Hej, odkąd dowiedziałem się, że choruje przewlekle, mój świat zmienił się diametralnie. Z dzieciaka, który miał 16 lat, który tak jak większość was za młodu lubił popić, poimprezować, poćpać, etc. stałem się matematykiem, który wszystko co zje musiał przeliczać na wymienniki węglowodanowe, codziennie do tego czuć dziesiątki trudnych sytuacji, zamknąłem się bardzo, chociaż już wcześniej byłem często introwertyczny... Odkąd pamiętam zawsze muzyka była dla mnie bardzo ważna, ale wszystko zmieniło się w momencie gdy pojechałem na tydzień badań do Wrocławia, wtedy miałem 18 lat. Poznałem tam dziewczynę, nie zostaliśmy żadną parą, nawet nie kręciła mnie fizycznie, ale to co miała w głowie, to było niesamowite, kiedyś razem wszyscy z sal przyszliśmy do niej posiedzieć, zaczęliśmy się wygłupiać i śpiewać różne rzeczy. Całe życie będę pamiętał te słowa "masz świetny głos, dlaczego nic z tym nie zrobisz?" Od tej pory zacząłem swoją drogę, początki były bardzo trudne, jak to ze wszystkim, trzeba było dużo ćwiczyć, ale jak, skoro domownicy dostawali szału? Czekałem na chwile, gdy dom był pusty, po szkole. Śpiewałem różne rzeczy, przede wszystkim rocka, ten gatunek, jako, że twardy, emocjonalny dawał mi ukojenie.
Z czasem pojawiły się pierwsze zespoły. Początki, covery Nirvany, RATM, Red Hotów... Z biegiem czasu zauważyłem, jak bardzo szybko te projekty przestawały istnieć, wiecie, to prawie coś na zasadzie związku, kiedy każda ze stron się stara i wnosi coś do życia, chcemy obcować, chcemy się dzielić, ale tu najczęściej występował syndrom gwiazdy i wypalenia, "kim ja nie jestem, wy się nie znacie, to ja jestem liderem, to ja wszystko wiem najlepiej, reszta to bałwany" Tacy delikwenci tonęli później w barszczu, jak pokrojone w kostkę ziemniaczki. Całe szczęście, nigdy nie byłem tego typu człowiekiem i wiem doskonale co oznacza pracować nad sobą, być świadomym swoich niedoskonałości, starać się je naprawiać.....
W tym roku nagrałem płytę, z moim zespołem, zagrałem koncert dla kilku tysięcy ludzi (z innym), moje marzenia zaczynają się spełniać. Non stop podnoszę poprzeczkę, dosięgam chmur, nigdy nie sądziłem, że to co robię będzie miało taki rozmiar. W tym momencie gram w 2 zespołach, pracuję nad 2 płytami, płyta zespołu, do którego dołączyłem niedawno, prawdopodobnie jeszcze w tym roku. Drugi zespół szykuje materiał na long play, przy wsparciu wytwórni, płyta pojawi się w 2017 prawdopodobnie. Do czego zmierzam? Chciałbym żeby ludzie z podobnymi do mnie problemami przestali się nad sobą użalać, stanęli na nogi (dopóki je mają), rzucili sobie wyzwania, dążyli do ich realizacji... Ja przebimbałem i zamknąłem się na wszystkich wieki temu, ale taka była moja droga, muzyka mi pomogła, uczę się żyć. A co ważniejsze: stałem się nieśmiertelny, w wieku 25 lat zostawiłem po sobie ślad, który utrwaliłem 500 razy, na nośnikach fizycznych i wirtualnie na wszystkich serwisach streamingowych z muzą. Teraz mierzę wyżej, utrwalę kolejnych 20 (około) utworów, bardziej świadomie, z nowymi rozdziałami, z nabytą wiedzą. Chciałbym zdobyć wielu wiernych słuchaczy, dotrzeć do ich świadomości, by zostali jak najdłużej przy nas. Zaczynamy plany na teledysk.
Świadomość, że wszystko jest na wyciągnięcie ręki...
Niesamowite! Bracia, Opole, Sopot? Woodstock? Co to za problem? Zaczynam żyć, oddycham głębiej, szanuję czas i czuje, jak jeszcze wiele może się zdarzyć. Tak właśnie spełniają się marzenia, trzeba upadać i się podnosić, stale, ale nigdy w życiu, NIGDY! się nie zatrzymywać. Cierpliwość, rozwój, świadomość.
Proszę, oto fragment koncertu, o którym Wam wspomniałem, nie traktujcie tego jako promocję, ale zachętę, mojego kopa motywacyjnego
Wadowice