Skocz do zawartości

Szkaradny

Starszy Użytkownik
  • Postów

    302
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Szkaradny

  1. Osobiście znam dwie pozycje - tej samej autorki Randi Kreger - jej specjalność to zaburzenia osobowości w tym NPD. Po polsku : Borderline. Jak żyć z osobą o skrajnych emocjach? http://lubimyczytac.pl/ksiazka/175905/borderline-jak-zyc-z-osoba-o-skrajnych-emocjach In English : Stop Walking on Eggshells Workbook http://lubimyczytac.pl/ksiazka/86502/stop-walking-on-eggshells-workbook Tą po angielsku mogę podesłać w pdf'ie.
  2. Rzygaj, rzygaj, rzygaj .... ale nie zapominaj, nie wypieraj. Módl się, módl się, módl się ... ale o zrozumienie. Jak to @zuckerfrei ładnie określił, dlaczego wdeptujesz w qpę? a teraz co? szukasz nowej? Chyba trzeba Cię postraszyć paranoją. Relacjonujesz ze szczegółami różne sytuacje - ok, musisz to wyrzucić, spoko. Teraz trzeba jednak przekierować uwagę na SIEBIE. Proszę Cię teraz napisz kolejną ścianę tekstu, ale tym razem o SOBIE - co chcesz, ale o SOBIE. ZERO ex. Zacznij się obserwować - myśli, przekonania, zachowania - teraz nie masz świadomości i wpływu na to co się z Tobą dzieje. Może jakaś książka? Viktor Frankl może będzie akurat
  3. Śledzę wątek od początku i w tym momencie wrzucę swoje 5 groszy. @Ruchawicki - do tej pory dowiedzieliśmy się, że jesteś z atrakcyjną babką, która jest bardzo ogarnięta życiowo, jest z normalnego domu (SWOT by @Mosze Red wypada bardzo korzystnie), samodzielna, aktywna, ale i zaangażowana w związek macie dobrą relacje, nawet dogadaną na papierze i .... jest dobrze :). .... ale u Ciebie pojawiają się wątpliwości, podejrzenia, niepewność ... skąd ? Ze statystyk? z forum? bo taki jest schemat? A może z Twojej samooceny. Wielu by Ci zazdrościło, bo sytuacja jest / wygląda zdrowo. Ty zaś zaczynasz testować i manipulować, zwyczajnie kłamać - bo chcesz kontroli, dowodów - stajesz się loszką w tym związku. Takich rzeczy nie robi się partnerowi i całe forum jednym głosem krzyknie "Uciekaj!" gdy to facet zgłosi takie manipulacje ze strony kobiety. Mam wrażenie, że brakuje Ci emocji, jakiś rollercaster Ci się marzy - tyle na tym forum tych borderek, a u Ciebie zbyt stabilnie więc trochę pohuśtasz tą łajbą - "zobaczymy kogo zmiecie z pokładu" . Oczywiście wolno Ci robić co Ci się podoba, ale czujesz chyba ryzyko : po pierwsze ona straci zaufanie/odejdzie itp. po drugie Ty będziesz ciągle starał się udowodnić swoje podejrzenia, znaleźć "haczyk" i będziesz sabotował związek. To właśnie robią niedowartościowane kobiety, podświadomie robią wszystko, żeby udowodnić, że partner jej nie kocha, nie dba, nie stara się, nie traktuje jak księżniczkę, itp. itd. ciągle źle, ciągle coś. Wymyślają i prowokują sytuacje, żeby przetestować swoją tezę, a jak ktoś zda test to dostanie następny Sygnał dostałeś w postaci wyrzutów sumienia, coś chyba nieteges zaczyna się robić, tryb autodestrukcja. @Ruchawicki czego Ty się boisz? Czy ty mówisz nam wszystko co istotne? Bo jakoś nie rozumiem tego co robisz. Kontroli nad drugą osobą nie będziesz miał nigdy, nie warto jej szukać. Generować będzie się tylko strach przed stratą tego. Kobita wyczuwa strach i zaczyna się wszystko sypać. Kwestia tylko zwalenia winy na drugą stronę. Proponuje Ci odpowiedzieć sobie na kilka zajebiście ważnych pytań: Czy chcesz być w związku? (może jeszcze się nie obruchałeś z borderkami?) Czy chcę mieć dzieci? Czy chcę mieć dzieci z nią? Czy moje oczekiwania wobec niej nie są irracjonalne? Czy chce się żenić? Jeśli nie to dlaczego, czy stoi za tym strach, przekonania? Czy mogę być szczęśliwy bez niej? Czy czuję się wolny i pogodzony z możliwością zakończenia tego związku w chwili gdy będzie dla mnie szkodliwy? Czy mogę w tym związku być wolny, szczery, być sobą - bez manipulacji, ściem, kłamstw, zdrad? Czy czasem nie naczytałem się negatywnych historii nie teraz projektuję te schematy na mój związek? Czy chciałbym, żeby ona mnie też tak testowała? Jak już będziesz miał klarowność to pogadaj z dziewczyną na te tematy - ślub, dzieci, co jest dla każdego z Was warto. Jasno konkretnie, odważnie, wprost. Nie znam lepszego sposobu na pozbycie się manipulatora i pasożyta niż stanąć przed nim, powiedzieć prosto w oczy o co chodzi, pytać i żądać odpowiedzi - jak jest zdrowo to wytrzyma jak kłamie to będzie unikać i ucieknie. Jak do tej pory nie okłamała Cię. Ty co być zrobił jak by poprosiła Cię o wyjaśnienie tych długów, jakieś dowody na to? Przyznałbyś się do manipulacji czy brnął dalej? Jeśli chcesz brnąć dalej to polecam jeszcze lepszy teścik : zapowiedź, że jesteś przewlekle chory, może nawet nowotwór. Tylko uważaj, żeby się za bardzo nie wczuć :/ podświadomość nie zna się na żartach
  4. Różnie. Jeden jest zarobiony od rana do nocy (8-22) - odpowiedzialność, stres, nałogowe "wiecej", staje się obcy dla dzieci i rodziny, znajomości dalsze też się zacierają. Taki cyborg. Gadałem z nim ostatnio na piwie 1,5 temu - wtedy podtrzymywał mnie na duchu, bo miałem doła konkretnego, ale sam przyznawał, że nie wie kim jest i nie może się wyrwać z tego kieratu. Już kilka lat próbuje. Chyba dopiero upadek na zdrowiu go obudzi. Drugi to znów hedonista nienasycony, rollercaster raz mania jad depresja, nałogi, fejs zapchany "szczęściem" i zaliczonymi zdobyczami. W sumie on nie narzeka (jak jest na fali), ale ja tej bajki nie kupuję i czuję, że to się źle skończy, bo zachowuje się jakby szukał tej granicy. Trochę mi to przypomina moje popijanie i szukanie rozrywek, choć bez takiego rozmachu :). On też, czasem chce się wyrwać, chciał wprowadzić zmiany, gadaliśmy o tym, ale skończyło się na gadaniu.
