Skocz do zawartości

raven

Użytkownik
  • Postów

    178
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez raven

  1. @zuckerfrei Chciałaby pewnie, żebym się wprowadził do niej, ale bez zmian w sprawach majątkowych u niej. Czyli na zasadzie lokatora.
  2. @Pater Belli W jaki sposób uzupełniać samodzielnie taki brak przejawiający się u mnie w poszukiwaniu akceptacji ze strony kobiety? Nie oczekuję podania konkretnych rozwiązań, ale jakiejś wskazówki. Połączenie emocjonalne z nią jest takie, że jeżeli sama nie odezwie się do mnie kiedy się nie widzimy (np. sms, telefon), to odczuwam niepokój i sam inicjuję wtedy kontakt - oceńcie sami. @zuckerfrei To prawda. Bo czuję, że chciałbym mieć z nią fundamenty w postaci mieszkania na równych prawach, a w obecnej konfiguracji to jest niemożliwe (ona ma swoją nieruchomość, ja swoją, brak jakichś wspólnych elementów). @icman Jak wyżej, chciałbym mieć z nią wspólne mieszkanie, ale na równych zasadach. Nie wprowadzę się do niej, bo wiem, że nie będę tam miał żadnych praw, a tylko obowiązki, a nie chcę być tylko lokatorem. W malżeństwo też nie pójdę znowu, jedno mam za sobą, więc nie zamierzam narażać się na ponowne straty finansowe.
  3. Witajcie, Dziękuję za wypowiedzi @Kapitan Horyzont @Pater Belli @OdważnyZdobywca @icman @Tornado @nihilus @SuperMario @JoeBlue - czytam i analizuję je w kontekście mojej sytuacji i dochodzę do wniosków, którymi chcę się z wami podzielić. 1. Wydaje mi się, że uzależniłem się w jakimś stopniu od tej kobiety. To znaczy, przyzwyczajenie do jej obecności, do spędzania czasu u niej w domu - stąd wzięło się praktycznie pomieszkiwanie tam przez większość tygodnia. Do siebie wracam już tylko w dni, które spędzam z moim dzieckiem. Dni, kiedy jestem u siebie sam, praktycznie nie występowały - podświadomie chyba dążyłem wtedy do bycia u niej. Kiedyś, tj. po rozwodzie, potrafiłem i cieszyłem się chwilami dla siebie, teraz czuję, że nie chcę mi się wracać do pustego domu. Także wolę nawet siedzieć u niej, chyba to taki sposób na unikanie bycia samemu. 2. Przyzwyczajenie do seksu z nią, co doprowadziło do nacisków z mojej strony. A kiedy ona czasem odmawiała, to nie prosiłem się nigdy wprost, tylko wracałem do siebie. Jednak kolejnego dnia, zamiast czekać na jej reakcję, to sam inicjowałem kontakt i znowu byłem u niej. Ona to chyba wyczuwała, że mi zależy i niezbyt musi się starać, bo i tak zwykle u niej jestem. 3. Wytworzyło się we mnie poczucie jakiegoś braku zainteresowania, większej atencji z jej strony. Chyba to wynika z jakichś moich braków, bo czuję się dowartościowany, jak to ona inicjuje kontakt itd. Natomiast kiedy tylko ja to robię, nabieram przekonania, że przeinwestowuje w tej relacji. Ona wie, że nie może liczyć z mojej strony na zamieszkanie u niej, jakieś wspólne życie czy małżeństwo. 4. Poszukuję chyba jakiejś walidacji dla siebie w związku i tego mi w tej relacji z nią często brakuje. To jest jednak samotna matka i mimo, że ja też mam dziecko z innego związku, to równowaga między nami jest pozorna. Będąć u niej sam, bez mojego dziecka, ona jest ze swoim praktycznie cały czas - często czuję, że ta moja obecność tam nie jest dla niej ważna, że się w jakiś sposób zdewaluowała i nie ma dla niej istotnej wartości. Dodam, że nie utrzymuję i nie zajmuję się jej dzieckiem, bo od początku relacji postawiłem tutaj granicę. Nie chcę tego kończyć. Ale też wiem, że muszę w jakiś sposób się od niej "odkleić", jak pisaliście. Tylko wtedy włącza mi się program pt. "mogę ją stracić", czego się chyba podświadomie obawiam. Mam jednak jeszcze wiele do przepracowania...
