Skocz do zawartości

herodotrk

Użytkownik
  • Postów

    47
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez herodotrk

  1. Obawiam się, że ten artykuł z "wielkiejhistorii" tylko powiela pewne mity jak to się chłopstwu ciężko żyło. Nie jestem w stanie dokładnie tego uzasadnić bo musiałbym tu robić wykłady o historii społecznej i gospodarczej RON ( np. czym był folwark pańszczyźniany i jak zmieniały się od obciążenia chłopów od XV wieku do XVIII - a bardzo się różniły!) Jak już trafnie pisał Kapitan Horyzont, była spora warstwa bogatych chłopów. Przechodzenie ze stanu chłopskiego do szlacheckiego było dość częste. Co uważa się w historiografii za przyczynę tego, że tak rzadko dochodziło do buntów chłopskich w RON ( oprócz całkiem dobrej sytuacji ekonomicznej), bo bardziej ambitne jednostki mogły zdobyć szlachectwo. Takie bunty lokalne i obejmujące niekiedy całe prowincje były dość powszechne na terenie Francji czy terenach dzisiejszych Niemiec. Pomyślcie, skoro było tak źle to dlaczego tak chętnie do Rzeczypospolitej Obojga Narodów przybywali osadnicy? Mnóstwo ludzi z Europy Zachodniej osiedlało się w granicach RON w tym okresie. Z tym traktowaniem chłopstwa jak inwentarz to też nie była taka prosta sprawa. Psucie sobie relacji z całą wioską, która obrabiała pole szlachty - to nie było w ich interesie. Oczywiście, biedni zawsze mieli przesrane. Tyle, że tak to było od zarania dziejów do dziś. Jak jesteś biedny to pójdziesz do więzienia za kradzież wafelka. A jak masz kasę to możesz kogoś rozjechać na pasach i ci powiedzą że to jakaś "pomroczność jasna". I tak samo było w czasach RON! Taki Janusz Radziwiłł faktycznie mógł robić co chciał ( Kulczyk też...) Jednak taki Jan Chryzostom Pasek to już musiał się ostro nakombinować aby związać koniec z końcem i wyżyć z jednej wsi, którą miał w dzierżawie. I nie było mowy o jakimś tłuczeniu chłopów dla zabawy i dymaniu ich kobiet. Pamiętam, że jedną z pierwszych moich refleksji dot. historii to była właśnie kwestia chłopska. Już jako młody gówniarz zauważyłem, że choćby nie wiem o jaką epokę i czasy chodziło to zawsze autor danej syntezy pisał: " uległa pogorszeniu sytuacja chłopów" . I ta narracja przewija się od Mieszka I !!! Już po Chrobrym - "uległa pogorszeniu sytuacja chłopstwa" i tak kurna przez wszystkie wieki aż do dzisiaj! Wciąż mają tylko gorzej i gorzej... Sporo, naprawdę sporo musiałem się naczytać ( zwłaszcza źródeł) by zrozumieć to wszystko było bardziej złożone.
  2. Zawsze miło poznać nowych ludzi. Ja jestem otwarty.
  3. Aż zastanawiające, że nikt z Was nie poruszył kwestii tzw. efektu coolidge`a To zjawisko zostało przebadane na różnych zwierzętach ( ssakach oczywiście). Każdemu samcowi obniża się libido przy współżyciu z tą samą samicą. Było to badane na bykach, krowach, owcach, szczurach i oczywiście ludziach. No niestety, natura jest przeciwko stałym związkom. Ewolucja wymaga od nas permanentnej zmiany partnerek. Inaczej - tracimy ochotę na seks. I tu nie ma znaczenia, czy jest ładna/gruba/zadbana/brzydka/chuda itp. Przy długotrwałym współżyciu z jedną partnerką tracimy na nią ochotę. W mniejszym czy większym stopniu. I źródło tego tkwi w mechanizmach ewolucji. Jak można sobie z tym radzić? Oczywiście, zakładając, że wcale nie chcemy zmieniać partnerki/żony. Długo o tym myślałem i wygląda na to, że jest tylko jeden sposób - kontrolowana zdrada. Bo problem dotyczy także kobiet, choć jest mniej przebadany ( wśród ssaków tylko samice szympansów, delfinów i ludzi uprawiają seks przez cały czas - a to utrudnia obiektywne badania).
