Skocz do zawartości

Tony Rocky Horror

Użytkownik
  • Postów

    112
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Tony Rocky Horror

  1. Ja wiem jak rozpoznać, czy Kanister ma gaz. Cechy charakterystyczne to doktorat z marketingu, wakacje na Słowacji i samochód marki Skoda.
  2. Ze swej strony polecam wypróbować ćwiczenia ze szkoły Egoscue:
  3. Potwierdzam. W pracy patrzą na mnie trochę jak na oszołoma, kiedy widzą, że wpieprzam żeberka lub golonkę i popijam śmietanką z kubeczka. Na tłuszcze przerzuciłem się jakiś rok temu, tylko że zrypałem sobie start, bo zamiast porządnej adaptacji, zacząłem po prostu stopniowo zmniejszać ilość węgli. Efektem było kilka miesięcy spadku wszystkiego - w tym siły i masy mięśni. W końcu jednak coś zaskoczyło i obecnie ważę jakieś 8 kg mniej niż gdy zaczynałem (jestem generalnie typem chudzielca, ale jednak zaczęła mi się robić oponka), a siłowo wróciłem praktycznie na ten sam poziom. Wzdrygam się, gdy ktoś mówi, że jestem na diecie - ja to nazywam po prostu nawykami żywieniowymi. Cały czas próbuję coś poprawiać, udoskonalać, eliminować, ale nie wyobrażam sobie powrotu na węgle, chociaż przyznam, że zdarza mi się zgrzeszyć jakimś ziemniakiem.
  4. Jak dobrze trafisz, to nawet i tego nie sprawdzą. Zwykle przegląd w motocyklu to formalność. W moim przypadku gość doczepił się do świateł (mam ksenony), ale pogadał, pogadał, a pieczątkę wbił.
  5. @Brat Jan Kupuję w Lidlu śmietankę z BIO z Milbony. Nie ma żadnych stabilizatorów, na etykiecie w składzie znajduje się jedynie "śmietanka z rolnictwa ekologicznego". Pasteryzowana z tego co kojarzę. Bardzo mi podchodzi w smaku.
  6. Ja mam podobny patent. Tyle że zamiast masła zapijam kubeczkiem śmietanki 30%. Świetna opcja, bo zero roboty, żadnych problemów z przechowywaniem, a zeżreć można i na szybko w biegu, jeśli akurat nie mamy czasu lub możliwości, żeby spokojnie gdzieś sobie usiąść.
  7. Że to prawdziwa czekolada to się nie łudzę, bardziej chodzi o to, że nie ładuję w siebie cukru, bo większość składu to mimo wszystko tłuszcz. No i mówimy o jakichś dwóch kosteczkach na raz. Ale dzięki, nie wiedziałem o tych regulacjach.
  8. @Yolo Jeśli chodzi o gorzką czekoladę, to polecam taką produkowaną dla Biedronki - 95% kakao, kosztuje jakieś 3 złote, w dwóch dużych kostkach są niecałe 2g cukru (czyli nawet nie pół łyżeczki).
  9. Ja ostatnio wypróbowałem stewię i póki co jestem zadowolony.
  10. @Summit Znajdowałem się w bardzo podobnej sytuacji, gdy byłem w Twoim wieku - nawet proporcje porównywalne. Co zrobiłem? W skrócie: zapisałem się na siłownię i zacząłem więcej jeść. Trening rozpisał mi instruktor (4 x w tygodniu), a jeśli chodzi o dietę, to nie bawiłem się w liczenie bilansu kalorycznego, po prostu zacząłem większą wagę przykładać do tego, co jem (dużo białka + energii, mało śmieci, więcej posiłków dziennie). Po pierwszym treningu wszystko mnie bolało, ale efekty przyszły błyskawicznie - przytyłem 7 kg w ciągu trzech miesięcy, taki to był szok dla mojego organizmu. Później oczywiście budowanie masy szło już dużo trudniej i do dziś jestem dość szczupły, ale przynajmniej nie wstydzę się już zdjąć koszulki na plaży.