  4. @Kapitan Horyzont Nie. Wręcz przeciwnie, jak się poznawaliśmy, to miałem tak +20 kg. Potem wziąłem się za siebie, na sport poświęcam sporo czasu i ona to od samego początku musiała zaakceptować. Właśnie to nie jest typ kobiety kontrolującej. Ona raczej ma problem z proszeniem o pomoc, bo na skutek życiowego doświadczenia (wdowa), musiała się nauczyć radzić sobie sama. Także nie ma w tej relacji komunikacji z jej strony typu "zrób to, zrób tamto..." itd. Ale z drugiej strony nie wiem, czy poprzez to, że jestem u niej większość tygodnia, to nie nabrała poczucia, że nie musi się już tak starać. Tylko czemu to ma służyć? Żeby zaczęła się bardziej angażować i starać?
  5. @Atanda Nic, żadnych. Poza tą jedną sferą sytuacja jest ok, znamy się już trochę, mamy wspólne doświadczenia wyjazdowe, zarówno z dziećmi i bez. Fochy z jej strony są raczej rzadko, nie jest to też typ kontrolujący, potrafi zająć się sama sobą i swoimi sprawami. Ale ta jedna sfera mi nie gra od jakiegoś czasu i zaczynam mieć poczucie, że to ja za dużo wkładam w związek, bo jak dotychczas nie ograniczyłem mojej obecności u niej.
  6. Cześć, Od ponad 5 lat jestem w związku typu LAT. Ja 40, po rozwodzie, mam dziecko z byłego małżeństwa. Ona 35 lat, wdowa, również ma swoje dziecko. Dzieci w wieku około 10 lat. Związek nieformalny, mamy osobne majątki, każde z nas ma swoją nieruchomość. Pomieszkuję u niej większość czasu, zachowując możliwość powrotu do siebie kiedy chcę, ona u mnie bywa bardzo rzadko. Finansowo mamy podział 50/50 w odniesieniu do wszystkich wspólnych wydatków, aktywności itd. Niestety od jakichś 6 miesięcy zauważalnie spadła ilość i jakość seksu w tej relacji. O ile wcześniej było to 3-5 razy, to obecnie jest to 1-2 razy na tydzień. Spadła ilość zbliżeń inicjowanych z jej strony, co wcześniej było częste, obecnie prawie nie inicjuje sama. Seks oralny z jej strony zdarza się raz na miesiąc, podczas gdy wcześniej robiła to przynajmniej raz w tygodniu. Pojawiły się także odmowy, gdy ja chcę, a ona nie (bo zmęczona, bo nie ma ochoty i takie tam blebleble), czego wcześniej nie było w ogóle. Nie sądzę, aby kręciła coś na boku, nic na razie nie zauważyłem podejrzanego. Jeśli nie jestem w błędzie, to chyba rutyna i nuda stało-związkowa, mało emocji, więc jej pożądanie w stosunku do mnie spadło. Ona jest dla mnie dalej atrakcyjna i mnie pociąga, ale nie zamierzam się jej prosić o seks. Nie prowadzę z nią też jakichś dyskusji na ten temat, powiedziałem jej tylko kilka razy, że mi to nie odpowiada i jak nie będziemy blisko fizycznie, to będziemy się oddalać od siebie mentalnie. Zastanawiam się, jak to dalej prowadzić, czy nie zacząć stopniowo zmniejszać mojej obecności w jej domu i dać jej w ten sposób sygnał, że jej zachowanie ma konsekwencje względem relacji. Obecnie spędzam u niej nawet 5-6 tygodniowo.