  4. Teoretycznie konsekwencje są duże. Tzn. mogą naliczyć bardzo dużą karę ( spotykałem się z informacjami od klientów, że straszono ich opłatami rzędu 5 tyś PLN - a koszt tego PCC3 od czynności ustanowienia hipoteki wynosi 19 PLN...) W praktyce, nie spotkałem się z nikim komu by tą karę faktycznie naliczyli ( a pracuję już 15 lat przy kredytach hipotecznych). Tzn. może i tacy są, ale realnie spóźnieni klienci po prostu to opłacali i pisali wyjaśnienia ( tzw. czynny żal...) i tyle. Tak jak Ci Brat wyżej pisał - grzecznie z uśmiechem, załatwisz to.
  5. Dobrze znam tego modela i jego stylizacje. Czasami czymś się inspiruję ale ciężko mi te stylizacje traktować jako coś na "popołudniowe wyjście". Ile jest miejsc i sytuacji w Polsce w których można się pokazać w białym dwurzędowym garniturze? Jeszcze od biedy latem, tyle że latem będziesz siedział nawet w porządnych restauracjach wśród ludzi ubranych na krótki rękawek. Co najwyżej w koszulach. A w dwurzędówkę należy nosić cały czas zapiętą... Nauczyłem się, że trzeba wyglądać dobrze ale maks dwie klasy lepiej ( to oczywiście bardzo umowne określenie) - jeśli przekroczy się ów umowny termin "dwóch klas" to po prostu zaczynasz wyglądać jak kosmita a nie wyróżniać się eleganckim strojem. Chyba najlepsza stylizacja to ta ostatnia. Z marynarką i golfem tyle.... że w kompletnie niepraktyczna. To taka stylówa jesienno zimowa. W Polsce, gdziekolwiek pójdziesz będziesz miał wszędzie rozkręcone ogrzewanie na maksa. I po prostu będziesz się gotował w golfie i marynarce. I w końcu i tak musisz zdjąć tą marynarkę. To podwinięte nogawki to dobre dla osób co mają przynajmniej 1,80 wzrostu. A ta środkowa stylizacja z tą marynarką w kratkę. No może i teraz jest coś takiego modne ale ja bym tego w życiu nie ubrał. Dobra elegancja to nie tylko markowe ciuchy, choćby nie wiem jak starannie dobrane. To przede wszystkim umiejętność dopasowywania stylizacji do pory dnia i roku. I oczywiście dopasowania do okoliczności. Dopasowane do własnego wieku ( jak najbardziej!) i sylwetki. A wypracowanie własnego stylu nie jest łatwe, to przychodzi dopiero z czasem. Nauczyć się ubierać ładnie i z gustem to w sumie dość prosta sprawa. Przejście jednak do etapu elegancji jest znacznie trudniejsze. To już naprawdę wymaga wyczucia i smaku. Bo przyjście w białym dwurzędowym garniturze do knajpy ( restauracji) gdzie wszyscy siedzą w koszulach czy swetrach to nie jest elegancja. Co najwyżej wszyscy cię podsumuję " odpierodlił się jak szczur na otwarcie kanału" Warto przeglądać blogi modowe i inspirować się różnymi stylizacjami ale zalecałbym ostrożność. Bo aktualnie dużo młodych ludzi łazi po ulicy nie tyle ładnie ubranych co przebranych.
  6. Wrotycz, to co przytoczyłem było tylko dygresją historyczną a nie wstępem do dyskusji nt. polityki okupacyjnej przez Aliantów. I nie ukrywam - także pewnym uproszczeniem. Zwróciłem tylko uwagę na jeden z głównych elementów jakim był powszechny gwałt ( najprawdziwsza kultura gwałtu...) w tym okresie 1944-1946. Nie zgadzasz się - rozumiem i szanuję ale naprawdę nie jestem w stanie Ci w kilku zdaniach opisać przemian społeczno-obyczajowo-politycznych od 1945 do roku 1990 w RFN i NRD. I potem od 1990 r. do 2018 w Niemczech. I pamiętaj, że tzw. poprawność polityczna to stosunkowo nowy wynalazek. Coś takiego nie istniało w latach 60-tych. w RFN. Wręcz przeciwnie, wtedy dopiero rozpoczęto faktyczną denazyfikację, kiedy młode pokolenie niemieckiej młodzieży zaczęło sobie uświadamiać , że ich matki, ojcowie i dziadkowie to po prostu naziści. To właśnie w tych latach zaczynają się pierwsze poważne procesy niemieckich zbrodniarzy wojennych. A dlaczego Szwecja jest zepsuta? Nie podejmuję się dyskusji. Zbyt słabo znam ich historię, kulturę i I nie, Amerykanie i Brytyjczycy nie byli gorsi od Ruskich. Oczywiście, też dopuszczali się różnorakich morderstw i gwałtów ale nie byli gorsi.