  5. Witajcie, Kolejny miesiąc za nami. Utrzymuje w relacji strategię wycofania z interakcji i zajmuje się własnym życiem. Chorowałem prawie dwa tygodnie i energia mocno siadła, ale to już historia, na nowo się rozkręcam. Najistotniejszy moment to był epizod depresyjny możny - 3 dni w łóżku, totalny dół, nieszczęście na twarzy i cierpienie. W pewnym momencie napisała mi sms'a że już nie może wytrzymać, że chce żebyśmy z tym coś zrobili. Zadzwoniłem i powiedziałem, że pogadamy wieczorem. Doszło do rozmowy - mielenie jak to źle. Nie chciało mi się już tego tłumaczyć i wymyślać pocieszeń czy ratunków lub tresury. Zaproponowałem, żebyśmy nie mieszkali razem. Jest taka opcja lokalowa. Zamknęła się. Powiedziałem, żeby to przemyślała. Potem wyjechała na 10 dni - po powrocie nie ma tematu - każdy robi swoje. Odsunąłem się chyba jeszcze bardziej i nie chce mi się z nią gadać. Nie angażuję się w jej angażowanie Chyba nawet nie chcę jej angażowania, nie chcę żeby coś robiła dla mnie, żeby nagle weszła w rolę żony, kochanki - niech zrobi cos dla siebie, co da jej jakies pozytywne nastawienie do życia. Nie moja w tym rola, porzuciłem tą misję. No nic, nie będę przedłużał - ciekawsze zapiski mam na temat zmian w moim życiu , zapraszam: https://braciasamcy.pl/index.php?/blogs/entry/393-moje-zmiany-przekonań-i-schematów/
  6. Ja z materialnych celów wyleczyłem się w okresie 14-19 lat. Jako dzieciak sporo potrafiłem uzbierać i dorobić - potem kupowałem sobie różne rzeczy, o których wcześniej marzyłem długie miesiące. Chyba zawsze doznawałem szybkiego dysonansu pozakupowego. Okazywało się że wcale nie jestem szczęśliwszy, czułem się oszukany i tak zaprzestałem stawiania sobie podobnych celów. jakiś czas plułem sobie w brodę, że skaszaniłem dane mi szanse i szukałem szczęścia w miłości, ale odpuściłem. Obecnie największą wartość ma dla mnie takie "świeże odczuwanie rzeczywistości" I prawie codziennie coś znaczącego odczuwam, co podsyca mój apetyt i zachęca by dalej iść w tym kierunku. Nie zamierzam stawiać sobie celów typowo materialnych, przydałoby się, ale z innej stony patrząc to niczego mi nie brakuje. Mam dwóch kumpli bardzo bogatych (miliony) ale raczej nie chciałbym się być nimi Dodatkowo nie wiesz czy kostucha da nacieszyć zarobioną fortuną, więc cieszyć się celebrować trzeba każdą chwilę - właśnie zjadłem zajebiste jabłko - rozkosz
  7. Podsumowanie po 11 miesiącach: x- picie, O - zero alko I miesiąc: OXXXXOOOOXXXOXXOOXXXOOOOOOOO X 12/28 17 piw 2,0 l wódy II miesiąc: OOOOOOOOOXOXOXXOOOOOOOOXOOXX X 7/28 20 piw 250ml wódy III miesiąc: OXOXXOXXOOOOOOOOXXXXOOOOOOOO X 9/28 20 piw 1500ml wina IV miesiąc: OOXXXOOOOOOXXXOXXOOOXXXXXOXO X 14/28 39 piw litra wódy V miesiąc: OOXXOOOOOOXOXXOOXXXOXXOOOOOO X 10/28 20 piw 2,2 litra wódy VI miesiąc: OOXXXOOXOXXXOOOOOXXXXOOOOOOO X 11/28 23 piwa 0,9 litra wódy VII miesiąc: OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO X 0/28 ZERO ALKO VIII miesiąc: OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO X 0/28 ZERO ALKO IX miesiąc: OOOOOOOOOOOOOOOOOOXXOOOOOOOO X 2/28 1,5 piwa X miesiąc: OOOOOXOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO X 1/28 szklanka szampana XI miesiąc: OOOOOOOOOOOOOXOOOOOOOOOOOOOO X 1/28 kieliszek czegoś Cele: W domu nie pić w ogóle - spadek 96% Dążyć do całkowitego ograniczenia picia do zera - 96% lepiej Nie picie z loszką - spadek 96% Zdarzyło mi się napić w domu z żoną - mam swoje wytłumaczenie - tydzień jej nie było, przywiozła, zaproponowała w miły sposób, alkohol egzotyczny, domowej roboty itp. tylko spróbowałem ... marny jakiś nie smakował mi. Nie róbmy afery ... nie zabieram czasu i dzięki za trzymanie oka na mnie.
  8. Co do przekonań - niedawno pewne podsumowania na temat własnych zmian w przekonaniach opisałem na blogu Dokonania na przestrzeni - 1,5 roku. Komponuje już drugą część z kolejnymi zmianami. Chętnie wysłucham komentarzy Co do zachowań i nawyków to kilka grubszych spraw ogarnąłem też np. alko, faje, fab/porno, prokrastynację, zamulanie przed kompem (nałogowe szachy) i najważniejsze - orbitowanie wokół żony. W to miejsce wprowadziłem aktywności fizyczne, czytanie wartościowych książek, naukę programowania i angielskiego, medytacje/relaksacje, spontaniczne akcje, prowadzenie dziennika. Obecnie zmiany mniejszego kalibru w fazie wdrażania : kawa, słodycze, wcześniejsze wstawanie i kilka innych. @Ali z własnego wieloletniego nałogowego doświadczenia uczulam na szachy - grałem dużo, przez 16 lat, można się zatracić, bo tu nie masz nigdy dość. Jak ktoś lubi analizować i adrenalinę przy grze to może się zatracić. Na szczęście zrobiłem roczną przerwę i obecnie jak gram to 2 partie na dzień (razem około 30 min). Jak chcesz się rozwinąć w szachach to nie graj dużo tylko z sensem - teoria->gra->analiza własnych partii - buduj własną bazę partii i repertuar debiutowy, który ci odpowiada - nie próbuj ogarnąć wszystkiego. Efektywne jest granie zbliżonych pozycji białymi i czarnymi angielska/sycylijska , kink's Indian Attack / królewsko-indyjska. Do tego dobra książka - debiutowa, taktyka, + coś uniwersalnego - bardzo ciekawa Kasparowa - Moi wielcy poprzednicy - jest po polsku 3 tomy, czwartego jeszcze nie wydali w pl. - super analizy i komentarze do najważniejszych partii słynnych szachistów + historia szachów ALe najważniejszy limit np. 40 min dziennie lub 2-3 h 2-3 razy w tyg. Co do męskiego tematu, to ja przerabiałem No More Mr Nice Guy - to raczej dla wychodzących z białorycerstwa. Ja bym radził zainteresować się sferą emocji i ich zrozumienia i obsługi. D. Hawkins polecam.
  9. Niedawno pewien wieczór spędziłem na przemyśleniach dotyczących zmian jakie się dokonały w moim życiu. Pisałem już o podejmowanych działaniach i efektach, więc tym razem opiszę jak zmienił się mindset - przekonania i wartości. Każdemu polecam szukanie odpowiedzi na pytanie "jakie przekonania kierują moim życiem?" , czy są one prawdziwe, czy może irracjonalne ?, czy moje?, czy narzucone, automatyczne, kulturowe, rodzinne.. itd. Czy te przekonania są spójne czy tworzą sieć konfliktów wewnętrznych, które prowadzą do wojen i komplikują życie. 1. JA, kim jestem? Kiedyś: Kiedyś myślałem o sobie jako o zamkniętej, skończonej, stałej formie, na którą składają się jakieś wrodzone cechy pozytywne i negatywne i ogólnie, że to jest temat zamknięty (charakter, temperament, osobowość - jak zwał tak zwał. Amen). Taki jestem i raczej nic nie da się z tym zrobić, trzeba z tym życi i być z ludzmi, którzy potrafią mnie takiego zaakceptować. Taka trochę czarna skrzynka - zbiór danych, ale nieedytowalny. Dziś: Uważam, że wiele zmian jest możliwych i wiele z tych przyjętych cech można a nawet trzeba zmieniać. Podstawą jest pozwolenie samemu sobie na zmianę, odrzucenie przekonań typu : jestem nieśmiały, skromy, nieatrakcyjny itp. Wszelkie etykietkowanie sprawia, że wpadamy w pułapkę, zamykamy się w klatce, którą sami tworzymy. Narzucamy sobie ograniczenia i zostaje nam jedyni komfort biadolenia jak to "nie da się, bo ja tak mam". Oczywiście są granice - np. cech biologicznych - raczej nie urosnę kolejnych 10 cm.... ale czy ja wiem Poznaję Siebie i zmieniam Siebie. Rozpuszczam ego - poznaję jego triki, by utrzymać status quo. Umysł i podświadomość - mogą pomagać, ale jak nie potrafi (nie zna) używać to będą utrwalać szkodliwe przekonania i realizować czarny scenariusz. 2. Odpowiedzialność / podejmowanie decyzji Kiedyś: No cóż, muszę przyznać że było mi wygodnie gdy decyzje podejmował ktoś inny, ja nazywałem to bycie minimalistą, elastycznym, kompromisowym i podobne racjonalizacje, że jestem taki wspaniały, że czyjeś potrzeby i preferencje mogą być na pierwszym miejscu, a ja się dostosuję i jest OK. Oczywiście tworzyło to po pewnym czasie frustracje i pretensje do otoczenia (ludzie, okoliczności, prawo, gospodarka, kultura) że jest źle, że to i tamto, ktoś, coś. Biadolenie, zwalanie winy, tłumaczenie, energia zamiast na dążenie do celu szła na racjonalizacje. Dziś: Uważam, że Ja jestem za wszystko odpowiedzialny (no może nie wszystko), a przede wszystkim za swój dobrostan, samopoczucie, emocje, zdrowie, finanse - ogólną sytuację. Taka zmiana postawy była mi bardzo potrzebna i wiele dobrego przyniosła - wyznaczyłem granice Siebie - za którymi nikt i nic nie ma mocy zakłócania, manipulacji i zmian ustalonych prawideł. Przyjąłem rolę kreatora własnego życia, własnych emocji, wartości. Decyzje są przyjemnością, choć czasem nie łatwo, ale idę do przodu, kierując się sercem, umysłem i intuicją. Nawet najdrobniejsze sprawy mają dla mnie znaczenie i świadomie decyduję o tym jak i co mnie otacza i spotyka. Jak mi coś nie odpowiada to zgłaszam to światu (dotyczy relacji). 