  7. @prod1gybmx Zadzwoniła wczoraj, ale nie mogłem odebrać. Oddzwoniłem po godzinie, spytała czy aktualne - wyznaczyłem miejsce i czas spotkania. Pójdę tam dziś w konwencji, jaką proponujesz, mam nadzieję, że wystarczy mi siły? @Jan III Wspaniały Zacząłem już pisać z dziewczynami, z jedną nawet jestem umówiony w przyszłym tygodniu. Ale nie chcę na ten moment wchodzić w żadne poważne relacje, stałe związki, na razie tylko luźne znajomości.
  8. @prod1gybmx Ustaliłem tylko, że spotkamy się czwartek w porach wieczornych, a miejsce tego spotkania i dokładną godzinę dogramy sobie jeszcze przed spotkaniem. Czyli albo ona się odezwie z pytaniem o szczegóły, albo liczy, że ja to zrobię jutro. Rozumiem, że proponujesz, aby w tej sytuacji się nie odzywać? Jeśli sama zapyta, to olać zupełnie i nie odpowiadać/nie odbierać telefonu? Tak, trzeba się odciąć, dlatego wiem, że na tym spotkaniu popłynąłbym.
  9. @prod1gybmx Bo uzna to za słabość? Wg Ciebie lepiej odwołać, jak sama się odezwie? O ile w ogóle to zrobi oczywiście.
  10. @Vishkah I tak już pokazałem słabość, więc jak pójdę, to się jeszcze bardziej pogrążę. Uświadomoliście mi, że byłem dla niej tylko opcją, a ja jednak liczyłem, że ona coś zrozumiała i weźmie też odpowiedzialność za rozpad relacji. Teraz wiem, że to mydlenie sobie oczu, więc po co tracić czas. Jedyne, nad czym się jeszcze zastanawiam, to czy napisać od razu bez czekania na jej kontakt, że się nie spotkamy.
  11. @17nataku Nie, to przyniosło emocjonalne rozchwianie i rozmyślanie, dzielenie włosa na czworo itd. Zamiast skupić się w tym czasie na sobie i swoich zajęciach i wracać do psychicznego spokoju. Tak jest, teraz widzę, że byłem opcją. Nie udało jej się, to szuka innej opcji z nadzieją na finał, jakiego ona chce. Ustaliliśmy tylko dzień spotkania i orientacyjną porę, a godzina i miejsce pozostaje do dogrania. Także mam furtkę, aby się wycofać. Poczekam aż sama napisze - wtedy jej odpowiem, że jednak nie mogę, bo coś mi wypadło i tyle. Nie ma sensu tam iść, bo tylko rozdrapię ranę i będzie gorzej...
  12. Bracia, dziękuję za taki odzew. @maroon Też mi się tak wydaje, przez co wciąż jestem dla niej jakąś opcją. Zapewne, gdyby się trafił rokujący bolec - nie odpisałaby nawet. @nieidealny świat Podświadomie liczyłem, że po moim odejściu ona zawalczy o ten związek i będzie inicjować kontakt i namawiać do powrotu. Nie wiem, chyba by mnie to dowartościowało w jakiś sposób, tymczasem zobaczyłem, że zaczyna szukać nowego bolca, co mnie trochę dobiło i skłoniło do ytakich głupich akcji. Kurde, jak to teraz piszę, to czuję żenadę przed samym sobą... Dokładnie tak było, to był impuls do tych działań. Nie, nie muszę, a na takie układy z ex jestem za słaby, rozjechałoby to mnie emocjonalnie. Dzięki, przecierasz mi oczy, byłem tylko opcją z możliwością jej długofalowego ustawienia się na przyszłość, gdybym uległ naciskom. @nieidealny świat Tak, nie odrobiłem lekcji po rozwodzie, myślę, że za szybko wszedłem w stały związek, wspólne mieszkanie. Trzeba było dalej mieszkać u siebie i nie dać się urobić na przeprowadzkę, a ona naciskała już po pół roku... Byłem zaślepiony i urobiony dupą. Uległem, bo nie chciałem stracić dostępu do tej dupy, tak, muszę to przyznać. Dzięki za te rady, mam nad czym pracować. @icman Nie, nigdy nie wróciłem do żadnej ex. Miałem w życiu 3 stałe związku, w tym jedno małżeństwo. Poza tym około 4-5 relacji krótkich, tj. do roku czasu. @Kespert Tak jest, dzięki za te słowa, tak jak wyżej pisałem - byłem od początku opcją na życiowe ustawienie się. Ona to widziała - gość po rozwodzie, ale z własnym domem, autem, dobrymi zarobkami, naiwny byłem.