  7. Cóż... im się chyba przyda ta "nauka przez ciało". Są tacy historycy ( i podzielam ich pogląd), którzy twierdzą ( tylko w rozmowach między sobą), że współczesne Niemcy i naród niemiecki jest mocno pacyfistyczny wcale nie dlatego, że przegrali dwie wojny światowe pod rząd. To, że doszło do kompletnego złamania ich narodowego kręgosłupa przyczynili się radzieccy żołnierze masowo gwałcący wszystkie osoby płci żeńskiej w wieku od 12 lat do 70 tki. Tylko ci co interesują się II wojną światową wiedzą, że najbardziej wytrwałym elektoratem Adolfa Hitlera były... niemieckie kobiety. To one wspierały go finansowo kiedy dopiero budował swoją partię w latach 20-tych. To one masowo na niego głosowały i to one utrzymywały morale swoich mężów walczących na froncie kiedy ci mężowie już kompletnie w zwycięstwo nie wierzyli. I tak przy pomocy sałdackich fiutów wybito Niemcom ( niemieckim kobietom) sny o potędze. W strefie amerykańskiej i brytyjskiej wcale nie było lepiej ( we francuskiej było równie źle co w sowieckiej, przegrani odreagowywali kompleks 1940 roku), z tą różnicą, że niemieckie kobiety same się oddawały amerykańskim żołnierzom za czekoladę, konserwę lub puszkę mleka ( na ogół by wyżywić dzieci i siebie). I właśnie ten okres, lat 1944-46 był kluczowy. Niemieckie kobiety, które to przeżyły, które wychowały nowe pokolenie to już było pokolenie lewicowej młodzieży, które zakwestionowało przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Dla nas rok 68 kojarzy się z wydarzeniami marcowymi ale w Europie zachodniej to coś znacznie znacznie poważniejszego. Naród niemiecki już nigdy nie był tym samym narodem. Tak jak my po Powstaniu Warszawskim i Jałcie już nigdy nie byliśmy tym samym Narodem ( ale nam ta trauma wyszła w sumie na pozytyw) tak Niemcy po okresie "zbiorowego gwałtu" już niewiele mieli wspólnego z pruską tradycją i militaryzmem. I kiedy oglądam i czytam co się dzieje w takiej Szwecji, mam wrażenie, że ten kraj czeka tama sama lekcja historii. Kobiety nie uczą się na błędach, nie wyciągają wniosków, bo one z założenia nie analizują przeszłości - liczy się tylko teraźniejszość i przyszłość - są w pewnym sensie ahistoryczne ( dla przypomnienia: kultury, przejawiające ahistoryczne myślenie stoją w miejscu - nie rozwijają się). Czeka ich okrutna lekcja, wspomniana "nauka przez ciało" i wiele wskazuje, że ... nie należy im w tym przeszkadzać.