3. Źródło szczęścia Kiedyś: Brnąłem w matrixowe iluzje : sex, pieniądze, małżeństwo, rodzina, wizerunek, opinia, wiedza, rozrywka, twórczość, melanż, wyjebanie, używki, idee, przynależność do grup itp. itd. Próbowałem czerpać z różnych źródeł i otrzymać poczucie szczęścia. Wysiłek niejednokrotnie duży, zaangażowanie energii, czy wręcz zatracenie - zawsze jednak było coś nie tak, nie czułem spełnienia. Wszystko marność, zostawałem z poczuciem bezsensu, wypalenia, po czym znajdowałem następny cel, wartość - często było to przypadkowe, kompulsywne, bezrefleksyje, emocjonalne powiązanie. Poszukiwanie szczęścia było zorientowane na zewnątrz - tam coś miało być, co przyniesie trwały dobrostan. Dziś: Uważam, że największym szczęściem jest bycie w zdrowym (opartym na prawdzie) kontakcie ze Sobą i z otoczeniem. Bez konfliktów, Akceptacja, Współczucie, Harmonia i Spokój wewnętrzny. Poczucie własnej wartości i mocy - sprawiają, że niezależnie od tego co życie stawia przede mną to jest to w sam raz dla mnie, akceptuję i cieszę się z tego, szukam zrozumienia tej lekcji. Mam świadomość, że rozwój wymaga wysiłku, w celu zrozumienia tych lekcji, ale po prostu warto. Otrzymuję korzyści i nagrody w postaci wewnętrznej radości i satysfakcji z życia. Tak to się jakoś nakręca. Wiem, że cały czas jest coś do zrobienia, wszystko ma znaczenie, każdy moment, każda chwila... ale to nie buduje napięcia ("trzeba coś zrobić, co?, jak? szybko...") - wszystko stało się okazją do zmiany, do kreowania, do korzystania i cieszenia się z tego co jest. Żródło jest we mnie - nikt mi go nie ukradnie, nie zabierze, nie zniszczy jest bezpieczne, ono nie odejdzie, dzięki temu nie mam strachu że je stracę, nie muszę tracić energii na zabezpieczenia, kontrolę, alarmy, ochronę itp. 4. Strach przed przemocą Kiedyś: Uważałem się za tchórza, może nie wprost ale podświadomie, balem się konfrontacji, agresji, bicia/walki, przemocy. jako dzieciak, byłem zwykle z tych mniejszych i musiałem nadrabiać gatką, by wyrobić sobie miejsce w grupie, to działało, ale bałem się że ktoś w końcu mnie będzie chciał sprawdzić. Dziś: Już prawie dwa lata trenuję walkę, przykładam się, poznaję o co w tym chodzi. To mi pewnie pomogło, zmienić samoocenę, nie czuję obecnie strachu przed sytuacją w której konieczna jest walka, nie ma wyjścia, nic innego nie zadziała. Psychika ma tu ma znaczenie i to duże. Ustawienie się w roli ofiary determinuje wynik. Ale już taka opcja mnie nie interesuje. Kontra, agresja, dominacja - nie mam zamiaru utrudniać sobie przetrwania, sabotując wiarę w siebie i swoją siłę. Oczywiście nie mam zamiaru kozaczyć, sprawdzać się i prowokować. Unik dalej jest świetnym rozwiązaniem i nie rodzi wstydu. W końcu też mój syn też potrzebuje wzorca, więc tu zmieniłem podejście. 5. Strach ogólnie Kiedyś: Unikałem badania tematu, w ogóle jakieś wyparcie nastąpiło, że taka emocja w ogóle istnieje - ogólnie przecież żyjemy wygodnie w cywilizowanym systemie, jest dach nad głową i żarcie. Ogólnie nieświadomość w temacie. Dziś: Uświadomiłem sobie jak wiele zachowań wynika ze strachu, generuje on stres, który dalej zmusza do szukania ulgi. Łapałem się wielu "polepszaczy" rzeczywistości i różnych -holizmów, które były ucieczką od rzeczywistości. Strach robił ze mnie niewolnika. Obecnie zweryfikowałem dużo błędnych założeń, które generowały strach. przed Np. rozwód, samotność, utrata pracy - to generowało irracjonalny strach, że za wszelką cenę nie wolno do tego dopuścić. Ale to iluzja, cena jest coraz wyższa a zagłada coraz większa - paranoja gotowa. Obecnie przekonanie mam takie: strach przyciąga to czego się boję. Po prostu wpada się w spiralę pełną lęku, nakłada się na percepcję filtr, który całą odbieraną rzeczywistość interpretuje jako zagrożenie i ryzyko, rośnie srtach i napięcie, zmienia się zachowanie, coraz większy chaos, stres w końcu panika i BUM - stało się. To jak samospełniająca się przepowiednia, jak zaklęcie. Obecnie sprawdzam się czy czasem czegoś się nie boję, czy nie działam pod tym naciskiem, jeśli tak to wychodzę naprzeciw, konfrontuję się, chcę zobaczyć czy to faktycznie takie straszne, co będzie jak powiem "sprawdzam" co jest pod tym prześcieradłem. Wielokrotnie strach znika, rozmywa się jak zjawa, nie ma nic - wraca słońce i ładna pogoda. Czuję się wtedy jak dziecko, beztrosko i bezpiecznie. To również istotne w relacjach, jak jest strach - to z niewyjaśnionych przyczyn wszystko się psuje - zaufanie, wiarygodność, szukanie potwierdzenia uczuć, kontrola, manipulacje. Mój własny strach za unicestwia kontakt drugim człowiekiem. Ciągłe śledztwo, lęk przed krzywdą i czy porzuceniem, oszukaniem, kłamstwem. Po co to? Nie ma się czego bać. Stałem się bardziej swobodny i działam z zaufaniem, że życie potoczy się we właściwym kierunku. Coś co obecnie może wydawać się nieprzyjemne, będzie korzystne więc nie ma się co bać - jak niedobry syrop - w końcu poczujemy się lepiej. Przestałem się też bać, że kogoś zranię lub będzie komuś przykro, bo wyrażę swoją opinię , czy uczucia, krytykę - To było bez sensu - typowe dla Nice Guy'a. 6. Emocje Kiedyś: Uważałem, że jestem słaby w wyrażaniu emocji i że emocje biorą nade mną górę i nie jestem w stanie nad nimi panować. Rodziło to strach przed sytuacjami, więc zmieniałem zachowanie żeby uniknąć nieprzyjemnych emocji. To było związane z pkt. 1 - czyli uważałem, że tak już jest, taki już jestem i tak ma być. Dziś: Wziąłem temat pod lupę - poczytałem trochę i zacząłem praktykować. Nowe przekonanie to: Emocje jakie mam to nie ja! Traktuję emocje jako informacje, jako sms od podświadomości, co lubi czego nie. To sprawiło, że w praktyce, znacznie mniej przejmuję się tym co pojawia się w emocjach. Patrzę na nie - jak na tekst sms'a - nie nadaję temu tak silnego znaczenia jak kiedyś. Bałem się trudnych emocji. Teraz korzystam z nich by odczytać przekaz i wykorzystać informację w celu podjęcia odpowiedniego działania. Czasem okazuje się że jakaś emocja to nawyk, odruch, skojarzenie - uświadomienie tego prowadzi znacznego polepszenia samopoczucia i pohamowania kompulsywnych reakcji. Cieszę się, że mogę czuć emocje, że nie jestem cyborgiem. Nie boję się ich, pomagają mi w współpracy z podświadomością. Nie martwię się że są czasem nieprzyjemne - to nie ja! Ale ja jestem za nie odpowiedzialny! To też spora zmiana w życiu - uświadomić sobie, że to co gotuje się w tym garze to sami tam wrzucamy. Może to niejasne, ale uważam, że szczególnie to co jest związane z historią, doświadczeniami i co pobudza te emocje to można sobie poukładać i przestać w kółko odtwarzać. Od tego warto zacząć. Potem jest znacznie łatwiej i autentyczniej przetwarzać bieżące przeżycia. 