Przyłączę się do tematu, ale w nieco inny sposób. Techniczny Odbiegnę od głównego nurtu dyskusji, ale ma to swój sens w tym co zostało już określone. W informatyce istnieją takie pojęcia jak programowanie genetyczne czy algorytmy ewolucyjne. Jest też bardzo ciekawy algorytm genetyczny do którego chcę nawiązać. Algorytm ten rozwiązuje problem w sposób ewolucji genetycznej. Np. problem plecakowy, czyli typowy problem optymalizacji. (Jaka konfiguracja danych przedmiotów optymalnie wypełni plecak o danej wielkości i udźwigu). Obliczanie w algorytmie genetycznym rozpoczyna się losowaniem grupy chromosomów. Zależnie jakie chromosomy program wymaga np. ciągi liczb o 6 znakach. Następuje ocena wszystkich osobników (np. chromosom 123517 spełnia problem na poziomie 30% z kolei chromosom 321492 rozwiązuje problem na poziomie już 50%) Po wyliczeniu optymalnych chromosomów następuje selekcja, czyli usunięcie tych o mniejszym %, a wyselekcjonowane osobniki krzyżujemy. Ich potomstwo następnie oceniamy. Możliwa jest też mutacja potomstwa, czyli np. zmiana jednej liczby w kodzie u wybranego osobnika w sposób losowy. Mutacje w kodzie występują zazwyczaj na poziomie kilku procent w stosunku do całej populacji. Program powtarza się tak długo, aż uzyska się wymagany poziom optymalizacji. Inaczej mówiąc, tak długo, aż pojawi się kod rozwiązujący problem w najlepszy możliwy sposób. A tak z innej beczki. Podam jeszcze przykład czemu to środowisko selekcjonuje. W wiosce wybuchła zaraza. Była na tyle śmiertelna, że wybiła wszystkich pomijając jedną rodzinę. Stało się tak, bo rodzina ta miała w kodzie pewną aberrację, która nie przeszkadzała im w normalnym funkcjonowaniu, a uniemożliwiła wirusowi rozprzestrzenienie się w ich organizmie. Rodzina ta rozmnażała się przekazując ten gen dalej, jako bardziej przystosowany, czyli ten, który przetrwał selekcję. Przykład na to jak mutacja zwiększyła szansę przetrwania. Podsumowując. Przetrwa nie najsilniejszy, a bardziej przystosowany w danych warunkach. A to co przedstawiłem, to branie ewolucji na czystą logikę. Czyli najbardziej sensowny sposób. Co do Boga. Uważam, że człowiek mimo wszystko musi w coś wierzyć. Wiara to nadzieja. Wiara to spokój duszy. Są rzeczy, których nie jesteśmy w stanie wytłumaczyć. A boimy się rzeczy, których nie znamy. Więc automatycznie pewne rzeczy musimy przyjąć na wiarę. Co oczywiście nie może uciąć pytań - Czemu tak się dzieje? Są ludzie, którzy wiarą w swoich bogów rozwiązują zagadki natury, by czuć spokój duszy. To cały sens istnienia takich bóstw. Przykładowo, weźmy koczownicze ludy w Himalajach. Istnieje lud, który każdego roku musi przejść bardzo niebezpieczną drogę przez góry, by przetrwać zimę. Jak to bywa podczas takich podróży, zdarzają się ofiary. Ofiary to problem dla takiego ludu. Ludzie zaczynają się obwiniać za ich śmierć, to budzi niepokój. Ale potrzeba matką wynalazków. Wynaleziono więc bóstwa himalajów. Demony gór, które zabierają ludzi. Rodziny ofiar z automatu przestają obwiniać innych czy siebie, a zaczynają przeklinać demony. To rozwiązuje problem. Tak więc bóstwa mają znaczącą rolę. Mogą nie istnieć, ważne, by problem rozwiązały. Niestety zawsze będą występowały osobniki podważające tą rolę i fanatycy religijni. I jedna i druga grupa to błędna interpretacja roli boga. Dla mnie ateizm, to takie udowadnianie jakie głupie są te ludy wierzące w swoich bożków. Ale jaki ma to sens? Dla mnie żaden. Mam swojego Boga i żaden człowiek nie jest w stanie wmówić mi, że nie istnieje z logicznego punktu widzenia. Póki mi pomaga, istnieć będzie. Tyle i tylko tyle. Dlatego też nie wierzę w kościół, lecz w Boga. Pamiętam też fragment pewnej książki. - " Bóstwo istnieć będzie, póki ostatni wierzący nie umrze." Bogowie umierają wraz z wiarą.