  8. Wiesz Still, z tą chęcią posiadania dzieci u Kobiet to mimo wszystko bywa różnie. Oczywiście, wiadomo że zawsze chcą mieć dzieci - to przecież najoczywistsza kwestia biologiczna - są samicami. Jednak dzisiejsze społeczeństwo przechodzi dynamiczne zmiany, zmiany ról społecznych. Zmienia się społeczna etyka i ocena zjawisk. Jeszcze 30 lat temu ( a ja pamiętam te czasy bardzo dobrze) panna z dzieckiem to wciąż był powód do wstydu. Bycie rozwodnikiem/rozwódką także. Dziś, góra 60% dzieci ma rodziców żyjących razem. W dużych miastach to wygląda jeszcze gorzej. Piszę to tylko jako przykład przemian obyczajowych. Tak jak dziś nikogo nie dziwi, ze samotna kobieta chce mieć dziecko to nie ma też żadnego wstydu/presji, że ... nie chce mieć w ogóle dzieci. No może oprócz starych ciotek... Tyle, że dziś w dorosłe życie wchodzą pokolenia, roczniki, które wcale tych rozbudowanych rodzin nie mają. Nie ma żadnej presji. Wręcz przeciwnie, sporo mówi się, że macierzyństwo to poważny obowiązek, odpowiedzialność ( bo jest) i że lepiej się za to nie brać jeśli nie jest się na to gotowym. Dlatego też, mimo wszystko weź poważnie pod uwagę możliwość, że Ona... naprawdę może nie chcieć dzieci. A przynajmniej teraz. I już tak nie nie wytykajmy tym paniom, że zmieniają zdanie w kwestii posiadania dzieci. My też w wieku 20-25 lat nie widzimy się w roli ojców ( na ogół) ale już w wieku 30-40 lat często wręcz chętnie. W każdym razie, mieszkając w dużym mieście znam trochę kobiet, które nie chcą mieć dzieci i nie mają. Może i tylko dlatego, że nie znalazły właściwego dostawcy genów i dóbr. Może i tak. Jednak takie są i tak żyją. Stajemy się coraz bardziej hedonistycznym społeczeństwem, nastawionym na wygodę i luksus życia. A kobiety z założenia nie lubią się przemęczać. Kiedyś, po prostu musiały rodzić. Potem, kiedy już miały skuteczną antykoncepcję - rodziły bo nadal była silna presja społeczna. Model życia był jednoznaczny - kobiety rodzą dzieci. Dziś to wszystko wygląda zupełnie inaczej. Osobiście mam pewien prywatny test nt. czy ktoś chce mieć dzieci lub nie. Sprawdza się i na kobietach i na mężczyznach. Jak ktoś mówi, że nie chce mieć dzieci bo: i tu następuje cała litania różnych trudności np. zabierają czas, wolność, kasę i w ogóle to same kłopoty z bachorami. To wiem, że tej osobie tylko wydaje się, że nie chce mieć dzieci, oszukuje siebie albo innych albo wszystkich razem. Jeśli jednak taka osoba mówi, że nie chce mieć dzieci bo nie CZUJE POTRZEBY ich posiadania. To taka osoba naprawdę może nie chcieć dzieci. Innymi słowy, osoby które naprawdę nie chcą dzieci - nie próbują tego uzasadniać. Czyli jeśli Twoja Kobieta rzuca tekstem, bo "potem trzeba się żreć z eks" to tylko dorabia ideologię.
  9. Po co w ogóle tworzysz takie dziwne scenariusze, co zrobi bank i jak będzie Ci naliczał koszty. Jeśli masz nieruchomość o wartości 150 tyś, kredyt bierzesz 90 tyś ( LTV 60%) I po jakimś czasie nie możesz/nie chcesz spłacać tego kredytu - to SPRZEDAJESZ ( sam sprzedajesz, nie bank) tą nieruchomość, spłacasz kredyt a różnicę zostawiasz sobie. Bank weźmie od Ciebie tylko kapitał plus bieżące odsetki.
  10. Dlatego też ja w takich sytuacjach radzę ludziom: " rób to co Ci dobrze wychodzi" ( i bez skojarzeń z gównem...). Bo kiedy coś Ci dobrze wychodzi ( w czymś jesteśmy dobrzy) to i na ogół jest na to zapotrzebowanie ( i tym samym pieniądze). Jeśli robisz coś, co bardzo lubisz ale nie ma z tego pieniędzy to jest kwestią czasu kiedy zacznie narastać frustracja i w końcu zaczynamy nienawidzić to co robimy. Praca, która jednocześnie jest pasją i dobrze się na tym zarabia to bardzo rzadki luksus, radziłbym baaardzo ostrożnie podchodzić do rad w stylu: "rób to co lubisz". To dobre na szkoleniach motywacyjnych a nie w realnym życiu.