7. Obsługa emocji pozytywnych / negatywnych Kiedyś: Nieświadomość wpływu emocji. Nieświadomość źródeł emocji. Nie wiedziałem jak to działa. Uważałem, że to poza moim wpływem, że naturalne, że nie można tego zmienić. Przylgnąłem do wielu mechanizmów i powstało ego, które dalej się mocno broniło, nie pozwalając na zmiany. Nie potrafiłem brać odpowiedzialności za emocje własne i bronić się przed emocjami innych. Nie zdawałem sobie nawet sprawy, za które emocje odpowiadam ja, a które chłonę jak gąbka od innych. Byłem łatwo sterowalny dla innych. Podatny na manipulacje. Emocjonalnie zależny. Nie miałem również rozeznania we wpływie emocji, szczególnie tych "zatrzymywanych", tych które przylgnęły i nie chciałem ich uwolnić. Nie zdawałem sobie sprawy jak wiele wypartych emocji rodzi wewnętrzne ciśnienie, lęk i cierpienie. W końcu to było wyparcie - więc ja tego nie chciałem czuć - i oszukiwałem siebie by zamiatać tematy pod dywan. Emocjonalne klapki na oczach, kajdany i kula u nogi - taka to oto była moja codzienna biżuteria. Dziś: Obecnie bacznie obserwuję swoje emocje, dostrzegam ich wielką siłę i wpływ. Używam i ukierunkowuję. Mam jasny podział na negatywne i pozytywne. Wszelkie negatywne emocje staram się na bieżąco uwalniać i przerabiać na pozytywne zachowania, zrozumienie i wnioski. Staram się utrzymać emocjonalną higienę - nie zapuścić się żalem, wstydem, gniewem, pożądaniem, zazdrością, winą, apatią, złością, strachem, czy nawet dumą. Tego nauczyłem się od D. Hawkinsa - Techniki Uwalniania i Poziomy świadomości - książki, które całkowicie zmieniły, a wręcz stworzyły moje postrzeganie i rozumienie emocji. To zaczęło działać i sprawdzać się. Poza tym drugi aspekt to umiejętność rozróżnienia źródła emocji lub wyzwalacza. Obecnie rozróżniam co jest moją odpowiedzialnością, które stany są moje, a które pochodzą od innych i manipulacjami lub projekcjami (wzbudzanie poczucia winy, uraza, szantaże emocjonalne, acting-out'y). Nie chłonę już tego jak gąbka i nie biorę odpowiedzialności za czyjeś stany. Nowe przekonanie: Jakie mam emocje takie dostaję życie. Trochę to działa jak zamówienie w restauracji - jeśli jest się miłym, zadowolonym, pozytywnym - to dostaniemy dobre, świeże, smaczne danie. Jak emitujemy negatywne emocje - dostaniemy coś po czym czeka nas wielogodzinna bolesna sraczka. 8. Życiowy kompas umysł/serce/intuicja czy coś innego? Kiedyś: Uważałem, że umysł, zdroworozsądkowe myślenie, intelekt to narzędzia do kierowania swoim życiem. Nie specjalnie wiedziałem, co to intuicja i dlatego uważałem, że mam słabą intuicję lub jakąś zawodną i dlatego unikałem tematu. Serce? Tak, tak, jak najbardziej - ale w naiwnym romantycznym wydaniu. To był efekt masowego programowania, zarządzany przez ego. Iluzja zależna od zewnętrznego źródła. Słodko pierdzące piosenki o miłości, a potem inne żale i lamenty jak to jest mocno się cierpi gdy się tak pragnie miłości lub nieszczęśliwie kocha. Białorycerska szkoła kadetów. Tak na co dzień - uważałem się jednak za umysł ścisły, który nie rozumie tych skomplikowanych ludzkich labiryntów i gubi się w emocach, więc bezpieczniej jest schować się pod maską intelektualisty - luzaka. A może jak się ktoś napatoczy to wtedy pokazać w całej okazałości swą stęsknioną romantyczną naturę. Ciągły konflikt serca i umysłu, poplątanie interesów i chaos, nieświadomość że i tak ego i podświadomość robią ze mną co chcą, a intuicji nie używam z założenia. Dziś: Świadomość Siebie i tego co "na mnie się składa" rodzi nowe przekonanie, że umysł to tylko narzędzie - jak komputer - to co włożysz to przetworzy i poda wynik. Ale za to jakie zadania mu zadajesz to kto i na jakiej podstawie decyduje? Uważam, że takim wewnętrznym kompasem powinna być intuicja. Rozwinąłem trochę moją zaniedbaną intuicję, do podejmowania decyzji nie oczekuję wszystkich danych, dowodów, opinii autorytetów, czy norm społecznych lub innych. Staram się kierować wewnętrznym głosem, pragnieniem, uczciwością wobec tego co aktualnie uważam za prawdziwe. piszę "aktualnie", bo doświadczenie pokazuje, że te "wewnętrzne prawdy" mogą się zmieniać i to co było kiedyś prawdą teraz jest fałszem. Ogólnie to moje życie jest jak liść na wietrze i to co go spotka jest poza kontrolą, ale jak to odbiorę i przeżyję, jakie da to owoce zależy już często ode mnie. Może ta intuicja to wyższa Jaźń, może Bóg, może coś innego. Nie wiem, Ja tu tylko realizuje jej plan. 9. Zmiany i uszczęśliwianie innych Kiedyś: No cóż, kiedyś żyłem przekonaniem, że jestem w stanie kogoś uszczęśliwić, naprawić jego życie, uratować. Chętnie pomagałem, poświęcałem się, rezygnowałem z wygód by być kogoś. Rola ratownika, opiekuna. To wszystko była ściema, ucieczka przed sobą, jakiś model wyuczony od dziecka, bycia dobrym dla innych. W podświadomości natomiast rosło oczekiwanie się na nagrodę na docenienie. No i dupa. Ktoś wziął i zostawałem z uczuciem wydymania lub że jestem nie dość dobry, nie starałem się, winny że ktoś jest dalej niezadowolony, cierpi itp. Podejmowałem wytrwale misje, nie bacząc na koszty. Uważałem że to dobre, ego klaskało z zachwytu jaki jestem dobry i rycerski. Wyrzuty sumienia, niezrozumienie, niska samoocena - to niektóre z owoców takiej postawy. Szczególnie przekonany byłem, że faktycznie dwie osoby mogą dobrać się jak połóweczki i będą jak całość. Iluzja i irracjonalne oczekiwania. Dziś: Nowe przekonanie nikt nikogo nie uszczęśliwi. Nie może, nie powinien, wręcz szkodzi takim zachowaniem. Odbiera komuś możliwość samodzielnego stania na nogach, uznaje kogoś za niezdolnego do dojrzałości i niezależności. Można i trzeba zmienić Siebie. Wtedy zmieni się świat. Celem działań jest realizacja swojego życia. Czuję się wolny i chcę dać wolność innym, niech decydują o swoim życiu. Owszem będę wyrażał swoje zdanie i pilnował swoich granic, odpowiednio reagował jak ktoś je przekroczy, ale nie można wyręczyć kogoś z odpowiedzialności. Wiele osób przyczyniło się do zmian w moim życiu, ale nikt nie adresował swoich działań do mnie, nikt brał mnie na cel do nawrócenia. Robili swoje, siali ziarno - dając swobodę wyboru. Nowe przekonanie: Robię swoje, jak ktoś się zainspiruje, doceni, to fajnie. Jak nie to zero straty. Żeby dwie osoby - w sennie para - były szczęśliwe, każda z nich powinna być szczęśliwa sama ze sobą. Nikt nie powinien być warunkiem szczęścia dla drugiej osoby, to nie działa, to toksyczna relacja. 10. Myśli Kiedyś: Wierzyłem w myśli, wierzyłem, że skoro mam jakieś myśli, które pociągają za sobą emocje i to ostatecznie warunkuje mój stan, nastrój - to to wszystko jest prawdziwe, tworzy rzeczywistość. Szczególnie łatwo wpadałem, w myśli dołujące - trwanie w nich, faktycznie w końcu tworzyły rzeczywistość, bo wszystko zaczynało się sypać, takie bagienko. Innym problemem było nadawanie myślom dużego znaczenia, pielęgnowanie ich, wracanie do nich, trwanie w emocjach które były z nimi związane. Dziś: Myśli to nie ja. To takie echo tego co gdzieś kiedyś się przewinęło przez percepcję, pamięć, umysł i jeśli zostanie przechwycone przez uwagę, to nabiera znaczenie, tworzy emocje -> zachowanie itd. w kółko znów myśli. A więc nowe przekonanie mam takie, że : myśli można i trzeba filtrować by nie szkodziły a pomagały. Myślom, które są nowe, twórcze, kreatywne, zabawne, przyjemne, ciekawe - warto poświęcić uwagę, one lepiej zapadną w pamięć, będą wracać i inspirować, będą jak nasiona na polu, trzeba je podlewać i zapewnić dobrą glebę. Myśli, które sabotują, które są podejrzeniami, generują irracjonalny strach, które podważają moją wartość - są ignorowane, ok możecie być, ale nie mam dla was uwagi. Koniec. Żadnego pielęgnowania chorych myśli, pomysłów, pokus do złego, fantazji gdzie istnieje krzywda, zbrodnia, gwałt itp. W końcu każde działanie, gdzieś na początku jest myślą, już od tej fazy trzeba mieć na nią oko. 11. Żródła inspiracji Kiedyś: Był moment w moim życiu, kiedy stwierdziłem, że w zasadzie to warto czerpać ze wszystkich źródeł, by poznać jak najwięcej ludzkich perspektyw i owoców. To uważałem za dobre podejście i tak robiłem, dopuszczałem wszelkie dzieła ludzkich głów i rąk do mojej percepcji. Dziś: Uważam, że to czym się karmimy ma wpływ na nas. Trzeba więc być ostrożnym, by nie zrobić sobie krzywdy. Podobnie jak z jedzeniem, jesz śmieci - stajesz się śmietnikiem - jakoś tak Oczywiście nie chodzi, o to by wypierać się ciemnej strony ludzkiej natury i twórczości, ale nie ma co tego codziennie chłonąć. 12. Nie wiem Kiedyś: Bardzo mocno działał we mnie wewnętrzny przymus posiadania odpowiedzi, poglądu, zdania na określony temat. Wszystko podlegało ocenie i porównaniom. Uważałem, że tak trzeba, że trzeba mieć zdanie na każdy temat i poglądy. Opowiedzieć się za jakąś opcją. Dziś: Uważam, że nie mam odpowiedzi na wiele pytań i nie interesuje mnie posiadania zdania na niektóre tematy. Nie chcę nikogo oceniać i porównywać się. W zależności od czasu i okoliczności - pewne rzeczy mogą być raz dobre raz złe. Nieważne staje się nawet takie wartościowanie, dobre/złe. Tego nie da się ustalić. Szkoda energii na ustalanie win, ocenę, porównania. Owszem ego ma taki nawyk, ale świadomość podpowiada mi by takie zagrywki olać, bo nie są ani prawdziwe ani przydatne.