  13. @trop Masz rację, tak to wygląda... Żeby zachować resztki godności, uważasz, że lepiej to spotkanie odwołać? Dzięki @maroon, tego potrzebuję właśnie - konkretnego otrzeźwienia teraz. Czytam Twoje wpisy w innych wątkach i wiem, że też przerabiasz temat rozstania i takie zjazdy psychiczne, jak mam teraz, nie są Ci obce. Ja nie widzę możliwości powrotu do status quo - jedynie widzę możliwość, gdyby ona wyszła ze swojej strefy komfortu i podjęła ryzyko w sferze uregulowania kwestii majątkowej (czyli albo sprzedaje mi połowę domu albo kupujemy coś wspólnie i budujemy od zera), bo nie będąc na swoim, to nigdy nie poczuję się jako facet...
  14. Bracia, podbijam temat, napiszę szczerze jakich głupot narobiłem i proszę Was o wylanie kubła zimnej wody na mnie, bo raczej tego potrzebuję... Nie wytrzymałem i odezwałem się do niej - w konwencji, że mam nadzieję, że u niej w porządku i że sobie radzi (chyba mi się jakieś wyrzuty sumienia włączyły, że ją rzuciłem). Zareagowała niemal natychmiast, odpowiadająć, że zostawiłem ją bez wielu odpowiedzi i nigdy ich już nie pozna, potem, że kilka tekstów, że była gotowa na poważną relację, bo mówiła o ślubie, dziecku itp., ale to nie są tematy na sms (w takiej formie był ten kontakt). Ogólnie odniosłem wrażenie, że obarcza mnie w pełni winą za rozpad związku, więc na jej ostatnią wiadomość nie odpowiedziałem, ale nie dawało mi to spokoju. Po 2 dniach zadzwoniłem do niej i zaproponowałem spotkanie, jak to ująłem - aby porozmawiać o tym, dlaczego odszedłem, dlaczego ta relacja się rozpadała już od jakiegoś czasu i odpowiedzieć osobiście na jej pytania. Zareagowała w ten sposób, że od razu spytała "i co dalej? porozmawiamy, a następnie wrócisz do swoich spraw i o mnie zapomnisz", odniosłem wrażenie, że oczekiwała w tym momencie deklaracji, czy rozważam powrót do niej. Powiedziałem jednak, że nic więcej nie powiem i jeśli chce spotkać się w takiej konwencji, to proponuję taki termin - zgodziła się, mamy tylko dograć godzinę. Termin jest ustalony na jutro. Po tej akcji mam szereg wątpliwości - z jednej strony chciałbym do niej wrócić, tak, muszę to przyznać przed samym sobą i przed Wami, ale z drugiej to co mnie od niej odpycha, to kwestie wskazane w pierwszym poście oraz: - świadomość, że już kilka dni po rozstaniu odpaliła profil na portalu randkowym z infem, że szuka poważnej relacji i widzę, że jest tam często online, więc pewnie już randkuje - boję się, że teraz będzie mnie traktować jak jedną z opcji, nie wiem czy byłbym jej w stanie teraz zaufać, gdybyśmy wrócili do siebie, bo pewnie ma podbitą atencję teraz na maxa - jej parcie na ślub i wspólne dziecko (przypominam, że to wdowa z dzieckiem), ja od początku mówiłem, że nie zamierzam się oświadczać, ani mieć wspólnych dziecki (mam swoje) - jej opór w kwestii majątkowej - mieszkałem w jej domu, co do którego proponowałem jej, że albo kupię połowę nieruchomości (aby być współwłaścicielem i nie mieć dylematów, że inwestuję kasę w nieswoją nieruchomość) albo sprzedajmy jej i mój dom i kupmy na spółkę coś zupełnie nowego - odmawiała, jedyne co proponowała