  11. Twoja sytuacja jest do bólu banalna, choć nie wątpię, że dla Ciebie samego bardzo przykra i męcząca. Trochę przypominasz mnie samego sprzed 20 laty ( a mam teraz 45 lat). Najpierw złe wiadomości - jeśli chcesz zmienić swoje życie, musisz przebudować siebie samego. A to potrwa. Pierwsze sensowne efekty po roku, realna zmiana po 5 latach. A naprawdę poczujesz, że jest dobrze to dopiero po 10 latach. Nie znajdziesz tu żadnych cudownych rozwiązań - tylko systematyczna praca przez bardzo długi czas. Nic więcej Ci nie pomoże. Dobra wiadomość - nie wyczuwam w twoim tekście jakiś silnych skłonności depresyjnych, raczej silną frustrację. Po prostu masz permanentnego doła. Oczywiście, to przerodzi się w depresję jak nie zaczniesz nad sobą pracować. I co najlepsze, masz dopiero 21 lat !!! Chłopie! Możesz wszystko ? No ... to taki żart ale naprawdę sytuacja nie jest zła. Zła to będzie jak będziesz miał 40 lat i wciąż będziesz w tym samym punkcie swego życia. A na czym ma polegać ta praca nad sobą? Przede wszystkim sport. Musisz zacząć ćwiczyć. Zaczynasz od 10-15 min. co drugi, trzeci dzień ( bo wszystko będzie Cię boleć). O wiele ważniejsze jest wyrobienie sobie nawyku ćwiczeń na tym etapie niż intensywność ćwiczeń. Zakres rodzaj ćwiczeń to już sobie dobierz ale najlepiej aby były to ćwiczenia siłowe. Póki co - odstaw medytacje. Tobie potrzebne jest na tym etapie DZIAŁANIE - aż nadto żyłeś w świecie swoich myśli. Masz czuć świat materialny wszystkimi swoimi zmysłami. Ten duchowy na razie zostaw póki nie wrócisz do równowagi. A dalej to sama nuda ale bardzo ważna. Dbaj o higienę ( regularność i powtarzalność !) o swoją dietę ( ćwicząc zaczniesz lepiej reagować na jedzenie), o swój wygląd ( schludny, czysty, wyprasowany i dopasowany do twojej sylwetki). Dbaj o porządek w swoim domu/pokoju. Chodzi o to, abyś usystematyzował i uregulował swoje codzienne życie. Żadnego spania do 12-tej i dłużej, chodzenia spać po 3 w nocy. Staraj się regularnie, ( w miarę wcześnie ale dostosuj to do swojej pracy) wstawać i regularnie chodzić spać ( to baaardzo ważne!) Znaleźć sobie hobby, które byłoby związane z pracą fizyczną, aktywnością, ruchem ( choćby wycieczki piesze, w góry, majsterkowanie, itp) Znajdziesz całą masę świetnych poradników w necie, wiele audycji Marka jest temu poświęconych. Musisz nauczyć się być mężczyzną - innej drogi nie ma.
  12. Ja mam zastrzeżenie do samej inwestycji. Pracuję w kredytach hipotecznych od ponad 15 lat. Na palcach jednej ręki mogę policzyć domy budowane w technologii innej niż tradycyjna. To prawda, rośnie zainteresowanie, staje się to coraz modniejsze. Jednak w ciągu ostatnich 2 lat nie trafił się w naszym biurze ( czyli mam na myśli nie tylko moje tematy ale i współpracowników) ani jeden temat kredytowania domów z bali. Do moich doświadczeń dorzuć jeszcze przejażdżkę po dowolnych miejscowościach w kraju - ile zaobserwujesz domów z bali? Do czego dążę? Do tzw. płynności sprzedaży. Normalna, przeciętna rodzina nie kupi takiego domu. Polacy są bardzo konserwatywni. Od co najmniej 15 lat wiadomo, że budowa domów w systemie szkieletowym z drewna i płyt jest tańsza i szybsza ( tak jak budują to amerykanie). A i tak wszyscy budują klasycznie czyli cegła lub pustak. Mam poważne zastrzeżenia, czy łatwo znajdziesz kupca na coś takiego w przyszłości. Polacy są do bólu konserwatywni, wybierają rozwiązania sprawdzone i powszechne. Dlatego też, jeśli chcesz zamrozić cały swój kapitał w takim projekcie ( i swoją pracę) to najpierw poważnie sprawdź popyt na takie domy w swoim regionie. Możesz założyć też jakąś prognozę , tj. jak będzie wyglądał popyt na coś takiego za jakieś 5 lat. Bo fakt, dużo tu się zmienia. Prawdopodobnie rozwój