  10. Nie dałeś się sprowokować ani dać urabiać - elegancko. Pewnie kosztuje Cię to sporo nerwów, ale ważne że jesteś konsekwentny i ukierunkowany. Takie sytuacje choć niemiłe dają Ci okazje do podejmowania decyzji i wdrażania założeń do praktyki. Odporność na manipulacje potrzebuje praktyki i warsztatu - to czego wcześniej brakowało. Spójrz na to w ten sposób jak wkurw będzie duży, ... pokonujesz strach, pokazujesz siłę, nie pozwalasz na kierowanie Twoim życiem. Git.
  11. @Themota mam dla Ciebie dobrą i złą wiadomość - od której zacząć? - ... nieważne bo to ta sama informacja: Ciebie nie ma Zła - bo jak pisał @Ważniak jesteś w trybie zombie-mode i nie masz kontroli nad swoim życiem, myślami, zachowaniem itd. Lecisz na autopilocie, Twoja podświadomość karmiona latami szkodliwymi przekonaniami obrała kurs - samozagłada. Latasz teraz po forach i panikujesz. Grozi Ci mocne pikowanie w korkociągu dręczących myśli aż na dno czarnej smolistej depresji od której już się nie odlepisz Dobra - bo to dość typowe i wielu to przechodziło. Możesz się ocknąć w dowolnym momencie, jeśli pozwolisz Sobie na to - na wpuszczenie światła świadomości i pójdziesz w tym kierunku. Uważam, że trzeba Ci czegoś bardziej radykalnego niż kolejne racjonalizacje i intelektualne wywody na temat prokrastynacji. Sam sobie gotujesz ten los - mówisz o Sobie "leń" -- > podświadomość przyjmuje to i realizuje Sam tak świadomie uważasz, ego przytakuje - voila ! Lipa gotowa! Sprzątaj ten śmietnik w głowie, przestań oceniać, porównywać, żadnych żali i win. Nie uciekaj od Siebie. Powodzenia.
  12. Drodzy Bracia Umiłowani w walce z Matrixem, Na 2018 zaplanowałem rozwój w kierunku webdeveloperki, mam 10 lat doświadczenia jako freelancer, czyli coś tam się orientuję, ale nie miałem w sobie dość konsekwencji by rozwinąć się w temacie i zajmować tylko tym. Powodów mógłbym przytaczać wiele, ale nie o to chodzi. Obecnie mam zajebistą wolę, energie i czas by zająć się tematem. Od dwóch miesięcy działam - w pierwszej kolejności Vanilla JavaScript. Potem mniej więcej jak w schemacie + node.js: Konkretnie: Szukam Mentora, Guru, osoby z doświadczeniem i wiedzą w branży IT - konkretnie webdevelop. Po co? Potrzebny mi ktoś kto wie jak to w praktyce wygląda i co naprawdę jest potrzebne by ogarnąć temat. Ktoś taki mógłby mi weryfikować moje podejście i kierunkować na różne działania. W zasadzie taki ktoś mógłby mi dopiero pomóc określić co konkretnie robić. Może mi się coś wydaje?, może nie znam rynku, może inne iluzje generuję. Nie mam jak tego zweryfikować, bo nie znam ludzi z branży (no może kilku klepaczy znam - dłubią jakiś system dla urzędu kilka lat i tym rzygają, a inny młody świetnie zarabia pracując zdalnie, ale on robi backend/Python). Nieważne co inni - ja chcę znacząco zaangażować się w temat z czystej ochoty i satysfakcji jaką obecnie z tego czerpię, a Guru potrzebny mi żeby to miało też użyteczny, praktyczny wymiar i ostatecznie wejdę zrezygnuję z pracy, która mnie nie satysfakcjonuje. Guru to brakujące ogniwo sieci kursów, książek, projektów, linków, skryptów i bezkresnego Internetu. Nic nie muszę, ale chcę - robię to dla Siebie, potrzebuję rozwoju i tworzenia :). Ze swojej strony obiecuję nie męczyć i dręczyć pytaniami. Myślę, że kontakt via email raz na tydzień byłby ok. Może czasem jakiś tel luźny. Oczekuję instrukcji, rekomendacji, inspiracji, oceny, szczypty know-how (narzędzia, technologie, framworki, itp.) i ... delikatnego bata - co jeszcze? samo wyjdzie, jakbym wiedział to bym nie potrzebował przewodnika ;). Ktoś? Coś?
  13. @TheFlorator Spokojnie, krzywdy nikomu nie zrobimy. Jak ktoś się tu już znalazł, to raczej zaczyna brać odpowiedzialność za rozpierdol w swoim związku. Zagrożenie skłonnością do etykietkowania i szukania wyjaśnień na siłę niech każdy indywidualnie rozważy w odniesieniu do swojego przypadku. Wiadomo, że jak się białorycerzyło i było pipką to teraz nieomylne ego wyjaśni to zaawansowaną agresywną mutacją borderline u partnerki
  14. Pomysł bardzo dobry. Popieram. Wielu Braci może połapać się z kim żyją i znajdą metody odpowiedniego reagowania, zanim stracą resztki energii, a psychika jeszcze zniesie prawdę i się odbudują. Baza linków na początek. Trochę źródeł jest.
  15. @MARIO BROS będę Ci kibicować, bo podobny schemat widzę. Jak przerobiłeś Nice Guya to już masz spore pojęcie o własnych schematach i ułomnościach. Bierz na tapetę wszelkie uzależnienia, chemiczne i emocjonalne, i ogarnianie emocji, asertywność techniki uwalniania, żebyś wyszedł z negatywnych emocji i nie dał się prowokować. Odzyskaj kontakt z Sobą, pierwotne wartości i czerpanie z tego radości. Nie rób tego dla kobiety tylko dla Siebie, obojętnie jak to się skończy ten zainwestowany czas będzie pracować na lata dla Ciebie. Ogarnij też trochę psychologii - mechanizmy obronne ego - żebyś orientował się kiedy sam się robisz w chooja i tkwisz w schemacie. Pomyśl, że w końcu to co robisz ma zajebistą wartość i sens.
  16. @TheFlorator myślę, że się niepotrzebnie produkujesz, a ja chętnie pomogę, ale osobom w kryzysie, świadomym że coś z nimi nie tak @angel4580 nie będzie słuchał o samoocenie. On tu teraz rucha borderke, robi dile z nią, hajs i doświadczenie - uczy się od mistrzyni. Ona jest dla niego guru, a że jest sprytny i ambitny to ją wykorzysta jeszcze i zmanipuluje, a my mu mamy w tym pomóc. Jest akrakcyjny, ogarnięty, dba o wizerunek, jest lepszy! Sam ma coś z NPD i nie ma sądzę, żeby widział w swoim zachowaniu coś nie tak. Ta laska mu imponuje. Oboje sobą nawzajem manipulują i manipulują sobą. Układają taki scenariusz, żeby im pasował i stawiał w dobrym świetle. Sam @angel4580 przyznał, że użyje swojego DDA by bardziej omotać ofiarę. No brawo! Narcyz i borderka, czyli sex, sława i pieniądze jak Angelina i Brad. Oczywiście będą w to brnąć bo to uzależnia jak najlepiej widać po tym ex, który się nie może obyć bez draga. No i każdy wyśli, że wyrucha tą drugą stronę tak ostatecznie. Licytacja trwa .... lecę po popcorn ... żartowałem. Dobrze to @Heniek ujął: To może w końcu do autora, bo tak nie ładnie o nim tyle napisałem. @angel4580 Czemu Twoja przyszła żona ma nie mieć wcześniejszych doświadczeń oralnych, czy innych, które Ty obecnie preferujesz? Zniesiesz taką nudziarę? Myślę, że właśnie ta obecna laska jest dla Ciebie w sam raz, nikt inny jak ona nie wskaże Ci całego spektrum prawdziwej miłości. Oboje będziecie długie lata odzierać się powoli z iluzji jaką obecnie sobie serwujecie - piękna przyszłość. Również życzę powodzenia w życiu.