to podpisanie jakieś umowy cywilnej między nami o wzajemnych rozliczeniach w kwestii moich nakładów w jej nieruchomość - ale nigdy nie przedstawiła konkretów, były tylko deklaracje - problemy związane z dziećmi występujące w rodzinie patchworkowej - dynamika takich relacji jest ogromna i były momenty, że nie wytrzymywałem; z perspektywy czasu widzę, że najlepiej było nam, gdy spędzaliśmy czas sami, bez dzieci (gdy moje było u ex-żony, a jej u dziadków) - wtedy czy to w domu, czy jakieś wyjazdy, weekendy razem - sielanka. Bracia wypowiadający się w tym wątku @smerf @Feniks77 @17nataku @Vishkah @RENGERS @Kespert @balin @goryl @pillsxp @trop @Jan III Wspaniały @icman będę wdzięczny za waszą ocenę tego postępowania i rady - bądźcie szczerzy do bólu. @nieidealny świat chętnie poznałbym także Twoją opinię, pamiętam Twoje odpowiedzi w wątku, gdy się rozwodziłem - bardzo mi pomogły.
  15. @maroon Trzymanie ramy jest trudne, bo wymaga energii i kosztuje, ale jest konieczne. Niemniej zgadzam się z tą tezą, że myszkę i tak będzie nosić i będzie próbować wejść na głowę - sam odszedłem od kobiety niedawno (samotna matka), bo włączyło jej się mocne parcie na ślub i wspólne dziecko. Coraz więcej wyrzutów typu, że nie traktuje związku z nią poważnie, a oświadczając się, pokazałbym, że mi zależy. A już parę dni po wyprowadzce i rozstaniu, ona aktywna w internetach i szuka nowej miłości i poważnej relacji... To ja się pytam, po co ze mną była i co warte były jej deklaracje uczuć itp itd?
  16. @prod1gybmx Dobrze ujęte, przerabiam to teraz na własnej skórze. Jakieś 2 miesiące temu odszedłem od samotnej matki (wdowa) po prawie 3 latach związku, z czego prawie 2 wspólnego mieszkania. W skrócie ilość jej złych zachowań przerosła te dobre + włączyło się coraz większe parcie na ślub i wspólne dziecko. Próbowała mnie zatrzymać, ale jak się wyprowadziłem, to już się przestała zupełnie odzywać i co zrobiła dalej? Ano odpaliła konto na popularnym portalu randkowym, gdzie oficjalnie pisze, że szuka trwałej i poważnej relacji...? A jeszcze przed chwilą chciała mnie przekonywać, bo jej „na nas zależy”...?
  17. @Szczery Człowiek Borykam się aktualnie z podobnym stanem, choć u mnie jest na świeżo - niecały miesiąc, to ja od niej odszedłem. Pisałem o tym w tym wątku: Zachęcam do przeczytania, musisz pozwolić jej odejść, ja sobie powtarzam takie krótkie afirmacje jak mnie podświadomość atakuje: "let it go"?
  18. @RENGERS @nowy00 Tak jest, dodam jeszcze, że: - przy rozstaniu przyznała, że oczekiwała ode mnie ślubu i wspólnego dziecka, bo ona tak rozumie poważny związek - ja na samym początku relacji powiedziałem jej, że jeśli szuka kandydata na męża, to dajmy sobie spokój - zapewniała, że nie zależy jej na ślubie? Po czasie wiem, że w tej danej, konkretnej chwili tylko mogło tak być? - jako że temat podejmowała coraz częściej w miarę rozwoju związku, zwłaszcza po wspólnym zamieszkaniu, a ja konsekwentnie odmawiałem - na koniec, przy rozstaniu, uznała, że chciałem ją zdominować i sobie podporządkować... Tak rozumiała moje oczekiwanie kobiecej uległości w związku?