  11. @Mr.Arioch Jeżdżę Fazerem, sześćsetką. Wydawał mi się dobrym rozwiązaniem na pierwszy motocykl i póki co jestem zadowolony. Buty mam w tej chwili na drugim miejscu, bo najpierw muszę zainwestować w nowe opony.
  12. U mnie wyglądało to podobnie (przy okazji, @Pozytywny przegapiłem Twojego posta o zdanym egzaminie, gratki, śmigasz już?). A koszty można sobie spokojnie rozłożyć - sam kurs przecież trochę potrwa, potem egzamin, jest czas, żeby stopniowo kupować poszczególne akcesoria. Nie szarżowałbym ze wszystkim na raz, bo np. w czasie kursu może się okazać, że jednak Cię to nie kręci, albo - odpukać - zaliczysz jakąś wywrotkę i zrezygnujesz. Sam zdecydowałem się pójść spokojnie krok po kroku - najpierw kurs, potem egzamin, potem dopiero poszukiwania motocykla, a na koniec kask i ciuchy. Butów typowo motocyklowych np. nadal się nie dorobiłem (chociaż zamierzam na zbliżający się sezon ).
  13. Również schudłem na tłuszczach. Tłuszcz to lepsze źródło energii niż węglowodany. Zresztą, przecież od zarania dziejów człowiek odżywiał się produktami pochodzenia zwierzęcego. W epoce lodowcowej np. nie było szans na żadne inne pożywienie, niż mięcho i tłuszcz. Zwyczajnie jesteśmy bardziej przystosowani do takiego jedzenia, aniżeli do np. do produktów zbożowych, które pojawiły się znacznie później. Niestety powszechnie się przyjęło, że jaja to cholesterol, a tłuszcze nasycone to pewny zawał. Tymczasem ostatnio czytałem w jednej książce, że według badań tłuszcz nasycony to... główne paliwo dla serca.
  14. Śniadanie angielskie (jaja sadzone, boczek + jakieś dodatki typu fasolka, pomidor, pieczarki). Gdzieś tak godzinę po przebudzeniu. Smakuje super, a i świetnie się po tym czuję, choć przez wiele lat nie lubiłem jeść rano.
  15. W punkt. Kiedyś nie potrafiłem przełknąć łyka gorzkiej herbaty. Teraz nie wyobrażam sobie jej posłodzić. Po odzwyczajeniu się od cukru wszystkie słodycze i ciasta są zwyczajnie za słodkie. No, poza paroma wyjątkami, na które sobie od czasu do czasu pozwolę.
  16. Znajomi dziwią się, jak ja mogę w ogóle nie jeść słodyczy i innych przekąsek. Laski w pracy to wręcz podśmiechujki, jakbym był jakiś pierdolnięty. A ja naprawdę nie mam ochoty. Tzn. czasem może bym i jakiegoś batonika wciągnął, ale jak biorę to badziewie do ręki i widzę na opakowaniu "cukier", "syrop glukozowo-fruktozowy" i wszystkie te inne gówna to autentycznie mi się odechciewa i odkładam na półkę. Każdy ma swoje erection killery - dla jednych to żylaste cycki, dla innych zaniedbane stopy/dłonie czy niedomyte to i owo. No, to dla mnie przeczytanie składu produktu jest zabójcą apetytu na słodycze. :] Zjedzenie takiego gówno-posiłku to 5 minut przyjemności a potem z dwie godziny kiepskiego samopoczucia. No nie opłaca się.
  17. Tutaj warto mieć na uwadze jeszcze jedną rzecz: produkty zbożowe, które dostarczają nam przede wszystkim węglowodanów, to stosunkowo nowy wynalazek. W czasach, gdy sposobem na podryw było pierdolnięcie samicy maczugą, ludzie odżywiali się głównie mięchem (a więc spożywali masę tłuszczów nasyconych) i jakoś mieli energię na upolowanie mamuta, a potem rypanko w jaskini ze swoją wybranką, kiedy ta już się ocknie.