  17. @Niepowtarzalny piękno takie, że aż nie do zniesienia wybudziło mnie, ale jak to wspominam to mi serce mocniej bije @Quo Vadis? nie słyszałem o nim, ale nastawiłem wyszukiwanie okazji na olx , bo chętnie poznam.
  18. Szkaradny

    Piękny symboliczny sen

    Miałem we wtorek piękny symboliczny sen. Minęło kilka dni a ja wciąż o nim myślę, bo dostarczył mi niezwykle mocnych wrażeń. Często mam ciekawe sny, ale ten był mocniejszy niż reszta, jego moc w końcu mnie wybudziła i od razu poszedłem zapisać jak najwięcej by nie rozmył się do rana. Była 1.30 jak się obudziłem, zapisałem sporo więc postanowiłem się z Wami podzielić. Może ktoś będzie miał ochotę zinterpretować mój sen. __________________________________________________________ Jestem na dziecięcych urodzinach w typowej sali rozrywek dla dzieciaków, baloniki, bańki, tort, zabawki, dzieciaki dookoła, ganiają się, wrzeszczą, nieliczni rodzice plączą się. To urodziny synka mojego bliskiego kolegi, jego nie widzę, ale jest jego matka, babcia solenizanta, znamy się dobrze i zaczynam z nią rozmawiać. W pewnej chwili czuję dziwne wrażenie, jakbym miał coś w ustach, czuję się niezręcznie i coraz bardziej skrępowany, bo to zaczyna przeszkadzać mi w rozmowie, w końcu sięgam do ust i ręką sprawdzam co to jest. Kobieta zdziwiona patrzy na mnie - ja na nią - oboje nie wiemy co się dzieje. Chwytam "to" i wyciągam stopniowo około pół metra cienkiego, białego, mocnego sznurka. Odchodzę na bok by nie robić sensacji. Zdziwiony, przestraszony, czekam aż ten sznurek się skończy i go wyciągnę całego. Ale lipa! W pewnym momencie czuję zdecydowany opór i ani milimetra już nie mogę więcej pociągnąć. Jakby był przywiązany do czegoś lub zaczepiony. Teraz każdy ruch wyzwala nieprzyjemne uczucie we wnętrznościach, mocno trzyma, nie wiem co robić. Kawał sznurka wystaje mi z gęby, gorąco mi się zrobiło, już jestem spocony - szukam lustra - gdzieś na ścianie jest duże, podchodzę i oglądam wnętrze gardła. Dostrzegam kawałeczek metalu, to końcówka jakiegoś elementu, który jest mocno wbity w moje ciało, jakby hak lub 5cio centymetrowa igła. Zaczyna mnie to przerażać, wyobrażam sobie że zaraz to połknę głębiej i będzie po mnie. Mimo że boli, postanawiam wyrwać to teraz i nie czekam, zaczynam szarpać sznurek. Zdecydowany opór i ból, czy sznurek wytrzyma? wbija mi się w paluchy, ale nie czuję tego, chcę się pozbyć tego haczyka z gardła. Szarpię coraz mocniej, rozrywam tkanki i krwawię, boli, ale czuję że chyba coś drgnęło. jakby lekki luz i zaczyna wyłazić z kości. Dalej szarpię i nie odpuszczam, muszę to wyrwać..... idzie! wyłazi, już znacznie lżej i swobodniej. Przemieszcza się w górę w stronę ust, ciągnę za sznurek i zaraz będę to miał poza sobą. Podchodzę do matki kolegi i pokazuję jej co się dzieje, chcę żeby to zobaczyła, bo to jakieś grube przegięcie! Co to jest i skąd ja to mam. Ona patrzy osłupiona - dlaczego nie filmuje - pomyślałem . Toż to jakiś cud! Z poszarpanych ścianek gardła w końcu wyciągam całość - to wielka gruba igła! "Jak ja mogłem z tym żyć" ??? Przecież to musiało wpływać na resztę całego ciała, musiałem ograniczać i hamować swobodę ruch z takim czymś, skąd to? Ale to już mam poza sobą, pozbyłem się tego i tu zaczyna się coś niezwykłego. Cały ból, cierpienie i strach rozpływają się i pojawia się słodka, łagodna, cudowna, kojąca, ciepła fala jakiejś energii, jakby obłok miłości, rozkoszy, wypełnia mnie i wszystkie zranione miejsca, wszystko goi się, a po chwili zupełnie nie czuję ciała, czuję się zespolony z tym obłokiem. Dalej widzę całą salę i swoje ciało, które delikatnie osuwa się na podłogę i leżę na niej. Ulga jaką czuję jest nie do opisania. Jest mi tak dobrze, że nie widzę powodu by nie leżeć tam cały czas, jest mi najlepiej, jeszcze nigdy tak mi nie było przyjemnie. To co czuję jest ponad wszystko, ponad dotychczasowe wyobrażenia o szczęściu czy miłości. Żadne wcześniejsze doświadczenia nie są w stanie zbliżyć się do takiego błogostanu, dobrostanu. Rozpływam się w tym uczuciu, jest też przy tym jakiś nieznany piękny zapach. Z innej perspektywy widzę, że nade mną jest już "czapa" ludzi, pochylili się i pewnie myślą, że mi coś jest. Myślą sprawiam, że przenoszę się w zupełnie inne miejsce, bez ciała, mam jakby tylko oczy. Jestem na polnej drodze, jest ciepły piękny letni dzień, dookoła pełno kwiatów, lekki ciepły wiatr, kołysze się roślinność a przede mną droga, którą ruszam przed siebie. ______________________________________________________________ Po obudzeniu, byłem jak postrzelony ekstazą wspaniałego uczucia, nie dowierzałem w to co czułem i jak to było mocne i cudowne. Cały czas mam ten sen gdzieś w tle i czuję, że to informacja dla mnie. Mam kilka interpretacji, ale to już pominę. Dobranoc
  19. Doceniam, że poświęciłeś czas na cały wątek, a z Twojego doświadczenia chętnie skorzystam chętnie. Dzieki za cenne uwagi. Oceniałem ostatni miesiąc, w którym spin nie było, a z jej strony aktywność na wyższym poziomie. Biorąc pod uwagę huśtawki z wcześniejszych okresów to jest spokojnie. Faktycznie może "stabilnie" to niepasujące określenie. Zgadzam się z powyższym, ale z czasem jak zdobyłem wiedzę i praktykę - znacznie ograniczyłem kierowanie uwagi na nią. To generalnie klucz i kierunek wychodzenia - skierować uwagę gdzie indziej. Skierowałem na siebie. Swoje po drodze przerobiłem odnośnie BPD i relacji, psychologii, białorycerstwa itd. Zgadzam się i dotarło do mnie, że jej nie zmienię , nie naprawię, nie chcę na to zużywać energii, jakoś od września odsunąłem się z takimi inicjatywami, reaguję na jej akcje. Przyznam, że nie jest to łatwe, bo mechanizmy są mocne, ale mam już inną świadomość Dla przykładu - sex - nie interesuje mnie , nie chcę tego "drug'a". Kiedyś się męczyłem, teraz żyję w równowadze. Nie interesuję się jej zdaniem, samopoczuciem, co robi, nie szpieguję, nie sprawdzam, kontroluję, nie tresuję, czuję się wolny od tego. Jedynie co robię to zaznaczam granice jak dochodzi do ich przekroczenia, a dochodzi coraz rzadziej. Na tym etapie jestem zadowolony ze swojego "bunkru/schronu" - okazał się skuteczny i ataki ustały. Kiedyś trawiłem się przez kilka dni w wyniku jakiejś spiny, teraz dla mnie to bzdura. Zgadzam się tak związek nie powinien wyglądać, ale tak jest. Energię kieruję gdzie indziej, gdzie indziej ja dostaję. W teorii przetrawiłem różne scenariusze i nie boję się rozwodu, jak ma być to i tak będzie. Raz ją złapałem na kłamstwie i od tego zaczęła się moja jazda - chodziło o jej drogę do pracy z orbiterem - utrzymywała, że chodzi sama. W takich chorych związkach obie strony są zaburzone, ja robię swoje, zająłem się sobą - ona tez może zrobić co chce -szukać orbitera, nowej gałęzi, upijac się - to mi ułatwi odejście. Ja nie mam ochoty na nałogi, współuzależnienia, nowe miłości czy grzebanie w czyichś majtkach. Dojrzewam ... Nie wypowiem się, mało jeszcze widziałem