  19. @goryl Nie była to decyzja chwili, lecz przemyślany krok. Wyprowadzać miałem się już dwa miesiące wcześniej, ale mnie wtedy "urobiła" obiecując, że popracuje nad komunikacją i zaprzestanie stosowania "cichych dni". Ale wiadomo - to jest kobieta, jedno mówi, drugie robi. Teraz wiem, że była to tylko dla niej ostatnia deska ratunku przed tym, co nieuniknione. Związek zawsze rozpada się w czasie, jest to proces, który zaczyna się wcześniej. Rozstanie i wyprowadzka była już tylko efektem tego, co działo się od pewnego czasu. A ponieważ teraz zaczynam nabierać perspektywy na ten zakończony etap w moim życiu, to już mogę powiedzieć, że była to kobieta bez zainteresowań - poza pracą i wychowywaniem dziecka nie miała żadnej konkretnej pasji, wypełniając swój czas wolny typowymi czynnościami, jak malowanie paznokci, scrollowanie facebooka, komunikatory z przyjaciółkami, jakieś drobne prace w ogródku. To ja miałem wypełniać jej czas, a ponieważ poza pracą realizuję się także w sferze sportowej czy po prostu lubię spędzać czas ze sobą - to ona to odbierała jako olewanie jej, coraz częściej zarzucając mi, że jest na samym dole mojej listy. Reasumując - ograniczała mnie, więc nie jest to osoba nadająca się do długofalowego związku ze mną?
  20. @RENGERS Tak jest, zapewne skalkulowaną na początku znajomości, bo od początku widziała, że jestem ogarnięty życiowo. Ja chyba podszedłem zbyt romantycznie, ale w miarę rozwoju relacji i realizowania z jej strony schematu, wracało otrzeźwienie, a skóra stawała się coraz grubsza? Odnośnie strzelania... Oj były z jej strony prośby typu "skończ we mnie", stosowała tabletki, ale ja nigdy nie uległem. @Kespert Czemu dziwne? Czy szykowała nową gałąź nie wiem, nie sądzę, w końcu to ja zainicjowałem rozstanie, a nie ona. Ale to już nie ma dla mnie większego znaczenia teraz? Dzięki za sugestię?
  21. @17nataku Masz rację. Nie jest to moje pierwsze i pewnie nieostatnie rozstanie, do tego nie byliśmy związani małżeństwem/dziećmi/majątkiem. Myślę, że to podświadomość generuje takie odczucia, ale na poziomie świadomym i racjonalnym wiem, że to zwyczajnie przecierpię, przeżałuję i ruszę do przodu. Dbanie o siebie i rozwój na płaszczyźnie osobistej, fizycznej, zawodowej i sportowej - to są moje cele na najbliższe półrocze?
  22. @17nataku Ok, stosuję takie myślowe ćwiczenia, staram się przypominać sytuacje, gdzie było źle. Najgorzej jest np. w nocy, gdy się przebudzę albo rano zaraz po wstaniu - podświadomość od razu atakuje dobrymi wspomnieniami? Jasne, jest zrozumiałe, że ona jako samotna matka będzie chciała znaleźć partnera, tylko na ten moment mam jakiś problem z poczuciem, że rozpoczyna ten proces tak łatwo i niemalże od razu, gdy zamknęły się za mną drzwi, nawet nie próbując się ze mną kontaktować. To prowadzi mnie z kolei do wniosku, że z jej strony nie było to szczere uczucie, ale bycie ze mną oparte na kalkulacji. Czyli odpowiadając na pytanie @trop: Taki związek może być udany w określonym momencie jego trwania i na konkretnym etapie, np. haju hormonalnego. Gdy ten opada, zaczyna się podświadome realizowanie schematu. Poza tym w długoletniej perspektywie - taki związek nie jest zgodny z interesem świadomego faceta, ja miałem to poczucie będąc w nim i nasilało się ono w złych momentach, a w dobrych niestety bywało przyćmione?