paneli słonecznych przyczyni się w Polsce do wzrostu w ogóle liczby domów z drewna ( ale to osobny temat, związany z ogrzewaniem). I analizując popyt podchodź do tego z dużym dystansem. Bo to, że wiele osób będzie mówiło : "o ! ale świetne, fajne, super" to nie znaczy, że faktycznie byliby gotowi to kupić. Swego czasu wiele małych i średnich firm z Litwy i ogólnie ze wschodniego kierunku próbowało wchodzić z takimi domami do Polski, chodzę na targi budowlane w Poznaniu, lubię wiedzieć co się dzieje na rynku technologii budowy domów. I nie odniosłem wrażenia, aby te firmy w jakiś sposób zawojowały polskim rynkiem. Owszem, bogaci ( bardzo bogaci) takie domki sobie stawiają ( na ogół na działkach wypoczynkowych, jako druga a nawet trzecia nieruchomość). TY jednak na takich klientów nie licz - to segment bardzo wymagających klientów, wątpliwe że uda Ci się spełnić ich oczekiwania. To natomiast, że jesteś w stanie wybudować dom taniej niż deweloperzy i na nim zarobić jest dla mnie oczywiste. Aktualnie w Polsce są tysiące drobnych przedsiębiorców, którzy budują jeden dom rocznie i sprzedają. I świetnie na tym wychodzą. Główny problem to raczej działki ( tj. koszt zakupu). No w sumie nie doczytałem, że chcesz to stawiać w Niemczech. Tu już się nie wypowiadam. Nie znam rynku niemieckiego. A podstawowe zasady inwestowania mówią by inwestować w to na czym się znasz i w miejscu które znasz. Jeśli znasz rynek niemiecki ( tam faktycznie jest popyt na takie domy) to działaj.
  13. MaxMen to temat związany z doradzeniem Zającowi - sugerowałbym zostawić politykę w spokoju. I zwrócę tylko uwagę na fakt, że jeśli zostaje się żołnierzem to trzeba się liczyć z tym, że trzeba " ryzykować zdrowie fizyczne, psychiczne". Jeśli ktoś tego nie brał pod uwagę, to znaczy że pomylił zawód.
  14. Kasa kasą, ale lubisz to co robisz - a to ważne. Po 15 latach masz już prawo do emerytury. I często właśnie wtedy zwodowi żołnierze przechodzą do pracy w firmach ochroniarskich - ale takich poważnych, np. pływają na statkach. Czasami to prawie jak najemnicy. I wtedy pieniądze są już duże. A inna sprawa, czy teraz nie masz szansy na jakiś wyjazd na "misję"? Można sporo dorobić. Przyjemne z pożytecznym. Choć wiem, że chętnych jest sporo. Najpierw odpowiedz sobie czego właściwie chcesz. Bo wg. mnie ta praca daje Ci spore możliwości zarobienia pieniędzy, choć może nie od razu.
  15. Anno, są jakieś książki Unwina po polsku? Bo przejrzałem net i nic nie znalazłem, wyłącznie pozycje anglojęzyczne. Z ogólną tezą, o wyższości społeczeństw preferujących monogamię i kładących nacisk na kulturową kontrolę seksualności - nie mam zamiaru dyskutować. Jest to dla mnie, jako historyka dość oczywiste. Ciekaw jestem jednak czy ów Joseph Unwin tłumaczy fenomen Starożytnej Grecji z okresu wojen peloponeskich i później tj. już w czasach epoki hellenistycznej. Czy w ogóle analizował te społeczeństwa? Bo jeśli przyjąć, że powszechny i akceptowalny społecznie homoseksualizm jest ostatnim stadium upadku cywilizacji to jakim cudem Aleksander Wielki przy wsparciu całego świata greckiego podbił bliski wschód? Tzn. zwycięstwa militarne to tylko "szczegół" ale wraz z tym szła potężna ekspansja kulturowa i demograficzna. Nastąpiła silna hellenizacja całej Anatolii, Bliskiego Wschodu i terenów dzisiejszego Egiptu praktycznie na 500 lat. Jeśli homoseksualizm jest tak zabójczy dla energii społecznej, to jakim cudem Grecy podbili i skolonizowali połowę ówczesnego świata starożytnego? Bo owszem, Grecy przestrzegali zasad monogamii, jednak ich podejście do homoseksualizmu było bardzo swobodne. Choć warto zaznaczyć, ze dla Greków - homoseksualizm był oznaką MĘSKOŚCI. Czyli spostrzegano go zupełnie inaczej niż dziś.