  20. planowy wpis mojej historii : Obecnie trawa okres stabilizacji, w związku nic się szczególnego nie dzieje. Ja mam ustalony zestaw dziennych praktyk i czas wypełniony i zorganizowany - chcę utrzymać taką dyscyplinę. Nie ma w tym wszystkim czasu na małżonkę i kontakt z nią mam przy okazji tematów dzieci i jakiś wspólnych spraw. Było trochę więcej czasu wokół dzieciaków - bo to końcówka semestru i poniżej możliwości wypadły. Oboje mamy pomysły, żeby skorygować nadzór nad nimi w zakresie nauki i wychowania. Na feriach będziemy ustalać wspólnie jak to ma wyglądać. Spontanicznie zdarzyły się 2 wspólne wyjścia do kina - zaproponowała to ok, 2-3 dłuższe rozmowy - głównie o pracy. Ogólnie to zachowanie całkiem stabilne - jest aktywna - dom, dzieci, praca, ogarnia tematy i nie marudzi, choć nastrój taki raczej obojętny z tendencją do zamulania. Nie inicjuję i nie angażuję się w pomaganie, opiekę, troskę, rozmawianie - działam w tych polach które uważam za istotne. Mi to teraz odpowiada, mogę utrwalać nowe nawyki i realizować zadania które dają mi satysfakcję. Nie ma jazd, zmieniła się dynamika. Nie ma też oznaków jakichś poważniejszych prowokacji i "wrzutek". Nie ma zaangażowanie na zewnątrz (telefony, wyjścia, alko). Jak coś chce ode mnie to na ogół chętnie zrobię jak normalnie mi to przekaże. Był jakiś tekst, że chciałaby ze mną spędzić trochę czasu, zgodziłem się - to chyba takie kontrolne pytanie. Cieszę się z tego czasu i korzystam ze spokoju. Można by powiedzieć, że tak nudno, ale dla mnie też egzotycznie i inaczej niż zwykle. Kiedyś pamiętam marzyłem o nudnym tygodniu - gdy nic nie wywala z szamba, żadnych win, złości, żali i smutków. Wszystkim się w domu przyda trochę takiego wytchnienia. Lata huśtawek wyryły schematy - i teraz podświadomie idzie przekaz "ten spokój trwa za długo -- Alert! Coś jest nie tak! " Będę motywował żonkę do utrzymania poziomu - dla dobra dzieci - żeby mogły się skupić i uczyć - potrzebują spokojnego przyjaznego miejsca, atmosfery - Ostatnio wyszło, że gdy jest stres, presja i nerwy to nie ma bata - zero szans na wyniki w szkole, emocje blokują umysł i nic nie da się z tym zrobić. "Uspokój się !" nie działa Nara.
  21. Tak, ojciec pił, jak byłem łepek, to myślałem, że nigdy nie będę pił (widząc jak to działa) - niestety szybko wyfrunąłem z gniazda i mogłem robić co chciałem - więc alko pojawiał się często. Nie bardzo wiem jak rozumieć "prokrastynować nad sensem życia" - właśnie teraz nie prokrastynuję tylko tym się zajmuję, nie odkładam teraz tego. Ja teraz w końcu zająłem się sensem życia, mojego życia, Nie dla intelektualnej rozrywki, filozoficznego mędrkowania tylko w efekcie kryzysu wynikającego z wieloletnich zaniedbań i ignorowania moich głębszych potrzeb. Całe lata coś "powinienem", był ktoś inny ważniejszy, coś z zewnątrz było mi "potrzebne", świat bombardował komunikatami i pokazywał "wzorce". To była ciągła flustracja, ciągłe czekanie, że coś się w końcu stanie dobrego, jakieś spełnienie, ogólnie właśnie jedna wieloletnia prokrastynacja własnych potrzeb. W połączeniu z emocjonalną bezbronnością - miotało mnie jak szmacianą lalką. Teraz czuję, coś przeciwnego, radość, satysfakcję, emocjonalnie mocny, duże zrozumienie, akceptację, współczucie, pozytywne emocje, brak strachu. Owszem w sennie materialnym jestem na poziomie zero, ale jakoś mnie ta cena nie martwi. Z czasem coraz więcej energii kieruję w stronę rozwoju zawodowego i docelowo chcę zmienić pracę. Aktualnie drugi miesiąc cisnę programowanie i daję sobie czas do końca roku na ten temat - potem założę działalność i będę realizował biznesowe koncepcje, ewentualnie jeśli się coś trafi to podepnę się pod jakiś fajny team. Ale nie chcę stać się cyborgiem, który nie potrafi się zatrzymać, który nie widzi otaczającego go piękna Pracoholizm jest dość powszechny, tu gdzie teraz pracuję to trudno mi pojąć jak ludzie mocno angażują się w tak biurokratyczne procesy, matrix totalny. Ok kasę trzeba jakoś zarobić, ale szczerze powiedziawszy to często samookłamywanie się, że to ma jakąś wartość dla innych ludzi. Ja zmienię miejsce i zajęcie - to jeden z priorytetów. Ale bez gruntownego ogarnięcia siebie może to być kolejna ślepa uliczka Plan jest. Jeśli masz robotę, którą lubisz, realizujesz w niej Siebie to gratuluję.
  22. Dzień dobry Podsumowanie po 10 miesiącach: x- picie, O - zero alko I miesiąc: OXXXXOOOOXXXOXXOOXXXOOOOOOOO X 12/28 17 piw 2,0 l wódy II miesiąc: OOOOOOOOOXOXOXXOOOOOOOOXOOXX X 7/28 20 piw 250ml wódy III miesiąc: OXOXXOXXOOOOOOOOXXXXOOOOOOOO X 9/28 20 piw 1500ml wina IV miesiąc: OOXXXOOOOOOXXXOXXOOOXXXXXOXO X 14/28 39 piw litra wódy V miesiąc: OOXXOOOOOOXOXXOOXXXOXXOOOOOO X 10/28 20 piw 2,2 litra wódy VI miesiąc: OOXXXOOXOXXXOOOOOXXXXOOOOOOO X 11/28 23 piwa 0,9 litra wódy VII miesiąc: OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO X 0/28 ZERO ALKO VIII miesiąc: OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO X 0/28 ZERO ALKO IX miesiąc: OOOOOOOOOOOOOOOOOOXXOOOOOOOO X 2/28 1,5 piwa X miesiąc: OOOOOXOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO X 1/28 szklanka szampana "Dziś będzie krótko" Spokój mam z piciem i tyle. Na Sylwestrze wypiłem trochę szampana o północy i tyle. Ochoty na alko nie ma, towarzystwo się już przyzwyczaiło, niektórzy też coś chcą ograniczyć i robią kroki w tym kierunku. Zachęcam ich postawą, bo ani nie unikam sytuacji z alko w towarzystwie, ani nie gadam nikomu co ma robić, anie nie mulę - tylko bawię się bez alko lepiej niż kiedyś. Amen. Cele: W domu nie pić w ogóle - 100% Dążyć do całkowitego ograniczenia picia do zera - 96% lepiej Nie picie z loszką - 100% Postanowiłem napisać coś o początkowych krokach mojego wychodzenia alko na strefie blogowej ==> Jak ktoś czuje, że mu to alko już przeszkadza to zapraszam do lektury
  23. Kilka rzeczy mi się przypomina z początków dostrzegania, że alkohol to w moim życiu poważne ograniczenie i generator wielu negatywnych emocji, trutka, ograniczenie, przeszkoda do wielu głębszych pragnień. Na co dzień stosowałem jako szybką receptę na ulgę, działało ...... na krótko. Może ktoś z Braci, potrzebuje dodatkowych bodźców lub mocniejszego uświadomienia sobie problemów jakie idą w parze z nadużywaniem tej używki. Oto To co kiedyś sam znalazłem w sieci i mi dało do myślenia: Mechanizm rozpraszania i rozdwajania ja Osoba uzależniona traci całkowicie lub częściowo kontrolę nad własnym życiem. Ma kłopoty z podejmowaniem decyzji. Trudno jej odpowiedzieć na pytanie kim jest. Często pod wpływem alkoholu, na kacu, na głodzie alkoholowym zachowuje się, czuje się skrajnie różnie, co potęguje poczucie pogubienia w tożsamości. Np. "Ja-pijane" jest pełne iluzorycznej mocy, sprawczości, atrakcyjności, wysokiej wartości, o wielu zaletach, możliwościach, planach, osiągnięciach. "Ja-na kacu" może być pełne poczucia winy, wstydu, bezsilności, przeciążone osobistymi klęskami, "grzechami", stratami. Te skrajne nierealne, wyolbrzymione obrazy przyczyniają się do spotęgowania pustki i beznadziei, poczucia braku sensu życia, braku