  23. @smerf Dobrze to ująłeś, myślę, że popełniłem błąd dając się urobić po stosunkowo krótkim czasie relacji i wprowadzając się do niej. Wydaje mi się, że przez to nie miała do mnie wystarczająco dużo szacunku, bo jej to łatwo przyszło. Z perspektywy czasu widzę, że najwcześniej decyzja o wspólnym mieszkaniu powinna być po min. 1-1,5 roku utrzymywania relacji w modelu LAT. @Feniks77 Miałem podobne dylematy na początku związku, mając wiedzę o samotnych matkach. Tłumaczyłem sobie, że moja sytuacja jest trochę inna, bo to wdowa, ale po czasie stwierdzam - to się zasadniczo niewiele różni od związku z rozwiedzioną samotną matką. Taka kobieta zawsze będzie stawiać swoje dziecko na pierwszym miejscu, głównie w sposób podświadomy - u mnie wychodziło to w sytuacjach kłótni, sprzeczek między dziećmi. Przykładowo, gdy wina była po stronie jej dziecka i ona go oficjalnie upominała/karała, to i tak kwas ciągnął się potem między nami co jakiś czas. Po czasie widzę jasno - natury nie oszukasz? Bracia, jakie macie rady na poradzenie sobie z tęsknotą? Kurcze, pomimo, że mam już trochę lat na karku i doświadczenia małżeńskie/związkowe, to jednak podświadomość teraz mi podsuwa tylko dobre chwile z tej relacji... Z drugiej strony boli mnie, tak muszę to przyznać, boli mnie, że ona nie podjęła żadnego kontaktu mimo, że to ja odszedłem i że od razu po rozstaniu odpaliła tryb poszukiwania nowego kolegi na portalu randkowym...?
  24. Witajcie Bracia, Jestem kilka tygodni po rozstaniu i zakończeniu ponad 2-letniego związku, o którym pisałem jakiś czas temu w poniższym temacie: https://braciasamcy.pl/index.php?/topic/26136-rodzina-patchworkowa-największe-wyzwania-wasze-doświadczenia/ W skrócie - ja po rozwodzie, ona wdowa, każde z nas ma dziecko z poprzedniej relacji. Był to mój pierwszy związek bardziej trwały po zakończeniu małżeństwa, wcześniej w międzyczasie miałem przygodne relacje z kilkoma dziewczynami. Związek ten zakończyłem ja, odszedłem od niej, gdy nagromadziło się we mnie na tyle frustracji, że uznałem, że to nie jest relacja, w której dobrze się czuję. Gdy oznajmiłem jej, że się wyprowadzam i odchodzę, akurat byliśmy w trakcie jej tzw. cichych dni, które trwały już ponad 3 doby. Zareagowała mówiąc „ok, wyprowadź się”. Przystąpiłem zatem do działania i w kolejnych dniach zacząłem wywozić swoje rzeczy. Ona widząc to, dzień przed główną wyprowadzką (przed dniem, na który miałem umówioną firmę przeprowadzkową) wyszła z inicjatywą rozmowy i podjęła próbę przekonania mnie, abym jednak został, że sporne kwestie między nami chce wyjaśnić, że jej zależy na mnie i na związku ze mną. Pozostałem jednak nieugięty i podtrzymałem decyzję o odejściu, powodując u niej jeszcze większego focha i obrażenie się. W dniu wyprowadzki chodziła naburmuszona i obrażona, jednak gdy odjeżdżałem ostatecznie z posesji, podszedłem do niej i pożegnałem się - ona odwzajemniła i tak się skończyło. Krótko o nas i o tym związku: Ona 32, ja pięć lat więcej Obydwoje mamy dzieci w podobnym wieku (6l) Mieszkałem u niej, ale mam również własną nieruchomość, do której teraz wróciłem Wprowadziłem się do niej po 8 miesiącach znajomości, oczywiście ona naciskała, ale ja też specjalnie się nie opierałem Nigdy za nią nie latałem, trzymałem się zasady 50/50 jeśli chodzi o inwestowanie w związek, powiedziałbym nawet, że trochę ją olewałem, bo na pierwszym miejscu stawiałem zwykle siebie, moje dziecko, moją pracę i