  18. Cała argumentacja z podanego linka opiera się na rzekomej szkodliwości tłuszczy nasyconych, a czy to przypadkiem nie jest już mit, jak kiedyś to, że nie należy jeść więcej niż dwóch jajek w tygodniu? Ja właśnie jestem w trakcie lektury książki "Życie bez pieczywa", gdzie jest to wszystko fajnie wytłumaczone z biochemicznego punktu widzenia. Tutaj tłuszcze są traktowane jako główne paliwo organizmu, również (a może przede wszystkim) te nasycone. Sam akurat wczoraj kupiłem sobie słoiczek oleju kokosowego, mam zamiar wypróbować kawę kuloodporną. Jeśli chodzi o słońce, to chęć uzupełnienia zasobów witaminy D nie oznacza automatycznie, że musimy siedzieć na plaży całymi godzinami bez żadnej ochrony. W końcu opalenizna to nic innego, jak reakcja obronna organizmu na promieniowanie UV.
  19. Jestem po pierwszym dniu planu 5x5. Na razie mogę stwierdzić, że chyba mi przypasuje - kilka konkretnych, wielostawowych, złożonych ćwiczeń zamiast pierdzielenia się 2 godziny z maszynami. W sumie i tak zmierzałem w tym kierunku, skracając objętość treningu, ale skupiając się na ciężkich ćwiczeniach. No i jest fajny kop motywacyjny, bo mniejsza ilość powtórzeń pozwala od razu wskoczyć na trochę większy ciężar. Muszę przyznać, że nie byłem jakoś wybitnie zmęczony, co oznacza, że dałem sobie za małe obciążenia. No ale pierwszy trening był raczej taki rozpoznawczy, na wyczucie ciężaru. Zacząłem od konkretnej, interwałowej rozgrzewki (20 minut na rowerku), potem wyciskanie na płaskiej (75 kg), wyciskanie sprzed klatki w staniu, wiosłowanie podchwytem i na koniec uginanie ramion w staniu.
  20. W sumie nie. Widzę, że sobie chwalicie, więc poczytam dokładnie o założeniach takiego treningu i wypróbuję. Ostatnio miałem kilka tygodni rozprężenia, to dobra okazja na wdrożenie nowego planu. Dzięki.
  21. W ostatnich miesiącach też miałem misję "stówka na klatę". Mam 188 cm wzrostu, ważę 86 kg. Z natury chudzielec, zanim zacząłem ćwiczyć, ważyłem 65. :) Doszedłem do 97,5, ni cholery nie umiem tej bariery przekroczyć.
  22. Podobne wrażenie miał kumpel, jak został pierwszy raz przewieziony taką prędkością. Ale tu kłania się myślę popularna na forum analogia z gotowaniem żaby. Jak pierwszy raz wsiądziesz na motocykl i pojedziesz z taką prędkością, to będzie szok. Ale stopniowe oswajanie się z maszyną sprawi, że nawet nie zauważysz, kiedy będziesz tyle jechał. Ja miałem miękkie nogi, gdy pierwszy raz wyjechałem na miasto z prędkością 50 km/h. Mnie generalnie prędkość też specjalnie nie kręci, prawko robiłem bardziej z myślą o turystycznej jeździe poza miastem, ale z drugiej strony mam kumpla, który początkowo planował jakiegoś turystyka, a teraz naparza 200-300 ścigaczem.
  23. Ja zdałem prawko jesienią, kupiłem sobie Fazera 600, jeździmy z kumplem (ma Varedero 1000), ale bardzo ostrożnie i zachowawczo. Póki co maks ile jechałem to 130 na autostradzie. Nie korci nie, żeby szaleć, mam respekt przed maszyną.
  24. Też jestem właśnie na etapie kupowania kasku i uważam, że akurat na ochronie głowy nie należy oszczędzać. Mierzyłem kaski ok. tysiąca zł, a potem sprawdzałem takie z wyższej półki i różnica jest odczuwalna od razu. Poza samym materiałem, polecam wziąć pod uwagę wagę, wentylację, a także to, z czego wykonana wyściółka oraz czy można ją odpiąć (bo jeśli nie, to jest kłopot z czyszczeniem). Poza tym ważne jest także, czy ma pinlocka (zapobieganie parowaniu). Tańszy kask może się wydawać ok podczas przymierzania, ale po dłuższej jeździe pewne rzeczy, na które początkowo nie zwracaliśmy uwagi, mogą stać się uciążliwe.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.