wewnętrznego oparcia. Osoba uzależniona różnie sobie z tym stanem radzi. Może popaść w depresję, mieć próby samobójcze, podejmować niepotrzebne ryzyko, może tak silnie rozbudowywać system iluzji i zaprzeczania aby jak najrzadziej odczuwać pustkę, może własną historię życia wykorzystywać do czucia się kimś wyjątkowym ("nikt nie wycierpiał tego co ja", "nikt nie przeżył tyle", "nikt nie wycierpiał tyle"). W trakcie terapii istotne jest odbudowanie poczucia własnej tożsamości, budowanie oparcia w oparciu o relację z samym sobą i relację z innymi, ustabilizowanie własnego obrazu, odbudowanie systemu osobistych wartości. http://www.annabiczewska.pl/index.php/o-psychoterapii/85-mechanizmy-obronne-w-uzaleznieniu-od-alkoholu Psychologowie poznawczy z kolei uzależnienie od środków odurzających traktują jako braki w wiedzy o sobie samym (w obrazie samego siebie, samoakceptacji i w obrazie swojego miejsca wśród innych ludzi), zaś psychologowie o orientacji egzystencjalnej interpretują uzależnienie jako oznakę niemożności rozwiązania podstawowych problemów egzystencjalnych (znalezienie sensu życia i własnej tożsamości) w następstwie czego wybiera się ucieczkę od autentycznego życia.” Po tym co przeczytałem, nie potrafiłem dalej się oszukiwać, że te mechanizmy mnie nie dotyczą. W końcu odważyłem się przyznać przed Sobą, że nie ja steruję swoją łajbą. Wtedy naprawdę bałem się i nie wiedziałem, co dalej będzie. Ego było przerażone, ale ja już nie byłem ego, nie chciałem polegać na moim ego, które dbało tylko o to by nic nie zmienić. To co dalej było to jakiegoś rodzaju depersonalizacja - rozwalenie "swojej układanki" i tworzenie nowej z wybranych elementów - świadoma decyzja czy element mi pasuje czy nie - dopiero znów jest "mój". PIERWSZE KROKI Oto przykłady moich pierwszych zapisków z obserwacji Siebie: 15.11.2016 Przejawy mechanizmu iluzji i zaprzeczania: - racjonalizacja: “wszyscy piją, to i ja”; tak, zawsze się znajdzie pretekst, towarzystwo, nastrój odpowiedni do wypicia. - zapominanie tego co zrobił/-a po alkoholu; tak, na dole lista wyparć, choć trzeba ją wciąż uaktualniać. - koloryzowanie wspomnień z pomijaniem konsekwencji; picie było wszędzie ale wspominać o nim nie lubię. - zaprzeczanie: "nie mam problemu z alkoholem, żona się mnie czepia"; nie zaprzeczałem, bo nikt się nawet o to nie przypieprzał, co dodatkowo mnie prowokowało do wywołania reakcji - fantazjowanie, gdybanie, odkładanie; tak, zwyczajowe krótkookresowe próby zmiany, abstynencji, powodzenie na przestrzeni 1-2 tygodnia. Choć w lipcu 2016 to marzyłem o jednym dniu, ale wkręcenie było totalne, szczególnie gdy piliśmy razem, nalewkę malinową, gorzką żołądkową z figą + browary - porażka. - unikanie odpowiedzialności; tak, to doprowadza do dużych napięć pomiędzy nami, - obwinianie innych, tak - szczególnie partnerkę, pije bo mnie nie kocha, bo nie poświęca uwagi, bo nie spędza czasu, nie interesuje się, nie zaspokaja, nie uprawiamy sexu i tak dalej. Codziennie spisuj myśli, które zniechęcają cię do leczenia i uzasadniają picie. Przyglądaj się im, badaj kontekst, w którym zacząłeś myśleć w "pijany sposób", sprawdzaj jakie sytuacje, uczucia wyzwalają u ciebie chęć napicia się. W ten sposób stworzysz mapę osobistych obszarów do rozwoju, którymi warto się zająć, aby w przyszłości przestały być dla Ciebie wyzwalaczem. moja lista z końca 2016: Wkurwienie związane z brakiem bliskości z partnerką, Uczucie osamotnienia w związku, poczucie winy za zjebane lata, nieudolność, poczucie bycia nieudacznikiem, poczucie bezsensowności zabiegania o utrzymanie tego związku, przecież już pozamiatane. przekonanie o byciu chujowym kochankiem i związane z tym flustracje zazdrość, złudzenie, że po wypiciu razem - zbliżymy się picie dla towarzystwa - zabawienie się picie “w nagrodę” gdy coś idzie tak jak trzeba - gdy udaje się picie dla smaku np. nowe piwo, jakiś nie znany dotąd alkohol. Wypierane wspomnienie związane z piciem: ..... dane poufne .... Tu miałem listę kilkunastu przypałowych wydarzeń, które wynikły z picia. Potem ograniczałem, założyłem wątek w Przysięgam przed Braćmi - faza walki i .... przełom od września bez wysiłkowa abstynencja połączona z wielką satysfakcją i radością z rzeczywistości jaka mnie otacza. Dzięki Wam za wsparcie i doping i inspiracje @jaro670 @Metody @ciekawyswiata @Klapaucjusz @bezprym @X-ray @Drizzt @Nonconformist @Przemek1991 @BigDaddy @Insightful @Siłacz @Mr Sinister @Cortazar
  24. Dziś będzie krótko Dziś będzie luźno i spontanicznie. Tak blogowo. Ano spędziłem aktywnie dzień, już 18h działam jak nakręcony. Mam warunki bo wszyscy opuścili gniazdo na weekend i zostałem sam. Większość czasu przy kompie - szlifuję programowanie - w tle leci muzyczka, yt podsuwa mi sam sugerowane kawałki.... w końcu usłyszałem kawałek młodego koleżki - Zeusa i wspomnienia odżyły. Kilka lat temu mocne wrażenie zrobił na mnie jego numer Hipotermia - osobiste wyznanie o bezsilności, depresji, wkurwie i myślach samobójczych młodego człowieka. Bardzo się wtedy utożsamiałem z podobnymi stanami - dynamiczna muza i przekaz trafiał do mnie jak mało który. Słuchałem tego kawałka w kółko. Zastanawiałem się, czy Zeus skończy jak Kurt Cobain. Ponure to były czasy. Tydzień temu robiąc porządki znalazłem moje zapiski z tych czasów. Oto one: ================================================= Nie wiadomo kiedy i jak dokarmia się tego robaka. Dorzuca się mu pożywkę i roją się coraz kształtniejsze myśli o życiu, o parszywym życiu i własnej chujowości, bezsilności, głupocie, marnocie, naiwności i parszywości. Jeszcze nie tak dawno stało się na obu nogach czując grunt pod nogami, ale robak już nabrał na wadze i żre wszystko co fajne, zjada całą wiarę, zajmuje coraz więcej miejsca, jest już najważniejszy. Już nie pozwoli się zignorować, już ja sam nie dam rady, ale i z kimś są wątpliwości. Piękny robak - piękny bo wielki - poza tym to gnój! Kurwa! Trza go zabić, zapić, zakopać, cokolwiek. Inaczej wzbudzi strach przed samym sobą. Zniewoli i zagniecie powoli, już oddycha się ciężko, już duszno, już nie mogę spać. Jebana bańka mydlana, bańka obłędnych myśli - dół potocznie - ... i śmieję się z tego ... i znów się boję, że może to prawda, że nic nie mogę, że tylko szkodzę, że się miotam w klatce jak wariat, jak debil. Pomysłu trzeba, przypomnieć trzeba ... wszystko co ważne i co jest naprawdę. ================================================= Coś okropnego musiałem przeżywać, nie pamiętam kiedy i dlaczego to napisałem, ale pamiętam, że jak bywało źle to wylewałem te żale na papier. Wracając do Zeusa o czym on śpiewał w 2012 o swoim życiu Album: "Zeus, Nie żyje". Dziś wszystko wygląda inaczej. Energia i radość życia, tak po prostu. A co u Zeusa? Tym razem, z albumu "Jest super" 2015 Pięknie. Robi robotę. Podsumowując, jeśli czujesz się teraz beznadziejnie, wykorzystaj swój kryzys, jak Zeus, jak ja Jeśli jeszcze gra to do zobaczenia na koncercie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.