  16. Pracuję w branży finansowej. Systematycznie spotykam się z klientami i wspólnie wypełniamy wnioski kredytowe. I zauważyłem ciekawą prawidłowość. Otóż mężczyźni, zapytani o stan cywilny ( bo w zdecydowanej większości w bankach podaje się taką informację), podają - "kawaler" nawet jeśli są po rozwodzie. Kiedy takie pytanie pada do kobiety, one zawsze i bezproblemowo określają się mianem "rozwódki". W pracy rozpętała się u nas nawet zażarta dyskusja na ten temat, kiedy okazało się, że wszyscy mają takie same doświadczenia. I żeby nie było. Sam jestem "rozwodnikiem", który bardzo nie lubi tego zwrotu i zawsze mówię, że jestem stanu "wolnego". Pracujące ze mną koleżanki zrugały mnie ile wlezie, że nie podaję prawdy :-) Mniejsza z nimi. Faktem jest, że zaintrygowało mnie to trochę. To, że my faceci nie lubimy takich zwrotów jak "rozwodnik" to wydaje się oczywiste. Po prostu czujemy się wolni, nie chcemy aby ktoś nasze życie kwalifikował poprzez jedną czynność prawną jaką jest rozwód. Już nie mówiąc, że nie przepadamy za tym by na każdym kroku przypominać sobie o "starych błędach". Ale kobiety nie mają z tym problemu - dlaczego? W dodatku są strasznie oburzone, kiedy my próbujemy "zataić" tą informację podając się po prostu za osoby stanu wolnego. To jeszcze jestem w stanie zrozumieć, po prostu chcą mieć pełniejszą informację o mężczyźnie. Tak przynajmniej to sobie tłumaczę. Skąd jednak u nich taka ochota do oznajmiania faktu, że są po rozwodzie? Jest w stanie ktoś podać jakieś wyczerpujące wyjaśnienie?
  17. Ja rok temu robiłem zestaw badań - chyba 450 PLN ( w prywatnej przychodni ) USG brzucha ( łącznie z gruczołem krokowym), USG serca ( echo serca??, słabo się znam na tym) EKG, prześwietlenie płuc i oczywiście badania krwi i moczu. Na koniec rozmowa z lekarzem podsumowującym badania. Raz na 10 lat chyba można wydać...
  18. Bo to widzisz Anderson, takie pokolenie wychowane na kurczakach faszerowanych hormonami wzrostu No ja też mam wrażenie, że teraz ta średnia wzrostu kobiet, zwłaszcza z roczników 90-97 to jakaś taka "zawyżona". No ale to może ciągle mój kompleks niskiego wzrostu się odzywa. I mogę nie być tu obiektywny.
  19. deomi - nie jesteś kobietą. Oszukujesz, podając się za kobietę. A tego na tym forum bardzo się nie lubi. Żadna kobieta w wieku 20-25 lat nie ma takich problemów. Owszem, mają ale dopiero jak zaczyna załamywać się ich uroda ( 35-45l ). W tym wieku takie dylematy mają tylko faceci.
  20. Często zastanawiałem się, dlaczego kobiety tak źle znoszą relacje przełożony-podwładny między sobą. Ponad 15 lat pracy w branży finansowej i obserwacji tego zjawiska i dochodzę do wniosku, że kobiety ogólnie nie potrafią znieść/zaakceptować faktu, że przełożoną jest kobieta. Oczywiście "kierowniczki" też często dostawały małpiego rozumu. Władza dla kobiety nad innymi kobietami to dla nich jakiś afrodyzjak... Oczywiście generalizuję, bo były wyjątki - moim najlepszym szefem np/ była właśnie kobieta. I miała dobre relacje zarówno z mężczyznami jak i kobietami. Istota tego zjawiska chyba tkwi w ewolucji. Dla nas facetów poddanie się czyjeś władzy jest czymś normalnym. W końcu przez setki tysięcy lat polowań lub wojen ktoś zawsze musiał dowodzić... Kobiety się tego mechanizmu albo dopiero się uczą albo to problem specyficzny tu w Polsce. Po prostu jakieś 70-80% kobiet w Polsce ma pokręcone relacje z matkami. Tym samym - nigdy nie nauczyły się szacunku do innych kobiet.
