani brata, choć on zapraszał na wigilię.... Niech zaprosi ex, jak zawsze, przy każdej okazji. Nie mam zamiaru spędzać świąt z ludźmi, którzy osobę pragnącą mnie zniszczyć, traktują jak przyjaciela
  20. Ja zawsze spotykam się z takimi samymi, głupimi argumentami przeciwników posiadania broni: - bo ludzie by się zabijali; - bo chcesz mieć broń, aby zabijać; - bo nie można samemu wymierzać sprawiedliwości, od tego jest sąd; - bo.... coś tam. Wszystkie są idiotyczne i każdy można obalić w parę sekund. Ludzie mają dostęp do noży kuchennych. Czy zabijają się? Jeśli ktoś chce zdobyć broń, to ją zdobędzie bez zezwolenia. To jest tak, jak z prawem jazdy - niby trzeba je mieć, ale bez niego też możesz wsiąść w samochód i wyruszyć w kraj. Jeśli policja nie złapie takiego delikwenta, to może jeździć bez prawa jazdy przez całe lata. Nawet jeśli go złapie, to zapłaci co najwyżej mandat za brak uprawnień do prowadzenia pojazdów. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że broń czarnoprochową może mieć każdy dorosły człowiek bez żadnego zezwolenia. Nikt nawet nie prowadzi rejestru i nie wiadomo, ile tej broni jest w posiadaniu prywatnych osób. Jakoś nie słyszałem o napaści z użyciem tego typu broni.
  21. To jest jakaś durnowata moda przywleczona z dziwnego kraju. Rodzenie dzieci, to sytuacja bardzo intymna i nie chciałbym brać w tym udziału. Trudno by było patrzeć na kobietę po porodzie tak samo, jak przed nim, gdy brało się w tym udział. Chciałem być przy narodzinach mojego dziecka, ale było cesarskie cięcie i musiałem wyjść. Myślę, że dobrze się stało, że tego nie widziałem. Osobiście odradzam udział w porodzie.
  22. Kiedyś myślałem, że z kobietą trzeba być jakiś czas, aby spędzić noc w łóżku. Po rozwodzie zrozumiałem, w jakim byłem błędzie. One chcą tego samego, co my. One także mają potrzeby. Często nawet większe od naszych. Hamuje je jedynie wizja utraty w społeczeństwie opinii "kobiety niedostępnej".
  23. @Normalny Jak ma kasę, to może robić, co chce. Nie musi pozwalać dzieciom na kontakt z tatą. Może, ale to zależy tylko od niej. Jak będzie chciała, to pozwoli. Jak nie, to będzie niszczyć dzieci tylko po to, aby Ci dokopać. One czują się bardzo pewnie i wiedzą doskonale, że mężczyzna jest na straconej pozycji, nic nie może. Wszyscy je wspierają z każdej strony. Dobro dzieci nie ma dla nich najmniejszego znaczenia. Inne rzeczy są ważniejsze. Co ciekawe - Jeżeli sąd przyznaje opiekę nad dziećmi ojcu, to baba z dnia na dzień traci nimi zainteresowanie. Przestają one mieć dla nich znacznie, bo nie można już wykorzystywać ich jako narzędzie do szantażowania byłego męża. Z reguły nie dzwonią, nie pytają o dzieci, nie spotykają się z nimi. Mają je w dupie po prostu. Niektóre po kilku latach przypominają sobie o dzieciach, gdy dowiedzą się, jakie to przynosi korzyści. Ciekawe jest to, że wtedy składają wnioski do sądów, które przyznają im dzieci... bo tak. Dla ich dobra. Nieważne jest to, że dziecko praktycznie nie zna matki, bo ta zerwała z nim kontakt dawno temu. Liczy się to, że dziecko ma być z matką. Wtedy nie ma znaczenia poczucie bezpieczeństwa i przywiązanie do środowiska, w którym dziecko żyje - to ma znaczenie tylko wtedy, gdy sąd ustala miejsce zamieszkania dziecka przy matce. Wszystkie argumenty, których używają sądy, aby usprawiedliwić ustalenie opieki nad dziećmi matce, nie mają żadnego znaczenia w momencie, gdy to ona o nie walczy.
  24. Czytam i zbieram informacje. Mam paru znajomych, którym udało się wywalczyć opiekę nad dziećmi i mogę korzystać z ich rad W niektórych grupach są gotowe pisma, książki, interpretacje, wyroki itp. Dobre źródło wiedzy. Jestem z tym na bieżąco
  25. Moja córka już ma tak zmaltretowany mózg, że boi się wyrażać własne zdanie przy matce. Boi się przytulić do taty, nawet uśmiechnąć, gdy matka patrzy. Nie chcę iść do mnie, matka musi powiedzieć, że pozwala. Przykre jest to, że nikt nie chce widzieć krzywdy dziecka. Myślę o tym coraz mniej, przecież nie mam na to wpływu. Robię, co mogę. Jak dziecko nie będzie chciało widywać się z tatą, to trudno. Kiedyś zechce, albo i nie. Ja wiem, że nawet jeśli powie, że nie chce znać taty, to będą to tylko słowa dla matki. Wypowiedziane po to, aby nie truła. Z ex nawet nie próbuje rozmawiać, bo sie nie da. Przecież ona nie musi... Sąd i tak wyda wyrok zgodny z jej żądaniem. Spędza święta ze swoją matką i wmawia sobie, że jest szczęśliwa. Niech będzie. Życze jej zdrowia...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.