moje sportowe pasje W kwestii finansowej nie miała dostępu do moich zasobów, ani ja do jej - mieliśmy wspólne konto techniczne, na które szły środki na życie - zawsze po równo; wszelkie większe wydatki typu wyjazdy, wakacje także 50/50 Po jakimś pół roku wspólnego mieszkania (czyli po ponad roku trwania związku) zaczęła delikatnie wspominać, że chciałaby mieć ze mną dziecko oraz że fajnie byłoby być małżeństwem - ale ja konsekwentnie odmawiałem (zresztą mówiłem jej o tym od samego początku znajomości, że nie chcę obydwu, a ona twierdziła, że ok i to akceptuje) Nigdy nie zagrała seksem, była chętna, zwłaszcza przez pierwsze półtorej roku i często sama inicjowała; natomiast ostatnie pół roku relacji ochota bardziej przeszła mnie i to ja przestawałem inicjować (momentami tego seksu było dla mnie za dużo) - co ją delikatnie niepokoiło, ale niewiele z tym robiła (z początkowych 1-2 seksów dziennie pozostało 1-2 tygodniowo) - chyba skończył się haj hormonalny i wydaje mi się, że bardziej po mojej stronie... Nie robiła awantur, ale było coraz więcej cichych dni, które potrafiły trwać nawet 3-4 doby, co mnie mega wkurzało, nie znosiłem wracać do domu, gdzie czekała na mnie kobieta traktująca mnie jak powietrze - wielokrotnie ją ostrzegałem, że jak będzie tak robić, zamiast mówić o problemach, to od niej odejdę Głównym powodem jej fochów był problem z akceptacją mojej hierarchii wartości (przytoczyłem wyżej), zarzucała mi, że jest na którymś tam miejscu u mnie, a nie na górze listy Była zazdrosna o moje dziecko i uwagę/czas, które mu poświęcam Chciała bym więcej angażował się w relację z jej dzieckiem, co dla mnie było raczej trudne, tzn. gdy nie było z nami mojego dziecka, to po prostu wolałem zajmować się sobą i swoimi sprawami niż spędzać czas z jej dzieckiem - najlepiej wspominam momenty, gdy spędzaliśmy czas bez dzieci, tzn. jej dziecko było u jej rodziców, a moje u ex-żony, wtedy było po prostu świetnie Źle się też czułem w jej domu, nie będąc tam właścicielem, gdzie oczekiwano ode mnie, abym ogarniał wiele tematów z nim związanych, a ja wzbraniałem się przed traceniem czasu i energii na nie moją nieruchomość. Mój problem polega na tym, że pomimo iż to ja odszedłem, to chyba gdzieś w podświadomości liczyłem, że ona zawalczy o ten związek i że nie da mi tak łatwo odejść. Tymczasem od tamtego momentu ona nie zainicjowała żadnego kontaktu, zupełna cisza. Ja ze swojej strony oczywiście też nic nie inicjowałem, ale jednak w jakimś stopniu liczyłem na jej kontakt. Co więcej, kilka dni temu zauważyłem, że ponownie aktywowała swój profil na portalu randkowym, gdzie pisze o poszukiwaniu stałej relacji, miłości, blablabla… - tym samym utwierdziła mnie w przekonaniu o słuszności mojej decyzji oraz o tym, że była ze mną wyłącznie ze względu na kalkulację, korzyści emocjonalne/materialne itp. - tak, tu doskonale widać, że kobiety to nie jest płeć romantyczna, ale pragmatyczna. Trochę mnie to dotknęło, ale myślę, że to wkrótce przepracuję, choć czasem są chwile słabości i pojawiają się myśli „a może by się do niej odezwać”… Borykam się teraz ze sporym dysonansem poznawczym, podświadomość chyba płata mi figle, bo nagle pamiętam wszystkie dobre momenty i wspomnienia, a tych złych jakby nie było… A przecież było ich coraz więcej i to one przeważyły szalę, aby odejść. Będę wdzięczny za wasze opinie, rady, przemyślenia, bracia.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.