  21. Obawiam się, że masz bardzo uproszczoną wizję działania karmy. Już Marcin Luter dokonał przewrotu w chrześcijaństwie kiedy zrozumiał, że my w ogóle nie wiemy co jest dobre dla boga a co nie. Patrzymy na wszystko przykładając naszą ludzką miarę. A to trochę tak jakbyś oglądała telenowelę składającą się z 600 odcinków a Ty znasz tylko np. 364. I na podstawie tego jednego próbujesz ocenić bohaterów. W przypadku karmy jest jeszcze gorzej bo tych "odcinków" jest niekiedy kilkadziesiąt tysięcy. Na nasze indywidualne karmy nakładają się jeszcze karmy rodzinne, narodowe. Cały system jest jest o wiele bardziej skomplikowany niż na zasadzie - zabiłem kota to w przyszłym wcieleniu będę kotem . To kompletna bzdura. Poczytaj sobie stronę/blog Andrzeja Kluzy jeśli faktycznie chcesz się czegoś na ten temat dowiedzieć.
  22. Jak ktoś mi rzuca takim tekstem to od razu zapala mi się lampka ostrzegawcza. Pewnie, że w tamtych czasach robiono auta wytrzymalsze ale nie uwierzę, że robiąc 1,2 mln nie wymienił uszczelki pod głowica, termostatu, pompy oleju, wody ( a zwłaszcza uszczelek od tych mechanizmów). Do tego rozrusznik ( choćby szczotki! ), alternator. I ciężko to wszystko nazwać "rzeczami eksploatacyjnymi". Po prostu dbał o auto, ale żadna uszczelka nie wytrzyma 1,2 mln kilometrów - silnik tak, ale już uszczelniacze zaworów - nie wierzę. Zadbane silniki 4G63 Mitsubishi też robią po pół miliona kilometrów bez większych problemów ( z milionem nie widziałem - raczej blacharka się rozsypuje...) ale cudów nie ma - cały czas trzeba dbać o taki silnik.
  23. No proszę, rozluźniony rozrząd i wykrzywiły się zawory. Człowiek całe życie się uczy. Szkoda, że ta głowica jest pęknięta. Bo na fotce wcale nie wygląda to źle jak na silnik z 82 roku. Zawory to byś w końcu znalazł, japońce lubią te same części umieszczać w różnych modelach. Zwłaszcza w tamtych latach. No ale jak głowica pęknięta... Może znajdziesz jakiś inny uszkodzony silnik ale z dobrą głowicą. U nas to niestety, ciągle mały rynek takich części używanych. W UK albo USA to byś pewnie znalazł nawet nówkę nie śmiganą :-) Pozdrawiam!
  24. W każdym razie nie pisz maili - kiepsko im idzie odpowiadanie. Zdecydowanie dzwoń. Może zaproponuj jakąś opłatę? np. 50 -100 PLN? Tak, żeby coś mieli z tego... Pisząc "kawałki" oczywiście miałem na myśli jakieś opiłki metalu - do tego mogły się gładzie cylindra "poharatać" i dlatego tak marnie się kręci. W sumie nieważne, i tak będziesz musiał to rozkręcić to wtedy zobaczysz co się stało. Opisz potem jak to wyglądało Pozdrawiam
  25. Wygląda na to, że pierścienie Ci się rozsypały. A kawałki utkwiły pomiędzy ściankami tłoka i cylindra. W Poznaniu, jest taki warsztat Japan Garage. Specjalizują się ogólnie w japońskich autach ale Honda to ich ulubiona marka. W sumie nawet nie wiem, czy robią też motocykle, ale pewnie mają dostęp do różnych serwisówek - zadzwoń, pogadaj. To pasjonaci, sympatyczni- może Ci udostępnią taki manual. Jak wrzucisz nazwę Japan Garage w google to Ci wyskoczy ich strona.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.